poniedziałek, 13 lipca 2020

Rośliny i zioła w folklorze Wielkopolski Wschodniej, cz.4: zioła i rośliny wszelakie (odsłona druga).



Oddajemy do rąk czytelników ostatnią część naszego regionalnego zielnika opracowanego na podstawie badań i pracy A. Fischera. Zdajemy sobie sprawę, że nie uwzględniliśmy tutaj wszystkich gatunków, które wykorzystywane były w praktyce ludowej, jednak wówczas cykl naszych artykułów musiałby być znacznie obszerniejszy. Skupiliśmy się zatem na tych gatunkach, których przykłady praktycznego zastosowania, uwzględniał w swej pracy przytoczony autor. Dalsze informacje o nich, jak i innych (niewspomnianych) gatunkach, czytelnicy odnajdą w publikowanych na łamach naszego portalu tekstach, dotyczących medycyny i magii ludowej.






Rozchodnik ostry. Rozchodnik był używany jako środek leczniczy przy różnego rodzaju dolegliwościach np. w okolicach Lwowa kąpano w nim dzieci chore na tzw. „angielską chorobę” (tzn. krzywicę); gdzie indziej stosowany był jako lek na: bóle gardła, bóle zębów, głowy bądź kości. W Wielkopolsce znajdował zastosowanie do nacierania guzów na szyi i in­nych miejsc opuchniętych [1].
            W weterynarii ludowej zioło to stosowane było (w zależności od części kraju): przy chorobach wymion krów, oraz przy okazji wszelkich innych problemów związanych z wydojem. W Wielkopolsce uważano, że: gdy mleko u krowy się psuje, trzeba doić przez wianek z rozchodnika [2]. Podobnie było w przypadku innego przedstawiciela gatunku tych roślin tj. Rozchodnika płasko listnego: na Kaszubach święcone wianki z rozchodnika i macierzanki wkłada się do sitka i przecedza przez nie mleko, aby się mleko w lecie nie psuło. Podobnie gdy się masło nie chce ubić, wrzuca się kawałek wianka do maślniczki [3].


(Rzepik pospolity).

            Śmietannik. Różnym gatunkom roślin przypisywano działanie po­legające na poprawie ilości produkowanego mleka oraz jakości wytwa­rzanego z niego nabiału, nazywając te rośliny „śmietannikiem” (ludność ukraińska – „śmietannyk”).
W zebranych materiałach mamy do czynienia z rzepikiem pospolitym Agrimonia eupatoria L., kozibrodem Tragopogon spp., krwawnikiem Achil­lea millefolium L. i siedmiopaleczni­kiem błotnym Comarum plaustre L. Agrimonia eupatoria L., „śmietan­nyk”, „śmietannik” [39]. Rzadziej spotyka się nazwę „masłecznik” [4].
            W zależności od części kraju istniały różne praktyki mające na celu podniesienia mleczności  krów, czy też bezpośredniego wpłynięcia na jakość pozyskiwanego od nich mleka. Czasem okadzano zwierzęta tym zielem, a gdzie indziej podawano im je do spożycia bezpośrednio w paszy. O śmietanniku pisze też Szulczewski, nie będąc pewnym, o który ga­tunek chodzi – Comarum palustre lub Geum rivale (na dodatek podaje jeszcze, że w słowniku Majewskiego pod tą nazwą są także Agrimonia eupatoria, Parnassia palustris, Oenothera biennis). Podaje on, że liść wło­żony do kierenki (naczynia, w którym robi się masło), powoduje szybkie tworzenie się masła (Wielkopolska) [5].
            Śmietannik miał posiadać wedle kultury ludowej zastosowanie nie tylko w weterynarii, a oto i przykład z terenów Konina: Na reumatyzm, różne bóle w kościach, fluksje w twarzy okadza się miejsca cierpiące śmietannikiem święconym na Boże Ciało. Okadzanie takie wywołuje spotnienie miejsc bolących, bo odbywa się pod przykryciem, przynosi więc zazwyczaj chwilową ulgę [6].





                Szałwia.  W woj. krakowskim szałwia wykorzystywana była jako przyprawa do rosołu. Niektóre źródła wzmiankują jakoby  w dawnej kuchni polskiej z szałwii sporządzano gołąbki: W liściach kapusty lub szałwji robi lud tzw. gołąb­ki z kaszy – w tej wzmiance chodzi o jakiś gatunek krajowy, bo szałwia lekarska ma zbyt małe liście, aby robić z niej gołąbki [7]. W lecznictwie ludowym zioło to znajdywało zastosowanie jako lek na bóle: gardła, bądź zębów, a także stanów zapalnych dziąseł. Z okolic Dębicza w pow. średzkim Kolberg miał odnotować następującą receptę ludową na ból gardła: gotują szałwję, w ten ukrop leją ocet i trochę miodu – płuczą tem gardło [8].




                Kocanki piaskowe. W lecznictwie ludowym rośliny te stosowane były jako środek przeciwko tzw. „suchotom”: Wywar z kocanki i innych ziół z poświęco­nego wianka, zmieszanych z siemieniem, rozkrojoną na czworo cebulą oraz ospą żytnią wlewa się suchotnikom do kąpieli [9] (Dębicz, pow. średzki), w innych częściach kraju miały by stosowane także na dolegliwości takie jak: bóle brzucha, oraz żołądka, oraz białe upławy u kobiet. W weterynarii ludowej, z wspomnianych powyżej okolic Wielkopolski: kocanki i inne rośliny z poświęconego wianka przygotowane w formie wywaru z siemieniem, rozkrojoną na czworo cebulą oraz ospą żytnią podaje się krowie po ocieleniu lub w przypadku choroby [10].



                Barwinek. Ze względu na swe znaczenie w ludowej erotyce bywa nazywany także czasem lubiczem lub lubystkiem [11]. Polski przekład Albertusa Magnusa (1698) zaleca barwinek do używania w potrawach w celu wzniecania miłości między małżonkami [12].
Wierzono także, że jest stosowany przez czarownice, w odprawianych przez nie rytuałach magicznych, ale i także gdzieniegdzie: stosowano go jako środek apotropeiczny przeciwko działaniom czarownic (np. w okolicach Wadowic). W niektórych regionach wianki na głowach panny młodej oraz jej druhen powinny być uwite właśnie z tejże rośliny, a o tym iż panna młoda powinna mieć tę roślinę posadzoną w swym ogródku pisywaliśmy wcześniej, przy okazji omawiania ruty.
            Barwinek jako zioło lecznicze znajdował także swoje zastosowanie w lecznictwie ludowym – zwłaszcza: powszechnie w całej Polsce celem leczniczego wywoła­nia kołtuna [13]. Mówi już o tym Compendium medicum (1719), że barwinek pity powoduje zrośnięcie się kołtuna, a odwarem myta głowa kołtunieje. Podobnie we współczesnych ludowych wierzeniach, np. w Lubelskiem, istnieje przekonanie, że w razie łamania w głowie należy zapuścić koł­tun. Ból głowy jest bowiem jakby tym kołtunem wewnętrznym, czyli gośćcem (gościec), który trzeba wydobyć na zewnątrz. Dlatego moczy się barwinek w wódce, polewa się tym nastojem głowę i w ten sposób wywija się kołtun na wierzch. Potem nie można go ruszać, ani czesać, ani myć, póki się kołtun nie wystoi, bo inaczej sprzeciwia się, wraca i włazi w oczy lub głowę i jeszcze gorzej łamie. Prócz tego zlewania głowy okowitą, w której moczono barwinek, istnieje też zabieg w in­nej formie, a mianowicie skrapianie włosów odwarem z barwinku (pow. Konin) [14].



