Przedstawiając czytelnikom ostatnią część naszego bestiariusza, kontynuujemy prezentację wschodniowielkopolskich strachów, których postaci wydawać się mogą mniej znane od wymienianych poprzednim razem. Podobnie jak wówczas, artykuł w większości ubogacą ilustracje Pawła Zycha, oraz Witolda Vargasa, pochodzące z opracowanej przez nich serii "Bestiariusza Słowiańskiego".
Po planowanej krótkiej przerwie (niezbędnej do pracowania materiałów, a także zapewnienia sobie chwili "oddechu" po zakończonym projekcie), powrócimy z nową serią artykułów poświęconych corocznej obrzędowości naszego regionu. Odcinki cyklu poświęcone będą czterem, kolejno następujących po sobie porach roku, a także na najważniejszym wydarzeniom obrzędowości rodzinnej jak: narodziny, ślub, pogrzeb.
Zapraszamy do lektury i prosimy o cierpliwość!
Swoją podróż po bestiariuszu kontynuować będziemy od ostatnio poruszanego przez nas wątku strachów domowych. Pod strzechą
zwykły zalęgać się czasem i inne strachy – cudaki, jak chociażby boboki, którymi rodzice zwykli straszyć
swą nieposłuszną dziatwę: „cicho
bądź bo cię bobok weźmie!”[1]. Były to istoty o z reguły nieokreślonym
kształcie, bądź przyjmujących postaci krasnoludków, lub innych wymyślnych
stworków.
Bobokami, bądź
po prostu bobo, w wieluńskim
nazywano złośliwego krasnoludka, który gustował w wyrządzaniu przykrych dla
gospodyń psikusów, wylewając im mleko, albo tłukąc garnki [2] [3].
Do niedawna wielkopolskie dzieci niekiedy zabawiały
się w „baboka”: Jedno przebierało się za maszkarę i straszyło resztę [4].
Niewiele
natomiast zachowało się w przekazach ludowych o ćmoku, którego postać nieodwracalnie zatarła się w ludzkiej
pamięci. Nic nam prawie o nim nie wiadomo. Kolberg
powtarza za Tworzymirem, że „było to zapewne podrzędne bóstwo czczone w postaci
zwierzęcej”, brak jednak dokładnych opisów jego wyglądu [5]. J.
Chociszewski w 1864 r. zanotował powiedzenie: „Siedzi jak ćmuk!”. Podobnie w
okolicach Gniezna mówią na człowieka
zasępionego, smutnego, ponurego: „To cmuk!” [6].
Pewne poszlaki
wskazywać mogą, iż relikt ten może stanowić dowód na występowanie motywu postaci
smoka w wielkopolskiej kulturze ludowej (który, jak wspominaliśmy w temacie
poświęconym genealogii skrzatów, występuje w tutejszej tradycji dość rzadko). Być
może dawniej, istota ta pojawiała się w tutejszych podaniach częściej, a jej imię
z czasem zaczęło ulegać zmianie pod wpływem lokalnego dialektu:
smok - cmok - ćmok - cmuk - ćmuk [7].
Niektórzy
badacze folkloru sugerują, iż nazwa ćmoka mogła mieć powiązanie z gwarowym
określeniem ciemności, mroku – co z kolei wskazywało by zarówno na jego
charakter, jak i porę jego działalności / pojawiania się [8].
W końcu
wspomnieć należy o pogańskuch reliktach w kulturze ludowej, przybierających
zwierzęce postaci. Pierwszym z nich,
niechaj będzie tzw. koński łeb.
Czasem nazywano go także wiłem, jednak w większości przypadków rozgraniczać należy
te dwa byty na zupełnie sobie różne istoty.
Bohdan
Baranowski starał się w następujący sposób wyjaśnić jego genezę:
Kobyli łeb posiadał w naszych wierzeniach dość długi
rodowód, a być może wywodził się nawet z czasów pogańskich. W procesach
domniemanych czarownic z XVII i XVIII w., wielokrotnie pojawiają się wzmianki o
tzw. „kobylim łbie”. I oto np. niegodziwe wspólniczki szatana miały zakopywać
końską czaszkę pod progiem dworu, owczarni, obory, czy stajni, aby doprowadzić
do zguby znienawidzonego dziedzica, lub też zniszczyć jego dobytek. Końskich czasek
używały wiedźmy do różnych czarów. Na nich niekiedy udawały się w powietrzną
podróż na Łysą Górę, z materiału tego jednak wynika, że był to raczej groźny
rekwizyt używany do czarów niż samodzielna istota demoniczna. W wierzeniach
ludowych XIV w. końska czaszka spełniała
jednak rolę „strachu”. Tak np. w XIX w. we Włóknie pod Skokami w Wielkopolsce w
połowie marca o zachodzie pojawiał się na drodze koński łeb, który zagradzał
ludziom drogę i zatrzymywał ich, aż do nadejścia nocy. W Praszce nad Prosną koński
łeb na krótkich nogach włóczył się koło cmentarza strasząc ludzi, ale nie
czyniąc im niczego złego[9].
