wtorek, 6 kwietnia 2021

Z archwium X Wielkopolski Wschodniej: Wydarzenia i miejsca uznane za cudowne, cz. 2.

 Nadal pozostając w klimatach wielkanocnych pozwalamy sobie na przedstawienie drugiej części artykułu poświęconego wydarzeniom  oraz miejscom związanym z wydarzeniami mirakularnymi.

W ostatnich dwóch podrozdziałach przedstawiamy także interpretację fenomenu świętych miejsc, oraz cudownych zdarzeń, zarówno w ujęciu etnologicznym, jak i doktryny kościelnej.

Zapraszamy do lektury!


Stare-nowe miejsce kultu. Licheń Stary, pow. koniński.

 


Licheń „odwiedziliśmy” już w naszym cyklu „Archiwum X…”, opisując dawne, przedchrześcijańskie miejsca kultu. Wiele wskazuje bowiem na to, iż niegdyś, jeszcze za pogańskich czasów, miał się tutaj znajdować ośrodek kultowy dawnych Słowian. Zmieniły się jednak czasy, nadeszła nowa wiara… i Licheń wciąż pozostaje ważnym miejscem kultowym. Miejsce to zasłynąć miało wieloma cudownymi wydarzeniami.

Pierwsza historia tego miejsca wiąże się z opowieścią o Tomaszu Kłossowskim, uczestniku bitwy pod Lipskiem z 1813 roku, w trakcie której nasz bohater został śmiertelnie ranny. Wydawało się, że jego dni były już policzone, jednak w jego duszy wciąż tliła się chęć życia. I to właśnie o nie modlił się gorliwie, leżąc ciężko ranny na polu walki, ściskając w dłoni noszony na szyi medalik. W trakcie swej modlitwy doświadczyć miał wizji, w której objawiła mu się Matka Boska. Odziana była wówczas w amarantową suknię, na piersi której znajdował się Biały Orzeł. Maryja obiecała Tomaszowi, iż temu będzie jeszcze dane wrócić do domu, jednak otrzyma pewne zadanie. Miał on odnaleźć wizerunek, który najwierniej odzwierciedlałby postać, pod jaką w omawianym widzeniu ukazała mu się Maryja. Następnie miał zabrać odnaleziony przez siebie obraz, a następnie umieścić go w nowym miejscu, do którego przybywaliby pielgrzymi z całej Polski. Słowem: za pośrednictwem Tomasza Kłossowskiego miało zostać wyznaczone nowe miejsce kultu maryjnego.

Zgodnie z obietnicą mężczyzna został ocalony, a gdy walki z jego udziałem dobiegły końca, powrócił do Izabelina (rodzimej wsi k. Lichenia). Tam przez kolejne lata pracował jako lokalny kowal. Nie zapomniał jednak o swoim posłannictwie, jakie otrzymać miał od Matki Boskiej. Jego wypełnienie zajęło mu kolejne dwadzieścia trzy lata, w trakcie których intensywnie pielgrzymował. W końcu we wsi Lgota k. Częstochowy napotkał na grupę pielgrzymów modlących sie przed znajdującym się w kapliczce obrazem… Gdy mężczyzna podszedł bliżej, przekonał się, że wizerunek, który miał przed oczami, odzwierciedlał postać Najświętszej Maryi Panny, która niegdyś ukazała mu się w trakcie wizji. Wiedział, że właśnie otrzymał od Boga upragniony znak. Za zgodą właściciela zabrał obraz w rodzime strony, by ostatecznie umieścić go na jednym z drzew w lesie grąblińskim.

Po jego śmierci w 1844 r. posłańcem maryjnym zostać miał lokalny pasterz – Mikołaj Sikatka. Jak twierdzą przekazy miał być on jedyną osobą, która po śmierci Tomasza Kłossowskiego pamiętać miała o umieszczonym w lesie obrazie. On też doświadczać miał objawień, a w trakcie jednego z nich Matka Boska miała przekazać mu następujące słowa przepowiedni:

Gdy nadejdą ciężkie dni ci, którzy przyjdą do tego obrazu, będą się modlić i pokutować, nie zginą. Będę uzdrawiać chore dusze i ciała. Ile razy ten naród będzie się do Mnie uciekał, nigdy go nie opuszczę, ale obronię i do Swego Serca przygarnę jak tego orła białego. Obraz ten niech będzie przeniesiony w godniejsze miejsce i niech odbiera publiczną cześć. Przychodzić będą do niego pielgrzymi z całej Polski i znajdą pocieszenie w swych strapieniach. Ja będę królowała memu narodowi na wieki. Na tym miejscu wybudowany zostanie wspaniały kościół ku Mej czci. Jeśli nie zbudują go ludzie, przyślę aniołów i oni go wybudują.[1]

Podobnie jak miało to miejsce w przypadku objawień w okolicach Dzietrznik, tak i tutaj do widzeń, których doświadczać miał Sikatka podchodzono z dozą sceptycyzmu. Doniesienia o nich także zwróciły na postać pasterza uwagę carskich władz, które obawiając się kolejnego patriotycznego zrywu, postanowiły stłumić problem w zarodku. Czyli umieścić podejrzanego Sikatkę w więzieniu. Zaborcy chcieli, aby Polacy nie mieli nadziei i siły na walkę o odzyskanie niepodległości. Mimo szykan, Mikołaj nigdy nie odwołał swoich zeznań. Dzięki temu, że lekarz wystawił mu fałszywe świadectwo o chorobie umysłowej, wyszedł na wolność. Po opuszczeniu więzienia wiódł skromne życie.[2]

