niedziela, 21 marca 2021

Z Archiwum X Wielkopolski Wschodniej: wydarzenia i miejsca uznane za cudowne, cz. 1.

 

Przez wzgląd na zbliżające się święta Wielkiejnocy, postanowiliśmy przerwać rozpoczęty cykl dotyczący związku masonerii z ziemią Wielkopolski Wschodniej, by choć na chwilę skupić się na temacie związanym z religijnością.

Nadal, tak jak przystało na cykl „Archiwum X…”, będzie tajemniczo, zagadkowo. Zdajemy sobie sprawę, iż wśród naszych czytelników znajdować się mogą osoby różnych religii, wyznań, a nawet zdeklarowani ateiści, oraz wszelakiego rodzaju racjonaliści. Dlatego też pragniemy zaznaczyć, iż poruszany tutaj temat nie ma na celu nawracanie kogokolwiek na siłę na wiarę w zjawiska, których ktoś uznać nie chce. Dalecy pozostajemy także od tego, aby dowodzić autentyczności opisywanych tutaj zjawisk. Dlatego wszystkie informacje, jakie przytoczymy związane będą z indywidualną kwestią wiary w ich istnienie.

Zamiarem mnie jako autorki było przedstawienie i opisanie wybranych miejsc na mapie naszego regionu, oficjalnie uznanych za miejsca cudów, jak również takich, co do których zachodziło podejrzenie o uobecnienie się w nich zjawisk nadprzyrodzonych. Nie sposób tu opisać wszystkich miejsc uznanych za „cudowne”, bowiem objętość takiego opracowania wykraczałaby poza ramy artykułu. Przez wzgląd na ogrom informacji, i włożonej w ich opracowanie pracy, warto byłoby wówczas opublikować je w formie publikacji książkowej. Ponadto, nie mam pewności na ile tematyka objawień i wszelkich zdarzeń mirakularnych leży w sferze zainteresowań naszych czytelników. Pierwotnie zdecydowałam, że powstanie jednoczęściowy artykuł, jednak w trakcie pracy nad nim zdałam sobie sprawę z jego długości, toteż ostatecznie zostanie on opublikowany w dwóch częściach.

 Biorąc pod uwagę, fakt że na łamach naszego portalu (publikowany także w serii: „Archiwum X…”), ukazał się już materiał dotyczący pogańskich miejsc kultu, uznałam że warto byłoby napisać podobny, tym razem związany z chrześcijańską religijnością. Fakt, że niebawem obchodzić będziemy święta Wielkanocne, wydaje się być odpowiednią ku temu okazją. Tym bardziej, że tradycja pielgrzymowania do pierwszego z opisywanych miejsc, zwykła być związana z obchodami Wielkiego Piątku.

 

 

Sprawa domniemanego cudu z Dzietrznik (pow. wieluński).

 


Swoją podróż po niezwykłych miejscach kultu w naszym regionie rozpoczniemy od Dzietrznik, znajdujących się na terenach Ziemi Wieluńskiej. Miejsce rzekomego objawienia, oraz cudownych uzdrowień, znajdujące się w okolicach tejże wsi, jest bodajże najsłynniejszym w tej części Regionu. Pozostaje ono także nietypowe z tego względu, iż wydarzenia z nim związane po dziś dzień nie zostają oficjalnie uznawane przez kościół katolicki. Nie stoi to jednak na przeszkodzie tutejszym mieszkańcom, oraz pielgrzymom, którzy szczerze wierzą w prawdziwość cudownych zjawisk, które dokonały się i wciąż dokonują w tym miejscu.

Historia tego miejsca rozpoczęła się w sierpniu 1856, kiedy to w jednym z dzietrznickich lasów, w konarach wysokiej sosny, pewnej kobiecie ukazała się postać Matki Boskiej. Wydarzenie to od samego początku budziło spore kontrowersje, bowiem osoba, o której mowa, czyli pani Franciszka Pęcherz, znana była w okolicy ze swojej choroby psychicznej. Trudno się zatem dziwić jej ówczesnym, iż do domniemanego cudu zaczęli podchodzić ze sporą dozą sceptycyzmu. Z czasem jednak zaczęło się okazywać, że nie tylko pani Franciszka jest świadkiem tajemniczego objawienia, bowiem zaczęło przybywać osób, które poczęły deklarować, iż także były świadkami podobnych zdarzeń. Zjawisko to jednak  długo uchodzić miało za przejaw zbiorowej sugestii. Wiarygodność cudu miała być poddawana w wątpliwość nawet przez osoby z kręgu tutejszego duchowieństwa. Dobitnie  świadczy  o tym  raport dzietrznickiego  proboszcza, napisany rok później we wrześniu:

