Postać rycerza po dziś dzień pobudza fantazję wielu osób, czego dowodem jest chociażby istnienie wielu Bractw Rycerskich, Historycznych Grup Rekonstrukcyjnych.
Także i region Wschodniej Wielkopolski doczekał się panteonu niezwykłych postaci, których dzieje zafascynować mogą bardziej, niż popularne obecnie seriale historyczne, oraz z gatunku fantasy. Ich barwne i wielokrotnie niejednoznaczne losy, aż proszą o przeniesienie ich na filmowy ekran. Dają nam także do zrozumienia, że wśród rycerzy istnieli zarówno ci bez skazy, nikczemnicy, jak i ci których moglibyśmy określić mianem "szlachetnego rabusia". To kto był dobry, a kto zły -pozostawiamy osądowi naszych czytelników.
Zawisza Czarny na obrazie Jana Matejki: "Bitwa pod Grunwaldem".
Wzór polskich cnót rycerskich, a jego potomkowie na ziemiach Wielkopolski Wschodniej.
Symbolem rycerskości w kulturze
polskiej jest bez wątpienia postać Zawiszy Czarnego z Garbowa. Przyszedł on na
świat jako syn Doroty i Mikołaja z Garbowa – kasztelana konarskiego
sieradzkiego; prawdopodobnie w roku 1370 r. Miał dwóch młodszych braci: Jana
Farureja z Garbowa (który po śmierci Zawiszy pod Golubcem w 1428 r. przejął
starostwo spiskie); oraz Piotra Kruczka.
Zawisza Czarny zasłynął ze swej zręczności w walce nie tylko
w trakcie rycerskich turniejów, także w trakcie licznych walk stoczonych z
Turkami. Od 1417 r. objął stanowisko starosty kruszwickiego, a od 1420 r.
spiskiego. Był zaufanym rycerzem
świadczącym swe usługi zarówno dla króla Polski: Władysława Jagiełły,
jaki i węgierskiego: Zygmunta Luksemburskiego.
Prywatnie
był mężem Barbary herbu Pilawa, bratanicy biskupa krakowskiego Piotra Wysza, z
którą miał czterech synów: Marcina, Stanisława z Rożnowa, Zawiszę, oraz Jana z Rożnowa. Postać ostatniego z
nich wydać się może o tyle ciekawa dla regionalistów naszego regionu, iż
pozostawała przez pewien czas z nim związana, bowiem najmłodszy z synów
sławnego, rycerza piastował urząd starosty kolskiego. Także z linii Jana
wywodzić się mieli potomkowie Zawiszy Czarnego, tacy jak m.in.: hetman
Stanisław Koniecpolski, książę Bogusław Radziwiłł, oraz major Henryk „Hubal”
Dobrzański (wg badań M. Minakowskiego, choć wyniki te negować mają H.
Sobierajski, oraz A. Dyszyński).
Sulima - herb rodowy Zawiszy Czarnego.
Postać
znamienitego rycerza posiada niewiele wspólnego z naszym Regionem – niemniej
jednak tytułem wstępu pozwoliliśmy sobie naszkicować jego dzieje. Zawisza stał
się bowiem polskim symbolem rycerskości, zaś życiorysy pozostałych postaci
rycerzy, oraz rabusiów przedstawianych w ciągu niniejszego artykułu, posiadać
będą miały ze sobą związane nie mniej ciekawe historie. Co więcej dwie pierwsze
z nich żyły w tym samym (bądź zbliżonym) okresie historycznym co osławiony
Zawisza Czarny.
Specjalnie
też nadaliśmy dzisiejszemu tekstowy
przewortny tytuł, gdyż jak się okaże w trakcie jego lektury: każdy z jego
bohaterów nie będzie postacią jednoznaczną. Na kartach historii pojawiają się
bowiem postaci rycerzy buntowników, rabusiów; ale i rozbójników o czystym
sercu. Historie z nimi związane są na tyle ciekawe, że aż proszą się o
przeniesienie na kinowy ekran. Po cóż szukać daleko inspiracji, skoro w pobliżu
wyrosło tyle ciekawych historii?
Maćko Borkowic wg wyobrażenia Jana Matejki.
"Nosił wilk razy kilka, ponieśli i wilka" - czyli historia swawoli niepokornego Maćka Borkowica.
Nasza podróż po galerii mniej,
lub bardziej chlubnych dla Wielkopolski postaci rycerzy, rozpoczynamy od
postaci Maćka Borkowica.
Według
ustaleń niektórych historyków ród jego wywodzić się miał z: zachodnio-pomorskiego rodu Borków, który na
tarczy herbowej miał wizerunek trzech wilków. Natomiast proboszcz borecki ks.
Aleksander Brandowski sugeruje, że Borkowicze niewątpliwie wywodzili się od
szlachty śląskiej nazywającej się „Wiesenburg”. Około 1250 roku jeden z
Wiesengurgów został panem Borku i od tego siedliska przewał się „Borek”, a
pierwsze lub drugie pokolenie przemieniło nazwisko „Borek” w „Borkowicz”.
