Współczesność, a wiara w magiczne praktyki.
Współczesnemu czytelnikowi / widzowi oswojonemu ze światami przedstawianymi we filmach oraz powieściach z gatunku fantasy magia jawi się jako wszechpotężna siła przy pomocy której można zdziałać wszystko. Efekty mocy magów stanowią przeciwieństwo realnego świata, gdzie często człowiek pozostaje bezradny wobec otaczającego go świata. Samemu pozostając bezsilnym wobec przeciwności losu, łatwiej utożsamiać się z bohaterami, którzy posiadając nadprzyrodzoną moc, wpływać na swoje życie.
Potrzeba
wiary w magiczne właściwości nie wynika jedynie z potrzeb umysłu
przesiąkniętego współczesną popkulturą. Stanowi ona świadectwo spuścizny
kulturowej przodków. To właśnie dlatego mimo obecnego XXI wieku, gdzie wiele
konwencjonalnych metod zawodzi - tak wielu ludzi decyduje się na wizyty u
wszelakiej maści wróżbitów, znachorów. Współcześni ludzie, tak jak ich
przodkowie odczuwają potrzeby wiary, w siły które pomogą wpłynąć na los.
Uobecnia się to we wierze w przesądy, które nawet we współczesnym
społeczeństwie przekazywane są z pokolenia na pokolenie. Choć geneza i
znaczenie wielu z nich dawno już zatarło się w pamięci obecnych pokoleń.
Bez
wątpienia większość czytelników niniejszego artykułu będzie w stanie przywołać
w pamięci kilka przykładów tego typu wierzeń, zasłyszanych gdzieś w kręgu
bliskich znajomych. Sama pamiętam opowieści jednej ze swoich babć, która do
końca życia wierzyła, iż we wsi, z której się wywodziła (Orenice koło Piątku w
woj. łódzkim) zamieszkiwał czarownik. Człowiek ten budził powszechny lęk wśród
lokalnej społeczności, starano się go zatem unikać. Zwierzęta miały reagować na
jego obecność szczególnie nerwowo. Mawiano także, iż cielne krowy po jego
wizycie w gospodarstwie zaczęły dawać mleko z krwią. Babcia wspominała, iż
spoglądając w jego oczy człowiek zawsze odczuwał swego rodzaju niepokój.
Ponadto
o fakcie ciągłego trwania w obecnej kulturze wszelakiego rodzaju wiedźm,
znachorek, przede wszystkim
zapotrzebowania na ich usługi świadczy powstanie projektu Katarzyny Majak -
„Kobiety Mocy”: http://www.kobietymocy.com/kobiety,27.html
Przykłady
wiary w moc magicznych doszukać się można także, w okolicach Kalisza – miasta,
w którego okolicach przekonania na ich temat zajmowały szczególne miejsce -
zarówno w historii jak i kulturze.
W
jednym z niedawnych artykułów opublikowanych przez siebie w „Życiu Kalisza”
(2018 r.) Piotr Sobolewski, w artykule: „Czy nasi przodkowie byli kanibalami?”
przytacza historię samotnej lepianki, stojącej ongiś w odosobnieniu w
dzisiejszej dzielnicy Wydarte. Mawiano o
niej „chatka Baby Jagi”, gdyż
zamieszkującą ją kobietę posądzano o paranie się czarami. Czy było tak w
istocie? Tego do końca nie wiemy – sam autor artykułu powątpiewał w winę
samotnej kobiety, jednak kto wie czy w opowieści tej nie kryje się ziarnko
prawdy? Być może parała się ona praktykami, które dawne pokolenia uznawały za
„czary”. Dalsze przytoczone historie wydają się potwierdzać popularność wiary w
magię i wiedźmy, w okolicach tego miasta.
Kolejna
relacja pochodzi z okolic wsi, leżącej w powiecie kaliskim (ze względu na fakt,
iż miejscowa społeczność jest niewielka, a domniemana „wiedźma” nadal żyje,
nazwę zachowujemy dla siebie).
