niedziela, 2 lipca 2017

Wschodniowielkopolskie polowanie na czarownice cz. III: Komu monopol na magię?

Dziś przedstawiamy ostatnią część cyklu o czarownicach. Kończymy w niej omawiać zasady rządzące światem magii ludowej, a także wyjaśniamy: na czyje praktyki magiczne kościół przymykał oko, a kogo za nie potępiał?
W przyszłym tygodniu zaś, startujemy zaś z zupełnie nową serią artykułów, tematycznie powiązaną z naszą wakacyjną akcją: "Wschodniowielkopolskie wakacje z duchami". Dla tych, którzy czekają na kolejne części bestiariusza, mamy dobrą informację: kolejne części cyklu ukażą się u nas już w sierpniu. Powodem dłuższej przerwy w ukazywaniu się kolejnych artykułów serii jest zarówno fakt zbierania samych materiałów na temat baśniowych istot, jak i przede wszystkim opracowywanie ilustracji.



Po szóste: myśl i intencja.




Aby magiczne praktyki odniosły swój skutek, potrzebny był jeszcze jeden element nazwany przez Jamesa Frazera magią telepatyczną [1]. Przykładowo czarownica chcąca zaszkodzić komuś rzucając nań urok, poprzez okres trwania rytu musiała intensywnie myśleć o osobie, na którą chce oddziaływać swą mocą. Podobnie, w jej głowie istnieć musiał scenariusz w jaki sposób rzucony urok miał działać i jaki odnieść ostateczny skutek. Bez tego nakłuwanie laleczki będącej czyjąś podobizną, czy też „dojenie kija”, pozostawałoby nic nie znaczącą czynnością. To samo w społecznościach plemiennych tyczyło się z przestrzeganiem tabu, związanego np. z wyruszeniem wojowników na wojnę, czy też myśliwych na polowanie. Chcąc zapewnić im pomyślność, pozostała w wiosce społeczność wystrzegała się przed wykonywaniem pewnych czynności, które mogłyby ściągać niepowodzenie.
Oprócz wymienionych czynników, przy rzucaniu zaklęć, uroków ważnym miał być także nastrój, tj. stan psychiczny czarownicy, czarownika:

Może komu zadać złe (uczynić), ale nigdy wtenczas, kiedy sama jest w złości, w gniewie, ale tylko po dobroci (a raczej obojętności do człowieka ze swojej strony [2].



Po siódme: geneza rytuału.




Każdy rytuał, w tym magiczny (zgodnie z symbolicznym sposobem myślenia) posiadał swój pierwowzór w mitycznych czasach. Opowieści dawnych ludów w swych treściach przekazywały propagowane wzorce zachowania, postępowania w danym społeczeństwie. Opierały się na nim rytuały przejścia, gesty wykonywane podczas świąt, czy w końcu scenariusze praktyk magicznych. Mircea Eliade zwracał uwagę na fakt, iż każdorazowe odprawienie rytu, w sposób symboliczny odtwarzało przebieg jego archetypu, cofało do pradziejów jego powstania [3]. Zasada ta dotyczyła nie tylko odprawiania samych czynności rytualnych, lecz także czasu w którym miały mieć miejsce. Efekt czaru/uroku mógł być osiągalny każdorazowo po wykonaniu dokładnie wszelkich niezbędnych czynności, a w przypadku innych rytuałów powodzenie  było zapewnione o wybranej godzinie czy też tego, jedynego dnia w ciągu roku. Dobrym przykładem jest podanie o poszukiwaniu kwiatu paproci, który zakwitać miał jedynie o północy w wigilię św. Jana.
Wierzono też, że aby pozbyć się choroby, czy też uroku należy odwołać się do jego źródła tj. okoliczności, osoby – które miały związek z jego powstaniem. Nie bez znaczenia było odgadnięcie prawdziwego imienia choroby (sic!), czy też przebiegu rytuału w jaki został wykonany, narzędzia, elementy jego powstania.

Item zeznała, że w wigilię świętego Tomy, Bożego Narodzenia, Wielką Noc i w dzień Świetej Walpurgii, który powiedziała być  po Wielkiej Nocy także Wigilia świętego Jana, śledzi mleczew i z gorczycą, smołą i z czosnkiem pospołu zwierciawszy, krowom miedzy rogami mazała, mówiąc: „Czarownice i czarowniczęta nie odyjmujcie mojego trojga pożytku, bo wam tak będzie  i brzydko jako ta gorczyca z inszymi rzeczami zmieszana, które rzeczy powiedziała, że to dlatego czynieła, aby bydłu nie mogło szkodzić od jakich czarownic” [4].

