Woda
jako żywioł, od wieków fascynowała ludzi swoim pięknem, oraz tajemniczością,
ale i jednocześnie przerażała. Obok ognia, wiatru, oraz pioruna stanowi ona
grupę pierwiastków przyrody, nad którymi trudno do końca zapanować. Została obdarzona
bogatą symboliką kulturową, którą aby przedstawić potrzeba by przedstawić
osobny, dość obszerny artykuł. Co oczywiste, najprościej rzecz ujmując
postrzegana była jako siłą dająca i podtrzymująca życie, lecz także i ta, która
może je w gwałtowny sposób odebrać. Od wieków, bez względu na obszar kulturowy
postrzegana była jako siedlisko tajemniczych istot, bardziej bądź mniej
przychylnych człowiekowi. Biorąc pod uwagę tragiczne przypadki utonięć, oraz niezrozumiałe
dla przeciętnego człowieka minionych epok, zjawiska związane z wodą, stały się
podstawą do poszukiwania ich nadnaturalnych wyjaśnień. Niemal każda rzeka i każde jezioro miało swoją wodnicę. Spotykane były
w najmniejszych nawet stawach, rowach, kanałach wodnych, a nawet w źródłach[1]
[2]. A oto i kilka przykładów wierzeń tego typu, dotyczących ziem Wschodniej
Wielkopolski.
W
Kaliszu, a dokładniej nad Prosną, w pobliżu mostu kolejowego znajdowało się starorzecze zwane niegdyś „diabelskim dołkiem”. Z czasem zostało
ono zasypane przez Niemców podczas II Wojny światowej, nie ma też śladu po
licznych krzyżach stojących w tymże miejscu, upamiętniających wypadki utonięć,
które miały tutaj miejsce w przeszłości [3].
Według
wierzeń ludowych, wodne duchy zwano rozmaicie: topielcami, utopcami, wodnicami,
rusałkami, wodnikami, etc. Wierzono, iż najczęściej zradzały się z dusz osób
zmarłych śmiercią nagłą, tragiczną. W przypadku kobiecych duchów wodnych, były
to najczęściej istoty, które w chwili śmierci znajdowały się w tzw. „stanie
zawieszenia”, czyli mediacji (na czym on polega wyjaśnialiśmy sobie przypadku
omawiania południc).
Byty
wodne odradzając się w swej nowej postaci – raz pięknej, innym razem
szkaradnej, wyczekiwać miały nowych ofiar, które wabiły, bądź wręcz siłą
zaciągały w wodne odmęty. Geneza wierzeń o tym charakterze, wynikać może
jeszcze z czasów pogańskich, tj.
pierwotnych animistycznych pojęć o wodnych bóstwach, władających wodami
[4]. W folklorze bretońskim, w niektórych przekazach podobną rolę odgrywały
istoty zwane korrigan. Czasem przedstawia się je w postaci gnomów,
podczas gdy w innych przedstawiano je w postaci rzecznych syren,
wabiących swą urodą.
Powracając na grunt rodzimych wierzeń warto wspomnieć, że motyw upominania się o ofiary przez wodne byty, o którym mowa będzie w poniższych podaniach, może być śladem dawnych pogańskich wierzeń i obyczajów. „Dary” miały ukoić dusze topielców, jak i zjednać sobie przychylność nie tylko ich samych, lecz także wodnych bóstw, którym one podległy. Z czasem dawne praktyki religie – a dokładnej ich sens zatarły się w ludzkiej pamięci, toteż „dorobiono” doń nowe podania, a co za tym idzie wyjaśnienia dziwnych zjawisk zachodzących w danych miejscach. A oto i kilka przykładów.
Powracając na grunt rodzimych wierzeń warto wspomnieć, że motyw upominania się o ofiary przez wodne byty, o którym mowa będzie w poniższych podaniach, może być śladem dawnych pogańskich wierzeń i obyczajów. „Dary” miały ukoić dusze topielców, jak i zjednać sobie przychylność nie tylko ich samych, lecz także wodnych bóstw, którym one podległy. Z czasem dawne praktyki religie – a dokładnej ich sens zatarły się w ludzkiej pamięci, toteż „dorobiono” doń nowe podania, a co za tym idzie wyjaśnienia dziwnych zjawisk zachodzących w danych miejscach. A oto i kilka przykładów.