O
gospodarstwie osoby, o której mowa od dawna opowiadano, że dzieją się tam
rzeczy dziwne. Zwierzęta przychodzące tam na świat, według miejscowych
przekonań – miały zawsze rodzić się martwe, prawdopodobnie okolice tego miejsca
miał dotykać także nieurodzaj. Ponadto, okoliczni mieszkańcy mawiają między
sobą, że owa kobieta potrafi zsyłać na wybranych dorosłych, oraz dzieci uroki.
W przypadku pierwszych zazwyczaj chodzi o silne, nasilające się bóle głowy; w przypadku
maluchów – długie płacze, których przyczyna ( powszechnym mniemaniu) pozostawała
nieznana.
Gdy
zadałam pytanie: „Dlaczego sądzicie, iż ta osoba jest czarownicą? Czy ktoś ją
przyłapał na odprawianiu jakiś uroków?”. Zazwyczaj padała odpowiedź, pozbawiona
większych dowodów, o dość ogólnym charakterze: „Bo X, widziała jak Y odprawiała
czary”. Nie jest się niestety w stanie ustalić dokładnych szczegółów owych mrocznych
procederów praktykowanych przez miejscową czarownicę. Wszystko opiera się na
przekazywanych sobie, z ust do ust pogłosek, gdzie każdy zawsze zwykł dodać coś
od siebie.
Inna relacja, także dotycząca czasów obecnych,
odnosi się do pewnej, pochodzącej z okolic Kalisza rodziny. Jako źródło
wszelakich konfliktów, oraz nieszczęść wskazuje się postać nestorki rodu, o
której mówi się wprost, że jest wiedźmą.
O co chodzi? Otóż, chcąc zaszkodzić swoim bliskim ma ona w zwyczaju: kreślić
pod wycieraczką np. w samochodzie, tajemne symbole; wkładać do butów jajka, czy
też odczyniać inne gusła, które mają na celu zaszkodzić krewnym, z którymi pozostaje zwaśniona. Rodzina, o
której mowa, w swym mniemaniu pozostaje dalece przekonana o skuteczności
działania tychże zabiegów, oraz mocy praktykującej babci – czarownicy. Wiara
ich, w owe nadprzyrodzone praktyki, pozostaje do tego stopnia silna, iż w przekonaniu, tok
niepomyślnych zdarzeń (będących efektami oddziaływania rzuconych czarów),
przerwało dopiero odwołanie się do wiedzy, oraz umiejętności znachora, który
„oczyścił” rodzinę, oraz zapewnił jej dalszą ochronę przed zabiegami zawistnej
osoby.
W końcu,
trzeci przykład – prosto z Kalisza, dotyczy opowieści babci informatorki,
wskazuje na sposób w jaki lokalna społeczność starała się zapewnić sobie
ochronę przed działaniami czarownicy.
Starając
się wyjaśnić wątek wykorzystania żaby w celu odżegnania uroku wiedźmy, odwołam
się do jednej z prac, obszernie wyjaśniającą symbolikę żaby. Ze względu na fakt, iż kojarzono to
zwierzę ze sferą nocy, oraz na fakt dostrzeganej w nim brzydoty – kojarzono je
od dawna z postaciami czarownic. Najbliższym wyjaśnieniem, dla opisanego
kaliskiego zwyczaju wydaje się następujący opis: W Wielkim Księstwie Poznańskim uważano
każdą dużą żabę, ropuchę za czarownicę i z tego powodu bojąc się jej, nie
zabijano, chyba że już coś złego nabroiła. Zdarzało się jednak, że zabijano ją
właśnie dlatego, „aby więcej nie szkodziła”, i aby pewnym być, że żaba straciła
życie, kobiety przebijały ją kołkiem, i jakby na pal wbitą przytwierdzano do
ziemi. W razie zniknięcia w nocy tak unieruchomionej po zabiciu ropuchy,
wierzono, że albo „diabeł pomógł nocną porą uwolnić sie z kołka czarownicy,
albo sama się odczepiła stamtąd [sic!], o własnych czarodziejskich siłach” [1].