[Proces Zofii z Łekna i Barbary z Radomia].

I para przykładów od Ignacji Piątkowskiej, z okolic Kalisza:

Wiedźmy chcąc głód  i nieurodzaj sprowadzić dla danej okolicy, schodzą się na nowiu księżyca do lasu i tu w starych spróchniałych drzewach godzinę północną wysiadują, zawodząc różne pieśni i wymawiając zaklęcia czarodziejskie.
W Wigliję św. Jana wszystkie czarownice schodzą się z diabłami, a następie zbierają Katz żyta którego gotują kaszę. Kasza ma tę właściwość, iż po jej spożyciu, czarownica na łopacie w powietrzu szybować może [5].

Jedno z lokalnych przekonań zapisanych przez Knoopa w Janowie koło Gniezna, mówi, że jeżeli ktoś nocą wejdzie na jakiś wał lub inne wzniesienie, albo wdrapie się na płot, a potem punktualnie w nocy zeskoczy, robiąc przy tym koziołka, zostanie zamieniony w czarnego konia z błyszczącymi oczyma i ognistymi nogami. Przekonanie to zostało zilustrowane podaniem z tejże wsi: „Kiedyś pewien złodziej chciał zamienić się w takiego konia, ażeby mógł lepiej kraść, ale podglądał go przy tym pewien żołnierz. Strzelił w jego stronę, ale kula nie trafiła konia, lecz padła obok żołnierza. Następnego dnia strzelił do upiornego konia srebrną kulą, która go dosięgnęła. Następnego dnia zamiast konia znaleziono stos smoły i ubrania, które nosił mężczyzna [6].



Po ósme: odwołanie się do siły wyższej.






Bez względu na to jak szeroką wiedzą oraz umiejętnościami dysponować miał lokalny czarownik, nie stawał się dzięki nim wszechmocny. Jedynie przychylność bytu nadprzyrodzonego stojącego ponad nim dawała mu możliwość osiągania faktycznych efektów praktykowanych przez niego działań. Według wierzeń, władające czarną magią czarownice czerpały swoją moc od diabła, z kolei osoby operujące białą magią jak zaklinacze, znachorzy, szeptuchy czy nawet księża (sic!) zawdzięczały swoją moc Bogu, bądź innym istotom nadprzyrodzonym (np. świętym, aniołom).  Wbrew temu co mogłoby się wydawać - w słowach zaklęć ludowych pojawiały się odwołania do ich postaci i udzielanej od nich mocy: „Niech te boleści idą na lasy, Na Góry, Na pola, Na chmury, Na rozstajne drogi. Tak mi dopomóż, Panie Boże Wszechmogący i wszyscy święci. Amen”[7]. Bardzo często ludowi „lekarze” zwykli tłumaczyć swoje umiejętności w następujący sposób: „Nie ja robię swoją mocą. Tylko  Pana Jezusa, Matki Boskiej dopomocą”, „Nie ja lekarz, Matka Boska lekarz” [8]. Podobnie do postaci boskich zwykły się odwoływać osoby  zsyłające na kogoś śmierć, chorobę. ”To nie ja go pochowałem, uczynił to Gabriel”. Tak więc win spada na archanioła Gabriela, który znacznie lepiej potrafi dać sobie z tym radę [9].

„ Chcąc pomóc, aby mleka przybęło, pamiętając jako się była nauczeła od ludzi, dobrych u których służęła  szła do rzeki i nabrała wody we zbanek, kędy jej żaden nie ruszeł, biorac onę wodę Pana Boga miłego moca Panniej Mariej i Wszystkich Świętych pomocą, nie pragnę cudzego jego własnego, aby mi się pożytek wszytek jako pierwszy był do bydlęcia mojego wrócieł. I przyszedłszy do domu omęła onę swoją krowę od rogów do ogona, wziąwszy do tego przed domem miejskim piasku przygarści i omywając krowę mówięła słowo pierwsze, zatem przybeło mleka więcyj niż pierwy” [10]. 

[Proces Elżbiety z Tyńca].

„Powidziała też, że ma chwała Bogu do żegnania bydła i innych rzeczy szczęście (…). U Pani Pawłowski też mszyce żegnała. Piwo beło na kadzi by mleko i nie chciało schodzić to też zielem święconym naprawieła w poście (…). Świadłam Bożą mocą, panny Mariej mocą i wszystkich świętych pomocą ozminę i jarzynę świem tu przyrok i urzeczenie i te robaki z tej piwnice od tego piwa i statków, i tego gospodarza i gospodyni, i wszelkiego statku ich, wszystko złe i te robaki i te gusła jeżeliby przy tym piwie i złości które by tu beły złem. Potem: Najświętsza Panno Maria wzywa cię ku sobie grzeszna, nędzna abyś się raczyła do Swego Najmilszego Syna przyczynić, aby to Pan Jezus od tego piwa albo wina z tej piwnice raczył przemienić i uśmierzyć te robaki jako liczemierniki uśmierzył gdy o jego zdrowie stali, przez moc Boga Wszechmogącego aby przepadły ziemie. W imię Ojca i Syna i Ducha S. po trzykroć ” [11].

