środa, 16 sierpnia 2017

Mieszkańcy wodnych toni.



Woda jako żywioł, od wieków fascynowała ludzi swoim pięknem, oraz tajemniczością, ale i jednocześnie przerażała. Obok ognia, wiatru, oraz pioruna stanowi ona grupę pierwiastków przyrody, nad którymi trudno do końca zapanować. Została obdarzona bogatą symboliką kulturową, którą aby przedstawić potrzeba by przedstawić osobny, dość obszerny artykuł. Co oczywiste, najprościej rzecz ujmując postrzegana była jako siłą dająca i podtrzymująca życie, lecz także i ta, która może je w gwałtowny sposób odebrać. Od wieków, bez względu na obszar kulturowy postrzegana była jako siedlisko tajemniczych istot, bardziej bądź mniej przychylnych człowiekowi. Biorąc pod uwagę tragiczne przypadki utonięć, oraz niezrozumiałe dla przeciętnego człowieka minionych epok, zjawiska związane z wodą, stały się podstawą do poszukiwania ich nadnaturalnych wyjaśnień. Niemal każda rzeka i każde jezioro miało swoją wodnicę. Spotykane były w najmniejszych nawet stawach, rowach, kanałach wodnych, a nawet w źródłach[1] [2]. A oto i kilka przykładów wierzeń tego typu, dotyczących ziem Wschodniej Wielkopolski.

W Kaliszu, a dokładniej nad Prosną, w pobliżu mostu kolejowego  znajdowało się starorzecze  zwane niegdyś „diabelskim dołkiem”. Z czasem zostało ono zasypane przez Niemców podczas II Wojny światowej, nie ma też śladu po licznych krzyżach stojących w tymże miejscu, upamiętniających wypadki utonięć, które miały tutaj miejsce w przeszłości [3].






Według wierzeń ludowych, wodne duchy zwano rozmaicie: topielcami, utopcami, wodnicami, rusałkami, wodnikami, etc. Wierzono, iż najczęściej zradzały się z dusz osób zmarłych śmiercią nagłą, tragiczną. W przypadku kobiecych duchów wodnych, były to najczęściej istoty, które w chwili śmierci znajdowały się w tzw. „stanie zawieszenia”, czyli mediacji (na czym on polega wyjaśnialiśmy sobie przypadku omawiania południc). 
Byty wodne odradzając się w swej nowej postaci – raz pięknej, innym razem szkaradnej, wyczekiwać miały nowych ofiar, które wabiły, bądź wręcz siłą zaciągały w wodne odmęty. Geneza wierzeń o tym charakterze, wynikać może jeszcze z czasów pogańskich, tj. pierwotnych animistycznych pojęć o wodnych bóstwach, władających wodami [4]. W folklorze bretońskim, w niektórych przekazach podobną rolę odgrywały istoty zwane korrigan. Czasem przedstawia się je w postaci gnomów, podczas gdy w innych przedstawiano je w postaci rzecznych syren, wabiących swą urodą.

Powracając na grunt rodzimych wierzeń warto wspomnieć, że motyw upominania się o ofiary przez wodne byty, o którym mowa będzie w poniższych podaniach, może być śladem dawnych pogańskich wierzeń i obyczajów.  „Dary” miały ukoić dusze  topielców, jak i zjednać sobie przychylność  nie tylko ich samych, lecz także wodnych bóstw, którym one podległy. Z czasem dawne praktyki religie – a dokładnej ich sens zatarły się w ludzkiej pamięci, toteż „dorobiono” doń nowe podania, a co za tym idzie wyjaśnienia dziwnych zjawisk zachodzących w danych miejscach. A oto i kilka przykładów.

Pierwszy z nich dotyczyć będzie jeziora Popielewskiego w okolicach Trzemeszna, koło Gniezna. Opowiadano tam sobie historię wdowy po bardzo bezbożnym hrabim, która miała trzech dorosłych synów. Gdy pewnego razu w dniu św. Jana poszli się kąpać, najstarszy zaczął tonąć, a wówczas najmłodszy z nich ruszył mu na ratunek, lecz było już za późno. Obaj utonęli. Tymczasem trzeci brat pobiegł do ludzi wołając o ratunek, ale z pośpiechu wpadł na kamień, o który rozbił sobie głowę.  Podanie to rozwinięte w innym zapisie mówi, że „ludzie od tego momentu wierzą, że w każdym dniu św. Jana trzy osoby muszą się utopić lub zginąć w inny sposób”. Od tego jednak czasu, by zapobiec nieszczęściu, „zabija się trzy białe koguty pod świętym dębem” [5] [6].
Tymczasem w Kochlewie nad Wartą istnieje opowieść o młynie zbudowanym za diabelskie pieniądze, które w zamian za swą duszę dostał młynarz. I oto w młynie tym raz do roku rozlegają się groźne wycia. Trwają one tak długo, aż do rzeki nie zostanie wrzucona specjalna ofiara w postaci kury, bądź gęsi. „Wówczas, zakurzy się zamąci i znów cały rok jest spokojnie”.  Być może to podanie z terenu Wieluńskiego świadczy o składaniu ongiś ofiar topielcom, których postacie zostały następnie zastąpione w podaniach ludowych na diabły [7].
 



