poniedziałek, 29 czerwca 2020

Rośliny i zioła w folklorze Wielkopolski Wschodniej, cz. 2: rośliny uprawne.



Podobnie jak miało to miejsce w przypadku omawiania gatunków drzew i krzewów w rodzimym folklorze, tak i tutaj zdecydowaliśmy się kontynuować naszą gawędę o roślinach uprawnych, w oparciu o ich symbolikę i zastosowanie w tradycji wsi polskiej (ze szczególnym uwzględnieniem terenów Wielkopolski Wschodniej). W tej części skupimy się na omawianiu wybranych gatunków zbóż w rodzimym folklorze. Nim to jednak nastąpi:chcielibyśmy przytoczyć na początku parę wzmianek na temat pewnego gatunku drzewa, którego zabrakło w poprzedniej części naszego opracowania. Brak go w materiałach Adama Fischera, które z kolei stanowią podstawę dla publikowanej przez nas serii. Jako autorka cyklu postanowiłam, że jest ono na tyle istotne dla kultury słowiańskiej, czy też późniejszego folkloru ludowego wsi polskiej, iż nie może go zabraknąć w niniejszym cyklu. Informacje na jego temat zaczerpnęłam z innych, dostępnych mi źródeł. Tak więc szanowni czytelnicy, zacznijmy ten odcinek od: wierzby.


Wierzba.



Wierzba w wielu kulturach była: drzewem świętym i przeklętym, drzewem życia i śmierci o ambiwalentnej symbolice, podlegającym głównie władzy bóstw Księżyca (...) Według owych „pogańskich” wierze
ń bóstwa Księżyca zstępując do piekielnych podziemi jako jego niknący sierp, wprowadzały lub przywoziły dusze zmarłych, nad którymi tam panowały jako „ciemny Księżyc” w czas nowiu, by odrodzić się i wychynąć z piekieł rosnącym sierpem w pierwszej kwadrze i następnie królować podczas pełni.
Wierzbę wiązano z tym lunarnym cyklem umierania i odradzania wierząc, że ściąga ona Księżyc na ziemię oraz z racji jej bliskiego związku z wodą - żywiołem, zarówno niszczycielskim, jak oczyszczającym, życiodajnym i regenerującym, którego pływami rządził właśnie Księżyc. Była więc ona łącznikiem między Księżycem, wodą i zaświatami, szczególnie poprzez swoje dziuple wiodące do świata podziemnego, który czasem karmiono ofiarami krwawymi lub topionymi w celu wzmożenia płodności. Wierzbę uważano wręcz za zbiornik księżycowej mocy (....). Ważne funkcje symboliczno-rytualne pełniły gałęzie wierzby i wyrabiane z nich różdżki, koszyki i korony, a także instrumenty dęte, strunowe i perkusyjne [1]. 
W swej symbolice wierzba budzi skojarzenia z kobiecą fizjonomią, toteż postrzegano ją jako drzewo związane z kobiecą sferą. Dodać do tego należy także płodność, bowiem: drzewo to rośnie nie tylko na terenach trudnych, ale posiada także zdolność “regenerowania się”. Wierzono, że wierzby zamieszkiwane są przez niewieście byty nadprzyrodzone takie jak: rusałki, czy tajemnicza postać zwana Babą (Babą Jagą) [2]. A to z kolei znów naprowadza nas na wątki praktyk związanych ze sferą magiczną. Bowiem to właśnie z gałęzi wierzby wykonywane miały być miotły czarownic, różdżki, etc.
Także w niektórych praktykach magicznych z okolic Kalisza uwidacznia się nam przeświadczenie postrzegania tego gatunku drzewa ze sferą zaświatów: Aby „zgubić” –  „zimną febrę”  dużym gwoździem, jakim przybijają gonty na dachu, trzeba zrobić w wierzbie dziurę; chory powinien trzy razy chuchnąć w wywierconą dziurę i natychmiast tym samym gwoździem zabić dziurę. Wierzba w kilka dni uschnie, lecz chory będzie wyleczony [3]. W dawnym Księstwie Poznańskim wierzono, że to właśnie pod tym drzewem należało grzebać samobójców, zaś potem krew pochodząca z ich ciał, miała krążyć w pniu tegoż drzewa zamiast jego soków [4]. Tam też: w dzień Wielkiej Nocy zrywano bazie i nadawszy każdej imię, wrzucano do wody, wierząc, że jeśli któraś zatonęła to jej imiennik, czy imienniczka, miał umrzeć w danym roku [5].  W innych częściach regionu (podobnie zresztą jak w większości części kraju), wierzono że lecznicze właściwości posiadają baziowe “kotki”, pochodzące z poświęconej, wielkanocnej palmy - leczyć miały one, bądź zapobiegać wszelkim dolegliwościom związanym z gardłem. Z kolei, do obrzędowości tegoż czasu należało także smaganie się wierzbowymi gałązkami w dzień śmigusa-dyngusa. I znów uobecniają się nam tutaj dwa symboliczne znaczenia: jedno - wywodzące się z dawnego kultu płodności, drugie - posiadające charakter oczyszczający… Bo przecież najchętniej smagano wierzbowymi gałązkami, jak i oblewano wodą dziewczęta cieszące się sporą popularnością wśród chłopców - w kontekście moralności wiejskiej fakt, ten wymagał “oczyszczenia”. W końcu gałązkami pochodzącymi z tego drzewa smagano także bydło, bądź inne zwierzęta gospodarskie - w celu zapewnienia im witalności. 