 
            Dzięgiel leśny.  W kulturze ludowej stosowany był jako środek przeciwdziałający wszelkim działaniom magicznym, mającym na celu zaszkodzić zarówno człowiekowi, jak i jego domostwu. Syreński miał to potwierdzać, odnotowując w swej pracy co następuje: Nadto pomaga szcze­gólnie na czary, z powodu których człowiek wymiotuje takie rzeczy jak myszy, jaszczurki, nietoperze, węże, żaby, igły, noże, gwoździe i brzytwy. W ogóle wyprowadza żaby, węże, salamandry lub inne zwierzęta, gdyby się w kim zalęgły same z wód lub z zadania złego człowieka. Również  strachy i cienie oraz sny straszliwe odpędza [15].
            Wg starych zielników dzięgiel miał chronić nie tylko przed urokami, ale także przed wszelakimi chorobami, które mogłyby zagrozić człowiekowi. Ponadto stosowany w odpowiedni sposób miał pomagać w następujące sposoby: przywracać utraconą pamięć, wpływać pozytywnie na samopoczucie (w dzisiejszym kontekście należy rozumieć ten wątek, iż roślina ta pomagała leczyć depresję), leczyć zadane rany, oraz bóle wszelakie, etc.
Koło Łowicza używa się go na wzmocnie­nie żołądka, a w pow. Konin nalewkę dzięglową stosuje się przeciw bo­leściom żołądkowym [16].




                Kopytnik. Przez wiele pokoleń uważany był za ziele magiczne, stosowane zarówno przez czarownice, jak i przeciętnych mieszkańców wsi, jako środek przeciwdziałający wszelkim urokom. Dostrzegano także właściwości lecznicze tej rośliny, np. w okolicach pow. Złoczów uważano że: choć jagody tej rośliny są trujące, to już odwar z niej samej stanowi antidotum przeciw truciźnie [17].  W zależności od regionu kraju, roślina ta była postrzegana jako lekarstwo na różnorakie choroby i dolegliwości, np. na reumatyzmy, różne bóle w kościach, fluksje w twarzy okadza się miejsca cierpiące kopytnikiem święconym na Boże Ciało. Takie okadzanie wywołuje spotnienie miejsc bolących, bo odbywa się pod przykryciem i przynosi zazwyczaj chwilową ulgę (pow. Konin) [18].




Paprotka zwyczajna.  Paprocie bez względu na gatunek postrzegane były w wielu kulturach jako rośliny związane ze sferą magii, oraz innych niezwykłych istot (w folklorze góralskim liście paproci stanowić miały pokarm dla dziwożon). Syreński zaleca słać nią, bo węże do niej nie przystępują, a wedle Haura korzeń warzony w ługu dębowym z wódką i krwią – dla mężczyzny z psa, a dla kobiety z suki – przykładany oddala czary, przez które człowiek został po­kurczony [19].
Najbardziej rozpowszechnione podania na temat tych roślin sugerują, jakoby w wigilię św. Jana rozkwitać miał tajemniczy kwiat paproci (choć opowieści z niektórych części kraju sugerują, jakoby nie był to jedyny czas, kiedy miałby ona zakwitać). Kwiat ten miał rzekomo zakwitać na czerwono, bądź złoto, a jaśnieć miał tak jasno, jakby dopiero co spadła z nieba gwiazda. Zapewniać swemu znalazcy moc leczenia wszelkich chorób, zaś w przypadku gdy była nim kobieta – poznania arkanów wiedzy magicznej. Z kolei szczęście przynosić miał wówczas, gdy został zerwany dłonią dziewicy.
Dotrzeć do niego wcale nie było łatwo, bowiem dostępu strzec miały nieczyste siły, które ze wszystkich sił starały się nie dopuścić do cennego znaleziska możliwie żadnego ze śmiertelników [20]. Dlatego też:  trzeba się więc albo opasać bylicą, albo mieć ziele świę­tojańskie w ręku, aby diabeł siedzący w korzeniu bzu lub przestępie nie wyprowadził na mokradła i bagna. (…) Niekiedy zalecają wyprawiać się po kwiat paproci zupełnie nago albo też w makutrze na głowie, albo wreszcie należy wdziać na siebie paski świę­cone, szkaplerze, różańce, koronki, a nawet habit zakonny. Po czym trze­ba kredą siedem razy święconą w dniu Trzech Króli opisać potrójne koło, aby diabeł nie miał przystępu i potem nie mógł kwiatu odebrać (pow. Rzeszów i Biała) [21].
            Poza ludowymi wierzeniami związanymi ze sferą magiczną, rośliny te posiadały zastosowanie w medycynie, oraz weterynarii ludowej. Za przykłady niechaj posłużą doniesienia z terenów naszego Regonu: w pow. Konin odwar z korzenia służy
jako lekarstwo przeciw puchlinie. (…) Odwar paprotki dodany do glinki, którą się wylepia izbę, wypędza robactwo
[22].