Jeszcze kilka dziesięcioleci
temu, wierzono, iż pewna kobieta
zamieszkująca okolice jednej z kaliskich dzielnic, zwykła rzucać na pobliską
społeczność uroki, których wynikiem miały być wszelakie choroby, oraz
nieszczęścia w rodzinie. Cytując informatorkę:
„Gdy przychodziła krzyczała pod domem
"daj sąsiadko, daj" - i to zapamiętałam najbardziej.
Żeby się przed nią ochronić, trzeba było mieć przygotowaną żabę, w tym celu hodowaną w donicy w sieni. Gdy kobieta przyszła trzeba było żabę rozedrzeć i rzucić ją w twarz tej kobiecie”.
Żeby się przed nią ochronić, trzeba było mieć przygotowaną żabę, w tym celu hodowaną w donicy w sieni. Gdy kobieta przyszła trzeba było żabę rozedrzeć i rzucić ją w twarz tej kobiecie”.
Być może zwyczaj ten był
obecny także w okolicach Kalisza? Mieszkańcy miasta uśmiercając żabę i rzucając
nią w oblicze czarownicy odwoływali się właśnie do niego, świadomie, lub nie,
gdyż być może sens tego rytuału zatarł się już w pamięci ludowej? Albo po
prostu chodziło o wykorzystanie symboliki żaby i obrócenie jej przeciwko
postaci wiedźmy? Moment rozerwania żaby, mógł w swym znaczeniu odnosić się do
przełamania uroku, a następnie (poprzez rzucenie w twarz czarownicy) „odbiciu
go / wycelowaniu ” w jej osobę?
Na
ten moment trudno mi przedstawić precyzyjniejsze, bliższe właściwemu
wyjaśnienie. Czasem trudno bowiem rozszyfrować intencje czarownicy,
odprawiającej taki, nie inny rytuał. Aby odkryć jego sens, należy go
rozszyfrowywać po kawałku, poddając go odpowiedniej analizie.
Dlatego
też, prezentowany poniżej artykuł nie będzie posiadał charakteru
przedstawiającego przebieg procesów o czary, ani opisu sabatów – o czym
czytelnik ma sposobność dowiedzieć się z wielu opracowań, w tym także tych wymienionych w bibliografii niniejszego
tekstu. Celem mojej pracy jest przedstawienie i analiza rytuałów magicznych, prezentowanych w
materiałach źródłowych dotyczących zwyczajów
pochodzących z okolic Kalisza, a także pozostałych części Wschodniej
Wielkopolski. Wg. dawnych wierzeń, władanie magią rządziło się bowiem ściśle
określonymi prawami. Tajemna wiedza nigdy nie była pozbawiona sensu, posiadała
swoją własną logikę – każdy gest, czy też wypowiadane słowo posiadało swoje
uzasadnienie. Poniżej prezentuję najważniejsze zasady jakie da się wyszczególnić
w ludowym myśleniu religijno-magicznym.
Przedstawimy,
także zarys kaliskich procesów o czary, oraz postaci jego bohaterek.
Definicja magii
Najpierw
jednak, swoje „polowania” na wielkopolskie czarownice, rozpocznijmy od
przedstawienia teoretycznego pojęcia magii, które PWN definiuje następująco:
„praktykowany głównie w
społecznościach tradycyjnych (archaicznych, plemiennych) zespół działań rytualnych,
symbolicznych, których celem jest osiągnięcie w naturalnym lub społecznym
otoczeniu człowieka pożądanych skutków, postrzeganych jako niemożliwe do
realizacji przez samo tylko działanie praktyczne. (…) Podłożem myślowym działań
magicznych jest światopogląd unifikujący rozróżniane w kulturze nowożytnej
porządki symboliczny i empiryczny, w którym są skorelowane poszczególne
składniki wizji świata danej kultury; może temu towarzyszyć wiara w istnienie
nadnaturalnych mocy, posiadanych i wykorzystywanych przez ludzi, oraz
przekonanie o tajemnych powiązaniach między rzeczami oraz wydarzeniami”
[2]
Najprostszym
podziałem magii jest rozróżnienie jej na białą (dobroczynną), oraz czarną (szkodliwą) [3]. Idąc dalej James
Frazer w swej książce „Złota Gałąź”, przedstawił podział oraz charakterystykę
poszczególnych praktyk magicznych dzieląc je na następujące kategorie:
homeopatycznej (podobieństwa), oraz przenośnej (styczności). Obydwie te gałęzie
ujął pod ogólnym terminem - magii sympatycznej (prawa powinowactwa), jako że obydwie zakładają, iż rzeczy
wypływają na siebie na odległość na skutek pewnego tajnego powinowactwa, a
impulsy przekazywane są za pośrednictwem czegoś co moglibyśmy określić jako
swego rodzaju eter [4].
Kaliskie polowania na czarownice.
Podobnie
jak w przypadku kultur innych krajów, paranie się sztuką magiczną wywodzi się z najdawniejszych
czasów. Stanisław Ciszewski, autor notatki etnograficznej z okolic Stawiszyna,
winą za „zarażenie” praktykowaniem magii chłopów polskich obarczał osadników
olęderskich [5]. Nie sądzę, by było to słuszne oskarżenie, gdyż w oparciu o
materiały źródłowe, mogę stwierdzić, iż zwyczaje te musiały być już znane
wcześniej. W samej słowiańszczyźnie istniało kilka mian określających osoby
parające się tajemną wiedzą, różnice wynikały z pełnionych przez nich funkcji:
byli wśród nich wieszczowie, kapłani, znachorzy, czarownicy. Mimo przyjęcia
chrześcijaństwa, nie zaniechano dawnych praktyk, wiele z nich była oficjalnie
potępiana, jednak w przypadku tych rytuałów magicznych które miały pomagać, nie
szkodzić – czasem przymykano oko na działalność wszelakich: znachorów,
szeptuch, mądrych. Co więcej, w polskiej kulturze ludowej wiedzą tajemną posługiwać się mieli ( wyłącznie
w powszechnym mniemaniu) przedstawiciele takich zawodów jak:
-
kowale - gdyż „posiadali moc” umożliwiającą im obróbkę metalu, ponadto w wielu
przypadkach znali się miał na zielarstwie, w razie potrzeby nastawiali złamane,
lub zwichnięte kończyny, wyrywali zęby,
-
młynarze – wierzono, iż potrafili swoimi umiejętnościami nakłonić moc wiatru,
bądź wody do swoich potrzeb, dlatego też często posądzano ich o konszachty z
siłami nieczystymi,
-
pszczelarze - ponieważ potrafili
zapanować nad pszczołami, czyli wpływać na istoty, należące do świata dzikiej
przyrody,
-
owczarze - przez wzgląd na bliski i
długotrwały kontakt z naturą, wynikający z faktu wypasania zwierząt poza
granicami wsi, wierzono że w jakiś sposób wejść mogli w posiadanie wiedzy
tajemnej (np. przez pakt z jakimiś nadprzyrodzonymi siłami),
-
aptekarze – w sposobie myślenia dawnych mieszkańców wsi, oraz miast, wydawali się
być bardziej tajemniczy, a przez to mniej wiarygodni od „wiedzących”, których
sposoby działania na swój sposób były dobrze znane,
-
księża – dlaczego właśnie oni? Ten smaczek pozostawiamy na sam koniec, w części
podsumowującej nasze rozważania na temat czarownic i magii.
Co
się tyczy owczarzy, warto jeszcze wspomnieć, iż postrzegani byli jako ci, którzy znając wiele
tajemnych rytuałów podejmowali się walki z wszelakiej maści upiorami.
Przykładem niech będzie fakt, iż w 1896 roku,
w Kaliszu odbył się proces owczarza oskarżonego o profanację grobu. Był
to zarazem ostatni przypadek, gdy oficjalnie skazano kogoś, za praktykowanie
działań mających na celu powstrzymanie działalności grasującego w okolicy
upiora [7].
Warto wspomnieć, iż na
ziemiach Wielkopolski rzadko na tych
ternach używano określenia „jędza”, „czarownica”, „wiedźma” („czyli ta co
wie”), zamiast tego używano miana – ciota, w odniesieniu do kobiet. W kulturze
ludowej utarła się nawet niepoprawna, alternatywna etymologia tego słowa -„ciotka
złego” [8]. W przypadku mężczyzn praktykujących magię używano nazwy – ciat.
W opozycji do postaci czarownicy
stała tzw. „mądra”, która zajmowała się zażegnywaniem chorób, odczynianiem
uroków, a także posiadała zmysł rozpoznawania w danej osobie cioty, gdyż
dostrzegać miała krążące wokół niej demony [ 9].
Wiedza ludowa znała także
sposoby, które pozwalały zdemaskować czarownicę, wśród lokalnej społeczności.
Pozwolę sobie przytoczyć kilka cytatów, aby wymienić niektóre z nich:
Czarownice
w dzień wielkanocny świątyni z procesją trzy razy obejść nie mogą, tylko za
drugą razem do kościoła się chronią. Kapłan celebrujący, odwróciwszy się w
Niedzielę Wielkanocną lub w oktawę Bożego Ciała z monstrancją do ludu, tylko
sam jeden może widzieć przez monstrancje czarownice i odróżnić je <od innych niewiast> po
skopkach na głowach, nikomu innemu nie widzialnych. Dom, w którym czarownica
się znajduje, po tym poznać można iż przed nim niedźwiedź wyuczony, po kraju
prowadzany, tańcować nie chce [ 10].
Również
lud utrzymuje, iż czarownica w oczach swych posiada zamiast źrenic, w których
twarz patrzącego się odbija, tylko źrenice z odbiciem kozła z rogami [11].
Ciota
nigdy nie przekroczy miotły położonej przed progiem. Odejdzie lub też podniesie
i postawi ją w kącie. Osądzana jako ciota bywała ponadto kobieta, która
wychyliła jednym haustem kieliszek czy czarkę gorzałki. Stąd też rozpowszechniony u kobiet wiejskich
zwyczaj wolnego wypijania trunku. Można przywołać, a przy tym rozpoznać ciotę
gotując w nowym garnku kołtun chorego. Ciota, która kołtun „zadała” nie może
wysiedzieć w domu i przyjdzie, jak na wezwanie.. Z Ostrzeszowskiego znany jest
sposób, który nakazywał o północy wziąć deskę z trumny, w której była dziura od
sęka. Patrząc przez te dziurę w czasie procesji Bożego Ciała można rozpoznać
każdą ciotę. Cioty, według powszechnego przekonania, nie wytrzymywały zapachu palonego „czarciego łajna” (Assa
foetida). Wykorzystując tę właściwość próbowano kobiety, podkadzając je tą
rośliną [12].
Ponadto w trakcie sądowych
procesów o czary istniał szereg innych mniej, lub bardziej znanych metod, na rozpoznanie czarownicy. Istniało
również przekonanie, że cioty same wzajemnie się demaskowały. Istniało
przekonanie, że każda ciota na widok drugiej cioty dostaje czkawki [ 13].
Materiałem,
źródłowym na którym będę się opierać dużej mierze opierać w odniesieniu do
omawiania procesów o czary, oraz praktyk magicznych jest publikacja Bohdana
Baranowskiego „Najdawniejsze procesy o czary w Kaliszu”. To właśnie w niej
natrafić można na najwięcej przykładów magicznych rytuałów odprawianych przez
wschodniowielkopolskie cioty, jednakże w trakcie przedstawiania materiału
pojawiać się będą odwołania także do pozostałych części regionu.
Jak
zaznaczył sam autor, w zestawieniu udało się zamieścić zaledwie sześć tego typu
spraw, wybranych spośród nielicznego grona ocalałych dokumentów z tego regionu,
tyczących się omawianego tematu. Pozostałe stanowiły jedynie bezpodstawne pomówienia
o czarostwo, będące efektem sąsiedzkich kłótni. Szybko wyjaśniane, nie
znajdowały w sądzie tragicznego finału [14].
Region
Kalisza był jednym z pierwszych na ziemiach dawnej Rzeczpospolitej, gdzie
podjęto walkę z czarostwem. Wyprzedziły go jedynie ziemie należące do
ówczesnego województwa poznańskiego, oraz Prus Królewskich. Pierwszy w Polsce wyrok śmierci w wyniku
procesy o czary wykonany został w roku
1511 w Chwaliszewie, będącego obecnie dzielnicą Poznania [15].
Baranowski
zwracał uwagę na fakt, iż to właśnie na kaliskich ziemiach, najaktywniej
prowadzono polowanie na czarownice. Tutaj także tutaj, w Grabowie miał miejsce
ostatni oficjalny proces o czary z 1775 roku, wyrokiem którego spalono na
stosie czternaście domniemanych czarownic [16]. Charakterystyka pierwszych
kaliskich procesów tego typu polegała na braku standardowego schematu procedur,
który został opracowany później. Rzadko też w zeznaniach przesłuchiwanych, czy
w aktach oskarżenia pojawiają się wzmianki o postaci wspólnika czarownic –
diabła [17]. Wreszcie spotkać się można z
wyrokiem uniewinniającym, co w późniejszych czasach w Wielkopolsce prawie wcale się nie zdarzały [18].
Bohaterkami sześciu omawianych procesów, na
które się powołam były: para wędrownych złodziejek - Zofia z Łękna i Barbara z
Radomia (proces z 1580), Elżbieta z Tyńca (proces z 1584), Małgorzata z Chmielnika (proces z
1587), Apolonia Porwitowa z Glinek (proces z 1593), „czarownice” ze wsi Kucharki (proces z 1613),
Regina Dereciowa ze Stawieszyna (proces z 1616).
Co
interesującego wynika z w/w procesów o czary? Jak już napomknęłam we wstępie do
niniejszej części – postać diabła, motyw sabatów, czy tez korzystania z mocy
nadprzyrodzonych pojawia się w nich
znacznie rzadziej niż można by się tego spodziewać po lekturze tego typu akt. W
przypadku wymienionych procesów z 1580, oraz 1587 roku – prawdziwym powodem
oskarżenia jest kradzież. Co prawda w pierwszym z nich dochodzi do wyjawienia
przez jedną z oskarżonych znanych jej praktyk magicznych, to nie stanowi ono
głównego (początkowego) aktu oskarżenia. W przypadku procesu Elżbiety z Tyńca,
oraz Apolonii Porwitowej, czytelnik także ma okazję zapoznać się z praktykami
religijno – magicznymi, które nie były wysoce szkodliwe. W ówczesnych czasach,
niemalże powszechnie korzystano z wiedzy oraz umiejętności osób jak obydwie
oskarżone, w celu zapewnienia sobie ochrony, zdrowia, pomyślności. Dopiero
ostatnie, najpóźniejsze ze wspomnianych procesów, zakończone wyrokiem
skazującym na spalenie na stosie obfitują w wątki związane z ogólnie
kojarzonymi procesami o czary.
Ponadto
z innego źródła można dodać jeszcze jeden, późniejszy przypadek z XIX wieku z
Kalisza, dotyczący małżeństwa, o którym mówiono, iż zostało poróżnione przez
ciotę. Małżeństwo to przez lat kilkanaście żyło z sobą w największej zgodzie,
a potem „przez ciotę on sobie gardło poderżnął, a ona się powiesiła” [19].