Wybrane gatunki zboża w folklorze polskim.





Owies. Na terenach Kaszub oraz Lubelszczyzny opowiadać miano sobie, jakoby roślina ta była niegdyś przypisana sferze diabelskiej. Bóg rozdzielając nasiona roślin zadecydował, że nasionami owsa obdaruje diabła. Ostatecznie jednak zdanie zmienił, sądząc, iż szkoda jej przeznaczać piekielnym mocom, skoro może ona okazać się pożyteczna ludziom. I tak ostatecznie, dzięki interwencji archanioła Michała, udało się ją “odzyskać”, a następnie ofiarować na użytek ludziom [6].
Oprócz praktycznego zastosowania gospodarskiego, w jakim wysiewa się tę roślinę, należy wspomnieć, iż nie inaczej jak kolejne gatunki, które będziemy tutaj omawiać, owies posiadał swoje zastosowanie w sferze obrzędowej, jak i leczniczej. 
W nawiązaniu do pierwszej z nich wspomnieć należy, że: często znajdował on zastosowanie w zwyczajowości dożynkowej (wykonywano zeń obrzędowe wieńce). Także w okresie Bożego Narodzenia wykonywano z niego powrósła, którym w sadach obwiązywano drzewa (aby dobrze owocowały), czy też symbolicznego obwiązywania nim zwierząt gospodarskich (by się razem gospodarstwa trzymały), lub biesiadników ucztujących przy wigilijnym stole (by: “na przyszły rok nikogo nie zabrakło”).  Ponadto: owies wraz z sianem kładzie się symbolicznie na wieczerzany stół, a następnie przykrywa go obrusem. Słomę owsianą kładzie się tymczasem pod stół, a w niektórych regionach (w tym Wielkopolski), w trakcie spożywania wieczerzy spoczywa na nim jakieś mniejsze zwierzę gospodarskie.  Także w tych zakątkach Wielkopolski, gdzie istniał zwyczaj stawiania tamtego wieczora, w kącie izby snopka zboża - był nim zazwyczaj ten, wykonany ze ściętego owsa. 
W  czasie obchodów dnia poświęconego pamięci męczeństwa św. Szczepana, w różnych obszarach Polski (w tym naszego regionu), po nabożeństwie, bądź w jego trakcie: istniał zwyczaj wzajemnego  obsypywania się ziarnami owsa. 
Owsem obsypywano niekiedy także parę młodą - w celu wróżby, mającej na celu życzenie młodym dobrobytu. Owies bywa bardzo często wspominany w rozmaitych pieśniach miłosnych i weselnych. Taka jest np. pieśń weselna „Tralala pszeniczka, tralala owies, nie chce mnie kawaler, weźmie mnie wdowiec”. Albo też owa żartobliwa piosenka: „Szedł pies, bez owies, suka bez tatarkę” itd. (Wielkopolska, Pomorze, Krakowskie) [7].
W lecznictwie ludowym naszego regionu, Adam Fischer wymieniał następujące zastosowanie: wywar z owsa służy do wzbudzania potów ( Poznańskie). Na ból gardła robi się okłady z rozgotowanego owsa albo też gotuje owsiankę i pije, a czasem zaparza się ziarna owsa z liśćmi malin i w ten sposób leczy kaszel  (Kalisz) [8].