Przyczyn tego
typu wierzeń dopatrywać się należy w dawnej symbolice konia, którą
przytaczaliśmy już omawiając duchy wodne. Tym razem wytłumaczymy jego rolę
obrzędową: Odnajdywane przez archeologów
w podwalinach domostw i wałów czaszki i kości końskie świadczą o tym, że
Słowianie składali konia jako ofiarę zakładzinową. Miała ona zapewnić domostwu
ochronę, ale także dostatek i plenność. Czaszka konia umieszczona na murze
chroniła domostwo. Przed urokami niszczącymi plony ustrzec miała czaszka
zatknięta na żerdzi i ustawiona na polu [10].
Dowodem na to,
że tego typu praktyki pojawiały się w przeszłości na ziemiach Wschodniej
Wielkopolski, jest chociażby odkrycie archeologiczne na Kaliskim Zawodziu. Podczas
prowadzenia wykopalisk na miejscu dawnego grodziska, w odkrytych
pozostałościach chaty komesa odnaleziono dwie końskie czaszki. Jedna z nich
znajdowała się w beczce, w której zapewne trzymano ją wraz z węgorzami; drugą
zaś przechowywano osobno – to ona właśnie miała pełnić rolę ofiary
zakładzinowej. Informacje te zostały przez nas potwierdzone, oraz uzupełnione w
trakcie rozmowy telefonicznej, z naczelnym kaliskim archeologiem – panem Leszkiem
Ziąbką.
Podobnego odkrycia dokonano w odkrytym we Sławiu wczesnośredniowiecznym grodzisku:
W różnych partiach grodziska zarejestrowano ślady rozmaitych zabiegów, które miały chronić warownię przed działaniem złych mocy i zapewnić pomyślność jej mieszkańców. Jedną z form takich działań było składanie "ofiar zakładzinowych" pod fundamenty wału lub domostwa. Za najciekawsze jednak należy uznać znaleziska żuchw zwierzęcych, dokonane w 2000 roku w rozsypisku obwarowań obronnych. Użycie szczęk może wynikać z wiary w duchową moc zębów, tak zwierzęcych, jak i ludzkich. Warto przy okazji nadmienić, że owo przekonanie, powszechne u wielu ludów średniowiecznej Europy, utrzymuje się jeszcze dziś wśród rdzennych mieszkańców Australii, Oceanii, Afryki czy Ameryki. Takie zęby miały też ochronić gród przed nieszczęściami. Podobną rolę spełniała czaszka końska, odkryta w 1991 roku w rumowisku wału. Prawdopodobnie zatknięta była na koronie wału. Być może tę część umocnień, albo ich wypełnisko lub powierzchnię ściany wznoszącej się od strony majdanu, zdobiły także żuchwy zwierzęce [11].
Podobnego odkrycia dokonano w odkrytym we Sławiu wczesnośredniowiecznym grodzisku:
W różnych partiach grodziska zarejestrowano ślady rozmaitych zabiegów, które miały chronić warownię przed działaniem złych mocy i zapewnić pomyślność jej mieszkańców. Jedną z form takich działań było składanie "ofiar zakładzinowych" pod fundamenty wału lub domostwa. Za najciekawsze jednak należy uznać znaleziska żuchw zwierzęcych, dokonane w 2000 roku w rozsypisku obwarowań obronnych. Użycie szczęk może wynikać z wiary w duchową moc zębów, tak zwierzęcych, jak i ludzkich. Warto przy okazji nadmienić, że owo przekonanie, powszechne u wielu ludów średniowiecznej Europy, utrzymuje się jeszcze dziś wśród rdzennych mieszkańców Australii, Oceanii, Afryki czy Ameryki. Takie zęby miały też ochronić gród przed nieszczęściami. Podobną rolę spełniała czaszka końska, odkryta w 1991 roku w rumowisku wału. Prawdopodobnie zatknięta była na koronie wału. Być może tę część umocnień, albo ich wypełnisko lub powierzchnię ściany wznoszącej się od strony majdanu, zdobiły także żuchwy zwierzęce [11].
Nawiązując
jeszcze na chwilę do rytualnej symboliki konia warto wspomnieć także o
szamańskich praktykach. W ich trakcie składano coroczną ofiarę z konia, by
zdobyć jego duszę, która miała zaprowadzić szamana w zaświaty, gdzie będzie
mógł zdobyć niezbędną mu wiedzę [12].
W świecie
słowiańskich wierzeń, ważną rolę odgrywała także symbolika ptaka. Postrzegano
je jako zwierzęta, w które wcielają się dusze zmarłych ludzi. Innym razem są
postrzegane – tak jak puszczyki, jako zwierzęta, które potrafią przekraczać
granice pomiędzy światami, zwiastować
czyjąś śmierć. Wcielać się w nie mają też byty demoniczne, etc. [13].
W kulturze
ludowej Wschodniej Wielkopolski przyjęło się przeświadczenie, przejęte od
przybyłych na te tereny mieszkańców wschodniej Słowiańszczyny dotyczące tzw. poterczuka. Był to rodzaj demona o ptasich
kształtach, wywodzącego się od duszy człowieka zmarłego przedwcześnie, lub
gwałtowną śmiercią, w szczególności martwego płodu, poronionego, lub zmarłego
bez ochrzczenia dziecka [14]. Mógł
on przybierać postać puszczyka, lub
innego drapieżnego ptaka.
Wg niektórych
źródeł miał posiadać rubinowe oczy, ostre szpony i zakrzywiony dziób, nie lubił
słońca dlatego widywano go nocami, lub podczas
deszczowej-burzowej pogody. Unosząc się z piskiem miał atakować każdą żywą istotę,
potrafił zabić nawet dorosłego. Gdy
zrywał się porywisty wiatr, i na horyzoncie błyskały pioruny, w żadnym wypadku
nie wolno było gwizdać, śpiewać czy głośno się śmiać by nie obrazić potwora
[15].
Nie brakowało
także widmowych postaci personifikujących widma śmierci oraz chorób, czy nawet
Biedę, oraz ludzką Dolę. Co J. Burszta opisał następującymi słowy:
W powietrzu zaś aż roiło się od demonów. Gdy więc
szła przez kraj zaraza, to przyniósł ją na skrzydłach nietoperza mór, który
mógł przyjmować też postać chudej, wynędzniałej kobiety okrytej białym całunem [16].
Najbardziej
znanym, wielkopolskim wyobrażeniem zarazy była postać nazywana płachytką, która zdaje się, że
przedostała się do Wielkopolski Wschodniej z terenów Kujaw. Wyobrażano ją sobie
jako różnorako: raz jako unoszące się w powietrzu widmo przyodziane w zniszczony
całun, innym razem unoszącej się w powietrzu zwykłej płachty, czy w końcu unoszącej
się na wietrze dziewczyny z długim welonem [17] [18].
Wierzono, że
zobaczenie unoszącej się nad miastem lub wsią, płachytki zwiastuje zarazę, a w domu nad którym
przysiądzie ktoś na pewno umrze.
W Mikstacie „przed dawnymi czasy spustoszyła zaraza
morowa całe miasto, ocalało tylko siedem rodzin, które zawczasu w lesie się
skryły. Owa zaraza objawiał się w postaci
bladej, wychudzonej niewiasty, białem prześcieradłem przykrytej.
Chodziła ona od domu do domu i przez okno zapytywała się ludzi: „Śpią li czy
się modlą?” Skoro ich zapytała śpiących, mówiła: ”Śpijcie, śpijcie, a więcej
nie wstaniecie!”. Jeżeli zaś zapytani odpowiedzieć mogli, że się modlą,
natenczas po stosownej, pouczającej przemowie zostawiała ich przy życiu [19].
Na zakończenie
naszych podróży po fantastycznym świecie wschodniowielkopolskiego bestiarusza
zostawiliśmy pewną ciekawostkę - istne kuriozum, o którym milczą podania
ludowe. Znajdujemy jednak o nim wzmiankę z relacji generała Joachima Jaucha (
żyjącego w latach: 1684-1754):
„Taka Szarańcza padła na milę od Kalisza, z
którey dwie złapano, y jednę serwują w Kapitule Gneźnieńzskiey, a drugą OO.
Reformaci w Kaliszu, tę gdy wzięto w rękę skrzeczała jako Gacek, y pianę żółtą
z pyska toczyła, cała była kosmata, jak axamit, Śmierć na piersiach, nogi dwie
kosmate y zęby wiewiórcze mająca etc”[20].
Jak rozumieć to
doniesienie? Sam opis pasuje do gatunku ćmy, zwanej: zmierzchnicą trupią
główką, dlaczego jednak jej pojawienie się w Kaliszu miałoby budzić sensację?
Dlaczego jej opis obfituje w tak niesamowitą fantastyczną charakterystykę?
Pytania te
należałoby po część skierować do specjalisty zajmującego się owadami. Być może
gatunek ten w przeszłości nie występował na tych terenach, a jego pojawienie
się wywołało sensację. Tym bardziej (jak wynika z opisu), doszło do napotkania
w okolicach miasta nie kilku, czy też kilkunastu okazów, lecz liczebności,
którą można by określić mianem „plagi”. Biorąc pod uwagę czasy, w których
odnotowano powyższą relację – współcześni nie byli w stanie racjonalnie
wyjaśnić sobie nagłe, mnogie pojawienie się gatunku nieznanych im istot… W
wyniku czego spotkanie z nieznanym zaowocowało pomieszaniem faktów, z fantastycznymi
motywami jakie podpowiadała wyobraźnia świadków.
Ale czyż należy
się temu dziwić? Faktem jest, że wiele z opisywanych przez nas dawnych
wyobrażeń dziś może budzić u odbiorcy uśmiech. Jednakże w tych relacjach
przejawia się sposób pojmowania świata przez naszych przodków, którzy nie
dysponując powszechnym dostępem do nauki, ani tym bardziej do obecnych jej
odkryć nie potrafili wyjaśnić sobie inaczej procesów i zjawisk przejawiających
się w naszym świecie.
Zresztą, gdy się
bardziej zastanowić – okazuje się, że nie różnimy się od nich tak bardzo.
Żyjemy w XXI w., czasach postępu cywilizacji, a jednak mimo to od czasu do
czasu zdarzają się relacje o trudnych do uwierzenia spotkaniach z nieznanym. Po
prostu jako potomkowie dawnych pokoleń zamieniliśmy wiarę w istoty takie jak:
skrzaty, upiory, wodne i leśne panny na wiarę w przybyszów obcej cywilizacji,
oraz ziemskie kryptydy.
Autor: Marta Kaleta.
Przypisy.
[1]
zob.
Baranowski Bohdan, W kręgu upiorów i wilkołaków, Łódź 1981,
Wydawnictwo Łódzkie, s. 306.
[2]
zob. Tamże.
[3]
zob.
Podgórscy
Barbara i Adam, Wielka Księga demonów polskich. Leksykon i antologia
demonologii ludowej, Katowice 2005, Wydawnictwo KOS.
s. 53.
[4]
T. Wróblewski, dz. cyt., s. 445.
[5]
Tamże, s. 446.
[6] B. i A. Podgórscy, s. 78-79.
[7]
Tamże, s. 78.
[8]
zob. Tamże.
[9]
B. Baranowski, dz. cyt., s. 305.
[10]
P. Kowalski, Leksykon znaki świata: omen,
przesąd, znaczenia, Wrocław-Warszawa 1998, PWN, s. 237.
[11] M. Brzostowicz, Spławie, gm. Kołaczkowo, pow. Września, woj. wielkopolskie - wczesnośredniowieczne grodzisko nad Wartą, (16.10.2017):
http://archive.li/PpycW#selection-331.0-331.103
[11] M. Brzostowicz, Spławie, gm. Kołaczkowo, pow. Września, woj. wielkopolskie - wczesnośredniowieczne grodzisko nad Wartą, (16.10.2017):
http://archive.li/PpycW#selection-331.0-331.103
[12]
zob. Tamże.
[13]
zob. K. Moszyński, Kultura Ludowa
Słowian, t.
II, Kraków 1934, Polska Akademia Umiejętności, s. 556-560.
[14]
B. i A. Podgórscy, dz. cyt., s. 369.
[15]
P. Zych, W. Vargas, Bestiariusz słowiański. Część druga. Rzecz o biziach,
kadukach i samojadkach, Olszanica 2016, BOSZ, s. 156.
[16]
Burszta Józef, Obraz kultury
ludowej regionu kaliskiego w „Dziełach” Oskara Kolberga, „Rocznik Kaliski”,
t. III, 1970, s. 42.
[17]
zob. P. Zych, W. Vargas, s. 141.
[18]
zob.
Łysiak Wojciech, W kręgu
wielkopolskich demonów i przekonań niedemonicznych, Międzychód, 1993,
Wydawnictwo "Eco", s. 98.
[19] Tamże.
[20] Ł. Kozak, Czy tajemnicza szarańcza atakowała Kalisz?, (06.
09. 2017):
Bibliografia.
1.
Baranowski Bohdan, W kręgu upiorów i wilkołaków, Łódź 1981,
Wydawnictwo Łódzkie.
2.
Brückner Aleksander, Mitologia
słowiańska i polska, Warszawa 1985, PWN.
3.
Burszta Józef, Obraz kultury
ludowej regionu kaliskiego w „Dziełach” Oskara Kolberga, „Rocznik Kaliski”,
t. III, 1970.
4.
Gieysztor Aleksander, Mitologia
Słowian, Warszawa 1986, Wydawnictwo Artystyczne i Filmowe.
5.
Janion Maria, Wampir:
biografia symboliczna, Gdańsk 2008,
Słowo/obraz terytoria.
6.
Kolberg Oskar, Dzieła Wszystkie.
Kaliskie i Sieradzkie, t. XLVII,
Wrocław-Poznań 1967, Polskie Wydawnictwo Muzyczne: Ludowa Spółdzielnia
Wydawnicza.
7.
Kowalski
Piotr, Leksykon znaki świata: omen,
przesąd, znaczenia, Wrocław-Warszawa 1998, PWN.
8.
Linkner
Tadeusz, Słowiańskie bogi i demony. Z
rękopisu Bronisława Tentowskiego, Gdańsk 1998, Marpress.
9.
Łowmiański Henryk, Religia
Słowian i jej upadek, Warszawa 1979, PWN.
10.
Łysiak Wojciech, W kręgu
wielkopolskich demonów i przekonań niedemonicznych, Międzychód, 1993,
Wydawnictwo "Eco".
11.
Moszyński Kazimierz, Kultura Ludowa Słowian, t. II, Kraków 1934, Polska Akademia Umiejętności.
12.
Pełka Leonard, Polska Demonologia Ludowa, Warszawa 1987, Iskry.
13. Petoia Erberto, Wampiry
i wilkołaki. Źródła, historia, legendy od antyku do współczesności, Kraków
2004, Universitas.
14.
Podgórscy
Barbara i Adam, Wielka Księga demonów polskich. Leksykon i antologia
demonologii ludowej, Katowice 2005, Wydawnictwo KOS.
15. Sala Bartłomiej Grzegorz, W górach przeklętych. Wampiry Alp, Rudaw, Sudetów, Karpat i Bałkanów, Olszanica
2016, BOSZ.
16. Wróblewski Tadeusz, Demony i wyobrażenia demonologiczne,
[w:] Kultura ludowa Wielkopolski, t.
III, J. Burszta (red.), Poznań 1967, Wydawnictwo Poznańskie.
17.
Zych Paweł, Vargas Witold, Bestiariusz
słowiański. Rzecz o skrzatach, wodnikach i rusałkach, Olszanica 2015, BOSZ.
18.
Zych
Paweł, Vargas Witold, Bestiariusz słowiański. Część druga. Rzecz o biziach,
kadukach i samojadkach, Olszanica 2016, BOSZ.
Źródła internetowe.
1. Brzostowicz Michał, Spławie, gm. Kołaczkowo, pow. Września, woj. wielkopolskie - wczesnośredniowieczne grodzisko nad Wartą:
http://archive.li/PpycW#selection-331.0-331.103
2. Kozak Łukasz, Czy tajemnicza szarańcza atakowała Kalisz?:
http://www.newsweek.pl/wiedza/historia/czy-tajemnicza-szarancza-atakowala-kalisz-,artykuly,356939,1.html
3. Krzywda Katarzyna, Duchy straszyły w Kaliszu:
http://www.faktykaliskie.pl/kategorie/reportaze/duchy-straszyly-w-kaliszu,29.html
źródła
ilustracji.
1.
Ćmok: Zych P., Vargas, W., Bestiariusz słowiański…, s. 56-57.
2.
Koński Łeb: Zych P., Vargas, W., Bestiariusz słowiański. Część druga, s. 80.
3.
Poterczuk: tamże, s. 156.
4.
Płachytka, tamże, s. 141.
5.
Tajemnicza szarańcza:
http://www.newsweek.pl/wiedza/historia/czy-tajemnicza-szarancza-atakowala-kalisz-,artykuly,356939,1.html