[Proces Apolonii Porwitowej z Glinek].

Otóż Mierzejewski, właściciel Budzisławia w powiecie konińskim, zwaśniony ze swym pasierbem, a Zmierzchowskim, który podstępnie zaprasza go do swego dworu w Budzisławiu i tutaj nasyła nań chłopów uzbrojonych w kije, kosy i cepy. Zbierzchowski widocznie nie doznał krzywdy z rąk chłopów, gdyż ojczym pewny nietykalności na terenie własnej wsi, ucieka się do pomocy czarów: „tychże chłopów umyślnie poił i sam z nimi pił, sprowadziwszy na jakieś podobieństwo dziewosłębów chłopca, który nie miał nad lat 15, a z babą mająca lat 70 swatał ich, a to wszystko pod figurą robił, myśląc o manifestanta skórze”. W obrzędzie magicznym z Budzisławia wyraźnie ujawnia się chęć zjednania sobie mocy nadprzyrodzonych, identyfikowanych tutaj z szatanem, poprzez nienaturalność swatów zainscenizowanych pod figurą oraz charakterystyczne w magii przecenienie intencji [12].



Zakończenie – magia dobra, czy zła? 




          
Oficjalnie praktyki magiczne pozostawały w sprzeczności wobec doktryny religii chrześcijańskiej, niemniej ta pozostawała ściśle powiązana z życiem codziennym. Jak mógł zaobserwować czytelnik, na przedstawionych wcześniej przykładach – odwoływanie się do postaci boskich, w trakcie magicznych rytuałów było powszechnym zjawiskiem w dawnej kulturze ludowej. Nie pozostawało jedynie domeną czarownic, lecz także wiejskich znachorów, wszelkiej maści „wiedzących”, czy przeciętnych mieszkańców wsi (w przypadku prostszych rytuałów). Każdy gest czy słowo mające zapewnić ochronę, powodzenie czy odegnać zły urok był ściśle powiązany z myśleniem magicznym. Wiliam Thomas i Florian Znaniecki zwracali uwagę na fakt, iż człowiek, który działa z boską społecznością, ma zapewnioną opiekę całej tej społeczności, ponieważ staje się jej członkiem; natomiast w wyniku jednego choćby działania popierającego dążność diabelskiej społeczności, staje się wprawdzie jej członkiem, ale  nastawia wrogo wobec siebie wszelkie istoty boskie [13]. Istniało przekonanie, iż  każdy praktykujący magiczne czynności, działa z zamiarem czynienia  dobra – może liczyć na boskie wsparcie. Wierzono, że dobro pochodzące od diabła z czasem obracało się przeciwko paktującej z nim osobie, ostatecznie kończąc źle. Tymczasem zło zsyłane przez Boga, miało być jedynie próbą – jeśli ktoś przeszedł ją pomyślnie, w zamian został wynagradzany jeszcze większym dobrem [14].



„Wiedząca”, była potężniejsza w swej mocy od zwykłego chłopa, lecz od niej większą mocą ofiarowaną przez Boga był ksiądz. Poza odprawianiem czynności liturgicznych przypisywano mu chociażby władzę nad pogodą (rozkazuje wiatrom, burzom, gradowi i deszczowi które są mu posłuszne. Podlega mu również ogień i płomienie, pożary gasną na jego słowo)[15]. czy też poskramianiem demonów.  Chłopi gaskońscy wierzą, że źli ludzie, którzy pragną zemścić się na swoich wrogach, potrafią skłonić księdza do odprawienia mszy św. Sekariusza. Bardzo niewielu księży zna tę mszę, a trzy czwarte tych, którzy ją znają, nie odprawią jej za żadne pieniądze ani dobre słowo. Tylko występni księża ośmielają się odprawić tę okropną ceremonię i możecie być przekonani, że surowo za to będą odpowiadali na sądzie ostatecznym Żaden biskup, nawet arcybiskup z Auch nie może udzielić im rozgrzeszenia, uczynić to ma prawo jedynie papież w Rzymie [16]. Istota przebiegu rzekomego rytuału polegać miała na wykorzystywaniu symbolicznych przeciwieństw tego co zostało uznane za święte. I tak: miejscem ceremonii miał być opuszczony, popadający w ruinę kościół; ksiądz powinien odprawiać mszę „na wspak” (ale musiał zakończyć ją o północy), do mszy powinna usługiwać mu jego kochanka, hostia powinna być koloru czarnego, a w kielichu zamiast konsekrowanego wina – woda ze studni, gdzie wrzucono ciało nieochrzczonego dziecka, etc. [17]

