niedziela, 25 czerwca 2017

Wschodniowielkopolskie polowanie na czarownice, cz. 1: Geneza



Brian Froud "Troll Witch".


Współczesność, a wiara w magiczne praktyki.

Współczesnemu czytelnikowi / widzowi oswojonemu ze światami przedstawianymi we filmach oraz powieściach z gatunku fantasy magia jawi się jako wszechpotężna siła przy pomocy której można zdziałać wszystko. Efekty mocy magów stanowią przeciwieństwo realnego świata, gdzie często człowiek pozostaje bezradny wobec otaczającego go świata.  Samemu pozostając bezsilnym wobec przeciwności losu, łatwiej utożsamiać się z bohaterami, którzy posiadając nadprzyrodzoną moc, wpływać na swoje życie.

Potrzeba wiary w magiczne właściwości nie wynika jedynie z potrzeb umysłu przesiąkniętego współczesną popkulturą. Stanowi ona świadectwo spuścizny kulturowej przodków. To właśnie dlatego mimo obecnego XXI wieku, gdzie wiele konwencjonalnych metod zawodzi - tak wielu ludzi decyduje się na wizyty u wszelakiej maści wróżbitów, znachorów. Współcześni ludzie, tak jak ich przodkowie odczuwają potrzeby wiary, w siły które pomogą wpłynąć na los. Uobecnia się to we wierze w przesądy, które nawet we współczesnym społeczeństwie przekazywane są z pokolenia na pokolenie. Choć geneza i znaczenie wielu z nich dawno już zatarło się w pamięci obecnych pokoleń.

Bez wątpienia większość czytelników niniejszego artykułu będzie w stanie przywołać w pamięci kilka przykładów tego typu wierzeń, zasłyszanych gdzieś w kręgu bliskich znajomych. Sama pamiętam opowieści jednej ze swoich babć, która do końca życia wierzyła, iż we wsi, z której się wywodziła (Orenice koło Piątku w woj. łódzkim) zamieszkiwał czarownik. Człowiek ten budził powszechny lęk wśród lokalnej społeczności, starano się go zatem unikać. Zwierzęta miały reagować na jego obecność szczególnie nerwowo. Mawiano także, iż cielne krowy po jego wizycie w gospodarstwie zaczęły dawać mleko z krwią. Babcia wspominała, iż spoglądając w jego oczy człowiek zawsze odczuwał swego rodzaju niepokój.
Ponadto o fakcie ciągłego trwania w obecnej kulturze wszelakiego rodzaju wiedźm, znachorek,  przede wszystkim zapotrzebowania na ich usługi świadczy powstanie projektu Katarzyny Majak - „Kobiety Mocy”: http://www.kobietymocy.com/kobiety,27.html


Przykłady wiary w moc magicznych doszukać się można także, w okolicach Kalisza – miasta, w którego okolicach przekonania na ich temat zajmowały szczególne miejsce - zarówno w historii jak i kulturze.
W jednym z niedawnych artykułów opublikowanych przez siebie w „Życiu Kalisza” (2018 r.) Piotr Sobolewski, w artykule: „Czy nasi przodkowie byli kanibalami?” przytacza historię samotnej lepianki, stojącej ongiś w odosobnieniu w dzisiejszej dzielnicy Wydarte.  Mawiano o niej „chatka  Baby Jagi”, gdyż zamieszkującą ją kobietę posądzano o paranie się czarami. Czy było tak w istocie? Tego do końca nie wiemy – sam autor artykułu powątpiewał w winę samotnej kobiety, jednak kto wie czy w opowieści tej nie kryje się ziarnko prawdy? Być może parała się ona praktykami, które dawne pokolenia uznawały za „czary”. Dalsze przytoczone historie wydają się potwierdzać popularność wiary w magię i wiedźmy, w okolicach tego miasta.
 
