wtorek, 7 listopada 2017

Kalendarz obrzędowy - zwyczaje wczesnowiosenne (zapusty i Wielki Post).




Tym razem zapraszamy naszych czytelników na… spektakl. Bowiem tym mianem należy określić obrzędowość związaną z ludowym karnawałem, czyli… zapustami. Przeważa w nim bowiem mnogość form zabawy, zadziwia pomysłowość z jaką fantazja ludowa stworzyła stroje, dla postaci pojawiających się podczas zapustowych maskarad na wschodniowielkopolskiej wsi. Każda z nich posiadała swoją rolę do odegrania, ale także i symbolikę odwołującą się do dawnego kultu płodności. Mowa będzie także o wadze kobiecych obrzędów  inicjacyjnych, które stanowiły ongiś podstawę do odegrania takiej, nie innej roli podczas całego zapustowego przedstawienia. Zapraszamy zatem do wspólnego odszyfrowywania jego sensów, oraz znaczeń – kryjących się pod zwodniczą otoczką ludyczności.

Klasyfikacja omawianej poniżej obrzędowości nastarcza trochę zamieszania, gdyż ze względu na czas, w jaki przypada jedni z badaczy przypisują ją okresowi zimowemu. Tymczasem druga grupa folklorystów i etnografów, skłonna jest uważać ją już za wczesnowiosenną, gdyż jej przeznaczeniem jest rytualne przyspieszenie nadejścia wiosny, oraz pobudzenie do życia uśpionych sił wegetatywnych.

 Załączamy także odnaleziony w sieci materiał filmowy, przedstawiający odgrywanie obecnej formy tej formy obrzędowościowej w pałuckiej Kcyni.





Karnawał, czyli pogański spektakl festiwalu płodności.


"Herody" przedstawienie jasełkowe w Gostynie, pow. Kalisz, 1960 r.


Pisząc o zwyczajach poprzedzających nadejście postu należy zauważyć iż, w symbolice religijno-magicznych obrzędów bliżej im było do pogańskich korzeni kultury ludowej, niż chrześcijańskich tradycji propagowanych przez kościół. J. Dydowiczowa zwracała uwagę na fakt, że na okres ów nie przypadała żadna z większych uroczystości chrześcijańskich [1]. 
Okres karnawału, następujący tuż po rozpoczęciu nowego roku, swoim charakterem wydaje się odwoływać do pogańskich zwyczajów, związanych ze „śmiercią starego” cyklu (zarówno wegetatywnego, jak i obrzędowego), oraz „narodzinami nowego”. W myśleniu religijno-magicznym kultur świata, istniał szereg rytuałów, nawiązujących do tegoż faktu: gaszono w paleniskach „stary” ogień i zapalano „nowy”, niekiedy dochodziło też do rytualnych orgii, etc. W czasie tym ludzka społeczność, była silnie narażona na oddziaływanie sił nieczystych, toteż znano wiele praktyk, które pozwalały się przed nimi uchronić. Wszystko to miało za zadanie odwoływać się do mitycznego prachaosu, z którego czerpać swój początek miały oczyszczone formy, stanowiące nowy ład [2].
Do tego typu myślenia rytualnego nawiązują wszystkie zwyczaje związane z karnawałowymi maskaradami. Nie bez powodu karnawał nazywany był w średniowieczu „świętem błaznów”, gdyż: pojawia się zmiana dotychczasowego porządku, na drodze obrzędowej następuje kreacja świata „na opak”. Powszechny chaos i zabawa, świat odwrócony „do góry nogami” wyzwalały od „grzechów” popełnionych, niosły oczyszczenie, odnowę oraz nadzieję. W sytuacji nieustannego odczuwania przez człowieka i społeczności zagrożenia zarówno bezpośredniego (przez wielość niebezpieczeństw czyhających w życiu),  jak i metafizycznego (opanowanie przez diabła), śmiech i zabawa stwarzały niekiedy jedyną szansę na przezwyciężenia strachu[3].
Na obszarze Wielkopolski przyjęło się używać dla tego okresu  kilku następujących nazw: ostatkami, zapustami, a ostatnie trzy dni przed środą Popielcową – zapustem, lub mięsopustem. Nazwa „karnawał”  nie jest na wsi znana i rzadko dziś używa się jej dla określenia tych dni [4]. Staropolska nazw zapusty, od słów „puścić”, „odpuścić” w znaczeniu zaniechać, na określenie karnawału oznaczała czas, kiedy to nie obowiązują pewne normy i wzorce zachowań [5].
W myśleniu magicznym ludu, hałas miał na celu przepłoszenie złowrogich człowiekowi mocy. Toteż huczny i radosny charakter towarzyszący zabawom, związanych we wsi z przybyciem przebierańców miał na celu odstraszeniu negatywnych mocy, w tym przypadku utożsamianych przez zimę.
Stąd też w polskiej kulturze ludowej, w okresie związanym z końcem starego i początkiem nowego roku, były popularne wizyty okolicznych grup przebierańców. Jak sugerują niektórzy badacze, tradycja organizowania tego typu cudacznych  pochodów, w swej genezie odwoływać się może do przedchrześcijańskiej tradycji zaduszkowej, związanej z kultem przodków [6].
Nie bez znaczenia pozostaje wkładanie rytualnych masek, oraz strojów – wszak von der Leeuw słusznie zauważył, że poprzez nakładanie maski dokonuje się transformacja, „maska usuwa zróżnicowanie ludzi z dziedziny przypadkowości i wprowadza je w boski, wieczny i znaczący świat rytuału [7]. Do symboliki maski, rozumianej także jako malunek na twarzy odwoływał się także W. Kopaliński, wyjaśniając, iż oznaczał ona zarówno zmianę osobowości, jak i obronę przed „złym okiem" i czarami [8]. Z kolei R. Jarosiński w następujący sposób opisywał funkcję maski-larwy, w kulturze: służyła do przerażenia wrogów, do praktyk magicznych i do przedstawiania duchów i personifikowanych sit zwierząt i ludzi, najczęściej bardzo silnie podkreślając stereotypowe cechy charakteru (…). Dzisiaj często maska rozumiana jest jako symbol skrywania własnego ja za sztucznym obliczem [9].
            Z czasem rytualne przebieranki, zatraciły w świadomości ludzi znaczenie religijne, stając się jedynie formą zabawy. Nim jednak przejdziemy do omówienia symboliki, oraz znaczenia strojów przebierańców, we wschodniowielkopolskiej kulturze ludowej, pozwolimy sobie na wyjaśnienie jeszcze jednego aspektu ludowego karnawału.



