sobota, 12 sierpnia 2017

Wakacje z duchami V: Niedokończone sprawy i osobliwości świata duchów.





W ostatniej części naszego przewodnika  po nawiedzonych miejscach w regionie zaczniemy od przedstawiania historii duchów, których ziemska bytność związana była ze sprawami, nazwijmy to „przyziemnymi”. Nie zasłynęli jako okrutnicy, pokutnicy, ani męczennicy, nie zyskali sławy zamkowych Dam, ani też nie wiąże się z nimi „epicka”, tragiczna historia miłosna.

W pierwszej kolejności przedstawimy sobie postaci, które (zdaje się) nie zważając na fakt swojej śmierci, zwykły kontynuować swoje zajęcia. Potem omówimy sylwetki zjaw, które postanowiły dociekać sprawiedliwości zza groby – czy to by doprowadzić do wypełniania swej ostatniej woli, czy też dokończyć pozostawione przez siebie, niedokończone sprawy. W końcu, opowiemy historie osób, które po śmierci zwykły opiekować się swoimi żyjącymi krewnymi.

Na sam koniec naszych przygód z duchami pozwolimy sobie pozostawić pewien smaczek, w postaci galerii duchów nietypowych. Wśród wymienionych postaci pojawią się i te "straszące" na ziemiach, które obecnie należą do innych województw, choć historycznie zaliczyć je można do tych należących pierwotnie do ziem Wschodniej Wielkopolski.
Zapraszamy do lektury!


A po śmierci… życie toczy się dalej.



Pałac w Grochowiskach Szlacheckich.
Zacznijmy od nietypowa zjawy, kryjącej się pod postacią mnicha, która pojawiać się miała w obrębie posiadłości w Grochowiskach Szlacheckich. Pierwotnie planowaliśmy zaliczyć ją do omawianego w kolejnej części, zestawienia duchów kontynuujących swe zajęcia po śmierci. Jednakże ostatecznie, biorąc pod uwagę okoliczności śmierci osoby, którą był za życia duch zdecydowaliśmy się umieścić ją właśnie tutaj.
Opowiada się tutaj historię wiernego sługi, który doniósł właścicielom dworu, iż w czasie gdy stróż nocny zamiast pełnić swoje obowiązki smacznie spał – byli okradani przez niektórych z pracowników najemnych. Śmiałek poprosił pana by pozwolił mu, podczas kolejnej nocy pełnić  wartę i złapać złodziei na gorącym uczynku. Ziemianin przystał na ten plan, i wszystko ulżyłoby się zapewnie dobrze, gdyby nie fakt, iż złoczyńcy zwietrzyli zasadzkę. Pobitego, pozbawiono języka oraz oczu sługę porzucono pod stertą gałęzi na pewną śmierć. Sprawiedliwości stała się jednak zadość, gdyż wycieńczonego „bohatera”, w porę odnaleziono i choć nie zdołano uratować mu życia, zdołał on zdemaskować złodziei. Jak mu się to udało pomimo okaleczenia? Gdy wypowiadano imiona podejrzanych, mężczyzna kiwał twierdząco głową w chwili gdy padało imię kogoś z winowajców.
Ducha bohaterskiego śmiałka cechowała wysoka szlachetność i ogromne poczucie sprawiedliwości, gdyż miał on „pełnić swoją wartę” jeszcze przez długie lata. Mawiało się, że w okolicy dworu widywano czasem postać w mnisim habicie, która dmąc w przypięty do pasa róg powiadamiała mieszkańców o zbliżającym się złoczyńcy. Dlatego długo, długo nikt nie był w stanie się doń włamać [1].


Niestety nieco mniej szczęścia miał  pałac w Żegocinie, z którym związana była rodzina Chłapowskich, do których majątek ów należał, oraz aktorki Heleny Modrzejewskiej – która nie raz odwiedzała to miejsce. To właśnie z pamiątkami po jej wizytach tych miejscu wiązać się miały „legendy” –wiele z nich swego czasu uważanych było za zaginionych w tajemniczych okolicznościach (np. medalik). Jednakże tajemnice zaginionych skarb to nie wszystko, bowiem okolice dworu nawiedzać mają także duchy zarówno gospodarzy, jak i ich słynnego gościa:
 Niektórzy mieszkańcy wspominają, że zaraz po wojnie w pałacu słychać było głosy dobiegające z pustych komnat, a po parku snuły się tajemnicze cienie. Jeszcze dziś nie wszyscy decydują się na samotny wieczorny spacer w okolicach pałacu [źródło:

http://wielkopolskie.naszemiasto.pl/artykul/helena-modrzejewska-wraca-do-zegocina-czasem-straszy,3463861,artgal,t,id,tm.html]


 Ruiny zamku w Kole. 

Tymczasem w Kole, w okolicach ruin zamku, pojawiać się mają duchy dwóch młodzieńców, którzy zginęli pojedynkując się o względy nadobnej starościanki. Miłośnicy historii o duchach twierdzą, że młodzieńcy nadal kontynuują swój pojedynek [2].



Kościół i klasztor pocysterski w Wągrowcu.

Nie mniej makabryczne historie posłyszeć można w Wągrowcu, do którego będziemy dziś jeszcze powracać. Jak niesie wieść gminna, w miejscowej farze, pojawiać się ma duch kościelnego, który powiesił się ongiś przed tutejszym ołtarzem. Przyczyny tego kroku nie są znane, ale świadkowie zeznają, iż czasem można zobaczyć owego ducha, w obrębie kościelnych murów, kontynuującego po śmierci swe obowiązki [3].
Wągrowiec ma „szczęście” do historii o niepokornych kościelnych, gdyż z miasta tego pochodzi jeszcze jedna tego typu opowieść, tym razem dotycząca mężczyzny pełniącego posługę pocysterskim kościele. Pojawiając się przed ołtarzem, pokutować ma za przywłaszczanie sobie pieniędzy zbieranych w trakcie nabożeństw [4].
Zjawa nie jest też jedyną, pokutującą w tym miejscu, gdyż powiada się także o duchu jednego z mnichów, który zwykł w okolicach północy nawiedzać kościół, pobrzękując przy tym łańcuchami. Według relacji świadków psy zwykły reagować na jego obecność dość nerwowo, jednocześnie lękliwe chowając się za właścicielami [5].

W końcu istnieją podania o wągrowieckich podziemnych tunelach (swoją drogą, motyw b. częsty w wielkopolskich podaniach). Wieści o nich wabiły wielu śmiałków, co więcej o jednej z grup poszukiwaczy krążą podania, iż zginęli w jednym z nich, gdy zawalił się na nich  podziemny strop. Dziś zdarza się słyszeć ponoć ich rozpaczliwe jęki i wołania o pomoc [6].



Dwór w Chomiąży Szlacheckiej. 

Przenieśmy się teraz do Chomiąży Szlacheckiej, gdzie powiada się, iż duch dawnego właściciela tych ziem – Mikołaja Nałęcza (tak, tego samego, o którym opowiadaliśmy sobie poprzednim razem), który nadal sprawuje pieczę nad swoim majątkiem. Pierwszym, który miał go ujrzeć po śmierci miał być parobek, który zobaczywszy zjawę swego pana, siedzącą na snopie siana, pobiegł powiadomić o tym fakcie pozostałych mieszkańców posiadłości. Gdy wszyscy przybyli większą grupą okazało się, że po snopie, ani  jegomościu… a właściwie jego duchu, nie ma ani śladu… prócz garści plew. Od tamtej pory, Nałęcz bywał widywany przez pracowników folwarku, oraz okolicznych chłopów, w okolicach  pól, oborach i stodołach, a nawet w pobliskim lesie [7].


Katedra Gnieźnieńska.

Kolejny przykład opowieści, której bohaterem był gospodarz, zarządzający po śmierci swym gospodarstwem jest historia pochodząca z jednej z wsi z okolic Gniezna.
Tam też po śmierci jednego z mieszkańców wsi zauważono szereg dziwnych zjawisk, nie dających się wytłumaczyć: „Pewnego razu oczyszczarka pracowała tak, jakby w ruch wprawiło ją dziesięciu mężczyzn. Kiedy indziej słyszano szuflowanie zboża, potem znów tak pracowała sieczkarnia, która przecież obsługiwano końmi, jakby mechanizm kół miał się rozsypać na tysiąc kawałków, wkrótce znowu coś w skrzyni paszowej stajni tak pracowało, że sieczka fruwała jak śnieg, albo niewidzialne ręce zadawały koniom paszę i nalewały wodę do żłobów, przy czym tak hałasowano wiadrami, jakby tamburmajor wybijał marsz generalski [8].



Sprawiedliwość nawet zza grobu.



Kościół parafialny pw. św. Archanioła Michała w Pobiedziskach.

W Pobiedziskach, właścicielem starego wiatraku, stojącego nieopodal miasta był młynarz, który nie zapisał się w pamięci okolicznych zbyt dobrze. Nie był zbyt sumienny, ani uczciwy w wykonywanych przez siebie obowiązkach, a z czasem zaczął popadać w długi, w końcu rozpił się. Po jego śmierci interes przejęli synowie, jednak choć sprawy zaczęły toczyć się dobrze, w młynie zaczął straszyć duch ich ojca, który zaczął jak tylko mógł przeszkadzać w pracach. Wszystko ustało dopiero wówczas, gdy synowie pospłacali wszystkie zaciągnięte przez ojca długi [9].



Ratusz we Wrześni.

Bohaterkę kolejnych opowieści, pochodzących z Wrześni, cechować miała wyjątkowa siła charakteru, pozwalająca kontynuować swoje codzienne obowiązki, oraz dążenie do osiągnięcia celu. Wszystko to tyczy się zjawisk, jakie zajść miały… po jej śmierci.
Mowa tutaj o zmarłej w 1845 roku, Albinie Daszkiewiczowej. Za swego młodego życia (zmarła w wieku zaledwie 31 lat), zasłynęła jako osoba silnej wiary, która znajdując się już na łożu śmierci zażyczyła sobie aby pochować ją w okolicy fary. Niestety, przez wzgląd na przepisy prawne stało się to początkowo niemożliwe. Zmarłą pochowano zatem na cmentarzu na Berdychowie. Pani Daszkiewiczowa, najwyraźniej niezadowolona z takiego obrotu sprawy, zaczęła nawiedzać pobliski kościół, czego świadkami miało być wielu z tutejszych mieszkańców.  Ostatecznie, pod naciskiem lokalnej społeczności, oraz męża zmarłej zgodzono się dokonać pochówku - tym razem zgodnie z ostatnią wolą zmarłej. Dopiero wówczas nawiedzenia ustały [10] [11], jednakże o pani Albinie opowiadano sobie jeszcze jedną rzecz.
Mianowicie, twierdzono po jej śmierci, iż tak zupełnie w porządku to z nią nie było, bowiem gdy umarła to pochowano ją na cmentarzu, przez czternaście dni, noc w noc, wracała i gospodarowała na probostwie, postępując tak, jak to robiła za swojego życia [12] [13].


Kalisz, teatr im. Bogusławskiego.


Czasem duchy pozostają niezwykle przywiązane nie tylko do swych zajęć, czy też miejsc w których  wiodły swoje życie, lecz także do przedmiotów. Od informatora z okolic Kalisza, pochodzi opowieść o jego babce, czy nawet prababce, która na starość straciła wzrok. Funkcjonowanie w materialnej rzeczywistości ułatwiać jej miała prosta, drewniana laska. Gdy starsza pani zmarła, pochowano ją bez niezbędnego jej dotąd przedmiotu. Wówczas zaczęły dziać się rzeczy dziwne – laska, gdziekolwiek nie postawiona, nawet w solidny sposób – zawsze się przewracała. Rodzina odebrała to jako znak od zmarłej, domagającej się „zwrotu” przedmiotu, z którym była za życia związana. Zadecydowano zatem o rozkopaniu grobu i złożenia laski razem z właścicielką. Wówczas wszystko powrócić miało do normy.


I nawet śmierć nas nie rozdzieli…


Rynek w Gnieźnie.

Przechodząc do wątku opowieści dotyczących zmarłych, zaczniemy od przykładu pochodzącego z Gniezna. Mowa będzie tutaj o sile matczynej miłości – historia jednak posiada silny charakter moralizatorski, odwołujący się do naruszenia jednego z praw obyczajowych, przyjętych i akceptowanych przez daną społeczność.
Opowiadano, iż pewien mężczyzna, który miał dużo dzieci, stracił żonę. Po roku ożenił się   macocha była bardzo zła i karała dzieci. Spały jak w chlewie, wcale nie otrzymywały przyodziewku i biegały prawie nagie. Gdy macocha pewnego wieczoru spała, a ojca nie było jeszcze w domu, ktoś zapukał do drzwi tak mocno, że same się otworzyły. Do izby weszła kobieta. Była to matka dzieci. Macocha zobaczyła teraz, jak łata im ona ubrania, ceruje pończochy i pierze wszystko, co było brudne.. Potem w poprzek pokoju przeciągnęła sznur i wieszała bieliznę. Gdy skończyła, podeszła do łóżka macochy i powiedziała:” Biada tobie, jeśli nie będziesz dbała o moje dzieci!”. Odtąd kobieta stała się dobrą matką [14].



Kalisz z lotu ptaka.

Bez wątpienia, opowieści dotyczących wątku opieki zmarłego nad żyjącymi krewnymi, można przytoczyć bez liku, a pochodzić będą one z wszystkich zakątków kraju, jak i zagranicy – zewsząd, gdzie istnieje wiara w życie po śmierci.
Jednym z charakterystycznych motywów tychże opowieści będzie także ten, opowiadający o „odwiedzinach” zmarłych, którzy przyszli zobaczyć się z tymi, których za życia nie zdążyli poznać. Tego typu opowieść pochodzić będzie, od jednego z kaliskich informatorów, który utrzymywał, iż wg opowieści jego rodziców, niedługo po jego narodzinach wdzieli oni zjawę jego ciotki, która „przyszła go zobaczyć” - gdyż nie dane jej było zaznać tego za życia, choć bardzo chciała. Trzeba zaznaczyć, że tego typu opowieści napotkać można tysiące.


Osobliwości świata duchów, czyli błędne ognie i dziki gon.




Dawne kasyno oficerskie w Pile.
To jedne z najbardziej charakterystycznych postaci – duchów, zwłaszcza błędne ognie, bowiem wzmianki o nich napotkać można we wszystkich regionach Polski, lecz nie tylko! Zjawisko, które da się obecnie wyjaśnić samozapłonem gazów (głównie metanu), dało początek wielu opowieściom, które ubogaciły folklor na całym świecie.
Nie inaczej jest z drugim typem opowieści, w których motywem przewodnim jest tzw. dziki gon / dzikie polowanie, bezgłowy jeździec, etc. Opowieści te wychodząc poza tradycyjny folklor, kultur europejskich, wpisując się z powodzeniem w nurt współczesnej popkultury. Choć wątek ten jest charakterystyczny dla zachodniej kultury europejskiej (zwłaszcza krajów germańskich, celtyckich), to zdołał także zawitać na ziemie polskie. Przykłady wschodniowielkopolskich podań na ten temat można doszukać się w opowieściach z: Piły, Margonina, Zaniemyśla, oraz Zamczyska (w dolinie Noteci).
Jednakże my zdecydowaliśmy się na razie jedynie wspomnieć o tychże wątkach. Do ich szerszego omówienia, zapraszamy czytelników do następujących części bestiariusza: błędne ognie (Stwory, potwory, cudaki, cz. II), dziki gon (Leśne licha). – Aktualnie obydwa artykuły w trakcie opracowywania :)


Duchy w zwierzęcej postaci.


Zdjęcie archiwalne pozostałości grodziska w Widoradzu.

Świat zwierzęcych duchów, jawi się niezwykle różnorodnie, gdyż błędne dusze (a czasem nawet sam diabeł), przybrać mogły postaci niemalże wszystkich zwierząt. Do najpopularniejszych należały jednak: koń, pies, kogut, sowa, koza, baran, gęś.
W przypadku pierwszego, z wymienionych zwierząt odpuścimy sobie omawianie jego symboliki, gdyż została ona już szerzej przedstawiona w pozostałych działach bestiariusza (patrz: duchy wodne, oraz strachy).
Choć do opowieści o widmowych koniach nawiązywać będziemy nieraz, to już teraz warto wspomnieć o pewnej ciekawej opowieści, pochodzącej ze wsi Widoradz, należącej do ziemi wieluńskiej:
Wedle podania, diabeł w różnych postaciach a osobliwie konia skrzydlatego straszył tam skąpą a butną szlachtę i ludzi opitych wracających zwłaszcza w porze wietrznej z miasta na wieś, ciskając i zanurzając ich w błocie [15].


Psa podobnie jak konia, postrzegano jako zwierzę powiązane ze sferą seksualności, oraz zaświatów. Według wierzeń powiązanych z tą drugą sferą, pies jawi się jako: stróż królestwa umarłych (grecki Cerber, fiński Surma), przewodnik dusz, a także posłaniec włodarzy krain umarłych. Wierzono, że pod psią postacią potrafią ukazywać się nawet sami bogowie: egipski Anubis, grecka Hekate, w końcu – demony, bądź duchy pokutujących okrutników. I tutaj  przechodzimy do negatywnego postrzegania psa w kulturze, kiedy to staje się on symbolem: nieczystości, grzechu i podłości ( np. w Starym Testamencie i w islamie, który jednak przyznaje mu także dobre cechy); niemal we wszystkich kulturach rozpowszechnione jest określenie „pies" jako poniżająca obelga. Średniowiecze znało utratę czci przez przymus noszenia psów; za zaostrzenie skazania na szubienicę uchodziło niejednokrotnie powieszenie skazańca razem z psami. W sztuce średniowiecza pies ma charakter ambiwalentny; może być symbolem zawiści, gniewu, pokusy zła (…) natomiast brzydki, najczęściej o ciemnej barwie pies symbolizuje niekiedy niewiarę lub pogaństwo [16].


Wiatrak w Sulmierzycach.

Pierwsza opowieść z motywem psa, pochodząca ze Sulmierzyc, co prawda nie wspomina o duchach. Jednak wydała się nam na tyle ciekawa, iż postanowiliśmy zamieścić ją w naszym zestawieniu, w ramach ciekawostki.
Nieopodal Sulmierzyc w lesie, otoczona czterema świerkami stoi lipa. Wokół niej leżą spore głazy, z których jeden przypomina do złudzenia głowę psa. Jak niesie wieść gminna pies ten należał do córki zamożnego leśniczego, która pokochała dobrego, acz biednego młodzieńca. Oczywiste było, że rodzice panny nigdy nie zgodzą się na jej ślub z biedakiem. Chłopak doszedł do wniosku, że skoro on nie może jej mieć, to nikt nie będzie miał i zabił swoją ukochaną w lesie. Nad miejscem gdzie ją pochował wyrosła rzeczona lipa. Pies, który był świadkiem zbrodni, nie ruszył się spod drzewa i tak zamienił się w kamień i pilnuje swojej pani do dzisiaj [17].



Podobne podanie pochodzi z położonej na terenach Krajny, Krzywej Wsi, gdzie miejsce miał następujący incydent:

W dawnych czasach niedaleko Krzywej Wsi istniał pagórek zwany Poświęcony Bogu Ognia. W tym miejscu składano oskarżone o czary kobiety. Za wsią mieszkała starsza kobieta nazywana Babką. Straciła męża podczas wyrębu lasu, nie miała dzieci, żyła samotnie i bardzo biednie. Ziemia, którą uprawiała nie dostarczała plonów, nikt też jej nie chciał przyjąć do pracy. Zaczęła więc zbierać zioła, których wszędzie pełno rosło, a w których odkryła uzdrawiającą moc. Tymi ziołami ulżyła wielu ludziom w chorobie. Dostawała za to chleb, masło, czasami trochę mięsa, więc żyło jej się lepiej. Niektóre zioła zbierała nocą, chodząc po łąkach z psem i kotem. Pozazdrościła jej wójtowa sławy i gdy zobaczyła ją nocą, podburzyła swego męża, że to pewnie czarownica. O swych przypuszczeniach wygadywała ludziom, toteż znaleźli się tacy, którzy jej przytaknęli. Wtedy wójt wydał rozkaz spalenia wiedźmy na stosie na Górze Ofiarnej. Zielarka zaprzeczała, że jest niewinna, lecz nikt jej nie słuchał i zginęła w płomieniach. Pies i kot gdzieś zniknęli. Tylko stary Jakub, którego wyleczyła wierzył, że Babka nie była czarownicą. Po kilku dniach wójt z żoną przejeżdżali obok Góry Ofiarnej. Zauważyli wtedy, że w miejscu, gdzie spalono zielarkę wyrosła potężna roślina o szerokich liściach z pąkiem gotowym do rozkwitnięcia. Wójtowa zdała sobie sprawę, że niesłusznie oskarżyła biedną kobietę, a kwiat jest dowodem niewinności. Pędem wrócili do wsi. Pewnej nocy spakowali swój dobytek i w tajemnicy nocą wyjechali ze wsi. Wkrótce mieszkańcy dowiedzieli się o pięknym kwiecie, który upajająco pachniał. Czasami widzieli też psa, głośno zawodzącego na miejscu spalenia zielarki. Kot zdaniem starego Jakuba siedział wśród drzew, bo widać było jego zielone oczy.  Dzisiaj już potężnej rośliny nie ma w okolicach Krzywej Wsi, lecz ludzie opowiadają, że w ciepłą słoneczną noc czuć jej upajający zapach [źródło: http://sikora.edomena.pl/muzeumkrajny.eu/content.php?kat=5&mod=new].




Z kolei dawne wierzenia z okolic Tykadłowa (pow. kaliski) zakładały, że dusze pokutujące pojawiać się mogą pod postaci psa, bądź kota. Za te „pozytywne” należało zmówić modlitwę, te złe przepędzić głośnym przekleństwem.


Ruiny zamku w Dankowie.

Kolejna opowieść traktować będzie o podaniach dotyczących rodu Warszyckich z Dankowa (umieszczamy tę miejscowość na naszej „mapie”, gdyż zalicza się ona do ziemi wieluńskiej, a tę uznajemy w naszych badaniach za tereny Wschodniej Wielkopolski).
Opowiadało się tutaj o pewnym przedstawicielu rodu Warszyckich, który trzymał konszachty z mrocznymi siłami, nakłaniając je do różnorakich, nadludzkich robót. Dawniej, starsi ludzie mieli opowiadać, jakoby w ruinach jego posiadłości znajdować się miały nagromadzone skarby, których strzec miały złe duchy. W wykonywaniu swego zadania pozostawały skrupulatne do tego stopnia, że nawet cegły, ani kamienia ruszyć stamtąd nie pozwalały.  Co tu dopiero mówić o skarbach [18]?
Powiadano także, że Warszycki miał kiedyś pobić, aż do samej śmierci Bogu ducha winnego starca, który podróżując po kraju, wygrywał na swej lirze pieśni wszelakie. Ciało skatowanego, Warszycki miał porzuć gdzieś na odludziu, jednocześnie pozbawiając zmarłego prawa do godnego pochówku.  Okoliczni mieszkańcy wnet zorientowali się co zaszło i odkopawszy ciało denata, ponownie złożyli je do ziemi, zapewniając tym razem chrześcijański pogrzeb.
Ostatecznie, (według podań) Warszycki miał zostać porwany do piekła, przez te same diabły, z którymi wcześniej zwykł paktować. Jego win nie zdołał  nawet odkupić syn, słynący z wielkiej pobożności słynący. Powiada się, że ród Warszyckiego wymarł – w wyniku klątwy, którą sprowadziła na jego ród niezawiniona śmierć lirnika. Zgodnie z nią, każde dziecko miało umierać przeżywszy zaledwie 72 miesiące (liczba nie bez znaczenia, gdyż 72 lata liczyć miał sobie zakatowany przez bogacza starzec) [19].

Nawet po śmierci Warszyckiego most na Liswarcie, którego wybudowanie miał zlecić diabłom, miał być siedziskiem sił nieczystych. Przekonać się miał o tym, chociażby pewien, wracający z jarmarku gospodarz. Opowiadał on potem o  białym piesku, który po wybiegnięciu  z okolic mostu, najpierw zaczął się do niego łasić, a potem wabić w okolice wąwozu. Chłop, zaczynając mieć swoje podejrzenia przeżegnał się, a wówczas piesek znikł, w zamian rozległo się wycie wilka. Gdy i ono ucichło słychać było granie na lirze – toć grać miał ów lirnik, zamordowany  przez Warszyckiego. Ostatecznie, Karpoń – bohater relacji zdecydował się przeczekać do rana, aż złe rzeczy przeminą [20].



Innym domowym zwierzęciem, posądzanym o związek z siłami nadprzyrodzonymi (często nieczystymi) był kot. Zwierzę to bardzo często postrzegane było za demoniczne w wielu kulturach - także na terenach słowiańszczyzny, co wynikało z symbolicznym przypisywaniem tego zwierzęcia do świata zaświatów, oraz magii. Wynikało to ze stylu życia, które ono wiedzie – jego aktywność przypada głównie nocą, co też w mistycznym sposobie myślenia czyniło je towarzyszem, dla księżycowych (lunarnych) bóstw, powiązanych z wyżej wspomnianymi sferami. Jego ciche, niemalże poruszanie się w myśleniu religijno-magicznym stoi w przeciwieństwie do hałasu, który w kulturze ludowej wartościowany jest pozytywnie – oznacza bowiem życie. Do tego dochodzi „nieokiełznana” kocia natura, której (w przekonaniu ludowym) nigdy nie udało się oswoić. W związku z tym postać kota często postrzegana była zarówno jako towarzysz czarownicy (jej Chowaniec), jak i we wszelkich magicznych praktykach (wróżbiarstwo, magia, lecznictwo).
W końcu wspomnieć należy, o tym że koty często postrzegane było jako wcielenia demonicznych istot, bądź pokutujących dusz. Świadczy o tym relacja z okolic Tykadłowa, k. Kalisza – dawniej w okolicach tych pokutowało przeświadczenie, że postać kota, lub psa przybierają dusze pokutujące. Złowrogiego


Kolejnym charakterystycznym zwierzęciem, wiązanym z siłami nieczystymi oraz czarownicami był: kozioł. Wykładnikami nieczystości kozła miały być zmysłowość, rogi i przykry zapach. Czartowskie stworzenie stało się ulubionym motywem ikonografii ludowej – diabeł był przedstawiany jako hybryda z rogami i kopytami kozła [21]. Być może z podobnych względów, polskie opowieści o duchach postrzegały postać demonicznego barana, co stanowiło przeciwieństwo, a zarazem wypaczenie jego symboliki wg chrześcijańskiej teologii. Podając tego przykład, znów „powrócimy” na chwilę do Dankowa.
Inna relacja z tych okolic dotyczyć miała pewnego Niemca, słynącego ze swego skąpstwa, oraz łakomości. Pewnej nocy  jadąc do Dankowa spostrzegł leżącego na drodze, związanego barana, którego od razu wrzucił na swój wóz, jednocześnie ignorując fakt, że zwierzę wydawało się nienaturalnie ciężkie. Za kawałek znów dostrzegł podobnego barana, jeszcze większego, cięższego – ale i jego załadował. Historia powtórzyła się raz jeszcze, aż w pewnym momencie Niemiec zorientował się, że wiezione przez niego zwierzęta zniknęły. Myśląc, że je pogubił zawrócił, by je odnaleźć.  Jedyną wskazówką, w jego poszukiwaniach, było dobiegające z okolic wąwozu beczenie „zaginionych” baranów. Jakże zwodnicze się ono jednak okazało! Za każdym razem, gdy Niemiec ruszał w  danym kierunku, zamiast odnaleźć choćby jednego z nich, znów słyszał odgłosy beczenia – tym razem dobiegające z innego kierunku. Tak błądząc po okolicy spędził całą noc, w końcu wracając do domu zmęczony i obolały [22].  


Ruiny zamku w Wyszynie.

W końcu warto wspomnieć o motywie ptaków. Słowianie, wierzyli bowiem, że dusza ludzka jest w stanie przeobrazić się w postać tych zwierząt – stąd też istniał szereg przekonań, oraz przesądów dotyczących stosunku, oraz sposobu traktowania niektórych z nich. Najbardziej nasycone symboliką nawiązującą do zaświaty były sowy, głównie przez fakt prowadzony przez te ptaki nocny tryb życia, a także „podobieństwo” ich „twarzy” do ludzkich. Istniały nawet porzekadła, dotyczące sowy pójdźki, która swoim głosem miała wołać: „Pójdź, pójdź w dołek pod kościołek” [23]. I znów przykład, rodem z ziemi wieluńskiej! A dokładniej z Wyszyny.
W okolicach znajdować się mają ruiny zamku założonego w 1410 roku, przez członków rodziny Gurowskich. W dużej części posiadłość ta miała zostać spalona podczas konfederacji Barskiej, ale przez wiele późniejszych pokoleń opowiadać sobie miano o diable, tudzież innym złym duchu, który pod postacią dużej sowy, lub czarnego koguta miał strzec dostępu do konfederackich skarbów [24].


Czasami duchy zmarłych przybierały postać zwierzęcą – adekwatną do sfery natury, z którą miały pozostać powiązane. Tak miało być w przypadku pewnego ducha wodnego z Gościejewa, którego na swej drodze spotkać miał pewien robotnik rolny.
Opowiadał później, że „nocą szedł do Wełny brzegiem rzeki, przy którym zobaczył dużą rybę lśniącą czarnymi barwami. Gdy zbliżył się do niej, szeroko otworzyła paszczę, jakby chciała go połknąć, a potem zniknęła. Bardzo się tego wystraszył i co sił pobiegł do pewnego chłopa w Kaziopolu, u którego było jeszcze jasno. Także po drodze wydawało mu się, że widzi rybę, która za każdym razem szeroko otwierała paszczę, a potem bez śladu znikała. Ludzie opowiadają, że w tym miejscu utopił się jakiś parobek, który nocą szedł łowić ryby. Ten parobek ukazuje się przechodzącym jako wielka ryba, z ogromną paszczą” [25].



Pozwolimy przytoczyć sobie jeszcze jedną opowieść zasłyszaną od informatora  niegdyś zamieszkujące okolice tejże wsi, położonej w pow. koźmińskim.
Wraz z rodziną zamieszkiwał on okoliczny dwór (obecnie nie istniejący), który to z kolei jego ojcu jako urzędnikowi państwowemu przydzielono jako miejsce zamieszkania. W okresie jesieni, kobiety ze wsi zbierały się we dworze  na darciu pierza – spędzany wówczas czas, który przypadał na długie nocne godziny stawał się doskonałą okazją ku temu, aby opowiadać sobie wszelakie opowieści. Nasz informator szczególnie zapamiętał jedną z nich – dotyczyła ona jednej z uczestniczek spotkania, która wracając nocną porą do domu miała na swej drodze napotkać idącą ku niej… parę chodaków, czy też sandałów, tymczasem psotaci „właściciela” obuwia nie sposób było dostrzec, toteż przestraszona niewiasta z krzykiem pobiegła do domu.



 Kościół farny pw. św. Jakuba w Wągrowcu.

Na sam koniec, warto wymienić kilka podań o dość nietypowych zwierzęcych zjawach. Wszystkie przytoczone tutaj przykłady pochodzić będą z okolic Wągrowca.

Pocysterski klasztor był zawsze miejscem szczególnie lubianym przez wszelakie zjawy. Pewnego razu podczas nabożeństwa na środku nawy głównej pojawił się duch pod postacią olbrzymiej kury. Ludzie uciekli z kościoła, a zwierzę rozpłynęło się w powietrzu. Innym razem sfora upiornych psów napadła nocą stróża i dotkliwie go pogryzła. Wielu ludzi potwierdza też, że w jednym z okien klasztoru o północy pokazywał się duch zmarłego zakonnika. Czasem nocą budynek obchodzi cała procesja widmowych mnichów z opatem na czole. Niosą zapalone świece i śpiewają dziwną, smutną pieśń, a kiedy zapieje kogut, znikają [26].

Niewątpliwie trudno dociec, dlaczego w okolicy klasztoru pojawiają się owe dziwne, tajemnicze zjawy – ich przyczyna wydaje się być nieznana. Jednak miejscowość ta, posiada jeszcze jedno podanie z udziałem zwierzęcych duchów, gdyż powiada się, że pod Wągrowcem ukazuje się czasem podróżnym upiorna podwózka, którą ciągną dwa bezgłowe osły [27].

Autor: Marta Kaleta.


Przypisy.

[1] zob.  J. Sobczak, Księga zjaw i duchów wielkopolskich czyli Przewodnik po nawiedzanych zamkach, pałacach i dworach oraz innych miejscach tajemnych, Poznań, Wydawnictwo Zysk i S-ka, s. 68.
[2] zob. W. Vargas, P. Zych, Duchy polskich miast i zamków, Olszanica 2013, BOSZ, s.  168.
[3] zob. J. Sobczak, dz. cyt., s. 300.
[4] zob. Tamże, s. 301.
[5] zob. Tamże.
[6] zob. Tamże, s. 303.
[7] zob. Tamże, s. 34.
[8] W. Łysiak, W kręgu wielkopolskich demonów i przekonań niedemonicznych, Międzychód 1993, Wydawnictwo "Eco", s. 12.
[9] zob. W. Vargas, P. Zych, s. 174.
[10] Zob. Tamże, s. 182.
[11]zob. J. Sobczak, dz. cyt., s. 317.
[12] Tamże, s. 319.
[13] W. Łysiak, dz. cyt., s. 118.
[14] Tamże.
[15] O. Kolberg,  Dzieła wszystkie. Kaliskie, t. XXIII, Kraków-Warszawa 1964, Polskie Wydawnictwo Muzyczne : Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, s. 223.
[16] R. Jarosiński (red.), hasło: pies [w:] Leksykon symboli, Warszawa 1991, Wydawnictwo ROK Corporation SA.
[17] N. Słomka, Pies w folklorze, (13.07.2017):
[18] Zob. O. Kolberg, dz. cyt., s. 225.
[19] Zob. Tamże, s. 227.
[20] Zob. Tamże.
[21] D. Sztych, Zwierzęta gospodarskie w polskiej kulturze ludowej, „Wiadomości Zootechniczne” 2008, 2: 39-47, s. 42.
[22] Zob. O. Kolberg, dz. cyt., s. 227.
[23] Zob. Kowalski Piotr, hasło: sowa [w:] Leksykon znaki świata: omen, przesąd, znaczenia, Wrocław-Warszawa 1998, PWN.
[24] Zon. O. Kolberg, dz. cyt., s. 216.
[25] W. Łysiak, dz. cyt., s. 110.
[26] Vargas Witold, Zych Paweł, Duchy polskich miast i zamków, Olszanica 2013, BOSZ, s.  182.
[27] Tamże.


Bibliografia.

1.      Baranowski Bohdan, W kręgu upiorów i wilkołaków, Łódź 1981, Wydawnictwo Łódzkie.
2.      Jarosiński Roman (red.), Leksykon symboli, Warszawa 1991, Wydawnictwo ROK Corporation SA.
3.      Kolberg Oskar, Dzieła wszystkie. Kaliskie, t. XXIII, Kraków-Warszawa 1964, Polskie Wydawnictwo Muzyczne : Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza.
4.      Kopaliński Władysław, Słownik symboli, Warszawa 1991, Wiedza Powszechna.
5.      Kor-Walczak Eligiusz, Baśnie i legendy kaliskie, Kalisz, EDYTOR.
6.      Kowalski Piotr, Leksykon znaki świata: omen, przesąd, znaczenia, Wrocław-Warszawa 1998, PWN.
7.      Łysiak Wojciech, W kręgu wielkopolskich demonów i przekonań niedemonicznych, Międzychód 1993, Wydawnictwo "Eco".
8.      Sobczak Jerzy, Księga zjaw i duchów wielkopolskich czyli Przewodnik po nawiedzanych zamkach, pałacach i dworach oraz innych miejscach tajemnych, Poznań, Wydawnictwo Zysk i S-ka.
9.      Sztych Danuta, Zwierzęta gospodarskie w polskiej kulturze ludowej, „Wiadomości Zootechniczne” 2008, nr. 2.
10.  Vargas Witold, Zych Paweł, Duchy polskich miast i zamków, Olszanica 2013, BOSZ.


Źródła internetowe.

1. Słomka Natasza, Pies w folklorze:
https://psy24.pl/rozrywka,ac101/slawne-psy,ac135/pies-w-folklorze,1200




Źródła ilustracji.


1.       Pałac w Grochowiskach Szlacheckich:
2.       Ruiny zamku w Kole:
3.       Kościół i klasztor pocysterski w Wągrowcu:
4.       Dwór w Chomiąży Szlacheckiej.
5.       Katedra Gnieźnieńska
6.       Kościół parafialny pw. św. Archanioła Michała w Pobiedziskach.
7.       Ratusz we Wrześni.
8.       Kalisz, Teatr im. Bogusławskiego:
9.       Rynek w Gnieźnie:
10.   Kalisz z lotu ptaka:
11.   Dawne kasyno oficerskie w Pile:
12.   Zdjęcie archiwalne pozostałości grodziska w Widoradzu.
13.   Wiatrak w Sulmierzcach:
14.   Ruiny zamku w Dankowie:
15.   Ruiny zamku w Wyszynie:
16.   Kościół farny pw. św. Jakuba  w Wągrowcu
https://pl.wikipedia.org/wiki/W%C4%85growiec#/media/File:Ko%C5%9Bci%C3%B3%C5%82_%C5%9Bw.Jakuba_Aposto%C5%82a_wej%C5%9Bcie_g%C5%82%C3%B3wne_-_010.jpg