poniedziałek, 21 stycznia 2019

Gęś w historii i kulturze Zagórowa.



Dziś na naszej stronie prezentujemy materiały dotyczące gęsi w kulturze Zagórowa – zwierzęta te w przeszłości odegrały znaczącą rolę w historii i kulturze tegoż miasta, stając się tym samym jego wizytówką. Na początek przedstawiamy artykuł: „W Zagórowie gęsi kują…”, autorstwa Jarosława Buziaka, pierwotnie zamieszczony na portalu:

Następie  prezentujemy naszym czytelnikom dwa tematyczne filmy, znalezione na kanałach youtube:

1.      „Zagórów – jak podkuwano  gęsi?”.
2.      „Zagórów – Gęsi i ludzie 1977-1998”.


Zarówno filmy, jak i artykuł zostały przez nas zaczerpnięte z różnych źródeł internetowych, przy czym odnośniki do kont youtube, z których pochodzą filmy dostępne są po odpowiednim kliknięciu w materiał filmowy. Wszystkie  materiały przedstawiane przez nas są zamieszczone wyłącznie w charakterze pro publico bono.



 "W Zagórowie gęsi kują...".


Hodowla gęsi w Polsce ma bardzo długą tradycję, sięgającą XVII wieku. Najstarszym śladem bytności gęsi w Zagórowie jest ufundowana przez małżeństwo Grzegorza i Mariannę Plucińskich w 1747 r. kamienna figura Jana Nepomucena w aureoli – patrona tonących oraz orędownika podczas powodzi, który w wierzeniach był świętym chroniącym pól i zasiewów przed powodzią,jak również przed suszą. Na rzeźbionym cokole znajdują się płaskorzeźby św. Jana, św. Augustyna, św. Grzegorza i św. Wawrzyńca wpatrzonego w stronę doliny Warty, który w prawej w ręce trzyma kratę, a w lewej gęsie pióro (!) zamiast palmy męczeńskiej – atrybutu świętego. Poniżej artysta umieścił inskrypcję głoszącą:






Męczeńskie pióro w swych
rękach piastuie
Wawrzyniec nas nic
z gorzeli kwitui”


Dzisiaj trudno jest dociec, kto był pomysłodawcą świętego z piórem:
czy rodzina Plucińskich czy też rzeźbiarz-artysta? Niezaprzeczalny pozostaje fakt, że w Zagórowie ważni byli i święci, i gęsi. Z pewnością lądzkie cysterskie księgi napisane zostały piórami z zagórowskich gęsi.
W latach 80. XIX w. nastąpił bum handlowy w eksporcie białego ptaka
do Niemiec. W państwie pruskim, w przeciwieństwie do Kongresówki, rozwój hodowli gęsi był nieopłacalny, a zapotrzebowanie olbrzymie. Pruska gospodyni, dbająca o finanse domowe, wolała kupić chudego ptaka z Królestwa Polskiego i go dotuczyć, niż wyhodować gęś niemiecką trzy-cztery razy droższej.

Po drugiej stronie granicy zagórowscy handlarze rozpoczynali w maju wędrówkę po guberni kaliskiej w poszukiwaniu drobiu, odwiedzając chłopów, osadników-olędrów, szlacheckie dwory i rezerwując sobie na później zakup młodych jeszcze gąsiąt. Sezon gęsi trwał do połowy listopada, kiedy to przez dolinę Warty z okolic Kalisza, Turku i Stawiszyna pędzone było gęsiego białe ptactwo. Pod koniec XIX w. przez komorę celną w Strzałkowie przekraczało rocznie
ok. 300 000 gęsi (!) do Poznania, Berlina i Hamburga, a tym, które przechodziły przez Zagórów zapewniano chwilowy odpoczynek i oczywiście gęsie podkowy.
Na zagórowskich łąkach w miejscu oddalonym o 2,5 km od centrum miasteczka
i 300 m na zachód od rzeki Warty leży teren Płóciczne Moczydło, a przy nim łąka Wspólne (dawniej należąca do miasta), na której była przystań dla gęsi i urządzana w sezonie handlowym kuźnia. Na przystań zjeżdżali się handlarze
z kaliskimi gęsiami, kupcy-eksporterzy ptactwa do Niemiec, nie brakowało samych chłopów, gnających swoje ptaki w dolinę Warty z nadzieją otrzymania najlepszej zapłaty. Ptaki wędrowały do pruskiej granicy o własnych siłach i aby zabezpieczyć ich płetwy przed okaleczeniem na szosach bitych granitem przeprowadzano zabieg zwany „podkuwaniem gęsi”.
Operacja rozpoczynała się od rozsypania piasku, a tuż przy nim na wylaniu beczki rozrzedzonej smoły. Następnie ptactwo pędzone było przez płynną smołę i piasek i znów przez smołę i piasek aż na gęsich nogach od spodu powstała gruba warstwa smolno-piaskowa, nazywana gęsimi podkowami.