                Jasnota. Jej zwyczajowa nazwa brzmi: głucha pokrzywa biała (okolice Konina), lub podobne. W okolicach Lwowa z jej liści przyrządzano potrawę podobną do szpinaku. W wierzeniach ludowych roślina ta była postrzegana jako środek zapobiegający urokom, zwłaszcza tym rzucanym przez czarownice na mleko (by je „popsuć”). W medycynie ludowej, w zależności od regionu, stosowana była jako środek na: kaszel, boleści w piersiach i oczyszczanie krwi, białe upławy u kobiet (odwar z korzeni tej rośliny, okolice Konina).




                Lilia złotołów. Gdzieniegdzie w folklorze Polskim nazywana była także lilią św. Józefa, w przeszłości hodowano zazwyczaj jej trzy gatunki, tj.: l. białą, l. tygrysią, l. bulwkową. Na temat tej rośliny istniało wiele interesujących przekonań m.in.: wianek tych ziół, zawieszony na zewnętrznej ścia­nie chaty, chroni od piorunów (Bieliny, pow. Nisko, woj. lwowskie). Lud wierzy, że kropla rosy w kielichu lilii jest łzą Najświętszej Panny Maryi wylaną nad ludzką nędzą (Prusy Zach.). Lilia wyrasta na grobie niewinnej osoby, sadzi się ją również na grobach dziewczą. Ma niezwykłą siłę mogącą wzbudzić miłość (pow. Czarnków, woj. poznańskie) [23]. Płatkom, lub liściom lilii maczanych w spirytusie, lub innych płynach przypisywano moc przeciwdziałania wielu chorobom, lub też dolegliwościom, w tym gojenia ran np. iście białej lilii moczone w oliwie oraz woszczynie przykłada się do ran z oparzelizny  [24].




Robinia akacjowa. Bywa nazywana także aka­cją fałszywą lub grochodrzewem (…). Lud opowiada, że w Jankowie pod Gnieznem znajduje się w parku akacja szczególnie ulubiona przez czarownice. Jeśli kto w nocy tamtę­dy przechodzi, czarownice pod postacią czarnych kotów ścigają go aż do mieszkania. Jeśli ich nie odegnać, będą przychodziły każdej nocy, aby ludziom wydrapać oczy. (…)
Polacy nadniemeńscy nazywają robinię szaleniec i uważają ją za niezawodny środek zapobiegawczy przeciw wściekliźnie od ukąszenia psa wściekłego [25 ].





            Mirt. Podobnie jak zioła takie jak: rozmaryn, czy ruta posiada swoje miejsce  i znaczenie w obrzędowości weselnej. W wielu regionach kraju wykonuje się z niego najróżniejsze ozdoby jak: wianki i bukiety dla pary młodej oraz ich drużyny. Listki mirtowe ze ślubnego wianka skuteczne są na zimnicę [26]. Niekiedy nawet, jak na Podolu: zmarłą pannę chowano w mirtowym wianku na głowie; gdzieindziej zaś roślina stawała się przybraniem do trumny, w której chowano zmarłego kawalera. Mirt miał także znaczenie we wszelakiego rodzaju wróżbach o znaczeniu matrymonialnym, czynionym o różnych porach w roku (w zależności od regionu kraju).  W lecznictwie ludowym naszego regionu mirt znajdował zastosowanie w następujących przypadkach odnotowanych przez A. Fischera:  Herbata z mirtu służy przeciw różnym chorobom niewieścim  [28] (okolice Żnina).