Proso. Najbardziej znanym wyrobem powstającym z tej prastarej rośliny uprawnej jest: kasza jaglana (jagły). Zboże to ma do siebie, iż ulega procesowi, w wyniku którego pokrywa się tzw. śniecią. Aby temu zapobiec stosowano zabieg zwany: “opalaniem prosa”, a z samą chęcią ochroną przyszłych plonów, w różnych regionach kraju, znane były najróżniejsze zabiegi magiczne.
  Kasza jaglana podawana była jako pokarm obrzędowy w trakcie wieczerzy wigilijnej, oraz uczty weselnej (także na obszarach Wschodniej Wielkopolski). W dawnych czasach w słowiańskiej kulturze istniał zwyczaj, zgodnie z którym nowo poślubiona małżonka winna była, w celu zjednania sobie duchów domowych, złożyć im ofiarę, sporządzoną właśnie z kaszy jaglanej. Pokarm ten w ogóle stanowić miał ulubiony posiłek, dla wszelakiej maści stworzy, toteż “częstowano” je nimi, z różnych okazji, by zaskarbić sobie ich przychylność.
Ze względu na żółty kolor jagieł, w praktykach medycznych z okolic Kalisza, często przy pomocy sporządzonej z niej żółtej polewki, często leczono nią żółtaczkę [9].

Gryka. Choć w praktyce na terenach polskich uprawiano jej dwie odmiany, tj.: grykę zwyczajną i tatarkę (Wielkopolska: “taterka”), to jednak kultura ludowa nie znała rozróżnienia na te dwie odmiany, traktując je jako jeden gatunek. Nazwa “tatarka” wydaje się wskazywać na Tatarów - jako lud, który przyczynił się do rozpowszechnienia uprawy tej rośliny w naszym kraju [10]. Kasza tatarcza posiadała zastosowanie zarówno w medycynie ludowej (choć Fischer nie podaje przykładów pochodzących z obszarów naszego regionu), ale i jako składnik wielu potraw, w tym obrzędowych, np.: w Kieleckiem pieką na Dzień Zaduszny tatarczuchy, które rozdaje się potem na cmentarzu kościelnym żebrakom [11].


Pozostałe gatunki roślin uprawnych.