W relacjach oskarżonych pojawiają
się zeznania dotyczące diabłów, którym kaliskie „wiedźmy” miały zawdzięczać
swoją moc. Pojawia się nawet posiadania swego demonicznego Chowańca, który miał
zamieszkiwać w zwierciadle, gotów służyć swojej „pani”, gdy okazało się to
konieczne. W przypadku piątego, z przytaczanych przez Baranowskiego procesów,
dotyczącego wsi Kucharki, natrafić można na dość bogaty opis sabatu czarownic.
Wszystkie przytoczone przeze mnie w tej chwili wątki, należą do najbardziej
rozpoznawalnych motywów, pojawiających się w ludowych wierzeniach o świecie
czarownic.
W
badaniach nad zwyczajami czarownic, pojawia się wątek tajemniczej „maści czarownic”.
W większości przypadków (oprócz chorób psychicznych), to właśnie za przyczyną
substancji wykonywanych z roślin o właściwościach halucynogennych, wcieranych
we wrażliwsze miejsca na ciele doznawano surrealnych wizji, doznawania uczucia
unoszenia się w powietrzu. Ponadto w aktach kaliskich procesów pojawia się
także wątek zmiany postaci, kiedy to oskarżone pod postacią kotek miały
zakradać się do pobliskich gospodarstw i podkradać mleko krowom.
Dowody korzystania z tajemniczych specyfików,
przez okoliczne czarownice znajdują się w poniższych cytatach:
„(…) brali je drzwiami, bo tam
komina nie masz, a kiedy je mieli brać mazały się młynarka z Dorotą i ona też
mazały maścią jakąś gdy do nich przyszła, mazały ją na ciemieniu i na piersiach”
[20].
[
Proces czarownic ze wsi Kucharki].
„Item zeznała, że mieszkając albo
służąc na pastwiskach gdańskich, tody z
drugimi niewiastami albo czarownicami, kiedy mnie pomazały maścią około szyjej pod pachami i tam po ciele
wszędzie, tody wszystkie leciały a granice zajączkowskie , a w liczbie nas było
sześć” [21].
[ Proces Zofii z Łękna i Barbary z
Radomia].
Co
ciekawe, oddając się lekturze akt, można natrafić na bezpośrednią „receptę” na
słynną maść kaliskich wiedźm:
„Dorota tę maść czyniła z Klimerzyną na nowiu
księżyca we młynie z głowy człowieczej trupiej wyjąwszy mózg. Smażęły ten mózg
w skorupie w maśle z czartowym zielem i we mleku, a dawał im latawiec pióro,
które tą maścią pomazawszy mazały się i latały” [22].
[ Proces czarownic ze wsi Kucharki].
Wątpliwym
było aby specyfik sporządzony w ten sposób zapewnił komukolwiek umiejętności
latania, czy zmiany postaci (w tym przypadku - w kotki, aby móc podbierać
mleko). Niemalże pewnym jest, iż jedynym składnikiem mogącym wywrzeć silniejsze
działanie było tajemnicze czarcie ziele, którym mógł być lulek czarny posiadający
wspomniane wcześniej właściwości narkotyczne, bądź inna roślina o podobnym
działaniu.
W następnej części przejdę do
wyszczególnienia i omówienia poszczególnych elementów składowych magii, z
uwzględnieniem przykładów ilustrujących prezentowaną przeze mnie „teorię”.
Autor: Marta Kaleta.
Przypisy.
[1] Dąbrowska Anna, Tę żabę trzeba zjeść. Językowo-kulturalny
obraz żaby w polszczyźnie, [w:] Język,
a kultura, t. XIII, Wrocław 2000, s. 186.
[3]
Zob. R. Tomicki, Religijność ludowa, [w:] Etnografia Polski. Przemiany
kultury ludowej, t. II, Red. M. Biernacka, Wrocław 1981, Ossolineum, s.50.
