W ostatniej części naszego
przewodnika po nawiedzonych miejscach w
regionie zaczniemy od przedstawiania historii duchów, których ziemska bytność
związana była ze sprawami, nazwijmy to „przyziemnymi”. Nie zasłynęli jako
okrutnicy, pokutnicy, ani męczennicy, nie zyskali sławy zamkowych Dam, ani też
nie wiąże się z nimi „epicka”, tragiczna historia miłosna.
W pierwszej kolejności
przedstawimy sobie postaci, które (zdaje się) nie zważając na fakt swojej
śmierci, zwykły kontynuować swoje zajęcia. Potem omówimy sylwetki zjaw, które
postanowiły dociekać sprawiedliwości zza groby – czy to by doprowadzić do
wypełniania swej ostatniej woli, czy też dokończyć pozostawione przez siebie,
niedokończone sprawy. W końcu, opowiemy historie osób, które po śmierci zwykły
opiekować się swoimi żyjącymi krewnymi.
Na sam koniec naszych przygód
z duchami pozwolimy sobie pozostawić pewien smaczek, w postaci galerii duchów
nietypowych. Wśród wymienionych postaci pojawią się i te "straszące" na ziemiach, które obecnie należą do innych województw, choć historycznie zaliczyć je można do tych należących pierwotnie do ziem Wschodniej Wielkopolski.
Zapraszamy do lektury!
A po śmierci… życie toczy się dalej.
Pałac w Grochowiskach Szlacheckich.
Zacznijmy od nietypowa zjawy,
kryjącej się pod postacią mnicha, która pojawiać się miała w obrębie
posiadłości w Grochowiskach
Szlacheckich. Pierwotnie planowaliśmy zaliczyć ją do omawianego w kolejnej
części, zestawienia duchów kontynuujących swe zajęcia po śmierci. Jednakże
ostatecznie, biorąc pod uwagę okoliczności śmierci osoby, którą był za życia
duch zdecydowaliśmy się umieścić ją właśnie tutaj.
Opowiada się tutaj historię wiernego
sługi, który doniósł właścicielom dworu, iż w czasie gdy stróż nocny zamiast
pełnić swoje obowiązki smacznie spał – byli okradani przez niektórych z
pracowników najemnych. Śmiałek poprosił pana by pozwolił mu, podczas kolejnej
nocy pełnić wartę i złapać złodziei na
gorącym uczynku. Ziemianin przystał na ten plan, i wszystko ulżyłoby się
zapewnie dobrze, gdyby nie fakt, iż złoczyńcy zwietrzyli zasadzkę. Pobitego,
pozbawiono języka oraz oczu sługę porzucono pod stertą gałęzi na pewną śmierć.
Sprawiedliwości stała się jednak zadość, gdyż wycieńczonego „bohatera”, w porę
odnaleziono i choć nie zdołano uratować mu życia, zdołał on zdemaskować
złodziei. Jak mu się to udało pomimo okaleczenia? Gdy wypowiadano imiona
podejrzanych, mężczyzna kiwał twierdząco głową w chwili gdy padało imię kogoś z
winowajców.
Ducha bohaterskiego śmiałka cechowała
wysoka szlachetność i ogromne poczucie sprawiedliwości, gdyż miał on „pełnić
swoją wartę” jeszcze przez długie lata. Mawiało się, że w okolicy dworu
widywano czasem postać w mnisim habicie, która dmąc w przypięty do pasa róg
powiadamiała mieszkańców o zbliżającym się złoczyńcy. Dlatego długo, długo nikt
nie był w stanie się doń włamać [1].
Niestety nieco mniej szczęścia miał pałac
w Żegocinie, z którym związana była
rodzina Chłapowskich, do których majątek ów należał, oraz aktorki Heleny
Modrzejewskiej – która nie raz odwiedzała to miejsce. To właśnie z pamiątkami
po jej wizytach tych miejscu wiązać się miały „legendy” –wiele z nich swego
czasu uważanych było za zaginionych w tajemniczych okolicznościach (np.
medalik). Jednakże tajemnice zaginionych skarb to nie wszystko, bowiem okolice
dworu nawiedzać mają także duchy zarówno gospodarzy, jak i ich słynnego gościa:
Niektórzy mieszkańcy wspominają, że zaraz po wojnie w
pałacu słychać było głosy dobiegające z pustych komnat, a po parku snuły się
tajemnicze cienie. Jeszcze dziś nie wszyscy decydują się na samotny wieczorny
spacer w okolicach pałacu [źródło: http://wielkopolskie.naszemiasto.pl/artykul/helena-modrzejewska-wraca-do-zegocina-czasem-straszy,3463861,artgal,t,id,tm.html]
Ruiny zamku w Kole.
Tymczasem w Kole, w okolicach ruin zamku, pojawiać
się mają duchy dwóch młodzieńców, którzy zginęli pojedynkując się o względy
nadobnej starościanki. Miłośnicy historii o duchach twierdzą, że młodzieńcy
nadal kontynuują swój pojedynek [2].