Czasem istoty zamieszkujące wodne głębiny, czy to jezior, rzek bądź stawów, zwykły poddawać śmiertelników próbie, która nie zawsze musiała kończyć się ich śmiercią. Tego typu opowieść otrzymaliśmy od naszego informatora, a dotyczy ona wsi Trojanów, znajdującej się w pobliżu Kalisza. W przeszłości miała ona należeć do dziedzica z Opatówka, przez nią przepływa rzeka Trojanówka, dawniej zwana także Cienią.  W tamtym miejscu znajdować się miał stary młyn, istniejący przez kilkaset lat, który najpierw mielił zboże na mąkę, a później po otworzeniu fabryki sukna w Opatówku w XIX wieku stał się młynem służącym do obróbki tkanin. W jego pobliżu miały znajdować się liczne rozlewiska, które dawniej nazywano – Topielicami. Co ciekawe – (co też podkreślał nasz informator), nazwa ta niemalże całkowicie wyszła z obiegu i obecnie uznawana jest za mało znaną, nawet wśród okolicznych  mieszkańców.
Wierzono, że zamieszkiwały je topielice – wodne panny, które zradzały się z dusz młodych dziewcząt, które zaznawszy zawodu miłosnego, decydowały się zakończyć swe życie w tymże miejscu. Po śmierci odradzały się w postaci pięknych, nagich dziewcząt, które swym wyglądem, śpiewem oraz kuszącymi szeptami zwykły wabić okolicznych mieszkańców.
Szczególnie upodobały sobie młodzieńców, którzy byli w związkach miłosnych z dziewczynami lub młodymi żonami. Na tych szczególnie się zawzięły. Zachęcały każdego szeptami i śpiewami aby zechciał im towarzyszyć w kąpieli, a gdy młodzian skuszony wchodził do wody, one wdzięcząc się i uśmiechając zachęcały go krok po kroku do wejścia w głębiny. Sprawdzały w ten sposób, czy kochanek będzie wierny swojej miłości, czy też da się skusić ich wdziękom. Jeżeli młodzian zapominał o swojej ukochanej i dawał się skusić topielicy, ta na głębinie tworzyła potężny wir, który wciągał młodzieńca pod wodę. Zauroczony urodą topielicy ginął w odmętach wodnych i już nigdy z niej nie wypływał. Tak to topielice mściły się na niewiernych kochankach za krzywdę, które same od niewiernych kochanków doznały. 
 

Opis trojanowskich duchów wodnych niewiele odbiegał od tych jakimi przestawiano sobie te istoty w innych częściach regionu, czy też kraju. Nazywano je różnorako: topielicami, wodnicami, pannami wodnymi, czy też rusałkami. Szczegółem charakterystycznym dla tych wyobrażeń są długie, połyskujące włosy, często przepasane wiankiem z wodnych lilii, i białe powłóczyste szaty [8], tudzież nadobne wodnice pojawiały się zupełnie nago.  Powiadano także, iż zwykły pojawiać się pod postacią łabędzie – co jest dość częstym motywem  pojawiającym się w podaniach na temat żeńskich duchów wodnych. Pod postacią łabędzi pojawiać się miały chińskie, oraz japońskie niebianki, które zstępowały z niebios by zaznać kojącej kąpieli w wodach ziemskich jezior czy też rzek. Zrzucały przy tym swoje ptasie szaty, by potem ukryć je w pobliskich zaroślach. Jednakże ten, komu udało się je odnaleźć i ukryć w sobie znanym miejscu, mógł zmusić niebiańską piękność do pozostania jego żoną. Przynajmniej do czasu, gdy odnalazła swoje skradzione szaty - wówczas zazwyczaj odlatywała z powrotem do nieba, porzucając tym samym na zawsze swego ziemskiego małżonka i dzieci (choć niektóre wersje podają iż i one odlatywały wraz z matką).
Tymczasem w folklorze szkockim znane były selkie – wodne panny, które skrywały swoje piękne oblicza w foczych skórach, które to zrzucały wychodząc od czasu, do czasu na brzeg morza. Podobnie jak w powyżej omawianym przykładzie, dotyczącym motywu „łabędzich panien”, tak i tu pojawiał się motyw zmuszenia morskiej istoty do poślubienia śmiertelnika, poprzez ukrycie przed nią jej foczej skórki. Historie te zazwyczaj znajdowały podobne zakończenie.