W ostatnich latach XIX w. wybuchła między Rosją a Niemcami tak zwana
gęsia wojna”. Rząd niemiecki chcąc chronić własną produkcję gęsiny wprowadził utrudnienia na granicy nakazujące przewożenie gęsi koleją lub wozami w klatkach, co było na terenie Kongresówki niewykonalne, a także zarządził trzydniową graniczną kwarantannę z uwagi na podejrzenie
o przenoszeniu przez rosyjskie gęsi chorób zakaźnych na niemieckie bydło. Zaprotestował wówczas Petersburg, a car Mikołaj II zagroził Niemcom nałożeniem większego cło na towary skórzane i galanterię. Zwaśnione państwa rozpoczęły negocjacje, na których postanowiono, że rząd niemiecki nie będzie robił gęsiom trudności, a rząd rosyjski nie podwyższy cła na wyroby skórzane. Kryzys handlowy lat 90. XIX w. wykorzystali kupcy pyzdrscy,
którzy zorganizowali w okolicach Kołaczkowa nowy szlak handlowy dla ptactwa. Bez cła i celnych dokumentów, bez kwarantanny i badań weterynaryjnych, zazwyczaj nocą wiele zagórowskich gęsi przekraczało pruską granicę.

Pomimo, że kryzys został zażegnany, raz przetarty, nielegalny szlak handlowy istniał do końca I wojny światowej. Zagórowscy gęsiarze to ludzie żyjący blisko natury, potrafią rozpoznać własne ptaki po krzyku, dostrzec swoje gęsi w obcym stadzie, a każdy z nich znaczy swoje gąsięta własną cechą nacinając im płetwy. Znają doskonale topografię nadwarciańskiej doliny. Potrafią prognozować pogodę na podstawie lotu dzikich gęsi, twierdząc, że jeśli ptaki na wiosnę lecą regularnie i bardzo wysoko
to pogoda szybko zrobi się ciepła i słoneczna, a gdy nisko przelatują i plączą
się między sobą to należy jeszcze spodziewać się chłodu i słoty. Natomiast jeśli jesienią dzikie ptaki fruną wysoko i przy tym gęgają, przepowiadają wówczas, że daleko jeszcze do zimy. Czasami gęsiarze żartują sobie z osób nieznających ptasich zwyczajów i opowiadają im, że jeśli dzikie gęsi przelatują i ktoś zaczyna je liczyć to natychmiast klucz ich lotu miesza się i pląta. Całoroczny cykl produkcji gęsiny rozpoczyna się od ciężkiej pracy już jesienią, kiedy to hodowcy przygotowują gęsiom gniazda zarodowe. Do składania jaj
i ich wysiadywania wybiera się co najmniej dwuletnie samice, a najlepsze z nich korzystają z wybranych przez siebie gniazd nawet 15 lat. W czasie chłodnych dni gęś otrzymuje krojone ziemniaki, marchew, garść owsa i świeżą wodę
do picia. 