Kościół i klasztor pocysterski w Wągrowcu.
Nie mniej makabryczne historie
posłyszeć można w Wągrowcu, do
którego będziemy dziś jeszcze powracać. Jak niesie wieść gminna, w miejscowej
farze, pojawiać się ma duch kościelnego, który powiesił się ongiś przed
tutejszym ołtarzem. Przyczyny tego kroku nie są znane, ale świadkowie zeznają,
iż czasem można zobaczyć owego ducha, w obrębie kościelnych murów,
kontynuującego po śmierci swe obowiązki [3].
Wągrowiec ma „szczęście” do
historii o niepokornych kościelnych, gdyż z miasta tego pochodzi jeszcze jedna
tego typu opowieść, tym razem dotycząca mężczyzny pełniącego posługę
pocysterskim kościele. Pojawiając się przed ołtarzem, pokutować ma za
przywłaszczanie sobie pieniędzy zbieranych w trakcie nabożeństw [4].
Zjawa nie jest też jedyną,
pokutującą w tym miejscu, gdyż powiada się także o duchu jednego z mnichów,
który zwykł w okolicach północy nawiedzać kościół, pobrzękując przy tym
łańcuchami. Według relacji świadków psy zwykły reagować na jego obecność dość
nerwowo, jednocześnie lękliwe chowając się za właścicielami [5].
W końcu istnieją podania o
wągrowieckich podziemnych tunelach (swoją drogą, motyw b. częsty w
wielkopolskich podaniach). Wieści o nich wabiły wielu śmiałków, co więcej o
jednej z grup poszukiwaczy krążą podania, iż zginęli w jednym z nich, gdy
zawalił się na nich podziemny strop.
Dziś zdarza się słyszeć ponoć ich rozpaczliwe jęki i wołania o pomoc [6].
Dwór w Chomiąży Szlacheckiej.
Przenieśmy się teraz do Chomiąży Szlacheckiej, gdzie powiada
się, iż duch dawnego właściciela tych ziem – Mikołaja Nałęcza (tak, tego
samego, o którym opowiadaliśmy sobie poprzednim razem), który nadal sprawuje
pieczę nad swoim majątkiem. Pierwszym, który miał go ujrzeć po śmierci miał być
parobek, który zobaczywszy zjawę swego pana, siedzącą na snopie siana, pobiegł powiadomić
o tym fakcie pozostałych mieszkańców posiadłości. Gdy wszyscy przybyli większą
grupą okazało się, że po snopie, ani jegomościu… a właściwie jego duchu, nie ma ani
śladu… prócz garści plew. Od tamtej pory, Nałęcz bywał widywany przez pracowników
folwarku, oraz okolicznych chłopów, w okolicach
pól, oborach i stodołach, a nawet w pobliskim lesie [7].
Katedra Gnieźnieńska.
Kolejny przykład opowieści,
której bohaterem był gospodarz, zarządzający po śmierci swym gospodarstwem jest
historia pochodząca z jednej z wsi z okolic Gniezna.
Tam też po śmierci jednego z mieszkańców wsi zauważono szereg dziwnych zjawisk,
nie dających się wytłumaczyć: „Pewnego razu oczyszczarka pracowała tak, jakby w
ruch wprawiło ją dziesięciu mężczyzn. Kiedy indziej słyszano szuflowanie zboża,
potem znów tak pracowała sieczkarnia, która przecież obsługiwano końmi, jakby
mechanizm kół miał się rozsypać na tysiąc kawałków, wkrótce znowu coś w skrzyni
paszowej stajni tak pracowało, że sieczka fruwała jak śnieg, albo niewidzialne
ręce zadawały koniom paszę i nalewały wodę do żłobów, przy czym tak hałasowano
wiadrami, jakby tamburmajor wybijał marsz generalski [8].
Sprawiedliwość nawet zza grobu.
Kościół parafialny pw. św. Archanioła Michała w Pobiedziskach.
W Pobiedziskach, właścicielem starego wiatraku, stojącego nieopodal
miasta był młynarz, który nie zapisał się w pamięci okolicznych zbyt dobrze.
Nie był zbyt sumienny, ani uczciwy w wykonywanych przez siebie obowiązkach, a z
czasem zaczął popadać w długi, w końcu rozpił się. Po jego śmierci interes
przejęli synowie, jednak choć sprawy zaczęły toczyć się dobrze, w młynie zaczął
straszyć duch ich ojca, który zaczął jak tylko mógł przeszkadzać w pracach.
Wszystko ustało dopiero wówczas, gdy synowie pospłacali wszystkie zaciągnięte
przez ojca długi [9].
Ratusz we Wrześni.
Bohaterkę kolejnych opowieści,
pochodzących z Wrześni, cechować
miała wyjątkowa siła charakteru, pozwalająca kontynuować swoje codzienne
obowiązki, oraz dążenie do osiągnięcia celu. Wszystko to tyczy się zjawisk,
jakie zajść miały… po jej śmierci.
Mowa tutaj o zmarłej w 1845 roku,
Albinie Daszkiewiczowej. Za swego młodego życia (zmarła w wieku zaledwie 31
lat), zasłynęła jako osoba silnej wiary, która znajdując się już na łożu
śmierci zażyczyła sobie aby pochować ją w okolicy fary. Niestety, przez wzgląd
na przepisy prawne stało się to początkowo niemożliwe. Zmarłą pochowano zatem
na cmentarzu na Berdychowie. Pani Daszkiewiczowa, najwyraźniej niezadowolona z
takiego obrotu sprawy, zaczęła nawiedzać pobliski kościół, czego świadkami
miało być wielu z tutejszych mieszkańców.
Ostatecznie, pod naciskiem lokalnej społeczności, oraz męża zmarłej zgodzono
się dokonać pochówku - tym razem zgodnie z ostatnią wolą zmarłej. Dopiero
wówczas nawiedzenia ustały [10] [11], jednakże o pani Albinie opowiadano sobie
jeszcze jedną rzecz.
Mianowicie, twierdzono po jej
śmierci, iż tak zupełnie w porządku to z
nią nie było, bowiem gdy umarła to pochowano ją na cmentarzu, przez czternaście
dni, noc w noc, wracała i gospodarowała na probostwie, postępując tak, jak to
robiła za swojego życia [12] [13].
Kalisz, teatr im. Bogusławskiego.
Czasem duchy pozostają
niezwykle przywiązane nie tylko do swych zajęć, czy też miejsc w których wiodły swoje życie, lecz także do
przedmiotów. Od informatora z okolic Kalisza,
pochodzi opowieść o jego babce, czy nawet prababce, która na starość straciła
wzrok. Funkcjonowanie w materialnej rzeczywistości ułatwiać jej miała prosta,
drewniana laska. Gdy starsza pani zmarła, pochowano ją bez niezbędnego jej
dotąd przedmiotu. Wówczas zaczęły dziać się rzeczy dziwne – laska, gdziekolwiek
nie postawiona, nawet w solidny sposób – zawsze się przewracała. Rodzina
odebrała to jako znak od zmarłej, domagającej się „zwrotu” przedmiotu, z którym
była za życia związana. Zadecydowano zatem o rozkopaniu grobu i złożenia laski
razem z właścicielką. Wówczas wszystko powrócić miało do normy.
I nawet śmierć nas nie rozdzieli…
Rynek w Gnieźnie.
Przechodząc do wątku opowieści
dotyczących zmarłych, zaczniemy od przykładu pochodzącego z Gniezna. Mowa będzie tutaj o sile
matczynej miłości – historia jednak posiada silny charakter moralizatorski,
odwołujący się do naruszenia jednego z praw obyczajowych, przyjętych i
akceptowanych przez daną społeczność.
Opowiadano, iż pewien mężczyzna, który miał dużo dzieci, stracił żonę.
Po roku ożenił się macocha była bardzo zła i karała dzieci. Spały
jak w chlewie, wcale nie otrzymywały przyodziewku i biegały prawie nagie. Gdy
macocha pewnego wieczoru spała, a ojca nie było jeszcze w domu, ktoś zapukał do
drzwi tak mocno, że same się otworzyły. Do izby weszła kobieta. Była to matka
dzieci. Macocha zobaczyła teraz, jak łata im ona ubrania, ceruje pończochy i
pierze wszystko, co było brudne.. Potem w poprzek pokoju przeciągnęła sznur i
wieszała bieliznę. Gdy skończyła, podeszła do łóżka macochy i powiedziała:”
Biada tobie, jeśli nie będziesz dbała o moje dzieci!”. Odtąd kobieta stała się
dobrą matką [14].
Kalisz z lotu ptaka.
Bez wątpienia, opowieści
dotyczących wątku opieki zmarłego nad żyjącymi krewnymi, można przytoczyć bez
liku, a pochodzić będą one z wszystkich zakątków kraju, jak i zagranicy –
zewsząd, gdzie istnieje wiara w życie po śmierci.
Jednym z charakterystycznych
motywów tychże opowieści będzie także ten, opowiadający o „odwiedzinach”
zmarłych, którzy przyszli zobaczyć się z tymi, których za życia nie zdążyli
poznać. Tego typu opowieść pochodzić będzie, od jednego z kaliskich informatorów, który utrzymywał, iż wg opowieści jego
rodziców, niedługo po jego narodzinach wdzieli oni zjawę jego ciotki, która
„przyszła go zobaczyć” - gdyż nie dane jej było zaznać tego za życia, choć
bardzo chciała. Trzeba zaznaczyć, że tego typu opowieści napotkać można
tysiące.
Osobliwości
świata duchów, czyli błędne ognie i dziki gon.
Dawne kasyno oficerskie w Pile.
To jedne z najbardziej
charakterystycznych postaci – duchów, zwłaszcza błędne ognie, bowiem wzmianki o
nich napotkać można we wszystkich regionach Polski, lecz nie tylko! Zjawisko,
które da się obecnie wyjaśnić samozapłonem gazów (głównie metanu), dało
początek wielu opowieściom, które ubogaciły folklor na całym świecie.
Nie inaczej jest z drugim typem
opowieści, w których motywem przewodnim jest tzw. dziki gon / dzikie polowanie,
bezgłowy jeździec, etc. Opowieści te wychodząc poza tradycyjny folklor, kultur
europejskich, wpisując się z powodzeniem w nurt współczesnej popkultury. Choć
wątek ten jest charakterystyczny dla zachodniej kultury europejskiej (zwłaszcza
krajów germańskich, celtyckich), to zdołał także zawitać na ziemie polskie.
Przykłady wschodniowielkopolskich podań na ten temat można doszukać się w
opowieściach z: Piły, Margonina, Zaniemyśla, oraz Zamczyska (w
dolinie Noteci).
Jednakże my zdecydowaliśmy się na razie
jedynie wspomnieć o tychże wątkach. Do ich szerszego omówienia, zapraszamy
czytelników do następujących części bestiariusza: błędne ognie (Stwory, potwory, cudaki, cz. II), dziki
gon (Leśne licha). – Aktualnie obydwa artykuły w trakcie opracowywania :)
Duchy
w zwierzęcej postaci.
Zdjęcie archiwalne pozostałości grodziska w Widoradzu.
Świat zwierzęcych duchów, jawi się
niezwykle różnorodnie, gdyż błędne dusze (a czasem nawet sam diabeł), przybrać
mogły postaci niemalże wszystkich zwierząt. Do najpopularniejszych należały
jednak: koń, pies, kogut, sowa, koza, baran, gęś.
W przypadku
pierwszego, z wymienionych zwierząt odpuścimy sobie omawianie jego symboliki,
gdyż została ona już szerzej przedstawiona w pozostałych działach bestiariusza
(patrz: duchy wodne, oraz strachy).
Choć do
opowieści o widmowych koniach nawiązywać będziemy nieraz, to już teraz warto
wspomnieć o pewnej ciekawej opowieści, pochodzącej ze wsi Widoradz, należącej do ziemi wieluńskiej:
Wedle podania, diabeł w różnych postaciach a osobliwie konia skrzydlatego straszył tam
skąpą a butną szlachtę i ludzi opitych wracających zwłaszcza w porze wietrznej
z miasta na wieś, ciskając i zanurzając ich w błocie [15].
Psa podobnie jak
konia, postrzegano jako zwierzę powiązane ze sferą seksualności, oraz
zaświatów. Według wierzeń powiązanych z tą drugą sferą, pies jawi się jako:
stróż królestwa umarłych (grecki Cerber, fiński Surma), przewodnik dusz, a
także posłaniec włodarzy krain umarłych. Wierzono, że pod psią postacią
potrafią ukazywać się nawet sami bogowie: egipski Anubis, grecka Hekate, w
końcu – demony, bądź duchy pokutujących okrutników. I tutaj przechodzimy do negatywnego postrzegania psa
w kulturze, kiedy to staje się on symbolem: nieczystości,
grzechu i podłości ( np. w Starym Testamencie i w islamie, który jednak
przyznaje mu także dobre cechy); niemal we wszystkich kulturach
rozpowszechnione jest określenie „pies" jako poniżająca obelga.
Średniowiecze znało utratę czci przez przymus noszenia psów; za zaostrzenie
skazania na szubienicę uchodziło niejednokrotnie powieszenie skazańca razem z
psami. W sztuce średniowiecza pies ma charakter ambiwalentny; może być symbolem
zawiści, gniewu, pokusy zła (…) natomiast brzydki, najczęściej o ciemnej barwie
pies symbolizuje niekiedy niewiarę lub pogaństwo [16].
Wiatrak w Sulmierzycach.
Pierwsza
opowieść z motywem psa, pochodząca ze Sulmierzyc,
co prawda nie wspomina o duchach. Jednak wydała się nam na tyle ciekawa, iż
postanowiliśmy zamieścić ją w naszym zestawieniu, w ramach ciekawostki.
Nieopodal
Sulmierzyc w lesie, otoczona czterema świerkami stoi lipa. Wokół niej leżą
spore głazy, z których jeden przypomina do złudzenia głowę psa. Jak niesie
wieść gminna pies ten należał do córki zamożnego leśniczego, która pokochała
dobrego, acz biednego młodzieńca. Oczywiste było, że rodzice panny nigdy nie
zgodzą się na jej ślub z biedakiem. Chłopak doszedł do wniosku, że skoro on nie
może jej mieć, to nikt nie będzie miał i zabił swoją ukochaną w lesie. Nad
miejscem gdzie ją pochował wyrosła rzeczona lipa. Pies, który był świadkiem
zbrodni, nie ruszył się spod drzewa i tak zamienił się w kamień i pilnuje
swojej pani do dzisiaj [17].
W dawnych czasach niedaleko Krzywej Wsi istniał
pagórek zwany Poświęcony Bogu Ognia. W tym miejscu składano oskarżone o czary
kobiety. Za wsią mieszkała starsza kobieta nazywana Babką. Straciła męża
podczas wyrębu lasu, nie miała dzieci, żyła samotnie i bardzo biednie. Ziemia,
którą uprawiała nie dostarczała plonów, nikt też jej nie chciał przyjąć do
pracy. Zaczęła więc zbierać zioła, których wszędzie pełno rosło, a w których
odkryła uzdrawiającą moc. Tymi ziołami ulżyła wielu ludziom w chorobie.
Dostawała za to chleb, masło, czasami trochę mięsa, więc żyło jej się lepiej.
Niektóre zioła zbierała nocą, chodząc po łąkach z psem i kotem. Pozazdrościła
jej wójtowa sławy i gdy zobaczyła ją nocą, podburzyła swego męża, że to pewnie
czarownica. O swych przypuszczeniach wygadywała ludziom, toteż znaleźli się
tacy, którzy jej przytaknęli. Wtedy wójt wydał rozkaz spalenia wiedźmy na
stosie na Górze Ofiarnej. Zielarka zaprzeczała, że jest niewinna, lecz nikt jej
nie słuchał i zginęła w płomieniach. Pies i kot gdzieś zniknęli. Tylko stary
Jakub, którego wyleczyła wierzył, że Babka nie była czarownicą. Po kilku dniach
wójt z żoną przejeżdżali obok Góry Ofiarnej. Zauważyli wtedy, że w miejscu,
gdzie spalono zielarkę wyrosła potężna roślina o szerokich liściach z pąkiem
gotowym do rozkwitnięcia. Wójtowa zdała sobie sprawę, że niesłusznie oskarżyła
biedną kobietę, a kwiat jest dowodem niewinności. Pędem wrócili do wsi. Pewnej
nocy spakowali swój dobytek i w tajemnicy nocą wyjechali ze wsi. Wkrótce
mieszkańcy dowiedzieli się o pięknym kwiecie, który upajająco pachniał. Czasami
widzieli też psa, głośno zawodzącego na miejscu spalenia zielarki. Kot zdaniem
starego Jakuba siedział wśród drzew, bo widać było jego zielone oczy.
Dzisiaj już potężnej rośliny nie ma w okolicach Krzywej Wsi, lecz ludzie
opowiadają, że w ciepłą słoneczną noc czuć jej upajający zapach [źródło: http://sikora.edomena.pl/muzeumkrajny.eu/content.php?kat=5&mod=new].
Podobne podanie pochodzi z położonej na
terenach Krajny, Krzywej Wsi, gdzie miejsce miał następujący incydent:
Z kolei dawne wierzenia z okolic Tykadłowa (pow. kaliski) zakładały, że
dusze pokutujące pojawiać się mogą pod postaci psa, bądź kota. Za te
„pozytywne” należało zmówić modlitwę, te złe przepędzić głośnym przekleństwem.
Ruiny zamku w Dankowie.
Kolejna opowieść
traktować będzie o podaniach dotyczących rodu Warszyckich z Dankowa (umieszczamy tę miejscowość na naszej „mapie”, gdyż
zalicza się ona do ziemi wieluńskiej, a tę uznajemy w naszych badaniach za
tereny Wschodniej Wielkopolski).
Opowiadało się tutaj o pewnym
przedstawicielu rodu Warszyckich, który trzymał konszachty z mrocznymi siłami,
nakłaniając je do różnorakich, nadludzkich robót. Dawniej, starsi ludzie mieli
opowiadać, jakoby w ruinach jego posiadłości znajdować się miały nagromadzone
skarby, których strzec miały złe duchy. W wykonywaniu swego zadania pozostawały
skrupulatne do tego stopnia, że nawet cegły, ani kamienia ruszyć stamtąd nie
pozwalały. Co tu dopiero mówić o
skarbach [18]?
Powiadano także, że Warszycki miał
kiedyś pobić, aż do samej śmierci Bogu ducha winnego starca, który podróżując
po kraju, wygrywał na swej lirze pieśni wszelakie. Ciało skatowanego, Warszycki
miał porzuć gdzieś na odludziu, jednocześnie pozbawiając zmarłego prawa do
godnego pochówku. Okoliczni mieszkańcy
wnet zorientowali się co zaszło i odkopawszy ciało denata, ponownie złożyli je
do ziemi, zapewniając tym razem chrześcijański pogrzeb.
Ostatecznie, (według podań) Warszycki
miał zostać porwany do piekła, przez te same diabły, z którymi wcześniej zwykł
paktować. Jego win nie zdołał nawet
odkupić syn, słynący z wielkiej pobożności słynący. Powiada się, że ród
Warszyckiego wymarł – w wyniku klątwy, którą sprowadziła na jego ród
niezawiniona śmierć lirnika. Zgodnie z nią, każde dziecko miało umierać
przeżywszy zaledwie 72 miesiące (liczba nie bez znaczenia, gdyż 72 lata liczyć
miał sobie zakatowany przez bogacza starzec) [19].
Nawet po śmierci Warszyckiego most na
Liswarcie, którego wybudowanie miał zlecić diabłom, miał być siedziskiem sił
nieczystych. Przekonać się miał o tym, chociażby pewien, wracający z jarmarku
gospodarz. Opowiadał on potem o białym
piesku, który po wybiegnięciu z okolic
mostu, najpierw zaczął się do niego łasić, a potem wabić w okolice wąwozu.
Chłop, zaczynając mieć swoje podejrzenia przeżegnał się, a wówczas piesek
znikł, w zamian rozległo się wycie wilka. Gdy i ono ucichło słychać było granie
na lirze – toć grać miał ów lirnik, zamordowany
przez Warszyckiego. Ostatecznie, Karpoń – bohater relacji zdecydował się
przeczekać do rana, aż złe rzeczy przeminą [20].
Innym domowym
zwierzęciem, posądzanym o związek z siłami nadprzyrodzonymi (często
nieczystymi) był kot. Zwierzę to bardzo często postrzegane było za demoniczne w
wielu kulturach - także na terenach słowiańszczyzny, co wynikało z symbolicznym
przypisywaniem tego zwierzęcia do świata zaświatów, oraz magii. Wynikało to ze
stylu życia, które ono wiedzie – jego aktywność przypada głównie nocą, co też w
mistycznym sposobie myślenia czyniło je towarzyszem, dla księżycowych (lunarnych)
bóstw, powiązanych z wyżej wspomnianymi sferami. Jego ciche, niemalże
poruszanie się w myśleniu religijno-magicznym stoi w przeciwieństwie do hałasu,
który w kulturze ludowej wartościowany jest pozytywnie – oznacza bowiem życie. Do
tego dochodzi „nieokiełznana” kocia natura, której (w przekonaniu ludowym)
nigdy nie udało się oswoić. W związku z tym postać kota często postrzegana była
zarówno jako towarzysz czarownicy (jej Chowaniec), jak i we wszelkich
magicznych praktykach (wróżbiarstwo, magia, lecznictwo).
W końcu wspomnieć
należy, o tym że koty często postrzegane było jako wcielenia demonicznych
istot, bądź pokutujących dusz. Świadczy o tym relacja z okolic Tykadłowa, k.
Kalisza – dawniej w okolicach tych pokutowało przeświadczenie, że postać kota,
lub psa przybierają dusze pokutujące. Złowrogiego
Kolejnym charakterystycznym zwierzęciem,
wiązanym z siłami nieczystymi oraz czarownicami był: kozioł. Wykładnikami
nieczystości kozła miały być zmysłowość, rogi i przykry zapach. Czartowskie
stworzenie stało się ulubionym motywem ikonografii ludowej – diabeł był
przedstawiany jako hybryda z rogami i kopytami kozła [21]. Być może z podobnych względów, polskie opowieści o
duchach postrzegały postać demonicznego barana, co stanowiło przeciwieństwo, a
zarazem wypaczenie jego symboliki wg chrześcijańskiej teologii. Podając tego
przykład, znów „powrócimy” na chwilę do Dankowa.
Inna relacja z tych okolic dotyczyć
miała pewnego Niemca, słynącego ze swego skąpstwa, oraz łakomości. Pewnej
nocy jadąc do Dankowa spostrzegł
leżącego na drodze, związanego barana, którego od razu wrzucił na swój wóz,
jednocześnie ignorując fakt, że zwierzę wydawało się nienaturalnie ciężkie. Za
kawałek znów dostrzegł podobnego barana, jeszcze większego, cięższego – ale i
jego załadował. Historia powtórzyła się raz jeszcze, aż w pewnym momencie
Niemiec zorientował się, że wiezione przez niego zwierzęta zniknęły. Myśląc, że
je pogubił zawrócił, by je odnaleźć.
Jedyną wskazówką, w jego poszukiwaniach, było dobiegające z okolic
wąwozu beczenie „zaginionych” baranów. Jakże zwodnicze się ono jednak okazało!
Za każdym razem, gdy Niemiec ruszał w
danym kierunku, zamiast odnaleźć choćby jednego z nich, znów słyszał
odgłosy beczenia – tym razem dobiegające z innego kierunku. Tak błądząc po
okolicy spędził całą noc, w końcu wracając do domu zmęczony i obolały [22].
Ruiny zamku w Wyszynie.
W
końcu warto wspomnieć o motywie ptaków. Słowianie, wierzyli bowiem, że dusza
ludzka jest w stanie przeobrazić się w postać tych zwierząt – stąd też istniał
szereg przekonań, oraz przesądów dotyczących stosunku, oraz sposobu traktowania
niektórych z nich. Najbardziej nasycone symboliką nawiązującą do zaświaty były
sowy, głównie przez fakt prowadzony przez te ptaki nocny tryb życia, a także
„podobieństwo” ich „twarzy” do ludzkich. Istniały nawet porzekadła, dotyczące
sowy pójdźki, która swoim głosem miała wołać: „Pójdź, pójdź w dołek pod
kościołek” [23]. I znów przykład, rodem z ziemi wieluńskiej! A dokładniej z Wyszyny.
