środa, 3 stycznia 2018

Kalendarz obrzędowy: ślub i wesele, cz. 2.



Dziś prezentujemy drugą część zwyczajów i obrzędów weselnych Wschodniej Wielkopolski. Mówi się, że ślub to najważniejsze wydarzenie w życiu kobiety - toteż przykłada ona wszelkich starań by wszystko wypadło jak najlepiej. Na jakie wesele mogła liczyć tutejsza panna młoda? Co wówczas jadano, przy czym i jak się bawiono? Dlaczego obecność matki panny młodej nie była zbyt mile widziana w kościele? Na czym polegał obrzęd oczepin i kim byli "maszki weselne", w końcu na czym polegał tajemniczy ogon, kończący omawianą obrzędowość? O tym i wiele więcej dowiecie się czytając niniejszy artykuł.




Póki śmierć nas nie rozłączy…





Wschodniowielkopolska para młoda.


Za dni odpowiednie do zamążpójścia uważano: soboty i niedziele, czasem środy i czwartki - rzadkiej inne dni tygodnia. Wybór owego dnia zależał od tradycji, panującej na danym obszarze Wielkopolski – nie pozostawiano go jednakże przypadkowi [1]. Wesela trwały dawniej, co najmniej trzy dni (nawet wśród biedoty), czasem przeciągało się nawet do tygodnia. Dom weselny przystrojony był najładniej, jak tylko potrafiono  – przykładowo: w okolicach Kalisza, wykorzystywano w tym  celu świerczynę.
Dzień ślubu rozpoczynał się, mniej więcej następująco: w domu weselnym, od rana zbierali się sproszeni goście - tam też, częstowani byli posiłkiem, na który składać się mogły potrawy takie jak: kawa zbożowa,  różnorodne ciasta, oraz chleb z masłem– w okolicach Kalisza zwano go po prostu „śniadaniem” [2].
Międzyczasie, trwały przygotowania młodej do ceremonii zaślubin – siedzącą w komorze dziewczynę, ubierano w jej ślubny strój. Powszechne obecnymi czasy białe suknie z welonami, stały się popularne na wsi wielkopolskiej dopiero w XX w., do tamtej pory ubiór młodej stanowił z reguły dla danej części regionu odświętny ubiór. Zdarzało się też  i tak, że welon odznaczał  ciężarną „młodą” (np. w Średzkiem): „na głowie welun, pod spodkiem balun [3].
W przypadku młodej z okolic Kalisza, był to tradycyjny świąteczny ubiór złożony z białej koszuli o długich marszczonych rękawach ujętych w mankiet, „stónika” z długą, ale nie do kostek, fałdzistą spódnicą i kabata, czyli dopasowanego do figury, zapinanego na dwa rzędy guziczków żakietu z długimi rękawami i stójką u szyi. Przeważnie szyto je z materii, w preferowanych dla młodej panny w Kaliskiem, różnych odcieniach zieleni. Fartuch kładła młoda biały, płócienny lub tiulowy, haftowany, wiązany z tyłu na kokardę. Obuwie stanowiły płytkie czarne pantofle zapinane na pasek. Szyję panny zdobiło kilka rzędów prawdziwych korali z pękiem wstążek z tyłu. Włosy miała zaplecione w puszczone luźno dwa warkocze przewiązane kokardami. Najważniejszą jednak oznaką jej roli w ceremonii było przybranie głowy.  W większości wsi był to rodzaj korony z trzech gałązek rozmarynowych umocowanych do małej czapeczki, otoczonej 1-3 rzędami upiętych szpilkami w drobne a regularne fałdki wstążek w kolorach białym, niebieskim, lub zielonym, których końce opadały z tyłu na plecy (Chełmce, Lis, Zadowice). Podobnie, choć skromniej głowy przybierały druhny, przy czym ich wstążki mogły być czerwone [4].
Kolor czerwony był niewskazany w przypadku ubioru młodej pary. Dlaczego? Usiłując odpowiedzieć na o pytanie, Anna Jabłońska-Ważny, podkreślała jego (apotropeiczne), ochronne znaczenie w kulturze, które polegało na niwelowaniu wpływu uroków, oraz wszelakich sił nieczystych. Jednakże zdaniem badaczki, omawiany tutaj kulturowy zakaz mógł wynikać, z faktu znajdowania się przez młodą parę w tzw. „stanie zawieszenia”. W przypadku pary młodej – oto bowiem: przestawali oni należeć do grona młodzieży wiejskiej (panien, kawalerów) – ale jeszcze nie zostawali zaliczani, do grona zamężnych gospodyń i żonatych gospodarzy [5].


W tym miejscu pozwolę sobie przytoczyć wyjaśnienie symboliki kolorów: „zielonego, „i „czerwonego”, rozumianych w kontekście obrzędowości ślubno-weselnej, przez Zbigniewa Liberę w następujący sposób:
Przeciwstawna para pojęciowa „ten świat” – „tamten świat”, odpowiadająca m.in. opozycji dom-las, swój0obcy, pojawia się także w obrzędach weselnych. Przed oczepinami pannie młodej zdejmowano „jej zielone stroje”. A wtedy swachny, panny i drużki krzyczały: „oj nasza! Oj zielona! Oj świeci się”, na co mężatki odpowiadały, kiedy zakładały młodej czepiec: „o nie wasza! O świeci się! O bieli się!. Zmiana barwy z zielonej na białą odpowiada tutaj symbolicznemu przejściu  od „obcych” do „swoich”, ze stanu panieńskiego do rodzinnego. […]Obecność czerwieni w obrzędzie przejścia, jakim jest wesele, uniemożliwiałaby wyjście ze stanu początkowego – panieńskiego i kawalerskiego do stanu przejściowego – między rozplecinami a pokładzinami i  oczepinami (barwa biała – znak rytualnej śmierci), a wreszcie przejścia do stanu małżeńskiego, w którym czerwień „zamyka” młodych (por. jeszcze w XIX w. nowożeńców wiązano „do kupy” czerwoną i białą taśmą). Po pokładzinach, w wypadku braku krwi na ubraniu (białym) młodej, weselnicy zrzucali z korowoja, naczyń, czepka itd. Kalinę i niszczyli ją – w jej miejsce zakładali gałąź  choiny albo rutę. Zachowania owe miały na celu symboliczne wyrażenie nieuznania związku (brak „zamknięcia”), oznaczały powrót do sytuacji wyjściowej – do stanu panieńskiego i kawalerskiego [


Zbigniew Libera,Semiotyka barw w polskiej kulturze ludowej i w innych kulturach słowiańskich, „Etnografia polska”, t. XXXI, 1987, s. 124-130].