"Ludzie upatrzywszy jakieś widowisko w lesie dzietrznickim, rozgłoszone przez Franciszkę Pęcherz, zgromadzili się do tegoż miejsca dosyć licznie i niby widzą też rano widowisko, które ma mieć wyobrażenie jakiegoś obrazu. Lud ten jest przekonany, że to widowisko jest prawdziwym objawieniem Niepokalanego Poczęcia. Jeżeli jest to dzieło Boskie, to żadna siła ludzka nie potrafi tego zniweczyć Jeśli jest to dzieło natury lub ludzkie to samo z siebie upadnie[1].

Zainteresowanie jakie zaczęło wzbudzać to miejsce, wśród tłumnie przybywających tam wiernych, wkrótce poczęło niepokoić władze carskie. Nie raz nalegano na miejscowego proboszcza, aby ten dołożył wszelkich środków, by położyć kres tłumnie przybywającym w miejsce rzekomego objawienia pielgrzymkom. Ostatecznie, gdy wszelkie próby odwrócenia uwagi od tego miejsca zawiodły, zadecydowano o wycięciu drzew na dzietrznickiej górce cudów. Jak chce uważać legenda: ścięcia sosny, na której doszło do objawień, dokonać miał proboszcz tutejszej parafii. Jak głoszą te przekazy, nawet czterema końmi nie dało się jej ruszyć, została więc w lesie, a ludzie rozebrali ją na drzazgi i kadzili nimi w chorobie. Spod górki, na której rosła niegdyś sosna, bije cudowne źródełko, którego woda uważana jest za niezawodne lekarstwo na chore oczy i wszelkie wyrzuty na skórze[2].

Nie raz wzmiankowano o tym, jakoby pielgrzymki zmierzające do Częstochowy często zatrzymywały się w tym miejscu. Wówczas wierni dekorowali okolice cudownego objawienia kwiatami, oraz wszelkimi dewocjonaliami. Najchętniej odwiedzano to miejsce w Wielki Piątek, mając nadzieję, że woda płynąca z tutejszego źródła uzdrowi dolegliwości  poszczególnych osób.

Na tym nie koniec historii cudownych zdarzeń związanych z tym miejscem, bowiem źródła, na których się opierałam przytaczają jeszcze inne ciekawe opowieści.

Inne wersje historii Źródła Objawienia mówią o żołnierzu powstania styczniowego, któremu objawiła się Matka Boska i cudowną wodą ze źródła kazała obmyć rany, a także o pijaku, któremu Matka Boska nakazała wypicie cudownej wody w celu pozbycia się nałogu.

Źródło Objawienia znajduje się w lesie koło Dzietrznik. Przy źródle stoi kapliczka Matki Boskiej, znaleźć można tam także kamień pamiątkowy z wyrytą inskrypcją z cytatem z pism Jana Pawła II, a także ołtarz polowy. Dojście do źródła znajduje się ok. 500 m od drogi lokalnej Dzietrzniki – Załęcze Wielkie. Po minięciu zabudowy Dzietrznik i tablicy Załęczańskiego Parku Krajobrazowego należy skręcić w pierwszą leśną drogę na południe, a następnie iść wzdłuż szlaku rowerowego. Przy źródle poprowadzona jest ścieżka dydaktyczna dotycząca przyrody leśnej.

Znana jest współczesna historia uzdrowienia pani Ewy Górnik, mieszkanki Kałuż, która twierdzi, że dzięki objawieniu Matki Boskiej i napiciu się wody ze Źródła Objawienia została wyleczona z choroby nowotworowej[3]


            Tak jak wspomniałam wcześniej, mimo odnotowanych cudownych wydarzeń związanych z tym miejscem, kościół katolicki nadal nie chce oficjalnie uznać tutejszych cudów. Stąd też nadal piszemy i mówimy o opisanych powyżej wydarzeniach, jako o „domniemanym cudzie”. Jaka jest prawda? Zapewne bez względu na to jak wiele dowodów byśmy otrzymali, prawdziwość natury rozgrywających się tutaj wydarzeń, rozumianych przez wiernych jako mirakularne, należeć będzie do kwestii wiary.

Nim jednak opuścimy okolice dzietrznickich lasów, warto powiedzieć sobie o jeszcze jednej legendzie związanej z tutejszym lasem. Ponoć w czasach potopu Szwedzkiego pewien zakonnik, uciekając przed Szwedami miał, zakopać w tym miejscu cenny skarb. I choć powszechna była wiedza o miejscu jego ukrycia, nikt nie znalazł w sobie tyle odwagi, by owego skarbu szukać. Wierzono bowiem, że spoczywa na nim klątwa.