Wrotycz pospolity.

Wrotycz pospolity i wrotycz maruna.  W niektórych regionach kraju zioło to po poświęceniu w dniu M.B. Zielnej, przechowywany był w chałupie w celach ochronnych przeciwko uderzeniom pioruna, lub wszelkiego „złego”. W okolicach Lwowa i na terenach Rusi stosowany był jako środek na oczyszczenie krwi, zwłaszcza po porodzie, a także na wstrzymanie krwawienia miesięcznego. Także w okolicach Żnina stosowano go przy leczeniu wszelkich dolegliwości kobiecych (jako odwar z gatunku rośliny, zwanej: wrotycz maruna). W zależności od regionu kraju wrotycz pospolity stosowany był na różne dolegliwości, zwłaszcza związane z bólem brzucha, oraz chorobami układu pokarmowego [29]. W Gołuchowie: na wytępienie glist u dzieci podaje od­war z wrotyczu poświęconego w dniu M.B. Zielnej [30].
 W niektórych regionach kraju wrotycz maruna posiada magiczną moc, którą wspomaga swego posiadacza przy sprzedaży i kupnie. Gdzie indziej jeszcze wiążę się ją ze sferą śmierci, tak jest w przypadku okolic Tarnopola, gdzie długo konającym, w celu „ułatwienia” umierania, kładzie się pod pachę kwiat tej rośliny. We wsi Bruszewo jest ona uważana za ziele bardzo skuteczne od wszel­kich poruszeń i bólów brzucha, jednak językowo wiąże się z takimi wyrażeniami jak: śmierć, mór, martwy i mara” (Bru­szewo, pow. Wysokie Mazowieckie, woj. białostockie) [31].

Wrotycz maruna.



Bibliografia.


     Kujawska Monika (red.),  Rośliny w wierzeniach i zwyczajach ludowych. Słownik Adama Fischera, Prace i materiały etnograficzne t. XXXVII, Polskie Towarzystwo Ludoznawcze.



Źródła ilustracji:


Robinia akacjowa: https://www.mediastorehouse.com/uig/biology/botany-illustrations/black-locust-robinia-pseudoacacia-9497237.html 

Pozostałe ilustracje przedstawiające opisywane rośliny: Wikipedia. 



Przypisy.


  1. Zob. M. Kujawska (red.),  Rośliny w wierzeniach i zwyczajach ludowych. Słownik Adama Fischera, Prace i materiały etnograficzne t. XXXVII, Polskie Towarzystwo Ludoznawcze, s. 460.
  2. Tamże, s. 461.
  3. Tamże, s. 286.
  4. Tamże, s. 473.
  5. Zon. Tamże, s. 474.
  6. Tamże.
  7. Tamże.
  8. Tamże, s. 476.
  9. Tamże.
  10. Tamże, s. 390.
  11. Tamże,s. 391.
  12. Tamże, s. 74.
  13. Tamże.
  14. Tamże, s. 76.
  15. Tamże, s. 76-77.
  16. Tamże, s. 143.
  17. Tamże, s. 145.
  18. Zob. Tamże, s. 209.
  19. Tamże, s. 210.
  20. Tamże, s. 254.
  21. Zob. Tamże, s. 253-255.
  22. Tamże, s. 254.
  23. Tamże, s. 257.
  24. Tamże, s. 412.
  25. Tamże, s. 411.
  26. Tamże, s. 283-284.
  27. Tamże, s. 441-442.
  28. Tamże.
  29. Zob. tamże, s. 491-492.
  30. Tamże, s. 491.
  31. Tamże, s. 488.