poniedziałek, 21 sierpnia 2017

Bohaterowie pieśni, którą śpiewa wiatr.







Przechodząc do omawiania tzw. duchów powietrznych warto wspomnieć, iż wiele postaci tejże kategorii wywodzi się z obszarów sąsiadujących ze Wschodnią Wielkopolską. Tak przynajmniej wynika ze źródeł, do których udało nam się dotrzeć. Mówić zatem będziemy o „przybyszach” zza granicy Wschodniej Wielkopolski - głównie Kujaw. A być może istoty te, gościły rdzennie na naszych terenach, lecz zatarły się o nich zarówno wiara jak i związane z nią przekonania?  Dziś trudno to ocenić, podobnie, jak stwierdzić w jakim stopniu podania o nich były popularne na obszarach naszego regionu.
 





Zacznijmy od postaci, o której istnieniu w lokalnym folklorze zdołaliśmy zasygnalizować sobie w poprzedniej części naszego bestiariusza.
Mowa tutaj o wodniku, który swoim opisem bardziej odpowiada znanych na innych obszarach płanetnikom, zwanych także chmurnikami. Z tego też względu, aby uniknąć zamieszania pozwolimy sobie na korzystanie z wymienionego w drugiej kolejności pojęcia.
Nazwa „płanetnik”, posiada swoje źródło w dawnym słowie „płaneta”, oznaczającego „chmurę” [1]. Istoty te bowiem postrzegane były jako powietrzne byty sprawujące opiekę nad zjawiskami pogodowymi. 
Wierzono, iż zradzali się z dusz osób, które ulegając tragicznemu wypadkowi ponieśli śmierć przez utonięcie. Mogły to być osoby obojga płci, choć w większości przypadków wspomina się o męskich wodnikach/płanetnikach, to istnieje kilka wzmianek o tym by istotami tejże kategorii mogły zostać również dziewczęta. Przykładem niech będzie opowieść z Markowic, wg której, młoda dziewczyna połknięta przez tęczę zostaje wprowadzona w chmury i tam już zamieszkała [2].
W regionie kaliskim wierzono, iż gdy pojawiały się na niebie czarne, ciemne chmury, to ściągali je płanetnicy, gdy białe to płanetnicy, zwane też wodnymi babami [ 3].
Ciekawa jest także informacja, pozyskana od jednego z naszych kaliskich informatorów, dotycząca przekona dotyczącego tęczy. Mianowicie, starzy ludzie z okolic miasta opowiadać mieli, że pojawiać  się miała ona po burzy, aby napić się wody  z rzeki.

Powracając do postaci płanetników warto przytoczyć opisy ich wyglądu, wg których posiadać mieli oni muskularne ciała, dzięki którym byli w stanie przeciągać po niebie chmury. Niektóre podania mówiły, że kierują oni chmurami, znajdując się bezpośrednio na nich, a w niebiańskiej „nawigacji” ułatwiało im porozumiewanie się między sobą „głosami i gestami, jak to czynią flisacy” [4]. Wierzono, że gdyby jednak doszło do zderzenia chmur to: cała zebrana  w nich (chmurach) woda strumieniami spadłaby na ziemię [5]. Niekiedy wierzono, że wynikiem zderzania się chmur są właśnie błyskawice i grzmoty.
Płanetników przedstawiano sobie na ogół jako brodatych,  rosłych, muskularnych mężczyzn. Według niektórych relacji, charakterystycznymi dla ich wyglądu były:  duży filcowy kapelusz, oraz gumowe buty. Inne opowieści wspominają o czarnym płaszczu, przepasanym  słomianym pasem, noszonym również w upały [6].
Z rzadka, ale zdarzało się czasem by płanetnik zszedł, czy też spadł na ziemię. Pobyt jego bywał zazwyczaj jednak krótki, najwyraźniej nie przypadało im do gustu przyziemne życie i zbyt spieszno było im z powrotem na niebiosa.

Ponadto w kulturze ludowej Wielkopolski wierzono w pojawiające się na polach wiry powietrzne, mogące zniszczyć uprawy. Za ich sprawców uważano  czarownice, bądź diabły. Otto Knoop notował także, że chłop wielkopolski, widząc nadciągającego w trąbie powietrznej diabła, spluwał i trzykrotnie wołał: „Świńskie gówno!”, by pola nie uległy zniszczeniu [7].




Wiktor Wasniecow: "Sirin i alkonost. Ptaki radości i rozpaczy".



