W dzisiejszej części cyklu skupimy
się na omawianiu tzw. „zasad dobrego wychowania”, których przestrzeganie
obowiązywało w sferze szlacheckiej.
Zbliżają się Święta, a tuż po nich obchodzić będziemy Sylwestra, i zapewne nie mniej hucznie bawić się w trakcie karnawału. Warto zatem zapoznać się z zasadami, jakie niegdyś obowiązywały w towarzystwie, jak należało zachować się przy stole, co wypadało, a czego nie, etc.
Pośrednio temat ten przewijał się w
poprzednio omawianych przez nas artykułach poświęconych ziemiaństwu, m.in. przy
omawianiu okazji balów karnawałowych, czy też roli i oczekiwań wobec kobiety i
mężczyzny w społeczeństwie ich stanu. Dziś poruszymy kolejne nieprezentowane
wcześniej zagadnienia, które stanowiły podstawę dobrego wychowania, osób
obracających się w zamożniejszym towarzystwie.
Pierwszą część poświęćmy ogólnemu przedstawieniu zasad, jakimi w codziennym życiu kierowali się członkowie rodzin szlacheckich.
Zarówno materiały jak i fotografie tekstowe są u nas prezentowane w charakterze edukacyjnym (pro publico bono).
Podstawowy kodeks moralny.
Wiele z przytaczanych poniżej
kwestii, wywodziło się z zakorzenionej w świadomości sentencji: „noblesse
oblige” – „szlachectwo zobowiązuje”, i nie było ono pustym hasłem, lecz miało
rzeczywiste przełożenie w codziennym życiu [1]. Zobowiązanie i
odpowiedzialność szlachectwa były ważne, ponieważ ludzie obserwowali zachowanie czy maniera szlachcica oraz szlachcianki
oczekiwali że będą nienaganne. Co więcej, człowiek taki stawał się dla innych
wzorem do postępowania. Tomasz Tarnowski zwrócił uwagę na to, jaki wpływ ma
pochodzenie na życie jego rodziny: „To pochodzenie bardziej nas ogranicza,
słania do rezygnacji z czynienia rzeczy, które dla wielu są obojętne, a w
świecie stały się akceptowalnym standardem [2].
Nadrzędne wartości, które powinien
wyznawać arystokrata, bądź ziemianin, doskonale podsumowuje, powtarzane przez
dzisiejszych patriotów hasło: „Bóg, honor i ojczyzna”. Jak zauważał T.A.
Pruszak: wielu ziemian było z wyznania katolikami, zatem wielką wiarę
przywiązywano zarówno do wychowywania dzieci w tymże wyznaniu, aktywnego
przestrzegania zasad wiary. Cechowały ich: skłonność do pobożności, oraz idące
za tym aktywne włączanie się w życie wspólnoty lokalnego kościoła. Wychowanie w
duchu wiary chrześcijańskiej, owocowało wpajaniem w dorastające umysły tak
szlachetnych wartości jak uczciwość – kolejna ”żelazna” zasada szlacheckiej
moralności. Ponadto wielu ziemian było kolatorami okolicznych parafii, czy też
należało do elitarnych zakonów m. in.: Maltańskiego, bądź Bożogrobców, trudniło
się działalnością charytatywną [3].
Drugą omawianą tutaj wartością stanowił
honor: „słowo honoru” miało tak wielkie
znaczenie, że ludzie łamiący je byli wykluczani ze środowiska (…). Natomiast w
sprawach błahych w ogóle nie dawano „słowa honoru”. Zresztą, nawet jeśli
podjęło się jakieś zobowiązanie, nie dając „słowa honoru”, to i tak honor
wymagał, aby się z niego wywiązać, a już na pewno nie wycofywać. Ponadto ujma
na honorze usprawiedliwiała obrazę wobec obrażającego, która w innych warunkach
byłaby przejawem głupoty lub złego wychowania” [4].
W tym miejscu na myśl nasuwa się motyw
tzw. „pojedynków honorowych”. Trzeba jednak zauważyć, że stanowiły one
ostateczność, do której dochodziło gdy wcześniejsze polubowne starania
rozwiązania/wyjaśnienia/załagodzenia sytuacji, nie przyniosły oczekiwanych
rezultatów.