Wg. kultury ludowej istniały dwie osoby dysponujące najpotężniejszą mocą magiczną - ksiądz (boską) i czarownica (diabelską). Dowodem tego było przekonanie ,iż: ksiądz „zna wszystkie rzeczy teraźniejsze, przeszłe i przyszłe”, czarownica być może dysponuje mniej rozległą wiedzą, ale jeśli chodzi o diabła i diabelską magię, wie ona o nich nawet więcej niż ksiądz [18].

            Postać czarownicy w kulturze opierała się na złożeniu, oraz namnażaniu elementów mediacyjnych [19]. W obydwu częściach omawianego przeze mnie tematu, przedstawiłam wiele przykładów, z których niemalże każdy związany był z jakimś tabu np. śmierci. Wynikające z niego praktyki – stanowiły podstawy do przeciwstawiania ich zasadom nie tylko wiary chrześcijańskiej, lecz  także porządkowi natury. Godnym potępienia stawał się nie tylko fakt samej chęci szkodzenia innym, ale przede wszystkim: profanacja artefaktów związanych ze świętością, korzystanie z mocy oraz wiedzy zakazanej (pochodzącej od diabła), opieranie swych rytuałów na czynnościach budzących zgorszenie – jak obcowanie fizyczne z demonem. Magia czarownic uchodziła za nieczystą, gdyż dotyczyła powiązania z działalnością sfer, których się obawiano. Starano się zatem jej unikać, czy też zwalczać. Przeciwstawiano ją zatem  magii białej („oswojonej”), której zadaniem było chronić i przynosić pozytywne efekty. Wiele elementów z dawnych praktyk przetrwało po dziś dzień w formach przesądów. Fakt ten wynika z dawnych potrzeb kultury ludowej, gdzie trudno mówić o wyraźnym rozgraniczeniu magii od religii, gdyż każde działanie religijne zawierało moment skuteczności magicznej, a formuły zaklęć nierzadko przybierały charakter modlitw.  Ludowy obraz świata, którego cechą była integralna przyczynowość i solidarność w ramach boskiego porządku, preferował  nijako działania magiczne już przez sam fakt, że ludzie będący elementem tego świata zobowiązani byli dostosować się do reguł w nim obowiązujących. Dlatego magiczny charakter miały nie tylko czynności skierowane przeciwko diabelskiemu antyświatowi, celem było zabezpieczenie i ochrona wszystkich dziecin życia, lecz także rytuały religijne [20]. (…) Magia pozytywna pozostawała w ścisłym związku z życiem religijnym, już chociażby z samego powodu, iż była  niejako uzupełnieniem opieki jaką sprawowały nad człowiekiem istoty nadnaturalne dzięki wypełnianiu rytuałów kościelnych [21].

            Owo tłumaczenie się stanowiło usprawiedliwianie faktu, dlaczego niektóre praktyki magiczne były dozwolone, a inne  wręcz potępiane. Sam fakt wiary w moc pochodzącą czy to od Boga, czy też diabła stanowiło próbę odnalezienia remedium na poradzenie sobie w sytuacjach niezależnych od człowieka. Czuł się wobec nich bezsilny, zatem oczekiwał pomocy ze strony jednych, bądź drugich sił nadprzyrodzonych. Wiele z dawnych praktyk zostało wypartych przez cywilizacyjny postęp oraz naukowy tok myślenia. Część z nich pozostała jednak gdyż stanowi fragment kultury, a dla niektórych jest być może przejawem podświadomej potrzeby wiary w to co niezwykłe – pozornie bardziej barwne od otaczającej rzeczywistości.


Przypisy.