Faktem jest, że około połowy XIII w. jeden z przodków Maćka osiedlił się w Wielkopolsce
tj. w Borku, gdzie z czasem jego potomkowie stopniowo pięli się w górę i
dochodzili do coraz większego znaczenia. W XIV wieku Borkowice przybrali nowy
herb – a tarczy herbowej głowa jelenia, a zwołaniem bojowym było hasło
„Napiwo”, co sugeruje ich upodobania [1].
Ojciec Maćka – Przybysław, wraz ze swym
krewnym Dobrogostem z Nałęczowa, początkowo nie popierali Władysława Łokietka,
w trakcie jego walk o zjednoczenie
kraju, i zapewnienia sobie przychylności Wielkopolski. Popierając książąt
głogowskich, razem łupili dobra zwolenników
przyszłego króla znajdujące się m.in. w kapitule gnieźnieńskiej i
poznańskiej – toteż gdy w 1318 roku doszło do pojednania się z łokietkiem,
kapituła gnieźnieńska jako odszkodowanie otrzymała jeden z majątków Borkowica
[2].
Przybysław
Borkowic stając się odtąd królewskim sojusznikiem, zdobył poparcie monarchy, aa
za swe zasługi w 1324, polegające na zdobyciu głogowskich grodów, otrzymał od
władcy miasto Koźmin, oraz piętnaście
przyległych do niego wiosek: Orla, Borzęcice, Golina, Walków, Dobyczewo,
Lipówiec, Wrotkowo, Skałów, Czantniki, Lisowo, Kobierno, Trzemeszno, Luszyna
Górna (czy Lutynia), Dzielice i Wolenice
[3]. Ponadto został on także mianowany w
1321 r. starostą wielkopolskim i wojewodą poznańskim.
"Napiwon" - herb rodu Maćka Borkowica.
Dziedzicem tych ziem został także, jego
syn Maciej, który przyszedł na świat w 1248 roku, i doczekał się nie mniejszej
od ojca kariery politycznej.
W 1341 r.
otrzymał urząd kasztelana lądzkiego, towarzyszył Kazimierzowi Wielkiemu w podróży
do Czech gdzie zawarto przymierze z Janem i Karolem Luksemburskim. Jego podpis
widnieje na akcie pokoju polsko-krzyżackiego zawartego w 1343 r. w Kaliszu.
Krótko po ty wydarzeniu otrzymał godność wojewody poznańskiego, a w 1347 r.
został starostą poznańskim.
Jednakże poprawne stosunki z królem
a Maćkiem zaczęły się pogarszać w 1352 r., kiedy to odebrano mu starostwo
poznańskie. Związane to było z reformą państwa jaką rozpoczął Kazimierz Wielki.
Likwidacji uległo także starostwo kaliskie i z urzędu zdjęto starostę Przecława
z Głutów. W miejsce dwóch starostw utworzono jedno, a starostą wielkopolskim
został pochodzący ze Śląska Wierzbięta z
Panowic – człowiek zupełnie obcy w Wielkopolsce. Wywołało to niezadowolenie
rycerstwa wielkopolskiego, a rozpoczęta jeszcze przez króla Kazimierza
Wielkiego tzw. sprawa restrykcji – czyi, że kto nie potrafił w prawnie przyjęty
sposób wykazać swych tytułów własności do posiadanego majątku ziemskiego,
tracił go na rzecz państwa. Już we wrześniu 1352 r. w Poznaniu 84 przedstawicieli
rycerstwa wielkopolskiego na czele z Maćkiem Borkowicem i Przecławem z Gutów
zawiązało konfederację. Konfederacja [rodów takich jak: Awdańców, Zarembów,
Nałęczów, Grzymalitów, Borków], jak
ogłosili jej członkowie, miała stanowić jedynie opór rządom starostów
królewskich i dążyła do kontroli nad ustaleniem, czy wyroki starosty były zgodne
z prawem [4].
W dwa lata po konfederacji dopuścił
się Maćko czynu, który elektryzował całą Wielkopolskę. Razem z dwoma kompanami
z konfederacji tj. Wojciechem Skórą z rodu Awdańców i z Sędziwojem z Czarnkowa z rodu Nałęczów, kasztelanem nakielskim,
zamordował w prywatnym sporze wojewodę kaliskiego Beniamina z Uzarzewa z rodu
Zarembów [5].
Jak natomiast zauważa inne źródło,
okoliczności morderstwa mogły być następujące:
Zamordowany był
szwagrem Maćka Borkowica i wujem Sędziwoja a przy okazji jednym z wielu
urzędników wielkopolskich, którzy nie przystąpili do konfederacji z 1352 roku.
W związku z tym, część historyków po dziś dzień sądzi, że był to mord
polityczny związany z rzekomo dalszym istnieniem konfederacji. Źródła nie dają
jednak możliwości takiej interpretacji skoro stwierdzają tylko, iż przyczyną
zabójstwa były spory o posiadanie jakichś dóbr.
