poniedziałek, 7 stycznia 2019

Rycerze ze skazą i zacni rabusie - różne oblicza rycerzy Wielkopolski Wschodniej, cz. I.



Postać rycerza po dziś dzień pobudza fantazję wielu osób, czego dowodem jest chociażby istnienie wielu Bractw Rycerskich, Historycznych Grup Rekonstrukcyjnych. 
Także i region Wschodniej Wielkopolski doczekał się panteonu niezwykłych postaci, których dzieje zafascynować mogą bardziej, niż popularne obecnie seriale historyczne, oraz z gatunku fantasy. Ich barwne i wielokrotnie niejednoznaczne losy, aż proszą o przeniesienie ich na filmowy ekran. Dają nam także do zrozumienia, że wśród rycerzy istnieli zarówno ci bez skazy, nikczemnicy, jak i ci których moglibyśmy określić mianem "szlachetnego rabusia". To kto był dobry, a kto zły -pozostawiamy osądowi  naszych czytelników.
 



Zawisza Czarny na obrazie Jana Matejki: "Bitwa pod Grunwaldem".



Wzór polskich cnót rycerskich, a jego potomkowie na ziemiach Wielkopolski Wschodniej.
 


            Symbolem rycerskości w kulturze polskiej jest bez wątpienia postać Zawiszy Czarnego z Garbowa. Przyszedł on na świat jako syn Doroty i Mikołaja z Garbowa – kasztelana konarskiego sieradzkiego; prawdopodobnie w roku 1370 r. Miał dwóch młodszych braci: Jana Farureja z Garbowa (który po śmierci Zawiszy pod Golubcem w 1428 r. przejął starostwo spiskie); oraz Piotra Kruczka.
Zawisza Czarny  zasłynął ze swej zręczności w walce nie tylko w trakcie rycerskich turniejów, także w trakcie licznych walk stoczonych z Turkami. Od 1417 r. objął stanowisko starosty kruszwickiego, a od 1420 r. spiskiego. Był zaufanym rycerzem  świadczącym swe usługi zarówno dla króla Polski: Władysława Jagiełły, jaki i węgierskiego: Zygmunta Luksemburskiego.
Prywatnie był mężem Barbary herbu Pilawa, bratanicy biskupa krakowskiego Piotra Wysza, z którą miał czterech synów: Marcina, Stanisława z Rożnowa, Zawiszę, oraz Jana z Rożnowa. Postać ostatniego z nich wydać się może o tyle ciekawa dla regionalistów naszego regionu, iż pozostawała przez pewien czas z nim związana, bowiem najmłodszy z synów sławnego, rycerza piastował urząd starosty kolskiego. Także z linii Jana wywodzić się mieli potomkowie Zawiszy Czarnego, tacy jak m.in.: hetman Stanisław Koniecpolski, książę Bogusław Radziwiłł, oraz major Henryk „Hubal” Dobrzański (wg badań M. Minakowskiego, choć wyniki te negować mają H. Sobierajski, oraz A. Dyszyński).





Sulima - herb rodowy Zawiszy Czarnego.
 
Postać znamienitego rycerza posiada niewiele wspólnego z naszym Regionem – niemniej jednak tytułem wstępu pozwoliliśmy sobie naszkicować jego dzieje. Zawisza stał się bowiem polskim symbolem rycerskości, zaś życiorysy pozostałych postaci rycerzy, oraz rabusiów przedstawianych w ciągu niniejszego artykułu, posiadać będą miały ze sobą związane nie mniej ciekawe historie. Co więcej dwie pierwsze z nich żyły w tym samym (bądź zbliżonym) okresie historycznym co osławiony Zawisza Czarny.
Specjalnie też nadaliśmy  dzisiejszemu tekstowy przewortny tytuł, gdyż jak się okaże w trakcie jego lektury: każdy z jego bohaterów nie będzie postacią jednoznaczną. Na kartach historii pojawiają się bowiem postaci rycerzy buntowników, rabusiów; ale i rozbójników o czystym sercu. Historie z nimi związane są na tyle ciekawe, że aż proszą się o przeniesienie na kinowy ekran. Po cóż szukać daleko inspiracji, skoro w pobliżu wyrosło tyle ciekawych historii?





Maćko Borkowic wg wyobrażenia Jana Matejki.


"Nosił wilk razy kilka, ponieśli i wilka" - czyli historia swawoli niepokornego Maćka Borkowica.

