Dziś przedstawiamy ostatnią część cyklu o czarownicach. Kończymy w niej omawiać zasady rządzące światem magii ludowej, a także wyjaśniamy: na czyje praktyki magiczne kościół przymykał oko, a kogo za nie potępiał?
W przyszłym tygodniu zaś, startujemy zaś z zupełnie nową serią artykułów, tematycznie powiązaną z naszą wakacyjną akcją: "Wschodniowielkopolskie wakacje z duchami". Dla tych, którzy czekają na kolejne części bestiariusza, mamy dobrą informację: kolejne części cyklu ukażą się u nas już w sierpniu. Powodem dłuższej przerwy w ukazywaniu się kolejnych artykułów serii jest zarówno fakt zbierania samych materiałów na temat baśniowych istot, jak i przede wszystkim opracowywanie ilustracji.
Po
szóste: myśl i intencja.
Aby
magiczne praktyki odniosły swój skutek, potrzebny był jeszcze jeden element
nazwany przez Jamesa Frazera magią telepatyczną [1]. Przykładowo czarownica
chcąca zaszkodzić komuś rzucając nań urok, poprzez okres trwania rytu musiała
intensywnie myśleć o osobie, na którą chce oddziaływać swą mocą. Podobnie, w
jej głowie istnieć musiał scenariusz w jaki sposób rzucony urok miał działać i
jaki odnieść ostateczny skutek. Bez tego nakłuwanie laleczki będącej czyjąś
podobizną, czy też „dojenie kija”, pozostawałoby nic nie znaczącą czynnością.
To samo w społecznościach plemiennych tyczyło się z przestrzeganiem tabu,
związanego np. z wyruszeniem wojowników na wojnę, czy też myśliwych na
polowanie. Chcąc zapewnić im pomyślność, pozostała w wiosce społeczność
wystrzegała się przed wykonywaniem pewnych czynności, które mogłyby ściągać
niepowodzenie.
Oprócz wymienionych czynników,
przy rzucaniu zaklęć, uroków ważnym miał być także nastrój, tj. stan psychiczny
czarownicy, czarownika:
Może komu zadać złe (uczynić), ale nigdy
wtenczas, kiedy sama jest w złości, w gniewie, ale tylko po dobroci (a raczej
obojętności do człowieka ze swojej strony [2].
Po
siódme: geneza rytuału.
Każdy
rytuał, w tym magiczny (zgodnie z symbolicznym sposobem myślenia) posiadał swój
pierwowzór w mitycznych czasach. Opowieści dawnych ludów w swych treściach
przekazywały propagowane wzorce zachowania, postępowania w danym
społeczeństwie. Opierały się na nim rytuały przejścia, gesty wykonywane podczas
świąt, czy w końcu scenariusze praktyk magicznych. Mircea Eliade zwracał uwagę
na fakt, iż każdorazowe odprawienie rytu, w sposób symboliczny odtwarzało
przebieg jego archetypu, cofało do pradziejów jego powstania [3]. Zasada ta
dotyczyła nie tylko odprawiania samych czynności rytualnych, lecz także czasu w
którym miały mieć miejsce. Efekt czaru/uroku mógł być osiągalny każdorazowo po
wykonaniu dokładnie wszelkich niezbędnych czynności, a w przypadku innych
rytuałów powodzenie było zapewnione o
wybranej godzinie czy też tego, jedynego dnia w ciągu roku. Dobrym przykładem
jest podanie o poszukiwaniu kwiatu paproci, który zakwitać miał jedynie o
północy w wigilię św. Jana.
Wierzono
też, że aby pozbyć się choroby, czy też uroku należy odwołać się do jego źródła
tj. okoliczności, osoby – które miały związek z jego powstaniem. Nie bez
znaczenia było odgadnięcie prawdziwego imienia choroby (sic!), czy też
przebiegu rytuału w jaki został wykonany, narzędzia, elementy jego powstania.
„Item zeznała, że w wigilię świętego Tomy,
Bożego Narodzenia, Wielką Noc i w dzień Świetej Walpurgii, który powiedziała
być po Wielkiej Nocy także Wigilia
świętego Jana, śledzi mleczew i z gorczycą, smołą i z czosnkiem pospołu
zwierciawszy, krowom miedzy rogami mazała, mówiąc: „Czarownice i czarowniczęta
nie odyjmujcie mojego trojga pożytku, bo wam tak będzie i brzydko jako ta gorczyca z inszymi rzeczami
zmieszana, które rzeczy powiedziała, że to dlatego czynieła, aby bydłu nie
mogło szkodzić od jakich czarownic” [4].
[Proces
Zofii z Łekna i Barbary z Radomia].
I
para przykładów od Ignacji Piątkowskiej, z okolic Kalisza:
Wiedźmy chcąc głód i nieurodzaj sprowadzić dla danej okolicy,
schodzą się na nowiu księżyca do lasu i tu w starych spróchniałych drzewach
godzinę północną wysiadują, zawodząc różne pieśni i wymawiając zaklęcia
czarodziejskie.
W Wigliję św. Jana wszystkie
czarownice schodzą się z diabłami, a następie zbierają Katz żyta którego gotują
kaszę. Kasza ma tę właściwość, iż po jej spożyciu, czarownica na łopacie w
powietrzu szybować może [5].
Jedno z lokalnych przekonań
zapisanych przez Knoopa w Janowie koło
Gniezna, mówi, że jeżeli ktoś nocą wejdzie na jakiś wał lub inne wzniesienie,
albo wdrapie się na płot, a potem punktualnie w nocy zeskoczy, robiąc przy tym
koziołka, zostanie zamieniony w czarnego konia z błyszczącymi oczyma i
ognistymi nogami. Przekonanie to zostało zilustrowane podaniem z tejże wsi:
„Kiedyś pewien złodziej chciał zamienić się w takiego konia, ażeby mógł lepiej
kraść, ale podglądał go przy tym pewien żołnierz. Strzelił w jego stronę, ale
kula nie trafiła konia, lecz padła obok żołnierza. Następnego dnia strzelił do
upiornego konia srebrną kulą, która go dosięgnęła. Następnego dnia zamiast
konia znaleziono stos smoły i ubrania, które nosił mężczyzna [6].
Po ósme: odwołanie się do siły
wyższej.
Bez
względu na to jak szeroką wiedzą oraz umiejętnościami dysponować miał lokalny
czarownik, nie stawał się dzięki nim wszechmocny. Jedynie przychylność bytu
nadprzyrodzonego stojącego ponad nim dawała mu możliwość osiągania faktycznych
efektów praktykowanych przez niego działań. Według wierzeń, władające czarną
magią czarownice czerpały swoją moc od diabła, z kolei osoby operujące białą
magią jak zaklinacze, znachorzy, szeptuchy czy nawet księża (sic!) zawdzięczały
swoją moc Bogu, bądź innym istotom nadprzyrodzonym (np. świętym, aniołom). Wbrew temu co mogłoby się wydawać - w słowach
zaklęć ludowych pojawiały się odwołania do ich postaci i udzielanej od nich
mocy: „Niech te boleści idą na lasy, Na
Góry, Na pola, Na chmury, Na rozstajne drogi. Tak mi dopomóż, Panie Boże
Wszechmogący i wszyscy święci. Amen”[7]. Bardzo często ludowi „lekarze”
zwykli tłumaczyć swoje umiejętności w następujący sposób: „Nie ja robię swoją mocą. Tylko
Pana Jezusa, Matki Boskiej dopomocą”, „Nie ja lekarz, Matka Boska
lekarz” [8]. Podobnie do postaci boskich zwykły się odwoływać osoby zsyłające na kogoś śmierć, chorobę. ”To nie ja go pochowałem, uczynił to
Gabriel”. Tak więc win spada na archanioła Gabriela, który znacznie lepiej
potrafi dać sobie z tym radę [9].
„ Chcąc pomóc, aby mleka przybęło,
pamiętając jako się była nauczeła od ludzi, dobrych u których służęła szła do rzeki i nabrała wody we zbanek, kędy
jej żaden nie ruszeł, biorac onę wodę Pana Boga miłego moca Panniej Mariej i
Wszystkich Świętych pomocą, nie pragnę cudzego jego własnego, aby mi się
pożytek wszytek jako pierwszy był do bydlęcia mojego wrócieł. I przyszedłszy do
domu omęła onę swoją krowę od rogów do ogona, wziąwszy do tego przed domem
miejskim piasku przygarści i omywając krowę mówięła słowo pierwsze, zatem
przybeło mleka więcyj niż pierwy” [10].
[Proces
Elżbiety z Tyńca].
„Powidziała też, że ma chwała Bogu
do żegnania bydła i innych rzeczy szczęście (…). U Pani Pawłowski też mszyce
żegnała. Piwo beło na kadzi by mleko i nie chciało schodzić to też zielem
święconym naprawieła w poście (…). Świadłam Bożą mocą, panny Mariej mocą i
wszystkich świętych pomocą ozminę i jarzynę świem tu przyrok i urzeczenie i te
robaki z tej piwnice od tego piwa i statków, i tego gospodarza i gospodyni, i
wszelkiego statku ich, wszystko złe i te robaki i te gusła jeżeliby przy tym
piwie i złości które by tu beły złem. Potem: Najświętsza Panno Maria wzywa cię
ku sobie grzeszna, nędzna abyś się raczyła do Swego Najmilszego Syna
przyczynić, aby to Pan Jezus od tego piwa albo wina z tej piwnice raczył
przemienić i uśmierzyć te robaki jako liczemierniki uśmierzył gdy o jego
zdrowie stali, przez moc Boga Wszechmogącego aby przepadły ziemie. W imię Ojca
i Syna i Ducha S. po trzykroć ” [11].
[Proces
Apolonii Porwitowej z Glinek].
Otóż Mierzejewski, właściciel
Budzisławia w powiecie konińskim, zwaśniony ze swym pasierbem, a
Zmierzchowskim, który podstępnie zaprasza go do swego dworu w Budzisławiu i
tutaj nasyła nań chłopów uzbrojonych w kije, kosy i cepy. Zbierzchowski
widocznie nie doznał krzywdy z rąk chłopów, gdyż ojczym pewny nietykalności na
terenie własnej wsi, ucieka się do pomocy czarów: „tychże chłopów umyślnie poił
i sam z nimi pił, sprowadziwszy na jakieś podobieństwo dziewosłębów chłopca,
który nie miał nad lat 15, a z babą mająca lat 70 swatał ich, a to wszystko pod
figurą robił, myśląc o manifestanta skórze”. W obrzędzie magicznym z
Budzisławia wyraźnie ujawnia się chęć zjednania sobie mocy nadprzyrodzonych,
identyfikowanych tutaj z szatanem, poprzez nienaturalność swatów
zainscenizowanych pod figurą oraz charakterystyczne w magii przecenienie
intencji [12].
Zakończenie – magia dobra, czy zła?
Oficjalnie
praktyki magiczne pozostawały w sprzeczności wobec doktryny religii
chrześcijańskiej, niemniej ta pozostawała ściśle powiązana z życiem codziennym.
Jak mógł zaobserwować czytelnik, na przedstawionych wcześniej przykładach –
odwoływanie się do postaci boskich, w trakcie magicznych rytuałów było
powszechnym zjawiskiem w dawnej kulturze ludowej. Nie pozostawało jedynie
domeną czarownic, lecz także wiejskich znachorów, wszelkiej maści „wiedzących”,
czy przeciętnych mieszkańców wsi (w przypadku prostszych rytuałów). Każdy gest
czy słowo mające zapewnić ochronę, powodzenie czy odegnać zły urok był ściśle
powiązany z myśleniem magicznym. Wiliam Thomas i Florian Znaniecki zwracali
uwagę na fakt, iż człowiek, który działa
z boską społecznością, ma zapewnioną opiekę całej tej społeczności, ponieważ
staje się jej członkiem; natomiast w wyniku jednego choćby działania
popierającego dążność diabelskiej społeczności, staje się wprawdzie jej
członkiem, ale nastawia wrogo wobec siebie
wszelkie istoty boskie [13]. Istniało przekonanie, iż każdy praktykujący magiczne czynności, działa
z zamiarem czynienia dobra – może liczyć
na boskie wsparcie. Wierzono, że dobro pochodzące od diabła z czasem obracało
się przeciwko paktującej z nim osobie, ostatecznie kończąc źle. Tymczasem zło
zsyłane przez Boga, miało być jedynie próbą – jeśli ktoś przeszedł ją
pomyślnie, w zamian został wynagradzany jeszcze większym dobrem [14].
„Wiedząca”,
była potężniejsza w swej mocy od zwykłego chłopa, lecz od niej większą mocą
ofiarowaną przez Boga był ksiądz. Poza odprawianiem czynności liturgicznych
przypisywano mu chociażby władzę nad pogodą (rozkazuje
wiatrom, burzom, gradowi i deszczowi które są mu posłuszne. Podlega mu również
ogień i płomienie, pożary gasną na jego słowo)[15]. czy też poskramianiem
demonów. Chłopi gaskońscy wierzą, że źli ludzie, którzy pragną zemścić się na
swoich wrogach, potrafią skłonić księdza do odprawienia mszy św. Sekariusza.
Bardzo niewielu księży zna tę mszę, a trzy czwarte tych, którzy ją znają, nie
odprawią jej za żadne pieniądze ani dobre słowo. Tylko występni księża
ośmielają się odprawić tę okropną ceremonię i możecie być przekonani, że surowo
za to będą odpowiadali na sądzie ostatecznym Żaden biskup, nawet arcybiskup z
Auch nie może udzielić im rozgrzeszenia, uczynić to ma prawo jedynie papież w
Rzymie [16]. Istota przebiegu rzekomego rytuału polegać miała na
wykorzystywaniu symbolicznych przeciwieństw tego co zostało uznane za święte. I
tak: miejscem ceremonii miał być opuszczony, popadający w ruinę kościół; ksiądz
powinien odprawiać mszę „na wspak” (ale musiał zakończyć ją o północy), do mszy
powinna usługiwać mu jego kochanka, hostia powinna być koloru czarnego, a w
kielichu zamiast konsekrowanego wina – woda ze studni, gdzie wrzucono ciało
nieochrzczonego dziecka, etc. [17]
Wg.
kultury ludowej istniały dwie osoby dysponujące najpotężniejszą mocą magiczną -
ksiądz (boską) i czarownica (diabelską). Dowodem tego było przekonanie ,iż: ksiądz „zna wszystkie rzeczy teraźniejsze,
przeszłe i przyszłe”, czarownica być może dysponuje mniej rozległą wiedzą, ale
jeśli chodzi o diabła i diabelską magię, wie ona o nich nawet więcej niż ksiądz
[18].
Postać czarownicy w kulturze
opierała się na złożeniu, oraz namnażaniu elementów mediacyjnych [19]. W obydwu
częściach omawianego przeze mnie tematu, przedstawiłam wiele przykładów, z
których niemalże każdy związany był z jakimś tabu np. śmierci. Wynikające z
niego praktyki – stanowiły podstawy do przeciwstawiania ich zasadom nie tylko
wiary chrześcijańskiej, lecz także
porządkowi natury. Godnym potępienia stawał się nie tylko fakt samej chęci
szkodzenia innym, ale przede wszystkim: profanacja artefaktów związanych ze
świętością, korzystanie z mocy oraz wiedzy zakazanej (pochodzącej od diabła),
opieranie swych rytuałów na czynnościach budzących zgorszenie – jak obcowanie
fizyczne z demonem. Magia czarownic uchodziła za nieczystą, gdyż dotyczyła
powiązania z działalnością sfer, których się obawiano. Starano się zatem jej
unikać, czy też zwalczać. Przeciwstawiano ją zatem magii białej („oswojonej”), której zadaniem
było chronić i przynosić pozytywne efekty. Wiele elementów z dawnych praktyk
przetrwało po dziś dzień w formach przesądów. Fakt ten wynika z dawnych potrzeb
kultury ludowej, gdzie trudno mówić o
wyraźnym rozgraniczeniu magii od religii, gdyż każde działanie religijne
zawierało moment skuteczności magicznej, a formuły zaklęć nierzadko przybierały
charakter modlitw. Ludowy obraz świata, którego
cechą była integralna przyczynowość i solidarność w ramach boskiego porządku,
preferował nijako działania magiczne już
przez sam fakt, że ludzie będący elementem tego świata zobowiązani byli
dostosować się do reguł w nim obowiązujących. Dlatego magiczny charakter miały
nie tylko czynności skierowane przeciwko diabelskiemu antyświatowi, celem było
zabezpieczenie i ochrona wszystkich dziecin życia, lecz także rytuały religijne
[20]. (…) Magia pozytywna pozostawała w ścisłym związku z życiem religijnym,
już chociażby z samego powodu, iż była
niejako uzupełnieniem opieki jaką sprawowały nad człowiekiem istoty
nadnaturalne dzięki wypełnianiu rytuałów kościelnych [21].
Owo tłumaczenie się stanowiło
usprawiedliwianie faktu, dlaczego niektóre praktyki magiczne były dozwolone, a
inne wręcz potępiane. Sam fakt wiary w
moc pochodzącą czy to od Boga, czy też diabła stanowiło próbę odnalezienia
remedium na poradzenie sobie w sytuacjach niezależnych od człowieka. Czuł się
wobec nich bezsilny, zatem oczekiwał pomocy ze strony jednych, bądź drugich sił
nadprzyrodzonych. Wiele z dawnych praktyk zostało wypartych przez cywilizacyjny
postęp oraz naukowy tok myślenia. Część z nich pozostała jednak gdyż stanowi
fragment kultury, a dla niektórych jest być może przejawem podświadomej
potrzeby wiary w to co niezwykłe – pozornie bardziej barwne od otaczającej
rzeczywistości.
Przypisy.
[1]
Zob. J. Frazer, Złota Gałąź, Warszawa
1978, Państwowy Instytut Wydawniczy, s. 49.
[2]
O. Kolberg, Dzieła Wszystkie. Kaliskie i Sieradzkie, t. XLVII, Wrocław-Poznań 1967, Polskie Wydawnictwo
Muzyczne: Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, s. 486.
[3] Zob. M. Eliade, Traktat o historii religii, Łódź 1993,
Wydawnictwo Opus, s. 373-391.
[4]
B. Baranowski, Najdawniejsze procesy o
czary w Kaliszu, Łódź 1951, s. 20.
[5] I. Piątkowska, Z
życia ludu wiejskiego na ziemi kaliskiej, "Kaliszanin” 1887, przedruk
w „Wiśle”, t. III 1889, s. 765.
[6]W. Łysiak, W kręgu wielkopolskich demonów i
przekonań niedemonicznych, Międzychód 1993, Wydawnictwo "Eco", s.
127.
[7] R. Tomicki, Religijność
ludowa, [w:] Etnografia Polski. Przemiany kultury ludowej, t.
II, Red. M. Biernacka, Wrocław 1981,
Ossolineum, s. 51.
[8]
Tamże.
[9]
J. Frazer, dz. cyt., s. 41.
[10]
B. Baranowski, dz. cyt., s. 24.
[11]
Tamże, s. 31.
[12]
Z. Jasiewicz, Czary, [w:] J. Burszta
(red.), Kultura ludowa Wielkopolski,
t. III, Poznań 1967, Wydawnictwo Poznańskie, s. 464-465.
[13]
F. Znaniecki, W. Thomas, Podstawy
religijne i magiczne [w:] Chłop polski w Europie i Ameryce, t. I, Warszawa
1976, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, s.
213-214.
[14]
Tamże, s. 216-217.
[15]
J. Frazer , dz. cyt., s. 73.
[16]
Tamże, s. 74.
[17]
Zob. Tamże.
[18]F.
Znaniecki, W. Thomas, dz. cyt., s.219.
[19]
Zob. L. Stomma, Antropologia kultury wsi
polskiej XIX wieku. Oraz wybrane eseje, Łódź 2002, Wydawca Piotr Dopierała,
s. 339.
[20]
R. Tomicki, dz. cyt., s. 47.
[21]
Tamże, s. 50.
Bibliografia.
1. Baranowski Bohdan, Najdawniejsze
procesy o czary w Kaliszu, Łódź 1951.
2. Baranowski Bohdan, O
hultajach, wiedźmach i wszetecznicach. Szkice z obyczajów XVII i XVIII wieku,
, 1988, Wydawnictwo Krzewienia Kultury
Świeckiej.
3.
Baranowski
Bohdan, Pożegnanie z diabłem i czarownicą, Łódź 1965.
4.
Baranowski
Bohdan, Procesy czarownic w Polsce w XVII i XVIII wieku, Łódź 1952.
5. Baranowski
Bohdan, W kręgu upiorów i wilkołaków,
Łódź 1981, Wydawnictwo Łódzkie.
6. Eliade Mircea, Traktat
o historii religii, Łódź 1993, Wydawnictwo Opus.
7. Frazer James, Złota
Gałąź, Warszawa 1978, Państwowy Instytut Wydawniczy.
8. Jasiewicz Zbigniew,
Czary, [w:] J. Burszta (red.), Kultura
ludowa Wielkopolski, t. III, Poznań 1967, Wydawnictwo Poznańskie.
9. Kolberg Oskar, Dzieła Wszystkie. Kaliskie i
Sieradzkie, t. XLVII, Wrocław-Poznań
1967, Polskie Wydawnictwo Muzyczne: Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza.
10. Łysiak Wojciech,
W kręgu wielkopolskich demonów i przekonań niedemonicznych, Międzychód
1993, Wydawnictwo "Eco".
11. Moszyński
Kazimierz, Magia, [w:] Kultura Ludowa
Słowian, t. II, Kraków 1934, Polska Akademia Umiejętności.
12. Piątkowska Ignacja, Z życia ludu wiejskiego na
ziemi kaliskiej, "Kaliszanin” 1887, przedruk w „Wiśle”, t. III 1889.
13. Stomma Ludwik, Antropologia
kultury wsi polskiej XIX wieku. Oraz wybrane eseje, Łódź 2002, Wydawca
Piotr Dopierała.
14. Tomicki Ryszard, Religijność ludowa, [w:] Etnografia
Polski. Przemiany kultury ludowej, t. II, Red. M. Biernacka,
Wrocław 1981, Ossolineum.
15. Znaniecki
Florian, Thomas Wiliam, Podstawy
religijne i magiczne [w:] Chłop polski w Europie i Ameryce, t. I, Warszawa
1976, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza.
Autor: Marta Kaleta.
Źródła
ilustracji.
1.
Rycina
„czarownice lecące na sabat”
2. Rycina: „Wiejska znachorka
zamawiająca chorobę” z roku 1861.
Bohdan
Baranowski, „W kręgu upiorów i wilkołaków”, s. 245.
3. Rycina: „Przesłuchanie czarownicy”,
4.
Rycina:
„Cztery Czarownice (cztery nagie kobiety)”, Albrecht Dürer