Jak już zaznaczono, Beniamina
łączyły bliskie związki rodzinne z Maćkiem i Sędziwojem, o trzecim z zabójców
Wojciechu Skórze wiadomo, że był sąsiadem Sędziwoja, jeśli nie nawet kolejnym
powinowatym należącym do tego grona [6].
W wyniku czego nasz bohater został wygnany z kraju, jedna jego banicja trwała
tylko do 1356, a już w 1357 zasiadał on w radzie królewskiej w Krakowie. Podobnie
było w przypadku Sędziwoja. Dlaczego, tak łatwo wybaczono mu dawne winy? Z
pewnością przez wzgląd na popularność jaką cieszył się w regionie Wielkopolski
[7].
Rekonstrukcja bryły zamku w Koźminie Wlkp.
Powróciwszy do swej siedziby w
Koźminie Maćko, czując się bezkarny zaczął poczynać sobie w najlepsze:
gośćmi jego zamku stawali się
najrozmaitsi rycerze-rabusie, a i on sam chętnie miał brać udział we wszelakich
rozbojach i kradzieżach. Postępowania jego nie zmieniał nawet przysięga
wierności, jaką w Sieradzu w roku 1358 złożył królowi Kazimierzowi. Ostatecznie
kara spotkała go w 1360 roku, gdy został pojmany na kaliskim zamku, gdzie
stawić się miał na królewskie wezwanie. Skazany przez samego króla za swe
rabieże i spiski, został skazany na śmierć głodową i osadzony w lochach zamku w
Olsztynie, doczekał swych ostatnich dni w okrutnych męczarniach 9 lutego 1360
roku.
Krewni Borkowica, starali się
dopisać do końca jego historii własne wyjaśnienie, wg którego srogi los, który
spotkał Maćka, miał być nie kara za popełnione przewinienia, lecz prywatną
zemstą króla Kazimierza, za romans rycerza z królową. Wersja ta nigdy jednak nie została przyjęta za
oficjalną.
Tymczasem kasztelan
nakielski Sędziwoj z Czarnkowa – prawa ręka Borkowica w jego rozbójniczych
poczynaniach. (…) uszedł wprawdzie z życiem w 1360 roku, chociaż odebrano mu
posiadany Czarnków. Odpowiedział na to natychmiast wznieceniem niepokojów na
pograniczu wielkopolsko- brandenburskim.
Sprzymierzywszy
się z podobnymi sobie rycerzami brandenburskimi próbował siłą zająć Czarnków
(łupiąc przy okazji okoliczne ziemie, dopuścił się morderstwa na osobie sługi
ścigającego go Wierzbięty, starosty wielkopolskiego). W roku 1364 oskarżony
przed królem o te wszystkie występki nie przyznał się do winy i nie spotkała go
za to żadna kara. Innym wspólnikiem Maćka Borkowica był Michał z Czacza z rodu
Szaszorów, żonaty z siostrą stryjeczną wojewody. Po śmierci Borkowica skazano
go na banicję i konfiskatę dóbr, za co z zemsty planował zorganizowanie zamachu
na życie króla Kazimierza. W trakcie jednej z rozbójniczych wypraw na ziemie
Królestwa odniósł w potyczce ciężką ranę i ukrywał się w majątku swego
rodzonego brata, kantora łęczyckiego Mikołaja. Kiedy cała sprawa wyszła na jaw,
ukarano kantora konfiskatą tego właśnie majątku, ujęto również Michała i
skazano na śmierć. Wreszcie nie sposób nie wspomnieć o synu samego Maćka Borkowica
Przybysławie, zwanym „Wojewodzic”. Po katastrofie ojca i konfiskacie rodzinnych
dóbr uszedł on z Wielkopolski i tułał się przez pewien czas po Saksonii i
Brandenburgii. Zorganizował tam swoją własną bandę i przez pewien okres „dawał
się we znaki Królestwu Polskiemu przez tajemne najazdy, grabieże, podpalanie
włości, zabieranie w niewolę szlachty i kupców”. W czasie jednej z takich
wypraw w starciu z gromadą chłopstwa „zginął ze swoimi ludźmi i poniósł słuszną
karę za swoje zuchwalstwo” [8].
Wg innych źródeł losy rodziny Maćka,
po jego śmierci miały potoczyć się następująco.
Wdową po nim
była najpewniej Wichna, zwana wojewodziną z Sierakowa, żyjąca jeszcze na
przełomie XIV i XV w. Zapewne córką jej i Macieja była jej imienniczka Wichna,
późniejsza żona kasztelana kaliskiego z Pałuk Świętosława z Szubina, żyjąca
jeszcze w 1403. Przypuszcza się (Polaczkówna), że wcześniej Maciej miał inną
żonę, z domu Wezenborgów, z której pozostawił synów Fredhelma i Henczkę, oraz
córkę Katarzynę, potem żonę sędziego wieluńskiego Wierusza. Po śmierci Macieja
synowie jego z pierwszego małżeństwa znaleźć się mieli na wygnaniu w śląskich
dobrach matczynych, ze starszym identyfikuje się Fredhelma piszącego z
Wezenborga, występującego w księstwie głogowskim w l. 1378-1404 zmarłego przed
r. 1406. Z stnemMacieja łączy się też niekiedy osobę Fredhelma z Jutrosina w płd-zach.
