niedziela, 25 czerwca 2017

Wschodniowielkopolskie polowanie na czarownice II: Przewodnik po magii.

W tym tygodniu prezentujemy pierwszą część przewodnika / poradnika po arkanach  magii ludowej. Warto zaznaczyć, iż proponowany podział posiada płynne granice, zatem niektóre z przykładów odnosić się mogą nie do jednego lecz kilku, przedstawianych zasad. Ponadto punkty: pierwszy oraz drugi są do siebie  tak podobne,i iż mogłyby by być uznane za jeden. 

Podczas następnego spotkania, dokończymy omawiać tenże temat, a także odpowiemy sobie na pytanie: Jak to z tą magią w końcu było? Czyli kto miał monopol na praktykowanie czarów, a kto był za nie potępiany.




Po pierwsze: podobne, czyni podobne.






Bowiem „czarownik” praktykujący dyscyplinę magii, chcąc osiągnąć na odległość określony skutek musi umiejętnie dobrać narzędzie, którym się posłuży. Kluczową zasadą jest by w swej symbolice ów rekwizyt ściśle odpowiadał pierwowzorowi, do którego będzie się odwoływać w trakcie magicznego procesu. I takim sposobem czarownica chcąca podebrać mleko krowom z pobliskich gospodarstw, będzie „doiła” kij, a osoba chcąca zesłać grad na czyjeś pola wrzuci kamienie do worka i zacznie nim potrząsać. Podobnie „mag” chcący zaszkodzić danemu człowiekowi powinien stworzyć jego podobiznę, na którą oddziałując będzie w stanie zaszkodzić danej osobie.
Zapewne w tym miejscu, w głowach wielu czytelników pojawi się postać znanych w popkulturze: kapłana i laleczek voodoo – i słusznie.

Rolą magii homeopatycznej, w zależności od sytuacji było zarówno pomaganie jednym, jak i szkodzenie innym. Do jej dobroczynnych skutków należy zaliczyć: zapobieganie oraz leczenie chorób; ułatwianie porodów oraz sprowadzanie płodności u kobiet; zapewnienie powodzenia w czasie polowań, plonów bądź wypraw wojennych; ochrona przed dzikimi zwierzętami bądź złowrogimi bytami nadprzyrodzonymi; odczynianie uroków. Ponadto  korzystano z niej także by przy jej pomocy zapewnić sobie nadprzyrodzone umiejętności np. cechy jakiegoś zwierzęcia jak siła niedźwiedzia.

Spadł chłop z „chojki” (sosny) i wskutek tego zachorował na krzyż i nogi, w których stracił władzę. Wezwano lekarza, lecz nie korzystano z rad jego, wypełniając za to ściśle to, co powiedział wezwany po nim znachor. Otóż dowiedziałem się, iż dlatego tak sobie postąpiono, iż zajść tam miał wypadek oczarowania; spadnięcie bowiem z drzewa, jak stwierdził opowiadający mi ten wypadek, nie mogło być przyczyną takiej choroby. Kiedyż więc został oczarowany?  Oto gdy po spadnięciu z sosny, położono go do łóżka, weszła do  izby sąsiadka, posądzana z dawna o czary, która żałując go i ubolewając nad jego losem, objęła go za nogi, okryte przykryciem. Wtedy to został oczarowany. Mniemanie to potwierdzić miał przypadek, że kiedy poprzednio kiedyś chory pił z nią wódkę, urwała się „nóżka” u kieliszka, którą, jak się wyrażano, „diabeł porwał” [1].

Aby urok odczynić biorą w tym celu przypadkiem znalezioną przypadkiem podkowę, rozpalają ją do czerwoności na patykach w krzyż ułożonych, przed wschodem słońca, koło rzeki, kładą je następnie na progu obory, a gdy się drzewo zapali, polewają podkowę zesputem mlekiem i trzy razy uderzają w nią młotkiem. Na odgłos młotka czarownica zjawić się musi, bo ją podkowa w twarz piecze straszliwie, tak, iż przyznając się do winy, naprawia zaraz szkodę [ 2]

Gdy czarownica chce zaszkodzić komu na zdrowiu, rwie liście dębu, suszy takowe i o nowiu księżyca zatyka w ściany domu jego, mówiąc zaklęcie: „jako te liście uschły, tak z całym domem niech schnie gospodarz i dzieci” (…).Wreszcie wiedźmy przędą na kądzieli wełnę wspak i mówią zaklęcie: „Jak się to wrzeciono kręci, niechaj się bydło i owce wykręcą z domu gospodarza [ 3].