[4] J. Frazer, Złota Gałąź, Warszawa 1978, Państwowy Instytut Wydawniczy, s. 39.
[5]
Zob. St. Ciszewski, Notatka etnograficzna z okolic Stawiszyna, w pow.
Kaliskim, ,,Wisła Miesięcznik Geograficzno-Etnograficzny”, 1889, T. III, z.
2.
[6]
O. Kolberg, Dzieła Wszystkie. Kaliskie i Sieradzkie, t. XLVII, Wrocław-Poznań 1967, Polskie Wydawnictwo
Muzyczne: Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, s. 485.
[7]
T. Wróblewski, Demony i wyobrażenia demonologiczne, [w:], J. Burszta
(red.), Kultura ludowa Wielkopolski, t. III, Poznań 1967, Wydawnictwo
Poznańskie, s. 447.
[8]
Z. Jasiewicz, Jasiewicz Zbigniew, Czary, [w:] J. Burszta (red.), Kultura ludowa Wielkopolski, t. III,
Poznań 1967, Wydawnictwo Poznańskie, s. 467.
[9]
Tamże, s. 475.
[10]
O. Kolberg, dz. cyt., s. 484.
[11]
I. Piątkowska, Z życia ludu wiejskiego na ziemi kaliskiej,
"Kaliszanin” 1887, przedruk w „Wiśle”, t. III 1889, s. 758.
[12]
Z. Jasiewicz, dz. cyt., s. 475-476.
[13]
Tamże, s. 475.
[14] Zob. B. Baranowski, Najdawniejsze procesy o czary w Kaliszu,
Łódź 1951, s. 8.
[15] Z. Jasiewicz, dz.
cyt., s. 460.
[16] Zob. B.
Baranowski, dz. cyt., s. 6.
[17] Zob. Tamże, s. 9.
[18] Tamże.
[19] Z. Jasiewicz, dz.
cyt., s. 473.
[20] B. Baranowski, dz.
cyt., s. 52.
[21] Tamże, s. 22.
[22] Tamże, s. 54.
Bibliografia
1. Baranowski Bohdan, Najdawniejsze procesy o czary w Kaliszu,
Łódź 1951.
2.Ciszewski Stanisław, Notatka
etnograficzna z okolic Stawiszyna, w pow. Kaliskim, ,,Wisła Miesięcznik
Geograficzno-Etnograficzny”, 1889, T. III, z. 2.
3. Dąbrowska Anna, Tę żabę trzeba zjeść. Językowo-kulturalny
obraz żaby w polszczyźnie, [w:] Język,
a kultura, t. XIII, Wrocław 2000.
4. Frazer James, Złota Gałąź, Warszawa 1978, Państwowy
Instytut Wydawniczy.
5. Jasiewicz Zbigniew, Czary, [w:] J. Burszta (red.), Kultura ludowa Wielkopolski, t. III,
Poznań 1967, Wydawnictwo Poznańskie.
6. Kolberg Oskar, Dzieła
Wszystkie. Kaliskie i Sieradzkie, t. XLVII,
Wrocław-Poznań 1967, Polskie Wydawnictwo Muzyczne: Ludowa Spółdzielnia
Wydawnicza.
7. Piątkowska Ignacja, Z
życia ludu wiejskiego na ziemi kaliskiej, "Kaliszanin” 1887, przedruk
w „Wiśle”, t. III 1889.
8. Tomicki Ryszard, Religijność
ludowa, [w:] Etnografia Polski. Przemiany kultury ludowej, t.
II, Red. M. Biernacka, Wrocław 1981, Ossolineum.
9. Wróblewski Tadeusz, Demony
i wyobrażenia demonologiczne, [w:], J. Burszta (red.), Kultura ludowa
Wielkopolski, t. III, Poznań 1967, Wydawnictwo Poznańskie.
Źródła Internetowe:
Encyklopedia PWN:
Majak Katarzyna, Kobiety Mocy:
http://www.kobietymocy.com/kobiety,27.html