Zagroda przeznaczona na kurnik dla gęsi musi być zabezpieczona
od przewiewów, nie za ciasna i zawsze przykryta suchą ściółką. Pod koniec grudnia do diety dodaje się soli mineralnych i jest to czas oczekiwania pierwszych jaj. Każde zniesione jajo zabezpiecza się pod mrozem, przechowuje w pozycji leżącej i odwraca się co drugi dzień. Po zakończeniu nieśności pod gęś hodowca podkłada do wysiedzenia 13-16 jaj. Od czasu do czasu należy jaja przejrzeć, usunąć niezalężone i zgniłe, obmyć zabrudzone i odświeżyć wyłożenie gniazd. Gdy gąsięta lęgną się nie równo to hodowca wyciąga ostrożnie wylęgnięte, usuwa puste skorupki oraz nakłuwa jaja spóźnialskim maluchom. Pierwszy raz jeść daje się gąsiętom dopiero po 48 godzinach i to tarty suszony chleb z drobno pokrojoną marchwią, a po tygodniu śrut z jęczmienia, owsa
lub pszenicy. Hodowca musi koniecznie zapewnić maluchom piasek i świeżą wodę w specjalnych do tego zamkniętych poidełkach oraz suche i ciepłe legowisko. W chwilowym zastępstwie pastwiska gąsięta otrzymują chętnie zjadane krojone liście jarmużu i rzepaku.
Sześciotygodniowe gąsięta mogą na pastwisku przebywać cały dzień bez względu na pogodę, ale wieczorem, po powrocie do zagrody, muszą otrzymać obficie ziarno, krojoną marchew
i gotowane ziemniaki ze śrutem. Pierwszy raz gęś-matkę można podskubać
gdy ma przy sobie sześciotygodniowe gąsięta. Młodzież podskubywana jest bardzo delikatnie w dwunastym tygodniu życia, gdy już dobrze zakłada skrzydła, po raz kolejny po upływie 2 miesięcy, a już później co 10 tygodni. Zabieg podskubywania polegał na usunięciu piór miękkich w okresie ich wypadania, pierzenia się. Nieumiejętne skubanie powoduje u ptaka ból i cierpienie, a wraz z nim wolniejszy wzrost i gorszy przyrost tuszy. Oskubana gęś staje się lżejszy o 10 dkg puchu. Skubaczami byli zazwyczaj mężczyźni, a darcie pierza należało do obowiązków żon gospodarzy. Dla hodowcy gęsie pióra to nie tylko puch i pierze na pierzyny i poduszki, ponieważ dawni gęsiarze z dudków piór gęsich robili wykałaczki, ustniki do cygarniczek, obsadki do pędzli i spławiki dla wędkarzy i wiele innych przedmiotów. Z chwilą wyprowadzenia ptactwa na łąki i pastwiska nie kończy się ciężka praca gęsiarza, jest to czas kiedy rolnicy wyruszają poza zagrody, by obsiać pola i zebrać świeżą paszę na zimę

Gęś „rasy zagórowskiej” wywodzi się od udomowionych dzikich gęsi zasiedlających dawniej rozległe połacie doliny Warty. Nie istnieje ptactwo idealnie białe, w zagrodach wykluwają się gęsi szare, pstre, siodłate, z czubem i bez czuba na głowie, z dziobem i stopami w kolorze żółtopomarańczowym.
W przeciwieństwie do gęsi hodowlanych są to ptaki drobniejsze, mniej wymagające, samodzielne wychowujące młode i nadające się do hodowli w naturalnych warunkach środowiskowych przy niewielkiej ingerencji człowieka. Na pastwiskach ptaki te organizują się w grupę i dzielą się obowiązkami.
W czasie skubania trawy zawsze jedna stoi na straży wypatrując niebezpieczeństw, a gdy dostrzeże zagrożenie wystarczy że raz krzyknie „gęg”, a wszystkie gęsi natychmiast rzucają się do ucieczki, zazwyczaj do wody, w której czują się znacznie lepiej niż na lądzie. Bliskość przyrody, dostęp do naturalnych wód i traw Nadwarciańskiego Parku Krajobrazowego jest źródłem wysokiej jakości mięsa oraz niezwykłej czystości i elastyczności pierza.
Według zagórowskich hodowców gęsi to najmądrzejsze, najinteligentniejsze
i najbystrzejsze ptaki z całości hodowlanego ptactwa. Miejscowi gęsiarze
z wielką dumą i w jednej chwili potrafią przytoczyć wiele przykładów
o wyższości białego ptaka nie tylko nad niższym ptactwem domowym,
ale przede wszystkim nad pomysłowością i sprytem przerastającym wyobraźnię człowieka. A oto kilka przykładów:

Niegdyś Zenonowi Chojnackiemu z Ciążeńskich Holendrów padł gąsior i aby gęsi nie pozostały samotne postanowił wypożyczyć samca od R. Bartczaka. Przyjechał do Zagórowa, pożyczył gąsiora w zamian za worek zboża, a w chwili gdy ładował ptaka na furmankę R. Bartczak powiedział do niego, że to jest jego najlepszy i najcenniejszy gąsior i że jeśli zginie to będzie zobowiązany zapłacić za niego ekwiwalent w wysokości czterech cetnarów owsa. Gospodarze rozeszli się w zgodzie, a koń pociągnął furmankę w stronę Ciążenia. W nowym miejscu samiec natychmiast zainteresował się samicami, do każdej się przytulił, najadł się owsa do syta, następnie wyszedł z gospodarskiego obejścia, rozejrzał
się w prawo i w lewo i zniknął. Bezskuteczne okazały się wielogodzinne poszukiwania uciekiniera po całej okolicy. Następnego poranka R. Bartczak karmiąc swoje gęsi z niedowierzeniem dostrzegł powoli idącego w stronę gospodarstwa białego samca, który przez noc przepłynął ponad 5 km pod nurt rzeki Warty. Wówczas to przypomniał sobie, że zapomniał powiedzieć znajomemu, że gąsior potrafi sam wrócić do domu. Samca wprowadził
do gęsiego kurnika i przygotował mu karmę do zjedzenia. Niebawem zjawił
się na podwórzu również Zenon Chojnacki ze smutną informacją, że gąsior zaginął. Roześmiany właściciel uciekiniera wprowadził znajomego do kurnika
i powiedział: „Czy poznajesz tego gąsiora, przyszedł dzisiaj rano”.
Ryszard Bartczak kupił przed laty trzy stare gęsi od państwa Grobarów
na „spędzie” w Kopojnie. Przywiózł je do domu, wypuścił w obejściu i karmił. Gdy przyszedł czas składania jaj to te gęsi nagle ginęły. R. Bartczak poszukiwał ich po całej okolicy Zagórowa, odwiedził wielu zaprzyjaźnionych hodowców,  czy przypadkiem ich nie wiedzieli lub czy do nich nie zawędrowały. Straciwszy nadzieję na odnalezienie zguby spotkał kolegę Klimasa, który opowiedział mu niezwykłą historię, że widział w okolicach Oleśnicy w dolinie Warty maszerujące trzy gęsi w kierunku Skokumia. Po tych słowach R. Bartczak pojechał natychmiast do dawnego właściciela, u którego uciekinierki czekały już zamknięte na swojego pana. 

Przed wojną Franciszek Bartczaka kupili kilkanaście gęsi od rodziny Andrzejewskich z Drzewiec. Urządzili im siedlisko w Wymysłowie niedaleko Warty z nadzieją, że gęsi niebawem zaklimatyzują się w tej nowej idealnej dla ich życia okolicy i zapomną o dawnym domu. Marzenie dziadków o szybkim zadomowieniu gęsi w nowym miejscu skończyło się już pierwszej soboty, kiedy to wieczorem gęsi podjęły decyzję o powrocie do dawnych właścicieli. Kierując się na południe ptactwo dotarło do strugi Białki, a następnie przemierzając 5 km pod prąd spływającej wody dotarło do wsi Drzewce,
w której to skręciło w bok i przybyło nad ranem do dobrze znanych sobie zabudowań. Po niedzielnej mszy św. F. Bartczak spotkali się z rodziną Andrzejewskich przy zagórowskim kościele i rozmawiali o różnych sprawach, w których nie padło słowo „gęś”. Żegnając się wuj Andrzejewski zwrócił się do F. Bartczak w słowach: „Po obiedzie przyjedź do Drzewiec po swoje gęsi!”. W Zagórowie było wielu handlarzy zajmujących się skupem gęsi, a najbardziej znanym kupcem była p. Gołębiewska z ul. Okólnej. Wiele lat temu zagórowska handlarka kupiła od Wojciecha Bartczaka 40 młodych gęsi na eksportdo Niemiec. Ptactwo z całej okolicy zganianie było na przystań tzn. miejsce przy Warcie, na którym było sprzedawane i podkuwane, a kolejnego dnia po nocnym odpoczynku wyruszało w wędrówkę do punktu granicznego w Strzałkowie. Tego samego dnia stare gęsi W. Bartczak zaprowadził na pastwisko pod Lądem. W nocy stłoczone na przystani gęsi gęgały bardzo głośno, a szczególnie 40 młodych gęsi, które czuły się tu najważniejsze wśród obcego ptactwa. Ich głosy usłyszały stare gęsi z Lądu, które postanowiły sprawdzić, co dzieje się z ich młodymi. W środku nocy gdy pijani poganiacze pilnujący ptactwa już głęboko spali białe ptaki przypłynęły Wartą i krzykami zaczęły wywoływać swoje młode z gęsiego tłumu, które w pędzie wskakiwały do wody, a po odliczeniu się całej 40-stki wszystkie razem odpłynęły w stronę Lądu. 