Kobiety oskarżone przez dziedzica Gorzuchowa w roku 1761, jego zdaniem, „różne inkntacje i czary z proszków, kobylich łbów, żmij, wężów i wilczej łapy, którą w Zakrzewie z zabitego wilka urżnęły, palonych na wyniszczenie ludzi i bydła czyniły i po różnych miejscach zakopywały i zakładały, komunikaty dwa w szkapiej głowie po schodami we dworze, drugie dwa pod progiem idąc do stołowej izby zakopały”. Kobyla czaszka, jako przedmiot używany w czarach, występuje dość często na terenach Wielkopolski. Zakopała ją również, z intencją szkodzenia koniom pańskim, Dorota z Siedlikowa w Szkudli w powiecie kaliskim, na grobli, dodając do czaszki garnek z zielem, wodą i kością. Ta sama Dorota przyznała się do zakopania przed oborą w Szkudli sierści psiej oraz kociej wraz z trupią kością  w nowym garnku, w celu oczarowania bydła dziedzica „żeby mu chodziło jak skapiałe”[ 4 ].  

Motyw konia w kulturze – jego symbolikę, oraz rolę rytualną w magii przybliżymy czytelnikom przy okazji omawiania duchów wodnych, oraz strachów wielkopolskich.



Po drugie:  zasada telepatii.




Tego typu działania były ściśle powiązane z drugą, wspomnianą przez Frazera kategorią magii zwaną przenośną. Jej działanie miało opierać się na omówionej wcześniej idei oddziaływania na siebie podobieństw Tym razem jednak związek przyczynowo skutkowy wynikać z powiązania człowieka, a jakąś oderwaną od niego częścią jego ciała, jak na przykład włosami, paznokciami, czy też przedmiotami blisko związanymi z daną osobą.  
Aby zapobiec wywieraniu niepożądanego wpływu na kogoś ze swej wspólnoty, bądź rodziny dbano aby fragmenty ciała jak zęby (zwłaszcza jeśli brały udział w rytuałach inicjacyjnych), przechowywane były w utrzymywanym w tajemnicy miejscu[5].  

 „Tedy świąteczny dzień szłam do rzeki bieżący, wziąwszy ze sobą nóż i kiedym przyszła do onej wody okrywszy się tym nożem i tak mówięła: nie bierzę cię wodo ale ja bierzę ciebie śmiotano ze wszystkich granic i od wszystkich zwierząt. (…) Item zeznała, że odyjmując mleko bydłom wo czwartek po wieczerzy pomywszy statki i szła do jedny chałupy albo do folwarku, kędy beło bydła dość, wziąwszy sobą onę wodę kórą oblewała statki, tam już przyszedszy, polewam ten dom i to bydło pod diabelską mocą, aby to wszystko do mnie mleko przyszło [6].

„Item zeznała, ze gdy siedziała w wilku Janikowa z Kościelny Wsi drugą białogłową przysłała jej w chustce  ziółka (…) kto je nosi przy sobie przyjaźń ludzką mieć będzie” [7].

[Obydwa przykłady pochodzą z procesu Elżbiety z Tyńca].

„Z swego rozumu szłam po mrowisko u drogi ku Zbiersku wzruszyć i zaniosłam je z samym do piwnice w garnku nowym i mówiełam: Bożą moca, Panny Mariej pomocą, aby się tak ludzie toczeli jako się też te mróweczki toczą. Łukaszowej w Stawiszynie przyniosłam mrowiska ,wzięłam go na miedzy w chuściaczko z Kalisza idący do Stawiszyna na kokąski granicy między  Kaliszem u grochu a mówieła: Bożą mocą, aby się tak do niej ludzie nawrócieli jako się i wy nawracacie do swego gniazda” [8].

„Ta Marusza dzieci omywała, kłobuchy oddziaływała, drzazgi jakieś sosnowe przykładała dzieciom do boku a mówiła: kłobuchu, kłobuchu skłobuc się ty w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego wychodźcie, i wylała oną wodę w rynsztok przed swój dom a to dziecię bęło jej umyte i umarło” [9].