W okolicach znajdować się mają ruiny
zamku założonego w 1410 roku, przez członków rodziny Gurowskich. W dużej części
posiadłość ta miała zostać spalona podczas konfederacji Barskiej, ale przez
wiele późniejszych pokoleń opowiadać sobie miano o diable, tudzież innym złym
duchu, który pod postacią dużej sowy, lub czarnego koguta miał strzec dostępu
do konfederackich skarbów [24].
Czasami duchy
zmarłych przybierały postać zwierzęcą – adekwatną do sfery natury, z którą
miały pozostać powiązane. Tak miało być w przypadku pewnego ducha wodnego z Gościejewa, którego na swej drodze
spotkać miał pewien robotnik rolny.
Opowiadał
później, że „nocą szedł do Wełny brzegiem rzeki, przy którym zobaczył dużą rybę
lśniącą czarnymi barwami. Gdy zbliżył się do niej, szeroko otworzyła paszczę,
jakby chciała go połknąć, a potem zniknęła. Bardzo się tego wystraszył i co sił
pobiegł do pewnego chłopa w Kaziopolu, u którego było jeszcze jasno. Także po
drodze wydawało mu się, że widzi rybę, która za każdym razem szeroko otwierała paszczę,
a potem bez śladu znikała. Ludzie opowiadają, że w tym miejscu utopił się jakiś
parobek, który nocą szedł łowić ryby. Ten parobek ukazuje się przechodzącym
jako wielka ryba, z ogromną paszczą” [25].
Pozwolimy przytoczyć sobie jeszcze jedną
opowieść zasłyszaną od informatora
niegdyś zamieszkujące okolice tejże wsi, położonej w pow. koźmińskim.
Wraz z rodziną zamieszkiwał on okoliczny
dwór (obecnie nie istniejący), który to z kolei jego ojcu jako urzędnikowi
państwowemu przydzielono jako miejsce zamieszkania. W okresie jesieni, kobiety
ze wsi zbierały się we dworze na darciu
pierza – spędzany wówczas czas, który przypadał na długie nocne godziny stawał
się doskonałą okazją ku temu, aby opowiadać sobie wszelakie opowieści. Nasz
informator szczególnie zapamiętał jedną z nich – dotyczyła ona jednej z
uczestniczek spotkania, która wracając nocną porą do domu miała na swej drodze
napotkać idącą ku niej… parę chodaków, czy też sandałów, tymczasem psotaci
„właściciela” obuwia nie sposób było dostrzec, toteż przestraszona niewiasta z
krzykiem pobiegła do domu.
Kościół farny pw. św. Jakuba w Wągrowcu.
Na sam koniec,
warto wymienić kilka podań o dość nietypowych zwierzęcych zjawach. Wszystkie
przytoczone tutaj przykłady pochodzić będą z okolic Wągrowca.
Pocysterski
klasztor był zawsze miejscem szczególnie lubianym przez wszelakie zjawy.
Pewnego razu podczas nabożeństwa na środku nawy głównej pojawił się duch pod
postacią olbrzymiej kury. Ludzie uciekli z kościoła, a zwierzę rozpłynęło się w
powietrzu. Innym razem sfora upiornych psów napadła nocą stróża i dotkliwie go
pogryzła. Wielu ludzi potwierdza też, że w jednym z okien klasztoru o północy
pokazywał się duch zmarłego zakonnika. Czasem nocą budynek obchodzi cała
procesja widmowych mnichów z opatem na czole. Niosą zapalone świece i śpiewają
dziwną, smutną pieśń, a kiedy zapieje kogut, znikają [26].
Niewątpliwie trudno dociec, dlaczego w
okolicy klasztoru pojawiają się owe dziwne, tajemnicze zjawy – ich przyczyna
wydaje się być nieznana. Jednak miejscowość ta, posiada jeszcze jedno podanie z
udziałem zwierzęcych duchów, gdyż powiada się, że pod Wągrowcem ukazuje się czasem podróżnym upiorna podwózka, którą
ciągną dwa bezgłowe osły [27].
Autor: Marta Kaleta.
Przypisy.
[1] zob.
J. Sobczak, Księga zjaw i duchów wielkopolskich czyli Przewodnik po
nawiedzanych zamkach, pałacach i
dworach oraz innych miejscach tajemnych, Poznań, Wydawnictwo Zysk i S-ka,
s. 68.
[2]
zob. W. Vargas, P. Zych, Duchy polskich miast i zamków, Olszanica 2013,
BOSZ, s. 168.
[3] zob. J. Sobczak, dz. cyt., s. 300.
[4] zob. Tamże, s. 301.
[5] zob. Tamże.
[6] zob. Tamże, s. 303.
[7] zob. Tamże, s. 34.
[8] W. Łysiak, W kręgu wielkopolskich
demonów i przekonań niedemonicznych, Międzychód 1993, Wydawnictwo
"Eco", s. 12.
[9]
zob. W. Vargas, P. Zych, s. 174.
[10]
Zob. Tamże, s. 182.
[11]zob.
J. Sobczak, dz. cyt., s. 317.
[12] Tamże, s. 319.
[13] W. Łysiak, dz. cyt., s. 118.
[14] Tamże.
[15]
O. Kolberg, Dzieła wszystkie.
Kaliskie, t. XXIII, Kraków-Warszawa 1964, Polskie Wydawnictwo Muzyczne :
Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, s. 223.
[16]
R. Jarosiński (red.), hasło: pies
[w:] Leksykon symboli, Warszawa 1991,
Wydawnictwo ROK Corporation SA.
[17]
N. Słomka, Pies w folklorze,
(13.07.2017):
[18]
Zob. O. Kolberg, dz. cyt., s. 225.
[19]
Zob. Tamże, s. 227.
[20]
Zob. Tamże.
[21]
D. Sztych, Zwierzęta gospodarskie w
polskiej kulturze ludowej, „Wiadomości Zootechniczne” 2008, 2: 39-47, s.
42.
[22]
Zob. O. Kolberg, dz. cyt., s. 227.
[23]
Zob. Kowalski Piotr, hasło: sowa [w:]
Leksykon znaki świata: omen, przesąd,
znaczenia, Wrocław-Warszawa 1998, PWN.
[24]
Zon. O. Kolberg, dz. cyt., s. 216.
[25]
W. Łysiak, dz. cyt., s. 110.
[26]
Vargas Witold, Zych Paweł, Duchy polskich
miast i zamków, Olszanica 2013, BOSZ,
s. 182.
[27]
Tamże.
Bibliografia.
1.
Baranowski
Bohdan, W kręgu upiorów i wilkołaków, Łódź 1981, Wydawnictwo Łódzkie.
2.
Jarosiński
Roman (red.), Leksykon symboli, Warszawa
1991, Wydawnictwo ROK Corporation SA.
3.
Kolberg
Oskar, Dzieła wszystkie. Kaliskie, t. XXIII, Kraków-Warszawa 1964,
Polskie Wydawnictwo Muzyczne : Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza.
4.
Kopaliński
Władysław, Słownik symboli, Warszawa
1991, Wiedza Powszechna.
5.
Kor-Walczak
Eligiusz, Baśnie i legendy kaliskie, Kalisz, EDYTOR.
6.
Kowalski
Piotr, Leksykon znaki świata: omen,
przesąd, znaczenia, Wrocław-Warszawa 1998, PWN.
7.
Łysiak
Wojciech, W kręgu wielkopolskich demonów i przekonań niedemonicznych,
Międzychód 1993, Wydawnictwo "Eco".
8.
Sobczak
Jerzy, Księga zjaw i duchów wielkopolskich czyli Przewodnik po nawiedzanych
zamkach, pałacach i dworach oraz innych miejscach tajemnych, Poznań,
Wydawnictwo Zysk i S-ka.
9.
Sztych
Danuta, Zwierzęta gospodarskie w polskiej
kulturze ludowej, „Wiadomości Zootechniczne” 2008, nr. 2.
10. Vargas Witold,
Zych Paweł, Duchy polskich miast i zamków, Olszanica 2013, BOSZ.
Źródła
internetowe.
1.
Słomka
Natasza, Pies w folklorze:
https://psy24.pl/rozrywka,ac101/slawne-psy,ac135/pies-w-folklorze,1200
Źródła
ilustracji.
1.
Pałac
w Grochowiskach Szlacheckich:
2.
Ruiny
zamku w Kole:
3.
Kościół
i klasztor pocysterski w Wągrowcu:
4.
Dwór
w Chomiąży Szlacheckiej.
5.
Katedra
Gnieźnieńska
6. Kościół
parafialny pw. św. Archanioła Michała w Pobiedziskach.
7.
Ratusz
we Wrześni.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Wrze%C5%9Bnia#/media/File:Wrze%C5%9Bnia,_ratusz,_widok_od_pn-zach..JPG
8.
Kalisz,
Teatr im. Bogusławskiego:
9.
Rynek
w Gnieźnie:
10.
Kalisz
z lotu ptaka:
11.
Dawne
kasyno oficerskie w Pile:
12. Zdjęcie archiwalne pozostałości grodziska w
Widoradzu.
13.
Wiatrak
w Sulmierzcach:
14.
Ruiny
zamku w Dankowie:
15.
Ruiny
zamku w Wyszynie:
16.
Kościół
farny pw. św. Jakuba w Wągrowcu
https://pl.wikipedia.org/wiki/W%C4%85growiec#/media/File:Ko%C5%9Bci%C3%B3%C5%82_%C5%9Bw.Jakuba_Aposto%C5%82a_wej%C5%9Bcie_g%C5%82%C3%B3wne_-_010.jpg