 


Warto też wspomnieć, że w lesie grąblińskim znajduje się element, który pozornie wydaje się dodawać autentyczności opowieściom dotyczących miejscowych objawień.  Pisząc to celowo użyłam słowa „pozornie”, bowiem o ile kościół nie kwestionuje autentyczności samych objawień, to kwestia odciśniętych w kamieniu „bożych stópek”, już taka jasna nie jest. Oficjalnie nie uważa się ich za bezpośredni dowód w sprawie tutejszych objawień (o czym też informują lokalne tablice). Kamień ten jest w tym przypadku jak najbardziej „ludzką ręką uczyniony”, bowiem został ustawiony tutaj po odbudowaniu kaplicy, która w 1943 roku została zniszczona przez Niemców. „Boże stópki” zostały celowo wyrzeźbione, by upamiętnić motyw objawień, których doświadczać miał Sikatka.

Z drugiej strony mamy rzesze wiernych, którym same opowieści o objawieniach nie wystarczają. Potrzebują oni materialnego dowodu, który w toku myślenia religijnego, da im styczność z sacrum. I w tym wypadku są nim dla nich owe „boże stópki”. Odrzucają zatem faktyczne wyjaśnienie genezy znajdowania się w tym miejscu kamienia, w zamian podświadomie nadając jemu i znajdującym się na nim wgłębieniom charakter mistyczny.

W kontekście tego co napisałam, pochodzenie licheńskich „bożych stópek” jest jasne. Jednak na terenie całego kraju, w niektórych okolicach istotnie natrafić można na kamienie, na powierzchni których natrafić można na zagadkowe wgłębienia, których pochodzenie nie jest wiadome. Ludowe apokryfy posiadają dla nich wielorakie religijne wyjaśnienia. Najczęściej obiekty tego typu stanowić mają autentyczny dowód, potwierdzający wystąpienia np. zjawiska objawienia w danym miejscu.

Nauce nie udało się znaleźć jednoznacznej odpowiedzi na pytanie: czym owe kamienie mogłyby być w swej istocie. Czasem jako wyjaśnienie podaje się zewnętrzne czynniki naturalne, które w jakiś sposób wpłynąć miały na powstanie tajemniczych zagłębień oraz zniekształceń. Inne, dość przekonywujące teorie mówią, że owe zagadkowe „boże stópki”, „wanienki Dzieciątka Jezus”, etc., mogły w czasach pogańskich spełniać funkcje ołtarzy ofiarnych.

Istnieje jeszcze jeden obiekt w okolicy Sanktuarium, którego podobnie jak „bożych stópek” nie uznaje się oficjalnie za dowód powiązany z tutejszymi objawieniami. Mowa tutaj o cudownym źródełku uzdrowień. Na oficjalnej stronie licheńskiego sanktuarium czytamy:

 Licheńskie źródełko nie ma nic wspólnego z objawieniami Matki Bożej. Jednak są świadectwa konkretnych osób, które korzystając z wody ze źródełka, z wiarą powierzały się Bogu i doznały łaski uzdrowienia. Źródełko powstało z czysto praktycznego względu, aby można było z niego czerpać wodę pitną, ponieważ wcześniej był z tym problem. Przed wybudowaniem studni ludzie przybywający do Lichenia, na przykład na odpust, korzystali z wody z jeziora. W upalne dni pielgrzymi myli się w jeziorze, a równocześnie nabierali wodę do picia[3].

 

Podanie o pięciu braciach męczennikach i źródełko św. Barnaby. Puszcza Bieniszewska, wieś Kazimierz Biskupi, pow. koniński.

 


 

            W okolicach Konina na terenie Puszczy Bieniszewskiej, znajduje się jeszcze jedno miejsce związane z cudownymi uzdrowieniami. Jest nim źródełko św. Barnaby, z którym wiąże się następujące podanie:

 W dawnych czasach, kiedy wielkopolską ziemię porastała puszcza, rządy sprawował król Bolesław Chrobry. Widząc jak ciężko przychodzi szerzenie nowej wiary sprowadził pięciu pustelników z zakonu kamedułów. Byli to Barnaba, Jan, Mateusz, Izaak i Krystyn. W miejscu gdzie dzisiaj znajduje się Kazimierz Biskupi wybudowali swoje pustelnie i rozpoczęli świątobliwe życie.

Nauczali okolicznych mieszkańców nowej wiary, a w wolnych chwilach ciosali kamienie na budowę nowego kościoła. Pewnego razu otrzymali od wieśniaka rybę. Podzielili między siebie strawę, a głowę ryby wrzucili do studni, Jakież było zdziwienie zakonników, kiedy nazajutrz w studni ujrzeli nową pływającą rybę. Z tej również sporządzili posiłek, a z pozostałej głowy ponownie wyrosła ryba.