Nie inaczej w regionie Kalisza, zieleń (rozumiana tak jak już zostało to wyjaśnione), posiadała znaczenie w obrzędowości ślubno-weselnej. Kolor ten dominował w stroju młodej panny we wsiach położonych na północ od Kalisza. Inne tu natomiast występowało przybranie głowy. W Zagórzynie kładło się ono z małego białego tiulowego czepeczka, na którym upięty był mirtowy wianek, przewiązany z tyłu opadającymi na plecy, białymi wąskimi wstążeczkami. Także druhny nosiły tu proste wianeczki podobnie zdobione [6].
Pod Koźminem (pow. krotoszyński) nakładano pannie młodej na tiulową kapkę złotą koronę (szychową), mającą dwa cale wysokości. Z Kotlina (okolice Pleszewa) mamy relacje, że do ślubu panna młoda „… stroi cała głowę we wstążki różnokolorowe (przeważnie zielone), karbowane dość dużymi karbami w trzy rzędy w podłuż nad czołem, a na wierzch całą głowę rozmarynem przyozdobi; zielone wstęgi spadają obok rozpuszczonych włosów na plecy.
W niektórych okolicach Wielkopolski, np. w powiatach ostrowskim i rawickim, panna młoda występowała z wiankiem z gałązek rozmarynu lub mirtu, do którego przypięte były wstążki o końcach opadających z tyłu głowy. W takich przypadkach strój głowy panny młodej różnił się od strojów innych panien jedynie kolorami wstążek [7].
Na Krajnie, do lat 20. XX w.: według nowej mody panny młode zaczęły zakładać do ślubu czarne spódnice i bluzki (jaki) szyte z samodziałów. Jaka była z przodu bogato zdobiona falbankami i koronkami, miała kołnierzyk stójkę zapinany z boku, rękawy obszerne w górnej części, zaś od łokcia do nadgarstka dopasowane i zapinane na rząd guzików. Obszerna długa spódnica miała marszczenia w pasie oraz trzy aksamitne taśmy przyszyte w dolnej części. Do stroju należał też czarny koronkowy fartuszek. Krajnianki wychodzące za mąż przystrajały głowy wiankami z mirtu, barwinku lub sztucznych kwiatów. Miały też specjalne chusty tureckie, które kilkakrotnie składały i przewieszały przez prawą rękę. Były to chusty o wymiarach 4 m x 2 m, utkane z czarnej i brązowej wełny we wzory nazywane tureckimi. Pan młody wkładał czarne świąteczne ubranie, a ponadto długi płaszcz, zwany suknią ślubną [8] [9].
Pan młody (podobnie jak jego wybranka), był przeważnie ubrany w odświętny strój  obowiązujący w danym regionie. Od pozostałych gości weselnych, oraz członków drużyny weselnej, odróżniał go - przypięty do jego ubrania, przez pannę młodą wieniec z rozmarynu, ozdobiony wstążkami, posiadać mógł mieć także rózgę weselną [10].
Przykładowo - w okolicach Kalisza: młody miał na sobie świąteczne ubranie z czarnego sukna z przypiętym na piersiach rozmarynowym lub mirtowym bukiecikiem z zieloną lub niebieską kokardą o długich końcach. Jego czarny kapelusz czasem zdobiła też zieleń, czasem tylko białe wstążeczki [11].
Tymczasem na Krajnie: pan młody natomiast ubrany był w czarne spodnie, kamizelkę i surdut, nosił wysokie buty i białe rękawiczki, na głowie miał kapelusz lub cylinder (…). Jeśli młoda para w momencie ślubu spodziewała się już dziecka, to panna młoda nie nosiła wianka mirtowego, a pan młody nie mógł mieć przypiętej do ubrania gałązki mirtowej [12].

Zarówno pan młody, jak i panna młoda posiadali własne orszaki ślubne, które składały się z dobranych przez nich osobiście druhów oraz druhen [drużki, młodziany, swachny, szwachny), których wybierali spośród grona swoich znajomych, z którymi pozostawali w dobrych kontaktach [13]. W okolicach Kalisza skromniejsze orszaki liczyły 4 pary, huczniejsze 12 [14]. Tam też, panna młoda wybierała 2 swaszki. Najczęściej jedną była jej matka chrzestna, drugą – starsza niewiasta biegła w śpiewach i obrzędach weselnych. Na druhny prosiła przyjaciółki i młode krewniaczki [15]. Ogólnie przyjmowało się jednak, że za swaszkę, obierano kobietę zamężną – podczas gdy druhnami zostawały młodsze dziewczęta: przyjaciółki i kuzynki panny młodej.
W przypadku orszaku pana młodego - rolę starszego drużby, odgrywał zazwyczaj swat, który (jak sobie już zasygnalizowaliśmy wcześniej) mógł posiadać pomocnika (półdrużba, przydanek) [16]. Pozostałe osoby wchodzące w skład jego drużyny weselnej, stanowili młodsi, z reguły nieżonaci mężczyźni, z którymi dotychczas pozostawał on w dobrych relacjach. 
            Członków obydwu orszaków, spośród pozostałych biesiadników, niewątpliwe wyróżniał strój. Choć nie był on tak okazale zdobiony i dobrany, jak w przypadku młodej pary – to jednak starano się ich wyróżnić poprzez drobne elementy, taki jak: wstążeczki, wieńce z rozmarynu. O ozdobach, zdobiących stroje druhen, już sobie pośrednio powiedzieliśmy przy omawianiu stroju młodej.
Jeśli zaś chodzi o męską część drużyny – to ozdobę, strojów znacznej jej części, stanowiły niewielkie wianuszki – każdemu kawalerowi przysługiwał jeden, przypięty mu przez pannę, będącą drużką panny młodej, z którą był zobowiązany bawić się w trakcie wesela.  Wyjątek stanowił starszy drużba – ewentualnie, jego pomocnik.
Na Pałukach, starszy drużba zakładał na granatową sukmanę ręcznik przyozdobiony czerwonymi, błękitnymi i różowymi wstążkami, a także rozmarynem, rutą i kwiatami [17].
Na strój drużby z okolic Kalisza składały się: przepasany z lewego ramienia na prawy bok biały płócienny „ręcznik” z naszytymi czerwonymi wstążeczkami i gałązkami rozmarynu oraz ozdoba – „wieniec” – z papierowych kwiatów, zieleni i „pozłocia” u kapelusza lub czapki. W ręce trzymał skręcony bat z sarniej nóżki [18].
Podobnie na Krajnie: drużbowie chodzili po wsi przystrojeni w ręczniki i zapraszali gości na wesele. Atrybutami drużbów były także trzymane w rękach grofki z pręcikami rozmarynu, czyli białe chustki obszyte na brzegach czerwoną wstążką; na rogach tej wstążki zawiązane były małe pętelki, a w jedną z nich był wpięty rozmaryn. Drużba nie mógł się obyć bez obrzędowego bata (rajtacz, pyda), wykonanego z sarniej nóżki, do której doczepiano plecione rzemienie, wełniany kolorowy pompon i wstążki [19].




 Szlaban weselny, Kosmów, pow. Kalisz, 1967 rok.



Punktem wyznaczającym rozpoczęcie ciągu rytuałów związanych z obrzędowością weselną było uroczyste przybycie pana młodego, pod dom dziewczyny. Do kościoła wyruszano po wygłoszeniu przez starszego drużbę oracji weselnej, oraz po otrzymaniu przez młodych błogosławieństwa od rodziców. Udzielano im go, w otoczeniu przygotowanego wcześniej świętego obrazu, oraz krzyża. Następnie rodzice panny młodej żegnając ich znakiem krzyża, a także pokropiwszy wodą święconą, wypowiadali słowa: „Idźcie z Bogiem” [20].
W niektórych regionach, przed wyjazdem do kościoła – pannie młodej sypano do buta: siemię lniane (by: „len się jej darzył”), cukru do kieszeni i kruszyn chleba (by: „jej życie upływało w słodyczy i sytości”). Panu młodemu zaś wsypywano do buta ziarna zbóż (by: „w jego gospodarstwie była zawsze obfitość plonów”) [21]. Niekiedy też, na Krajnie: od domu panny młodej w kierunku kościoła sypano plewy, by młodym „miękko stąpało się przez życie”. Robiono tak jednak wtedy, gdy młodzi pochodzili z tej samej wsi [22].
W domu weselnym pozostawali ci domownicy, którzy mieli pomóc w przygotowywaniu potraw, spożywanych wieczorem tego dnia – zazwyczaj była to kucharka, oraz matka panny młodej, gdyż w przypadku tej drugiej wierzono, że jej obecność w trakcie zaślubin mogłaby zwiastować nieszczęście [23].
                
W końcu, bogato zdobiony orszak (konie miały też, dla zapewnienia ochrony przed urokiem miały przewiązane czerwone wstążeczki) opuszczał obejście gospodarstwa panny młodej i wyruszał w drogę do kościoła, zachowując przy tym dość różnorodny układ. Jego warianty zależały od części Regionu, ale także i tam – z pokolenia na pokolenie, mogły ulegać zmianom. Ważnym było jednak by w drodze do kościoła młodzi jechali osobno -  razem zaś, wracali dopiero po odbyciu ceremonii zaślubin. Oznaczało to zarówno fakt zawarcia przez nich małżeństwa, ale także i przejście młodej pod opiekę rodziny jej męża.
Na Ziemi Kaliskiej istniały dwie tradycje, w zależności od tradycji panującej w danej okolicy. W Blizanowie na pierwszej bryczce jechała panna młoda z dwoma druhnami i kapelą, na drugiej pan młody z drużbą i starszym młodzianem, którzy potem prowadzili do ołtarza pannę młodą, zaś druhny prowadziły pana młodego. Na kolejnych wozach jechały swaszki i reszta druhen, dalej zaś rodzice młodych (bez matki dziewczyny) i reszta weselników podług godności. We wsi Lis na czele orszaku jechała młoda z muzyką i wszystkimi druhnami, a pan młody z lewej strony wozu konno, po bokach orszaku także konno młodzianie. W Pawłówku i północnych wsiach podkaliskich, porządek orszaku był odwrócony, najpierw jechała oczywiście kapela, potem goście weselni, potem drużyna państwa młodych, na końcu zaś młodzi, ale osobno. Pannie młodej towarzyszyły tutaj dwie swaszki, a młodemu drużba [24].
 Dla Krajniaków ważna była kolejność pojazdów w orszaku weselnym zmierzającym do kościoła, a potem do domu weselnego. Na mszę ślubną w pierwszym powozie jechali rodzice pary młodej, za nimi goście weselni, dalej drużbowie, para młoda, a na końcu orkiestra. W drodze powrotnej kolejność była odwrotna – na początku jechała kapela, a na końcu rodzice [25].
W okolicach Ułanowa (pow. gnieźnieński): Pierwszą furmanką jechali muzykanci. Na drugiej sadowiła się panna młoda z trzema młodszymi swachnami i starszą wahną. Na trzeciej furmance jechał pan młody w asyście starszego drużby i dwóch młodzianów. Za nimi reszta młodych należących do drużyny, a na końcu starsi gospodarze [26].
W Dolanach: na przedzie orszaku jechał poważny starszy gospodarz, czuwający nad tym, by żaden z młodych nie wyforsował się zbytnio do przodu. Do kościoła orszak powinien jechać dostojnie i w należytym porządku. Na czele orszaku weselnego jechała również najbliższa rodzina obojga młodych; za nimi dalsi krewni. Następnie w kolejności starsi gospodarze i drużyna weselna. Na samym końcu oboje młodzi [27].
Po drodze do kościoła: zdarzało się, że w drodze orszak weselny nagle  przystawało; to woźnica biadając, że im się rzekomo baty połamały, nie ruszali wcześniej, aż im nie wręczono okupu w postaci datków pieniężnych [28]. Pojawiały się także i inne przeszkody, które udawało się zażegnać, poprzez  dokonanie opłaty pieniężnej, bądź flaszki wódki. Jednakże do nieprzychylnych wróżb ślubnych zaliczano: napotkanie po drodze pogrzebu, nierówne wyruszenie koni z podwórza, złamanie dyszla, ulewny deszcz [9].

Pannę młodą prowadził do ołtarza najczęściej drużba, czasem jej brat lub wuj(gdy nie miała brata). Pana młodego prowadziła przeważnie starsza druhna [30].
Ponadto, istniał także szereg przesądów, których uobecniania się w trakcie ceremonii zaślubin, był odczytywany jako wróżba, dla właśnie zawieranego małżeństwa: przed ołtarzem młodzi klękali obok siebie, przy czym należało uważać, aby przyklęknąć sobie nawzajem choćby rąbek odzieży. Jeśli udawało się to pannie młodej, był to znak, że będzie ona wodziła prym małżeństwie; jeśli panu młodemu – to odwrotnie. Po czyjej stronie płonęły świece, ten będzie dłużej żył. Jeśli przygasły lub któraś zgasła, było to niechybną oznaką rychłej śmierci. Panna młoda nie powinna się oglądać przy ołtarzu, gdyż byłoby to oznaką jej niewierności w małżeństwie. Panna młoda powinna złożyć na ofiarę  pieniądze pożyczone od męża, aby zapewnić sobie przewagę w przyszłym pożyciu małżeńskim [31].
Obrączki pojawiały się w ceremonii ślubnej dopiero na przełomie XVIII i XIX w. – wcześniej były one zarezerwowane jedynie dla członów klas panujących, zwykli ludzie wkładali sobie na place poświecone wianuszki rozmarynowe [32].  W okolicach Kalisza, obok młodych przed ołtarzem przyklękała też swaszka, gdyż to ona podawała do ślubu obrączki [33].
Podobnie jak w drodze do kościoła - tak i w drodze powrotnej para młoda napotykała na swej drodze rozmaite „przygody” w postaci przeszkód, zwanych różnorako na danych obszarach Regionu: „brama”, „szlaban” (ogólne) „zawiązywanie drogi” (Lis, Zadowice) [34]. Czasem sprawcami „zamieszania” okazywali się przyszli biesiadnicy, ale zdarzało się także że były to osoby, które nie miały uczestniczyć w nadchodzącym weselu. Byli to zarówno dorośli, jak i dzieci – niekiedy, występujący w roli przebierańców, którzy rzecz jasna – ustępowali drogi, gdy otrzymali: drobną sumę pieniędzy, flaszkę, czy też słodycze (w przypadku najmłodszych).
Prócz tego – młodzi byli poddawani wielorakim próbom, mających na celu „sprawdzić” ich umiejętności w wykonywaniu czynności, które odtąd należeć miały do ich codziennych obowiązków. Jako, że młoda, miała przejąć rolę głównej gospodyni domu – kazano jej wyroić masło, bądź uprząść coś na kołowrotku; młodemu zaś – wręczano cep i kazano młocić zboże [35].
W okolicach Kalisza, niedaleko domu weselnego, wręczano młodym owe atrybuty ich roli w gospodarstwie ( młody – cep; młoda – kądziel), podobnie jak i symbole płodności i obfitości jadła – dziecko i chleb [36].
Po przyjeździe do domu, w którym miało odbyć się wesele – czasami (jak to miało miejsce w okolicach Kalisza), okazywało się, że biesiadnicy zastawali zamknięte drzwi. Aby je otworzyć - druhny musiały wykazać się umiejętnością zaśpiewania wielu stosownych pieśni, i dopiero wówczas dochodziło do oficjalnego powitania. Młodych (podobnie jak i pozostałych sproszonych gości) witano chlebem, solą i obowiązkowym napitkiem (rzecz jasna – procentowym). Czasami jeszcze sadzano pannę młodą na dzieży, by stamtąd rozdawała  bidnym i dzieciom pokrojony wcześniej chleb lub ciasto – aby nie zabrakło chleba w nowym gospodarstwie [37].

Ciekawy zwyczaj można także było odnotować w okolicach Mikorzyna, położonego koło jeziora Ślesińskiego, kiedy to w dniu ślubu „młodzi” wraz gośćmi udawali się na jedną z okolicznych wysp, aby u znajdującego się na niej krzyża złożyć wieńce z kwiatów, oraz wznieść okrzyki pochwalne dla Siemka i Marchy – pary legendarnych kochanków. Miejscowe podanie tłumaczy genezę tegoż zwyczaju – a jej treść zamieściliśmy w artykule poświęconym duchom (a dokładnie tragicznym historiom miłosnym). Zwyczaj ten zaczął zamierać, po tragicznym wypadku jaki miał miejsce w XIX w., gdy wywróciła się płynąca na ową wyspę łódź wioząca zarówno parę młodą, jak i ich gości.


No to mamy we wsi wesele.



Kapela ludowa z Ołoboku,  pow. Ostrów.



Ucztę weselną zwano tradycyjnie: „obiadem”, „wieczerzą”, bądź „kolacją” – w zależności o której porze zasiadano do stołu. Zazwyczaj miało to miejsce dopiero ok. 22-24 wieczorem -
Wynikało to z faktu, że orszak weselny, po ceremonii zaślubin nie od razu zjeżdżał do domu gdzie miała się odbyć główna biesiada. Po drodze odwiedzano wiele karczm, gdzie pito  i jedzono za pieniądze głównego drużby, lub swaszek. W praktyce dawało to czas, pozostałym w domu weselnym kucharkom, oraz pozostałym domownikom do przygotowania głównej uczty weselnej. Posiłek spożywany w dniu, w którym miał miejsce ślub młodej pary, nazywano zazwyczaj Małym Obiadem; podczas gdy ten do którego zasiadano następnego dnia (kiedy miały miejsce oczepiny) – nazywano Dużym Obiadem.  
Pierwszego dnia, biesiadę spożywano na  koszt rodziny panny młodej, ale i także (aż do dnia oczepin) – za pieniądze starszego drużby (często fundował on poczęstunek w karczmach, w których zatrzymywano się w drodze z kościoła). Swaszki i druchny, także pomagały w przygotowywaniu posiłków, które  spożywano we wszystkie dni wesela – zwłaszcza poczęstunku, dla gości przed wyruszeniem na ślub. Poza tym (jak to sobie zasygnalizowaliśmy w poprzedniej części), pokarmy spożywane w trakcie wesela, często były sporządzane z produktów, które ofiarowywali zaproszeni goście.

Do weselnego stołu zasiadano w ściśle określonej kolejności – przy jednym stole zasiadali gospodarze z żonami, przy drugim młodzież, a para młoda wraz z drużyną weselną u końcu stołu  [38].
W okolicach Kalisza, zgromadzonym gościom, podczas pierwszego dnia wesela podano: rosół, „kwaśne”, czyli czernina z kaczki bądź gęsi, z ryżem, kluski, kapusta, długi groch, czyli fasola i gotowane mięso przeważnie wieprzowe [39]. Drugiego dnia, na „wielki obiad” jadano z reguły ot samo, ale dochodziły też potrawy takie jak: gotowane na twardo jagły (symbol płodności), flaki („bebechy”), które także zasypywano jagłami [40], poza tym jedzono ciasta, chleb, ser, wypiekano także pieczywo obrzędowe zwane „kołaczami”.
Na Krajnie: na menu weselne składały się czernina z kaczej lub rzadziej z baraniej krwi, kapusta na słodko, czyli parzybroda, kluski jęczmienne wielkości pierogów, grochówka, także groch na gęsto, kluski ziemniaczane, zapiekane w tłuszczu ziemniaki, potrawy mięsne; z ciast najbardziej popularna była drożdżówka i słodkie bułeczki; pito wódkę i gęsie wino, czyli mieszanina wina i kompotu z suszonych owoców; jako zakąskę do wódki używano słoniny maczanej w occie; pito też kawę zbożową i zakwas buraczany [41].


Uroczystość weselną rozpoczynała orację weselna, wygłaszana przez starszego drużbę. Poza tym miał on obowiązek usługiwać gościom, a także płacić za poczęstunki dobywające się w karczmie – powinność ta ciążyła na nim, do chwili oczepin panny młodej, która miała nastąpić dopiero kolejnego dnia. Niemniej, funkcja jaką pełnił wówczas, nie ograniczała się jedynie do roznoszenia potraw, czy napełniania pustych kielichów gości – przez większość czasu, odgrywał on bowiem rolę kogoś, kogo obecnie nazwalibyśmy – wodzirejem.
Ponadto, pod koniec pierwszego dnia wesela krążył wokół gości – podając: im mydło ręcznik i miednicę z wodą, w której goście mogli obmyć ręce. Czynność ta stawała się pretekstem do zbierania stosownych datków: dla kucharki, muzykantów, dla młodych – na nowe gospodarstwo, a także dla niego samego – stanowiły rekompensatę, za wydatki poniesione z okazji organizacji wesela [42]. W okolicach Kalisza, ręcznikiem który drużba podawał wówczas biesiadnikom, przewiązany był specjalnie przeznaczony do tego celu: „koziołek”- mątewka [43]. Kolejną osobą, upoważnioną do zbierania do weselnych datków, była oczywiście – panna młoda.


Weselne zabawy opierały się na obowiązkowych tańcach, oraz przyśpiewkach. Zaczynając ten wątek, od omawiania, instrumentów, na których przygrywała biesiadnikom kapela, należy wymienić następujące przykłady: 
- harmonia, basy, skrzypce, klarnet (Ułanów, pow. gnieźnieński);
- basy, skrzypce, bęben i harmonia (Dolany, pow. słupecki);
- skrzypce, klarnet, bęben (Jaroszyn, pow. koniński) [44].
- skrzypce, bęben, basy, czasem - klarnet, tamburyn, oraz harmonia (okolice Kalisza) [45].
Zaś tańcami, do których najczęściej przygrywano na weselach, odbywających się na terenach naszego Regionu były:
- „przodek”;
- „wałek” - tańczył go jeden z młodzieńców, mając za „partnerkę” - właśnie wałek, który w wybranym przez siebie momencie tańca, wyrzucał przez okno - a zaraz potem zmuszony był wymykać się pozostałym ścigającym go tancerzom [46]. 
- „deptany” – wygrywany w rytm szybkiego walca.
Ponadto, w Dobieszewie tańczono: wiwaty, polki, walczyki, oberki; tymczasem w Chorzeminie tańczono „miotlarza”. Polegał on na tym, że kobiety i mężczyźni tańczyli go osobno, w dwóch rzędach. Jeden z tańczących miał za „partnerkę” - miotłę, którą w pewnym momencie wypuszczał z rąk i „porywał” partnerkę, jednemu z tańczących mężczyzn. Temu komu ją podebrał, musiał zostać kolejnym „miotlarzem” [47]. Ponadto, w okolicach tych wykonywano także: oberki, krakowiaki i mazurki. Zaś w okolicach Lądka (pow. słupecki) tańczono: polki, kujawiaki, krakowiaki, oraz tzw. „okrągły” [48].
Z kolei, w okolicach Kalisza tańczono: oberki, polki oraz charakterystyczny dla tegoż regionu taniec - „w dónicy”. Tańczono go parami w kółko, w jednym miejscu, przy stopniowo wzrastającej szybkości. Sztuka w tym tańcu polegała na tym, by nie potrącić żadnej sąsiedniej pary [49]. Ponadto, na tych terenach znane były także tańce, takie jak: „mietlarz”, „ojciec wielki”, czy w końcu „tolija” – „prowadzący” go wymyślał jakieś komiczne sytuacje, a pozostali musieli je za nim powtarzać np. przeskakiwanie przez krzesło, całować wskazaną swaszkę, etc. [50].




 Koziołek weselny z Wolicy, pow. Kalisz.


W drugim dniu wesela, przeważnie miały miejsce „oczepiny” – rytuał włączający oficjalnie  pannę młodą do grona zamężnych kobiet. Na Krajnie, tego wieczoru przed obiadem panna młoda musiała wnieść do izby weselnej na łopacie do chleba pieczeń, która była przygotowana w piecu chlebowym znajdującym się zwykle poza chałupą. Takie wnoszenie pieczeni było pokazem zręczności młodej małżonki [51].
Sam obrzęd „oczepin” polegał on na założeniu na jej głowę czepka – nakrycia głowy zarezerwowanego dla zamężnych kobiet… ale i także, dla panien uwiedzionych, którym także obcinano warkocze i zakładano czepce [52]. W pow. konińskim obrzęd ten nazywano „okapinami”, gdyż czepek na terenie Wielkopolski znany był najczęściej pod nazwą  kopki lub kapki [53]. Sama czynność obrzędowego  nakładania czepka nosiła nazwę czepienia, czasem babienia [54]. W powiecie krotoszyńskim i gostyńskim czynność zdejmowania wianka z głowy panny młodej, poprzedzająca oczepiny, zwała się „wybieraniem wionka” [55].
Na Pałukach istniał obyczaj odgrywania przed „oczepinami”, pewnej scenki: najczęściej wówczas przebierano się za Żydów, którzy za pokrojoną w talarki marchew i brukiew (imitującą monety) chcieli kupić pannę młodą [56]. Podobny zwyczaj znany był także w okolicach wsi: Modrze, oraz Wronczyn (Zachodnia Wielkopolska). Scenariusz tego typu zabaw wyglądał następująco: grupa starszych gospodarzy, przebranych za Żydów starało się targować o „jałowicę” tzn. pannę młodą.  Potrząsając workiem pełnym rzekomych monet, targowali się z drużbą o dziewczynę wymieniając jej wady, podczas gdy zamężne kobiety broniły jej – wymieniając zalety. W końcu drużba dobijał targu, płacąc prawdziwymi pieniędzmi,  wyśmiewanych Żydów wypędzano z izby, po czym następował taniec drużby z jałoszką, która podczas tańca udawała kulawą, na co drużba uważając się za oszukanego przy kupnie, wpadał w gniew  [57]. Po tym zazwyczaj następował rytuał „oczepin”.
W przeszłości, odbywał się on w komorze, zaś w jego uczestniczeniu miały prawo brać udział wyłącznie kobiety zamężne, ew. drużba, bądź brat panny młodej. Warkocz młodej ucinano przed założeniem czepca, a w trakcie jego nakładania śpiewano pieśń o chmielu, lub rozmarynie – które mogły być wykonywane i śpiewane, jedynie przez mężatki. Dopiero w późniejszych pokoleniach, pojawiła się tendencja do przenoszenia omawianego rytuału na środek izby weselnej – co z kolei oznaczało, że jego świadkami mogli być wszyscy biesiadnicy [58].
Podobnie, jak to ma miejsce obecnym czasy -  „oczepiny” zwykle rozpoczynano po północy, a zwyczaj ten zwykła poprzedzać tzw. „składka na czepek”. W pow. krotoszyńskim:  starsza druhna kładła na stole przed panem młodym talerz z zatkniętym na koziołku (drewniany patyk o trzech samorodnych odnogach) jabłkiem, przystrojonym bogato w rozmaryn i pozłotko. Następnie pozdrawiając wszystkich „pochwalonym” przemawiała [59] rymowaną przyśpiewką. Po skończonej śpiewce zebrani składali na talerzu datki pieniężne, po czym druhna zsypywała zawartość do fartuszka młodej. Jabłkiem dzielili się młodzi po połowie. Wspólnie spożyte jabłko miało im zapewnić szczęście w miłości [60]. Z czasem wykupywanie czepca zastąpiło wykupywanie bucika panny młodej, podobnie gdy – z chwilą, gdy stało się na wsiach popularnym, branie ślubu w białej sukni i welonie, pojawiła się kolejna zabawa o matrymonialnym charakterze wróżebnym. Polega ona na tym, że odpięty z chwilą oczepin welon młodej, zostaje podrzucony do góry – ta z panien, która go pochwyci, powinna (w powszechnym przekonaniu) najprędzej ze wszystkich wyjść za mąż.
Nieodłączny element w trakcie trwania całego rytuału „oczepin”, stanowiły tańce oraz śpiew. Przed oczepinami młoda tańczyła z pannami  druhnami (nawiązywało to do jej stanu społecznego, który właśnie opuszczała), po nich zaś tańczyć mogła jedynie w towarzystwie mężatek (bowiem od tej pory, należała już do ich grona). W nawiązaniu do tego co już powiedzieliśmy, warto przytoczyć przykład pochodzący z okolic Dębicza k. Środy Wlkp. Trzykrotnie miała wówczas sytuacja, podczas której młoda tańczyła z pannami, które śpiewały że należy ona do nich - po chwili „odbijały” ja mężatki, odśpiewując im, że wcale nie, gdyż młoda należy już „do nich”.  Zabawa kończyła się na pozostaniu panny młodej w gronie mężatek [61].
W trakcie „oczepin” znaczącą rolę odgrywały także rekwizyty – tak jak wspominane do tej pory: wianek, welon, czepiec, warkocz, bucik. Ostatni z nich stanowić będzie rózga weselna, o której znaczeniu obrzędowym właśnie sobie opowiemy.
W okolicach Kalisza nazywano ją „gaikiem”, bądź „jabłonią” – jak to miało miejsce w Zadowicach. Była to mała choinka ubierana w słodycze, świecidełka czasem i papierosy dla młodzianów (Ołobok), a czasem i świeczki [62].
Według relacji iż powiatu krotoszyńskiego, drużba podczas tańca młodej z niewiastami po oczepinach „biega za nią  i czepi ją piórem czyli gęsim skrzydłem (tj. ponad jej głową zamiata żartem z niej niby czepek), trzymając w drugiej ręce „światło” (rózgę)… Nabiegawszy się z ową gałązką (którą już miał zapaloną w komorze przy oczepinach, rzuci on ją potem, „ćpi” byle gdzie (mianowicie gdy się świeczki wypalą), częstokroć  na podwórze, gdzie ją ludzie podepczą [63].


Po oczepinach często miały miejsce zabawy opierające się na zasadzie maskarad. W ich trakcie panna młoda wraz z towarzyszącymi jej zamężnymi kobietami okrywała się prześcieradłem, lub przebierała za „baby”. Zadaniem pana młodego było poprawnie, rozpoznać wśród rzeczonego grona swoją żonę. Jeśli odgadł niepoprawnie, winien był „zapłacić”  pozostałym mężatkom flaszkę wódki. Czasem okazywało się, że w ogóle nie było jej pośród przebranych, gdyż ukrywała się w komorze, innym znów razem umawiała się z nim na podpowiedź, w postaci umówionego znaku [64] [65].
Ponadto, na Krajnie istniał także zwyczaj, następujący po oczepinach, zgodnie z którym panna młoda przebierała się – zamieniając swój ślubny strój, na  tradycyjny ubiór świąteczny [66]. W Dolanach po oczepinach przynoszono młodemu na talerzu przybrany wstążeczkami gotowany świński ogon, młodej natomiast strojną laleczkę [67]. Panna moda zobowiązana była także odtańczyć „oczepinowy taniec” z każdym, kto oferował jej datek. Po zakończonej zabawie młody mąż musiał wykupić swoją żonę [68].
Na krajeńskim weselu pojawiała się też grupa przebierańców nazywana  maszkami weselnymi. Przebierańcy rozśmieszali gości, wprowadzali elementy komiczne. Maszki w karykaturalny sposób prezentowały parę małżeńską [69]. Ich obecność, była także powszechna na pałuckich weselach [70]. Na weselu pojawiali się też  zagludocze, czyli ludzie nie zaproszeni na biesiadę weselną. Częstowano ich plackiem i wódką. Ignorowanie zagludoczy  było niegrzeczne,  a źle potraktowani  mogli wyrządzić w zagrodzie jakieś szkody. Po weselu drużba wkładał pod łóżko małżonków czapkę, co miało zagwarantować pierworodnego potomka płci męskiej [71]. Być może ostatni przykład w swej istocie nawiązuje, do praktykowanego w przeszłości zwyczaju „pokładzin”?

„Właściwą” biesiadę weselną nazywano „czołem”- podczas, gdy zwyczaj zwany dziś poprawinami, nazywano ongiś „ogonem”. Nazwa wzięła się stąd, że: na znak zakończenia wesela pojawiał się wtedy na półmisku gotowany świński ogon przybrany zieleniną. Jednakże żal za długim ceremoniałem weselnym przebija z tradycyjnej kaliskiej śpiewki:

Co to za wesele co go tylko na dwa dni
Żeby było  tydzień to by było ładnij [72].


Na Krajnie, zwano je: „potarczynami” lub „potanycami” [73]. Podobnie jak w innych częściach kraju – także i tu, zazwyczaj uczestniczyli nich już najbliżsi  krewni młodej pary, a celem uczty było zjedzenie i wypicie resztek weselnych. Na zakończenie uroczystości weselnych młodzi, otrzymywali od rodziców błogosławieństwo, po którym zgodnie z obrzędową tradycją następowały przenosiny młodej żony, do domy jej męża. 

Autor: Marta Kaleta.


Przypisy.

[1] zob. A. Wojciechowska, Zwyczaje i obrzędy weselne, [w:] Kultura ludowa Wielkopolski, t. III, J. Burszta (red.), Poznań 1967, Wydawnictwo Poznańskie, s. 148.
[2] zob. A. Jabłońska-Ważny, Zwyczaje i obrzędy weselne, [w:] Zachować żywy głos tradycji, Kalisz 2007, Muzeum Okręgowe Ziemi Kaliskiej, s. 15.
[3] W. Sobisiak, Ludowe zwyczaje prawne, [w:] Kultura ludowa Wielkopolski, t. III, J. Burszta (red.), Poznań 1967, Wydawnictwo Poznańskie, s. 204.
[4] A. Jabłońska-Ważny, dz.cyt., s. 16.
[5] zob. Tamże, s. 16-17.
[6] Tamże, s. 17.
[7] A. Wojciechowska, dz. cyt., s. 149.
[8] E. Rodek, Kultura ludowa Krajny, (stan na dnia: 13.12.2017):
[9] zob. Także, Strona Internetowa Muzeum Krajny, Zwyczaje weselne na Krajnie, (stan na dnia 13.12.2017):
[10] zob. A. Wojciechowska, dz. cyt., s. 149 -150.
[11] A. Jabłońska-Ważny, dz. cyt., s. 22.
[12] Strona Internetowa Krajny, dz. cyt.
[13] zob. A. Wojciechowska, dz. cyt., s. 137-138.
[14] zob. A. Jabłońska-Ważny, dz. cyt., s. 8.
[15] Tamże, s. 3.
[16] zob. A. Wojciechowska, dz. cyt., s.138.
[17] E. Rodek, Kultura ludowa północnej Wielkopolski:
[18] A. Jabłońska-Ważny, dz. cyt., s. 9.
[19] E. Rodek, Kultura ludowa północnej Wielkopolski.
[20] zob. A. Jabłońska-Ważny, dz. cyt., s. 22-24.
[21] zob. A. Wojciechowska, dz. cyt., s.153.
[22] Strona Internetowa Muzeum Krajny.
[23] zob. A. Wojciechowska, dz. cyt., s.153.
[24] A. Jabłońska-Ważny, dz. cyt., s. 28.
[25] E. Rodek, Kultura ludowa Krajny.
[26] A. Wojciechowska, dz. cyt., s.154.
[27] Tamże.
[28] Tamże, s. 155.
[29] zob. Tamże.
[30] Tamże.
[31] Tamże, s. 156.
[32] zob. Tamże.
[33] A. Jabłońska-Ważny, dz. cyt., s. 30.
[34] zob. Tamże, s. 32.
[35] zob. A. Wojciechowska, dz. cyt., s.153.
[36] zob. A. Jabłońska-Ważny, dz. cyt., s. 34.
[37] zob. Tamże, s. 36.
[38] zob. A. Wojciechowska, dz. cyt., s.159.
[39] A. Jabłońska-Ważny, dz. cyt., s. 42.
[40] Tamże, s. 48.
[41] Strona Internetowa Muzeum Krajny.
[42] zob. A. Wojciechowska, dz. cyt., s.160-161.
[43] zob. A. Jabłońska-Ważny, dz. cyt., s. 45.
[44] zob. A. Wojciechowska, dz. cyt., s.141.
[45] zob. A. Jabłońska-Ważny, dz. cyt., s. 8.
[46] zob. A. Wojciechowska, dz. cyt., s.162.
[47] zob. Tamże.
[48] zob. Tamże, s. 163.
[49] A. Jabłońska-Ważny, dz. cyt., s. 41.
[50] zob. Tamże, s. 46.
[51] Strona Internetowa Muzeum Krajny.
[52] zob. A. Wojciechowska, dz. cyt., s.163.
[53] Tamże.
[54] Tamże.
[55] Tamże.
[56] E. Rodek, Kultura ludowa północnej Wielkopolski.
[57] A. Wojciechowska, dz. cyt., s.168.
[58] zob. Tamże, s. 167.
[59] Tamże, s. 164.
[60] Tamże, s. 165.
[61] zob. Tamże, s. 166.
[62] A. Jabłońska-Ważny, dz. cyt., s. 50.
[63] zob. A. Wojciechowska, dz. cyt., s.168.
[64] zob. Tamże.
[65] zob. A. Jabłońska-Ważny, dz. cyt., s. 61.
[66] zob. E. Rodek, Kultura ludowa Krajny.
[67] A. Wojciechowska, dz. cyt., s.169.
[68] E. Rodek, Kultura ludowa Krajny.
[69] Tamże.
[70] Tejże, Kultura ludowa północnej Wielkopolski.
[7q] Tejże, Kultura ludowa Krajny.
[72] A. Jabłońska-Ważny, dz. cyt., s. 65.
[73] Strona Internetowa Muzeum Krajny.


Bibliografia.


1.      Jabłońska-Ważny Anna, Zwyczaje i obrzędy weselne, [w:] Zachować żywy głos tradycji, Kalisz 2007, Muzeum Okręgowe Ziemi Kaliskiej.
2.      Kukier Ryszard, Kultura ludowa mieszkańców Krajny Złotowskiej, [w:] Ziemia Złotowska, red. Wojciech Wrzesiński, Gdańsk 1969.
3.      Niedźwiecki Jan, Zarys wybranych zagadnień tradycyjnej kultury Krajniaków Złotowskich, „Koszalińskie Zeszyty Muzealne” 1973, nr 3.
4. Sobisiak Walerian, Ludowe zwyczaje prawne, [w:] Kultura ludowa Wielkopolski, t. III, J. Burszta (red.), Poznań 1967, Wydawnictwo Poznańskie.
5.      Wojciechowska Aleksandra, Zwyczaje i obrzędy weselne, [w:] Kultura ludowa Wielkopolski, t. III, J. Burszta (red.), Poznań 1967, Wydawnictwo Poznańskie.
6.  Wyrwa Andrzej (red.), Studia i materiały do dziejów Pałuk, Tom V. Współczesne środowisko naturalne, osadnictwo, folklor Pałuk, Poznań 2003, Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza.


Źródła internetowe:


1.      Rodek Ewa, Kultura ludowa Krajny:
2.      Rodek Ewa, Kultura ludowa północnej Wielkopolski:
3.      Strona Internetowa Muzeum Krajny, Zwyczaje weselne na Krajnie:


Spis Ilustracji.


1.       Wschodniowielkopolska para młoda: źródło własne.
2.       Szlaban weselny, Kosmów, pow. Kalisz, 1967 rok: A. Jabłońska-Ważny, Zwyczaje i obrzędy weselne, [w:] Zachować żywy głos tradycji, Kalisz 2007, Muzeum Okręgowe Ziemi Kaliskiej.
3.       Kapela ludowa z Ołoboku,  pow. Ostrów: B. Andrzejczak , Obrzędy i obyczaje doroczne w Kaliskiem, [w:] Literatura ludowa, nr.1-2, Warszawa 1964, Polskie Towarzystwo Ludoznawcze.
4.       Koziołek weselny z Wolicy, pow. Kalisz: tamże.