W obrzędowości wczesnowiosennej przeważał także zakamuflowany pradawny kultu płodności, którego celem magicznym, było przebudzenie uśpionych sił wegetatywnych, a tym samym przyspieszenie nadejścia wiosny. W związku z powyższym wiele aktów zapustowego spektaklu, miało na celu zapewnienie przyszłego urodzaju,  a  główną rolę w nim odgrywała postać kobiety.  Istoty,  która dzięki daru dawania życia pozostaje kulturowo silnie powiązana z omawianą tutaj symboliką, a sens odprawianych wówczas rytuałów odwoływał się do  obrzędów inicjacyjnych (wspomnieliśmy o nich przy okazji omawiania ludowego bestiariusza, powrócimy jeszcze do nich niebawem, przy okazji obrzędowości rodzinnej, dot. narodzin, ślubów, pogrzebów).
Kobieta pełniła w nich znaczącą rolę, przez wzgląd na związaną z jej osobą mocą twórczą – płodnością. Fakt, iż obrzędowość wczesnowiosenna pozostawała dedykowana postaci kobiety, wydaje się podkreślać także łacińska nazwa lutego – februar – przyjęta została od Rzymian i oznaczała miesiąc kobiet, miesiąc tzw. oczyszczenia [10]. Wiele rytuałów odbywających się wówczas (z czasem w formie jedynie zabawy), miała za zadanie pobudzenie uśpionych mocy natury – a któż mógłby to zapewnić lepiej, niż kobieta, odgrywając rolę „kapłanki” w tych rytualnych „przedstawieniach”? Dawny charakter omawianej obrzędowości, związany z kultem płodności podkreślały także niektóre przyśpiewki, a także figurki „podkoziołków”. To właśnie przed nimi dziewczęta, które nie przeszły jeszcze ani jednej z kobiecych inicjacji (nie wyszły za mąż, nie rodziły ), musiały w sposób symboliczny, „zapłacić” / „złożyć ofiarę”  za swoją niefrasobliwość – pozostawanie w stanie kulturowo biernym. Analizując dalej: młode mężatki, w pełni stawały się członkami społeczności gospodyń wiejskich, dopiero wówczas, gdy zostały poddane inicjacji, przybierającą formę „wywożenia młodożeńcowych”. W końcu, dopiero dojrzałe kobiety, posiadające potomstwo, mogły wziąć udział w tańcu „na wysoki len”, który miał zapewnić urodzaj w trakcie tegorocznych zbiorów [11].


Akt I: Panieńskie pląsy przed „podkoziołkiem”.



 Przykłady wschodniowielkopolskich "podkoziołków": a) pow. krotoszyński, ok. 1930 roku; b) Brzeziny, rok. 1929, c) Wolica, pow. kaliski.




Wtorek przed Popielcem, zwykło nazywać się w Wielkopolsce „podkoziołkiem”, rzadziej „podkurkiem”.  Nazwa ta odnosiła się zarówno do zabawy organizowanej na zakończenie karnawału, jak i stanowiła określenie centralnej figury, wokół której odbywały się zapustowe „rytuały’. Co ciekawe nie była ona znana na wschód od linii Koło – Konin – Kalisz – Wieruszów – Kępno – Syców (…) Na wschodnich terenach, gdzie nazwa „podkoziołek” nie jest znana, jako jedyna występuje nazwa „ostatki” (…). Nazwa „ostatki” występuje w kilku znaczeniach: a) w rozproszonym zasięgu oznacza ostatni  dzień przed Popielcem; b) w części południowo-wschodniej określa zabawę w ostatnim dniu przed Popielcem ( w tym znaczeniu występuje także w rozproszeniu, pojedynczo na pozostałym terenie występowania tej nazwy); c) na zwartym obszarze między Wartą a Prosną oznacza także trzy ostatnie dni przed Popielcem; d) w środkowowschodniej części, na wschód od linii miast Jarocin – Środa - Wągrowiec (nie przekraczając na północy Noteci) wyraz ten oznacza ostatni tydzień przed Popielcem [ A. Brencz, Wielkopolska jako region etnograficzny, Poznań 1996, s. 162-163).

Nawiązując do pierwszego rozumienia znaczenia terminu „podkoziołek”, pora przedstawić formy, pod jakimi mógł on się pojawiać na zapustowych zabawach. Zazwyczaj przyjmował on postać wystruganej z:  brukwi, ziemniaka, lub drewna figurki chłopca-naguska, wokół którego odbywała się zapustowa zabawa.  W Wolicy i w Białej koło Godzieszczy symbolem zapustnym nie był chłopiec wystrugany z drewna, lecz koziołek, zaś „koziołkiem” nazywano mątewkę wystruganą z czubka choinki. Do koziołka-mątewki, przywiązywano w obrzędzie zapustnym dwie cebulki i mały patyczek [12]. Istniała prawdziwa mnogość form, jakie mógł przyjmować ów symbol, żeby tylko wyliczyć pozostałe: w Koźminie strugano z drzewa koziołka, a we wsi Borek (pow. Krotoszyn), zamiast figurki stawiano dojrzałe jabłko […] w Krzyżownikach [pow. Kępno] wprowadzano na salę, gdzie odbywała się zabawa – żywego kozła [13].

