poniedziałek, 6 stycznia 2020

Mini monografia wsi Załęcze Wielkie pow. Wieluń, cz. 3: Podania i wierzenia.




Nowy Rok na naszej stronie  rozpoczynamy opowieściami o duchach i stworach wszelakich, pojawiających się w opowieściach ludowych z Załęcza Wielkiego. Tym samym kończymy monografię dotyczącą tej wsi, publikowaną na naszej stronie.

Informujemy także, że w dziale Ciekawostki  zamieszczamy zebrany w całość Kalendarz Adwentowy na 2019 rok.

Wszystkie materiały publikowane przez nas są zamieszczane w charakterze pro publico bono.




Liczną grupę podań z okolic opisywanej w tym cyklu wsi stanowią opowieści dotyczące ukrytych przez powstańców, cudownych obrazach dzięki którym udało się zapanować nad epidemią cholery, nękającej owe okolice w XIX w., a w końcu o diabłach: zarówno tych chcących zatopić Działoszyn,  jak i tym grasującym we młynie w Kochlewie (podanie o nim przytaczaliśmy w dziale Bestiariusz i Legendarz, w artykule poświęconym istotom wodnym)[1]. W końcu będą to opowieści o wszelakiej maści innych duchach i bytach nadprzyrodzonych, o których dopowiemy sobie w dalszej kolejności.




Wilhelm Kotarbiński, "Mogiła samobójcy".


W pamięci rodziny jednego z informatorów Wandy Drozdowskiej, pochodzącego  ze wsi Kluski, położnej o 5 km. od Dzietrznik, zachować się miało wspomnienie o ukrytych w okolicy skarbach, które ukryć tu mieli (prawdopodobnie) powstańcy styczniowi. Na „Kępowiźnie” zaś (przysiółku Dzietrznik), miał znajdować się skarb ukryty przez pewnego Niemca, niegdyś walczącego  owymi powstańcami. Mężczyzna ów miał się potem pokazać w okolicy, będąc już wiekowym starcem z długą brodą. Wskazać miał miejsce pod starym krzyżem, gdzie ukryć miał swoje bogactwa – które z kolei kazał wziąć dla siebie okolicznym ludziom, twierdząc,  iż nie potrzebuje ich już dla siebie[2]. 
W samym Załęczu Wielkim opowiadać miano sobie natomiast o wydarzeniach, mających miejsce tuż po I Wojnie Światowej, gdy czwórka gospodarzy udać się miała do pobliskiego lasu nocą po „żerdzie na płoty”, gdy ujrzeć mieli w bliskiej odległości od siebie świetliste światełka. Wg okolicznych wierzeń w ten sposób miały „oczyszczać się” ukryte w tutejszej ziemi skarby, obawiając się jednak tajemnych mocy strzegących skarbu, mężczyźni odpuścili sobie jego poszukiwania[3]. Jednak jeden z nich udał się w tamto miejsce trzeciej nocy, stając się tym samym świadkiem niezwykłych wydarzeń: zobaczył przy nim [tj. skarbie]  nagle czarno ubranego mężczyznę. Mężczyzna obiegał płomień trzy razy wokoło, zaryczał tak strasznie, że rozległo się w całym lesie, płomień zgasł nagle, a na miejscu tym tak wielki wir powstał, że gospodarz przerażony uciekł. Nigdy już potem światła tam nie widziano. Dopiero wiele dni później, gdy gospodarze opowiedzieli wszystkim gajowemu, powiedział im, że słyszał jak opowiadali starzy, że w lasach tych jest piwnica z dębowego drzewa, w której zakopana jest powstańcza broń i złoto. To światło, mówił, to pewnie gazy, które z tej [4]prochowni szły, a ten czarny to na pewno jakiś, co za pokutę tych skarbów pilnował”.
Podania ludowe tego typu bardzo często sugerują, iż ukryte skarby przeznaczone są dla ludzi o dobrym sercu, często też  posiadać mają swych „wartowników” – strzegące ich dusze pokutne. Niektóre z owych bytów, kontaktować się mają z śmiertelnikami w trakcie snu, tak było w przypadku opowieści z Ćwikły, gdy jednego z okolicznych mieszkańców wsi odwiedzać miała we śnie tajemnicza kobieta nakłaniająca go do poszukiwań ukrytych po powstańcach skarbów, których strzec miał czarny pies. Mężczyzna jednak obawiając się niebezpieczeństw wynikających z tej przygody, nigdy nie podjął ryzyka. Rozpowiedział jednak o swoich snach swoim bliskim i znajomym, a opowieść jego szybko rozniosła się po okolicy, co zaskutkowało swego czasu licznymi grupami samozwańczych poszukiwaczy skarbów. Jednak nikomu z nich do skarbu dotrzeć się nie udało. Nikomu też nie było dane dostrzec tajemniczego czarnego psa, o którym mówić miała kobieta[5]. 
                Podobnie rzecz się miała mieć w przypadku bohatera innej opowieści, związanej z trzema mogiłami, usytuowanymi niedaleko jeziora zwanego w okolicy Piekiełkiem. Także i tam ukryte miały być skarby z czasów, któregoś z powstań. Gdy pewnego razu udał się w tamto miejsce pewien mężczyzna, od tamtej pory miało dochodzić w jego domu, w nocy do wizyt tajemniczej ciemnej postaci, która okazać się miała duchem pokutnym pilnującym skarbu. Nakłaniać miał on bohatera historii do odnalezienia owych skarbów, co przyczyniło się do uwolnienia tamtejszych pokutnych dusz[6]


 "Zaduszki", Witold Pruszkowski.


            Omawiając postaci istot nadprzyrodzonych z bestiariusza ludowego pozwolimy sobie pominąć dokładniejszą charakterystykę „prowadnika”, oraz „czerwonej/zielonej pani”, „lejnia” gdyż takowe pojawiły się już w omawianym przez nas wcześniej temacie istot związanych z lasem. Warto jednak nadmienić, iż w okolicach Załęcza Wielkiego przeciwieństwem negatywnych bytów, zwodzących ludzi na manowce miał być tzw. „świeczek”, „świecznik” – błędny ognik, za życia będący niezbyt dokładnym/uczciwym geodetą, który zmuszony jest pokutować, wyprowadzając zagubionych wędrowców z lasu[7].
            Niekiedy bowiem dusze pomocnicze tego typu przybierać mogą postaci ludzkie (najczęściej mężczyzn), które pojawiają się w parach, lub pojedynczo i pomagają zbłąkanemu opuścić leśne ostępy. Nie posiadają one konkretnej nazwy, nie dadzą się także sobie dokładnie przyjrzeć, gdyż zawsze podążają przed człowiekiem w pewnej odległości, nie pozwalając się nigdy dogonić, dopóty nie wyprowadzą go na właściwą drogę, bądź z lasu. Wówczas znikają[8].
            Ich przeciwieństwo stanowić mają tzw. „strachy”, które za zadanie mają jedynie wzbudzać w podróżujących przez las strach. Czasem czynią to halsując w określony sposób, a innym razem ukazując swoją postać znienacka: pewien gospodarz wracał o zmroku z Działoszyna do domu, nagle w lesie przebiegł koniom drogę jakiś mężczyzna i znikł między drzewami. Konie ani kroku iść dalej nie chciały, drżały całe, okryły się „burzynami”(pianą), gospodarz przerażony („bo i on stracha dostał”)bił je batem i mimo to nie chciały ruszyć z miejsca. Dopiero gdy przed końmi do „trzeciego razu” krzyż zrobił, pognały jak szalone do wsi.
            W Załęczu występuje wierzenie, że można uodpornić się na lęk zadawany przez strachy, jeśli się mocno chwyci serdeczny palec prawej ręki zmarłego[9].

            Do duchów topiących w okolicach Załęcza Wielkiego zaliczano: ducha przesiadującego na kładce łączącej wieś z przysiółkiem Piaski; drugiego zaś bytującego na łąkach zwanych Borkami[10].
Pierwszy z nich pojawiać się ma pod postacią bądź czarnego psa, lub brzęczącego łańcuchami konia, który pojawiać się miał o każdej porze dnia i nocy. Jedna z opowieści sugeruje, iż pewnej kobiecie miał ukazać się przybierając postać jej własnego konia. W ten oto sposób skusił ją, oraz jej służącą aby pogrążyły sie w pobliskie odmęty. Historia ma się kończyć dobrze, gdyż obie miały zostać uratowane przez okolicznego parobka, który w porę przybył na miejsce zdarzenia[11].
O topielcu na Borkach wiadomo, że jest duchem Żyda, który utopił się tam przy robieniu „pogrubku” (rodzaj tamy z kamieni i drzewa). Nie wychodzi on nigdy na brzeg i nie wabi do wody, wciąga jednak do niej, gdy ktoś chce się tam wykąpać[12].
Wspomniane wcześniej jezioro Piekło posiada kilka wersji historii, które tłumaczyć mają jego nazwę. Niekiedy o różnych porach dnia i nocy usłyszeć tam można odgłos głośnego chlupnięcia, jakby ktoś kamień do wody wrzucił; a niedługo potem kolejny, przywodzący na myśl płacz małego dziecka. Czasem po zmroku zobaczyć można też tajemniczą postać mężczyzny przechadzającą się wzdłuż brzegów zbiornika.
Jedna z opowieści na ten temat zakłada, że kiedyś jechała tędy rodzina wioząca dziecko do chrztu. W pewnym momencie ziemia zapadła się pod nimi, i tak powstało owo jeziorko. Inna wersja zakłada, że kiedyś po zmrożonej tafli jeziora jechał pan swoją bryką, i to pod nim się załamał lód, prowadząc do nieszczęśliwego wypadku. 