Jak łatwo się domyślić - topielice zwykły upatrywać swoich ofiar wśród młodzieńców, oraz dojrzałych mężczyzn, których wabiły swoimi wdziękami. Nie oznacza to, iż nie stanowiły one zagrożenia dla płci pięknej. Z okolic Rogoźna pochodzić będzie przykład kolejnej opowieści, w której postaci wodnych panien odgrywać będą rolę moralizującą.
W Jeziorze Rogozińskim żyły podobno „dziewice wodne i opowiada się, że ludzie, którzy zobaczyli jedną z nich, na pewno wkrótce musieli umrzeć”. To lokalne przekonanie zilustrowane zostało odpowiednią relacją: „…w dawnych czasach jakaś kobieta szła do lasu, ażeby przynieść sobie drewna. Przechodziła koło jeziora. Nagle w jeziorze zobaczyła wodnicę. Ze strachu nie mogła ruszyć się z miejsca i dopiero, gdy wyrzuciła ukradzione drewno, mogła pójść dalej. Po przyjściu do domu zachorowała, a po kwartale zmarła” [9].


Antoni Kamieński, „Topielica”



Omawiając postaci wodnych panien, warto wyjaśnić sobie różnice w zastosowaniu określeń: „topielica”, oraz „rusałka”. Wydają się one być sobie bardzo tożsame, choć czasem kultura ludowa kładła pomiędzy nie rozgraniczenie, nadając im zgoła inny charakter czy też wygląd. Zasadniczą różnicę pomiędzy tymi dwoma pojęciami, stanowi jednak zakres obszarów na których się one pojawiały. Jak twierdził etnograf Bohdan Baranowski: nazwa „rusałka” była powszechna przede wszystkim na wschodnich terenach Słowiańszczyzny, podczas gdy na innych obszarach pojawiały się określenia takie jak, wspomniane wcześniej: wodne panny, topielice, wodnice. Jednakże (jak zauważał badacz), miana „rusałka” używano także na ziemiach polskich (…) głównie na obszarach, na których następowało przemieszczenie ludności polskiej, oraz ukraińskiej i białoruskiej, a szczególnie na Podlasiu.  Niekiedy pojawiały się jednak  one i na ziemiach rdzennie polskich, leżących na lewym brzegu Wisły [10].
Baranowski, posługując się poprzednim podziałem administracyjnym, wymienił także listę województw, w których w swojej pracy spotkał się z przekazami na temat rusałek. Kolejno zaliczają się do nich: częstochowskie, kaliskie, sieradzkie, piotrkowskie, płockie i włocławskie [7]. Ponadto dodaje do tej listy także Mazowsze [11].
Etnograf wysnuwał także przypuszczenie, że wiara w te istoty stała się popularna wśród południowych i wschodnich Słowian. Jej „rodowód”  miałby wywodzić się ze starożytnych greckich mitów o nimfach - starożytni Słowianie mając z nimi styczność mogliby je przejąć do własnej kultury. Ponadto, Baranowski starając się wyjaśnić etymologię nazwy „rusałka”, powoływał się na obrzęd „rusaliów” przejęty przez chrześcijan od starożytnych Rzymian.  W starożytności polegać miał on na składaniu bogini Karnie ofiar z kwiatów róż, co na potrzeby chrześcijańskie zostało zastąpione obchodami święta  Trójcy Świętej, które przypadać ma na okres kwitnienia róż [12].
Ale czy na pewno? Czy może to przypadkowa zbieżność, wynikająca z podobieństwa motywów mitologicznych? Na wzmianki o podobnych istotach, nazywanych różnymi imionami natrafić można wszak w wielu kulturach świata, a przynajmniej samej Europy. Może to wynik przenikania się kultur, lub dowód na to że kiedyś istniała jedna cywilizacja, z której rozchodzące się ludy wywiodły jeden wzór, zmieniany później podług potrzeb swojej własnej kultury. A być może zwykły przypadek.  Trudno to stwierdzić jednoznacznie. Samemu Baranowskiemu postaci rusałek, bardziej niż z tradycyjną kulturą ludową, kojarzyły się z zaadaptowanymi do jej potrzeb motywami zapożyczonymi z kultury literackiej [13]. Ale przecież warstwy ludowe, nie miały do niej powszechnego dostępu. Dlatego też skłaniam się ku przypuszczeniom, iż wierzenia ta są wynikiem kontynuacji na tle chrześcijaństwa, dawnych pogańskich zwyczajów oraz przekonań religijnych. Same określenie „rusałka” mogło powstać zupełnie niezależnie, od sugerowanych konotacji. 
 

 

W podaniach wielkopolskich, pojawiają się także inne negatywne postaci - być może nawet potężniejsze od omawianych przed chwilą wodnych panien. Czasem mowa jest o nieokreślonym, złym duchu dysponującym potężną siłą, oraz wrogim nastawieniu do ludzi, których stara się utopić przy każdej nadarzającej się okazji. Innym razem określany jest mianem diabła, rzadziej natomiast pada imię „wodnika” - znanego w innych regionach Polski, oraz słowiańszczyzny. Wspomnieć należy tutaj o małym zamieszaniu, związanym z ową postacią. W. Łysiak w swej publikacji na temat demonologii ludowej Wielkopolski, przytacza pochodzące z terenów Kujaw podania o „Wodniku”,  które „po sąsiedzku” mogły przeniknąć na obszary naszego regionu. Jednakże z przedstawionych przez autora relacji oraz opisów wynika, iż bliżej tej istocie do innego słowiańskiego stwora - zwanego „płanetnikiem”, niż do wodnego brodacza topiącego ludzi.  Dlatego też przedstawimy go bliżej przy okazji omawiania duchów powietrznych.
Co się zaś tyczy innych wodnych bytów, do których zaliczyć można chociażby utopce – czyli istoty zrodzone z dusz poronionych płodów, bądź utopionych dzieci – to  przyznać trzeba, ich występowanie na terenach Wschodniej Wielkopolski pozostaje niepewne. W materiałach źródłowych nie natrafiliśmy na wzmianki, które potwierdzałyby występowania wierzeń na ich temat, na tych terenach.

Dusze topielców, aby zwabić swoje ofiary zwykły przybierać najróżniejsze formy począwszy od: płaczących małych dzieci, opisywanych wcześniej pięknych, po postaci zoomorficzne, jak: psa, barana, świni, jelenia, sarny, kaczki, ryby. A przede wszystkim konia.
Spokojnie pasącego się konia widywano nad górną Wartą w południowej części Wieluńskiego. Miał on na sobie siodło i robił wrażenie zabłąkanego konia kawaleryjskiego. Przejażdżka na nim stanowiła dla wiejskiego chłopa nie lada pokusę. Niejeden miał w ten sposób postradać życie [14], gdyż gdy tylko ktoś znalazł się na grzbiecie niezwykłego rumaka, ten zwykł gnać przed siebie prosto w rzeczny nurt, topiąc nieszczęśnika.  




"Chłopiec na białym koniu" - Theodor Kittelsen


Ciekawym jest, iż motyw rumaka topiącego w wodnych odmętach naiwnego nieszczęśnika, pojawia się w tradycji celtyckiej (kelpie, pooka), oraz germańskiej (bäckahästen).
Aby wyjaśnić powtarzający się motyw konia w podaniach europejskich , warto przybliżyć sobie jego symbolikę. W kulturowej tradycji zwierzę to było postrzegane dwojako: zarówno jako symbol płodności, zmysłowości (ze względu na fakt urody, dostojeństwa, oraz sporej chuci), a także dostrzegano jego powiązania ze sferą śmierci (wierzono, że potrafi tak szybko biec, iż jest w stanie przekraczać granice pomiędzy światami). Płodzenie i śmierć są dwoma aspektami symboliki konia, które blisko się ze sobą wiążą, wymagając styczności z zaświatami, ciemną i biologiczną stroną istnienia. Jego postać wiązano z żywiołami wody, oraz ognia, które to z jednej strony są życiodajne, kojarzą się z oczyszczeniem – odrodzeniem, z drugiej zaś muszą budzić lęk jako przywołanie przerażającego aspektu sacrum – obcości i destrukcji [15]. Biorąc pod uwagę funeralny charakter konia w kulturze, postrzegany był on jako psychopompos – czyli, przewoźnik zmarłych w zaświaty. Dlatego też w odleglejszych wiekach, składano go jako wraz z właścicielem do grobu. Ogier, synonim jurności, nieokiełznanej chuci, w myśli magicznej przywiązany został do sfery nocy [16]. A to przywodzi na myśl kolejne odwołania do świata umarłych, bowiem wierzono, że po zachodzie słońce zstępuje do świata umarłych, a w nim panuje księżyc (choć jest on także symbolem płodności [17] [18]. Ponadto wierzono, że wiele bytów nadprzyrodzonych staje się aktywnym właśnie nocą, zwłaszcza w noc gdy panuje nów. W swych  badaniach na temat opowieści  o duszach zmarłych napotkałam w jednej z nich na wzmiankę, iż byty nadprzyrodzone są najaktywniejsze w najczarniejszą noc – czas nowiu.
O roli konia, jako zwierzęcia ofiarnego szerzej powiemy sobie przy innej okazji, gdy mowa będzie o wielkopolskich strachach, gdyż pojawi się tam postać nawiązująca do charakteru tegoż zwierzęcia.
Na ten moment warto wspomnieć, iż w europejskiej kulturze ludowej pochodzi garść przesądów związana z zachowaniem tego zwierzęcia, a wróżbą nadchodzącej śmierci kogoś z ludzi. Ponadto wierzono, że konie chyba najbardziej ze zwierząt udomowionych (z wyjątkiem psów i kotów), są podatne na oddziaływanie sił nadprzyrodzonych. Znane są ludowe przekazy o nękaniu tych zwierząt przez zmory, tudzież inne duchy które zaplatają koniom warkocze na grzywach. Inne przekazy wspominają, iż konie przewożą czasem na swych grzbietach (i nie tylko) duchy. Unikano zatem ziemi, na której wytarzał się koń, gdyż pozostawił po sobie w ten sposób nieczystość, która w stosunku człowieka mogła mieć daleko idące konsekwencje.
Powracając na chwilę do motywu wspomnianych przeze mnie badań, w jednej z historii natrafiłam na motyw, wg którego koń wioząc ciało zmarłego właściciela powrócił do wsi potwornie zdyszany i spocony – jakby wiózł na wozie prócz ciała woźnicy coś ciężkiego. Mawiano, że była to śmierć. 








Na sam koniec pozostawiliśmy istotę, którą trudno było nam jednoznacznie zakwalifikować do jednej kategorii istot. Ostatecznie – biorąc pod uwagę obszar jej występowania, zdecydowaliśmy się zaliczyć ją do duchów wodnych. Mowa jest tutaj o ptaku zwodziaszu, który miał  rzekomo pojawiać się na ziemiach powiatu kaliskiego. Podobnie jak w przypadku zagacza, także i tu pozwoliliśmy sobie na przedstawienie ilustracji tejże istoty w charakterze jak najbardziej autorskim. Poza publikacją O. Kolberga, nie natrafiliśmy w źródłach na inną wzmiankę na jego temat, nie wspominając już o braku jakiegokolwiek opisu dotyczącego tejże istoty.
 Co więcej wydaje się, że istota ta na swój sposób zaintrygowała badacza, który zastanawiał się, czy można by ją przypisać do rzeczywiście istniejącego gatunku: Jest to ptak, który, mniema pospólstwo, że jest złym duchem. Sądzi bowiem, że on potrafi przez usuwanie się, kiedy już zdaje się, iż schwycić go można, wprowadzić na wielkie błota i niezgłębione trzęsawiska, gdzie człowiek musi życie tracić, jeżeli się da uwieść. Stad mu nadano nazwisko zwodziasza, czyli tego, co zwodzi. Być może, że historyk naturalny znajdzie podobieństwo z którym ptakiem, co pozwala zbliżyć się do siebie, a za zbliżeniem ulatuje cokolwiek, by na nowo usiadł [19].


Autor: Marta Kaleta.


Przypisy.