Pierwszy
z nich dotyczyć będzie jeziora Popielewskiego w okolicach Trzemeszna, koło
Gniezna. Opowiadano tam sobie historię wdowy po bardzo bezbożnym hrabim, która miała trzech dorosłych synów. Gdy
pewnego razu w dniu św. Jana poszli się kąpać, najstarszy zaczął tonąć, a
wówczas najmłodszy z nich ruszył mu na ratunek, lecz było już za późno. Obaj
utonęli. Tymczasem trzeci brat pobiegł do ludzi wołając o ratunek, ale z
pośpiechu wpadł na kamień, o który rozbił sobie głowę. Podanie to rozwinięte w innym zapisie mówi,
że „ludzie od tego momentu wierzą, że w każdym dniu św. Jana trzy osoby muszą
się utopić lub zginąć w inny sposób”. Od tego jednak czasu, by zapobiec
nieszczęściu, „zabija się trzy białe koguty pod świętym dębem” [5] [6].
Tymczasem
w Kochlewie nad Wartą istnieje opowieść o młynie zbudowanym za diabelskie pieniądze, które w zamian za
swą duszę dostał młynarz. I oto w młynie tym raz do roku rozlegają się groźne
wycia. Trwają one tak długo, aż do rzeki nie zostanie wrzucona specjalna ofiara
w postaci kury, bądź gęsi. „Wówczas, zakurzy się zamąci i znów cały rok jest
spokojnie”. Być może to podanie z terenu
Wieluńskiego świadczy o składaniu ongiś ofiar topielcom, których postacie
zostały następnie zastąpione w podaniach ludowych na diabły [7].
Czasem
istoty zamieszkujące wodne głębiny, czy to jezior, rzek bądź stawów, zwykły
poddawać śmiertelników próbie, która nie zawsze musiała kończyć się ich
śmiercią. Tego typu opowieść otrzymaliśmy od naszego informatora, a dotyczy ona
wsi Trojanów, znajdującej się w pobliżu Kalisza. W przeszłości miała ona
należeć do dziedzica z Opatówka, przez nią przepływa rzeka Trojanówka, dawniej
zwana także Cienią. W tamtym miejscu
znajdować się miał stary młyn, istniejący przez kilkaset lat, który najpierw
mielił zboże na mąkę, a później po otworzeniu fabryki sukna w Opatówku w XIX
wieku stał się młynem służącym do obróbki tkanin. W jego pobliżu miały
znajdować się liczne rozlewiska, które dawniej nazywano – Topielicami. Co
ciekawe – (co też podkreślał nasz informator), nazwa ta niemalże całkowicie
wyszła z obiegu i obecnie uznawana jest za mało znaną, nawet wśród
okolicznych mieszkańców.
Wierzono,
że zamieszkiwały je topielice – wodne panny, które zradzały się z dusz młodych
dziewcząt, które zaznawszy zawodu miłosnego, decydowały się zakończyć swe życie
w tymże miejscu. Po śmierci odradzały się w postaci pięknych, nagich dziewcząt,
które swym wyglądem, śpiewem oraz kuszącymi szeptami zwykły wabić okolicznych
mieszkańców.
Szczególnie upodobały sobie młodzieńców,
którzy byli w związkach miłosnych z dziewczynami lub młodymi żonami. Na tych
szczególnie się zawzięły. Zachęcały każdego szeptami i śpiewami aby zechciał im
towarzyszyć w kąpieli, a gdy młodzian skuszony wchodził do wody, one wdzięcząc
się i uśmiechając zachęcały go krok po kroku do wejścia w głębiny. Sprawdzały w
ten sposób, czy kochanek będzie wierny swojej miłości, czy też da się skusić
ich wdziękom. Jeżeli młodzian zapominał o swojej ukochanej i dawał się skusić
topielicy, ta na głębinie tworzyła potężny wir, który wciągał młodzieńca pod
wodę. Zauroczony urodą topielicy ginął w odmętach wodnych i już nigdy z niej
nie wypływał. Tak to topielice mściły się na niewiernych kochankach za krzywdę,
które same od niewiernych kochanków doznały.
Opis
trojanowskich duchów wodnych niewiele odbiegał od tych jakimi przestawiano
sobie te istoty w innych częściach regionu, czy też kraju. Nazywano je różnorako:
topielicami, wodnicami, pannami wodnymi, czy też rusałkami. Szczegółem charakterystycznym dla tych
wyobrażeń są długie, połyskujące włosy, często przepasane wiankiem z wodnych
lilii, i białe powłóczyste szaty [8], tudzież nadobne wodnice pojawiały się
zupełnie nago. Powiadano także, iż
zwykły pojawiać się pod postacią łabędzie – co jest dość częstym motywem pojawiającym się w podaniach na temat
żeńskich duchów wodnych. Pod postacią łabędzi pojawiać się miały chińskie, oraz
japońskie niebianki, które zstępowały z niebios by zaznać kojącej kąpieli w
wodach ziemskich jezior czy też rzek. Zrzucały przy tym swoje ptasie szaty, by
potem ukryć je w pobliskich zaroślach. Jednakże ten, komu udało się je odnaleźć
i ukryć w sobie znanym miejscu, mógł zmusić niebiańską piękność do pozostania
jego żoną. Przynajmniej do czasu, gdy odnalazła swoje skradzione szaty - wówczas
zazwyczaj odlatywała z powrotem do nieba, porzucając tym samym na zawsze swego
ziemskiego małżonka i dzieci (choć niektóre wersje podają iż i one odlatywały
wraz z matką).
Tymczasem
w folklorze szkockim znane były selkie – wodne panny, które skrywały swoje
piękne oblicza w foczych skórach, które to zrzucały wychodząc od czasu, do
czasu na brzeg morza. Podobnie jak w powyżej omawianym przykładzie, dotyczącym
motywu „łabędzich panien”, tak i tu pojawiał się motyw zmuszenia morskiej
istoty do poślubienia śmiertelnika, poprzez ukrycie przed nią jej foczej
skórki. Historie te zazwyczaj znajdowały podobne zakończenie.
Jak
łatwo się domyślić - topielice zwykły upatrywać swoich ofiar wśród młodzieńców,
oraz dojrzałych mężczyzn, których wabiły swoimi wdziękami. Nie oznacza to, iż
nie stanowiły one zagrożenia dla płci pięknej. Z okolic Rogoźna pochodzić
będzie przykład kolejnej opowieści, w której postaci wodnych panien odgrywać
będą rolę moralizującą.
W Jeziorze Rogozińskim żyły podobno
„dziewice wodne i opowiada się, że ludzie, którzy zobaczyli jedną z nich, na
pewno wkrótce musieli umrzeć”. To lokalne przekonanie zilustrowane zostało
odpowiednią relacją: „…w dawnych czasach jakaś kobieta szła do lasu, ażeby przynieść
sobie drewna. Przechodziła koło jeziora. Nagle w jeziorze zobaczyła wodnicę. Ze
strachu nie mogła ruszyć się z miejsca i dopiero, gdy wyrzuciła ukradzione
drewno, mogła pójść dalej. Po przyjściu do domu zachorowała, a po kwartale
zmarła” [9].
Antoni Kamieński, „Topielica”
Omawiając
postaci wodnych panien, warto wyjaśnić sobie różnice w zastosowaniu określeń: „topielica”, oraz „rusałka”. Wydają się one być sobie bardzo tożsame, choć czasem
kultura ludowa kładła pomiędzy nie rozgraniczenie, nadając im zgoła inny
charakter czy też wygląd. Zasadniczą różnicę pomiędzy tymi dwoma pojęciami,
stanowi jednak zakres obszarów na których się one pojawiały. Jak twierdził
etnograf Bohdan Baranowski: nazwa „rusałka” była powszechna przede wszystkim na
wschodnich terenach Słowiańszczyzny, podczas gdy na innych obszarach pojawiały
się określenia takie jak, wspomniane wcześniej: wodne panny, topielice,
wodnice. Jednakże (jak zauważał badacz), miana „rusałka” używano także na ziemiach polskich (…) głównie na
obszarach, na których następowało przemieszczenie ludności polskiej, oraz
ukraińskiej i białoruskiej, a szczególnie na Podlasiu. Niekiedy pojawiały się jednak one i na ziemiach rdzennie polskich, leżących
na lewym brzegu Wisły [10].
Baranowski,
posługując się poprzednim podziałem administracyjnym, wymienił także listę
województw, w których w swojej pracy spotkał się z przekazami na temat rusałek.
Kolejno zaliczają się do nich: częstochowskie, kaliskie, sieradzkie,
piotrkowskie, płockie i włocławskie [7]. Ponadto dodaje do tej listy także
Mazowsze [11].
Etnograf
wysnuwał także przypuszczenie, że wiara w te istoty stała się popularna wśród
południowych i wschodnich Słowian. Jej „rodowód” miałby wywodzić się ze starożytnych greckich
mitów o nimfach - starożytni Słowianie mając z nimi styczność mogliby je
przejąć do własnej kultury. Ponadto, Baranowski starając się wyjaśnić etymologię
nazwy „rusałka”, powoływał się na obrzęd „rusaliów” przejęty przez chrześcijan
od starożytnych Rzymian. W starożytności
polegać miał on na składaniu bogini Karnie ofiar z kwiatów róż, co na potrzeby
chrześcijańskie zostało zastąpione obchodami święta Trójcy Świętej, które przypadać ma na okres
kwitnienia róż [12].
Ale
czy na pewno? Czy może to przypadkowa zbieżność, wynikająca z podobieństwa
motywów mitologicznych? Na wzmianki o podobnych istotach, nazywanych różnymi
imionami natrafić można wszak w wielu kulturach świata, a przynajmniej samej
Europy. Może to wynik przenikania się kultur, lub dowód na to że kiedyś
istniała jedna cywilizacja, z której rozchodzące się ludy wywiodły jeden wzór,
zmieniany później podług potrzeb swojej własnej kultury. A być może zwykły
przypadek. Trudno to stwierdzić
jednoznacznie. Samemu Baranowskiemu postaci rusałek, bardziej niż z tradycyjną
kulturą ludową, kojarzyły się z zaadaptowanymi do jej potrzeb motywami
zapożyczonymi z kultury literackiej [13]. Ale przecież warstwy ludowe, nie
miały do niej powszechnego dostępu. Dlatego też skłaniam się ku
przypuszczeniom, iż wierzenia ta są wynikiem kontynuacji na tle
chrześcijaństwa, dawnych pogańskich zwyczajów oraz przekonań religijnych. Same
określenie „rusałka” mogło powstać zupełnie niezależnie, od sugerowanych
konotacji.
W
podaniach wielkopolskich, pojawiają się także inne negatywne postaci - być może
nawet potężniejsze od omawianych przed chwilą wodnych panien. Czasem mowa jest
o nieokreślonym, złym duchu dysponującym potężną siłą, oraz wrogim nastawieniu
do ludzi, których stara się utopić przy każdej nadarzającej się okazji. Innym
razem określany jest mianem diabła, rzadziej natomiast pada imię „wodnika” -
znanego w innych regionach Polski, oraz słowiańszczyzny. Wspomnieć należy tutaj
o małym zamieszaniu, związanym z ową postacią. W. Łysiak w swej publikacji na
temat demonologii ludowej Wielkopolski, przytacza pochodzące z terenów Kujaw
podania o „Wodniku”, które „po
sąsiedzku” mogły przeniknąć na obszary naszego regionu. Jednakże z
przedstawionych przez autora relacji oraz opisów wynika, iż bliżej tej istocie
do innego słowiańskiego stwora - zwanego „płanetnikiem”, niż do wodnego
brodacza topiącego ludzi. Dlatego też
przedstawimy go bliżej przy okazji omawiania duchów powietrznych.
Co
się zaś tyczy innych wodnych bytów, do których zaliczyć można chociażby utopce
– czyli istoty zrodzone z dusz poronionych płodów, bądź utopionych dzieci –
to przyznać trzeba, ich występowanie na
terenach Wschodniej Wielkopolski pozostaje niepewne. W materiałach źródłowych
nie natrafiliśmy na wzmianki, które potwierdzałyby występowania wierzeń na ich
temat, na tych terenach.
Dusze
topielców, aby zwabić swoje ofiary zwykły przybierać najróżniejsze formy
począwszy od: płaczących małych dzieci, opisywanych wcześniej pięknych, po postaci
zoomorficzne, jak: psa, barana, świni, jelenia, sarny, kaczki, ryby. A przede
wszystkim konia.
Spokojnie pasącego się konia widywano nad
górną Wartą w południowej części Wieluńskiego. Miał on na sobie siodło i robił
wrażenie zabłąkanego konia kawaleryjskiego. Przejażdżka na nim stanowiła dla wiejskiego
chłopa nie lada pokusę. Niejeden miał w ten sposób postradać życie [14], gdyż
gdy tylko ktoś znalazł się na grzbiecie niezwykłego rumaka, ten zwykł gnać
przed siebie prosto w rzeczny nurt, topiąc nieszczęśnika.
Ciekawym
jest, iż motyw rumaka topiącego w wodnych odmętach naiwnego nieszczęśnika,
pojawia się w tradycji celtyckiej (kelpie, pooka), oraz germańskiej (bäckahästen).
Aby
wyjaśnić powtarzający się motyw konia w podaniach europejskich , warto
przybliżyć sobie jego symbolikę. W kulturowej tradycji zwierzę to było
postrzegane dwojako: zarówno jako symbol płodności, zmysłowości (ze względu na
fakt urody, dostojeństwa, oraz sporej chuci), a także dostrzegano jego
powiązania ze sferą śmierci (wierzono, że potrafi tak szybko biec, iż jest w
stanie przekraczać granice pomiędzy światami). Płodzenie i śmierć są dwoma aspektami symboliki konia, które blisko się
ze sobą wiążą, wymagając styczności z zaświatami, ciemną i biologiczną stroną
istnienia. Jego postać wiązano z żywiołami wody, oraz ognia, które to z
jednej strony są życiodajne, kojarzą się z oczyszczeniem – odrodzeniem, z
drugiej zaś muszą budzić lęk jako
przywołanie przerażającego aspektu sacrum – obcości i destrukcji [15]. Biorąc
pod uwagę funeralny charakter konia w kulturze, postrzegany był on jako
psychopompos – czyli, przewoźnik zmarłych w zaświaty. Dlatego też w
odleglejszych wiekach, składano go jako wraz z właścicielem do grobu. Ogier,
synonim jurności, nieokiełznanej chuci, w myśli magicznej przywiązany został do
sfery nocy [16]. A to przywodzi na myśl kolejne odwołania do świata umarłych,
bowiem wierzono, że po zachodzie słońce zstępuje do świata umarłych, a w nim
panuje księżyc (choć jest on także symbolem płodności [17] [18]. Ponadto
wierzono, że wiele bytów nadprzyrodzonych staje się aktywnym właśnie nocą,
zwłaszcza w noc gdy panuje nów. W swych badaniach
na temat opowieści o duszach zmarłych
napotkałam w jednej z nich na wzmiankę, iż byty nadprzyrodzone są najaktywniejsze
w najczarniejszą noc – czas nowiu.
O
roli konia, jako zwierzęcia ofiarnego szerzej powiemy sobie przy innej okazji,
gdy mowa będzie o wielkopolskich strachach, gdyż pojawi się tam postać nawiązująca
do charakteru tegoż zwierzęcia.
Na
ten moment warto wspomnieć, iż w europejskiej kulturze ludowej pochodzi garść
przesądów związana z zachowaniem tego zwierzęcia, a wróżbą nadchodzącej śmierci
kogoś z ludzi. Ponadto wierzono, że konie chyba najbardziej ze zwierząt udomowionych
(z wyjątkiem psów i kotów), są podatne na oddziaływanie sił nadprzyrodzonych.
Znane są ludowe przekazy o nękaniu tych zwierząt przez zmory, tudzież inne
duchy które zaplatają koniom warkocze na grzywach. Inne przekazy wspominają, iż
konie przewożą czasem na swych grzbietach (i nie tylko) duchy. Unikano zatem
ziemi, na której wytarzał się koń, gdyż pozostawił po sobie w ten sposób
nieczystość, która w stosunku człowieka mogła mieć daleko idące konsekwencje.
Powracając
na chwilę do motywu wspomnianych przeze mnie badań, w jednej z historii
natrafiłam na motyw, wg którego koń wioząc ciało zmarłego właściciela powrócił
do wsi potwornie zdyszany i spocony – jakby wiózł na wozie prócz ciała woźnicy
coś ciężkiego. Mawiano, że była to śmierć.
Na
sam koniec pozostawiliśmy istotę, którą trudno było nam jednoznacznie
zakwalifikować do jednej kategorii istot. Ostatecznie – biorąc pod uwagę obszar
jej występowania, zdecydowaliśmy się zaliczyć ją do duchów wodnych. Mowa jest tutaj
o ptaku zwodziaszu, który miał rzekomo pojawiać się na ziemiach powiatu
kaliskiego. Podobnie jak w przypadku zagacza, także i tu pozwoliliśmy sobie na
przedstawienie ilustracji tejże istoty w charakterze jak najbardziej autorskim.
Poza publikacją O. Kolberga, nie natrafiliśmy w źródłach na inną wzmiankę na
jego temat, nie wspominając już o braku jakiegokolwiek opisu dotyczącego tejże
istoty.
Co więcej wydaje się, że istota ta na swój
sposób zaintrygowała badacza, który zastanawiał się, czy można by ją przypisać
do rzeczywiście istniejącego gatunku: Jest
to ptak, który, mniema pospólstwo, że jest złym duchem. Sądzi bowiem, że on
potrafi przez usuwanie się, kiedy już zdaje się, iż schwycić go można,
wprowadzić na wielkie błota i niezgłębione trzęsawiska, gdzie człowiek musi życie
tracić, jeżeli się da uwieść. Stad mu nadano nazwisko zwodziasza, czyli tego,
co zwodzi. Być może, że historyk naturalny znajdzie podobieństwo z którym
ptakiem, co pozwala zbliżyć się do siebie, a za zbliżeniem ulatuje cokolwiek,
by na nowo usiadł [19].
Autor: Marta Kaleta.
Przypisy.
[1] W. Łysiak, W kręgu wielkopolskich demonów i
przekonań niedemonicznych, Międzychód 1993, Wydawnictwo "Eco", s.
104.
[2] T. Wróblewski , Demony i wyobrażenia
demonologiczne, [w:] Kultura ludowa
Wielkopolski, t. III, J. Burszta (red.), Poznań 1967, Wydawnictwo
Poznańskie, s. 442.
[3] zob. A.
Tabaka, M. Błachowicz, Prosna piękna i
straszna, (11. 08. 2017):
[4] T. Wróblewski,
dz. cyt., s. 442.
[5] W. Łysiak,
dz. cyt., s. 147.
[6] zob. także,
B. Baranowski, W kręgu upiorów i
wilkołaków, Łódź 1981, Wydawnictwo Łódzkie, s. 92.
[7] Tamże, s.
94.
[8] T.
Wróblewski, dz. cyt., s. 442.
[9] W. Łysiak,
dz. cyt., s. 110.
[10] B. Baranowski,
dz. cyt., s. 94.
[11] zob. Tamże,
s. 95.
[12] zob. Tamże.
[13] zob. Tamże.
[14] Tamże, s.
88.
[15] P.
Kowalski, Leksykon znaki świata: omen,
przesąd, znaczenia, Wrocław-Warszawa 1998, PWN, 236.
[16] Tamże.
[17] zob. M.
Eliade, Traktat o historii religii,
Łódź 1993, Wydawnictwo Opus.
[18] zob. K.
Moszyński, Kultura LudowaSłowian,t.
II,Kraków 1934,Polska Akademia
Umiejętności.
[19] O. Kolberg,
Dzieła Wszystkie.
Kaliskie i Sieradzkie, t. XLVII, Wrocław-Poznań 1967, Polskie Wydawnictwo
Muzyczne: Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, s. 479.
Bibliografia.
1. Baranowski Bohdan, W kręgu upiorów i wilkołaków, Łódź 1981,
Wydawnictwo Łódzkie.
2. Brückner Aleksander, Mitologia słowiańska i polska, Warszawa
1985, PWN.
3.
Burszta Józef, Obraz kultury ludowej regionu kaliskiego w „Dziełach” Oskara
Kolberga, „Rocznik Kaliski”, t. III, 1970.
4.
Eliade Mircea, Traktat o historii religii,
Łódź 1993, Wydawnictwo Opus.
5.
Gieysztor Aleksander, Mitologia Słowian, Warszawa 1986, Wydawnictwo
Artystyczne i Filmowe.
6. Kolberg Oskar, Dzieła Wszystkie. Kaliskie i Sieradzkie, t. XLVII, Wrocław-Poznań 1967, Polskie Wydawnictwo Muzyczne: Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza.
6. Kolberg Oskar, Dzieła Wszystkie. Kaliskie i Sieradzkie, t. XLVII, Wrocław-Poznań 1967, Polskie Wydawnictwo Muzyczne: Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza.
7. Kowalski Piotr, Leksykon znaki świata: omen, przesąd,
znaczenia, Wrocław-Warszawa 1998, PWN.
8 . Łowmiański Henryk, Religia Słowian i jej upadek, Warszawa
1979, PWN.
9. Łysiak Wojciech, W kręgu wielkopolskich demonów i przekonań niedemonicznych, Międzychód 1993, Wydawnictwo "Eco".
9. Łysiak Wojciech, W kręgu wielkopolskich demonów i przekonań niedemonicznych, Międzychód 1993, Wydawnictwo "Eco".
10. Moszyński Kazimierz, Kultura Ludowa Słowian, t. II, Kraków 1934, Polska Akademia Umiejętności.
11. Pełka Leonard, Polska Demonologia Ludowa, Warszawa
1987, Iskry.
12. Podgórscy Barbara i Adam, Wielka Księga demonów polskich. Leksykon i antologia demonologii ludowej, Katowice 2005, Wydawnictwo KOS.
13. Wróblewski Tadeusz, Demony i wyobrażenia demonologiczne, [w:] Kultura ludowa Wielkopolski, t. III, J. Burszta (red.), Poznań 1967, Wydawnictwo Poznańskie.
14. Zych Paweł, Vargas Witold, Bestiariusz słowiański. Rzecz o skrzatach, wodnikach i rusałkach, Olszanica 2015, BOSZ.
15. Zych Paweł, Vargas Witold, Bestiariusz słowiański. Część druga. Rzecz o biziach, kadukach i samojadkach, Olszanica 2016, BOSZ.
12. Podgórscy Barbara i Adam, Wielka Księga demonów polskich. Leksykon i antologia demonologii ludowej, Katowice 2005, Wydawnictwo KOS.
13. Wróblewski Tadeusz, Demony i wyobrażenia demonologiczne, [w:] Kultura ludowa Wielkopolski, t. III, J. Burszta (red.), Poznań 1967, Wydawnictwo Poznańskie.
14. Zych Paweł, Vargas Witold, Bestiariusz słowiański. Rzecz o skrzatach, wodnikach i rusałkach, Olszanica 2015, BOSZ.
15. Zych Paweł, Vargas Witold, Bestiariusz słowiański. Część druga. Rzecz o biziach, kadukach i samojadkach, Olszanica 2016, BOSZ.
Źródła internetowe.
Tabaka Anna, Błachowicz
Maciej, Prosna piękna i straszna:
Spis i źródła ilustracji:
1. Rusałka:
https://blog.slowianskibestiariusz.pl/bestiariusz/demony-wodne/rusalka/
2. Topielec:
Regnum Barbaricum (strona Facebook, wpis z dnia 23.08.2020)
3. Antoni Kamieński, „Topielica”:
Wikipedia
4. Topielec:
https://kwejk.pl/obrazek/3004767/topielec.html
5. "Chłopiec na białym koniu" - Theodor Kittelsen:
Wikipedia
6. Ptak zwodniacz:
Zych Paweł, Vargas Witold, Bestiariusz słowiański. Rzecz o skrzatach, wodnikach i rusałkach, Olszanica 2015, BOSZ.