            Nasza podróż po galerii mniej, lub bardziej chlubnych dla Wielkopolski postaci rycerzy, rozpoczynamy od postaci Maćka Borkowica.
Według ustaleń niektórych historyków ród jego wywodzić się miał z: zachodnio-pomorskiego rodu Borków, który na tarczy herbowej miał wizerunek trzech wilków. Natomiast proboszcz borecki ks. Aleksander Brandowski sugeruje, że Borkowicze niewątpliwie wywodzili się od szlachty śląskiej nazywającej się „Wiesenburg”. Około 1250 roku jeden z Wiesengurgów został panem Borku i od tego siedliska przewał się „Borek”, a pierwsze lub drugie pokolenie przemieniło nazwisko „Borek” w „Borkowicz”. Faktem jest, że około połowy XIII w. jeden z przodków Maćka osiedlił się w Wielkopolsce tj. w Borku, gdzie z czasem jego potomkowie stopniowo pięli się w górę i dochodzili do coraz większego znaczenia. W XIV wieku Borkowice przybrali nowy herb – a tarczy herbowej głowa jelenia, a zwołaniem bojowym było hasło „Napiwo”, co sugeruje ich upodobania [1].

            Ojciec Maćka – Przybysław, wraz ze swym krewnym Dobrogostem z Nałęczowa, początkowo nie popierali Władysława Łokietka, w trakcie jego  walk o zjednoczenie kraju, i zapewnienia sobie przychylności Wielkopolski. Popierając książąt głogowskich, razem łupili dobra zwolenników przyszłego króla znajdujące się m.in. w kapitule gnieźnieńskiej i poznańskiej – toteż gdy w 1318 roku doszło do pojednania się z łokietkiem, kapituła gnieźnieńska jako odszkodowanie otrzymała jeden z majątków Borkowica [2].
Przybysław Borkowic stając się odtąd królewskim sojusznikiem, zdobył poparcie monarchy, aa za swe zasługi w 1324, polegające na zdobyciu głogowskich grodów, otrzymał od władcy miasto Koźmin, oraz piętnaście  przyległych do niego wiosek: Orla, Borzęcice, Golina, Walków, Dobyczewo, Lipówiec, Wrotkowo, Skałów, Czantniki, Lisowo, Kobierno, Trzemeszno, Luszyna Górna (czy Lutynia),  Dzielice i Wolenice [3]. Ponadto został on także mianowany  w 1321 r. starostą wielkopolskim i wojewodą poznańskim.




 "Napiwon" - herb rodu Maćka Borkowica.


            Dziedzicem tych ziem został także, jego syn Maciej, który przyszedł na świat w 1248 roku, i doczekał się nie mniejszej od ojca kariery politycznej.
W 1341 r. otrzymał urząd kasztelana lądzkiego, towarzyszył Kazimierzowi Wielkiemu w podróży do Czech gdzie zawarto przymierze z Janem i Karolem Luksemburskim. Jego podpis widnieje na akcie pokoju polsko-krzyżackiego zawartego w 1343 r. w Kaliszu. Krótko po ty wydarzeniu otrzymał godność wojewody poznańskiego, a w 1347 r. został starostą poznańskim.
            Jednakże poprawne stosunki z królem a Maćkiem zaczęły się pogarszać w 1352 r., kiedy to odebrano mu starostwo poznańskie. Związane to było z reformą państwa jaką rozpoczął Kazimierz Wielki. Likwidacji uległo także starostwo kaliskie i z urzędu zdjęto starostę Przecława z Głutów. W miejsce dwóch starostw utworzono jedno, a starostą wielkopolskim został  pochodzący ze Śląska Wierzbięta z Panowic – człowiek zupełnie obcy w Wielkopolsce. Wywołało to niezadowolenie rycerstwa wielkopolskiego, a rozpoczęta jeszcze przez króla Kazimierza Wielkiego tzw. sprawa restrykcji – czyi, że kto nie potrafił w prawnie przyjęty sposób wykazać swych tytułów własności do posiadanego majątku ziemskiego, tracił go na rzecz państwa. Już we wrześniu 1352 r. w Poznaniu 84 przedstawicieli rycerstwa wielkopolskiego na czele z Maćkiem Borkowicem i Przecławem z Gutów zawiązało konfederację. Konfederacja [rodów takich jak: Awdańców, Zarembów, Nałęczów, Grzymalitów, Borków], jak ogłosili jej członkowie, miała stanowić jedynie opór rządom starostów królewskich i dążyła do kontroli nad ustaleniem, czy wyroki starosty były zgodne z prawem [4].
            W dwa lata po konfederacji dopuścił się Maćko czynu, który elektryzował całą Wielkopolskę. Razem z dwoma kompanami z konfederacji tj. Wojciechem Skórą z rodu Awdańców i z Sędziwojem  z Czarnkowa z rodu Nałęczów, kasztelanem nakielskim, zamordował w prywatnym sporze wojewodę kaliskiego Beniamina z Uzarzewa z rodu Zarembów [5].
            Jak natomiast zauważa inne źródło, okoliczności morderstwa mogły być następujące:
Zamordowany był szwagrem Maćka Borkowica i wujem Sędziwoja a przy okazji jednym z wielu urzędników wielkopolskich, którzy nie przystąpili do konfederacji z 1352 roku. W związku z tym, część historyków po dziś dzień sądzi, że był to mord polityczny związany z rzekomo dalszym istnieniem konfederacji. Źródła nie dają jednak możliwości takiej interpretacji skoro stwierdzają tylko, iż przyczyną zabójstwa były spory o posiadanie jakichś dóbr.
            Jak już zaznaczono, Beniamina łączyły bliskie związki rodzinne z Maćkiem i Sędziwojem, o trzecim z zabójców Wojciechu Skórze wiadomo, że był sąsiadem Sędziwoja, jeśli nie nawet kolejnym powinowatym należącym do tego grona [6].
            W wyniku czego nasz  bohater został  wygnany z kraju, jedna jego banicja trwała tylko do 1356, a już w 1357 zasiadał on w radzie królewskiej w Krakowie. Podobnie było w przypadku Sędziwoja. Dlaczego, tak łatwo wybaczono mu dawne winy? Z pewnością przez wzgląd na popularność jaką cieszył się w regionie Wielkopolski [7].