Wielkopolsce, porotpasty rodu Jutroskich. Są to jednak tylko hipotezy, nie
zgadzają się też z przekazem Długosza, który podał, że Maciej pozostawił syna,
który po śierci ojca zbiegł do Nowej Marchii, gzie parał się zbójeckim
procederem i zginął podczas jednej ze zbójeckich wypraw [9].
Ruiny zamku w Wenecji.
"Nie taki diabeł straszny jak go malują" - czyli portret własny Mikołaja Nałęcza.
Postacią,
wokół której narosło wiele (zwłaszcza czarnych) legend, był bez wątpienia Mikołaj Nałęcz, który do historii
przeszedł także jako: Mikołaj Chwałowic, Mikołaj z Wenecji, Krawiec… a w
końcu Diabeł Wenecki (podania dotyczące
jego postaci zdołaliśmy już opublikować na jego temat w dziale „Wakacje z duchami”).
Prawdopodobnie
przyszedł on na świat ok. 1330 roku, w Nakle, jako syn Chwała Białego z Chomiąży
koło Gąsawy (dziś: Chomiąży Szlacheckiej), z zamożnego rodu wielkopolskich
Nałęczów. W latach 1365-77 piastował urząd kasztelana nakielskiego, zaś w 1381
roku król Ludwik Węgierski mianował go sędzią kaliskim. Zmiana stanowiska w tym przypadku nie oznaczała degradacji, gdyż urząd
sędziego kaliskiego dawał znacznie większe dochody niż urząd kasztelana
nakielskiego [10]. Pełniąc urząd sędziego zasłynął z tego, że
jako pierwszy wprowadził w polskim prawie rozróżnienie daty dokonania czynności
prawnej i daty wystawienia dokumentu [11]. Był znanym i szanowanym sędzią,
czego dowodem może być fakt, iż niejednokrotnie zdarzało mu się wydawać wyroki
w obecności królewskiej pary: Władysława Jagiełły, i królowej Jadwigi. Rzadko
też miało się zdarzać aby wśród jego wyroków pojawiały się surowe kary cielesne,
a nawet skazania na śmierć [12].
Bez
wątpienia wydarzeniem, które położyło cień na jego życie, przyczyniając się
do osnucia wokół jego postaci czarnej
legendy, była wojna rodowa pomiędzy Grzymalitami, a Nałęczami. Wojny tak krwawej
iż (jak się to określa) miała położyć kres wielu starożytnym rodom. To właśnie
wówczas, słynąc ze swej bezwzględności wobec wrogów politycznych, doczekał się
przydomków: Krwawca, oraz Diabła Weneckiego. Niewątpliwie wiele cegiełek pod
podwaliny późniejszej legendy dołożył metropolita Bodzęta (Bodzanta) –
najzacieklejszy wróg naszego bohatera.
Herb Nałęcz.
Pora zatem przyjrzeć się temu jak do
owej wojny w ogóle doszło:
Po śmierci Ludwika Węgierskiego (10 września 1382
r.) doszło do konfliktu pomiędzy rodami Grzymalitów i Nałęczów, który
przerodził się w wojnę domową toczącą się Wielkopolsce, w tym na obszarze
dzisiejszych Pałuk, aż do marca 1386 r. (koronacja Jagiełły). Przyczyną
konfliktu były antagonizmy między stronnictwami możnowładców, prezentującymi odmienne
poglądy w kwestii obsadzenia tronu Polski. W początkowym etapie wojny (1382 r.)
Mikołaj nie wziął udziału. Już jednak od początku 1383 r. czynnie uczestniczył
w rozgrywających się wypadkach. Niewątpliwie wziął udział bitwie pod
Szamotułami (15 lutego 1383 r.).
Zapewne
nieprzypadkowo rywale Mikołaja, Grzymalici, dokonali w marcu 1383 r. najazdu na
sześć wsi koło Żnina (Chomiąża, Grzmiąca, Nowa Wieś, Obudno, Mokre i Dąbrowa),
stanowiących jego własność. W lipcu 1383 r. Grzymalici zagarnęli Żnin i stąd organizowali
łupieskie wyprawy na dobra Nałęczów, Pałuków i innych rodów we wschodniej
Wielkopolsce. W odwecie Nałęcze pod wodzą starosty wielkopolskiego Peregryna z
Węgleszyna najechali na posiadłości arcybiskupie położone wokół Żnina. Być może
inicjatorem tego najazdu był nasz Mikołaj. Podejrzewa się go również o udział w
innych akcjach skierowanych przeciwko Grzymalitom lub ich zwolennikom.