Ponadto
zalecano też by w razie zaczepki nie dawać się sprowokować, i obojętnie przejść
wokół szukającego zwady awanturnika. Starano się także nie wdawać się w
konflikty w towarzystwie kobiet [5]. Mimo, iż prawodawstwo czasów
dwudziestolecia zakazywało podejmowania krwawych pojedynków - nieoficjalnie
„przymykano oczy” na mające w ich wyniku miejsce wypadki śmiertelne. Tym samym
stanowiło to społeczną aprobatę dla starej wciąż respektowanej tradycji [ 6].
W
końcu pozostaje nam omówić trzecią nadrzędną wartość w ziemiańskim sposobie
życia: ojczyznę. Oczywistym jest fakt: iż wielu z ziemian dawało wyraz
głębokiego patriotyzmu uczestnicząc w powstaniach, wojnach, których celem była
walka o wolność ojczyzny; zaś – w czasach pokoju odbywała służbę wojskową. W
czasach zaboru to właśnie owe elity poprzez swoją działalność, sprawiła że
polskość nie umarła - czego dowód stanowi zakładanie polskich szkół, etc.
Pojęcia dotyczące stylu bycia takie jak:
„gentelman”, „dama” – doskonale odwzorowywały postawy, jakich oczekiwano od
przedstawicieli omawianej klasy społecznej. Szlachetny
ziemian powinien być człowiekiem dumnym i wykwintnym, a jednocześnie skromnym i
dyskretnym, mającym nienaganne maniery, szanującym siebie i innych. Te wszystkie cechy, pozornie nawet
sprzeczne, powinny tworzyć „zgodnie likwor Wysokie marki. I to we wszystkim:
sposobie bycia, ubierania się, przede wszystkim mieszkania. (…) Ziemianie byli
i są ludźmi dumnymi ze swego rodowodu, przodków i ich dokonań, bo są świadomi
swego pochodzenia i historii swoich rodzin – nie tylko „po mieczu”. Dumnymi, co
nie znaczy, pysznymi, ,zarozumiałymi i snobistycznymi. Zdarzali się,
oczywiście, też i tacy, których pycha i źle pojęta duma do zachowania się
inaczej, niż nazywały reguły. Duma oraz uzasadniona pewność siebie powinny były
łączyć się ze skromnością, a nawet prostotą [7]. Wielu ziemian, a nawet reprezentantów najwyższej arystokracji, było,
mimo obycia wśród najwyższych sfer krajowych i zagranicznych, osobami miłymi,
prostymi i naturalnymi w stosunkach do innych ludzi [8].
Znamiennym był także fakt, dotyczący
mężczyzn, zakazujący otwartego poruszania kwestii pieniężnych w towarzystwie
(„bo gentelmani o pieniądzach nie rozmawiają”). Ponadto istniała także zasada
bezpośredniego nie wręczania przez jednego mężczyznę drugiemu kwot pieniężnych - w ogóle uważano, że zarówno kobiety jak i
mężczyźni powinni tak gospodarować swoim majątkiem, by nigdy nie mieć u nikogo
długów.
Od ludzi z wyższych sfer oczekiwano
opanowania w okazywaniu swych uczuć, oraz emocji. Maria Walewska napominała w
tym przypadku: zawsze i na każdym miejscu
człowiek dobrze wychowany pamięta, że wszystko co wewnątrz odczuwa radość,
gniew, irytację, zawód, jest przeznaczone wyłącznie dla niego. Na zewnątrz ma
tylko pogodną maskę człowieka opanowanego, uprzejmego, i niezdradzającego niczym swoich wrażeń [9].
Przestrzeganie tych zasad miało
obowiązywać szlachetnie urodzonego człowieka nawet wówczas: gdyby się „waliło i paliło”, [ziemianin,
arystokrata] pozostaje niewzruszony i
umie się kontrolować. Wszystkie objawy roztkliwiania się nad sobą, rozklejania
się, płaczu („łzy to słabość”), mazgajstwa, publicznej histerii lub egzaltacji
są niedopuszczalne [10].