A. Brencz odnotowywał, że jeszcze bardziej archaiczną formą „podkoziołka”, mógł być akt odgrywania tej roli przez nagiego chłopca, przyodziany jedynie kozią skórą. Zarówno obrzędy związane z zapustną zabawą, o której tutaj mowa, jak i postać symboliczna figura o jakiej sobie powiedzieliśmy przed chwilą – nawiązują do zwyczajów praktykowanych chociażby na Dolnym Śląsku. Tam też postać „podkoziołka” zostaje zastąpiona jednak przez postać jelenia – pojawiała się ona pod koniec ostatniej, w trakcie bieżącego karnawału zabawie. W jej postać zwykł wcielać się młodzieniec, przyodziany w skórę i rogi tegoż zwierzęcia, wokół którego zbierano się i śpiewano rytualną pieśń („Sioła Jelinia” – prawdopodobnie najstarsza zachowana pieśń tego typu w Polsce). Początkowo „jeleń” pozostaje „uśpiony” – tj. osoba odgrywająca jego rolę pozostaje przykucnięta, skulona. Dopiero na sam koniec powstaje ze swego miejsca – co symbolizuje przebudzenie się sił natury – wiosny. Mimo różnic, symbolika oraz sens zwyczaju wielkopolskiego „podkoziołka”, oraz przedstawionego śląskiego obrzędu  pozostaje taka sama [
Najstarsza polska pieśń: http://www.radiowroclaw.pl/articles/view/13770/Najstarsza-polska-piesn (nagranie audio)].
 
Dopełnieniem symboliki związanej z kultem płodności, którą w tym przypadku symbolizował kozioł, były słowa zawarte w śpiewanych wówczas przyśpiewkach: ubodać, ubodzić, ubuść [14]. Ponadto, w innych piosenkach występowały także odwołania, do innego zwierzęcia związanego z kultem płodności – konia, którego postać we zwrotkach, stawiano często w parze z siemieniem – symbolizującym bogactwo plonów. W pieśni z Pałuk pojawia się stwierdzenie: „a trzeba mi konikowi sieminia”; oraz z okolic Pleszewa: „Potrzeba dać konikowi siemienia, ażeby go ta dziewula przyjęna” (Kotlin), „A trzeba dać konikowi siemienia, siemienia, ażeby mnię ta dziewczyna przyjęła, przyjęła (Krzywosądów) [15].

Podczas zabawy stawiano „podkoziołka”, na beczce koło graczy, a tuż obok niej stawiano pusty talerz. Poprowadzone przed figurkę panny miały za zadanie „wykupić” dedykowany sobie taniec - w tym celu rzucając na pusty talerzyk pieniążek [16]. Był to jedyny dzień w roku, kiedy to dziewczęta zobowiązane były „zapłacić” za taniec, śpiewano wówczas przyśpiewki, podobne do tej, pochodzącej z terenów Pałuk:

Oj, trzeba dać, dziewczę moje, trzeba dać,
Cały roczek ubodałaś, groczykowi nic nie dałaś,
Musisz dać, musisz dać!
Bo jak nie dasz dzisiaj w nocy,
Nie doczekasz Wielkanocy,
Musisz dać, musisz dać!

Czasem dziewczyna odpowiadała:

Nie dam ja groczykowi ani grosz, ani gorsz
Bo nie byłam przed Graczykiem ani raz, ani raz!

Znaczyło to, że nie chciała płacić, ponieważ nie tańcowała w tym roku [17].

Wytłumaczenie genezy tego obyczaju, wydaje się znajdować w zapisie z Sulmierzyc z 1818 roku, informującym, że we wtorek przed Popielcem  stawiano na środku pustą beczkę, którą przykrywano obrusem, a następnie kładziono na niej talerzyk. Miejsce to nazywano w trakcie zabawy oczywiście „podkoziołkiem”, tam też kobiety, które za mąż w ciągu tego mięsopustu nie poszły (więc dziewki jako poniekąd kozły ofiarne tego karnawału), wynagrodzić tę stratę czasu i okupić się są obowiązane [18]. A zatem rytuał ten rodzajem „kary”, czy też „przestrogi” dla tych panien, które w ciągu roku nie wyszły za mąż – a zatem nie odbyły swojej inicjacji. Z punktu widzenia kultury, pozostają zatem bierne, pod względem funkcji rozrodczej kobiety.
Tymczasem we wsi Lis przy obrzędzie podkoziołkowym bawiono się w kotka i myszkę, ustawiając się we dwa rzędy, dziewczęta i chłopcy. Gdy chłopak-kot złapał myszkę-dziewczynę, prowadził ją przed podkoziołka. Dopiero gdy przeprowadzili wszystkie dziewczęta zastawiano stoły z jadłem i piciem. Zabawa trwała do 10 najwyżej 11-ej, bo powiadano, że „po 10-ej to diabeł zapisuje”. Na koniec zaś, przy rozejściu się rozbijano garnek z popiołem [19].

Ostatni wspomniany gest, podkreśla fakt powiązania tego typu zabaw, z obrzędem „Popielca”, czego przykłady przedstawiamy sobie także poniżej. Istnieją bowiem przekazy sugerujące, że zabawy kończące ludowy karnawał, miały odbywać się w środę popielcową: starsi mieszkańcy wsi kaliskich pamiętali, że wywożenie obchodzone było wcześniej w Popielec, ale księża ganili jego wtedy odprawianie więc przeniesiono go na wtorek [20].
W niektórych częściach regionu, jak chociażby na Pałukach zabawy trwać miały do północy, kiedy to uczestnikom posypywano głowy popiołem. Tak to miało wyglądać w teorii, bowiem w praktyce, mimo tego symbolicznego gestu, zabawa trwała jeszcze dłużej, nawet do trzeciej rano [21]. Na terenie Krajny, w czasie ostatniej zabawy przed wielkanocnym postem  tancerze mieli przywiązane do pasa woreczki z popiołem i grochem; zawartość woreczków wysypywała się w czasie tańca. Na zakończenie zabawy wieszano  przy wyjściu z karczmy sito z popiołem, każdy uczestnik zabawy, wychodząc z sali trącał sito i obsypywał się popiołem [22]. Co więcej, w krajeńskich wsiach: Starej i Nowej Świętej  o północy do pomieszczenia, gdzie odbywała się zabawa wchodziły trzy kobiety, z których jedna niosła udekorowanego śledzia. Wniesienie śledzia oznaczało koniec zabawy,  muzykanci przestawali grać, śpiewano pieśń religijną i rozchodzono się do domów [23]. 