 Rekonstrukcja bryły zamku w Koźminie Wlkp.


            Powróciwszy do swej siedziby w Koźminie Maćko, czując się bezkarny zaczął poczynać sobie w najlepsze: gośćmi  jego zamku stawali się najrozmaitsi rycerze-rabusie, a i on sam chętnie miał brać udział we wszelakich rozbojach i kradzieżach. Postępowania jego nie zmieniał nawet przysięga wierności, jaką w Sieradzu w roku 1358 złożył królowi Kazimierzowi. Ostatecznie kara spotkała go w 1360 roku, gdy został pojmany na kaliskim zamku, gdzie stawić się miał na królewskie wezwanie. Skazany przez samego króla za swe rabieże i spiski, został skazany na śmierć głodową i osadzony w lochach zamku w Olsztynie, doczekał swych ostatnich dni w okrutnych męczarniach 9 lutego 1360 roku.
            Krewni Borkowica, starali się dopisać do końca jego historii własne wyjaśnienie, wg którego srogi los, który spotkał Maćka, miał być nie kara za popełnione przewinienia, lecz prywatną zemstą króla Kazimierza, za romans rycerza z królową.  Wersja ta nigdy jednak nie została przyjęta za oficjalną.
            Tymczasem kasztelan nakielski Sędziwoj z Czarnkowa – prawa ręka Borkowica w jego rozbójniczych poczynaniach. (…) uszedł wprawdzie z życiem w 1360 roku, chociaż odebrano mu posiadany Czarnków. Odpowiedział na to natychmiast wznieceniem niepokojów na pograniczu wielkopolsko- brandenburskim.
            Sprzymierzywszy się z podobnymi sobie rycerzami brandenburskimi próbował siłą zająć Czarnków (łupiąc przy okazji okoliczne ziemie, dopuścił się morderstwa na osobie sługi ścigającego go Wierzbięty, starosty wielkopolskiego). W roku 1364 oskarżony przed królem o te wszystkie występki nie przyznał się do winy i nie spotkała go za to żadna kara. Innym wspólnikiem Maćka Borkowica był Michał z Czacza z rodu Szaszorów, żonaty z siostrą stryjeczną wojewody. Po śmierci Borkowica skazano go na banicję i konfiskatę dóbr, za co z zemsty planował zorganizowanie zamachu na życie króla Kazimierza. W trakcie jednej z rozbójniczych wypraw na ziemie Królestwa odniósł w potyczce ciężką ranę i ukrywał się w majątku swego rodzonego brata, kantora łęczyckiego Mikołaja. Kiedy cała sprawa wyszła na jaw, ukarano kantora konfiskatą tego właśnie majątku, ujęto również Michała i skazano na śmierć. Wreszcie nie sposób nie wspomnieć o synu samego Maćka Borkowica Przybysławie, zwanym „Wojewodzic”. Po katastrofie ojca i konfiskacie rodzinnych dóbr uszedł on z Wielkopolski i tułał się przez pewien czas po Saksonii i Brandenburgii. Zorganizował tam swoją własną bandę i przez pewien okres „dawał się we znaki Królestwu Polskiemu przez tajemne najazdy, grabieże, podpalanie włości, zabieranie w niewolę szlachty i kupców”. W czasie jednej z takich wypraw w starciu z gromadą chłopstwa „zginął ze swoimi ludźmi i poniósł słuszną karę za swoje zuchwalstwo” [8].
            Wg innych źródeł losy rodziny Maćka, po jego śmierci miały potoczyć się następująco.
Wdową po nim była najpewniej Wichna, zwana wojewodziną z Sierakowa, żyjąca jeszcze na przełomie XIV i XV w. Zapewne córką jej i Macieja była jej imienniczka Wichna, późniejsza żona kasztelana kaliskiego z Pałuk Świętosława z Szubina, żyjąca jeszcze w 1403. Przypuszcza się (Polaczkówna), że wcześniej Maciej miał inną żonę, z domu Wezenborgów, z której pozostawił synów Fredhelma i Henczkę, oraz córkę Katarzynę, potem żonę sędziego wieluńskiego Wierusza. Po śmierci Macieja synowie jego z pierwszego małżeństwa znaleźć się mieli na wygnaniu w śląskich dobrach matczynych, ze starszym identyfikuje się Fredhelma piszącego z Wezenborga, występującego w księstwie głogowskim w l. 1378-1404 zmarłego przed r. 1406. Z stnemMacieja łączy się też niekiedy osobę Fredhelma z Jutrosina w płd-zach. Wielkopolsce, porotpasty rodu Jutroskich. Są to jednak tylko hipotezy, nie zgadzają się też z przekazem Długosza, który podał, że Maciej pozostawił syna, który po śierci ojca zbiegł do Nowej Marchii, gzie parał się zbójeckim procederem i zginął podczas jednej ze zbójeckich wypraw [9].