Co się tyczy kwestii materialnych: wystrzegano się wszelkiej tandety, kupowano
to, co może nie najtańsze, ale jakościowo najlepsze, i następnie używano bardzo
długo, przez lata, nie przejmując się tym, że nie jest najnowsze (…). Nie było
dobrze widziane ostentacyjne wywyższanie się oraz robienie rzeczy na pokaz,
sztuczne zadawanie szyku, czyli przekraczanie pewnej ogólnie akceptowalnej
granicy [11].
W
ogóle, jak zauważał T. A. Pruszak: ziemiaństwo z reguły nie było otwarte na
wszelakiego rodzaj nowinki, a tym bardziej modowe. Przykładano ogromną uwagę do
ubioru: miało być gustownie i szykownie, stonowanie. Wobec tego niezbyt
przychylnie spoglądano na tych, którzy pojawiali się w towarzystwie ubrani w
kreacje, które dziś określilibyśmy: „ostatnim krzykiem mody”. Zarówno
ziemianie, jak i arystokracja potrzebowali czasu, aby dać się przekonać do
wszelkich nowości, a nawet jeśli w pewnym stopniu się udało je przemycić na
grunt ich subkultury - to i tak stare pokolenia zachowywały na ich temat własne
– nie koniecznie przychylne zdanie. I tak na przykład w odniesieniu do balów:
pojawiające się na nich tańce, oraz stroje, które zyskały popularność wśród
młodszych pokoleń – przez starsze często bywały określane mianem:
„nieprzyzwoitych”.
Relacje międzyludzkie.
W artykule poświęconym roku
obrzędowemu w kulturze ziemiańskiej, w podrozdziale dotyczącym „białego
karnawału”, wspomnieliśmy o „rytuale powitań”, który obowiązywał każdego z
przybyłych gości. Przypomnijmy: przywitać się należało z każdym: mężczyźni winni
byli ucałować w dłoń obecne na miejscu damy; zaś kobiety-panny winny w ten
sposób oddać szacunek mężatkom (nawet niewiele starszym od siebie).
Zawierając
nowe znajomości było ważnym by umieć się odpowiednio przestawić. Jeśli ktoś
tego nie uczynił za nas tzn. nie zapoznał nas z nowopoznaną osobą - powinniśmy
uczynić to sami. W sytuacji tej owo nawiązanie znajomości, mogłoby brzmieć
mniej więcej w ten sposób: „Zdaje się, że nas sobie nie przedstawiono…”. Można
było też dyskretnie poprosić o zapoznanie ze sobą dwóch osób, gospodarza, bądź
inną osobę którą obydwie strony dobrze znały (np.: „Zechciałbyś mnie
przedstawić swojej kuzynce?”). uwagę osobie, która nas nie przedstawiła:
„zechciałbyś mnie przedstawić ….”.
Częstymi gośćmi w szlacheckich dworach
były znaczące osoby zarówno z kręgów
kultury i nauki, jak i sceny polityki. W tej sytuacji nie wypadało przedstawiać
się znamienitej osobistości bezpośrednio – należało zostać jej przez kogoś przedstawionym.
Tymczasem tancerz prosząc do tańca kobietę, w sytuacji gdy nie zostali z sobą
zapoznani, przedstawiał się osobiście, stosując wspomnianą wcześniej formułkę
[12].
O tym jak należało się zachować
przebywając w gościnie u ziemiańskich gospodarzy, a czego robić było nie wolno,
możemy dowiedzieć się ze wskazówek pochodzących z przedwojennej prasy, oraz
poradników. „Praktyczna Pani Domu” z 1938 roku (nr 51), przedstawiała następujące sytuacje: przyszedłszy do kogoś nie powinno się
rozciągać wygodnie na kanapie lub fotelu, a jeżeli wchodzi do pokoju kobieta, mężczyzna musi powstać i odstąpić jej wygodniejsze miejsce. Również musi wstać mężczyzna
rozmawiając z kobietą, która stoi, jak i
młoda panna rozmawiając z osobą starszą.