Na zakończenie tego podrozdziału warto jeszcze powiedzieć sobie, o jeszcze jednym (zasygnalizowanym przez nas) obyczaju, odnoszącym się do omawianego okresu. Rzecz jasna chodzi o „podkurek”, którego to miano dotyczyło wożonego, na dwukołowym wózku wykonanego z drewna, lub gliny kogutka. „Gazeta Codzienna” z 1853 roku, zamieściła opis owego obyczaju z okolic Kalisza:
Koło mojego [tj. sztucznego] kurasa stoi kilka osóbek, najczęściej traczy i żołnierzy , które za pociągnięciem sznurkami w tę lub ową stronę się ruszają.  Albo też stoją koło Kurasa cztery osóbki po bokach, wyobrażające: żołnierza, kowala, młynarza i Żyda, a każden z tych w parze z kobietą: to wszystko za popychaniem dyszla i toczeniem się na dwóch kółkach obraca się i tańczy” [24]

Tymczasem na Krajnie dawnym zwyczajem było obchodzenie podwójnych zapustów. Dwa tygodnie przed Środą Popielcową urządzano zabawę zwaną „starymi zapustami”, w ostatni dzień karnawału „nowe zapusty”. Spotykano się wówczas na „kozich balach”, w których udział brali też przebierańcy w strojach kozy, bociana, niedźwiedzia [25].


Akt II: Pochód dziwadeł i cudaków wszelakich.





 Maszkary zapustne w powiecie żnińskim, około roku 1930.



Istniała prawdziwa mnogość postaci pojawiających się w wielkopolskich korowodach przebierańców - różnice i podobieństwa były uzależnione od powiatów, na których występowała dana tradycja. Do najpopularniejszych zaliczyć można:  Niedźwiedzia, Kozaka na białym koniu, Żyda z kozą, Policjanta, Huzara, Turków, Dziada z Babą, Bociana, a nawet Murzyna [26]. Każda z ról miała swoje własne miejsce w ludowym przedstawieniu, a także symbolikę. Zwierzęta takie jak niedźwiedź, kozioł i koń symbolizować miały płodność – dwa ostatnie, przez wzgląd na swoją chuć, ale także (w przypadku konia), na związek z zaświatami (ich motywy omawialiśmy już sobie szerzej, przy okazji artykułów poświęconych bestiariuszowi, oraz duchom ukazującym się w zwierzęcej postaci).
Z kolei osobę odgrywająca rolę niedźwiedzia przebierano w grochowiny, oznaczające w kulturze ludowej bezpłodność i bezżeństwo. Następnie podpalano je na nim, co jak przypuszczała J. Dydowiczowa, miało na celu zniszczenie tych dwóch stanów [27].  Aby w pełni wyjaśnić występowanie postaci niedźwiedzia w orszaku zapustowym, w którym nierzadko odgrywał centralną rolę, należy odwołać się do jego symboliki, wywodzącej się  z czasów przedchrześcijańskiej słowiańszczyzny. Przez dawnych Słowian zwierzę to było postrzegane, jako jedno z wcieleń Welesa – boga zaświatów, magii i zwierzęcej natury. Postać niedźwiedzia sama w sobie symbolizowała potężną siłę, budzącą w ludziach zarówno fascynację jak i strach. Jego prawdziwe imię tabuizowano, tak aby nie prowokować nieznanych (i nie zawsze człowiekowi przychylnych) sił natury, i by nie sprowadzić tym samym nieszczęścia na własną wspólnotę. Odwołując się do niego w mowie, używano zatem wiele zamiennych nazw – przydomków, jednym z nich było słowo „niedźwiedź”, oznaczające „jedzącego miód” – czyli pokarm bogów. Uznając półboski status tego zwierzęcia, Germanie nazywali go po prostu: „burym”, bądź „szarym”; zaś Bałtowie „kudłatym”. U wielu ludów, niedźwiedzie były postrzegane jako mityczni bliscy krewni człowieka, czy wręcz ludzie w zwierzęcej skórze (wschodnie tereny Polski) [28]. Kolejny dowód na „pokrewieństwo” stanowiło przekonanie wynikające z pewnego zwyczaju obecnego niedźwiedzim gatunku zakopywanie ludzkiej ofiary na później, które było czasem odbierane nawet jako grzebanie "krewnego"[29]. Na tej samej zasadzie spożywanie niedźwiedziego mięsa przez człowieka było zakazane, gdyż postrzegano je jako kanibalizm (Rosja), nordyccy wojownicy berserkowie, mieli posiadać możliwość przeistaczania się w postać niedźwiedzia, bądź czerpania od niego siły [30]. Finowie, w przypadku zabicia tego zwierzęcia, mieli w zwyczaju urządzać rytualne „stypy po niedźwiedziu” [31]. Podobnie czynili Ajnowie, praktykując rytuał zwany iyomante, opierający się na wierze w protekcję duchów natury, do których zaliczano niedźwiedzia. W ramach omawianego obrzędu zimą chwytano młodego niedźwiedzia i trzymano go w klatce, gdzie go dobrze karmiono i tratowano, aż do nastania jesieni. Wówczas podczas uroczystego rytuału, pełnego szacunku dla tegoż zwierzęcia – zabijano je, a następnie zachowywano jego czaszkę w celach: ochrony przed złymi mocami, jak i w przypadku leczenia chorych. Wierzono, że duch niedźwiedzia zapewni ochronę w obydwu przypadkach, a odpocząwszy w świecie duchów, powróci ponownie do świata żywych [32]. Omawiane przypadki, to zaledwie kilka przykładów, z wielu  pochodzących z całego świata.
Trzeba jeszcze wymienić szereg słowiańskich zwyczajów związanych z postacią niedźwiedzia, rozumianego jako istoty ściśle powiązanej z symboliką funeralną, a także płodnościową.  W Bułgarii i na Białorusi. Przypadały one na daty graniczne zimowego snu koniec listopada i drugą połowę marca. Uroczystości te polegały na wyprawieniu sowitej uczt, które miały zapewnić niedźwiedziowi wygodne ułożenie się w zimowym legowisku oraz komfortowe wybudzenie się na wiosnę (…).Skojarzenie niedźwiedzia z aspektami seksualnymi widać także w odnotowanym na Bałkanach zwyczaju odbywania pokładzin na niedźwiedziej skórze [33]. Ponadto, niektóre podania ludowe posiadają motyw związany z niedźwiedziem, wg. którego zwierz ten miał porywać młode dziewczęta i posiadać z nimi potomstwo.
 Być może wierzenia i zwyczaje, o których mowa stoją u podstaw obecności postaci niedźwiedzia w ludowych orszakach przebierańców? Wszak chodzi w niej o przebudzenie wiosny, która na czas zimy pozostaje uśpiona tak jak ów niedźwiedź, śpiący w swej gawrze – co przyporządkowuje go dobywalców świata podziemnego, zaświatów. Jego symbolika powiązana ze sferą zaświatów, oraz płodności doskonale wydaje się wpasowywać w pozostaje motywy obrzędowości tegoż okresu, posiadających takie samo znaczenie.
Bocian z kolei uważany jest za jednego ze zwiastunów wiosny, ale także symbolizuje Chrystusa walczącego ze złem. Bowiem postrzegany jest jako „czyściciel świata”, gdyż zjada wszelkie plugastwo, pod postaci robactwa, gadów i płazów. Nawiązuje do tego ludowa opowieść wyjaśniająca, że w bociana został przemieniony człowiek, który przeciwstawił się boskiemu zakazowi. W okolicach Tarnobrzega i Kalisza bocianem jest kosiarz, który nie odpowiedział na powitanie Chrystusa, za karę przemieniony w bociana miał oczyszczać ziemię. W końcu pojawienie się bociana, uwicie przez niego gniazda w pobliżu danego gospodarstwa miało zwiastować szczęście i dobrobyt, chronić przed burzą. Zaś zabicie bociana, zniszczenie jego gniazda przez gospodarza było postrzegane jako grze, karany przez opatrzność śmiercią. W końcu bocian pozostawał w bliskim związku z symboliką płodności, gdyż pokutowało przeświadczenie, że dzieci przynosi.

Analizując dalej postaci wiejskich komediantów, pora wyjaśnić znaczenie osób, odgrywających role związane bezpośrednio związane ze światem ludzi. Kozak, Turek, Murzyn - stanowili zniekształcony, w karykaturalny sposób przez kulturę ludową obraz „obcego”. Tymczasem figury takie jak policjant, kominiarz stanowić miały swoiste „nowości” w orszaku ostatkowych dziwolągów , których pojawienie się było znakiem współczesnych czasów, oraz ról reprezentanci przedstawianych zwodów odgrywali w miejscowej społeczności.  
Występowanie postaci takich jak śmierć czy diabeł, przedstawienie ich w sposób przerysowany, być może miało na za celu „oswojenie” ich natury,  czyli obłaskawienie ich i zapewnienie sobie w pewnym stopniu przychylności z ich strony – by nie okazały się takie straszne, złe. Wszak w ludowych opowieściach popularny jest motyw wymięcia się z ramion śmierci, czy ocalenie swej duszy przed diabłem dzięki sprytnemu fortelowi.
            Każda z pojawiających się w orszaku postaci, miała do odegrania ściśle ustalone role, za przykład niechaj posłużą nam postaci, odwiedzające gospodarstwa we wsiach w okolicach Cekowa, Kościelca, oraz Korzeniewa. Naczelną postaci, drużyny wszelakich dziwadeł i cudaków stanowił niedźwiedź, który przybywał go gospodarstwa prowadzony na łańcuchu przez niedźwiednika, a znajdując się już w  gościnie pokazywał różne „sztuczki”, tańczył z gospodarzem i gospodynią, koń skakał, diabeł czynił różne psoty (np. wspinał się na komin po sadzę, którą potem „murzył” mieszkańców), cyganka wróżyła, Żyd targował gospodarskie sprzęty, śmierć groziła kosą, a dziad obsypywał wszystkich popiołem. Gospodarze wynosili poczęstunek, pączki, szynkę, placek i wódkę. Baba zbierała do koszyka datki [34].





 Pochód z niedźwiedziem, Korzeniew, pow. Kalisz, 1984 r.


W okolicach Kalisza wyraźnie rozróżniano dwa odrębne zwyczaje związane z tym typem obrzędowości ludowej: „chodzenie z niedźwiedziem” oraz „przebierańców”. Pierwszy  ze zwyczajów polegał a tym, iż jednego z członków „drużyny” przebierano za niedźwiedzia, tj. - owijano go słomą lub grochowinami. Następnie „niedźwiedź” w towarzystwie orszaku, składającego się z towarzyszących mu muzyków odwiedzali kolejne domostwa we wsi. Jedynie muzykanci prowadzący niedźwiedzia nie byli przebrani, pozostali odgrywali role: cygankę, cygana zbierającego „datki”, dziada i babę. W Wolicy towarzyszył im także „pisarek”, który spisywał co kto komu ofiarował.  W trakcie pochodu niedźwiedź wesoło skakał w takt wygrywanej melodii,  zaś gdy zatrzymywano się przed którąś z gospodarskich chat, jego obowiązkiem było odtańczenie tańca z gospodynią [35].
Warto także nadmienić, iż w pozostałych częściach Wielkopolski (w tym znajdujących się poza granicami naszego Regionu), miały miejsce zwyczaje o bardzo podobny charakterze. W stosunku do nich funkcjonowały określania takie jak: „chodzenie z kuligiem”, „chodzenie z kozą”, czy też „chodzenie z rożnem”.

Czasami na jej zakończenie miało miejsce jeszcze jedno wydarzenie,  podkreślające kres zabaw, a rozpoczęcie okresu Wielkiego Postu.
W Popowie Tomkowym, w powiecie gnieźnieńskim, na zakończenie zabawy wnoszono wielkiego śledzia wykonanego z drewna zrobionego z drewna i śpiewano:

Umykaj kiełbaśniku,
Witamy cię, olejniku [36].


Znany był także zwyczaj czyniony w Środę Popielcową, w trakcie którego zawieszano przechodniom woreczki z popiołem, ale nawiązywał on raczej do tradycji miejskich.


A oto zapowiedziany materiał filmowy, prezentujący jak zabawa z przebierańcami mogła niegdyś wyglądać:



Akt III: Porwanie młodożeńcowych.




Kolędnicy - "Wigiliarze", Ceków, pow. Kalisz, 1969 r.


Podczas gdy wtorek zapustny był przeznaczony dla młodzieży – niezamężnych panien, oraz kawalerów, środa popielcowa była czasem, w którym „świętowały” kobiety zamężne. Przyjętym zwyczajem, zbierały się one w pobliskiej karczmie, gdzie popijając wódkę śpiewały nie do końca przyzwoite piosenki [37]. Mężczyźni na ogół  nie brali udziału w tego typu zabawach, a jeśli któremuś się to zdarzyło – obsypywano nieszczęśnika popiołem, lub zabierano mu czapkę, którą „pechowiec” musiał wykupić w zamian za gorzałkę [38]. Nawiązując do wątku świętowania zapustów, w kobiecym gronie warto wspomnieć jeszcze o Tłustym Czwartku, w niektórych regionach Polski zwanym „combrem”, lub „babskim combrem”. Uważano bowiem, iż „tłusty czwartek” był dniem zabaw i hulanek kobiet [39]. Jeśli jednak chodzi o region Wschodniej Wielkopolski, A. Brencz przyznaje, że w trakcie badań terenowych na jej obszarach, nazwę „cymper”/ „cymber”, odnotowano zaledwie we trzech wsiach – a zatem nazwa ta nie była tutaj, aż tak powszechna [40].
Istotą tego dnia, było odegranie przez miejscowe mężatki roli przebierańców. Wkładano na siebie stroje mające upodobnić je do: druciarzy, dziadów lub Cyganów, a następnie brano stare sanie, taczki, półwozie, odpowiednio dekorowano, i wyruszano w wieś.  „Porywano” młodożeńcowe, czyli kobiety, które dopiero co ubiegłego roku zdołały wstąpić w związek małżeński [41]. Zdarzało się, że przy okazji, uprowadzonym niewiastom płatano przeróżne dokuczliwe figle, aby się od nich uwolnić należało się od ich… „wykupić” . Gorzałką, rzecz jasna. Sama zabawa stanowiła nieformalny  (poza obrzędami związanymi z zaślubinami i oczepinami) kolejny rytuał inicjacyjny wprowadzający młode mężatki w społeczność miejscowych zamężnych gospodyń.  Czasem to mąż musiał wykupić swoją żonę [42]. Mężczyźni dołączali do kobiet, dopiero pod wieczór. Kulminacyjnymi punktami wspólnej zabawy było odtańczenie tańców: „na wysoki len”, oraz „na wysoki owies”. Ich celem było sprawienie w magiczny sposób, aby wzrost tych roślin był równie wysoki, co taniec gospodarzy podczas rytualnego tańca [43]. W niektórych powiatach tańczono i śpiewano także pieśń „Ojciec Wielki” (Kokanin, w powiecie kaliskim; Franklinów w powiecie Ostrowskim) [44].  Nie znana była  jednak ta melodia w powiecie kaliskim [45].



Akt IV: Wielki spokój, i święta cisza – czyli nadejście Wielkiego Postu.




"Koń" i "Żyd" z orszaku zapustnego z Korzeniewa, pow. Kalisz, 1984 r.


Jeszcze innym ciekawym zwyczajem związanym z rozpoczynającym się postem było chadzanie chłopców po wsiach i wygłaszanie, ludowych satyrycznych kazań, takich jak to pochodzące z Jaraczewa w powiecie Pleszowskim:

„Powiedziałbym kazanie,
Ale mi pies zjadł śniadanie.
Powiedziałbym więcej,
ale mi baba z pieca brzęczy.
A więc rżnąłem babę o piec,
Wyleciał chłopiec,
A z tego chłopca
Baran i owca,
A z tego barana
wilcze kolana
a z tych wilczych kolan
cieśla z toporem
wyleciał na ulicę
wybudował kościół i kaplicę.
A co w tej kaplicy było?
Mleko.
A gdzie to mleko?
Kozy je wypiły.
A gdzie te kozy?
W pszenicy się pogziły.
A gdzie ta pszenica?
Chłop ją ściął.
A gdzie ten chłop?
W piekło wpadł.
A gdzie to piekło?
Po ziemi się wlekło” [46].





Głowa konia i kozy z maszkar zapustnych w powiecie żnińskim, około roku 1930.

           


W okresie wielkiego postu nie jadano: mięsa, tłuszczów mięsnych (w niektórych częściach Regionu, nawet  szorowano piaskiem patelnie, by pozbyć się z ich powierzchni jego resztek), a od połowy tego czasu unikano także nabiału [47].
Jednym z głównych posiłków był żur, którego w okolicach Kalisza, jak i wielu częściach Wielkopolski Wschodniej, otaczała swoista obrzędowość. Gospodynie przygotowywały tę potrawę w określony sposób, w jaki przysądzały ją ich matki i babki. Każda rodzina posiadała niewątpliwie swój przepis, niemniej zasadami, jego wyrabianiu towarzyszyły także przekazywane z pokolenia na pokolenie pieśni obrzędowe [48].
Ciekawym był zwyczaj związany z końcem postu, kiedy to zakopywano żur – w Wielki Czwartek, lub Piątek. Brano wówczas garniec wywaru i ceremonialnie zanoszono na granicę wsi, gdzie go zakopywano. Wszyscy przy tym wznosili okrzyki: „dość żuru”, „koniec postu”. Gdy zbliżali się do celu, któryś z chłopaków z nienacka uderzał w garnek, oblewając żurem niosącego. Wśród ogólnej wesołości zakopywano skorupy garnka [49]. Zwyczaj ten został także odnotowany przez O. Kolberga, w odniesieniu do Kleczewa, Kazimierza i Ślesina: W Wielki Piątek na wieczór zbierają się średniaki i robią brzydką mieszaninę z rzeczy najplugawszych, którą rozrabiają na kształt żuru. Część tej polewki wynoszą daleko w pole i zakopują; powróciwszy zaś z resztą, chodzą po wsi i mażą tem drzwi domów, co nazajutrz dziewki, klnąc niezmiernie, zmywać muszą [50].
Tymczasem, do postnego jadłospisu mieszkańców Krajny należała także zupa „kapuścianka” – robiona z wody z kwasem kapuścianym, do wody wsypywało się mąkę i gotując mieszało koziołkiem, spożywano z kartoflami; z tartych ziemniaków smażono na oleju postne kuleje. W każdą środę i piątek obowiązywał post ścisły. W Środę Popielcową i Wielki Piątek praktycznie nic nie jedzono, zdarzało się, że w Środę Popielcową i Wielki Piątek też  ograniczano spożywanie płynów, nic nie jedzono i wypijano tylko kubek wody [51]. 
Ostatnim obyczajem, przypadającym na omawiany okres była związana jeszcze jedna tradycja: tam, gdzie w domu były dziewczęta na wydaniu, młodzież męska smarowała drzwi i okna popiołem, gliną, wapnem, a nie lubianym – często i łajnem, na znak że minęło półpostu [52].


Tym też płynnym krokiem, przechodzimy od omawiania kolejnego etapu kalendarza obrzędowego, wybitnie związanego z obrzędowością wiosenną… Choć w chwili publikacji artykułu będziemy witać raczej zimę ;)


Autor: Marta Kaleta.

Przypisy.

[1] J. Dydowiczowa, Zwyczaje i obrzędy doroczne, [w:] Kultura ludowa Wielkopolski, t. III, J. Burszta (red.), Poznań 1967, Wydawnictwo Poznańskie, s. 37.
[2] zob. M. Eliade, Święty czas i mit wiecznego rozpoczynania na nowo, [w:] ”Traktat o historii religii, Łódź 1993, Wydawnictwo Opus.
[3] A. Brencz, Wielkopolski Rok Obrzędowy. Tradycja i zmiana, Poznań 2006, Wydawnictwo Poznańskie, s. 102.
[4] J. Dydowiczowa, dz. cyt., s. 37.
[5] A. Brencz, dz. cyt., s. 102.
[6] zob. Tamże, s. 80.
[7] Tamże.
[8] zob. W. Kopaliński, hasło: twarz, [w:]Słownik symboli, Warszawa 1991, Wiedza Powszechna.
[9] R. Jarosiński  (red.), hasło: maska, [w:]Leksykon symboli, Warszawa 1991, Wydawnictwo ROK Corporation SA.
[10] J. Dydowiczowa, dz. cyt., s. 37.
[11] zob. A. Brencz, dz. cyt., s. 147.
[12] zob. B. Andrzejczak , Obrzędy i obyczaje doroczne w Kaliskiem, [w:] Literatura ludowa, nr.1-2, Warszawa 1964, Polskie Towarzystwo Ludoznawcze, s. 27.
[13] A. Brencz, dz. cyt., s. 133.
[14] Tamże, s. 136.
[15] Tamże, s. 136-137.
[16] J. Dydowiczowa, dz. cyt., s. 43.
[17] K. Skłodowska-Antonowicz, Doroczne obrzędy i zwyczaje na Pałukach, „Ziemia” 1970, Wydawnictwo PTTK, s. 90.
[18] A. Brencz, dz. cyt., s. 130.
[19] A. Jabłońska-Ważny, Zwyczaje i obrzędy doroczne, [w:] Zachować żywy głos tradycji, Kalisz 2007, Muzeum Okręgowe Ziemi Kaliskiej, s. 13.
[20] Tamże, dz. cyt., s. 14.
[21] zob. K. Skłodowska-Antonowicz, dz. cyt., s. 90.
[22] Strona Internetowa Muzeum Krajny,  Zwyczaje i obrzędy  wielkopostne i wielkanocne na Krajnie, (stan na dnia: 05.11.2017):
[23] Tamże.
[24] J. Dydowiczowa, dz. cyt., s. 37.
[25] http://pokazywarka.pl/folklor-krajna/  (stan na dnia: 05.11.2017).
[26] zob.  J. Dydowiczowa, s. 39-40.
[27] zob. Tamże, s. 41.
[28] zob. K. Gołdowski, Niedźwiedź w wierzeniach Słowian, (stan na dnia: 06.11.2017):
[29] Tamże.
[30] zob. Tamże.
[31] zob. M. Haavio, Mitologia fińska, Warszawa 1979, Państwowy Instytut Wydawniczy.
[32] zob. A. F. Majewicz, Dzieje i legendy Ajnów, Warszawa1983, Państwowe Wydawnictwo Iskry.
[33] zob. K. Gołdowski, dz. cyt.
[34] A. Jabłońska-Ważny, dz. cyt., s. 11.
[35] zob. B. Andrzejczak, dz. cyt., s. 22.
[36] J. Dydowiczowa, dz. cyt., s. 45.
[37] zob. Tamże, s. 46.
[38] zob. Tamże.
[39] A. Brencz, dz. cyt., s. 107.
[40] zob. Tamże, s. 109.
[41] J. Dydowiczowa, dz. cyt., s. 46.
[42] zob. B. Andrzejczak, dz. cyt., s. 23.
[43] zob. J. Dydowiczowa, dz. cyt., s. 47.
[44] zob. Tamże.
[45] zob. B. Andrzejczak, dz. cyt., s. 27.
[46] zob. J. Dydowiczowa, dz. cyt., s. 48.
[47] zob. Strona Internetowa Muzeum Krajny,  dz. cyt.
[48] zob. B. Andrzejczak, dz. cyt., s. 28-29.
[49] zob. Tamże, s. 30-31.
[50] A. Brencz, dz. cyt., s. 171.
[51] Strona Internetowa Muzeum Krajny, dz. cyt.
[52] A. Jabłońska-Ważny, dz. cyt., s. 16.