Potwierdza to „Dopełnienie Szamotulskie” (jedno z najobszerniejszych
źródeł historycznych omawiających współczesne panowanie Władysława Jagiełły),
które oskarża Mikołaja o najazdy na dobra arcybiskupa Bodzanty [13].
Mikołaj Nałęcz był dwukrotnie
żonaty, jednak z żadnego ze związków nie doczekał się bezpośredniego męskiego potomka. Pierwsza,
nieznana z imienia żona obdarzyła go dwoma córkami, podobnie jak druga, w
chwili zawierania z nim małżeństwa będąca wdową po Bieniaku z Gorzewa. Gdy
zmarł, dobra po nim odziedziczył dopiero jego wnuk – Mikołaja, a były to dość
zasobne dobra bowiem liczyły 20 wsi [14].
Ciołek - herb rodowy Bartosza II Wezenborga.
O pewnym turze, co zaszedł za skórę Krzyżakom.
O pewnym turze, co zaszedł za skórę Krzyżakom.
Kolejną nie mniej barwną postacią z naszego panteonu
rycerzy i rabusiów był Bartosz z
Odolanowa (a dokładniej Bartosz II
Wezenborg herbu Tur). Wywodził się z
Łużyc od Gebharta z Wissenborga (obecnie Weissenberg, łużycki Wospork,
niewielkie miasteczko między Zgorzelcem a Budziszynem), który w XIII w.
przeniósł się na Śląsk i służył u księcia Henryka Brodatego. Po podziale kraju
dokonanym przez Bolesława Krzywoustego, w 1227 r. książę wielkopolski Władysław
Laskonogi zwołał go Gąsawy zjazd książąt w celu zjednoczenia kraju. Na zjazd
przybyli: książę krakowsko-sandomierski Leszek Biały, książę mazowiecki Konrad
oraz książę śląski Henryk Brodaty w towarzystwie nie odstępującego go Gebharta
z Wissenborga. Nie przyjechał natomiast – czy to ze względu na podeszły wiek,
czy też ostrzeżony w ostatniej chwili – Władysław Laskonogi. Zebrani w Gąsawie
książęta postanowili zorganizować wspólną wyprawę przeciwko panującemu w
północnej Wielkopolsce Władysławowi Odonicowi, a także podporządkować sobie
Pomorze, gdzie panował Świętopełk. Odonic i Świętopełk sprzymierzyli się jednak
i w czasie zjazdu najechali na Gąsawę. Zginął wtedy Leszek Biały, a niewiele
brakowało, że i Henryk Brodaty stracił tam życie. Ocalił jednak księcia
towarzyszący mu Gebhart i od tej pory wszyscy jego potomkowie mieli dostępować
książęcych zaszczytów [15].
Ojciec Bartosza – Bartosz I, bądź wg
innych źródeł: Peregryn II z Chotla, osiadł w swym majątku na Śląsku, gdzie też
gospodarował w pierwszej połowie XIV w. Tymczasem nasz bohater, jako pierwszy z
rodu postanowił osiedlić się w Wielkopolsce, choć przez cały ten czas
utrzymywał kontakty z książętami śląskimi - zwłaszcza Władysławem Opolczykiem),
który pozostawał zaufanym regentem króla Ludwika Węgierskiego.
Na
przyjaźni tej zrobił Bartosz dobry interes, bo już w 1369 r., w Chęcinach Kazimierz Wielki nadał mu Koźminek i cztery
wsie: Osuchów, Chodybki, Nakwasin i Złotniki, a w 1372 r. od Ludwika
Węgierskiego otrzymał zamek w Odolanowie. W dokumencie z 1373 r. Bartosz użył
nawet bezpodstawnie tytułu książę z Odolanowa, a czując się suwerennym panem
bez pozwolenia królewskiego lokował Odolanów jako miasto na prawie średzkim
[16]. Oficjalna lokacja miasta miała miejsce dopiero w 1403 r., z przywileju Władysława Jagiełły
[17].
Około
roku 1360 został panem na Koźminie, oraz piętnastu wioskach: Golina, Wałków,
Borzęcice, Lipowiec, Orla, Trzemeszno, Wrotków, Skałów, Wolenice, Dzielice, Kobierno,
Dobyczewo, Czanthnyky, Lyssowo, Lussyna (cztery ostatek jak dotąd nie zostały
zidentyfikowane, znamy ich nazwy jedynie z zapisu w dokumencie). Dobra owe
przypadły w udziale Bartoszowi po wcześniejszej ich konfiskacie wielkopolskiemu
wielmoży – Maćkowi Borkowicowi [18].
W
latach 1374-1377 Bartosz był również starostą kujawskim. Jednocześnie ze
starostwem otrzymał zadanie rozprawienia się z Władysławem Białym, piastowskim
księciem w Gniewkowie. Władysław Biały był najbliższym krewnym zmarłego króla
Kazimierza Wielkiego i powrócił do Polski po 14-letnim pobycie we francuskim
klasztorze z myślą o zdobyciu korony królewskiej. Rozpoczął od zdobycia kilku
zamków na Kujawach, skąd nękał inne ziemie Wielkopolski. W końcu został
oblężony na zamku w Złotorii przez wojska starosty wielkopolskiego – Sędziwoja
i starosty kujawskiego – Bartosza [19].
Zarzewiem konfliktu pomiędzy odolanowskim rycerzem, a
królem Ludwikiem Węgierskim było pewne wydarzenie, które miało miejsce w chwili,
gdy pokonany Władysław Biały opuszczając zamek, zdecydował się (rycerskim
zwyczajem) pojedynkować z Barotszem. W trakcie pojedynku został ranny, i choć
został uleczony przez swego przeciwnika i wrócił do pełni zdrowia – wydarzenie
to położyło się cieniem na dawnych relacjach naszego bohatera z dotychczasowymi
sojusznikami.
Dobrze w całej tej sprawie wyszedł
jedynie Władysław Biały, który pojednawszy się z królem osiadł na Węgrzech, w
ofiarowanym mu klasztorze cysterskim. Tymczasem matka króla – Elżbieta Łokietkówna
(zarazem wnuczka Jolanty Kaliskiej), odebrała
Bartoszowi Starostwo i przekazała je Piotrowi Małosze z rodu Grzymalitów. (…)
Wściekły na króla, królowa-matkę i na cały ród Grzymalitów postanowił Bartosz
wynagrodzić sobie straty przy pomocy rozboju. Grasował głównie na szlaku
Wrocław-Toruń a zawziął się szczególnie na zwolenników króla, łupiąc ich
posiadłości, gdzie się dało. Najeżdżane wioski, nie chcąc biernie poddawać się
grasującym bandytom, organizowały samoobronę. Na czele jednego z takich oddziałów,
składających się z kmieci królewskich z Kotłowa, Strzyżewa i Biskupic
Zabarycznych i Kaliszkowic, stanął Kośmider
z Kotłowa, znany później jako Kotłowski Janosik [20].
Innym ulubionym celem Bartosza stali
się przedstawiciele Zakonu Krzyżackiego, przeciw którym już wcześniej wielokrotnie
zeznawał na sądach [21]. Jednak największą sławę (chlubną czy też nie)
przyniosło mu pojmanie grupy gości
Zakonu, gdy powracali w styczniu 1380 r. z Państwa Krzyżackiego do Francji. Trzymał
ich ponoć w ochach zamku odolanowskiego i zażądał sporego okupu – dwukrotnej
wartości starostwa kujawskiego [22].
W kronikach francuskich biją żale, że Bartosz
zhańbił gości (…). Zgodnie z ówczesną normą społeczną, rycerze powinni
przebywać w godnych dla swojego stanu warunkach. Tymczasem u Bartosza zamiast w
biernatach, siedzieli zamknięci w wieży. Co gorsza, musieli sami robić sobie
posiłki. Ich służba została wcielona do prac zamkowych. W końcu Bartosz uwolnił
zakładników, ale… nakazał im udać się do Francji w workach pokutnych [23].
Wezenborg był w stanie dokonać owego
czynu, gdyż mimo utraty posady, oraz starostwa wciąż dysponował dwoma potężnymi
zamkami (w Odolanowie i Koźminie), około tysięczny odział wojowników, ponadto
wciąż liczyć mógł na wsparcie ze strony swoich braci: Henczko, Timo i Boto
Wezenborgów [24].
Swe
postępowanie argumentować miał faktem, iż król Francji Karol V był mu winien znaczne sumy, których nasz rycerz nie mógł odzyskać, nie sposób jednak dociec,
kiedy i z jakiego tytułu Karol V miałby zostać dłużnikiem Bartosza z Wezenborga
[25].
Wydarzenie to przypieczętowało i tak
złe już relacje pomiędzy odolanowskim rycerzem, a Ludwikiem Węgierskim –
wściekły król (dla którego Zakon stanowił sojuszników), powierzył sprawę
„poskromienia” zuchwałego rycerza swemu zięciowi – Zygmuntowi Luksemburczykowi
(który na tamtą chwilę liczył sobie zaledwie czternaście lat, sic!) [26].
Zygmunt
przy pomocy panów polskich dwukrotnie podjął się planów zdobycia
Odolanowa. Pierwsza próba miała miejsce
we wrześniu 1381 roku, i choć nie zakończyła się zdobyciem zamku, doprowadziła jednak
do rokowań, które miały miejsce w Skalmierzycach - celem ich było zmuszenie
Bartosza do oddania zamku, jak i całego miasta królewskie ręce.
Ostatecznie zostały one przerwane, a
w 1382 r. doszło do kolejnego ataku na Odolanów, który był oblegany przez
tydzień. Atak przerwała wieść i śmierci Ludwika Węgierskiego, po której Zygmunt
wyjechał, a dowódcy królewscy przystąpili do uzgodnień odnośnie ugody z
Bartoszem. Wcześniej jednak, pod dowództwem Zygmunta udało im się zdobyć miasto
i zamek w Koźminie, oraz fortalicje w Koźminku, oraz Nabyszycach.