Kolejna relacja pochodzi z okolic wsi, leżącej w powiecie kaliskim (ze względu na fakt, iż miejscowa społeczność jest niewielka, a domniemana „wiedźma” nadal żyje, nazwę zachowujemy dla siebie).  
O gospodarstwie osoby, o której mowa od dawna opowiadano, że dzieją się tam rzeczy dziwne. Zwierzęta przychodzące tam na świat, według miejscowych przekonań – miały zawsze rodzić się martwe, prawdopodobnie okolice tego miejsca miał dotykać także nieurodzaj. Ponadto, okoliczni mieszkańcy mawiają między sobą, że owa kobieta potrafi zsyłać na wybranych dorosłych, oraz dzieci uroki. W przypadku pierwszych zazwyczaj chodzi o silne, nasilające się bóle głowy; w przypadku maluchów – długie płacze, których przyczyna ( powszechnym mniemaniu) pozostawała nieznana.
Gdy zadałam pytanie: „Dlaczego sądzicie, iż ta osoba jest czarownicą? Czy ktoś ją przyłapał na odprawianiu jakiś uroków?”. Zazwyczaj padała odpowiedź, pozbawiona większych dowodów, o dość ogólnym charakterze: „Bo X, widziała jak Y odprawiała czary”. Nie jest się niestety w stanie  ustalić dokładnych szczegółów owych mrocznych procederów praktykowanych przez miejscową czarownicę. Wszystko opiera się na przekazywanych sobie, z ust do ust pogłosek, gdzie każdy zawsze zwykł dodać coś od siebie.

 Inna relacja, także dotycząca czasów obecnych, odnosi się do pewnej, pochodzącej z okolic Kalisza rodziny. Jako źródło wszelakich konfliktów, oraz nieszczęść wskazuje się postać nestorki rodu, o której mówi się wprost, że jest  wiedźmą. O co chodzi? Otóż, chcąc zaszkodzić swoim bliskim ma ona w zwyczaju: kreślić pod wycieraczką np. w samochodzie, tajemne symbole; wkładać do butów jajka, czy też odczyniać inne gusła, które mają na celu zaszkodzić krewnym,  z którymi pozostaje zwaśniona. Rodzina, o której mowa, w swym mniemaniu pozostaje dalece przekonana o skuteczności działania tychże zabiegów, oraz mocy praktykującej babci – czarownicy. Wiara ich, w owe nadprzyrodzone praktyki, pozostaje do tego  stopnia silna, iż w przekonaniu, tok niepomyślnych zdarzeń (będących efektami oddziaływania rzuconych czarów), przerwało dopiero odwołanie się do wiedzy, oraz umiejętności znachora, który „oczyścił” rodzinę, oraz zapewnił jej dalszą ochronę przed zabiegami zawistnej osoby.

W  końcu,  trzeci przykład – prosto z Kalisza, dotyczy opowieści babci informatorki, wskazuje na sposób w jaki lokalna społeczność starała się zapewnić sobie ochronę przed działaniami czarownicy. 

Jeszcze kilka dziesięcioleci temu, wierzono, iż  pewna kobieta zamieszkująca okolice jednej z kaliskich dzielnic, zwykła rzucać na pobliską społeczność uroki, których wynikiem miały być wszelakie choroby, oraz nieszczęścia w rodzinie. Cytując informatorkę:

„Gdy przychodziła krzyczała pod domem "daj sąsiadko, daj" - i to zapamiętałam najbardziej.
Żeby się przed nią ochronić, trzeba było mieć przygotowaną żabę, w tym celu hodowaną w donicy w sieni. Gdy kobieta przyszła trzeba było żabę rozedrzeć i rzucić ją w twarz tej kobiecie”.

Starając się wyjaśnić wątek wykorzystania żaby w celu odżegnania uroku wiedźmy, odwołam się do jednej z prac, obszernie wyjaśniającą symbolikę żaby. Ze względu na fakt, iż kojarzono to zwierzę ze sferą nocy, oraz na fakt dostrzeganej w nim brzydoty – kojarzono je od dawna z postaciami czarownic. Najbliższym wyjaśnieniem, dla opisanego kaliskiego zwyczaju wydaje się następujący opis: W Wielkim Księstwie Poznańskim uważano każdą dużą żabę, ropuchę za czarownicę i z tego powodu bojąc się jej, nie zabijano, chyba że już coś złego nabroiła. Zdarzało się jednak, że zabijano ją właśnie dlatego, „aby więcej nie szkodziła”, i aby pewnym być, że żaba straciła życie, kobiety przebijały ją kołkiem, i jakby na pal wbitą przytwierdzano do ziemi. W razie zniknięcia w nocy tak unieruchomionej po zabiciu ropuchy, wierzono, że albo „diabeł pomógł nocną porą uwolnić sie z kołka czarownicy, albo sama się odczepiła stamtąd [sic!], o własnych czarodziejskich siłach” [1].
Być może zwyczaj ten był obecny także w okolicach Kalisza? Mieszkańcy miasta uśmiercając żabę i rzucając nią w oblicze czarownicy odwoływali się właśnie do niego, świadomie, lub nie, gdyż być może sens tego rytuału zatarł się już w pamięci ludowej? Albo po prostu chodziło o wykorzystanie symboliki żaby i obrócenie jej przeciwko postaci wiedźmy? Moment rozerwania żaby, mógł w swym znaczeniu odnosić się do przełamania uroku, a następnie (poprzez rzucenie w twarz czarownicy) „odbiciu go / wycelowaniu ” w jej osobę?