[Obydwa przykłady pochodzą z procesu Reginy Dereciowej ze Stawiszyna].


„Żegna też karczmarka w Kucharkach Wielkich rost dzieciom na brzuchu położywszy  rąbiła siekierką w kijankę mówiła: rabie, rąbie a druga jej pytała: a cóż rąbiesz, rabię dobrze i żegnała tymi słowy: Bożą mocą, Panny Mariej pomocą, wszystkich Świetych pomocą y mu się stanowiło jak pirwy było skóra z  skórą, kość z kością w Imię Ojca i Syna i Ducha S., a czyniła tak i mówiła po trzykroć. Także ta Cerusza rąbała siekierą na kijance jako i ta kaczmarka, kiedy kto do niej przyszedł chory albo z dzieśmi” [10].

[Proces czarownic ze wsi Kucharki].

W Sławsku w powiecie konińskim ciota, posiadająca jedną krowę i nędzne pastwisko, miała dostatek mleka i co rusz biegała do miasta sprzedawać śmietanę i masło. Tłumaczono to sobie stosowanymi przez nią praktykami. Ciota wyganiała krowę o świcie i pozwalała jej skubnąć trawy z dziewięciu zagonów. Następnie siadała rozkraczona na trawie i zgarniała rosę do fartucha [ 11]. 



Po trzecie: wiara w moc słowa




Dla  chłopa słowo  jest nie tylko symbolem, ale rzeczą samoistną [12]. Słowo wywiera natychmiastowy wpływ na rzeczywistość, mają magiczną, twórczą moc. W kulturach tradycyjnych przywiązywano niezwykłą moc do znaczenia tego faktu i podchodzono do tego co się mówi niezwykle ostrożnie. Wierzono że to co wypowiedziane w gniewie  jest w stanie szczególnie się spełnić, a niezwykle trudno cofnąć niefortunnie wypowiedziane życzenie (słowo).  Z czasem stawać się miało ono nieodwracalnym faktem, czego można było potem żałować [13]. Przekonanie to uobecnia się w takich powiedzeniach jak „uważaj czego sobie życzysz o może się spełnić / bo nie wiadomo kto słucha”. Istniało także pojęcie „słowa wypowiedzianego w złą godzinę/porę”. Formując słowa zaklęć starano się dokładnie określić, to czego się oczekuje po ich spełnieniu. Unikano zatem przejęzyczeń, by ustrzec się od odwrotności zamierzonego skutku, czy też sprowadzenia na siebie innego nieszczęścia. Wg. wierzeń ludowych wystarczyło podczas modlitwy za kogoś powiedzieć „zmoraś”, zamiast „zdrowaś Maryjo”, co sprawiało, że dana osoba mogła przekształcić się w zmorę. Inne przykłady, tym razem pochodzące z okolic Kalisza to:

„Zakopały też  w garnku z Klimerzyną nowym włosy psie, kotcze albo sierzchl i trupią kość, którą wzięły tu w kostnicy prosiły jej ta Gierusza, żeby szły i uczarowały bydło  p. Szkudlskiemu że córce jej krzywdę czynił, i żeby mu chodziło jako skapiałe, a zakopały w uliczce małej pod progiem obory, nie słyszała kiedy  to Klimerzyna zakopywała jedno to słowa : bodaj zniszczał’ [14].

[Proces czarownic ze wsi Kucharki].
W materiałach Kolberga odnajdujemy scenę kłótni spod Gniezna, w której jedne świniarz rzucił na drugiego przekleństwo: „Bodaj ci wszystkie świnie pozdychały!” Drugi natychmiast replikował, chcąc zniszczyć moc przekleństwa, odpowiadając: „Bodej się twoje słowo w g… obróciło, toć nie zdechną!”[15].

Ostatni przykład przywodzi mi na myśl, inną formułkę, którą niegdyś zasłyszałam, gdy ktoś komuś złorzeczy: „Niech ciebie spotka to czego mnie życzysz”.



Po czwarte: znajomość prawdziwego imienia





Kolejnym faktem związanym z mocą słowa była wiara w znajomość prawdziwego imienia – wierzono iż nadając nazywając rzeczy, osoby, zwierzęta jest się w stanie zdobyć nad nimi władzę… a co dopiero gdy pozna się jej prawdziwe imię W myśleniu magicznym prawdziwie groźne było to co nienazwane, lub nie posiadało wizerunku. Wierzono, iż kto nie ma imienia ten jeszcze się nie narodził [16], a zatem zostaje wykluczony spoza naturalnego porządku świata. Przykładem tego jest fakt iż aby wyzwolić duszę upiora zrodzonego z nieochrzczonego dziecka lub poronionego płodu należy wypowiedzieć formułkę: jeśliś pan niech ci będzie Jan, jeśliś panna niech ci będzie Anna.
W innych kulturach, szaman aby pokonać chorobę musi poznać jej imię. W mitologii fińskiej jest powiedziane, że wiedźma z Północy – Loviatar, była matką aż dziewięciu chorób (choć czasem wymienia się ich więcej).

A oto i kilka przykładów z okolic Pyzdr:

„Mądra, pociągając palcami osobie chorego (magnetyzując go), szepce różne czarodziejskie formułki, jak np. „jeśliś z wiatru – idź na wiatry, jeżeliś z wody – idź na wodę” [18]

Ksiądz jeden, z początku nader gorliwy kapłan, w późniejszych latach rozpił się i rozkrzyczał, ciężał i zgnuśniał. Chłopi przypisali to sprawkom ciot miejscowych i twierdzili, że jedna z tych ciot opętała go i  zadała mu 7 diabłów, a mianowicie: diabła opoja, diabła nygusa czy leniucha, diabła zazdrośnika, diabła uparciucha, diabła łakomcę, diabła wszetecznika i diabła gwałtownika [19]

Oraz z okolic Kalisza, Konina:

Może ona [ciota] zadać komuś ustrzał, czyli ból, przy którym kosteczki prawie z ciała wychodzą (najczęściej w palcach) A kiedy jej trudno przyjdzie zadać go komu, że ten się strzeże i od niej się chroni, że on się modli, a onej trudno do niego przystąpić, to może puścić nań ten ustrzał z wiatrem,tj. machnąwszy ręką powierzyć złe wiatrowi. Dotknięty takim ustrzałem chory może się jeszcze odeń uleczyć u dochtora przed pierwszym czwartkiem, jaki ma nastąpić (np. gdy otrzymał ustrzał w niedzielę, może u dochtora jeszcze być uleczonym w ciągu poniedziałku, wtorku, środy, a nawet, gdy radził się wcześniej, wyleczyć się może przez czwartek, piątek itd.), ale gdy zaniedba tego i da przejść czwartkowi , to już mu żaden dochtór nie pomoże i musi cierpieć, aż onemu kości powypadają [20].

Warto nadmienić jako ciekawostkę, iż w niektórych kręgach kulturowych istniało przekonanie, że czarownik, aby nadać większy zasięg swemu zaklęciu dął w róg, aby wiatr poniósł ze sobą jego słowa. Czasem dla wzmocnienia efektu, przedmuchiwał przezeń piasek, szkło, kamienie. Stąd się wzięło zapewne porzekadło: „nie rzucać słów na wiatr” [21].





Po piąte: zestawienie par opozycji mediacyjnych




Motyw ten wykorzystywany był zarówno przy tworzeniu scenariuszy rytualnych, podobnie jak i zaklęć bądź uroków. Odnajdywał także zastosowanie w medycynie ludowej. Sposoby takie jak: wykorzystywanie części ciała nieboszczyków, bądź wydzielin takich jak: kał, mocz w celu poprawienia stanu zdrowia chorego, w oczach współczesnego czytelnika mogą wydawać się absurdalne, czy wręcz komiczne. Znając jednak ich wartościowanie mediacyjne w kulturze, jest się w stanie pojąć logikę myślenia ludzi minionych epok. Wierzono i doceniano bowiem znaczenie symboliczne danego rytuału, nie faktyczne.
W krajach kultury chrześcijańskiej magia pozostawała w opozycji wobec doktryn wiary, czy też naturalnego porządku świata. W związku z tym wyłania się kolejna zależność: orbis interior (to co bliskie, znane, życie, sfera funkcjonowania ludzi) – orbis exterior (to co dalekie, nieznane, śmierć, sfera oddziaływania istot nadprzyrodzonych). Świat czarownic, zmarłych były bowiem rozumiane jako te na „opak” (lustrzane odbicie) [22], wobec realnej rzeczywistości.