Będąc w towarzystwie nie pogwizduje
się, ani nie podśpiewujer nie stuka ani nie kiwa nogą ani nie wypukuje na stole lub szybach jakichś marszów, a ruchy powinny być jak najbardziej spokojne i opanowane [13].
Tymczasem Juliusz
Wildt, w swych "Zwyczajach towarzyskich w ważniejszych okolicznościach życia
przyjętych według dzieł francuskich spisanych", radził następująco:
Choćby cię
gospodarz najgoręcej prosił i upoważniał do zrywania owoców i kwiatów, nie rób
tego. Każdy właściciel bez wyjątku woli, aby one więdły i ok witały na
gałązkach krzaków i drzew. Najenergiczniej opieraj się. gdy oprowadzający cię,
chce zrywać sam .kwiaty, aby zrobić ci z nich bukiet. Bądź pewien, że
najczęściej wgłębi duszy zadowolonym będzie z tego i szczerze ci
wdzięcznym.(...)
Bawiąc dłużej na
wsi, nie należy wymagać zbyt wiele od sług i okazywać, że się nie jest amatorem
zwierząt domowych, np: faworytalnych psów; gdyż postępując w ten sposób narazić
sobie bardzo łatwo gospodarzy. Wyjeżdżając, potrzeba koniecznie wynagrodzić
hojnie służących.(...)
Nie należy
wchodzić do pokoju lub kancelaryi gospodarza. kiedy ten wydaje dyspozycye
oficjalistom albo przyjmuje gości niższych od siebie stanowiskiem, np.:
włościan, arendarza, dzierżawców itp. Słowem pobyt twój na wsi w niczem
niepowinien być przyczyną przymusu dla właściciela. Delikatność, zawsze i
wszędzie jest kamieniem węgielnym znajomości i nauki życia.
Tylko u
najbliższych przyjaciół lub u krewnych można sobie pozwolić ubierać się jak się
podoba. Bardzo właściwem jest zmieniać odzież do obiadu. W bardzo wielu domach,
codziennie, chociażby tylko w kole rodzinnem. mężczyźni wdziewają frak i biały
krawat przed wieczorem, kobiety zaś ubierają się wykwintnie lub w wydekoltowane
suknie. Jest to wyborny zwyczaj, tym sposobem bowiem ratujemy od zupełnego
upadku zasady towarzyskiego szacunku i grzeczności, które coraz bardziej
rzadkiemi stają się w pośród nas [14].
Różne były też zasady przyjmowania
gości. Pracowników folwarcznych, gospodarzy wiejskich przyjmowano na werandzie,
bądź w sieni – czynił to sam dziedzic, lub administrator, czy też rządca w „imieniu
pana”. Ale już syna gospodarza, któremu udało się podjąć studia podejmowano już
w bibliotece (sic!) [15].
Pracowników folwarcznych przyjmowano w kredensie
(jeśli byli to mężczyźni), bądź w
garderobie (kobiety). W ogóle panowała zasada, że służbę należało darzyć
szacunkiem, i takim też darzyć we wzajemnych codziennych relacjach – niemniej
jednak należało pamiętać o przestrzeganiu stosownego formalnego dystansu. Owo
niespoufalanie się, rzecz jasna dotyczyło przede wszystkim dorosłych członków
rodziny ziemiańskiej. W dobrym tonie było także: interesowanie się sprawami
materialnymi swych pracowników, i zapewnianie im odpowiedniego wsparcia (pożyczki)
bądź zapewnienia im na starość przysłowiowego wiktu i opierunku, uczestniczono
także w ich uroczystościach rodzinnych (o czym wspominaliśmy w poprzednich
częściach cyklu).
Także ważniejszych pracowników
podejmowano w kancelarii/gabinecie pana domu. Pokoje reprezentacyjne jak salon
i jadalnia zarezerwowane były dla rodziny dziedzica, i ich gości, ew.
najbliższego otoczenia. Dlatego też ważnych interesantów podejmowano w salonie
np. księdza z pobliskiej parafii [16].