Witold Pruszkowski, "Przewidzenie".


Jeszcze jedna opowieść odwołuje nas do czasów carskich, do wiążącej się z nią postaci ówczesnego, zamożnego gospodarza nazwiskiem Załęcki. Uczynić miał on jedną ze swych służących kochanką, a ta zaś niebawem urodziła mu dziecko, którego (jak nietrudno się domyślić) mężczyzna uznać nie chciał. Ostatecznie, niedługo po urodzeniu malucha, jego matka postanowiła podrzucić go ojcu, chcąc się przekonać o jego reakcji.  Gdy Załęcki ujrzał dziecko wciąż nie poczuwał się względem niego ojcostwa, i niedługo potem podjął decyzję o utopieniu niechcianej pociechy. Lecz gdy zaniósł je nad wodę, dziecko tak kurczowo schwyciło go za szyję, że rączek jego nie mógł rozpleść; wtedy zakopał je na brzegu, najpierw głowę zasypując ziemią. Gdy matka zobaczyła, że dziecka u niego nie ma, nasłała na niego żandarmów, Załęcki dopiero wtedy przyznał się do zbrodni, gdy mu  drzazgi pod paznokcie wbili. Komisja lekarska odkopała zwłoki i wyjąwszy z nich serce, puściła je na wodę, serce wtedy 90 razy zapukało, co znaczyło, że zamordowane dziecko miało sądzone żyć  jeszcze 90 la[13].  W kontekście tej opowieści ciemna postać przechadzająca się wzdłuż brzegów jeziora miałaby być owym Załęckim.  
W okolicach jez. Piekło znajdować się mają i inne tego typu miejsca, z którymi wiążą się opowieści o topielcach. W jednym z nich, nie posiadającym nazwy, w czasach Potopu Szwedzkiego miał się utopić oddział szlachty, uciekający przez tutejszą wieś.
Natomiast w jeziorze Karczmarka niegdyś miało być słychać płacz innego nieślubnego dziecka, utopionego w tutejszych wodach przez własną matkę. Jednak wg relacji zebranych przez Drozdowską, ów duch od dawna miał przestać dawać o sobie dawać znać[14].
Przy młynie na Starej Wsi (kolejnego załęckiego przysiółka), ma straszyć odpowiednik leśnych istot, które wodzą ludzi na manowce, jednak ten konkretny byt ma zwodzić po okolicznych polach, utrudniając okolicznym mieszkańcom powrót do domu.

Kolejną kategorią są duchy nękające dzieci. Wymienić należy tutaj „podrzutki” czyli istoty będące dziećmi boginek – kobiecych bytów nadprzyrodzonych, które te porywając wpierw ludzkie dziecko, zastępują swoim „podrzutkiem”, który ciągle płacze, i jest wiecznie głodny[15]. 
Inną kategorię stanowią tzw. noclice. Mimo iż sfera swej działalności przywodzić mogą na myśl zmory, to w przeciwieństwie do nich nie miały one posiadać określonej postaci. Różnić je od siebie miała także „sfera działalności”, noclice bowiem upodobać miały sobie szczególnie małe dzieci. Do „ataku” najczęściej prowokować miało je, pozostawienie przez matkę dziecka schnących pieluszek „na zorzach” (gdy słońce chyliło się ku zachodowi). Ale nie był to warunek konieczny, bowiem i bez tego istoty te miały nękać dzieci, przez co milusińscy długo nie mogli, a nieustannie płacząc mieli dawać się we znaki także swoim. W takiej sytuacji matka albo któraś z kobiet „odprawia” nad nim, mówiąc trzykrotnie: „zarzy, zarzy, zarzyce, odprawcie miejmy dziecięciu nocliceoraz trzy Zdrowaś Maria. To zaklęcie „Zarzyc” spotykane jest prawie w dosłownym brzmieniu i w innych okolicach Polski[16].




Wilhelm Kotarbiński, "Nimfa wodna".