Ponadto wartościowano pozytywnie następujące kierunki jak: przód, prawe, południe, góra, wschód; zaś negatywnie: tył, lewe, północ, dół, zachód. Przykładowym lekiem na  „zimnice” było: Stanąć twarzą na południe i trzykrotnie powtórzyć: „Idź na lasy, bólu z głowy”, po czym siedmiokrotnie: „Jak ty słońce grzejesz, niech i mnie ciepło będzie”. Następnie odpluć w tył przez lewe ramię [23].

„Czarowała Ciemnemu w Stawiszynie piwo raz ziemią z umarłego, którego dnia jej brała nie pamięta, także kościami trupimi brała na cmentarzu a to się działa jeszcze przed ogniem. I te rzeczy położyła na kadzi z Maruszą, co ją spalono w Stawiszynie. Nauczęła ją tego Jagna Korabska w Stawiszynie mieszkająca, a mówiły te słowa: Bożą Mocą, Panny Maryjej Mocą aby się tak ludzie odwracali od piwa jak się odwracają od umarłego [24].

„Iż mię czarować nauczęła Jagnieszka Korapska przed kaliskim ogniem mówiąc: ludzie ostudzi ziemię z umarłego, gdy ją w dom wsypie a mówić: Bożą mocą etc. , aby się ludziom oprzykrzekł ten dom jako umarły umarły ludziom oprzykrzekł” [25].

[Obydwa przykłady pochodzą z procesu Reginy Dereciowej ze Stawiszyna]


Gdy czarownica chce sprowadzić posuchę, wspiera się na krzyż, stojący na rozstajach  i na takowym zwiesza się głową w dół [26].

W okolicach Kępna, jak wynika z relacji pochodzących również z połowy XIX wieku, wbijają w tym celu w kierzynkę trzy kołki z „kłokoczyny” (Staphylea pinata), na wysokość wlewanego mleka Następnie odchodzą od kierzynki tyłem i liczą kroki na wspak, od dziesięciu do jednego. Stanąwszy w odległości dziesięciu kroków strzelają ze strzelby. Jeżeli strzał trafi w kołki, ciota, która urzekła krowy, dostanie ten postrzał i nie będzie już mogła odbierać mleka [27].

Jednym ze znanych w konińskiem sposobów na usunięcie przyroku jest trzykrotne otarcie czoła chorej obrąbkiem koszuli oraz trzykrotne liźnięcie jej czoła. Wykonując ten zabieg przed przejęciem przyroku  zabezpiecza splunięcie [28].


Autor: Marta Kaleta.




Przypisy.

[1] St. Ciszewski, Notatka etnograficzna z okolic Stawiszyna, w pow. Kaliskim, ,,Wisła Miesięcznik Geograficzno-Etnograficzny”, 1889, T. III, z. 2.
[2] I. Piątkowska, Z życia ludu wiejskiego na ziemi kaliskiej, "Kaliszanin” 1887, przedruk w „Wiśle”, t. III 1889, s. 757.
[3] Tamże, s. 766.
[4] Z. Jasiewicz, Czary, [w:] J. Burszta (red.), Kultura ludowa Wielkopolski, t. III, Poznań 1967, Wydawnictwo Poznańskie, s. 464.
[5] J. Frazer, Złota Gałąź, Warszawa 1978, Państwowy Instytut Wydawniczy, s. 59.
[6] B. Baranowski, Najdawniejsze procesy o czary w Kaliszu, Łódź 1951, s. 22.
[7]  Tamże, s. 24-25.
[8] Tamże, s. 57.
[9] Tamże, s. 56.
[10] Tamże, s. 53.
[11] Z. Jasiewicz, dz. cyt., s. 472.
[12] Zob.  Znaniecki F., Thomas W., Podstawy religijne i magiczne [w:] Chłop polski w Europie i Ameryce, t. I, Warszawa 1976, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, s. 207.
[13] Zob. Tamże, s. 212.
[14] B. Baranowski, dz. cyt., s. 54.
[15]  Z. Jasiewicz, dz. cyt., s. 479.
[16] L. Stomma L., Antropologia kultury wsi polskiej XIX wieku. Oraz wybrane eseje, Łódź 2002, Wydawca Piotr Dopierała, s. 193.
[17] Zob. R. Tomicki, Religijność ludowa, [w:] Etnografia Polski. Przemiany kultury ludowej, t. II, Red. M. Biernacka, Ossolineum, Wrocław  1981.
[18] O. Kolberg, Dzieła Wszystkie. Kaliskie i Sieradzkie, t. XLVII, Wrocław-Poznań 1967, Polskie Wydawnictwo Muzyczne: Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, s. 474.
[19] Tamże, s. 486.
[20] Tamże.
[21] Zob. K. Moszyński, Magia, [w:] Kultura Ludowa Słowian, t. II, Kraków 1934, Polska Akademia Umiejętności.
 [22] Zob. R. Tomicki, dz. cyt., s. 53.
[23] L. Stomma, dz. cyt., s.  218.
[24] B. Baranowski, dz. cyt. ,s. 62.
[25] Tamże, s. 59.
[26] I. Piątkowska, dz. cyt., s. 766.
[27] Z. Jasiewicz, dz. cyt., s. 478.
[28] Tamże, 480.