Kolejną postacią, która „przybyła” do Wschodniej Wielkopolski z terenów Kujaw będzie kania. Wierzenia dotyczące tych istot, są także charakterystyczne dla folkloru kaszubskiego, gdzie  kanie w ptasiej postaci postrzegane są za wcielenie  czarownic, oraz wszelkiego zła. Do tradycji tegoż regionu należy także zwyczaj zwany: „ścinaniem kani”, polegający na rytualnym „straceniu” ptaka tegoż gatunku. Jego obchody przypadają na czas: nocy świętojańskiej, Zielonych Świątek, a także Bożego Ciała. Jego celem było odegnanie od lokalnej społeczności wszelakich uroków, i zapewniania przychylności oraz urodzaju na okres roku, kiedy to ponawiano rytuał  [8].  
Nie jest pewnym, czy postać kani  rozumianej jako gatunek ptaka, da się połączyć z osobą noszącej to samo miano tajemniczej niebianki. Być może motywy te były z sobą niegdyś połączone, jednak pamięć o nich, w zależności od regionu, w którym przetrwała  zachowała sie zgoła inaczej. Istnieje także prawdopodobieństwo, że od zawsze były to dwa, niezależne od siebie wierzenia. 

Postać kani w ludowych wierzeniach może być pozostałością po dawnych wierzeniach dotyczących istot niebiańskich. Wierzono bowiem, iż gdy nad wsią zapadał zmrok, kania zjawiała się w okolicy, unosząc się na obłoku, pod postacią atrakcyjnej dziewczyny.  Celem jej przybycia było… poszukiwanie dzieci, która zamierzała porwać ze sobą. Piękna dziewczyna – jak opisywano tę istotę, chcąca podzielić chętnie się łakociami, bez wątpienia musiała budzić zaufanie wśród milusińskich. Przyczyny dla jakich istota ta porywała je, zabierając ze sobą w nieznane pozostają niejasne. Czy chciała pożywić się ich ciałem, krwią, czy też duszą? A może sama nie mogąc mieć potomstwa, zamierzała wychować ich na swoich podopiecznych? Być może dziewczynki w przyszłości same miały dołączyć do społeczności kań? Tego nie wiadomo, pewnym jest jednak fakt, iż rodzice dostrzegający w tej istocie niebezpieczeństwo, tuż po zapadnięciu zmroku zwykli zwoływać pociechy wołając: „Dzieci, dzieci - kania leci!”[9].



Witold Pruszkowski: "Spadająca gwiazda".



Jeszcze mniej pewną postacią w folklorze Wschodniej wielkopolski wydają się być latawce, oraz latawice. W zależności od płci tychże istot, stanowić one miały zagrożenie dla młodych panien, lub kawalerów. Gdy tylko zapadła zmierzch rozkochiwali swoje ofiary w sobie do szaleństwa, zapewniając przy tym nieco rozkoszy zmysłowej. Jednak wraz z nastaniem ranka odlatywali z powrotem na niebiosa, pozostawiając swych rozkochanych kochanków, bądź kochanki do nastania kolejnej nocy. W końcu nadchodził taki czas, że przestali ich odwiedzać wcale – wówczas ofiara, ich zalotów ostatecznie umierała z tęsknoty. Powiadano, że  zarówno latawice jak i latawce „rekrutować się” mieli z dusz osób, które przeżyły zawód miłosny – kochali i płonęli z pożądania do swoich kochanków, przez których zostali ostatecznie porzuceni. Mając w pamięci ten fakt, „mścili się” na śmiertelnych postępując z nimi w sposób, w jaki potraktowano za życia ich samych. Zdarzać się miały jednak przypadki, gdy któreś z niebiańskich uwodzicieli miało zapałać szczerą, odwzajemnioną miłością do swego „wybranka”/ „wybranki”.  Historie te jednak nigdy nie znajdywały swego szczęśliwego zakończenia, gdyż latawiec, bądź latawica którzy doczekali nastania świtu – ginęli, rozpływając się w powietrzu.
Inne podania twierdzą, iż istoty te zradzać się miały z duch poronionych dzieci. Powiadano też, że zstępowały na ziemię pod postaci spadających gwiazd, bądź błędnych ogni [10].

Warto wspomnieć, iż postaci latawicy poświęciła jeden ze swych wierszy Maria Konopnicka. Pytanie tylko czy inspirację zaczerpnęła z folkloru wschodniowielkopolskiego, czy też ze swoich dalszych podróży?  

W chacie duszno, w chacie nudno,
Twarda ława popod ścianą…
O spójrz, spójrz chłopcze młody,
W szybę srebrem malowaną!
W szybce stoi snop płomieni
Od miesiączka, od księżyca
A na białej smudze tańczy
Bosą stopą latawica.
Jasny warkocz rozpleciony,
Na nim wianek z rokiciny,
A we włosach, ponad czołem ,
Migający ognik siny.
Latawica lnu nie sieje,
Lnu nie sieje, lnu nie przędzie,
Tylko w własnej chodzi bieli,
Jak po łące te łabędzie.
Pod tumanem przez dzień cały
Latawica w jarach leży;
Nocą tańczy, nocą śpiewa
I rozkwita jak kwiat świeży.
Na zroszonej tańczy trawie,
Wabi śmiechem i pustotą,
A nad głową w  rękach trzyma
Brząkające z tęcz rzeszoto… [11].

W końcu pamiętać należy, że od dawnego przekonania, odnośnie istnienia tychże istot, wzięło się określenie, odnoszące się do kobiety „prowadzącej” się dość „lekko” – latawica.


Autor: Marta Kaleta.

Przypisy.

[1] B. i A. Podgórscy, Wielka Księga demonów polskich. Leksykon i antologia demonologii ludowej, Katowice 2005, Wydawnictwo KOS, s. 439.
[2] W. Łysiak, W kręgu wielkopolskich demonów i przekonań niedemonicznych, Międzychód 1993, Wydawnictwo "Eco", s. 101.
[3] J. Burszta, Obraz kultury ludowej regionu kaliskiego w „Dziełach” Oskara Kolberga, „Rocznik Kaliski”, t. III, 1970, s. 42.
[4] W. Łysiak, dz. cyt., s. 99.
[5] Tamże.
[6] Zob. Tamże, s. 99-101.
[7] Tamże, s. 63.
[8] zob. B. i A. Podgórscy, dz. cyt., s. 223.
[9] T. Wróblewski , Demony i wyobrażenia demonologiczne, [w:] Kultura ludowa Wielkopolski, t. III, J. Burszta (red.), Poznań 1967, Wydawnictwo Poznańskie, s. 441.
[10] zob. B. i A. Podgórscy, dz. cyt., s. 252-258.
[11] Tamże, s. 253.


Bibliografia.

1. Baranowski Bohdan, W kręgu upiorów i wilkołaków, Łódź 1981, Wydawnictwo Łódzkie.
2. Brückner Aleksander, Mitologia słowiańska i polska, Warszawa 1985, PWN.
3. Burszta Józef, Obraz kultury ludowej regionu kaliskiego w „Dziełach” Oskara Kolberga, „Rocznik Kaliski”, t. III, 1970.
4. Gieysztor Aleksander, Mitologia Słowian, Warszawa 1986, Wydawnictwo Artystyczne i Filmowe.
5. Kolberg Oskar, Dzieła Wszystkie. Kaliskie i Sieradzkie, t. XLVII,  Wrocław-Poznań 1967, Polskie Wydawnictwo Muzyczne: Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza.
6. Łowmiański Henryk, Religia Słowian i jej upadek, Warszawa 1979, PWN.
7. Łysiak Wojciech, W kręgu wielkopolskich demonów i przekonań niedemonicznych, Międzychód 1993, Wydawnictwo "Eco".
8. Moszyński Kazimierz, Kultura Ludowa Słowian, t. II, Kraków 1934, Polska Akademia Umiejętności.
9. Pełka Leonard, Polska Demonologia Ludowa, Warszawa 1987, Iskry.
10. Piątkowska Ignacja, Z życia ludu wiejskiego na ziemi kaliskiej, "Kaliszanin” 1887, przedruk w „Wiśle”, t. III 1889.
11.Podgórscy Barbara i Adam, Wielka Księga demonów polskich. Leksykon i antologia demonologii ludowej, Katowice 2005, Wydawnictwo KOS.
12. Wróblewski Tadeusz, Demony i wyobrażenia demonologiczne, [w:] Kultura ludowa Wielkopolski, t. III, J. Burszta (red.), Poznań 1967, Wydawnictwo Poznańskie.
13. Zych Paweł, Vargas Witold, Bestiariusz słowiański. Rzecz o skrzatach, wodnikach i rusałkach, Olszanica 2015, BOSZ.
14. Zych Paweł, Vargas Witold, Bestiariusz słowiański. Część druga. Rzecz o biziach, kadukach i samojadkach, Olszanica 2016, BOSZ.

Spis i źródła ilustracji.

1.      Płanetnik

https://historiamniejznanaizapomniana.wordpress.com/2015/09/08/planetnik-pasterz-chmur/

2.      Wiktor Wasniecow– "Sirin i alkonost. Ptaki radości i rozpaczy":

Wikipedia

3.      Witold Pruszkowski: "Spadająca gwiazda"”

Wikipedia