 Ruiny zamku w Wenecji.


"Nie taki diabeł straszny jak go malują" - czyli portret własny Mikołaja Nałęcza.

Postacią, wokół której narosło wiele (zwłaszcza czarnych) legend, był bez wątpienia Mikołaj Nałęcz, który do historii przeszedł także jako: Mikołaj Chwałowic, Mikołaj z Wenecji, Krawiec… a w końcu  Diabeł Wenecki (podania dotyczące jego postaci zdołaliśmy już opublikować na jego temat w dziale „Wakacje z duchami”).
Prawdopodobnie przyszedł on na świat ok. 1330 roku, w Nakle, jako syn Chwała Białego z Chomiąży koło Gąsawy (dziś: Chomiąży Szlacheckiej), z zamożnego rodu wielkopolskich Nałęczów. W latach 1365-77 piastował urząd kasztelana nakielskiego, zaś w 1381 roku król Ludwik Węgierski mianował go sędzią kaliskim. Zmiana stanowiska w tym przypadku nie oznaczała degradacji, gdyż urząd sędziego kaliskiego dawał znacznie większe dochody niż urząd kasztelana nakielskiego [10].  Pełniąc urząd sędziego zasłynął z tego, że jako pierwszy wprowadził w polskim prawie rozróżnienie daty dokonania czynności prawnej i daty wystawienia dokumentu [11]. Był znanym i szanowanym sędzią, czego dowodem może być fakt, iż niejednokrotnie zdarzało mu się wydawać wyroki w obecności królewskiej pary: Władysława Jagiełły, i królowej Jadwigi. Rzadko też miało się zdarzać aby wśród jego wyroków pojawiały się surowe kary cielesne, a nawet skazania na śmierć [12].  
Bez wątpienia wydarzeniem, które położyło cień na jego życie, przyczyniając się do  osnucia wokół jego postaci czarnej legendy, była wojna rodowa pomiędzy Grzymalitami, a Nałęczami. Wojny tak krwawej iż (jak się to określa) miała położyć kres wielu starożytnym rodom. To właśnie wówczas, słynąc ze swej bezwzględności wobec wrogów politycznych, doczekał się przydomków: Krwawca, oraz Diabła Weneckiego. Niewątpliwie wiele cegiełek pod podwaliny późniejszej legendy dołożył metropolita Bodzęta (Bodzanta) – najzacieklejszy wróg naszego bohatera.





Herb Nałęcz.

            Pora zatem przyjrzeć się temu jak do owej wojny w ogóle doszło: 
Po śmierci Ludwika Węgierskiego (10 września 1382 r.) doszło do konfliktu pomiędzy rodami Grzymalitów i Nałęczów, który przerodził się w wojnę domową toczącą się Wielkopolsce, w tym na obszarze dzisiejszych Pałuk, aż do marca 1386 r. (koronacja Jagiełły). Przyczyną konfliktu były antagonizmy między stronnictwami możnowładców, prezentującymi odmienne poglądy w kwestii obsadzenia tronu Polski. W początkowym etapie wojny (1382 r.) Mikołaj nie wziął udziału. Już jednak od początku 1383 r. czynnie uczestniczył w rozgrywających się wypadkach. Niewątpliwie wziął udział bitwie pod Szamotułami (15 lutego 1383 r.).
Zapewne nieprzypadkowo rywale Mikołaja, Grzymalici, dokonali w marcu 1383 r. najazdu na sześć wsi koło Żnina (Chomiąża, Grzmiąca, Nowa Wieś, Obudno, Mokre i Dąbrowa), stanowiących jego własność. W lipcu 1383 r. Grzymalici zagarnęli Żnin i stąd organizowali łupieskie wyprawy na dobra Nałęczów, Pałuków i innych rodów we wschodniej Wielkopolsce. W odwecie Nałęcze pod wodzą starosty wielkopolskiego Peregryna z Węgleszyna najechali na posiadłości arcybiskupie położone wokół Żnina. Być może inicjatorem tego najazdu był nasz Mikołaj. Podejrzewa się go również o udział w innych akcjach skierowanych przeciwko Grzymalitom lub ich zwolennikom. Potwierdza to „Dopełnienie Szamotulskie” (jedno z najobszerniejszych źródeł historycznych omawiających współczesne panowanie Władysława Jagiełły), które oskarża Mikołaja o najazdy na dobra arcybiskupa Bodzanty [13].
            Mikołaj Nałęcz był dwukrotnie żonaty, jednak z żadnego ze związków nie doczekał się  bezpośredniego męskiego potomka. Pierwsza, nieznana z imienia żona obdarzyła go dwoma córkami, podobnie jak druga, w chwili zawierania z nim małżeństwa będąca wdową po Bieniaku z Gorzewa. Gdy zmarł, dobra po nim odziedziczył dopiero jego wnuk – Mikołaja, a były to dość zasobne dobra bowiem liczyły 20 wsi [14].



Ciołek - herb rodowy Bartosza II Wezenborga.



O pewnym turze, co zaszedł za skórę Krzyżakom.


            Kolejną  nie mniej barwną postacią z naszego panteonu rycerzy i rabusiów był Bartosz z Odolanowa (a dokładniej Bartosz II Wezenborg herbu Tur). Wywodził się z Łużyc od Gebharta z Wissenborga (obecnie Weissenberg, łużycki Wospork, niewielkie miasteczko między Zgorzelcem a Budziszynem), który w XIII w. przeniósł się na Śląsk i służył u księcia Henryka Brodatego. Po podziale kraju dokonanym przez Bolesława Krzywoustego, w 1227 r. książę wielkopolski Władysław Laskonogi zwołał go Gąsawy zjazd książąt w celu zjednoczenia kraju. Na zjazd przybyli: książę krakowsko-sandomierski Leszek Biały, książę mazowiecki Konrad oraz książę śląski Henryk Brodaty w towarzystwie nie odstępującego go Gebharta z Wissenborga. Nie przyjechał natomiast – czy to ze względu na podeszły wiek, czy też ostrzeżony w ostatniej chwili – Władysław Laskonogi. Zebrani w Gąsawie książęta postanowili zorganizować wspólną wyprawę przeciwko panującemu w północnej Wielkopolsce Władysławowi Odonicowi, a także podporządkować sobie Pomorze, gdzie panował Świętopełk. Odonic i Świętopełk sprzymierzyli się jednak i w czasie zjazdu najechali na Gąsawę. Zginął wtedy Leszek Biały, a niewiele brakowało, że i Henryk Brodaty stracił tam życie. Ocalił jednak księcia towarzyszący mu Gebhart i od tej pory wszyscy jego potomkowie mieli dostępować książęcych zaszczytów [15].
            Ojciec Bartosza – Bartosz I, bądź wg innych źródeł: Peregryn II z Chotla, osiadł w swym majątku na Śląsku, gdzie też gospodarował w pierwszej połowie XIV w. Tymczasem nasz bohater, jako pierwszy z rodu postanowił osiedlić się w Wielkopolsce, choć przez cały ten czas utrzymywał kontakty z książętami śląskimi - zwłaszcza Władysławem Opolczykiem), który pozostawał zaufanym regentem króla Ludwika Węgierskiego. 