Następnego dnia W. Bartczak zaniemówił, gdy zobaczył swoje stare i młode gęsi razem na łące. Po kilku dniach ponownie pojawiła się handlarka drobiem z Zagórowa. Zaczęła przyglądać się stadu i z uśmiechem oświadczyła, że jest zainteresowana zakupem kolejnych ptaków. Wówczas W. Bartczak ją zapytał, ile zarobiła na ostatnich gęsiach? Odpowiedziała bez zastanowienia, że bardzo dobrze. Wówczas W. Bartczak oświadczył jej, że nic nie zarobiła na białym ptactwie zakupionym u niego, ponieważ w stadzie, które widzi, znajduje się 40 jej gęsi. Przed wieloma laty na podwórzu Ryszarda Barczaka rządził dostojny i bardzo inteligentny gąsior o imieniu Kuba. Gdy tylko gospodarz pojawiał się w zagrodzie Kubuś przybiegał i syczeniem, gryzieniem, podskakiwaniem, trzepotaniem skrzydeł żądał od właściciela owsa, którego zjadał duże ilości. W czasie nieobecności gąsiora na podwórku wystarczało gdy gospodarz zawołał „Kubuś”, by biały ptak nawet z bardzo daleka zjawił się przy nogach swojego pana. Pewnego dnia zagrodę R. Bartczaka odwiedził Wojciech Rutkowski, który złożył propozycję kupienia kilku gęsi. W czasie łapania gęsi przez pomyłkę został schwytany i wywieziony Kubuś. R. Bartczak nie mógł pogodzić się z myślą utraty najlepszego gąsiora i pojechał do nowego właściciela. W pierwszej chwili na prośbę R. Bartczaka W. Rutkowski oświadczył, że wśród zakupionych gęsi nie było żadnego samca. W gospodarstwie W. Rutkowskiego trwało skubanie gęsi i żadna gęś nie była podobna do siebie, a tym bardziej do rozpoznania przez człowieka. R. Bartczak miał sposób na znalezienie gąsiora, ponieważ ulubieniec miał imię. Gdy rozległ się głos właściciela i rozbrzmiało imię „Kubuś” wówczas z gęsiego tłumu wybiegł oskubany i dumny biały ptak wprost pod nogi wołającego. R. Bartczak wziął gąsiora na ręce i zwrócił się z ponowną prośbą do W. Rutkowskiego o wydanie mu samca w zamian za inną gęś i w ten sposób Kubuś wrócił z powrotem do domu. \

Gęś to ptak żyjący kilkadziesiąt lat! Franciszek Bartczaka ożenił się w 1930 r.,
a w dniu ślubu otrzymał od ojca w posagu cztery gęsi siodłate, jedne miały ciemniejsze upierzenie na skrzydłach, drugie na grzbiecie. Te biało-barwne ptaki otrzymały przywilej długowieczności i nie wolno było się ich pozbyć z gospodarstwa, ponieważ stanowiły prezent od ojca i cenną pamiątką z dnia ślubu. Ostatnia gęś z posagu została zagryziona przez lisa w 1959 r. w wielu 29 lat. Przyniesiono ją z pastwiska, oskubano, wieczorem rozpalono w piecu
i wsadzono gęsinę, która piekła się na małym ogniu do godziny jedenastej kolejnego dnia. Pomimo pojawiających się wątpliwości co do zjedzenia starego ptaka to ta gęś miała miękkie i smaczne mięso. W przeszłości Zagórów nazywany był gęsim miastem, w którym każdy rolnik, szewc, stolarz, rzeźnik i kowal miał gęsi. Obecnie jest tylko kilku hodowców-miłośników białego ptactwa, a po dawnej produkcji gęsiny w miasteczku pozostały jedynie wspaniałe opowieści.


Autor: Jarosław Buziak.
Źródło tekstu i ilustracji:
 https://miejscezhistoria.wordpress.com/2013/08/10/w-zagorowie-gesi-kuja/


"Zagórów - jak podkuwano gęsi?"


"Zagórów - gęsi i ludzie 1977-1998".