poniedziałek, 7 września 2020

Historia z dreszczykiem, o Krwawej Marynie z Żerkowa.

 



W tym tygodniu pozwolimy sobie na chwilowe przerwanie publikowanego na naszej stronie cyklu na temat ludowej architektury drewnianej, ze względów zawodowych autorka nie wyrobiła się na czas z ukończeniem opracowywanego artykułu, który ukaże się już w najbliższym czasie. Prosimy zatem o cierpliwość. Tymczasem, postanowiliśmy zapoznać naszych czytelników  z pewną ciekawostką historyczną. 




O Krwawej Marynie wspominaliśmy już w trakcie naszego cyklu poświęconego duchom Wielkopolski Wschodniej. Wg okolicznych legend kobieta ta miała zapisać się w pamięci tutejszych mieszkańców jako wyrachowana kobieta, która wcielając się w rolę  "czarnej wdowy", dla własnego zysku oraz korzyści decydowała się zawierać korzystne dla siebie małżeństwa... a z czasem pozbywać się "niewygodnych" sobie małżonków, a ich ciała zakopywać na terenie okolicznego parku. Ten sam los czekać miał dzieci zrodzone z tychże związków, których maleńkie ciałka wyrodna matka zakopywała nieopodal miejsca pochówku ich ojców. Tym sposobem opowieści  krążące w okolicach Żerkowa, jak i w samym mieście, przedstawiać mają pobliski park, jako swoistą mroczną nekropolię. Powiada się także, że spokoju po śmierci nie miała zaznać  sama Krwawa Maryna, której pokutującego ducha, ponoć napotkać można przy odrobinie szczęścia (?), spacerując po zmroku w obrębie parku. 


Ile jest prawdy w tego tych opowieściach? Czy postać Krwawej Maryny została wymyślona, czy też może posiadała swoją odpowiedniczkę wśród kobiet związanych z tym miejscem? Odpowiedzi na te pytania udziela nam materiał, który zdecydowaliśmy się przedstawić dziś naszym czytelnikom. I choć istnieją pewne różnice pomiędzy legendarną Maryną, a postacią Marianny Sapieżanki, to warto mieć na uwadze, że zagłębiając się w lekturę poniższego cytatu, czytelnik będzie mieć do czynienia ze swego rodzaju kryminałem.

Marianna Sapieżanka, primo voto Koźmińska, secundo voto Dąmbska, należała niewątpliwie do najczarniejszych z grona czarnych charakterów osiemnastowiecznej Rzeczypospolitej. Urodziła się w Żerkowie między 1720r. a 1730r. Była jedyną córką Jerzego Felicjana Sapiehy i Katarzyny Radomickiej. Krwawa Maryna była nieodrodną córką swego ojca Jerzego Felicjana Sapiehy, a w okrucieństwie i gwałtowności charakteru nawet go przewyższała. Marianna Sapieżanka wyszła za mąż za Ignacego Koźmińskiego z Iwanowic herbu Poraj. Z tego związku urodziła się w 1747r. córka Ludwika Katarzyna Teresa. Jednak małżeństwo to nie było zgodne. Mniej więcej od roku 1748 małżonkowie byli w separacji. Marianna przebywała w Żerkowie a mąż w Ołoboku pod Kaliszem w klasztorze cysterek, gdzie przełożona była jego siostra. Przyczyna niezgody miała być córka Ludwika, a ściślej-powtarzające się procesy o prawa rodzicielskie. Podczas jednej z rozpraw małżonkowie, wydzierając sobie córkę, wyrwali jej rękę i nadwyrężyli łopatkę.

 

Tragiczny był finał tego małżeństwa. Marianna wynajęła płatnych morderców i stanąwszy na ich czele najechała męża, przebywającego w klasztorze ołobockim. Zbiera więc drużynę na wszelkie bezprawia gotowej szlachty i z Zarembą z Ruska na czele wpada do Ołoboku. "Pan Koźmiński zręcznie odpiera wszystkie przeciwnika swego Zaremby na siebie wymierzone razy, i ju byłby się może obronił i odparł, gdyby mu nie była pękła sprzączka u spodni. To go zmieszało, bo spodnie bo spodnie opuszczając się coraz bardziej, tamowały mu zręcznie nóg obroty. Odebrawszy kilka ran na ciele, podczas gdy już głowę miał dobrze posiekaną, padł pan Koźmiński bez zmysłów na ziemię. Stało się więc czego żona pragnęła. Z radosnym uśmiechem i miną tryumfującą spogląda brzydka ta kobieta na męża swojego rozciągnionego na ziemi i całego we krwi zbroczonego. I choć wg. cytowanego ks. Łukaszewicza bezpośrednią przyczyną zgonu pana Ignacego miał być befsztyk, zjedzony przez niego po odzyskaniu przytomności, to nie ulega wątpliwości, że do śmierci przyczyniły się, w najwyższym stopniu, odniesione rany. Miało to miejsce w roku 1760.

 

Marianna nie wytrwała długo w stanie wdowieństwa. Jeszcze w tym samym roku, nie bacząc na stan żałoby, zaprowadziła do ołtarza Ludwika Dąmbskiego, wojewodę brzesko-kujawskiego. Państwo Dąmbscy zamieszkali w Żerkowie, gdzie prowadzili życie dworskie, okazałe i wystawne. Tragedia wydarzyła się w Graboszewie, rodzinnym majątku pana Ludwika, który po kilkogodzinnej chorobie, zapadłszy o 7-ej godzinie wieczorem zmarł o 11-ej w nocy w Graboszewie dnia 27 lutego 1782 roku, wskutek jak mówią, zadanej mu trucizny. Ówczesna opinia publiczna jednoznacznie wskazywała na żonę jako trucicielkę męża. Krwawa Maryna po raz trzeci za mąż juz nie wyszła. Po śmierci męża swego przeniosła się pani Dąmbska na mieszkanie do Wschowy, której była starościną i tam też życia swego dokonała dnia 28 maja 1794 roku. Jednak opowieści o krwawej Marynie krążą do dziś po Żerkowie i okolicy, a jej pośmiertny duch ponoć ciągle straszy krążąc koło bramy wiodącej do parku.


Źródło cytatu:  https://opencaching.pl/viewcache.php?wp=OP8WLS (stan na dnia 07.09.2020).


Źródło fotografii: http://www.polskaniezwykla.pl/web/place/9779,zerkow-park-krajobrazowy-(xviii-w-).html