            Na przyjaźni tej zrobił Bartosz dobry interes, bo już w 1369 r., w Chęcinach  Kazimierz Wielki nadał mu Koźminek i cztery wsie: Osuchów, Chodybki, Nakwasin i Złotniki, a w 1372 r. od Ludwika Węgierskiego otrzymał zamek w Odolanowie. W dokumencie z 1373 r. Bartosz użył nawet bezpodstawnie tytułu książę z Odolanowa, a czując się suwerennym panem bez pozwolenia królewskiego lokował Odolanów jako miasto na prawie średzkim [16]. Oficjalna lokacja miasta miała miejsce dopiero  w 1403 r., z przywileju Władysława Jagiełły [17].
Około roku 1360 został panem na Koźminie, oraz piętnastu wioskach: Golina, Wałków, Borzęcice, Lipowiec, Orla, Trzemeszno, Wrotków, Skałów, Wolenice, Dzielice, Kobierno, Dobyczewo, Czanthnyky, Lyssowo, Lussyna (cztery ostatek jak dotąd nie zostały zidentyfikowane, znamy ich nazwy jedynie z zapisu w dokumencie). Dobra owe przypadły w udziale Bartoszowi po wcześniejszej ich konfiskacie wielkopolskiemu wielmoży – Maćkowi Borkowicowi [18].
            W latach 1374-1377 Bartosz był również starostą kujawskim. Jednocześnie ze starostwem otrzymał zadanie rozprawienia się z Władysławem Białym, piastowskim księciem w Gniewkowie. Władysław Biały był najbliższym krewnym zmarłego króla Kazimierza Wielkiego i powrócił do Polski po 14-letnim pobycie we francuskim klasztorze z myślą o zdobyciu korony królewskiej. Rozpoczął od zdobycia kilku zamków na Kujawach, skąd nękał inne ziemie Wielkopolski. W końcu został oblężony na zamku w Złotorii przez wojska starosty wielkopolskiego – Sędziwoja i starosty kujawskiego – Bartosza [19].
            Zarzewiem  konfliktu pomiędzy odolanowskim rycerzem, a królem Ludwikiem Węgierskim było pewne wydarzenie, które miało miejsce w chwili, gdy pokonany Władysław Biały opuszczając zamek, zdecydował się (rycerskim zwyczajem) pojedynkować z Barotszem. W trakcie pojedynku został ranny, i choć został uleczony przez swego przeciwnika i wrócił do pełni zdrowia – wydarzenie to położyło się cieniem na dawnych relacjach naszego bohatera z dotychczasowymi sojusznikami.
            Dobrze w całej tej sprawie wyszedł jedynie Władysław Biały, który pojednawszy się z królem osiadł na Węgrzech, w ofiarowanym mu klasztorze cysterskim. Tymczasem matka króla – Elżbieta Łokietkówna (zarazem wnuczka Jolanty Kaliskiej), odebrała Bartoszowi Starostwo i przekazała je Piotrowi Małosze z rodu Grzymalitów. (…) Wściekły na króla, królowa-matkę i na cały ród Grzymalitów postanowił Bartosz wynagrodzić sobie straty przy pomocy rozboju. Grasował głównie na szlaku Wrocław-Toruń a zawziął się szczególnie na zwolenników króla, łupiąc ich posiadłości, gdzie się dało. Najeżdżane wioski, nie chcąc biernie poddawać się grasującym bandytom, organizowały samoobronę. Na czele jednego z takich oddziałów, składających się z kmieci królewskich z Kotłowa, Strzyżewa i Biskupic Zabarycznych i Kaliszkowic, stanął Kośmider z Kotłowa, znany później jako Kotłowski Janosik [20].




            Innym ulubionym celem Bartosza stali się przedstawiciele Zakonu Krzyżackiego, przeciw którym już wcześniej wielokrotnie zeznawał na sądach [21]. Jednak największą sławę (chlubną czy też nie) przyniosło mu pojmanie grupy gości Zakonu, gdy powracali w styczniu 1380 r. z Państwa Krzyżackiego do Francji. Trzymał ich ponoć w ochach zamku odolanowskiego i zażądał sporego okupu – dwukrotnej wartości starostwa kujawskiego [22].
W kronikach francuskich biją żale, że Bartosz zhańbił gości (…). Zgodnie z ówczesną normą społeczną, rycerze powinni przebywać w godnych dla swojego stanu warunkach. Tymczasem u Bartosza zamiast w biernatach, siedzieli zamknięci w wieży. Co gorsza, musieli sami robić sobie posiłki. Ich służba została wcielona do prac zamkowych. W końcu Bartosz uwolnił zakładników, ale… nakazał im udać się do Francji w workach pokutnych [23].
            Wezenborg był w stanie dokonać owego czynu, gdyż mimo utraty posady, oraz starostwa wciąż dysponował dwoma potężnymi zamkami (w Odolanowie i Koźminie), około tysięczny odział wojowników, ponadto wciąż liczyć mógł na wsparcie ze strony swoich braci: Henczko, Timo i Boto Wezenborgów [24].
Swe postępowanie argumentować miał faktem, iż król Francji Karol V był mu winien znaczne sumy, których nasz rycerz nie mógł odzyskać, nie sposób jednak dociec, kiedy i z jakiego tytułu Karol V miałby zostać dłużnikiem Bartosza z Wezenborga [25].
            Wydarzenie to przypieczętowało i tak złe już relacje pomiędzy odolanowskim rycerzem, a Ludwikiem Węgierskim – wściekły król (dla którego Zakon stanowił sojuszników), powierzył sprawę „poskromienia” zuchwałego rycerza swemu zięciowi – Zygmuntowi Luksemburczykowi (który na tamtą chwilę liczył sobie zaledwie czternaście lat, sic!) [26].
Zygmunt przy pomocy panów polskich dwukrotnie podjął się planów zdobycia Odolanowa.  Pierwsza próba miała miejsce we wrześniu 1381 roku, i choć nie zakończyła się zdobyciem zamku, doprowadziła jednak do rokowań, które miały miejsce w Skalmierzycach - celem ich było zmuszenie Bartosza do oddania zamku, jak i całego miasta królewskie ręce.
            Ostatecznie zostały one przerwane, a w 1382 r. doszło do kolejnego ataku na Odolanów, który był oblegany przez tydzień. Atak przerwała wieść i śmierci Ludwika Węgierskiego, po której Zygmunt wyjechał, a dowódcy królewscy przystąpili do uzgodnień odnośnie ugody z Bartoszem. Wcześniej jednak, pod dowództwem Zygmunta udało im się zdobyć miasto i zamek w Koźminie, oraz fortalicje w Koźminku, oraz Nabyszycach.



            Ostatnim rozdziałem jaki wypadałoby poruszyć w historii o Bartoszu z Odolanowa jest jego udział w wojnie rodowej pomiędzy Nałęczami, a Grzymalitami – której to bohaterem był omawiany wczesnej Mikołaj Nałęcz.
            Obojgu rycerzom przyszło walczyć po tej samej stronie konfliktu, gdy po śmierci Kazimierza Wielkiego, zaczęto prześcigać się w proponowaniu  i wpierania kandydatów, którzy mogliby po nim objąć tron.  Ani się śniło  Wezenborgowi stanąć po stronie znienawidzonych Andegawenów – toteż w staraniach o tron poparł księcia mazowieckiego Siemowita IV, po którego stronie opowiedziało się także wielu Nałęczów. Ich wspólnym wrogiem stali się Grzymalici – z jeszcze jednego powodu jakim było mianowanie przez Elżbietę Łokietkównę Domarata z Pierzchna na poznańskiego starostę [27]. O tym jak bardzo krwawa i brzemienna w skutki była ta wojna, już zdążyliśmy sobie zasygnalizować.
            Przedsięwziął zatem nasz rycerz opanować dla księcia mazowieckiego grody wielkopolskie. A zatem wracając z Mazowsza podszedł nocą niepostrzeżenie pod zamek kaliski, obsadzony ludźmi wielkopolskiego starosty Domarata z Pierzchna herbu – a jakże!- Grzymała. Kilku bartoszowych ludzi miało za zadanie – a noc była ciemna, bezksiężycowa – wywiercić  w zamkowej bramie szereg otworów, które służyłby później do założenia pił. I tak przepiłowawszy wrota, Bartosz dostałby się do zamku. Ale na zamku usłyszano dźwięk piły, lecz gdy załoga wypadła z orężem, Bartosz zdążył już poprzedzić przed siebie, gdzieś na Koźmin [28].
            Ostatecznie jednak udało mu się  zdobyć ów zamek – stało się to przy wsparciu wojewody poznańskiego Wincentego z Kępy, zagorzałego Nałęcza (…). Dla Siemowita walczył też pod Pyzdrami i Miłosławiem, zajął zbrojnie Chocz i zamienił go w gród warowny nad Prosną. Dostał za to dwa miasta: Przedecz i Kłodawę. Wkrótce jednak Bartosz zorientował się, że książę Siemowit – mimo okrzyknięcia go królem w Sieradzu – nie ma szans na tron, a Wezemborg pragnął być zawsze po stronie zwycięzców [29].
            Chcąc nie chcąc – ostatecznie zmuszony był poprzeć Andegawenów, do których chował głęboką urazę. Bartosz był obecny w orszaku arcybiskupa Bodzanta (który znany był z tego, że zmieniał swoje polityczne poglądy: raz na króla Polski popierał Zygmunta Luksemburskiego, potem Siemowita IV, a w końcu córkę Ludwika Węgierskiego [30]), gdy ten udawał się na koronację Jadwigi na króla Polski. Gruchnęła wówczas wieść, że w owym pochodzie ukrywa się Siemowit, który zamierza porwać Jadwigę, by potem sobie znanym sposobem koronować ją wraz z sobą na królewską parę. Z tego też powodu, podejrzewając ów spisek – nie wpuszczono za krakowskie mury ani Bodzantę, ani Bartosza. Czy w plotce tej było ziarnko prawdy? Nie jest to takie pewne, lecz jedynie to, że koniec końców Bartosz opowiedział się właśnie za Jadwigą Andegaweńską, a w przyszłości zdobył także uznanie jej męża [31]. 




            Choć późniejsze dzieje Bartosza potoczyły się nienajgorzej, choć do niepowodzeń zaliczyć należy bez wątpienia utratę Odolanowa w 1387 roku. Toczył też co pewien czas potyczki z Domaratem z Pierzchna, jak  i nadal pozostawał zaciekłym wrogiem Zakonu. Wyrwał też z rąk porywacza przyszłą żonę Jagiełły - Elżbietę Granowską. Wiseł Czambora, rycerz z Dolnego Śląska porwał ją i siłą zaciągnął do ołtarza. W swojej kronice Długosz określił Wisła - Szlązakiem z Wissenburga. Brzmi to już znajomo… W 1392 r. Bartosz z Odolanowa, wtedy już wojewoda poznański, ujął Czambora i przetrzymywał w Przedczu. Nie wypuścił go nawet gdy pod zamek podszedł z wojskiem dawny kumpel Wezenborga, Siemowit. Książę chciał odbić Czambora [32].
            Ostatnią wyprawą naszego rycerza był wyjazd na rokowania z Zakonem w 1393 r. W listopadzie tego samego roku zmarł, zostawiając po sobie dwóch synów: Bartosza III – pana na Gostyniu i Janusza zwanego, zapewne nie bez przyczyny, Borutą… [33].