Len. W polskiej kulturze ludowej hodowla lnu przeznaczona była przede wszystkim pod wyrób odzież i tkanin. Wyrobem przędzy lnianej zajmowały się przede wszystkim kobiety, w związku z czym na Ziemi Wieluńskiej istniał bardzo ciekawy zwyczaj związany z  zakończeniem zimowych prac nad lnem, kiedy to tamtejsze dziewczęta obchodziły ucztą zwaną: “kłakociny”, “kłaczkowiny” [12].
Wśród innych zastosowań lnu, należy wymienić także: wyrób oleju z jego nasion, czy też sporządzanie niektórych potraw. Przykładowo, na wspomnianej już Ziemi Wieluńskiej, czy też w innych częściach Wielkopolski Wschodniej, w trakcie wieczerzy wigilijnej spożywano zupę przygotowaną z nasion lnu, zwaną “siemieniatką”.
Ponadto roślina to posiadała w polskiej kulturze ludowej rozliczne zastosowania w ludowej medycynie, o czym wzmiankował chociażby Adam Fischer.  Poniżej kilka tego przykładów dla naszego Regionu:
Lud mniema, że kołtun jest skutkiem używania oleju (zarówno lnianego, jak i rzepakowego (powszechnie, pow. Gniezno, pow. Pleszew). (...) Na zastrzał, czyli obieranie i próchnienie kości, okadza się i okłada chorego listkami lub kataplazmami z siemienia lnianego (pow. Konin). (...) Na tak zwane oberwanie albo przełamanie, wywołane najczęściej przeziębieniem albo przepracowaniem się, owija się całe ciało w len przygotowany do przędzenia i skropiony octem albo okowitą (pow. Konin) [13].
W okolicach Gołuchowa wszelkie rany i skaleczenia, w celu ich wygojenia pokrywało się olejem z siemienia lnianego.
 
 

Konopie. Dawniej wytłaczano olej z siemienia konopnego, a nawet w okresie Bożego Narodzenia sporządzano staropolskie polewki z nasion konopnych zwanych “siemieńcem” (celem spożycia tej ochrony była ochrona gardła przed różnymi chorobami przez cały następny rok). Współcześnie bardziej kojarzy się te rośliny z wyrobem tkanin, oraz sznurów.
Konopie są też jednym z dawnych prymitywnych narkotyków stosowanych przez wąchanie. Wspomina o tym Herodot i opisuje, jak Scytowie wewnątrz swych namiotów rzucają nasienie konopne na rozpalone kamienie i w ten sposób się odurzają. Możliwe, że coś podobnego znali Słowianie, którzy w podobny sposób leczą się dymem konopnym na ból zębów [14]. 
W związku z uprawą tych roślin istniało wiele przesądów, oraz przeświadczeń. W Polsce ogólną formą magiczną służącą do wywołania rośnięcia konopi jest „tańczenie na urodzaj” [15]. Miało to miejsce w okresie zabaw zapustnych, a jeśli chodzi o tereny Wielkopolski WSchodniej, to jego odpowiednikiem był wykonywany także w tamtym okresie taniec “na wysoki len”. Zaś w okresie adwentu, zaniechano całkowicie przędzenia przędzy z lnu, bądź konopii, tłumacząc to rzekomym faktem, iż Matka Boska wówczas też nie przędła, zatem czynić tego się nie powinno. Ponadto wierzono, że przestrzeganie tej zasady zapewni urodzaj tych roślin na przyszły rok.