Na ten moment trudno mi przedstawić precyzyjniejsze, bliższe właściwemu wyjaśnienie. Czasem trudno bowiem rozszyfrować intencje czarownicy, odprawiającej taki, nie inny rytuał. Aby odkryć jego sens, należy go rozszyfrowywać po kawałku, poddając go odpowiedniej analizie.
Dlatego też, prezentowany poniżej artykuł nie będzie posiadał charakteru przedstawiającego przebieg procesów o czary, ani opisu sabatów – o czym czytelnik ma sposobność dowiedzieć się z wielu opracowań, w tym  także tych wymienionych w bibliografii niniejszego tekstu. Celem mojej pracy jest przedstawienie i analiza  rytuałów magicznych, prezentowanych w materiałach źródłowych dotyczących zwyczajów  pochodzących z okolic Kalisza, a także pozostałych części Wschodniej Wielkopolski. Wg. dawnych wierzeń, władanie magią rządziło się bowiem ściśle określonymi prawami. Tajemna wiedza nigdy nie była pozbawiona sensu, posiadała swoją własną logikę – każdy gest, czy też wypowiadane słowo posiadało swoje uzasadnienie. Poniżej prezentuję najważniejsze zasady jakie da się wyszczególnić w ludowym myśleniu religijno-magicznym.
Przedstawimy, także zarys kaliskich procesów o czary, oraz postaci jego bohaterek.

Definicja magii
Najpierw jednak, swoje „polowania” na wielkopolskie czarownice, rozpocznijmy od przedstawienia teoretycznego pojęcia magii, które  PWN definiuje następująco:

praktykowany głównie w społecznościach tradycyjnych (archaicznych, plemiennych) zespół działań rytualnych, symbolicznych, których celem jest osiągnięcie w naturalnym lub społecznym otoczeniu człowieka pożądanych skutków, postrzeganych jako niemożliwe do realizacji przez samo tylko działanie praktyczne. (…) Podłożem myślowym działań magicznych jest światopogląd unifikujący rozróżniane w kulturze nowożytnej porządki symboliczny i empiryczny, w którym są skorelowane poszczególne składniki wizji świata danej kultury; może temu towarzyszyć wiara w istnienie nadnaturalnych mocy, posiadanych i wykorzystywanych przez ludzi, oraz przekonanie o tajemnych powiązaniach między rzeczami oraz wydarzeniami” [2]

Najprostszym podziałem magii jest rozróżnienie jej na białą (dobroczynną), oraz  czarną (szkodliwą) [3]. Idąc dalej James Frazer w swej książce „Złota Gałąź”, przedstawił podział oraz charakterystykę poszczególnych praktyk magicznych dzieląc je na następujące kategorie: homeopatycznej (podobieństwa), oraz przenośnej (styczności). Obydwie te gałęzie ujął pod ogólnym  terminem - magii  sympatycznej (prawa powinowactwa), jako że obydwie zakładają, iż rzeczy wypływają na siebie na odległość na skutek pewnego tajnego powinowactwa, a impulsy przekazywane są za pośrednictwem czegoś co moglibyśmy określić jako swego rodzaju eter [4].


Kaliskie polowania na czarownice.