Za dręczenie dorosłych odpowiadać miały zmory, zwane w okolicach Załęcza także: gniotkami, lub gnieciuchami.
Tutaj też często jej postać wiązana była (jak zresztą w całym naszym Regionie) z postacią czarownicy, gdyż: „jak czarownico siersciowato jest, tu głowę trzyma, a tam widzi człowieka, mimo, że „łagodniej się przedstawio niż inne kobiety”. Gdy małżeństwo ma kilka córek, zawsze siódmą posądzają o to, że jest zmorą. Uważa się, że zmora uczy się wszystkiego od złego, dlatego też po śmierci poświęcona ziemia nie chce jej przyjąć”[17].
            Mieszkańcy Załęcza mieli dzielić zmory na dwie kategorie: te dręczące zwierzęta, oraz te dokuczające ludziom. Wierzono, że przed zmorą nie pomogą dobrze zamknięte drzwi, gdyż wejść może ona do środka pod postacią źdźbła słomki. Istnieć miały jednak sposoby pomagające się uchronić przed atakami zmory. Do takowych należały: położenie się w łóżku „odwrotnie” i w dodatku spanie na plecach. Inną możliwością było opisywane przeze mnie w innych publikowanych na portalu artykułach: obiecanie zmorze jakiejś rzeczy, a następnie dopełnienie tej obietnicy. W przeciwnym razie można było narazić się na jej gniew.
Istniała także metoda polegająca  na przełamaniu słomki, w chwili gdy przebudziwszy się ze snu człowiek miał usłyszeć w swej izbie  skrzypienie drzwi. Powodzenie tego sposobu miało zagwarantować, iż zmora nigdy więcej już miała nie nękać danej osoby. Można też było spróbować pochwycić ją poprzez słomę[18].
            Przedstawione jednak sposoby tyczą się przypadków gdy ofiarą zmory jest człowiek. W sytuacjach zaś gdy ofiarą tej istoty stawał się koń (zmora miała plątać mu włosy na grzywie, lub „zajeżdżać” tak, że się pocił), nie praktykowano innych czynności jak jedynie  rozbijanie końskich kołtunów kamieniami, bądź ścinanie grzywy na krótko.
Ostatnią postacią, pochodzącą z załęczańskich podań będzie strzyga. Wierzono, iż stać się mógł nią lunatyk, lub człowiek zmarły, lecz ożywiony przez własną duszę ponownie (czyli wątek osoby posiadającej dwie dusze = dwa życia).  Strzyga miała charakteryzować się także tym, że miała posiadać grube dziąsła i dwa rzędy zębów.
 W Załęczu tłumaczono posiadanie dwóch dusz przez zmory faktem, iż „miały narodzić się bliźniaki, a urodzi się jedno dziecko”[19]. Dlatego uważano, że ksiądz chrzcząc dziecko powinien nadać mu rytualnie dwa imiona. Jeśli tego nie uczyni wówczas, to powinien to „nadrobić” po śmierci takiej osoby, co do której były podejrzenia, że może mogła się przeistoczyć w strzygę. Tylko ponowny chrzest mógł ją wybawić od losu tegoż upiora[20].


Przypisy.


[1] Zob. Wanda Drozdowska, Podania z Załęcza Wielkiego pow. Wieluń, [w:] Łódzkie Studia Etnograficzne, t. IV, Łódź 1962., s. 81.
[2] Zob. tamże, s. 81-82.
[3] Zob. Tamże.
[4] Tamże, s. 83.
[5] Zob. Tamże, s.83- 84.
[6] Zob. tamże.
[7] Zob. tejże, Istoty demoniczne w Załeczu Wielkim pow. Wieluń, [w:] Łódzkie Studia Etnograficzne, t. IV, Łódź 1962., s. 119.
[8] Zob. tamże, s. 120.
[9] Tamże, s. 120-121.
[10] Zob. tamże.
[11] Zob. tamże, s. 122.
[12] Tamże, s. 122.
[13] Tamże.
[14] Zob. tamże, s. 123.
[15] Zob. tamże, s. 124.
[16] Tamże.
[17] Tamże, s. 125.
[18] Zob. Tamże, s. 126.
[19] Zob. tamże, s. 127.
[20] Tamże.


Bibliografia.

1. Drozdowska Wanda, Podania z Załęcza Wielkiego pow. Wieluń, [w:] Łódzkie Studia Etnograficzne, t. IV,Łódź 1962.
2. Drozdowska Wanda, Istoty demoniczne w Załeczu Wielkim pow. Wieluń, [w:] Łódzkie Studia Etnograficzne, t. IV, Łódź 1962.
Spis i źródła ilustracji.

1. Wilhelm Kotarbiński, "Mogiła samobójcy":
2.  "Zaduszki", Witold Pruszkowski:
3. Witold Pruszkowski, "Przewidzenie":
4. Wilhelm Kotarbiński, "Nimfa wodna":