[1] W.  Łysiak, W kręgu wielkopolskich demonów i przekonań niedemonicznych, Międzychód 1993, Wydawnictwo "Eco", s. 104.
[2]  T. Wróblewski , Demony i wyobrażenia demonologiczne, [w:] Kultura ludowa Wielkopolski, t. III, J. Burszta (red.), Poznań 1967, Wydawnictwo Poznańskie, s. 442.
[3] zob. A. Tabaka, M. Błachowicz, Prosna piękna i straszna, (11. 08. 2017):
[4] T. Wróblewski, dz. cyt., s. 442.
[5] W. Łysiak, dz. cyt., s. 147.
[6] zob. także, B. Baranowski, W kręgu upiorów i wilkołaków, Łódź 1981, Wydawnictwo Łódzkie, s. 92.
[7] Tamże, s. 94.
[8] T. Wróblewski, dz. cyt., s. 442.
[9] W. Łysiak, dz. cyt., s. 110.
[10] B. Baranowski, dz. cyt., s. 94.
[11] zob. Tamże, s. 95.
[12] zob. Tamże.
[13] zob. Tamże.
[14] Tamże, s. 88.
[15] P. Kowalski, Leksykon znaki świata: omen, przesąd, znaczenia, Wrocław-Warszawa 1998, PWN, 236.
[16] Tamże.
[17] zob. M. Eliade, Traktat o historii religii, Łódź 1993, Wydawnictwo Opus.
[18] zob. K. Moszyński, Kultura LudowaSłowian,t. II,Kraków 1934,Polska Akademia Umiejętności.
[19] O. Kolberg, Dzieła Wszystkie. Kaliskie i Sieradzkie, t. XLVII,  Wrocław-Poznań 1967, Polskie Wydawnictwo Muzyczne: Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, s. 479.


Bibliografia.

1. Baranowski Bohdan, W kręgu upiorów i wilkołaków, Łódź 1981, Wydawnictwo Łódzkie.
2. Brückner Aleksander, Mitologia słowiańska i polska, Warszawa 1985, PWN.
3. Burszta Józef, Obraz kultury ludowej regionu kaliskiego w „Dziełach” Oskara Kolberga, „Rocznik Kaliski”, t. III, 1970.
4. Eliade Mircea, Traktat o historii religii, Łódź 1993, Wydawnictwo Opus.
5. Gieysztor Aleksander, Mitologia Słowian, Warszawa 1986, Wydawnictwo Artystyczne i Filmowe.
6. Kolberg Oskar,
Dzieła Wszystkie. Kaliskie i Sieradzkie, t. XLVII,  Wrocław-Poznań 1967, Polskie Wydawnictwo Muzyczne: Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza.
7. Kowalski Piotr, Leksykon znaki świata: omen, przesąd, znaczenia, Wrocław-Warszawa 1998, PWN.
8 . Łowmiański Henryk, Religia Słowian i jej upadek, Warszawa 1979, PWN.
9. Łysiak Wojciech, W kręgu wielkopolskich demonów i przekonań niedemonicznych, Międzychód 1993, Wydawnictwo "Eco".
10. Moszyński Kazimierz, Kultura Ludowa Słowian, t. II, Kraków 1934, Polska Akademia Umiejętności.
11. Pełka Leonard, Polska Demonologia Ludowa, Warszawa 1987, Iskry.
12. Podgórscy Barbara i Adam, Wielka Księga demonów polskich. Leksykon i antologia demonologii ludowej, Katowice 2005, Wydawnictwo KOS.
13. Wróblewski Tadeusz, Demony i wyobrażenia demonologiczne, [w:] Kultura ludowa Wielkopolski, t. III, J. Burszta (red.), Poznań 1967, Wydawnictwo Poznańskie.
14. Zych Paweł, Vargas Witold, Bestiariusz słowiański. Rzecz o skrzatach, wodnikach i rusałkach, Olszanica 2015, BOSZ.
15. Zych Paweł, Vargas Witold, Bestiariusz słowiański. Część druga. Rzecz o biziach, kadukach i samojadkach, Olszanica 2016, BOSZ.


Źródła internetowe.

Tabaka Anna, Błachowicz Maciej, Prosna piękna i straszna:
 
 
 

 

 

Spis i źródła ilustracji:

 

1.      Rusałka:

https://blog.slowianskibestiariusz.pl/bestiariusz/demony-wodne/rusalka/

2. Topielec:

Regnum Barbaricum (strona Facebook, wpis z dnia 23.08.2020)

3.      Antoni Kamieński, „Topielica”:

Wikipedia

4.      Topielec:

https://kwejk.pl/obrazek/3004767/topielec.html

5.      "Chłopiec na białym koniu" - Theodor Kittelsen:

Wikipedia

6.      Ptak zwodniacz:

Zych Paweł, Vargas Witold, Bestiariusz słowiański. Rzecz o skrzatach, wodnikach i rusałkach, Olszanica 2015, BOSZ.