Znalazł się jednak razu pewnego śmiałek, któremu nie zabrakło odwagi, i ostatecznie udało mu się dotrzeć w miejsce ukrycia skarbu. Chcąc się do niego dokopać, przestawił stojący w tym miejscu krzyż, by nie przeszkadzał mu w dalszych poszukiwaniach. Ostatecznie nie udało mu się dostać do upragnionej zdobyczy, gdyż skrzynia z kosztownościami poczęła zapadać się coraz głębiej i głębiej, pozostając wciąż niedostępną.  

Zgodnie z dalszą częścią opowieści, poszukiwacza zastała noc, która sprawiła, że nie mógł on wydostać się z lasu, a jego dusza po dziś dzień ma nawiedzać okolice. Skarb ponoć nadal czeka na swego znalazcę, musi to być jedynak osoba o dobrym, czystym sercu.[4]

           

Tajemnice  pewnego obrazu. Sanktuarium Św. Józefa w Kaliszu.

 


 

            Przedmiotem naszego dalszego zainteresowania będzie skrywający wiele tajemnic obraz, znajdujący się w Bazylice Kolegiackiej Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Kaliszu. Tak bowiem brzmi pełna nazwa kościoła, znanego powszechnie jako Narodowe Sanktuarium św. Józefa z Nazaretu.

Mowa tutaj oczywiście o obrazie przedstawiającym Świętą Rodzinę, który posiada dość intrygującą, pełną niewiadomych faktów historię. Autor obrazu, jak i data powstania dzieła pozostają nieznane. Intryguje także interpretacja przedstawionej na obrazie sceny. Okoliczności jego powstania ma wyjaśniać graniczącą na poły z legendą  historia, której głównym źródłem jest pochodzące z 1780 r. dzieło ks. Stanisława Józefa Kłossowskiego.

Opowieść w niej zawarta przedstawia się ona następująco:

„W miejscowości Szulec pod Opatówkiem żył człowiek, który się nazywał Stobienia; ciężko chory prosił Boga o śmierć, ponieważ już dłużej nie mógł wytrzymać cierpień. Pewnej nocy przyszedł do niego sędziwy człowiek. „Słuchaj – usłyszał chory - ty nie umrzesz, ale postaraj się o malarza, który namaluje obraz, gdzie będzie przedstawiona św. Rodzina i Trójca Przenajświętsza”.

Według historii spisanej przez ks. Kłossowskiego sędziwa postać, identyfikowana przez chorego ze św. Józefem, miała ponadto dokładnie podyktować ustawienie postaci na płótnie[5].

O szczegółach tych informuje nas cytat pochodzący z innego źródła:

Każ namalować obraz Józefa Świętego, w którm po prawej stronie, niech będzie Nayświętsza Marya, na lewej, Nayczystrzy Jey Oblubieniec Józef Święty, między Niemi Dziecina Jezus, od Oboyga, za Rączki prowadzony, nad Niemi Duch Przenajświętszy, w promieniach, a nad temi wszystkiemi Bóg Oyciec, rozszerzone Ręce mayący, z napisem z Ust Tego wychodzącymi: Idźcie do Józefa[6].

            Nie jest dokładnie jasnym, w jakich dokładnie latach miał żyć ów Stobienia, jednak wg badaczy za okres powstania obrazu przyjmuje się lata poprzedzające rok 1673[7]. W owym roku bowiem, dziedzic Błaszek miał złożyć w tutejszym kościele wotum dziękczynne za doświadczone łaski. Zatem za okres powstania tutejszego sanktuarium należy przyjąć wcześniejsze lata poprzedzające wspomnianą datę.

            Interesująca jest interpretacja ikonograficzna omawianego obrazu. Istnieją duże podobieństwa pomiędzy świętym obrazem znajdującym się w kaliskim sanktuarium, a powstałą ok. 1620 roku ryciną Christophera van Sachema[8]. Czy zatem owa rycina, i jej podobne stanowić mogły pierwowzór dla powstania omawianego tutaj obrazu?

 



Anna Tabaka i Maciej Błachowicz w swoim artykule dotyczącym omawianego dzieła, zamieścili dość obszerną analizę jego symboliki, którą pozwolę sobie poniżej przytoczyć.