Był to dla braciszków widomy znak bożej opieki. Pewnego dnia do pustelni zajechał orszak królewski. Król wzruszony skromnymi warunkami, w jakich żyli zakonnicy i ich pracą podarował im drogocenne klejnoty. Znaleźli się jednak w orszaku dworzanie, którzy pozazdrościli mnichom otrzymanego bogactwa. W nocy wrócili do pustelni i zamordowali braciszków. Z tej zawieruchy przy życiu ostał się jedynie Barnaba, który wyruszył do króla, aby oddać dar niezgodny z zakonnymi ślubami ubóstwa . Za jego wstawiennictwem nawrócili się mordercy jego współbraci i tak jak pierwsi męczennicy zostali kamedułami[4].

 

„Jerozolima” na pograniczu Wielkopolski i Kujaw. Pakość, pow. inowrocławski.

 


 

Podążając tropem wielkopolskich sanktuariów i miejsc związanych z objawieniami, „zboczmy” nieco z obranej trasy, i skierujmy się w kierunku pogranicza Wielkopolski, oraz Kujaw. Nawiązując do tego miejsca, chciałabym „sprzedać” czytelnikom pewną ciekawostkę dotyczącą znajdującej się tutaj Kalwarii Pakoskiej, która bywa nazywana „kujawską Jerozolimą”. Nie będzie tutaj opowieści na temat cudownych objawień, nad których autentycznością będziemy się zastanawiać. Znajduje się tutaj jednak pewien artefakt, który jest (zgodnie z przekazami),  Relikwią Krzyża Świętego. Z jej obecnością w tym miejscu wiąże się pewna legenda, którą pozwolę sobie przytoczyć za jednym ze źródeł:

Według miejscowych przekazów, Zygmunt Działyński podczas audiencji u papieża „ugryzł” kawałek świętego drzewa i w ten sposób relikwia trafiła do Polski. Gwoli ścisłości słyszałem też inną legendę, która mówi że relikwie "wygryzł" rycerz - krzyżowiec, którego duch do dzisiaj błąka się po Kalwarii Pakoskiej[5].

 

Pałuckie cuda i niezwykłości. Kcynia, pow. nakielski.

 


 

            Przenieśmy się jednak do Sanktuarium Krzyża Świętego, znajdującego się w historycznej stolicy tej części Regionu - Kcyni. Miejsce to także posiada własną Kalwarię, a dodatkową ciekawostkę stanowić może fakt, iż waśnie z Kcyni pochodzić ma  rękopis, na którym zapisana została najstarsza polska pieśń religijna – „Bogurodzica”.

            W kościele Najświętszej Marii Panny znajdować się ma datowana na 1500 rok figura przedstawiająca Pana Jezusa Ukrzyżowanego. Związane z nią mają być licznie opisane cuda, opisane w książce „Filar przy Drodze Krzyżowej, tj. Krzyż Cudowny w kcyńskim kościele O.O. Karmelitów”:

„W dawnym kościółku umieszczony był ten Krzyż Zbawiciela w przedsionku, gdzie wiele pobożnych osób modły do niego wznosiło. Między innymi panna Wilczyńska z Żurawi, gdy nieznośny ból głowy cierpiała, modląc się przed tym krucyfiksem, postanowiła sobie obciąć włosy i przybrać nimi figurę Zbawiciela. Przyprawiwszy więc włosy swoje tej figurze, natychmiast wolną od wszelkich bólów głowy została.

W tym samym czasie żebrak, pozbawiony wzroku od urodzenia, nocując w wiosce Tupadły pod Kcynią, został ze snu przez kogoś obudzony i wyprowadzony ze stodoły, w której spał, na pole. Stąd ujrzał nagle cały kościół O.O. Karmelitów w nadzwyczajnej jasności, a nad nim ten sam Krzyż Zbawiciela z włosami na głowie Pana Jezusa. Natychmiast udał się do miasta i opowiadać nadzwyczajne zjawisko. Nie można było zaprzeczyć jawnego cudu, wszyscy bowiem znali żebraka, który nagle wzrok odzyskał. Tym oczywistym cudem pobudzony pan Chodowski, dzierżawca starostwa kcyńskiego, wystawił własnym nakładem ołtarz w kościele, dokąd przeniesiono cudowną figurę. Podczas tego przeniesienia, człowiek niemy od urodzenia, nagle mowę odzyskał. Niezwykłe te zdarzenia miały miejsce w samych początkach przybycia O.O. Karmelitów do Kcyni.

W sam dzień Nowego Roku 1717, za rządów O. Teofila, przeora kcyńskiego konwentu, obcięto Cudownemu Panu Jezusowi włosy aż po brwi, w obecności wielu dostojnych osób, tak  duchownych jak i świeckich, jak to: ks. Boysza, proboszcza smoguleckiego, ks. Kołudzkiego, komendarza kcyńskiego, O. Teofila, przeora, dalej: L. Baranowskiego, dziedzica Grocholina, Wł. Skałeckiego, dziedzica Żurawi, A. Łegoty, P. Kęsinowskiego i wielu innych; w ich obecności te święte relikwie włożono do kielicha i zapieczętowano. Po roku w obecności tych samych osób kielich otworzywszy, przekonano się, że włosy na dobry cal przyrosły. Stwierdziwszy to świadectwami, że włosy Ukrzyżowanemu Panu Jezusowi rzeczywiście rosną, doniesiono o tym władzy duchownej w Gnieźnie, która cud ten z ambony publicznie poleciła.[6]

 

Historia objawienia i powstania najstarszego w Polsce sanktuarium maryjnego. Górka Klasztorna we wsi Rataje, pow. pilski.

 


            Wydarzenia, do których omówienia zaraz przejdziemy miały mieć miejsce w  roku 1079. Dwa miesiące po zabójstwie biskupa Stanisława ze Szczepanowa przez Bolesława Śmiałego, w dębowym gaju góreckim pod Łobżenicą miało dojść do następującego objawienia maryjnego. W drugi dzień świąt Zesłania Ducha Świętego,  młodemu pastuszkowi pasącemu bydło, miała ukazać się postać Maryi. Unosząc się nad studnią, miała trzymać w ramionach Dzieciątko Jezus. Ciekawym dla tej legendy jest fakt umiejscowienia jej w gaju porośniętym dębami, bowiem miejsca takie, jak i sam gatunek rosnących tam drzew miały dla dawnych Słowian ogromne znaczenie sakralne. Czyżby zatem przebijało się tutaj echo pogańskich wierzeń i zwyczajów? Wracajmy dalej do naszej opowieści.

 Na widok postaci Matki Boskiej, pasące się w gaju bydło przyklękło, chcąc tym samym oddać jej, oraz Dzieciątku cześć. Pasterz uczynił to samo, po czym mając świadomość z niezwykłej rangi tego wydarzenia udał się do Ratajów, aby poinformować pozostałych  mieszkańców o tym co zaszło. Gdy powrócił w to miejsce wraz z pozostałymi mieszkańcami, Maryja wciąż unosiła się nad studzienką. W oczach zebranych stanowiło to niepodważalny dowód na prawdziwość całego zdarzenia. Od tamtej pory woda ze studzienki nabrała cudownych właściwości leczniczych: każdy kto jej skosztował zostawał uleczony ze swoich dolegliwości. Z tego powodu miejsce to stało się celem pielgrzymek przez kolejne stulecia.

            W roku 1111 wybudowano nieopodal tego miejsca pierwszy drewniany, dębowy kościół pw. Nawiedzenia Najświętszej Panny. Nie wiemy kiedy i w jakim czasie powstał pierwszy ob­raz Matki Bożej Góreckiej. Według tradycji i zapisków ludowych wynika, że obraz został namalowany przed ro­kiem 1111. Również z kronik bernardyńskich możemy wy­wnioskować, że namalowany na desce obraz wisiał na dębie zanim wybudowano kośció­łek[7].

            Sanktuarium od dawna słynęło z organizowanych w nim odpustów. Latem w sanktuarium organizowano pięć odpustów: 2 lipca Nawiedzenia N.M.P., 16 lipca Matki Boskiej Szkaplerznej; 2 sierpnia Matki Boskiej Anielskiej; 15 sierpnia Matki Boskiej Zielnej;  8 września Narodzenie N.M.P. (…)W czasie odpustu Matki Boskiej Zielnej, 15 sierpnia, formowana jest procesja, która obnosi relikwiarz „śpiącej Maryi” po gaju. (…) Jeszcze na początku XX w. ludowi gawędziarze wspominali „szlacheckie odpusty: „Na świętego Antoniego Padewskiego (13 czerwca) przypadał w Górce odpust szlachecki...Szlachta czciła św. Antoniego, bo on też był szlachcicem. I na ten dzień zjeżdżała się okoliczna szlachta od niepamiętnych czasów razem ze swoimi ludźmi. Na końcu prowadzono woły. Na wozach wieziono pitny miód polski i piwo, chleb. Po uroczystych nabożeństwach zabijano woły, pieczono na rożnie i rozdawano chleb i pieczone mięso. Zapijano piwo i miód. Najwięcej cieszyła się na to biedota pańska, bo miała okazję najeść się i napić do syta. A jak zabrakło piwa, dawał klasztor. Jak zabrakło w Górce, była Łobżenica niedaleko...Gdy Polska upadła i wypędzono zakonników, odpusty szlacheckie upadły. Drugi odpust szlachecki odbywał się 2 sierpnia, czyli Porcjunkula”[8].

 

Cud wskrzeszenia z Zborowa pow. kaliski.

 


 

            Niezwykła opowieść, którą przytoczę naszym czytelnikom, została udokumentowana przez ks. Marcina Nowickiego z parafii w pobliskim Dębe. W 1564 roku grupa chłopców bawiła się w „sąd”. Każdy miał do odegrania swoją rolę, zaś odegranie postaci winnego przypadła synowi zarządcy miejscowego majątku – Walentemu Żeromskiemu. Wyrokiem „sadu”, „winny” został skazany na śmierć w powieszenie. Chłopcy w ramach zabawy istotnie powiesili ciało Walentego na gałęziach pobliskiej wierzby. Dopiero po chwili dotarło do nich, że zabawa wymknęła się z pod kontroli, i gdy zorientowali się, że ich towarzysz umiera naprawdę… uciekli z miejsca. Rodzice chłopca dotarli na miejsce zdarzenia dopiero po pewnym czasie, na ratunek było już oczywiście za późno. Trzymając w ramionach ciało martwego dziecka zwrócili się do Matki Boskiej Częstochowskiej z prośbą o jego wskrzeszenie. Przysięgli, że jeśli za pośrednictwem Madonny, Bóg zwróci życie ich synowi, w podzięce udadzą się do jasnogórskiego klasztoru, i oddadzą pokłon przed tamtejszym świętym obrazem. Żarliwe modlitwy i prośby zostały wysłuchane, bowiem stał się cud: Walenty Żeromski wrócił do życia. Zgodnie z obietnicą jego rodzice udali się na pielgrzymkę do Częstochowy. Znajdujący się w tamtejszym klasztorze fresk, ma upamiętniać całe opisane tutaj zdarzenie.

 

 

            Niezwykłe dzieje cudownych obrazów.

 

 

            Zanim przejdę do podsumowania, chciałabym na chwilę skupić się na wątku folkloru ludowego, związanego z opowieściami o świętych obrazach i innych przedmiotach sakralnych. Można tutaj nawiązać do figury Chrystusa Ukrzyżowanego z Kcyni, której doczepione włosy posiadały zdolność odrastania; czy też wizerunku Matki Boskiej Turskiej, który w dość niecodzienny sposób miała przedostać się w miejsce obecnego sanktuarium. Kultura ludowa bogata jest także w opowieści: wyjaśniające pochodzenie odciśniętych w kamieniu „bożych stópek”; figurek oraz obrazów płaczących prawdziwymi łzami (czasem płaczących krwią); czy motywów frasobliwych Chrystusów, co jakiś czas na chwilę opuszczających swoje przydrożne kapliczki. Do przejawów bogatej ludowej wyobraźni religijnej, zaliczyć należy także wszelkie opowieści dotyczące obrazów „nie ludzką ręką uczynionych” (acheiropoietos), czy też wszelkiego rodzaju apokryfy ludowe. Religijność ludowa to bardzo wdzięczny  i bogaty temat dla etnografa. Osobom chcącym zanurzyć się w jej świat bardziej, pragnę polecić książkę Magdaleny Zowczak pt. „Biblia ludowa”, czy też Joanny Tokarskiej-Bakir pt. "Obraz osobliwy. Hermeneutyczna lektura źródeł etnograficznych. Wielkie opowieści". Informacje dotyczące tych oraz innych materiałów źródłowych, dotyczących tego zagadnienia, zostają zamieszczone w bibliografii pod artykułem.

            Trzeba sobie jeszcze  odpowiedzieć na pytanie: skąd w kulturze ludowej biorą się wątki boskich przedstawień (obrazów, figur) przejawiające cechy żywych istot, bądź posiadających nadnaturalne zdolności? Odpowiadając na to pytanie jako badacz kultury, trzeba odwołać się do pojęcia sensualizmu, cechy tak bardzo wyrazistej w kulturze, a przede wszystkim religijności ludowej. Przejawia się to chociażby w omawianym tutaj kulcie cudownych obrazów. Sensualizm to wrażliwość na zmysłowy kontakt z przedmiotem kultu, wiara, że jest on nie tylko widomym symbolem świętości, ale zawiera ją w sobie realnie, nierozróżnianie „bytu tego, co przedstawiane i tego, co przedstawiające”[9].

Prywatnie dodam, że kwestię możliwości czynienia przez owe wizerunki wszelkich cudów pozostawiam nierozstrzygniętą, bowiem wchodzimy tutaj w sferę wiary, a ta jest kwestią indywidualną każdego człowieka.

            Na koniec pragnę przedstawić jeszcze kilka krótkich przykładów tego typu niezwykłych opowieści, zaczerpniętych z obszarów naszego Regionu.

Jedna z najciekawszych relacji tego tematu ujęta została w podaniu z Grocholina, gdzie „przed laty” stał drewniany kościółek. Rozebrano go, gdy był już mocno zniszczony. Krucyfiks postanowiono umieścić w godnym dlań miejscu dlatego postanowiono przenieść go do klasztoru w Kcyni. Jednak wkrótce zniknął on ze świętych pomieszczeń  znaleziono go tam, gdzie znajdował się pierwotnie. Znowu przeniesiono go do klasztoru, ale ponownie wrócił na swoje miejsce. Nie wiedziano początkowo, co z tym począć, ale pomyślano, że krucyfiks pozostanie w klasztorze, jeśli zostanie tam zawieziony. Do wozu zaprzężono woły i zawieziono krucyfiks na miejsce. Dopiero wówczas znalazł spokój i jeszcze dzisiaj można go tam zobaczyć.

            W Górowie koło Trzemeszna opowiadano, że obraz „położono na wozie, do którego zaprzężono dwa konie, lecz teraz wóz nie drgnął. Dopiero osiem koni z wielkim trudem dało radę dojechać do granicy wsi. Tutaj jednak stanęły i nie mogły już ruszyć dalej”. Dopiero wówczas, gdy sprowadzono trzech duchownych, mieszkańcom wsi udało się przenieść obraz w odpowiednie miejsce[10].

            W folklor Wielkopolski wpisały się też interpretacje, mówiące o obiektach sakralnych, które podczas pożaru kościoła nienaruszone zeń wyfruwały. Na przykład w Zdzieżu opowiadano o obrazach Matki Boskiej i św. Barbary, które „dzięki czynowi bożemu uniosły się nad ogniem i odfrunęły, a widoczne dokoła płomienie – ku wielkiemu zdziwieniu widzów – nie mogły im nic zaszkodzić, tylko je nieco odymiły”.

            Interesujący przekaz z Gniezna  opowiada o obrazie Matki Boskiej, który sam przyfrunął i przytwierdził się do drzewa, przy którym dokonano morderstwa.  Samo już wprowadzenie do tekstu informacji o przestępstwie zmierzało prawdopodobnie do przypomnienia ustalonych norm postępowania między ludźmi[11].

Matka Boska z Mariazell w Austrii. Pierwowzór Matki Boskiej Turskiej?


            Od siebie pragnę dodać jeszcze pewną historię zasłyszaną od jednej z moich informatorek. Otóż w latach powojennych, ze wsi z okolic Opatówka k. Kalisza, zaczęły napływać doniesienia o tzw. „samo odnawiających się świętych obrazach”. Relacje o nich owa pani zasłyszała bezpośrednio od swojego ojca, oraz sąsiada. Każda tego typu opowieść budziła sporą sensację i kontrowersje, dlatego gdy tylko okazywało się, że u kogoś w chałupie zaczął „odnawiać” się obraz, zdarzało się, że pod wskazany adres zjeżdżały się grupy ciekawskich. Byli wśród nich tacy, którzy uważali rzekome tajemnicze zjawiska za przejaw sił nadprzyrodzonych. Inni z kolei podchodzili do sprawy sceptycznie, szukając dlań jakiegoś wyjaśnienia. Jakkolwiek nie byłoby naprawdę, to wiele z tych wydarzeń musiało robić na obecnych wówczas świadkach wrażenie. Świadczyć o tym mogłyby słowa wypowiedziane przez sąsiada (ateistę) mojej informatorki, który w swej relacji nawiązując do tego co widział, podkreślał: „gdybym nie był niewierzący, to bym uwierzył  (tj. uwierzył w prawdziwość zjawiska, to, że pochodzi ono od Boga)”.

Jaka była prawdziwa natura tych domniemanych zjawisk, polegających na odnawianiu się obrazów (zmianie przez nich kolorów)? Fakt, iż nie są to przypadki znane, udokumentowane, i z czasem już zapominane, świadczyć może o tym, że kościół podważył ich autentyczność. Na czym dokładnie polegać miały te zjawiska? Nie wiem, nie dotarłam do osób, które były ich obserwatorami. Prócz mojej informatorki udało mi się dotrzeć do jeszcze jednej osoby, która potwierdziła to, że słyszała pogłoski o takich zjawiskach, ale sama nigdy nie była ich naocznym świadkiem. Nie dysponując dokładnym opisem zjawisk, o których mowa, trudno mi zatem szukać dlań naukowego wyjaśnienia.  

Może znów zadziałał tutaj mechanizm religijnego sensualizmu? W odradzającym się po ciężkiej wojnie państwie, ludzie potrzebowali wsparcia w wierze, która zapewne pomogła im już przetrwać wojenną zawieruchę. Jak jednak wyjaśnić, że jedno z tych domniemanych zjawisk wywarło wrażenie na osobie niewierzącej, o której mi wiadomo? Jeśli „odnawiające się obrazy” były przejawem oszustwa, to przyznać, że było ono zaplanowane dość sprytnie i umiejętnie. A może zadziałała tutaj swego rodzaju sugestia?

Jest to trop, który bardzo mnie zaciekawił. Toteż w tym miejscu pozwolę sobie zaapelować do czytelników: jeśli ktoś z Państwa pochodzi z okolic Opatówka, i słyszał jakąś historię dotyczącą „samo odnawiających się obrazów” (np. ktoś z rodziny był świadkiem tego typu domniemanych zjawisk, i relacja o tym zachowała się w rodzinie), bardzo proszę o kontakt pod niżej podany adres e-mail:

region.wielkopolska.wschodnia@gmail.com 

 

            Rozumienie istoty miejsc sakralnych wg osoby duchownej.

 


 

            Przedstawiając wybrane przez siebie przykłady objawień, oraz sanktuariów na ziemiach Wielkopolski Wschodniej starałam się, aby każda z przedstawionych historii posiadała w sobie coś, co odróżniałoby ją od pozostałych. Zdarzyło się też, że w pierwszej części artykułu mieliśmy do czynienia z dwoma przykładami, które nie do końca pozostają jasne. O objawieniu w Dzietrznikach nadal pisze się jako o „domniemanym”, a nie udowodnionym cudzie, zaś historia z Słupi wydaje się być historią sprytnego fałszerstwa. Stanowi to dowód na to, że kościół katolicki nie każde miejsce, czy też zdarzenie z góry uznaje za prawdziwe pod względem wiary. Cała sprawa musi zostać odpowiednio przebadana, udowodniona.

Ktoś jednak powie, że tak naprawdę każdą z przedstawianych tu opowieści można poddać w wątpliwość. Wszak z materiałów źródłowych wynika, że wiele opowieści o objawieniach związanych z poszczególnymi sanktuariami, nie została dokładnie przebadana, udokumentowana. Tyczy się to także słynnego sanktuarium w Licheniu. Pozwolę sobie powołać się w tej kwestii na wyjaśnienia księdza Mariana Pisarzaka:

Mamy więc przypadek – jak w wielu innych sanktuariach – uznania kultu bez oficjalnego badania „objawień” (tego, co przekazał wizjoner), ponieważ treść „przekazu” jest zgodna z przesłaniem Ewangelii. A co jest zgodne z „normą wiary”, to nie jest kwestionowane i poddawane w wątpliwość. Natomiast postawa moralna i przymioty wizjonera/wizjonerki zawsze podlegają weryfikacji. Takiej próbie w ówczesnych urzędach cywilnych i kościelnych był wstępnie poddany pasterz Mikołaj. „Wstępnie”, ponieważ tempo wydarzeń było dynamiczne. „Od wysłania pierwszego listu proboszcza licheńskiego do konsystorza w Kaliszu do momentu przeniesienia obrazu [z Lasu Grąblińskiego do Lichenia] upłynęły zaledwie 23 dni. […]. Miejscowy proboszcz jako duszpasterz zachował się bardzo roztropnie: nie podejmował żadnych działań na własną rękę, ale powiadomił dziekana i opisał wydarzenia w liście do konsystorza, czekając na stosowną decyzję”. Decyzja dotyczyła przeniesienia obrazu do kaplicy położonej na terenie kościelnym w Licheniu Starym. Zawsze warto pamiętać o tym, że na zjawisko kultu religijnego składają się zwykle dwa czynniki: fakt ingerencji sił wyższych (Pismo św. mówi o objawieniu Bożym, ale w przypadku kultu maryjnego wypada mówić raczej o jawieniu się konkretnej Postaci) oraz wiara (tak osoby odbierającej zjawienia, jak osób postronnych, zarówno współczesnych wobec faktu, jak również dzisiejszych, zwłaszcza autentycznych pielgrzymów). Do wiary w objawienia (widzenia) prywatne nikt nie jest w sumieniu zobowiązany. Do uznania i przyjęcia rzeczywistości nadprzyrodzonej jest konieczna wiara (…).Na praktykę całowania i uczczenia, na przykład krzyża lub innych przedmiotów poświęconych (wśród nich kamienia z wyrytymi stopami, wody w studzience…), trzeba także patrzeć w świetle wiary i praktyk kultu religijnego. Tym bardziej, że łatwo tu o zabobon lub magiczne działanie ze strony naiwnych i fantazyjnych ludzi[12].

Widnieje tutaj odwołanie do sensualizmu religijnego, o którym wspominałam w poprzednim podrozdziale. Sądzę, że przytoczony przeze mnie cytat, będący wypowiedzią osoby stanu duchownego, stanowić tutaj będzie wystarczające dopełnienie wszystkiego o czym pisałam w obydwu częściach artykułu. Sensualizm religijny zakłada bliskie obcowanie z sacrum. Części wierzących nie wystarczy sama modlitwa, świadomość możliwego zaistnienia w danym miejscu zdarzenia mirakularnego. Pewna grupa ludzi potrzebuje odczuć świętość danego miejsca poprzez dotknięcie jego materialnego świadectwa. I dlatego właśnie fakt, że wspominane na samym początku „boskie stópki” w lesie grąblińskim nie są autentyczne, nie ma dla tych ludzi znaczenia. Liczy się ów sensualizm. Oni chcą wierzyć w ich autentyczność. Na podobnej zasadzie dokonywać się może część dokonywanych w sanktuariach cudów. Jeśli jesteśmy osobami wierzącymi, to możemy przyjąć, że część z nich, jeśli nie wszystkie dokonują się przy pomocy istot boskich. Jednak należy mieć świadomość tego, że część owych uzdrowień jest wynikiem autosugestii, powiązanej z sensualizmem.   Ksiądz Pisarzak napisał także w swych objaśnieniach bardzo ciekawe zdanie: nowa świątynia w Licheniu jest także materialnym ZNAKIEM WIARY Ludu Bożego[13]. Sądzę, że tak też trzeba rozumieć istotę istnienia wszystkich sanktuariów, i miejsc uznanych za święte.

 

Przypisy.



[1]Strona internetowa Sanktuarium Matki Bożej Licheńskiej Bolesnej Królowej Polski:

http://www.lichen.pl/pl/116/historia_i_przeslanie_objawien?fbclid=IwAR1PjG3nQ1Uzfxbr1AIHpTDE_O6KYm578zGYLP-ZqkygWpHQ6tuzH3JLIm0 (stan na dnia 17.03.2021).

[2] Tamże.

[3] Tamże.

[5] W. Gatz, Kościół klasztorny franciszkanów w Pakości:

https://najlepszahistoria.blogspot.com/2018/08/koscio-klasztorny-franciszkanow-w.html (stan na dnia 17.03.2021).

[7] Strona sanktuarium w Górce Klasztornej k. Łobżenicy:

https://gorkaklasztorna.com/historia-sanktuarium (stan na dnia 17.03.2021).

[8] Muzeum Krajny, Obrzędowość czasu letniego na Krajnie:

http://sikora.edomena.pl/muzeumkrajny.eu/content.php?cms_id=1195&dzial=&kat=3&p=p1&s=s11 (stan na dnia 17.03.2021).

[9] I. Bukraba-Rylska, Religijność ludowa i  jej niemuzykalni krytycy:

https://www.miesiecznik.znak.com.pl/6342008izabellabukraba-rylskareligijnosc-ludowa-i-jej-niemuzykalni-krytycy/ (stan na dnia 17.03.2021).

[10] W. Łysiak, W kręgu wielkopolskich demonów i przekonań niedemonicznych, Międzychód 1993, Wydawnictwo "Eco", s. 157-158.

[11] Tamże, s. 158-159.

[12] Pytania o wiarę:

http://mateusz.pl/pow/050501.htm (stan na dnia 17.03.2021).

[13] Tamże.

 

Bibliografia.

 

1.    

Bibliografia.

 

1.      Bukraba-Rylska Izabella, Religijność ludowa i  jej niemuzykalni krytycy, [w:]  Wieś i Rolnictwo, nr 1 (138),  2008.

2.      Gatz Wojciech, Kościół klasztorny franciszkanów w Pakości:

https://najlepszahistoria.blogspot.com/2018/08/koscio-klasztorny-franciszkanow-w.html

3.      Fakty Kaliskie, „Cud wskrzeszenia w Zborowie. Modlitwy do Matki Boskiej przywróciły życie kilkuletniemu chłopcu:

https://www.faktykaliskie.pl/wiadomosci/ciekawostki/cud-wskrzeszenia-w-zborowie-modlitwy-do-matki-boskiej-przywrocily-zycie-kilkuletniemu-chlopcu-,544.html (stan na dnia 06.04.2021).

4.      Lubańska Magdalena, Kategoria „sensualizmu”i „nierozróżnialności” na przykładzie kultu„cudotwórczej” ikony św. Menasa w bułgarskim monasterze w Obriadowci. Rewizja inspirowana prawosławną teologią ikony, [w:] Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Jagiellońskiego MCCCXXXVI, Prace Etnograficzne, tom 42, 2014.

5.      Łysiak Wojciech, W kręgu wielkopolskich demonów i przekonań niedemonicznych, Międzychód 1993, Wydawnictwo "Eco".

6.      Królikowska Anna Małgorzata, Elementy „ludowe” w religijności współczesnej?, Opuscula sociologica, nr 4.

7.      Muzeum Krajny, Obrzędowość czasu letniego na Krajnie:

http://sikora.edomena.pl/muzeumkrajny.eu/content.php?cms_id=1195&dzial=&kat=3&p=p1&s=s11

8.      Niedźwiedź Anna, Od religijności ludowej do religii przeżywanej:

https://www.academia.edu/8514509/Od_religijno%C5%9Bci_ludowej_do_religii_prze%C5%BCywanej_From_Folk_Religion_to_Lived_Religion_

9.      Pytania o wiarę:

http://mateusz.pl/pow/050501.htm

10.  Region Wielkopolska, Bieniszew, Kazimierz Biskupi. Podanie o pięciu braciach męczennikach:

https://regionwielkopolska.pl/artykuly-kultura-ludowa/bieniszew-kazimierz-biskupipodanie-o-pieciu-braciach-meczennikach/?fbclid=IwAR03b0vaAYKbyalS0Yu474upODnXdJDy9oKzDmT5Binw-DTxgAln5eAL8jg

11.  Strona internetowa Sanktuarium Matki Bożej Licheńskiej Bolesnej Królowej Polski:

http://www.lichen.pl/pl/116/historia_i_przeslanie_objawien?fbclid=IwAR1PjG3nQ1Uzfxbr1AIHpTDE_O6KYm578zGYLP-ZqkygWpHQ6tuzH3JLIm0

12.  Strona internetowa Sanktuarium w Kcyni:

 http://sanktuarium-kcynia.pl/sanktuarium/?fbclid=IwAR3Qx0GRr2YoDdPL9YCAfgdslKRlWxqp_mWK9kKEAXADzxe8Ln1G_lC5Tsw

13.  Strona sanktuarium w Górce Klasztornej k. Łobżenicy:

https://gorkaklasztorna.com/historia-sanktuarium

14.  Tokarska-Bakir Joanna, Obraz osobliwy. Hermeneutyczna lektura źródeł etnograficznych. Wielkie opowieści, Universitas, Kraków 2000.

15.  Zowczak Magdalena, Biblia ludowa: interpretacja wątków biblijnych w kulturze ludowej, Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, 2013.


Spis i źródła ilustracji:

1.      Bazylika w Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej Królowej Polski

Wikipedia.

2.      Obraz Matki Bożej Bolesnej Królowej Polski

Tamże.

3.      Studnia św. Barnaby

https://www.google.com/url?sa=i&url=http%3A%2F%2Fwww.polskaniezwykla.pl%2Fweb%2Fplace%2F18002%2Cbieniszew-szlakiem-pieciu-braci-meczennikow.html&psig=AOvVaw20bQrXP7v6tDQj1Iaw_raz&ust=1616272663897000&source=images&cd=vfe&ved=0CAMQjB1qFwoTCMCzwYqbve8CFQAAAAAdAAAAABAD

4.      Kalwaria Pakoska

Wikipedia

5.      Cudowna figura Chrystusa, Kcynia:

http://kcynia.info/57302-2/

6.      Wizerunek Matki Boskiej z Sanktuarium na Górce Klasztornej

http://www.gorkaklasztorna.msf.opoka.org.pl/sanktuarium/sanktuarium.htm

7.      Chrystus frasobliwy wg Władysława Skoczylasa

Wikipedia

8.      Madonna z Mariazell

http://muzea.malopolska.pl/obiekty/-/a/26957/1116248

9.      Ilustracja przedstawiająca scenę objawienia

https://sennik.club/objawienie/

10 Fresk w Klasztorze na Jasnej Górze upamiętniający cud ze Zborowa:

https://www.faktykaliskie.pl/wiadomosci/ciekawostki/cud-wskrzeszenia-w-zborowie-modlitwy-do-matki-boskiej-przywrocily-zycie-kilkuletniemu-chlopcu-,544.html