Bibliografia

1.      Baranowski Bohdan, Najdawniejsze procesy o czary w Kaliszu, Łódź 1951.
2.      Baranowski Bohdan, O hultajach, wiedźmach i wszetecznicach. Szkice z obyczajów XVII i XVIII wieku, ,  1988, Wydawnictwo Krzewienia Kultury Świeckiej.
3.      Baranowski Bohdan, Pożegnanie z diabłem i czarownicą, Łódź 1965.
4.      Baranowski Bohdan, Procesy czarownic w Polsce w XVII i XVIII wieku, Łódź 1952.
5.      Baranowski Bohdan, W kręgu upiorów i wilkołaków, Łódź 1981, Wydawnictwo Łódzkie.
6.      Ciszewski Stanisław, Notatka etnograficzna z okolic Stawiszyna, w pow. Kaliskim, ,,Wisła Miesięcznik Geograficzno-Etnograficzny”, 1889, T. III, z. 2.
7.      Eliade Mircea, Traktat o historii religii, Łódź 1993, Wydawnictwo Opus.
8.      Frazer James, Złota Gałąź, Warszawa 1978, Państwowy Instytut Wydawniczy.
9.      Jasiewicz Zbigniew, Czary, [w:] J. Burszta (red.), Kultura ludowa Wielkopolski, t. III, Poznań 1967, Wydawnictwo Poznańskie.
10.  Kolberg Oskar, Dzieła Wszystkie. Kaliskie i Sieradzkie, t. XLVII,  Wrocław-Poznań 1967, Polskie Wydawnictwo Muzyczne: Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza.
11.  Łysiak Wojciech, W kręgu wielkopolskich demonów i przekonań niedemonicznych, Międzychód 1993, Wydawnictwo "Eco".
12.  Moszyński Kazimierz, Magia, [w:] Kultura Ludowa Słowian, t. II, Kraków 1934, Polska Akademia Umiejętności.
13.  Piątkowska Ignacja, Z życia ludu wiejskiego na ziemi kaliskiej, "Kaliszanin” 1887, przedruk w „Wiśle”, t. III 1889.
14.  Stomma Ludwik, Antropologia kultury wsi polskiej XIX wieku. Oraz wybrane eseje, Łódź 2002, Wydawca Piotr Dopierała.
15.  Tomicki Ryszard, Religijność ludowa, [w:] Etnografia Polski. Przemiany kultury ludowej, t. II, Red. M. Biernacka, Wrocław  1981, Ossolineum.
16.  Znaniecki Florian, Thomas  Wiliam, Podstawy religijne i magiczne [w:] Chłop polski w Europie i Ameryce, t. I, Warszawa 1976, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza.




Źródła ilustracji.

1.       “The Magic Circle” by John William Waterhouse . (1886):
2.       “She was known to have studied magic while she was being brought up in the nunnery.” (1914) By W. H. Margetson from: Legends of King Arthur and His Knights :
3.       Rycina :„Maść czarownic”:
4.       Rycina: „Sabat”:
5.       Rycina: „Palenie czarownicy”: