W ostatniej części poświęconej naszemu opracowaniu,
dotyczącego świata zwierząt w zwyczajach i wierzeniach Wschodniej Wielkopolski
skupimy się na omówieniu dzikich gatunków zwierząt, zamieszkujących leśne
ostępy.
Leonardo da Vinci "Dama z łasicą".
Źródło: Wikipedia.
Łasica
– choć zaliczyć
ją należy bez wątpienia w poczet zwierząt dzikich, to często zdarzyło jej się
zakradać w pobliże ludzkich siedzib oraz w nich pomieszkiwać. Do powszechnych
przekonań w folklorze polskim, związanych z postacią łasicy należy fakt, iż
zwierzę to posiada trujący oddech - stąd też należało unikać z nim
bezpośrednich. Tymczasem w okolicach Załęcza Wielkiego łasicę darzono dużym
szacunkiem, gdyż uważano ją za najmądrzejsze z dzikich zwierząt. Przypisywano
jej umiejętność rozumienia ludzkiej mowy, a także fakt, iż jeśli w danym
gospodarstwie nie spotkała ją żadna przykrość – tam też nie wyrządzała żadnej
szkody. W przeciwnym razie urażona, bądź skrzywdzona łasica mogła się w pewien
sposób mścić na złych gospodarzach. Niemniej jednak, fakt zagnieżdżenia się
łasicy w obrębie gospodarstwa postrzegany był przychylnie – wszak znana jest
ona ze swej zawziętości, z jaką zwykła zwalczać wszelkie szkodniki.
Ponadto, na obszarze Wielkopolski
wierzono w istnienie wiłów – istot nadprzyrodzonych o dość bogatej
charakterystyce, mogących przybierać różnorodne formy – w tym łasicy, bądź gronostaja.
Pod tą postacią, wił jawił się zazwyczaj jako opiekun natury, ale i domowego
siedliska, które z sobie wiadomych względów zdecydował się objąć je swoją
opieką.
Węże
– podobnie,
jak łasice, także i one lubiły od czasu do czasu zagnieżdżać się w pobliżu
ludzkich obejść. Od pradawnych czasów, fakt uwicia sobie przez węże gniazda w
obrębie gospodarstwa, był postrzegany na całej słowiańszczyźnie, jako
szczególne błogosławieństwo. Nie inaczej było w tradycji wsi polskiej, gdzie dawne
słowiańskie wierzenia i chrześcijańskie praktyki łączyły się z sobą w jedno. Uważano
więc, że wąż zamieszkujący obejście jest jego opiekunem - nie wolno było go
zatem w żaden sposób skrzywdzić, ani urazić… zaś zabicie jego mogło wiązać się
z karą boską. Z praktycznego punktu widzenia: węże były uznawana za pożyteczne,
gdyż pomagały się pozbywać się uciążliwych gryzoni. W podzięce za pomoc i opiekę
pozostawiano dla nich w kącie izby, obory bądź stodoły… miseczkę mleka.
Pokutowało przekonanie, że stanowi ono gadzi przysmak. Prawdopodobnie ma to
związek z dawnymi wierzeniami, o których zdążyliśmy sobie już wspomnieć przy
okazji omawiania wątków dotyczących kóz oraz lelków. Ich geneza sięga do
wierzeń w mityczne istoty nazywane żmijami, do których się odwołamy w toku
naszych dalszych rozważań.
Na
chwilę pozwolę sobie nawiązać do folkloru łużyckiego, gdzie zachowało się kilka
interesujących nas wątków wierzeniowych. Na wsiach w tamtym obszarze
Słowiańszczyzny powszechne było przeświadczenie, mówiące o tym, że parze
gospodarzy opowiada para zamieszkujących ich obejście węży – Gospodar i
Gospodzia. Związek pomiędzy nimi był na tyle silny, iż gdy umierał gospodarz -
umierał i Gospodar; zaś gdy umierała gospodyni – wraz z nią odchodziła
Gospodzia[1].
Kolejny
dowód na to, że szacunek, jakim darzono węże zamieszkałe w gospodarstwie
posiada prasłowiańskie korzenie, to wiara w polne duchy opiekuńcze,
sprowadzające na daną rodzinę dobrobyt. W folklorze górnołużyckim mówi się o
istocie zwanej „żmijem”, zaś w tradycji dolnołużyckiej odpowiada jej postać
„plona”. „Plon”/”żmij” to istota wywodząca się z dawnych pogańskich wierzeń,
związana ze sferą urodzaju, przybierająca postaci: niewielkiego smoka, białego
lub czarnego cielęcia, ale i też czarnego kurczęcia – najczęściej
przemokniętego kogutka[2].
Wierzono, że wybiera on sobie rodzinę, którą (jeśli jest przez nią traktowany z
należytym szacunkiem), obdarza dobrobytem – pieniędzmi lub ziarnem. Echem, tych
niewątpliwie starych słowiańskich tradycji, była występująca na obszarach
wielkopolskich wiara w istoty, takie jak: plonki (gównie w Kaliskiem), skrzaty
oraz trachy (Wielkopolska Zachodnia, Ziemia Lubuska).
Plonki, podobnie jak dolnołużycki „plon”, ukazywać się miały pod
postacią czarnych, przemoczonych kogutków, które można było przygarnąć pod swój
dach. Gdy tak się stało, plonek wchodził ze swoim gospodarzem w swoisty układ –
w zamian za jego duszę, obdarzał go dobrobytem w postaci pieniędzy, bądź
ziarna.
W innych częściach Wielkopolski podobne
do plonka funkcje w folklorze pełnić miał skrzat. W tutejszym ludowym przeświadczeniu, etymologia
jego nazwy wywodzić się miała od: skrzeczenia, bądź skrzenia się. Wierzono
bowiem, że skrzat służąc swemu gospodarzowi, znosi do jego domu skradzione w
sąsiedztwie ziarna zboża, oraz dobra materialne. Przynosić je miał pod postacią
unoszącego się w powietrzu, skrzącego ptaka lub małego smoka, który od czasu do
czasu miał wydawać z siebie odgłos przypominający skrzeczenie.
W
Zachodniej Wielkopolsce, odpowiednika opisanego powyżej skrzata nazywano –
trachem. Był on niewielkim smokiem, który w zamian za duszę gospodarza, znosił
mu do gospodarstwa zrabowane przez siebie dobra. Jeśli jakiejś gospodyni udało
się go przyuważyć lecącego na niebie, chcąc zawłaszczyć sobie targane przez
niego dobra, powinna była ona zadrzeć do góry spódnicę i zakrzyknąć do smoka:
„Ja ci swoją rzecz pokazałam! Teraz ty pokaż mi swoją!”. Wówczas zgorszony
zastanym widokiem trach, miał wypuścić na ziemię to co trzymał, a następnie
odlecieć w dal[3].
Wiktor Wasniecow "Walka carewicza Iwana ze Żmijem".
Źródło: Wikipedia.
Jak możemy wywnioskować, wszystkie
opisywane powyżej istoty, bez względu na to jak zostaną przez nas nazwane – są
w pewien sposób „spokrewnione”. Zaś za ich wspólny mianownik uznać należy
postać starosłowiańskiego żmija.
Wierzenia o Żmiju dobrze zachowały się w kulturze ludowej, gdzie jego obraz jest niejednolity. Raz jawi się jako potężna istota pomagająca człowiekowi, mająca nierozerwalny związek z cyklem wegetacyjnym, zaś innym razem przedstawiany jest jako ludzki antagonista (…).[4].
W
kontekście kultury chrześcijańskiej wspominany żmij zaczął być utożsamiany z
powszechnie znanym europejskim smokiem… czy nawet tożsamy z diabłem. Wcześniej,
w dobie pogańskiej rozgraniczano tego typu istoty na żmije i smoki (którym
bliżej było do utrwalonego nam wizerunku tejże istoty we współczesnej
kulturze), które uchodziły za swoich przeciwników i zwykły walczyć ze sobą przy
każdej nadarzającej się okazji.
Wierzono,
że żmije były powiązane ze sferą wodną (zamieszkiwały okolice akwenów), jak i mogły przybywać z przestworzy - co z
kolei oznacza, że mogły mieć wpływ na zjawiska pogodowe. Jako przykład, należy
tutaj przytoczyć wątek wierzeniowy pochodzący z okolic Kalisza, gdzie zwykło
uważać się, że: „tęcza schodzi z nieba, by napić się wody”. Jest to stary motyw
nawiązujący do dawnych wierzeń, gdzie tęcza rozumiana była jako postać żmija,
który pije wodę, by móc potem sprowadzić na okolice deszcz.
Z kolei w okolicach Twardowa (pow.
pleszewski) wierzono, że gdy tęcza napije się wody, to pochłania ją ze
zbiornika wraz z rybami – zatem, gdy na drogach, polach i w ogrodach natrafiano
na znajdujące się tam ryby i inne wodne stworzenia, tłumaczono to sobie tym, że
zostały one „wyplute” wraz z deszczem przez chmury[5].
William Sewell - Serbian tale "A Pavilion Neither in the Sky nor on the Earth".
Źródło: Wikipedia.
Dawna
wiara w żmije uobecniała się w późniejszych podaniach, gdzie główny wątek
opowieści stanowiła postać legendarnego Króla Węży. W Potulicach (pow. nakielski)
rośnie dąb, pod korzeniami którego znajdować się miało wejście do jego
podziemnego królestwa. Od czasu do czasu puszczał je, chcąc poprzebywać nieco w
świecie ludzi. Miał także w zwyczaju zakradać się do gospodarstw, a dokładniej
do obór, by pod swą gadzią postacią móc skosztować nieco krowiego mleka,
którego jak na gada przystało, nie mógł sobie odmówić. Podczas jednej z takich
wizyt poznał piękną Małgorzatkę, do
której zapałał szczerym uczuciem. Chcąc zdobyć jej serce przybrał ludzką
postać, pod którą zaczął się z nią spotykać, a z czasem i ona zaczęła
odwzajemniać jego uczucie.
Niestety, pewnego razu na osadę napadła
grupa rabusiów, którzy porwali mieszkańców, a wraz z nimi wybrankę Króla Węży.
Chcąc ocalić zarówno ją, jak i pozostałych mieszkańców osady, przybrał postać
potężnego gada, pod którą udało mu się pokonać rabusiów i uwolnić jeńców.
Ożenił się także z Małgorzatą, a że ludzie nie do końca przychylnie patrzeli na
ich związek, zabrał ją więc do swego podziemnego, pełnego bogactw królestwa, w
którym żyć mają wspólnie po dziś dzień.
Tymczasem w opowieści z okolic
Gniezna, Król Węży jawi się jako potężny gad, władca zwierząt tego gatunku. Powszechnie
wiadomym było, że wraz ze swoją gadzią czeladzią lubił się wylegiwać on na
podgnieźnieńskich łąkach. Wiedział o tym pewien młodzieniec, który wówczas terminował
u lokalnego rzeźnika. Podstępem udało mu się zdobyć koronę Króla, która w
przyszłości zapewniła mu bajeczne bogactwa i powodzenie w życiu. Jego czyn
sprawił też, że urażony Król, wraz ze swymi poddanymi opuścił na zawsze okolice
miasta i odtąd nie spotyka się już tam
węży.
Żaby i jaszczurki - wielkopolskie
wierzenia dotyczące gadów i płazów są dość intrygujące. Na przykład wierzono,
że pod postacią niektórych jaszczurek
lub żab, mogą kryć się dusze zmarłych. Przekonanie to wynikać mogło z
wiary, że zarówno gady jak i płazy są nie tylko zwierzętami związanymi ze sferą
magii, ale i zaświatów. Jeśli zatem jakiś wdowiec zaobserwował, że podąża za
nim jakaś jaszczurka – nie powinien jej zabijać, gdyż mogło się okazać, że właśnie
przyszła do niego z wizytą zmarła żona[6]! Podobny
motyw pojawia się w folklorze Kalisza, gdzie jeden z bohaterów opowieści
odwiedzając grób żony, za którą niezwykle tęsknił, zastał wygrzebującą się z
mogiły żabę… którą uznał za powracającą duszę małżonki[7].
W Wielkim Księstwie Poznańskim uważano każdą
dużą żabę, ropuchę za czarownicę i z tego powodu bojąc się jej, nie zabijano,
chyba że już coś złego nabroiła. Zdarzało się jednak, że zabijano ją właśnie
dlatego, „aby więcej nie szkodziła”, i aby pewnym być, że żaba straciła życie,
kobiety przebijały ją kołkiem, i jakby na pal wbitą przytwierdzano do ziemi. W
razie zniknięcia w nocy tak unieruchomionej po zabiciu ropuchy, wierzono, że
albo „diabeł pomógł nocną porą uwolnić sie z kołka czarownicy, albo sama się
odczepiła stamtąd [sic!], o własnych czarodziejskich siłach” [8].
Na kaliskim Tyńcu żabę hodowano w sieni,
pod doniczką na wypadek pojawienia się w pobliżu domostwa lokalnej wiedźmy. Gdy
ta się zjawiała, aby rzucić urok na domowników oraz ich dobytek, żabę należało
wyciągnąć spod doniczki, a następnie rozerwawszy ją na pół rzucić w twarz
domniemanej wiedźmy – wierzono, że ten właśnie sposób jest w stanie odżegnać
potencjalny urok.
Ponadto, w kulturze istniało
przekonanie, że niektóre gatunki zwierząt (jeśli nie wszystkie) posiadają
swojego króla, bądź królową. W przypadku węży, był to omawiany już Król Węży;
zaś władzę nad żabami miała sprawować ich Królowa Żab, która z reguły zamieszkiwać
miała głębiny okolicznego stawu[9].
Raki – skoro już mowa o władcach
zwierząt, to warto zaznaczyć, że poszczególne stawy, czy też jeziora posiadały
swojego włodarza. Z reguły był to okoliczny wodnik, jednak wodami jeziora
Powidzkiego (pow. słupecki) zawiadywać miał olbrzymi Rak Samotnik. Jego okazały
pałac miał być usytuowany w najgłębszej części jeziora, a jego poddanymi były
ryby oraz inne raki. Rak Samotnik był znany ze swego nieprzychylnego ludziom
nastawienia. Bardzo nie podobało mu się, że zdecydowali się osiedlać w pobliżu
jeziora, będącego jego królestwem. Utrudniając pracę rybakom, rozcinał ich
sieci tym samym uwalniając swoich poddanych, którzy dali się schwytać ludziom. W
końcu jednak znaleziono na Raka sposób – przykuto go w księżycową noc
łańcuchami do dna jeziora, gdzie
przebywa spętany po dziś dzień.
Jelenie – wierzono, że pod postacią
najokazalszego jelenia żyjącego w pobliskich leśnych ostępach kryje się postać
władcy lasu. Rozumiano go jako swoistego ducha opiekuńczego leśnych kniei,
którego gwarowo określano mianem „rogatego”, bądź „lejinia”. Jego stosunek do
ludzi zależał od tego z jakimi
intencjami wkraczali oni w leśne ostępy. Jeśli ktoś szanował leśną przyrodę, to
mógł liczyć na to, że przez leśnego opiekuna zostanie potraktowany przychylnie.
Jeśli zaś było inaczej – powinien się obawiać z jego strony zemsty.
Być może dawny szacunek jakim
obdarzano jelenie, widząc w nich pradawnych opiekunów borów, sprawiła, że motyw
ten w pewien sposób przeszedł do legend założycielskich miast. Pojawia się w
nim częsty wątek, w którym postać jelenia z gwiazdą, bądź krzyżem pomiędzy swym
porożem objawił się bohaterom legendy, tym samym dając im znać, że to właśnie w
danym miejscu powinno zostać założone dane miasto (Gołuchów, pow. pleszewski). Motyw
ten mógł zmieniać się w zależności od wariantów opowieści, ale przejawiający
się w opowieściach wątek jelenia, z którym wiązał się znak od opatrzności,
wciąż pozostaje ten sam.
Legenda dotycząca okoliczności założenia
Wielunia odwołuje się do polowania, w którym miał uczestniczyć książę
wielkopolski, Władysław Odonic. Udało mu się upolować pokaźnego jelenia, nad
ciałem którego książę ujrzał następujące znaki: kielich oraz Baranka Bożego z
krzyżem i chorągwią. Odonic pojął, że oto przemówiła do Opatrzność, toteż w
niedługim czasie ufundował klasztor OO. Augustianów, w pobliżu którego powstało
w przyszłości przyszłe miasto – Wieluń (wcześniej nazywane Jeleniem, a potem
Wieleniem).
Alfred Wierusz-Kowalski "Wilki podczas zamieci".
Źródło: Wikipedia.
Wilk – był jednym ze zwierząt, których
się szczególnie wystrzegano – co biorąc pod uwagę naturę tego stworzenia nie
może dziwić. Jednak lęk jaki wzbudzał wilk nie wynikał wyłącznie z jego
agresywnej natury, lecz także z faktu przynależności tego zwierzęcia do świata chronicznego, a zatem - magii, chaosu.
Obawiano się go do tego stopnia, że w niektórych regionach Polski unikano
bezpośredniego wypowiadania słowa „wilk”, zastępując je synonimem – „Jakubek”.
W przedchrześcijańskich wierzeniach, podobnie jak niedźwiedzia, tak i wilka
łączono z postacią dawnego boga podziemi
oraz magii – Welesem. W czasach chrześcijaństwa, część przypisywanej mu
symboliki przeniesiono na postać św. Mikołaja. On to właśnie od tamtej pory
miał stać się opiekunem nie tylko bydła, ale także chronić ludzkie osady przez
atakami wilków.
Wierzono,
że wilczą postać mogą przybrać wszelakiej maści czarownicy i czarownice. Stąd
już prosta droga do wątku wilkołactwa, który w folklorze Wielkopolski zwykł
pojawiać się raczej rzadko. Osobiście znana mi jest zaledwie jedna opowieść,
wywodząca się z terenów Pałuk, traktująca o pewnym młodzieńcu, który w wyniku
klątwy został przemieniony w wilkołaka.
O
tym, że postać wilka łączona była ze sferą magii i czarownic, wszelakich upiorów,
świadczyć mogą utrwalone w folklorze bałkańskim zwyczaje. Otóż, w rodzinach
gdzie często umierały dzieci, bądź kolejny potomek odznaczał się nader wątłym
zdrowiem, podejmowano pewne czynności magiczne, które miały na celu zapewnić mu
ochronę przed wpływami czarownic, oraz wszelkich innych mocy związanych ze
sferą natury i chaosu… w tym także
wilków. Jedną z owych praktyk było nadawanie dziecku imienia, związanego z
postacią wilka (Vlk, Vukovoj, Doborvuk). Inny zwyczaj polegał na wkładaniu pod
poduszkę dziecka, którego dotyczył rytuał: wilczej bądź psiej czaszki. Obydwa
te ryty w sposób magiczny zakładały zawarcie swoistego braterstwa z wilkami,
oraz wszelkimi innymi mocami, mogącego skrzywdzić dziecko. Wszak niemożliwym
było, aby były one w stanie skrzywdzić „swego”[10].
Niedźwiedź - także
i jego wiązano ze sferą podziemi, magii, bogiem Welesem. Swą postacią
reprezentował on także uśpione siły wegetatywne – co wiązało się z kolei z tym,
że zwierzę to przesypiało w swej gawrze zimę, a budziło się dopiero na wiosnę.
Niedźwiedzi sen zimowy był zatem interpretowany, jako pobyt w zaświatach, z
których zwierzę powracało wraz z nadejściem wiosny. Stąd jego obecność w korowodach
maszkar zapustnych, a także w pochodach wielkanocnych przebierańców na
wybranych obszarach Wielkopolski Wschodniej. Dowodów na związek niedźwiedzia ze
sferą płodności w kulturze słowiańskiej, w tym wielkopolskiej, jest wiele. Ponoć
w czasach dawnej słowiańszczyzny, obrzęd pokładzin odbywał się właśnie na
niedźwiedziej skórze. Także we wschodniowielkopolskiej obrzędowości wiosennej, postać
człowieka przebranego w słomiany strój „niedźwiedzia” przepasany był pasem
wykonanym z suszonych grochowin - które z kolei symbolizowały stan bezżeństwa,
niepłodność. Ich obecność w stroju obrzędowym, nawiązującym do postaci
opisywanego zwierzęcia należy zatem rozumieć, jako: symboliczne przełamanie tegoż
stanu i pobudzenie sił wegetatywnych do życia. W dokładnie tym samym kontekście
należy rozpatrywać postać „niedźwiedzia” (identycznego strojem z maszkarą
zapustną), przejawiającą się w zwyczajach weselnych w okolicach Załęcza
Wielkiego (pow. wieluński)[11].
Pszczoły – skoro była już mowa o
niedźwiedziu, to warto przytoczyć sobie wątek pszczół, które są przecież
odpowiedzialne za produkcję niedźwiedziego przysmaku. Wedle wierzeń Słowian, Perun powołał do życia pszczołę, by pomogła mu w
stworzeniu świata. W starych kolędach z motywem kosmicznego drzewa jego pień
zamieszkują właśnie pszczoły, będąc łącznikami między niebem a podziemiem. W
polskiej tradycji ludowej, pszczoła jest zwierzęciem świętym. Pochodzi od Boga,
jako jedyna ma, taką samą jak ludzka, duszę. Kary za zabicie pszczół były
porównywane do kar za zabicie człowieka. Na pszczoły przysięgano, co może być
pokłosiem ich związku z bóstwami słonecznymi – strażnikami obietnic[12].
Ponadto,
profesja pszczelarza, przez wzgląd na swój charakter uchodziła w społeczności
wiejskiej za autorytet. Z drugiej jednak strony, trochę się pszczelarzy obawiano - gdyż nie do końca
pozostawało jasnym, w jakich dokładnie okolicznościach weszli oni w posiadanie
dostępnej sobie wiedzy, potrafili zyskać władzę nad pszczołami. Kto im jej
użyczył? Profesja pszczelarza, była zatem postrzegana w kulturze ludowej za
swego rodzaju magiczną.
W
tradycji Wielkopolski Wschodniej istniał ponadto także zwyczaj, zgodnie z
którym, po śmierci gospodarza informowano o tym fakcie należące do niego
zwierzęta – w tym pszczoły. Wierzono, że gdyby tego nie uczyniono owady te
podążyłyby na „tamten świat” zaraz za swoim opiekunem.
Mikalojus Konstantinas Čiurlionis , Finale, fourth
in series ‘Sonata of the Sun’.
Źródło: https://eclecticlight.co/2017/06/17/arachne-and-her-web-spiders-in-paintings-and-prints/
Pająk – w ludowych apokryfach Wielkopolski Wschodniej,
jak ten pochodzący z okolic Tykadłowa (pow. kaliski) zawarte było przesłane
mówiące o ty, że pająka nie należało uśmiercać. Tłumaczono to faktem, iż w
dawnych czasach, gdy Święta Rodzina zmuszona była uciekać do Egiptu, zdarzyło
im się schronić w grocie. Wejście do niej zostało zasnute przez pracowitego
pająka, dzięki czemu Jezusowi, Maryi i św. Józefowi udało się umknąć przed
swymi prześladowcami.
W okolicach
Kalisza przetrwało także pewne powiedzenie, wypowiadane do zbyt krnąbrnego
dziecka: „Nie mądruj się tak, bo cię pająki wciągną za obraz”. Jest to skrócona
wersja znanego w różnych częściach Wschodniej Wielkopolski (pow.: kaliski,
pleszewski, gnieźnieński), podania o tzw. „kurzych płuckach”, które poruszać
się miały na słomianych, bądź pajęczych nóżkach.
Historię tę
współcześnie zaliczylibyśmy do tzw. „legend miejskich”. Przytaczana opowieść
przedstawia się następująco.
Pewna gospodyni miała męża, który bardzo lubił
jeść gotowane płucka. Pewnego razu zbyt późno wybrała się na targ i nie zdążyła
ich zakupić. Obawiając się mężowskiego gniewu, wycięła ów narząd z ciała
wisielca, które napotkała na swej drodze wracając do domu. Następnie
przygotowała potrawę, tak jak miała to w zwyczaju, a następnie podała mężowi –
który zresztą zjadł ją ze smakiem, niczego nie podejrzewając. W nocy przyszedł
do gospodyni ów wisielec, który okazał się być czarownikiem i domagał się
zwrotu swoich płuc. Kobieta nie mogła mu ich bezpośrednio zwrócić, toteż
ofiarowała mu… kurze płucka[13].
I od tamtej pory
duch wisielca-czarownika pojawia się pod postacią kurzych płucek na słomianych,
bądź pajęczych nóżkach. Miał on w zwyczaju zamieszkiwać ciemne strychy domostw,
bądź kryć się za świętymi obrazami. Tam też miał wyczekiwać na niesforną
dziatwę, którą mógłby porwać.
Jest to podanie
niemalże już zapomniane, zwrot „kurze płucka” nie mówi większości osób zbyt
wiele. Podobnie jak w Kaliszu, także i w
większości obszarów mógł przetrwać jego skrócony wariant, o pająkach
czyhających na przemądrzałe / niegrzeczne dzieci, by je porwać.
[1] zob. Słowiańska
Agencja Prasowa, Serbołużyckie duchy i
demony, wywiad z Justyną Michniuk:
https://www.youtube.com/watch?v=exjG0xmJkLU
(stan na dnia 25.06.2022).
[2] zob.
Tamże.
[3] Zob. P.
Zych, W. Vargas, Bestiariusz
słowiański. Część druga. Rzecz o biziach, kadukach i samojadkach, Olszanica 2016,
BOSZ, s. 202.
[4] K.
Gołdowski, Żmij – słowiański smok:
https://www.slawoslaw.pl/zmij-slowianski-smok/
(stan na dni 29.06.2022).
[5] zob. Zob. T. Wróblewski, Pojęcia o świecie, [w:]
Kultura Ludowa Wielkopolski, J.
Burszta (red.), t.. III, Poznań 1967.
[6] Zob. T.
Wróblewski, dz. cyt., s. 533.
[7] Zob.
Archiwalne materiały Konkursu Folklorystycznego w Kaliszu z 1982 r.
[8]A.
Dąbrowska, Tę żabę trzeba zjeść.
Językowo-kulturalny obraz żaby w polszczyźnie, [w:] Język, a kultura, t. XIII, Wrocław 2000, s. 186.
[9] Zob. T.
Wróblewski, dz. cyt.
[10]
Zob. A. Kowalik, Ad earum ubera catulos applicare non horruerit,
infantulis abiectis. „Kwiatek retoryczny” czy relikt rytu inicjacyjnego?, [w:] Bestie, żywy inwentarz i bracia
mniejsi: motywy zwierzęce w mitologiach, sztuce i życiu codziennym / red.
nauk. Piotr Kowalski, Opole 2007, Wydawnictwo Uniwersytetu Opolskiego.
[11]
Zob. J. P. Dekowski, Obrzędy i zwyczaje
weselne w Załęczu wielkim, [w:] Prace i materiały Muzeum Archeologicznego i
Etnograficznego w Łodzi. Seria Etnograficzna nr 5., s. 119.
[12]
Polskie Radio – Radiowe Centrum Kultury Ludowej, Pszczoła, słowiański psychopompos:
https://www.polskieradio.pl/377/8957/Artykul/2647430,Pszczola-slowianski-psychopompos
(stan na dnia. 29.0.2022).
[13] O.
Knoop, Podania i opowiadania z W. Ks.
Poznańskiego, Wisła 1894, t. 8; 1895, t. 9, s. 13.
BIBLIOGRAFIA.
1.
Archiwalne
materiały Konkursu Folklorystycznego w Kaliszu z 1982 r.
2.
Dąbrowska
Anna, Tę żabę trzeba zjeść.
Językowo-kulturalny obraz żaby w polszczyźnie, [w:] Język, a kultura, t. XIII, Wrocław 2000,
3.
Dekowski
Jan Piotr, Obrzędy i zwyczaje weselne w
Załęczu wielkim, [w:] Prace i materiały Muzeum Archeologicznego i
Etnograficznego w Łodzi. Seria Etnograficzna nr 5.
4.
Etnografia Lubelszczyzny – ludowe wierzenia o zwierzętach:
https://teatrnn.pl/leksykon/artykuly/etnografia-lubelszczyzny-ludowe-wierzenia-o-zwierzetach/
5. Gołdowski Kamil,
Żmij – słowiański smok:
https://www.slawoslaw.pl/zmij-slowianski-smok/
6.
Knoop
Otto, Podania i opowiadania z W. Ks.
Poznańskiego, Wisła 1894, t. 8; 1895, t. 9.
7.
Kowalik Anna, Ad
earum ubera catulos applicare non horruerit, infantulis abiectis. „Kwiatek
retoryczny” czy relikt rytu inicjacyjnego?, [w:] Bestie, żywy
inwentarz i bracia mniejsi: motywy zwierzęce w mitologiach, sztuce i życiu
codziennym / red. nauk. Piotr Kowalski, Opole 2007, Wydawnictwo
Uniwersytetu Opolskiego.
8.
Polskie Radio – Radiowe Centrum Kultury Ludowej, Pszczoła, słowiański psychopompos:
https://www.polskieradio.pl/377/8957/Artykul/2647430,Pszczola-slowianski-psychopompos
9.
Słowiańska
Agencja Prasowa, Serbołużyckie duchy i
demony, wywiad z Justyną Michniuk:
https://www.youtube.com/watch?v=exjG0xmJkLU
10.
Vargas Witold, Bestiariusz. Zwierzęta, BOSZ.
11. Wróblewski Tadeusz, Pojęcia o świecie, [w:] Kultura Ludowa Wielkopolski, J. Burszta
(red.), t.. III, Poznań 1967.
12. Zych Paweł, Vargas
Witold, Bestiariusz słowiański.
Część druga. Rzecz o biziach, kadukach i samojadkach, Olszanica 2016, BOSZ.