Najczęściej stosowany opis obrazu zawiera jednocześnie kwintesencję analizy ikonograficznej (dotyczącej treści). Wielokrotnie badacze podkreślali, że kompozycja, na której „triada niebieska” (Bóg Ojciec, Duch św., Syn Boży) spotyka się z „triadą ziemską” (Józef, Chrystus, Maryja) ma znaczenie eschatologiczne. Zwyczajnymi słowy, rodzina wyobrażona na obrazie pokazuje kierunek i cel drogi człowieka. Niektórzy interpretatorzy idą dalej. Wnioskując na podstawie wyglądu Jezusa, przedstawionego między swoimi ziemskimi opiekunami jako chłopca, widzą oni na obrazie scenę powrotu dwunastoletniego Chrystusa z Jerozolimy pod opieką Matki Boskiej i św. Józefa. W tle za wyeksponowanymi postaciami widnieje miasto z dwuwieżowym kościołem; otoczone murami i wstęgą rzeki jest rozłożone w górzystej okolicy. Dotychczasowe opisy podkreślały „rodzimość” krajobrazu, choć trudno dociec w czym miałaby się ta cecha przejawiać. Tutaj z pomocą idzie technika – dobre zdjęcie i możliwości dzisiejszych komputerów, pozwalające na powiększenie słabo widocznych dla nieuzbrojonego oka szczegółów. Co widać bez pogłębionych analiz? Miasto w tle jest ciemne, sprawia wrażenie opuszczonego, być może zrujnowanego. W pierścieniu jego fortyfikacji istnieje co najmniej jedna wyraźnie zaznaczona brama, która z pewnością także ma znaczenie dla interpretacji całości. Po przeciwległej stronie za murami wśród schematycznie zaznaczonych budynków grodu wyróżnia się okrągła budowla – wschodnia świątynia? Rodzą się kolejne pytania. Czy widmowo-posępne miasto w tle św. Rodziny może być obrazem Jerozolimy? Jeśli tak, to czego jest ona symbolem?

W Nowym Testamencie miasto Dawida jest wymieniane 139 razy w różnym znaczeniu; przez  ewangelistów przywoływane jako „centrum oczekiwanego zbawienia”, kiedy indziej bywa opisywane jako wrogie, przewrotne, w konsekwencji pozbawione opieki Bożej. Ciekawie „czyta się” obraz zwłaszcza w kontekście słów Jezusa zaczerpniętych z Ewangelii św. Mateusza: „Jeruzalem! Jeruzalem! Ty zabijasz proroków i kamieniujesz tych, którzy do ciebie są posłani. Ile razy chciałem zgromadzić twoje dzieci, jak ptak swe pisklęta zbiera pod skrzydła, a nie chcieliście. Oto wasz dom zostanie pusty” (Mt, 23, 37-39). Warto dodać, że Mateuszowa ewangelia jako jedyna opisuje ucieczkę św. Rodziny do Egiptu, epizod niezwykle ważny dla zrozumienia roli Józefa w historii zbawienia.   

Sens zasugerowanej interpretacji znajduje uzasadnienie w rozwiązaniu formalnym: boska rodzina pokazana na pierwszym planie jest malowana świetliście, z przewagą jasnych barw, położone w dolinie miasto w tle stoi pogrążone w cieniu. Droga wijąca się od bramy grodu poprzez most przerzucony nad wstęgą rzeki prowadzi ku Chrystusowi[9].

            Bez wątpienia, obraz posiada swoje tajemnice, o których sobie tutaj zasygnalizowaliśmy, a rozwiązanie których spędza sen z powiek wielu badaczom.

 

Niesamowita "wędrówka" Madonny. Tursko, pow. pleszewski.

 


 

            Kolejna opowieść związana z tajemniczymi obrazami oraz miejscami kultu, posiadać będzie swój początek we wsi Lenartowice. To właśnie tutaj w Zielone Świątki 9 czerwca 1764 roku (w roku wyboru Stanisława Augusta Poniatowskiego na ostatniego króla Polski), dojść miało do niezwykłego wydarzenia.

Miejscowy karczmarz Jan Biadała, słynący w okolicy ze swojej pobożności, miał mieć w swym posiadaniu niezwykły obraz przedstawiający Matkę Boską. Nie jest dokładnie jasnym, w jakich dokładnie okolicznościach wizerunek ten stał się własnością owego człowieka. Autorka jednego z artykułów źródłowych, na których się opieram, odnotować miała dość ciekawy wątek:

W monografii diecezji kaliskiej autorstwa ks. Michała Kielinga i ks. Sławomira Kęszki czytamy, że pod obrazkiem  znajdował  się napis w języku niemieckim, który przetłumaczony na język polski brzmi:Starodawny, łaskami słynący obraz Matki Bożej z Mariazell”.  Byłam w  sanktuarium Matki Bożej w Mariazell w Austrii, gdzie w głównym ołtarzu znajduje się figurka Matki Boskiej, taka jak na obrazku w turskim kościele[10]. Daje nam to zatem pewne wskazówki, co do genezy wizerunku tutejszej Madonny. Czyżby Jan Biadała osobiście  odbył tak daleką pielgrzymkę, i właśnie w Mariazell nabył kopię świętego wizerunku? Czy może nabył ją od kogoś z wędrownych sprzedawców dewocjonaliów? A może odziedziczył po kimś?

Jakkolwiek by nie było, istotnym jest to co stać się miało w Lenartowicach owego pamiętnego dnia. Otóż w ów zielonoświątkowy dzień Jan Biadała, zdecydował się wywietrzyć wnętrze swojej chałupy, w której panowała wilgoć. Wyniósł wizerunek Matki Boskiej na zewnątrz, aby go osuszyć, a wówczas mimo braku wiatru, w niewytłumaczalny sposób, obraz ten miał wzbić się w górę… i poszybować do znajdującego się siedem kilometrów dalej Turska. Wydarzenie to rozegrało się na oczach wielu świadków, a gdy dokonano odkrycia, gdzie cudowny obraz „wylądował”, podjęto decyzję o wybudowaniu w tym miejscu sanktuarium maryjnego. Miejsce to przez wzgląd na swoją historię, oraz dokonujące się w tym miejsca cuda uzdrowień, szybko stało się miejscem licznych pielgrzymek, które po dziś dzień chętnie przybywają tutaj. Biorąc pod uwagę genezę tutejszej legendy, nikogo nie powinno też dziwić, że datą szczególnie upodobaną przez pielgrzymów przybywających w to miejsce, jest dzień obchodów Zielonych Świątek.

 

Objawienie, czy sprytne oszustwo? Słupia Wielka, pow. średzki.

 


 

 

Historia kolejnego objawienia przeniesie nas w czasie do obchodów Święta Matki Boskiej Zielnej w 1926 r. Opisując następujące wydarzenia pragnę zaznaczyć, iż w dużej mierze opierać się będę na archiwalnych artykułach, pochodzących z dwudziestolecia międzywojennego, dostępnych na stronach internetowych. Odnośniki do nich podaję zarówno w formie przypisów, jak i pozycji bibliograficznych. Dla naszych czytelników da to możliwość wglądu, w jaki sposób o owej sprawie rozpisywali się ówcześni dziennikarze. W treści swojego opracowania przedstawiam (z oczywistych względów) przedstawiam całą sprawę w możliwie skrótowy sposób.

Zagłębiając się w lekturę dawnych artykułów, nie sposób nie odnieść wrażenia, że historia tutejszych objawień, od samego początku budziła spore kontrowersje. W trakcie lektury materiałów źródłowych, rzuca się w oczy kilka faktów, które sprawiają, iż pojawiają się wątpliwości co do tego, czy rzekome objawienia należy uznawać za autentyczne. Po pierwsze: przedstawiona niżej historia wydaje się w pewnym stopniu podobna (inspirowana?) do objawień fatimskich. Kolejne wątpliwości nasuwają się, chociażby po zagłębieniu się w przytoczony fragment artykułu, opublikowanego w ”Racjonaliście” z  1932 roku:

Byli również i tacy księża, którzy podawali całkiem niesamowite motywy słuszności sprawy. W ten sposób jeden z proboszczów dyecezji poznańskiej dowodził, że Kongresówka ma swoją Matkę Boską Częstochowską, Litwa – Ostrobramską, Małopolska – Kalwaryjską. Tylko my poznańczycy, mówił, nie mamy… Czy jesteśmy gorsi od innych Polaków?… Matka Boska chce więc i nam okazać w Słupi swoją łaskę…[11]

A zatem czyżby cała historia została stworzona, gdyż istniała na to takowa potrzeba? Wątek ten był niejednokrotnie zarzucany całej sprawie, przez co budziła ona wiele kontrowersji. Przyjrzyjmy się zatem o co mogło tu chodzić. Co mówią nam fakty publikowane w ówczesnej prasie?