Ciąg dalszy nastąpi.


Przypisy.

[1]  M. Pietrowski (red.), Koźmin Wielkopolski - nasza mała ojczyzna. Materiały pomocnicze do realizacji edukacji regionalnej, Koźmin Wielkopolski 2000, s. 35.
[2] zob. Tamże.
[3] zob. Tamże, s. 33.
[4] Tamże, s. 35-36.
[5] Tamże, s. 36.
[6] Poczet Sobiepanów, Maćko Borkowic:
[7] zob. Tamże.
[8] Tamże.
[9] Internetowy Polski Słownik Biograficzny, Maciej Borkowic h. Napiwon:
[10] W. Jóźwiak, Mikołaj Nałęcz:
[11] Tamże.
[12] zob. J. Sobczak, Księga zjaw i duchów wielkopolskich czyli Przewodnik po nawiedzanych zamkach, pałacach i dworach oraz innych miejscach tajemnych, Poznań, Wydawnictwo Zysk i S-ka.
[13] W. Jóźwiak, dz. cyt.
[14] zob. Tamże.
[15] M. Olejniczak, Patriota i rycerz czy rozbójnik i zdrajca czyli pasjonujące życie Bartosza z Odolanowa, [w:] Między Prosną a Baryczą, Polskie Towarzystwo Turystyczno-Krajoznawcze, Ostrów Wielkopolski 2001, s. 69.
[16] Tamże, s. 69.
[17] Tamże.
[18] zob. Tamże, s. 70.
[19] Tamże, s. 70.
[20] Tamże.
[21] W. Szczepankiewicz, Rycerz, który sprzymierzył się z samym diabłem:
[22] M. Olejniczak, dz. cyt., s. 70-71.
[23] W. Szczepankiewicz, dz. cyt.
[24] M. Olejniczak, dz. cyt., s. 71.
[25]  Tamże, s. 71.
[26] zob. Tamże.
[27] zob. W. Szczepankiewicz, dz. cyt.
[28] M. Olejniczak, dz. cyt., s. 72.
[29] Tamże.
[30] zob. Tamże.
[31] zob. Tamże.
[32] W. Szczepankiewicz, dz. cyt.
[33] M. Olejniczak, dz. cyt., s. 73.


Bibliografia.



1.      Internetowy Polski Słownik Biograficzny, Maciej Borkowic h. Napiwon:
2.      Jóźwiak Wojciech, Mikołaj Nałęcz:
3.      Olejniczak Marek, Patriota i rycerz czy rozbójnik i zdrajca czyli pasjonujące życie Bartosza z Odolanowa, [w:] Między Prosną a Baryczą, Polskie Towarzystwo Turystyczno-Krajoznawcze, Ostrów Wielkopolski 2001.
4.      Pietrowski Michał (red.), Koźmin Wielkopolski - nasza mała ojczyzna. Materiały pomocnicze do realizacji edukacji regionalnej, Koźmin Wielkopolski 2000.
5.      Poczet Sobiepanów, Maćko Borkowic:
6.      Sobczak Jerzy, Księga zjaw i duchów wielkopolskich czyli Przewodnik po nawiedzanych zamkach, pałacach i dworach oraz innych miejscach tajemnych, Poznań, Wydawnictwo Zysk i S-ka.
7.      Szczepankiewicz Waldemar, Rycerz, który sprzymierzył się z samym diabłem:


Spis ilustracji.

1.      Zawisza Czarny na obrazie „Bitwa Pod Grunwaldem”, Jana Matejki:
2.      Sulima – herb rodowy Zawiszy Czarnego:
3.      Maćko Borkowic wg wyobrażenia Jana Matejki:
4.      „Napiwon” – herb rodu Maćka Borkowica:
5.      Rekonstrukcja bryły zamku w Koźminie Wlkp.
Pietrowski Michał (red.), Koźmin Wielkopolski - nasza mała ojczyzna. Materiały pomocnicze do realizacji edukacji regionalnej, Koźmin Wielkopolski 2000.
6.      Ruiny zamku w Wenecji:
7.      Herb Nałęcz
8.      Herb Ciołek:
9, 10,11,12 – Kolejne rekonstrukcje bryły zamku w Koźminie Wlkp.
Pietrowski Michał (red.), dz. cyt.