Podobnie jak w przypadku kultur innych krajów, paranie się sztuką  magiczną wywodzi się z najdawniejszych czasów. Stanisław Ciszewski, autor notatki etnograficznej z okolic Stawiszyna, winą za „zarażenie” praktykowaniem magii chłopów polskich obarczał osadników olęderskich [5]. Nie sądzę, by było to słuszne oskarżenie, gdyż w oparciu o materiały źródłowe, mogę stwierdzić, iż zwyczaje te musiały być już znane wcześniej. W samej słowiańszczyźnie istniało kilka mian określających osoby parające się tajemną wiedzą, różnice wynikały z pełnionych przez nich funkcji: byli wśród nich wieszczowie, kapłani, znachorzy, czarownicy. Mimo przyjęcia chrześcijaństwa, nie zaniechano dawnych praktyk, wiele z nich była oficjalnie potępiana, jednak w przypadku tych rytuałów magicznych które miały pomagać, nie szkodzić – czasem przymykano oko na działalność wszelakich: znachorów, szeptuch, mądrych. Co więcej, w polskiej kulturze ludowej  wiedzą tajemną posługiwać się mieli ( wyłącznie w powszechnym  mniemaniu)  przedstawiciele takich zawodów jak:
- kowale - gdyż „posiadali moc” umożliwiającą im obróbkę metalu, ponadto w wielu przypadkach znali się miał na zielarstwie, w razie potrzeby nastawiali złamane, lub zwichnięte kończyny, wyrywali zęby,
- młynarze – wierzono, iż potrafili swoimi umiejętnościami nakłonić moc wiatru, bądź wody do swoich potrzeb, dlatego też często posądzano ich o konszachty z siłami nieczystymi,
- pszczelarze -  ponieważ potrafili zapanować nad pszczołami, czyli wpływać na istoty, należące do świata dzikiej przyrody,
- owczarze - przez wzgląd na bliski  i długotrwały kontakt z naturą, wynikający z faktu wypasania zwierząt poza granicami wsi, wierzono że w jakiś sposób wejść mogli w posiadanie wiedzy tajemnej (np. przez pakt z jakimiś nadprzyrodzonymi siłami),
- aptekarze – w sposobie myślenia dawnych mieszkańców wsi, oraz miast, wydawali się być bardziej tajemniczy, a przez to mniej wiarygodni od „wiedzących”, których sposoby działania na swój sposób były dobrze znane,
- księża – dlaczego właśnie oni? Ten smaczek pozostawiamy na sam koniec, w części podsumowującej nasze rozważania na temat czarownic i magii.
Co się tyczy owczarzy, warto jeszcze wspomnieć, iż  postrzegani byli jako ci, którzy znając wiele tajemnych rytuałów podejmowali się walki z wszelakiej maści upiorami. Przykładem niech będzie fakt, iż w 1896 roku,  w Kaliszu odbył się proces owczarza oskarżonego o profanację grobu. Był to zarazem ostatni przypadek, gdy oficjalnie skazano kogoś, za praktykowanie działań mających na celu powstrzymanie działalności grasującego w okolicy upiora [7].

Warto wspomnieć, iż na ziemiach  Wielkopolski rzadko na tych ternach używano określenia „jędza”, „czarownica”, „wiedźma” („czyli ta co wie”), zamiast tego używano miana – ciota, w odniesieniu do kobiet. W kulturze ludowej utarła się nawet niepoprawna, alternatywna etymologia tego słowa -„ciotka złego” [8]. W przypadku mężczyzn praktykujących magię używano nazwy – ciat.

W opozycji do postaci czarownicy stała tzw. „mądra”, która zajmowała się zażegnywaniem chorób, odczynianiem uroków, a także posiadała zmysł rozpoznawania w danej osobie cioty, gdyż dostrzegać miała krążące wokół niej demony [ 9].

Wiedza ludowa znała także sposoby, które pozwalały zdemaskować czarownicę, wśród lokalnej społeczności. Pozwolę sobie przytoczyć kilka cytatów, aby wymienić niektóre z nich:

Czarownice w dzień wielkanocny świątyni z procesją trzy razy obejść nie mogą, tylko za drugą razem do kościoła się chronią. Kapłan celebrujący, odwróciwszy się w Niedzielę Wielkanocną lub w oktawę Bożego Ciała z monstrancją do ludu, tylko sam jeden może widzieć przez monstrancje czarownice  i odróżnić je <od innych niewiast> po skopkach na głowach, nikomu innemu nie widzialnych. Dom, w którym czarownica się znajduje, po tym poznać można iż przed nim niedźwiedź wyuczony, po kraju prowadzany, tańcować nie chce [ 10].

Również lud utrzymuje, iż czarownica w oczach swych posiada zamiast źrenic, w których twarz patrzącego się odbija, tylko źrenice z odbiciem kozła z rogami [11].

Ciota nigdy nie przekroczy miotły położonej przed progiem. Odejdzie lub też podniesie i postawi ją w kącie. Osądzana jako ciota bywała ponadto kobieta, która wychyliła jednym haustem kieliszek czy czarkę gorzałki.  Stąd też rozpowszechniony u kobiet wiejskich zwyczaj wolnego wypijania trunku. Można przywołać, a przy tym rozpoznać ciotę gotując w nowym garnku kołtun chorego. Ciota, która kołtun „zadała” nie może wysiedzieć w domu i przyjdzie, jak na wezwanie.. Z Ostrzeszowskiego znany jest sposób, który nakazywał o północy wziąć deskę z trumny, w której była dziura od sęka. Patrząc przez te dziurę w czasie procesji Bożego Ciała można rozpoznać każdą ciotę. Cioty, według powszechnego przekonania, nie wytrzymywały  zapachu palonego „czarciego łajna” (Assa foetida). Wykorzystując tę właściwość próbowano kobiety, podkadzając je tą rośliną [12].

Ponadto w trakcie sądowych procesów o czary istniał szereg innych mniej, lub bardziej znanych  metod, na rozpoznanie czarownicy. Istniało również przekonanie, że cioty  same wzajemnie się demaskowały. Istniało przekonanie, że każda ciota na widok drugiej cioty dostaje czkawki [ 13].


Materiałem, źródłowym na którym będę się opierać dużej mierze opierać w odniesieniu do omawiania procesów o czary, oraz praktyk magicznych jest publikacja Bohdana Baranowskiego „Najdawniejsze procesy o czary w Kaliszu”. To właśnie w niej natrafić można na najwięcej przykładów magicznych rytuałów odprawianych przez wschodniowielkopolskie cioty, jednakże w trakcie przedstawiania materiału pojawiać się będą odwołania także do pozostałych części regionu.
Jak zaznaczył sam autor, w zestawieniu udało się zamieścić zaledwie sześć tego typu spraw, wybranych spośród nielicznego grona ocalałych dokumentów z tego regionu, tyczących się omawianego tematu. Pozostałe stanowiły jedynie bezpodstawne pomówienia o czarostwo, będące efektem sąsiedzkich kłótni. Szybko wyjaśniane, nie znajdowały w sądzie tragicznego finału [14].
Region Kalisza był jednym z pierwszych na ziemiach dawnej Rzeczpospolitej, gdzie podjęto walkę z czarostwem. Wyprzedziły go jedynie ziemie należące do ówczesnego województwa poznańskiego, oraz Prus Królewskich.  Pierwszy w Polsce wyrok śmierci w wyniku procesy o czary wykonany został  w roku 1511 w Chwaliszewie, będącego obecnie dzielnicą Poznania [15].

Baranowski zwracał uwagę na fakt, iż to właśnie na kaliskich ziemiach, najaktywniej prowadzono polowanie na czarownice. Tutaj także tutaj, w Grabowie miał miejsce ostatni oficjalny proces o czary z 1775 roku, wyrokiem którego spalono na stosie czternaście domniemanych czarownic [16]. Charakterystyka pierwszych kaliskich procesów tego typu polegała na braku standardowego schematu procedur, który został opracowany później. Rzadko też w zeznaniach przesłuchiwanych, czy w aktach oskarżenia pojawiają się wzmianki o postaci wspólnika czarownic – diabła [17]. Wreszcie spotkać się można z wyrokiem uniewinniającym, co w późniejszych czasach w Wielkopolsce prawie  wcale się nie zdarzały [18].
 Bohaterkami sześciu omawianych procesów, na które się powołam były: para wędrownych złodziejek - Zofia z Łękna i Barbara z Radomia (proces z 1580), Elżbieta z Tyńca (proces  z 1584), Małgorzata z Chmielnika (proces z 1587), Apolonia Porwitowa z Glinek (proces z 1593),  „czarownice” ze wsi Kucharki (proces z 1613), Regina Dereciowa ze Stawieszyna (proces z 1616).

Co interesującego wynika z w/w procesów o czary? Jak już napomknęłam we wstępie do niniejszej części – postać diabła, motyw sabatów, czy tez korzystania z mocy nadprzyrodzonych  pojawia się w nich znacznie rzadziej niż można by się tego spodziewać po lekturze tego typu akt. W przypadku wymienionych procesów z 1580, oraz 1587 roku – prawdziwym powodem oskarżenia jest kradzież. Co prawda w pierwszym z nich dochodzi do wyjawienia przez jedną z oskarżonych znanych jej praktyk magicznych, to nie stanowi ono głównego (początkowego) aktu oskarżenia. W przypadku procesu Elżbiety z Tyńca, oraz Apolonii Porwitowej, czytelnik także ma okazję zapoznać się z praktykami religijno – magicznymi, które nie były wysoce szkodliwe. W ówczesnych czasach, niemalże powszechnie korzystano z wiedzy oraz umiejętności osób jak obydwie oskarżone, w celu zapewnienia sobie ochrony, zdrowia, pomyślności. Dopiero ostatnie, najpóźniejsze ze wspomnianych procesów, zakończone wyrokiem skazującym na spalenie na stosie obfitują w wątki związane z ogólnie kojarzonymi procesami o czary.
Ponadto z innego źródła można dodać jeszcze jeden, późniejszy przypadek z XIX wieku z Kalisza, dotyczący małżeństwa, o którym mówiono, iż zostało poróżnione przez ciotę.  Małżeństwo to przez lat kilkanaście żyło z sobą w największej zgodzie, a potem „przez ciotę on sobie gardło poderżnął, a ona się powiesiła” [19].

            W relacjach oskarżonych pojawiają się zeznania dotyczące diabłów, którym kaliskie „wiedźmy” miały zawdzięczać swoją moc. Pojawia się nawet posiadania swego demonicznego Chowańca, który miał zamieszkiwać w zwierciadle, gotów służyć swojej „pani”, gdy okazało się to konieczne. W przypadku piątego, z przytaczanych przez Baranowskiego procesów, dotyczącego wsi Kucharki, natrafić można na dość bogaty opis sabatu czarownic. Wszystkie przytoczone przeze mnie w tej chwili wątki, należą do najbardziej rozpoznawalnych motywów, pojawiających się w ludowych wierzeniach o świecie czarownic.

W badaniach nad zwyczajami czarownic, pojawia się wątek tajemniczej „maści czarownic”. W większości przypadków (oprócz chorób psychicznych), to właśnie za przyczyną substancji wykonywanych z roślin o właściwościach halucynogennych, wcieranych we wrażliwsze miejsca na ciele doznawano surrealnych wizji, doznawania uczucia unoszenia się w powietrzu. Ponadto w aktach kaliskich procesów pojawia się także wątek zmiany postaci, kiedy to oskarżone pod postacią kotek miały zakradać się do pobliskich gospodarstw i podkradać mleko krowom.
 Dowody korzystania z tajemniczych specyfików, przez okoliczne czarownice znajdują się w poniższych cytatach:

„(…) brali je drzwiami, bo tam komina nie masz, a kiedy je mieli brać mazały się młynarka z Dorotą i ona też mazały maścią jakąś gdy do nich przyszła, mazały ją na ciemieniu i na piersiach” [20]. 

[ Proces czarownic ze wsi Kucharki].

„Item zeznała, że mieszkając albo służąc na pastwiskach  gdańskich, tody z drugimi niewiastami albo czarownicami, kiedy mnie pomazały  maścią około szyjej pod pachami i tam po ciele wszędzie, tody wszystkie leciały a granice zajączkowskie , a w liczbie nas było sześć” [21].

 [ Proces Zofii z Łękna i Barbary z Radomia].

Co ciekawe, oddając się lekturze akt, można natrafić na bezpośrednią „receptę” na słynną maść kaliskich wiedźm:
 „Dorota tę maść czyniła z Klimerzyną na nowiu księżyca we młynie z głowy człowieczej trupiej wyjąwszy mózg. Smażęły ten mózg w skorupie w maśle z czartowym zielem i we mleku, a dawał im latawiec pióro, które tą maścią pomazawszy mazały się i latały” [22].

 [ Proces czarownic ze wsi Kucharki].

Wątpliwym było aby specyfik sporządzony w ten sposób zapewnił komukolwiek umiejętności latania, czy zmiany postaci (w tym przypadku - w kotki, aby móc podbierać mleko). Niemalże pewnym jest, iż jedynym składnikiem mogącym wywrzeć silniejsze działanie było tajemnicze czarcie ziele, którym mógł być lulek czarny posiadający wspomniane wcześniej właściwości narkotyczne, bądź inna roślina o podobnym działaniu.

W następnej części przejdę do wyszczególnienia i omówienia  poszczególnych elementów składowych magii, z uwzględnieniem przykładów ilustrujących prezentowaną przeze mnie „teorię”.


Autor: Marta Kaleta.

Przypisy.

[1] Dąbrowska Anna, Tę żabę trzeba zjeść. Językowo-kulturalny obraz żaby w polszczyźnie, [w:] Język, a kultura, t. XIII, Wrocław 2000, s. 186.
Publikacja dostępna także: http://www.ifp.uni.wroc.pl/data/files/pub-3550.pdf (19.06.2017).
[3] Zob. R. Tomicki, Religijność ludowa, [w:] Etnografia Polski. Przemiany kultury ludowej, t. II, Red. M. Biernacka, Wrocław  1981, Ossolineum, s.50.
[4]  J. Frazer, Złota Gałąź, Warszawa 1978, Państwowy Instytut Wydawniczy, s. 39.
[5] Zob. St. Ciszewski, Notatka etnograficzna z okolic Stawiszyna, w pow. Kaliskim, ,,Wisła Miesięcznik Geograficzno-Etnograficzny”, 1889, T. III, z. 2.
[6] O. Kolberg, Dzieła Wszystkie. Kaliskie i Sieradzkie, t. XLVII,  Wrocław-Poznań 1967, Polskie Wydawnictwo Muzyczne: Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, s. 485.
[7] T. Wróblewski, Demony i wyobrażenia demonologiczne, [w:], J. Burszta (red.), Kultura ludowa Wielkopolski, t. III, Poznań 1967, Wydawnictwo Poznańskie, s. 447.
[8] Z. Jasiewicz, Jasiewicz Zbigniew, Czary, [w:] J. Burszta (red.), Kultura ludowa Wielkopolski, t. III, Poznań 1967, Wydawnictwo Poznańskie, s. 467.
[9] Tamże, s. 475.
[10] O. Kolberg, dz. cyt., s. 484.
[11] I. Piątkowska, Z życia ludu wiejskiego na ziemi kaliskiej, "Kaliszanin” 1887, przedruk w „Wiśle”, t. III 1889, s. 758.
[12] Z. Jasiewicz, dz. cyt., s. 475-476.
[13] Tamże, s. 475.
[14] Zob. B. Baranowski, Najdawniejsze procesy o czary w Kaliszu, Łódź 1951, s. 8.
[15] Z. Jasiewicz, dz. cyt., s. 460.
[16] Zob. B. Baranowski, dz. cyt., s. 6.
[17] Zob. Tamże, s. 9.
[18] Tamże.
[19] Z. Jasiewicz, dz. cyt., s. 473.
[20] B. Baranowski, dz. cyt., s. 52.
[21] Tamże, s. 22.
[22] Tamże, s. 54.


Bibliografia

1. Baranowski Bohdan, Najdawniejsze procesy o czary w Kaliszu, Łódź 1951.
2.Ciszewski Stanisław, Notatka etnograficzna z okolic Stawiszyna, w pow. Kaliskim, ,,Wisła Miesięcznik Geograficzno-Etnograficzny”, 1889, T. III, z. 2.
3. Dąbrowska Anna, Tę żabę trzeba zjeść. Językowo-kulturalny obraz żaby w polszczyźnie, [w:] Język, a kultura, t. XIII, Wrocław 2000.
4. Frazer James, Złota Gałąź, Warszawa 1978, Państwowy Instytut Wydawniczy.
5. Jasiewicz Zbigniew, Czary, [w:] J. Burszta (red.), Kultura ludowa Wielkopolski, t. III, Poznań 1967, Wydawnictwo Poznańskie.
6. Kolberg Oskar, Dzieła Wszystkie. Kaliskie i Sieradzkie, t. XLVII,  Wrocław-Poznań 1967, Polskie Wydawnictwo Muzyczne: Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza.
7. Piątkowska Ignacja, Z życia ludu wiejskiego na ziemi kaliskiej, "Kaliszanin” 1887, przedruk w „Wiśle”, t. III 1889.
8. Tomicki Ryszard, Religijność ludowa, [w:] Etnografia Polski. Przemiany kultury ludowej, t. II, Red. M. Biernacka, Wrocław  1981, Ossolineum.
9. Wróblewski Tadeusz, Demony i wyobrażenia demonologiczne, [w:], J. Burszta (red.), Kultura ludowa Wielkopolski, t. III, Poznań 1967, Wydawnictwo Poznańskie.

Źródła Internetowe:

Encyklopedia PWN:

Majak Katarzyna, Kobiety Mocy:
http://www.kobietymocy.com/kobiety,27.html