Ostatnim rozdziałem jaki wypadałoby
poruszyć w historii o Bartoszu z Odolanowa jest jego udział w wojnie rodowej
pomiędzy Nałęczami, a Grzymalitami – której to bohaterem był omawiany wczesnej
Mikołaj Nałęcz.
Obojgu rycerzom przyszło walczyć po tej
samej stronie konfliktu, gdy po śmierci Kazimierza Wielkiego, zaczęto
prześcigać się w proponowaniu i
wpierania kandydatów, którzy mogliby po nim objąć tron. Ani się śniło
Wezenborgowi stanąć po stronie znienawidzonych Andegawenów – toteż w staraniach
o tron poparł księcia mazowieckiego Siemowita IV, po którego stronie
opowiedziało się także wielu Nałęczów. Ich wspólnym wrogiem stali się
Grzymalici – z jeszcze jednego powodu jakim było mianowanie przez Elżbietę
Łokietkównę Domarata z Pierzchna na poznańskiego starostę [27]. O tym jak
bardzo krwawa i brzemienna w skutki była ta wojna, już zdążyliśmy sobie
zasygnalizować.
Przedsięwziął
zatem nasz rycerz opanować dla księcia mazowieckiego grody wielkopolskie. A
zatem wracając z Mazowsza podszedł nocą niepostrzeżenie pod zamek kaliski,
obsadzony ludźmi wielkopolskiego starosty Domarata z Pierzchna herbu – a
jakże!- Grzymała. Kilku bartoszowych ludzi miało za zadanie – a noc była
ciemna, bezksiężycowa – wywiercić w
zamkowej bramie szereg otworów, które służyłby później do założenia pił. I tak
przepiłowawszy wrota, Bartosz dostałby się do zamku. Ale na zamku usłyszano
dźwięk piły, lecz gdy załoga wypadła z orężem, Bartosz zdążył już poprzedzić
przed siebie, gdzieś na Koźmin [28].
Ostatecznie jednak udało mu
się zdobyć ów zamek – stało się to przy
wsparciu wojewody poznańskiego Wincentego
z Kępy, zagorzałego Nałęcza (…). Dla Siemowita walczył też pod Pyzdrami i
Miłosławiem, zajął zbrojnie Chocz i zamienił go w gród warowny nad Prosną.
Dostał za to dwa miasta: Przedecz i Kłodawę. Wkrótce jednak Bartosz zorientował
się, że książę Siemowit – mimo okrzyknięcia go królem w Sieradzu – nie ma szans
na tron, a Wezemborg pragnął być zawsze po stronie zwycięzców [29].
Chcąc nie chcąc – ostatecznie zmuszony
był poprzeć Andegawenów, do których chował głęboką urazę. Bartosz był obecny w orszaku
arcybiskupa Bodzanta (który znany był z tego, że zmieniał swoje polityczne
poglądy: raz na króla Polski popierał Zygmunta Luksemburskiego, potem Siemowita
IV, a w końcu córkę Ludwika Węgierskiego [30]), gdy ten udawał się na koronację
Jadwigi na króla Polski. Gruchnęła wówczas wieść, że w owym pochodzie ukrywa
się Siemowit, który zamierza porwać Jadwigę, by potem sobie znanym sposobem
koronować ją wraz z sobą na królewską parę. Z tego też powodu, podejrzewając ów
spisek – nie wpuszczono za krakowskie mury ani Bodzantę, ani Bartosza. Czy w
plotce tej było ziarnko prawdy? Nie jest to takie pewne, lecz jedynie to, że
koniec końców Bartosz opowiedział się właśnie za Jadwigą Andegaweńską, a w
przyszłości zdobył także uznanie jej męża [31].
Choć późniejsze dzieje Bartosza
potoczyły się nienajgorzej, choć do niepowodzeń zaliczyć należy bez wątpienia
utratę Odolanowa w 1387 roku. Toczył też co pewien czas potyczki z Domaratem z Pierzchna,
jak i nadal pozostawał zaciekłym wrogiem
Zakonu. Wyrwał też z rąk porywacza
przyszłą żonę Jagiełły - Elżbietę Granowską. Wiseł Czambora, rycerz z Dolnego
Śląska porwał ją i siłą zaciągnął do ołtarza. W swojej kronice Długosz określił
Wisła - Szlązakiem z Wissenburga. Brzmi to już znajomo… W 1392 r. Bartosz z
Odolanowa, wtedy już wojewoda poznański, ujął Czambora i przetrzymywał w
Przedczu. Nie wypuścił go nawet gdy pod zamek podszedł z wojskiem dawny kumpel
Wezenborga, Siemowit. Książę chciał odbić Czambora [32].
Ostatnią
wyprawą naszego rycerza był wyjazd na rokowania z Zakonem w 1393 r. W
listopadzie tego samego roku zmarł, zostawiając po sobie dwóch synów: Bartosza
III – pana na Gostyniu i Janusza zwanego, zapewne nie bez przyczyny, Borutą… [33].
Ciąg dalszy nastąpi.
Przypisy.
[1] M. Pietrowski (red.), Koźmin Wielkopolski - nasza mała ojczyzna. Materiały pomocnicze do realizacji
edukacji regionalnej, Koźmin Wielkopolski 2000, s. 35.
[2]
zob. Tamże.
[3]
zob. Tamże, s. 33.
[4]
Tamże, s. 35-36.
[5]
Tamże, s. 36.
[6]
Poczet Sobiepanów, Maćko Borkowic:
http://www.ruinyizamki.pl/poczet-sobiepanow/borkowic3.htm
(stan na dnia 07.01.2019).
[7]
zob. Tamże.
[8]
Tamże.
[9]
Internetowy Polski Słownik Biograficzny, Maciej Borkowic h. Napiwon:
https://www.ipsb.nina.gov.pl/a/biografia/maciej-hnapiwon-borkowic
(stan na dnia 07.01.2019).
[10]
W. Jóźwiak, Mikołaj Nałęcz:
http://www.nasze.kujawsko-pomorskie.pl/historia/sredniowiecze/osoby/637-mikolaj-nalecz.html (stan na dnia 06.11.2018).
[11]
Tamże.
[12]
zob. J. Sobczak, Księga zjaw i duchów
wielkopolskich czyli Przewodnik po nawiedzanych zamkach, pałacach i dworach
oraz innych miejscach tajemnych, Poznań, Wydawnictwo Zysk i S-ka.
[13]
W. Jóźwiak, dz. cyt.
[14]
zob. Tamże.
[15]
M. Olejniczak, Patriota i rycerz czy
rozbójnik i zdrajca czyli pasjonujące życie Bartosza z Odolanowa, [w:] Między Prosną a Baryczą, Polskie
Towarzystwo Turystyczno-Krajoznawcze, Ostrów Wielkopolski 2001, s. 69.
[16]
Tamże, s. 69.
[17]
Tamże.
[18]
zob. Tamże, s. 70.
[19]
Tamże, s. 70.
[20]
Tamże.
[21]
W. Szczepankiewicz, Rycerz, który
sprzymierzył się z samym diabłem:
https://facet.onet.pl/warto-wiedziec/bartosz-z-odolanowa-a-wlasciwie-wezenborg-wielkopolski-rycerz/7ykln0p
(stan na dnia 06.11.2018).
[22]
M. Olejniczak, dz. cyt., s. 70-71.
[23]
W. Szczepankiewicz, dz. cyt.
[24]
M. Olejniczak, dz. cyt., s. 71.
[25] Tamże, s. 71.
[26]
zob. Tamże.
[27]
zob. W. Szczepankiewicz, dz. cyt.
[28]
M. Olejniczak, dz. cyt., s. 72.
[29]
Tamże.
[30]
zob. Tamże.
[31]
zob. Tamże.
[32]
W. Szczepankiewicz, dz. cyt.
[33]
M. Olejniczak, dz. cyt., s. 73.
Bibliografia.
1.
Internetowy
Polski Słownik Biograficzny, Maciej Borkowic h. Napiwon:
2.
Jóźwiak Wojciech, Mikołaj Nałęcz:
3.
Olejniczak
Marek, Patriota i rycerz czy rozbójnik i
zdrajca czyli pasjonujące życie Bartosza z Odolanowa, [w:] Między Prosną a Baryczą, Polskie
Towarzystwo Turystyczno-Krajoznawcze, Ostrów Wielkopolski 2001.
4.
Pietrowski Michał (red.), Koźmin Wielkopolski - nasza mała ojczyzna. Materiały pomocnicze do
realizacji edukacji regionalnej, Koźmin Wielkopolski 2000.
5.
Poczet Sobiepanów, Maćko Borkowic:
6.
Sobczak
Jerzy, Księga zjaw i duchów
wielkopolskich czyli Przewodnik po nawiedzanych zamkach, pałacach i dworach
oraz innych miejscach tajemnych, Poznań, Wydawnictwo Zysk i S-ka.
7.
Szczepankiewicz Waldemar, Rycerz, który sprzymierzył się z samym diabłem:
Spis ilustracji.
1.
Zawisza
Czarny na obrazie „Bitwa Pod Grunwaldem”, Jana Matejki:
2.
Sulima – herb rodowy Zawiszy Czarnego:
3.
Maćko
Borkowic wg wyobrażenia Jana Matejki:
4.
„Napiwon”
– herb rodu Maćka Borkowica:
5.
Rekonstrukcja
bryły zamku w Koźminie Wlkp.
Pietrowski
Michał (red.), Koźmin Wielkopolski -
nasza mała ojczyzna. Materiały pomocnicze do realizacji edukacji regionalnej,
Koźmin Wielkopolski 2000.
6.
Ruiny zamku w Wenecji:
7.
Herb Nałęcz
8.
Herb
Ciołek:
9,
10,11,12 – Kolejne rekonstrukcje bryły zamku w Koźminie Wlkp.
Pietrowski
Michał (red.), dz. cyt.