[1] Zob. J. Frazer, Złota Gałąź, Warszawa 1978, Państwowy Instytut Wydawniczy, s. 49.
[2] O. Kolberg, Dzieła Wszystkie. Kaliskie i Sieradzkie, t. XLVII,  Wrocław-Poznań 1967, Polskie Wydawnictwo Muzyczne: Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, s. 486.
[3] Zob. M. Eliade, Traktat o historii religii, Łódź 1993, Wydawnictwo Opus, s. 373-391.
[4] B. Baranowski, Najdawniejsze procesy o czary w Kaliszu, Łódź 1951, s. 20.
[5] I. Piątkowska, Z życia ludu wiejskiego na ziemi kaliskiej, "Kaliszanin” 1887, przedruk w „Wiśle”, t. III 1889, s. 765.
[6]W.  Łysiak, W kręgu wielkopolskich demonów i przekonań niedemonicznych, Międzychód 1993, Wydawnictwo "Eco", s. 127.
[7] R. Tomicki, Religijność ludowa, [w:] Etnografia Polski. Przemiany kultury ludowej, t. II, Red. M. Biernacka, Wrocław  1981, Ossolineum, s. 51.
[8] Tamże.
[9] J. Frazer, dz. cyt., s. 41.
[10] B. Baranowski, dz. cyt., s. 24.
[11] Tamże, s. 31.
[12] Z. Jasiewicz, Czary, [w:] J. Burszta (red.), Kultura ludowa Wielkopolski, t. III, Poznań 1967, Wydawnictwo Poznańskie, s. 464-465.
[13] F. Znaniecki, W. Thomas, Podstawy religijne i magiczne [w:] Chłop polski w Europie i Ameryce, t. I, Warszawa 1976, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, s. 213-214.
[14] Tamże, s. 216-217.
[15] J. Frazer , dz. cyt., s. 73.
[16] Tamże, s. 74.
[17] Zob. Tamże.
[18]F. Znaniecki, W. Thomas, dz. cyt., s.219.
[19] Zob. L. Stomma, Antropologia kultury wsi polskiej XIX wieku. Oraz wybrane eseje, Łódź 2002, Wydawca Piotr Dopierała, s. 339.
[20] R. Tomicki, dz. cyt., s. 47.
[21] Tamże, s. 50.


Bibliografia.

1.      Baranowski Bohdan, Najdawniejsze procesy o czary w Kaliszu, Łódź 1951.
2.      Baranowski Bohdan, O hultajach, wiedźmach i wszetecznicach. Szkice z obyczajów XVII i XVIII wieku, ,  1988, Wydawnictwo Krzewienia Kultury Świeckiej.
3.      Baranowski Bohdan, Pożegnanie z diabłem i czarownicą, Łódź 1965.
4.      Baranowski Bohdan, Procesy czarownic w Polsce w XVII i XVIII wieku, Łódź 1952.
5.      Baranowski Bohdan, W kręgu upiorów i wilkołaków, Łódź 1981, Wydawnictwo Łódzkie.
6.      Eliade Mircea, Traktat o historii religii, Łódź 1993, Wydawnictwo Opus.
7.      Frazer James, Złota Gałąź, Warszawa 1978, Państwowy Instytut Wydawniczy.
8.      Jasiewicz Zbigniew, Czary, [w:] J. Burszta (red.), Kultura ludowa Wielkopolski, t. III, Poznań 1967, Wydawnictwo Poznańskie.
9.      Kolberg Oskar, Dzieła Wszystkie. Kaliskie i Sieradzkie, t. XLVII,  Wrocław-Poznań 1967, Polskie Wydawnictwo Muzyczne: Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza.
10.  Łysiak Wojciech, W kręgu wielkopolskich demonów i przekonań niedemonicznych, Międzychód 1993, Wydawnictwo "Eco".
11.  Moszyński Kazimierz, Magia, [w:] Kultura Ludowa Słowian, t. II, Kraków 1934, Polska Akademia Umiejętności.
12.  Piątkowska Ignacja, Z życia ludu wiejskiego na ziemi kaliskiej, "Kaliszanin” 1887, przedruk w „Wiśle”, t. III 1889.
13.  Stomma Ludwik, Antropologia kultury wsi polskiej XIX wieku. Oraz wybrane eseje, Łódź 2002, Wydawca Piotr Dopierała.
14.  Tomicki Ryszard, Religijność ludowa, [w:] Etnografia Polski. Przemiany kultury ludowej, t. II, Red. M. Biernacka, Wrocław  1981, Ossolineum.
15. Znaniecki Florian, Thomas Wiliam, Podstawy religijne i magiczne [w:] Chłop polski w Europie i Ameryce, t. I, Warszawa 1976, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza.


Autor: Marta Kaleta.

Źródła ilustracji.

1.      Rycina „czarownice lecące na sabat”
2.      Rycina: „Wiejska znachorka zamawiająca chorobę” z roku 1861.
Bohdan Baranowski, „W kręgu upiorów i wilkołaków”, s. 245.
3.       Rycina: „Przesłuchanie czarownicy”,
4.      Rycina: „Cztery Czarownice (cztery nagie kobiety)”, Albrecht Dürer