Bibliografia.

  1. Andrzejczak Barbara, Obrzędy i obyczaje doroczne w Kaliskiem, [w:] Literatura ludowa, nr.1-2, Warszawa 1964, Polskie Towarzystwo Ludoznawcze
  2.  Brencz Andrzej, Wielkopolski Rok Obrzędowy. Tradycja i zmiana, Poznań 2006, Wydawnictwo Poznańskie.
  3. Dydowiczowa Janina, Zwyczaje i obrzędy doroczne, [w:] Kultura ludowa Wielkopolski, t. III, J. Burszta (red.), Poznań 1967, Wydawnictwo Poznańskie.
  4. Eliade Mircea, Święty czas i mit wiecznego rozpoczynania na nowo, [w:] ”Traktat o historii religii, Łódź 1993, Wydawnictwo Opus.
  5. Haavio Martti, Mitologia fińska, Warszawa 1979, Państwowy Instytut Wydawniczy.
  6. Jabłońska-Ważny Anna, Zwyczaje i obrzędy doroczne, [w:] Zachować żywy głos tradycji, Kalisz 2007, Muzeum Okręgowe Ziemi Kaliskiej.
  7. Jarosiński Roman  (red.), Leksykon symboli, Warszawa 1991, Wydawnictwo ROK Corporation SA.
  8. Kolberg Oskar, Dzieła wszystkie. Kaliskie, t. XXIII, Kraków-Warszawa 1964, Polskie Wydawnictwo Muzyczne : Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza.
  9. Kopaliński Władysław, Słownik symboli, Warszawa 1991, Wiedza Powszechna.
  10. Kukier Ryszard, Kultura ludowa mieszkańców Krajny Złotowskiej, [w:] Ziemia Złotowska, red. Wojciech Wrzesiński, Gdańsk 1969.
11.   Majewicz Alfred F., Dzieje i legendy Ajnów, Warszawa1983, Państwowe Wydawnictwo Iskry.
  1. Niedźwiecki Jan, Zarys wybranych zagadnień tradycyjnej kultury Krajniaków Złotowskich, „Koszalińskie Zeszyty Muzealne” 1973, nr 3.
  2. Skłodowska-Antonowicz Kalina, Doroczne obrzędy i zwyczaje na Pałukach, „Ziemia” 1970, Wydawnictwo PTTK.
  3.  Wyrwa Andrzej (red.), Studia i materiały do dziejów Pałuk, Tom V. Współczesne środowisko naturalne, osadnictwo, folklor Pałuk, Poznań 2003, Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza.

Źródła internetowe:
I. Dialektologia Polska:
  1. Kultura Ludowa Krainy: http://www.dialektologia.uw.edu.pl/index.php?l1=opis-dialektow&l2=dialekt-wielkopolski&l3=krajna&l4=krajna-kultura
  2. Kultura Ludowa Południowej Wielkopolski: http://www.dialektologia.uw.edu.pl/index.php?l1=opis-dialektow&l2=dialekt-wielkopolski&l3=wielkopolska-poludniowa&l4=wielkopolska-pld-kultura
  3. Kultura Ludowa Północnej Wielkopolski: http://www.dialektologia.uw.edu.pl/index.php?l1=opis-dialektow&l2=dialekt-wielkopolski&l3=wielkopolska-polnocna&l4=wielkopolska-pn-kultura
  4. Kultura Ludowa Wschodniej Wielkopolski: http://www.dialektologia.uw.edu.pl/index.php?l1=opis-dialektow&l2=dialekt-wielkopolski&l3=wielkopolska-wschodnia&l4=wielkopolska-wsch-kultura

II. Krajna. Historia- Etnografia- Folklor:
IV. Gołdowski Kamil, Niedźwiedź w wierzeniach Słowian:

V. Łabędzka Kamila, Bocian w ludowych wyobrażeniach:
https://www.slawoslaw.pl/bocian-w-ludowych-wyobrazeniach/


Źródła ilustracji:


1)      "Herody" przedstawienie jasełkowe, Gostynie, pow. Kalisz, 1960 r.
Jabłońska-Ważny Anna, Zwyczaje i obrzędy doroczne, [w:] Zachować żywy głos tradycji, Kalisz 2007, Muzeum Okręgowe Ziemi Kaliskiej.

2)      Przykłady wschodniowielkopolskich "podkoziołków":
 a) pow. krotoszyński, ok. 1930 roku:
Dydowiczowa Janina, Zwyczaje i obrzędy doroczne, [w:] Kultura ludowa Wielkopolski, t. III, J. Burszta (red.), Poznań 1967, Wydawnictwo Poznańskie, s. 47.

b) Brzeziny, rok. 1929:
Brencz Andrzej, Wielkopolski Rok Obrzędowy. Tradycja i zmiana, Poznań 2006, Wydawnictwo Poznańskie, s. 134.

c) Wolica, pow. Kaliski:
Andrzejczak Barbara, Obrzędy i obyczaje doroczne w Kaliskiem, [w:] Literatura ludowa, nr.1-2, Warszawa 1964, Polskie Towarzystwo Ludoznawcze.

3)      Maszkary zapustne w powiecie żnińskim, około roku 1930:
Brencz A., dz. cyt., s. 104.

4)      Pochód z niedźwiedziem, Korzeniew, pow. Kalisz, 1984 r:
Jabłońska-Ważny A., dz. cyt.

5)      Kolędnicy - "Wigiliarze", Ceków, pow. Kalisz, 1969 r:
Tamże.

6)      "Koń" i "Żyd" z orszaku zapustnego z Korzeniewa, pow. Kalisz, 1984 r:
Tamże.

7)      Głowa konia i kozy z maszkar zapustnych w powiecie żnińskim, około roku 1930:
Dydowiczowa J., dz. cyt., s. 42.