Ciekawym jest także temat kultury
języka w omawianej sferze społecznej. Zwracając się do siebie nawzajem,
najczęściej czyniono to posługując się zdaniami, w odniesieniu do trzeciej
osoby liczby pojedynczej. A oto i przykłady: „Proszę więc kuzyna…”, „ Czy kuzyn
dzisiaj przyjedzie do nas?”[17]. Zasada ta dotyczyła także relacji rodzic-dziecko,
zarówno nieletni jak i dorośli potomkowie rodów zwracali się do swoich
rodziców, mniej więcej w następujący sposób: „Czy mama zgodzi się pójść na
spacer?”. Niedopuszczalne było by dzieci zwracałyby się do rodziców per „ty”
[18].
Do osób poza rodziny zwracano się używając
tytułów grzecznościowych: „pan”, „pani”; a w przypadku krewnych korzystając z
przysługujących im określeń, wynikających z konotacji rodzinnej: „ciocia”,
„wuj”, „stryj”, etc. – z zachowaniem zasady zwracania się do ich w osobie
trzeciej. Co ciekawe w tym przypadku: unikano stosowania określenia „wujek”,
które uważano za obraźliwe – toteż stosowano wyłącznie formę: „wuj” [19].
Charakterystyczną
cechą ziemiaństwa było stosowanie specyficznych określeń w stosunku do osób z
rodziny, a więc nierzadko mówiono Bunia zamiast babcia, a Dunio zamiast
dziadek. Na ojca dzieci, nawet dorosłe, mówiły papa, a więc w odmianie na
przykład „proszę papy” [20]. Ponadto do rodziców zwracano się także:
„mamusia”, „tatuś”. Rodzice zaś do swych dzieci (nieletnich, jak i dorosłych)
zwykli zwracać się wyłącznie po imieniu, z uwzględnieniem wszelkich zdrobnień
(czyniło tak także rodzeństwo, dziadkowie).
Zdrobnienia
owe (jak mogli już zorientować się czytelnicy, śledzący uważnie wszystkie
części cyklu), mogły czasem przybierać nieraz dość dziwaczne formy, wręcz
niezrozumiałe dla osób postronnych.
Tymczasem zwracając się do osób
sobie obcych, posiadających wyższe stanowisko w hierarchii szlacheckiej –
zawsze zwracano się do nich, z uwzględnieniem
należnych im tytułów: hrabia, hrabina, hrabiostwo, książę, księżna, etc.
W kolejnej części opowiemy sobie
o wzorach zachowań przy stole,
a także przy innych okazjach towarzyskich.
Przypisy.
[1]
zob. Tomasz Adam Pruszak, Ziemiański
savoir-vivre, Dom wydawniczy PWN, Warszawa 2014.
https://books.google.pl/books?id=YqhCDwAAQBAJ&printsec=frontcover&hl=pl#v=onepage&q&f=false (stan na
30.10.2018).
[2]
Tamże.
[3]
zob. Tamże.
[4]
Tamże.
[5]
zob. Tamże.
[6]
zob. Tamże.
[7]
Tamże.
[8]
Tamże.
[9]
Tamże.
[10]
Tamże.
[11]
Tamże.
[12]
zob. Tamże.
[13]
Savoir-vivre, Mowa ciała w ujęciu
międzywojnia:
http://www.savoir-vivre.com.pl/?mowa-ciala-w-ujeciu-miedzywojnia,795 (stan na dnia
30.10.2018).
[14]
Ziemiańskie klimaty, Ziemiańskie
savoir-vivre:
http://ziemianskieklimaty.weebly.com/savoir-vivre.html (stan na dnia
30.10.2018).
[15]
zob. T. A. Pruszak, dz. cyt.
[16]
zob. Tamże.
[17]
zob. Tamże.
[18]
zob. Tamże.
[19]
zob. Tamże.
[20]
Tamże.
Bibliografia.
1. Pruszak Tomasz Adam, Ziemiański savoir-vivre, Dom wydawniczy PWN, Warszawa 2014.
2. Savoir-vivre, Mowa ciała w ujęciu
międzywojnia:
3. Ziemiańskie klimaty, Ziemiańskie
savoir-vivre:
Źródło ilustracji.
Europa w rodiznie. Ziemiaństwo polskie w XX wieku:
http://ziemianie.pamiec.pl/http://ziemianie.pamiec.pl/