Jak już zaznaczałam, historia rozpoczyna się w dzień obchodów święta Matki Boskiej Zielnej 1926 roku. Wówczas czwórka dzieci stelmacha pracującego w okolicznym folwarku: Janka (12 l.), Józia (11 l.), Stasia (10 l.), oraz Edzio (6 l.), udała się na pobliską łąkę, by z okazji obchodzonego właśnie święta nazbierać kwiatów, które posłużyć miały do przyozdobienia figury Matki Boskiej. Niestety, gdy dzieci dotarły na miejsce, tam zabroniono im nazrywać potrzebnych roślin. Gdy rodzeństwo ruszyło w drogę powrotną do domu, wówczas niespodziewanie, na pobliskim drzewie czereśni miała ukazać się  im Matka Boska, która próbowała pocieszyć zasmucone rodzeństwo. Od tej pory do spotkań z niezwykłą osobistością dochodzić miało codziennie, choć z czasem intensywność tych kontaktów miała z czasem utracić na intensywności. Mały Edzio miał ich z czasem nie doświadczać już wcale.

Gdy o całej sprawie zrobiło się głośno, do niewielkiej miejscowości zaczęli zjeżdżać pielgrzymi z terenów całego kraju. Mówiło się nawet, iż część z tych osób, podobnie jak dziewczynki, doznawać miała ekstatycznych wizji.

 Co się zaś tyczy przedstawicieli władz kościelnych, to jak podają źródła: zajmowali oni w tej sprawie najróżniejsze stanowiska. Jedni podchodzili do sprawy rzekomego cudu z dystansem; dla drugich autentyczność wydarzeń nie podlegała wątpliwości; a jeszcze inni wręcz przeciwnie – negowali prawdziwość całej historii.

Aby dociec prawdziwości natury rzekomego zjawiska objawień wszystkie wizjonerki, włącznie z trójką sióstr poddano badaniu neurologicznemu, w wyniku któro uznano, że każda z tych osób była jak najbardziej zdrowa. Przebywając na obserwacjach medycznych, żadna z nich ani razu nie miała doświadczać stanów kataleptycznych, które towarzyszyć  im miały w trakcie objawień w Słupi. Oficjalnie uznano, że zdolności postrzegania widzeń, których doznawały dziewczynki miały charakter ekstrafizjologiczny[12].

Na niekorzyść pozytywnego postrzegania całej sprawy miały także wpłynąć inne fakty, które z czasem zaczęły wychodzić na światło dzienne. Pisywano w prasie: Spostrzeżono mianowicie, że opiekunowie wizjonerów zaczynają ciągnąć z objawienia duże korzyści…; że jeden z nawróconych parobków – także wizjoner łamał przykazanie postu, a Franciszka i Helena (lat 25, jej się też Matka Boska ukazała) prowadziły życie niemoralne; że dzieci wymienione kłamią celowo lub nieświadomie (np. jakaś osoba prosiła małą wizjonerkę o modlitwę za jej ociemniałą córeczkę. Wizjonerka odpowiedziała: „jutro ją Matka Boska uleczy”… Uzdrowienie nie nastąpiło) i w końcu, że znaleźli się ludzie, którzy chcieli wykorzystać widzenia dzieci przeciw prawowitej władzy kościelnej[13].

Mówiono także otwarcie o tym, że rodzina dziewczynek wzbogaciła się znacząco po tym, jak ich matka zaczęła pobierać od pielgrzymów „ofiary”.

                Ostatecznie w oficjalnym orzeczeniu przedstawicieli kościoła, uznano że żadne nadprzyrodzone miejsca nie miały miejsca, a cała historia jest jednie sprytną mistyfikacją.  Potwierdzać to miał fakt ujęcia przez policję człowieka, który miał hipnotyzować zarówno same dzieci, jak i niektóre z przybyłych na miejsce pielgrzymów.

Aby położyć kres dalszej sensacji, zadecydowano o przeniesieniu figury Matki Boskiej z miejsca rzekomych objawień do średzkiego kościoła. Następnie wycięto wszystkie drzewa czereśni znajdujące się w tamtym miejscu, a pnie po nich wykarczowano. Patrole policji miały pilnować, aby w tym miejscu nie odbywały się już żadne zgromadzenia, tym bardziej o charakterze religijnym. Także księża upominali o tym, że wiernym wolno uczestniczyć wyłącznie w kościelnych nabożeństwach, odbywających się o określonych porach dnia.

Niebawem po tym trójka sióstr utraciła zdolność do odczuwania swych ekstatycznych wizji. Jednak czasem dało się słyszeć pogłoski wieszczące, że ktoś inny coś widział, słyszał… że to jeszcze nie koniec objawień w Słupi, lecz zaledwie początek. „Ciąg dalszy” jednak nigdy nie nastąpił.

 Zamiast tego „Kurier Średzki” z dnia 6 października 1934 roku donosił, o innych incydentach, które co jakiś czas miały miewać tam miejsce, stając się zmorą ówczesnej policji:

Zdawało się wówczas, iż sprawa ta została zu­pełnie zlikwidowana. Lecz niestety właśnie od te­go czasu datuje się szerzenie sekciarstwa na tu­tejszym terenie. Bowiem do dziś dnia na miejsce dawnego cudu w Słupi uczęszczają pewne jednost­ki, ludzie w sędziwem już wieku, którzy otumanie­ni przez sekciarzy, chodzą do Słupi na miejsce dawnego cudu i tam się zbierają dla swych nie­cnych praktyk, gdzie, jak sami głoszą, rozmawiają rzekomo z Matką Boską, która daje im różne po­lecenia. Sekta ta, do której należą tak kobiety jak i mężczyźni, dzieli się na trzy grupy i zbierają się w środy, soboty i niedziele, każda grupa w innym dniu.
Co ci ludzie tam robią? Na ten temat krążą rozmaite wersje i zdaje się nie ulega wątpliwości, iż w wersjach tych jest dużo prawdy. Jak zdołaliśmy się dowiedzieć z różnych źródeł miarodajnych, schadzki sekciarzy w Słupi stają się obecnie schadzkami zakochanych leciwych ludzi, którzy mając własne rodziny pod wpływem rzekomego kultu i z polecenia Matki Boskiej (I) dążą do zerwania rodziny.

Dwa takie wypadki zdarzyły się; ostatnio w Żabikowie, gdzie dwie sąsiadki należące także do sekciarzy z Słupi, po kilkunastoletnimi szczęśliwym pożyciu małżeńskim, chcą się pozbyć swych mężów, bo tak im rzekomo nakazała M. Boska. Mąż jednej z tych sekciarek śledząc ostatnio swoją żo­nę, która poszła znów na miejsce „cudu” napotkał ją z pewnym sekciarzem w niedwuznacznej pozycji, za co sprawił jej także „cud z objawieniem”.

Kobiety te dążą wyraźnie do pozbycia się swych męży, gdyż mają już w zapasie innych wiel­bicieli.
Na miejscu tem „cudownym” dzieją się jeszcze inne rzeczy. Uczestnicy tych „cudów” zabawiają się nawet wesoło przy dźwiękach muzyki.

Takie to „cuda” dzieją się obecnie na miejscu sekciarzy w Słupi[14].

            Tym akcentem, będącym wspomnieniem pewnej międzywojennej sensacji kończymy pierwszą część artykułu. Treść materiałów, do których udało mi się dotrzeć, jak i brak współcześniejszych źródeł, wzmiankujących jakoby w Słupi miało wówczas jak i obecnie dochodzić do cudownych objawień, każą przypuszczać, iż sprawa ta była jednie próbą oszustwa. To jak bardzo oddziaływała ona na wyobraźnię ówczesnych ludzi, wskazuje fakt jak tłumnie przybywali oni z najróżniejszych zakątków kraju i zagranicy. Także i potem, gdy starano się zapanować nad całą sytuacją, ludzie wciąż pozostając pod wrażeniem, jakie wywrzeć miało na nie cało to zdarzenie, starali się wciąż podtrzymywać przesłanki o najróżniejszych wizjach. Być może niektórzy znajdując się pod wpływem sugestii, naprawdę wierzyli, że doświadczają jakiś nadprzyrodzonych zjawisk? A skończyło się (jak donosiła ówczesna prasa), na sensacyjnych schadzkach w miejscach rzekomego cudu, które niewiele już wspólnego miały mieć z rzeczywistymi wspólnotami religijnymi.

 

CDN.  

Przypisy.

[1] Strona internetowa parafii w Dzietrznikach:

https://www.parafiadzietrzniki.pl/miejscowosci-w-parafii/o-parafii (stan na dnia 17.03.2021).

[2] Tamże.

[3] Legenda o źródełku Objawienia:

http://www.kultura.lodz.pl/pl/poi/3274388 (stan na dnia 17.03.2021).

[6] J. A. Splitt, Kaliski obraz św. Józefa:

https://www.swietyjozef.kalisz.pl/Sanktuarium/25.html (stan na dnia 17.03.2021).

[7] Zob. Tamże.

[8] Zob. J. Delura, Obraz św. Józefa:

https://www.swietyjozef.kalisz.pl/Sanktuarium/42.html (stan na dnia 17.03.2021).

[9] A. Tabaka, M. Błachowicz, dz. cyt.

[10] I. Kuczyńska, Obraz Matki Boskiej przyfrunął w Zielone Świątki z Lenartowic do Turska:

http://irenakuczynska.pl/wiatr-przyniosl-obraz-lenartowic-turska-zielone-swiatki-roku-panskiego-1764/ (stan na dnia 17.03.2021).

[11] Historia jednego cudu, „Racjonalista”, nr. 1, Warszawa 1932:

http://retropress.pl/racjonalista/historja-jednego-cudu/?fbclid=IwAR2YtRWAQvOvrBUAypkm89dzP7ISM3qlbi39tUNtxapb1U_Eyg6a66Q50ok (stan na dnia 17.03.2021).

[12] Tamże (przypisy).

Wyjaśnienie przedstawione w przypisach do artykułu „Historia jednego cudu”: Omamy wzrokowe, o których była mowa, mogą mieć miejsce zarówno u inteligentnych, a nawet genjalnych, jak i niedorozwiniętych umysłowo osobników. Zachodzą one najczęściej u dzieci i zwykle posiadają charakter kompensacyjny. Kiedy dziewczynkom nie pozwolono wejść na łąkę po kwiaty dla Matki Boskiej, ich uczucie religijne zostało podrażnione, co ze szczególną siłą ujawniło się u najstarszej z nich, t. j. Janki. Zjawienie się Matki Boskiej ze słowami pociechy w smutku, było wyraźną kompensacją krzywdy, jaką im uczyniono. Oczywiście konkretną postać reakcji zastępczej wytworzyła podświadomość, która zarówno w tym, jak i wielu innych wypadkach jest jedynem źródłem „cudów”..

[13] Tamże.

[14] Kroniki Średzkie, Cud w Słupi:

http://www.sredzkiearchiwalia.pl/cud-w-slupi/ (stan na dnia 17.03.2021).

 

Bibliografia.

1.   Delura Jolanta, Obraz św. Józefa: 

https://www.swietyjozef.kalisz.pl/Sanktuarium/42.html

2.     Drozdowska Wanda, Domniemany cud w lesie Dzietrznickim 1856 r., [w:] Łódzkie Studia Etnograficzne, t. IV, 1967.

3.      Hańczuk Jacek, Objawienia w Słupi Wielkiej jako zjawisko mirakularne, praca licencjacka:

https://ruj.uj.edu.pl/xmlui/handle/item/239737

4.      Legenda o źródełku Objawienia:

http://www.kultura.lodz.pl/pl/poi/3274388

5.      Kroniki Średzkie, Cud w Słupi:

http://www.sredzkiearchiwalia.pl/cud-w-slupi/

6.       Kuczyńska Irena, Obraz Matki Boskiej przyfrunął w Zielone Świątki z Lenartowic do Turska:

http://irenakuczynska.pl/wiatr-przyniosl-obraz-lenartowic-turska-zielone-swiatki-roku-panskiego-1764/

7.       „Racjonalista”, Historia jednego cudu, nr. 1, Warszawa 1932:

http://retropress.pl/racjonalista/historja-jednego-cudu/?fbclid=IwAR2YtRWAQvOvrBUAypkm89dzP7ISM3qlbi39tUNtxapb1U_Eyg6a66Q50ok

8.      Splitt Jerzy Aleksander, Kaliski obraz św. Józefa:

https://www.swietyjozef.kalisz.pl/Sanktuarium/25.html

9.      Strona internetowa parafii w Dzietrznikach:

https://www.parafiadzietrzniki.pl/miejscowosci-w-parafii/o-parafii

10.  Tabaka Anna, Błachowicz Maciej, Cudowny obraz:

https://zyciekalisza.pl/artykul/cudowny-obraz/620008?fbclid=IwAR1KnJvhkGm0XwxdNoGOzbf6JRTKClNcMG6sLRFpCGyKlu123rmSS0s4EHc

11.  Zowczak Magdalena, Biblia ludowa: interpretacja wątków biblijnych w kulturze ludowej, Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, 2013.

12.  Źródełko Objawienia – cud w 1856 roku:

http://kaluzewies.tnb.pl/viewpage.php?page_id=13&fbclid=IwAR2-MGjId9jC-6uWJHVUe2meUzqY6y5QptdIbt6MNCgYoBTQEgIo1ejlQ4Q

 

Spis i źródła ilustracji:

1.      Fotografie Źródełka Objawienia w lesie dzietrznickim:

http://www.kultura.lodz.pl/pl/poi/3274388

2.      Sanktuarium św. Józefa w Kaliszu:

Wikipedia.

3.      Obraz Św. Rodziny z Sanktuarium św. Józefa w Kaliszu

https://www.swietyjozef.kalisz.pl/Sanktuarium/3.html

4.      Matka Boska Turska

http://www.sanktuariumtursko.cba.pl/

5.      Pałac w Słupi Wielkiej

http://www.sanktuariumtursko.cba.pl/