Groch.  Na terenach Polski sieje się dwie odmiany tejże rośliny tj.: groch siewny, oraz groch polny (rzadziej). Ciekawostkę stanowić może fakt, że na niektórych obszarach kraju, w tym Wschodniej Wielkopolski: “grochem” bywa nazywana także fasola. Roślina ta stanowiła w przeszłości jeden z podstawowych składników codziennych potraw, i jest tak też po dziś dzień. Dawniej groch traktowano nawet z szacunkiem: nie należało go rozsypywać na ziemię, a jeśli się go tam znalazło powinno się go podnieść i pocałować). W niektórych zakątkach kraju nazywany był on “łzami Matki Boskiej” - fakt ten tłumaczył ludowe podanie z okolic Krakowa, wg którego: kiedyś Bóg jako karę za grzechy ludzkości zesłał na ziemię wielki głód. Matka Boska nie mogąc znieść cierpienia ludzi uroniła wiele łez, które z kolei przeobraziły się w groch, a następnie posłużyły za pokarm dla ludzi [16]. 
Na Pałukach w Poznańskiem podczas wesela ojciec obrzuca pannę młodą grochem, aby znosiła cierpliwie trudy nowego stanu. Niegdyś w Polsce dawano zalotnikowi na znak odmowy wieniec z suchego grochu [17]. W suche “grochowiny” często przyodziany bywał niedźwiedź - postać z wielkopolskich maszkar zapustnych. Pisałam o tym wątku przy okazji omawiania obrzędowości dorocznej, tutaj przypomnę tylko, że owy “przyodziewek” symbolizować miał stan bezpłodności i bezżeństwa. A skoro rolą pochodów wiejskich przebierańców, jak i całego ludowego karnawału było: pobudzenie do życia wiosny, sił wegetatywnych - to należało obydwa stany “przełamać”. W tym celu podpalano owe grochowiny.
 W innych regionach kraju istniały pewne praktyki mające na celu “ułatwienie” konania osobom, po które z jakiegoś powodu śmierć nie chciała przyjść. W tym celu podawano im do zjedzenia:  grochówkę, bądź  sam gotowany groch, a czasem nawet układano ciała ciężko konających na grochowinach. Wierzono, iż te metody “pomogą” przejść “na drugą stronę”. 
W wierzeniach ludowych leczniczych groch odgrywa bardzo wielką rolę przy różnych chorobach. W okolicy Gniezna matka chorego na febrę dziecka rzuca przez trzy dni do studni po trzy ziarnka napęczniałego grochu, rano, w południe i wieczór. W studni jest duża czarna żaba, jeśli ona zje te ziarnka ze smakiem, dziecko wyzdrowieje, w przeciwnym razie choroba nie ustąpi, a nawet może dziecko umrzeć. Podobny przepis znany jest z pow. świeckiego (Pomorze), który zaleca przeciw febrze rzucanie poza siebie grochu do studni. W podobny sposób leczy się w okolicy Gniezna brodawki z tym dodatkiem, że trzeba przy tym od studni szybko odskoczyć, nim ziarnko do wody wpadnie [18]. 

Kapusta. Obok grochu i ziemniaków stanowiła jeden z podstawowych produktów, z których przyrządzano codzienne posiłki na wsi polskiej. Spożywano ją zarówno w stanie surowym, jak i kiszonym - i tutaj mała ciekawostka: w Wielkopolsce, jak i Małopolsce zwykło się kisić ją pod postacią całych główek. Poza obecnością w codziennym jadłospisie, pojawiała się ona w postaci kiszonej, podawanej z grochem lub fasolą jako danie na wigilijnym stole (symbolizowała trwałość sił życiowych). W innych częściach kraju mogła zawitać  na stole w tej samej formie, lecz już jako potrawa weselna. 
Nieraz też bywa użyta kapusta w przysłowiach, jak np. w powstałym przysłowiu z pieśni ludowej: „lepsza w domu groch, kapusta, niż na wojnie kura tłusta” albo „wstydzi się jak zając w kapuście” (pow. Radzyń), albo „honorem kapusty nie omaścisz”. Natomiast sen o kapuście oznacza zgryzotę (pow. Tarnobrzeg i Nisko). Kapusta występuje też czasem w opowieściach ludowych: chłop dostał się nocą do ogrodu sąsiada po kapustę. Kiedy jednak pierwszą główkę ułamał, Księżyc wciągnął go do siebie wraz z tą główką kapusty. Stąd pochodzą znaki widoczne na Księżycu (Pomorze). Polski apokryf Postępek prawa czartowskiego (1570) powiada, że krzyż święty, na którym ukrzyżowano Chrystusa, był to głąb kapustny, a nie drzewo, bo „tam kapusta jako drzewo wysoka” [19]. W niektórych regionach Polski: w celu ochronienia kapusty przed robactwem zawieszano na płocie kobyli łeb. Podobnie u ludu zatyka się na zagonie z kapustą czaszkę końską, aby kapusta była wielka, biała i twarda (Wielkopolska) [20].
  W dawnych zielnikach polskich bywa kapusta zalecana jako środek chroniący przed pijaństwem i jego skutkami. O dziwnych właściwościach kapusty mówią bardzo wiele dawne źródła. Syreński twierdzi, że wzrok mdły i ciemny czyni, przeto uczeni mają się strzec jej używania. Natomiast sok z surowych liści nie tylko głos tępy naprawia, ale nawet utraconą mowę przywraca. Głąb surowo jedzony płód martwy wywodzi. Dzieci często jej używające prędko rosną [21]
W późniejszej medycynie ludowej kapusta znajdowała często zastosowanie głównie jako środek leczniczy na: rany, oparzenia i wszelkiego rodzaju choroby skóry.  Własne doświadczenie terenowe autorki, każe przywołać także przekaz z okolic Kalisza, zgodnie z którym: pojedyncze listy kapusty kładzione bezpośrednio na głowę, miały stanowić osłonę przed udarem słonecznym, dla pracujących w polu osób.





Ziemniaki. W zależności od regionu kraju posiadały wielorakie nazewnictwo: ziemniaki (Polska płd.), kartofle (Polska płn., ale także płd.-wsch.), perki (Wielkopolska i Kujawy), [pyry - Wielkopolska - przyp. autorki], gajdaki (Mazowsze), grule (Podhale), rzepa (Orawa) [22]. Jako roślina uprawna zawitały na ziemie polskie za panowania króla Augusta III, i co warto podkreślić: nie od razu podbiły serca… a właściwie żołądki Polaków. Przekonywanie do podjęcia się ich uprawy szło dość opornie, jednak ostatecznie warzywa te zakorzeniły się w naszej kulturze na tyle mocno, że stały się jednym z podstawowych składników kuchni chłopskiej. Ich spożycie stało się do tego stopnia powszechne, że na terenach naszego regionu, tygodniowy jadłospis rolniczej rodziny opierał się na ziemniakach, podawanych we wszelkich wariantach, daniach, itp.
W zależności od regionu kraju pojawiały się najróżniejsze zasady postępowania związane z sadzeniem ziemniaków, a także  przekonań opierających się na wróżbach, których zadaniem było wyrokowanie co do obfitości plonów tychże warzyw.  Odgrywały one także rolę w obrzędowości dorocznej, a w końcu także znajdowały zastosowanie w medycynie ludowej. Przykładem z naszego regionu, niechaj będzie chociażby fakt, że tarte ziemniaki w okolicach Kalisza stanowić miały lekarstwo na odmrożone części ciała (pisaliśmy o tym dokładniej w serii artykułów poświęconych medycynie ludowej).  

W okolicach Kalisza moczono w naparze z tytoniu odmrożone części ciała. Podobne zastosowania w tego typu praktykach magicznych posiadały także utarte warzywa takie jak marchew (na gangrenę, rany i wrzody również należy przykładać utartą marchew. Niekiedy dodaje się do niej cukier i słodką śmietanę - okolice Kalisza [23]), i buraki. Co się zaś tyczy ostatnich z wymienionych roślin to warto dodać, iż posiadały one w naszym regionie także i inne zastosowania w medycynie ludowej z okolic Konina: osoby dojrzałe płuczą bolące gardło sokiem wyciśniętym z buraka ćwikłowego zmieszanym z łyżką miodu i łyżką octu (...).
Na krwotoki pomaga picie soku z buraka z octem [24]. Z kolei w okolicach Gołuchowa, w celu leczenia krost u dzieci, podawano im do wypicia sok z buraków.
Jeszcze innym warzywem stosowanym do tego typu celów leczniczych w pow. konińskim była cebula: to podstawowy środek stosowany na rany, wrzody i czyraki, by przyspieszyć ich gojenie. Najczęściej przykłada się kawałki cebuli podpieczone na blasze kuchennej [25]. Roślina ta poza zastosowaniem leczniczym, czy też kulinarnym, w naszym regionie posiadała także  i inne: jej łupinami barwiono na brązowo skorupki wielkanocnych jaj; zaś w czasie Bożego narodzenia, przy pomocy jej poszczególnych, oddzielnych warstw czyniono wróżby. Dokładniej: miało to  miejsce w trakcie obchodów dwunastu dni, przypadających od pierwszego dnia świąt do dnia Trzech Króli. Każda z łupinek odpowiadała każdemu z dwunastu miesięcy w roku, a stan zachowania każdej z nich prognozować miał pogodę przypadającą na dany miesiąc. 
Do innych warzyw mających zastosowanie w medycynie naszego regionu, co do których przykłady  w swem pracy wymieniał A. Fischer, wspomnieć krótko także i o dyni: odwar liści dyni używany jest do kąpieli dla suchotników (okolice Wielunia) [26].

Chrzan uprawiany jest w charakterze przyprawy dodawanej do przyrządzanych potraw, ale także znalazł on swoje zastosowanie w ludowych praktykach medycznych, na przeróżne dolegliwości. Jako przykład z naszego regionu Adam Fischer wspominał, iż roślina w okolicach Kalisza, była stosowana jako remedium na dolegliwości takie jak: cholera, oraz ból zębów.
Ponadto: w okresie Wielkanocy, gdy na obszarze naszego regionu zasiadano do uroczystego niedzielnego śniadania, rozpoczynano je od swoistego rytuału. Polegał on na tym, iż począwszy od gospodarza domu, a następnie gospodyni, wszyscy członkowie rodziny spożywali odrobinę chrzanu, a następnie przepijali go wódką (dotyczyło to także dzieci). Dopiero potem przystępowano do spożywania pokarmów ze święconki.
Roślina ta zapisała się także w polskich powiedzeniach, odnotowanych w różnych częściach kraju. Brzmieć mogły one w następujący sposób: “słodka ona jak chrzan, dobra jak jaszczurka”, “dobry chrzan z miodem, a miód sam – Chrzan się chlubił: dobry ja z miodem, a miód na to: kat cię prosi, dobry ja bez ciebie”, „uparty jak chrzan” [27].

Czosnek. Pomimo swego praktycznego zastosowania w kuchni jako przyprawa, czosnek postrzegany był za bardzo skuteczną roślinę apotropeiczną przed czarownicami, zmorami i wszelką złą siłą. Dlatego zaleca się noszenie czosnku przy sobie, jako zabezpieczenie przed czarami (Mazowsze) lub urokami (Wielkopolska) [28]. Mimo wskazań przytaczanego przeze mnie autora na konkretne regiony kraju, to pamiętać trzeba, iż w kulturze nie tylko polskiej, czy słowiańskiej, ale i w wielu innych: czosnek by postrzegany jako roślina posiadająca moc ochronną przed szeroko rozumianym “złem”, które mogłoby zaszkodzić człowiekowi, oraz jego dobytkowi.
 W okolicach pow. przemyskiego istniała nawet przestroga mówiąca, że jeśli podjęło się decyzję o hodowli tej rośliny, to nigdy już nie powinno się jej zaprzestać - w przeciwnym razie danego gospodarza, czy gospodynię czekać miała śmierć [29]. Z kolei w Wielkopolsce istniało inne przeświadczenie związane z jej uprawą, a mianowicie: należało w wigilię św. Jana związać roślinie łodygi, aby roślina nie uciekła ona pod ziemię [30]. Być może ma to związek z wierzeniami, w których wiąże się ją ze zjawiskami nadprzyrodzonymi, których siedliskami wg przekazów bardzo często były podziemia, rozumiane jako zaświaty?

Gorczyca. Gorczycę przyrządza się jak szpinak (Sitaniec, pow. Zamość, woj. lubelskie). W głodowym roku 1847 lud jadał na wiosnę gorczycę i lebiodę. Obie odmiany gorczycy (biała i czarna, arvensis i alba) były spożywane również w latach 1865 – 1895 z powodu głodu. Gorczyca polna (S. arvensis) to znany chwast, będący niegdyś rośliną warzywną. Była i jest zwykle nieodróżniana od rzodkwi świrzepy i nazywana pszonakiem [31]. Gorczyca w najróżniejszej postaci (naparów, nasion, etc) była stosowana jako lek na najróżniejsze dolegliwości - w zależności od regionu Polski. Jednakże gdzieniegdzie odnotować można wzmianki, iż posiadała wręcz negatywny wpływ na ludzkie zdrowie. Stąd istniały następujące przeświadczenia, iż:  gorczycy nie można pić, „bo się od niej głupieje” (Giby, pow. Suwałki, woj. białostockie), a olej otrzymany z jej nasion powoduje obłęd (pow. Żnin) [32]. Z kolei w pow. krakowskim: kobietom chcącym pozbyć się niechcianej ciąży zalecano zażywania kąpieli w odwarze z tejże rośliny [33]. 



CDN.


Przypisy.

[1] J. Dobrowolski, Symbolika wierzby jako drzewa życia i śmierci w Polsce w kontekście kultur Europy, Azji i Śródziemnomorza. Część I: Wierzba w Europie, Śródziemnomorzu i Azji:
http://www.taraka.pl/symbolika_wierzby_01 (stan na dnia 27.06.2020).
[2] zob. K. Gołdowski, Wierzba - drzewo płodności i diabelskiego czaru:
[3] J. Burszta, Lecznictwo ludowe,  [w:] Kultura ludowa Wielkopolski, t. III, J. Burszta (red.), Poznań 1967, Wydawnictwo Poznańskie, s. 427.
[4] zob. J. Dobrowolski, dz. cyt., cz. II:
[5] Tamże.
[6] zob. M. Kujawska (red.),  Rośliny w wierzeniach i zwyczajach ludowych. Słownik Adama Fischera, Prace i materiały etnograficzne t. XXXVII, Polskie Towarzystwo Ludoznawcze, s. 252.
[7] Tamże.
[8] Tamże, s. 251.
[9] zob. tamże, s. 274.
[10] zob. tamże, s. 161.
[11] Tamże.
[12] zob. tamże, s, 407.
[13] Tamże, s. 402-406.
[14] Tamże, s. 202.
[15] Tamże.
[16] zob. tamże, s. 154.
[17] Tamże, s. 155.
[18] Tamże, s. 157.
[19] Tamże, s. 184-185.
[20] Tamże.
[21] Tamże, s. 185.
[22] Tamże, s. 323.
[23] Tamże, s. 433.
[24] Tamże, s. 348-349.
[25] Tamże, s. 352.
[26] Tamże, s. 137.
[27] zob. Tamże, s. 360-361.
[28] Tamże, s. 123.
[29] zob. Tamże, s. 124.
[30] zob. Tamże, s. 125.
[21] Tamże, s. 371-372.
[32] Tamże, s. 372.
[33] Zob. tamże, s. 373.


Bibliografia.

  1. Burszta Józef, Lecznictwo ludowe,  [w:] Kultura ludowa Wielkopolski, t. III, J. Burszta (red.), Poznań 1967, Wydawnictwo Poznańskie.
  2. Dobrowolski Jacek, Symbolika wierzby jako drzewa życia i śmierci w Polsce w kontekście kultur Europy, Azji i Śródziemnomorza. Część I: Wierzba w Europie, Śródziemnomorzu i Azji:
  1. Dobrowolski Jacek, Symbolika wierzby jako drzewa życia i śmierci w Polsce w kontekście kultur Europy, Azji i Śródziemnomorza. Część II: Wierzba w Polsce:
  1. Gołdowski Kamil, Wierzba - drzewo płodności i diabelskiego czaru:
  1. Kujawska Monika (red.),  Rośliny w wierzeniach i zwyczajach ludowych. Słownik Adama Fischera, Prace i materiały etnograficzne t. XXXVII, Polskie Towarzystwo Ludoznawcze.


Spis i źródła ilustracji.


1. " Sielanka", Witold Pruszkowski :
2.  " W żniwa", Aleksander Mroczkowski:
Wikipedia.
3. Józef Pankiewicz Targ na jarzyny na placu Żelaznej Bramy w Warszawie.
4. Obraz autorstwa Giuseppe Archimboldo: