Dziś prezentujemy drugą część zwyczajów i obrzędów weselnych Wschodniej Wielkopolski. Mówi się, że ślub to najważniejsze wydarzenie w życiu kobiety - toteż przykłada ona wszelkich starań by wszystko wypadło jak najlepiej. Na jakie wesele mogła liczyć tutejsza panna młoda? Co wówczas jadano, przy czym i jak się bawiono? Dlaczego obecność matki panny młodej nie była zbyt mile widziana w kościele? Na czym polegał obrzęd oczepin i kim byli "maszki weselne", w końcu na czym polegał tajemniczy ogon, kończący omawianą obrzędowość? O tym i wiele więcej dowiecie się czytając niniejszy artykuł.
Póki śmierć nas nie rozłączy…
Wschodniowielkopolska para młoda.
Za dni odpowiednie do zamążpójścia
uważano: soboty i niedziele, czasem środy i czwartki - rzadkiej inne dni
tygodnia. Wybór owego dnia zależał od tradycji, panującej na danym obszarze
Wielkopolski – nie pozostawiano go jednakże przypadkowi [1]. Wesela trwały
dawniej, co najmniej trzy dni (nawet wśród biedoty), czasem przeciągało się
nawet do tygodnia. Dom weselny przystrojony był najładniej, jak tylko
potrafiono – przykładowo: w okolicach
Kalisza, wykorzystywano w tym celu świerczynę.
Dzień ślubu rozpoczynał się, mniej
więcej następująco: w domu weselnym, od rana zbierali się sproszeni goście -
tam też, częstowani byli posiłkiem, na który składać się mogły potrawy takie
jak: kawa zbożowa, różnorodne ciasta, oraz
chleb z masłem– w okolicach Kalisza zwano go po prostu „śniadaniem” [2].
Międzyczasie, trwały przygotowania młodej do ceremonii
zaślubin – siedzącą w komorze dziewczynę, ubierano w jej ślubny strój. Powszechne
obecnymi czasy białe suknie z welonami, stały się popularne na wsi
wielkopolskiej dopiero w XX w., do tamtej pory ubiór młodej stanowił z reguły
dla danej części regionu odświętny ubiór. Zdarzało się też i tak, że welon odznaczał ciężarną „młodą” (np. w Średzkiem): „na głowie
welun, pod spodkiem balun [3].
W przypadku młodej z okolic Kalisza,
był to tradycyjny świąteczny ubiór złożony
z białej koszuli o długich marszczonych rękawach ujętych w mankiet, „stónika” z
długą, ale nie do kostek, fałdzistą spódnicą i kabata, czyli dopasowanego do
figury, zapinanego na dwa rzędy guziczków żakietu z długimi rękawami i stójką u
szyi. Przeważnie szyto je z materii, w preferowanych dla młodej panny w
Kaliskiem, różnych odcieniach zieleni. Fartuch kładła młoda biały, płócienny
lub tiulowy, haftowany, wiązany z tyłu na kokardę. Obuwie stanowiły płytkie
czarne pantofle zapinane na pasek. Szyję panny zdobiło kilka rzędów prawdziwych
korali z pękiem wstążek z tyłu. Włosy miała zaplecione w puszczone luźno dwa
warkocze przewiązane kokardami. Najważniejszą jednak oznaką jej roli w
ceremonii było przybranie głowy. W
większości wsi był to rodzaj korony z trzech gałązek rozmarynowych umocowanych
do małej czapeczki, otoczonej 1-3 rzędami upiętych szpilkami w drobne a
regularne fałdki wstążek w kolorach białym, niebieskim, lub zielonym, których
końce opadały z tyłu na plecy (Chełmce, Lis, Zadowice). Podobnie, choć
skromniej głowy przybierały druhny, przy czym ich wstążki mogły być czerwone [4].
Kolor czerwony był niewskazany w
przypadku ubioru młodej pary. Dlaczego? Usiłując odpowiedzieć na o pytanie, Anna
Jabłońska-Ważny, podkreślała jego (apotropeiczne), ochronne znaczenie w
kulturze, które polegało na niwelowaniu wpływu uroków, oraz wszelakich sił
nieczystych. Jednakże zdaniem badaczki, omawiany tutaj kulturowy zakaz mógł
wynikać, z faktu znajdowania się przez młodą parę w tzw. „stanie zawieszenia”.
W przypadku pary młodej – oto bowiem: przestawali oni należeć do grona
młodzieży wiejskiej (panien, kawalerów) – ale jeszcze nie zostawali zaliczani,
do grona zamężnych gospodyń i żonatych gospodarzy [5].
Nie inaczej w regionie Kalisza, zieleń (rozumiana tak jak już zostało to wyjaśnione), posiadała znaczenie w obrzędowości ślubno-weselnej. Kolor ten dominował w stroju młodej panny we wsiach położonych na północ od Kalisza. Inne tu natomiast występowało przybranie głowy. W Zagórzynie kładło się ono z małego białego tiulowego czepeczka, na którym upięty był mirtowy wianek, przewiązany z tyłu opadającymi na plecy, białymi wąskimi wstążeczkami. Także druhny nosiły tu proste wianeczki podobnie zdobione [6].
W tym miejscu pozwolę sobie przytoczyć wyjaśnienie symboliki
kolorów: „zielonego, „i „czerwonego”, rozumianych w kontekście obrzędowości
ślubno-weselnej, przez Zbigniewa Liberę w następujący sposób:
Przeciwstawna
para pojęciowa „ten świat” – „tamten świat”, odpowiadająca m.in. opozycji
dom-las, swój0obcy, pojawia się także w obrzędach weselnych. Przed oczepinami
pannie młodej zdejmowano „jej zielone stroje”. A wtedy swachny, panny i drużki
krzyczały: „oj nasza! Oj zielona! Oj świeci
się”, na co mężatki odpowiadały, kiedy zakładały młodej czepiec: „o nie wasza!
O świeci się! O bieli się!. Zmiana barwy z zielonej na białą odpowiada tutaj
symbolicznemu przejściu od „obcych” do
„swoich”, ze stanu panieńskiego do rodzinnego. […]Obecność czerwieni w
obrzędzie przejścia, jakim jest wesele, uniemożliwiałaby wyjście ze stanu
początkowego – panieńskiego i kawalerskiego do stanu przejściowego – między
rozplecinami a pokładzinami i oczepinami
(barwa biała – znak rytualnej śmierci), a wreszcie przejścia do stanu
małżeńskiego, w którym czerwień „zamyka” młodych (por. jeszcze w XIX w.
nowożeńców wiązano „do kupy” czerwoną i białą taśmą). Po pokładzinach, w
wypadku braku krwi na ubraniu (białym) młodej, weselnicy zrzucali z korowoja,
naczyń, czepka itd. Kalinę i niszczyli ją – w jej miejsce zakładali gałąź choiny albo rutę. Zachowania owe miały na celu symboliczne wyrażenie nieuznania związku (brak „zamknięcia”), oznaczały powrót
do sytuacji wyjściowej – do stanu panieńskiego i kawalerskiego [
Zbigniew Libera,Semiotyka
barw w polskiej kulturze ludowej i w innych kulturach słowiańskich, „Etnografia
polska”, t. XXXI, 1987, s. 124-130].
Nie inaczej w regionie Kalisza, zieleń (rozumiana tak jak już zostało to wyjaśnione), posiadała znaczenie w obrzędowości ślubno-weselnej. Kolor ten dominował w stroju młodej panny we wsiach położonych na północ od Kalisza. Inne tu natomiast występowało przybranie głowy. W Zagórzynie kładło się ono z małego białego tiulowego czepeczka, na którym upięty był mirtowy wianek, przewiązany z tyłu opadającymi na plecy, białymi wąskimi wstążeczkami. Także druhny nosiły tu proste wianeczki podobnie zdobione [6].
Pod Koźminem (pow. krotoszyński) nakładano pannie młodej na
tiulową kapkę złotą koronę (szychową), mającą dwa cale wysokości. Z Kotlina
(okolice Pleszewa) mamy relacje, że do ślubu panna młoda „… stroi cała głowę we
wstążki różnokolorowe (przeważnie zielone), karbowane dość dużymi karbami w
trzy rzędy w podłuż nad czołem, a na wierzch całą głowę rozmarynem przyozdobi;
zielone wstęgi spadają obok rozpuszczonych włosów na plecy.
W niektórych okolicach Wielkopolski, np. w powiatach
ostrowskim i rawickim, panna młoda występowała z wiankiem z gałązek rozmarynu
lub mirtu, do którego przypięte były wstążki o końcach opadających z tyłu
głowy. W takich przypadkach strój głowy panny młodej różnił się od strojów
innych panien jedynie kolorami wstążek [7].
Na Krajnie, do lat 20. XX w.: według nowej mody panny młode zaczęły
zakładać do ślubu czarne spódnice i bluzki (jaki) szyte z samodziałów. Jaka była z przodu bogato zdobiona falbankami i koronkami, miała
kołnierzyk stójkę zapinany z boku, rękawy obszerne w górnej części, zaś od
łokcia do nadgarstka dopasowane i zapinane na rząd guzików. Obszerna długa
spódnica miała marszczenia w pasie oraz trzy aksamitne taśmy przyszyte w dolnej
części. Do stroju należał też czarny koronkowy fartuszek. Krajnianki wychodzące
za mąż przystrajały głowy wiankami z mirtu, barwinku lub sztucznych kwiatów.
Miały też specjalne chusty tureckie, które kilkakrotnie składały i przewieszały
przez prawą rękę. Były to chusty o wymiarach 4 m x 2 m, utkane z czarnej i
brązowej wełny we wzory nazywane tureckimi.
Pan młody wkładał czarne świąteczne ubranie, a ponadto długi płaszcz, zwany suknią ślubną [8] [9].
Pan młody (podobnie jak jego
wybranka), był przeważnie ubrany w odświętny strój obowiązujący w danym regionie. Od pozostałych
gości weselnych, oraz członków drużyny weselnej, odróżniał go - przypięty do
jego ubrania, przez pannę młodą wieniec z rozmarynu, ozdobiony wstążkami,
posiadać mógł mieć także rózgę weselną [10].
Przykładowo - w okolicach Kalisza: młody miał na sobie świąteczne ubranie z czarnego sukna z przypiętym na
piersiach rozmarynowym lub mirtowym bukiecikiem z zieloną lub niebieską kokardą
o długich końcach. Jego czarny kapelusz czasem zdobiła też zieleń, czasem tylko
białe wstążeczki [11].
Tymczasem
na Krajnie: pan młody
natomiast ubrany był w czarne spodnie, kamizelkę i surdut, nosił wysokie buty i
białe rękawiczki, na głowie miał kapelusz lub cylinder (…). Jeśli młoda para w
momencie ślubu spodziewała się już dziecka, to panna młoda nie nosiła wianka
mirtowego, a pan młody nie mógł mieć przypiętej do ubrania gałązki mirtowej [12].
Zarówno pan młody, jak i panna młoda
posiadali własne orszaki ślubne, które składały się z dobranych przez nich
osobiście druhów oraz druhen [drużki, młodziany, swachny, szwachny), których
wybierali spośród grona swoich znajomych, z którymi pozostawali w dobrych
kontaktach [13]. W okolicach Kalisza skromniejsze orszaki liczyły 4 pary,
huczniejsze 12 [14]. Tam też, panna
młoda wybierała 2 swaszki. Najczęściej jedną była jej matka chrzestna, drugą –
starsza niewiasta biegła w śpiewach i obrzędach weselnych. Na druhny prosiła
przyjaciółki i młode krewniaczki [15]. Ogólnie przyjmowało się jednak, że
za swaszkę, obierano kobietę zamężną – podczas gdy druhnami zostawały młodsze
dziewczęta: przyjaciółki i kuzynki panny młodej.
W przypadku orszaku pana młodego - rolę starszego drużby, odgrywał
zazwyczaj swat, który (jak sobie już zasygnalizowaliśmy wcześniej) mógł posiadać
pomocnika (półdrużba, przydanek) [16]. Pozostałe osoby wchodzące w skład jego
drużyny weselnej, stanowili młodsi, z reguły nieżonaci mężczyźni, z którymi
dotychczas pozostawał on w dobrych relacjach.
Członków
obydwu orszaków, spośród pozostałych biesiadników, niewątpliwe wyróżniał strój.
Choć nie był on tak okazale zdobiony i dobrany, jak w przypadku młodej pary –
to jednak starano się ich wyróżnić poprzez drobne elementy, taki jak:
wstążeczki, wieńce z rozmarynu. O ozdobach, zdobiących stroje druhen, już sobie
pośrednio powiedzieliśmy przy omawianiu stroju młodej.
Jeśli zaś chodzi o męską część drużyny – to ozdobę, strojów
znacznej jej części, stanowiły niewielkie wianuszki – każdemu kawalerowi
przysługiwał jeden, przypięty mu przez pannę, będącą drużką panny młodej, z
którą był zobowiązany bawić się w trakcie wesela. Wyjątek stanowił starszy drużba –
ewentualnie, jego pomocnik.
Na Pałukach, starszy drużba zakładał na granatową sukmanę ręcznik
przyozdobiony czerwonymi, błękitnymi i różowymi wstążkami, a także rozmarynem,
rutą i kwiatami [17].
Na strój drużby z okolic Kalisza
składały się: przepasany z lewego
ramienia na prawy bok biały płócienny „ręcznik” z naszytymi czerwonymi
wstążeczkami i gałązkami rozmarynu oraz ozdoba – „wieniec” – z papierowych
kwiatów, zieleni i „pozłocia” u kapelusza lub czapki. W ręce trzymał skręcony
bat z sarniej nóżki [18].
Podobnie na Krajnie: drużbowie chodzili po wsi przystrojeni w
ręczniki i zapraszali gości na wesele. Atrybutami drużbów były także trzymane w
rękach grofki z pręcikami
rozmarynu, czyli białe chustki obszyte na brzegach czerwoną wstążką; na rogach
tej wstążki zawiązane były małe pętelki, a w jedną z nich był wpięty rozmaryn.
Drużba nie mógł się obyć bez obrzędowego bata (rajtacz, pyda),
wykonanego z sarniej nóżki, do której doczepiano plecione rzemienie, wełniany kolorowy
pompon i wstążki [19].
Szlaban weselny, Kosmów, pow. Kalisz, 1967 rok.
Punktem wyznaczającym rozpoczęcie
ciągu rytuałów związanych z obrzędowością weselną było uroczyste przybycie pana
młodego, pod dom dziewczyny. Do kościoła wyruszano po wygłoszeniu przez
starszego drużbę oracji weselnej, oraz po otrzymaniu przez młodych
błogosławieństwa od rodziców. Udzielano im go, w otoczeniu przygotowanego
wcześniej świętego obrazu, oraz krzyża. Następnie rodzice panny młodej żegnając
ich znakiem krzyża, a także pokropiwszy wodą święconą, wypowiadali słowa:
„Idźcie z Bogiem” [20].
W niektórych regionach, przed
wyjazdem do kościoła – pannie młodej sypano do buta: siemię lniane (by: „len
się jej darzył”), cukru do kieszeni i kruszyn chleba (by: „jej życie upływało w
słodyczy i sytości”). Panu młodemu zaś wsypywano do buta ziarna zbóż (by: „w
jego gospodarstwie była zawsze obfitość plonów”) [21]. Niekiedy też, na
Krajnie: od domu panny młodej w kierunku
kościoła sypano plewy, by młodym „miękko stąpało się przez życie”. Robiono tak
jednak wtedy, gdy młodzi pochodzili z tej samej wsi [22].
W
domu weselnym pozostawali ci domownicy, którzy mieli pomóc w przygotowywaniu
potraw, spożywanych wieczorem tego dnia – zazwyczaj była to kucharka, oraz
matka panny młodej, gdyż w przypadku tej drugiej wierzono, że jej obecność w
trakcie zaślubin mogłaby zwiastować nieszczęście [23].
W końcu, bogato zdobiony orszak
(konie miały też, dla zapewnienia ochrony przed urokiem miały przewiązane
czerwone wstążeczki) opuszczał obejście gospodarstwa panny młodej i wyruszał w
drogę do kościoła, zachowując przy tym dość różnorodny układ. Jego warianty
zależały od części Regionu, ale także i tam – z pokolenia na pokolenie, mogły
ulegać zmianom. Ważnym było jednak by w drodze do kościoła młodzi jechali
osobno - razem zaś, wracali dopiero po
odbyciu ceremonii zaślubin. Oznaczało to zarówno fakt zawarcia przez nich
małżeństwa, ale także i przejście młodej pod opiekę rodziny jej męża.
Na Ziemi Kaliskiej istniały dwie
tradycje, w zależności od tradycji panującej w danej okolicy. W Blizanowie na pierwszej bryczce jechała panna
młoda z dwoma druhnami i kapelą, na drugiej pan młody z drużbą i starszym
młodzianem, którzy potem prowadzili do ołtarza pannę młodą, zaś druhny prowadziły
pana młodego. Na kolejnych wozach jechały swaszki i reszta druhen, dalej zaś
rodzice młodych (bez matki dziewczyny) i reszta weselników podług godności. We
wsi Lis na czele orszaku jechała młoda z muzyką i wszystkimi druhnami, a pan
młody z lewej strony wozu konno, po bokach orszaku także konno młodzianie. W
Pawłówku i północnych wsiach podkaliskich, porządek orszaku był odwrócony,
najpierw jechała oczywiście kapela, potem goście weselni, potem drużyna państwa
młodych, na końcu zaś młodzi, ale osobno. Pannie młodej towarzyszyły tutaj dwie
swaszki, a młodemu drużba [24].
Dla
Krajniaków ważna była kolejność pojazdów w orszaku weselnym zmierzającym do
kościoła, a potem do domu weselnego. Na mszę ślubną w pierwszym powozie jechali
rodzice pary młodej, za nimi goście weselni, dalej drużbowie, para młoda, a na
końcu orkiestra. W drodze powrotnej kolejność była odwrotna – na początku
jechała kapela, a na końcu rodzice [25].
W okolicach Ułanowa (pow.
gnieźnieński): Pierwszą furmanką jechali
muzykanci. Na drugiej sadowiła się panna młoda z trzema młodszymi swachnami i
starszą wahną. Na trzeciej furmance jechał pan młody w asyście starszego drużby
i dwóch młodzianów. Za nimi reszta młodych należących do drużyny, a na końcu starsi
gospodarze [26].
W Dolanach: na przedzie orszaku jechał poważny starszy gospodarz, czuwający nad
tym, by żaden z młodych nie wyforsował się zbytnio do przodu. Do kościoła
orszak powinien jechać dostojnie i w należytym porządku. Na czele orszaku
weselnego jechała również najbliższa rodzina obojga młodych; za nimi dalsi
krewni. Następnie w kolejności starsi gospodarze i drużyna weselna. Na samym
końcu oboje młodzi [27].
Po drodze do kościoła: zdarzało się, że w drodze orszak weselny
nagle przystawało; to woźnica biadając,
że im się rzekomo baty połamały, nie ruszali wcześniej, aż im nie wręczono
okupu w postaci datków pieniężnych [28]. Pojawiały się także i inne
przeszkody, które udawało się zażegnać, poprzez
dokonanie opłaty pieniężnej, bądź flaszki wódki. Jednakże do
nieprzychylnych wróżb ślubnych zaliczano: napotkanie po drodze pogrzebu, nierówne
wyruszenie koni z podwórza, złamanie dyszla, ulewny deszcz [9].
Pannę młodą prowadził do ołtarza najczęściej drużba, czasem
jej brat lub wuj(gdy nie miała brata). Pana młodego prowadziła przeważnie
starsza druhna [30].
Ponadto, istniał także szereg przesądów, których uobecniania
się w trakcie ceremonii zaślubin, był odczytywany jako wróżba, dla właśnie
zawieranego małżeństwa: przed ołtarzem
młodzi klękali obok siebie, przy czym należało uważać, aby przyklęknąć sobie
nawzajem choćby rąbek odzieży. Jeśli udawało się to pannie młodej, był to znak,
że będzie ona wodziła prym małżeństwie; jeśli panu młodemu – to odwrotnie. Po
czyjej stronie płonęły świece, ten będzie dłużej żył. Jeśli przygasły lub
któraś zgasła, było to niechybną oznaką rychłej śmierci. Panna młoda nie
powinna się oglądać przy ołtarzu, gdyż byłoby to oznaką jej niewierności w
małżeństwie. Panna młoda powinna złożyć na ofiarę pieniądze pożyczone od męża, aby zapewnić
sobie przewagę w przyszłym pożyciu małżeńskim [31].
Obrączki pojawiały się w ceremonii
ślubnej dopiero na przełomie XVIII i XIX w. – wcześniej były one zarezerwowane jedynie
dla członów klas panujących, zwykli ludzie wkładali sobie na place poświecone
wianuszki rozmarynowe [32]. W okolicach Kalisza, obok młodych przed ołtarzem przyklękała też swaszka, gdyż to ona
podawała do ślubu obrączki [33].
Podobnie jak w drodze do kościoła - tak
i w drodze powrotnej para młoda napotykała na swej drodze rozmaite „przygody” w
postaci przeszkód, zwanych różnorako na danych obszarach Regionu: „brama”,
„szlaban” (ogólne) „zawiązywanie drogi” (Lis, Zadowice) [34]. Czasem sprawcami
„zamieszania” okazywali się przyszli biesiadnicy, ale zdarzało się także że
były to osoby, które nie miały uczestniczyć w nadchodzącym weselu. Byli to
zarówno dorośli, jak i dzieci – niekiedy, występujący w roli przebierańców,
którzy rzecz jasna – ustępowali drogi, gdy otrzymali: drobną sumę pieniędzy,
flaszkę, czy też słodycze (w przypadku najmłodszych).
Prócz tego – młodzi byli poddawani
wielorakim próbom, mających na celu „sprawdzić” ich umiejętności w wykonywaniu
czynności, które odtąd należeć miały do ich codziennych obowiązków. Jako, że
młoda, miała przejąć rolę głównej gospodyni domu – kazano jej wyroić masło,
bądź uprząść coś na kołowrotku; młodemu zaś – wręczano cep i kazano młocić
zboże [35].
W okolicach Kalisza, niedaleko domu weselnego, wręczano
młodym owe atrybuty ich roli w gospodarstwie ( młody – cep; młoda – kądziel),
podobnie jak i symbole płodności i obfitości jadła – dziecko i chleb [36].
Po przyjeździe do domu, w którym
miało odbyć się wesele – czasami (jak to miało miejsce w okolicach Kalisza),
okazywało się, że biesiadnicy zastawali zamknięte drzwi. Aby je otworzyć -
druhny musiały wykazać się umiejętnością zaśpiewania wielu stosownych pieśni, i
dopiero wówczas dochodziło do oficjalnego powitania. Młodych (podobnie jak i
pozostałych sproszonych gości) witano chlebem, solą i obowiązkowym napitkiem
(rzecz jasna – procentowym). Czasami jeszcze sadzano pannę młodą na dzieży, by
stamtąd rozdawała bidnym i dzieciom
pokrojony wcześniej chleb lub ciasto – aby nie zabrakło chleba w nowym
gospodarstwie [37].
Ciekawy zwyczaj można także było
odnotować w okolicach Mikorzyna, położonego koło jeziora Ślesińskiego, kiedy to
w dniu ślubu „młodzi” wraz gośćmi udawali się na jedną z okolicznych wysp, aby
u znajdującego się na niej krzyża złożyć wieńce z kwiatów, oraz wznieść okrzyki
pochwalne dla Siemka i Marchy – pary legendarnych kochanków. Miejscowe podanie
tłumaczy genezę tegoż zwyczaju – a jej treść zamieściliśmy w artykule
poświęconym duchom (a dokładnie tragicznym historiom miłosnym). Zwyczaj ten
zaczął zamierać, po tragicznym wypadku jaki miał miejsce w XIX w., gdy
wywróciła się płynąca na ową wyspę łódź wioząca zarówno parę młodą, jak i ich
gości.
No to mamy
we wsi wesele.
Kapela ludowa z Ołoboku, pow. Ostrów.
Ucztę weselną zwano tradycyjnie: „obiadem”,
„wieczerzą”, bądź „kolacją” – w zależności o której porze zasiadano do stołu.
Zazwyczaj miało to miejsce dopiero ok. 22-24 wieczorem -
Wynikało to z faktu, że orszak weselny, po ceremonii
zaślubin nie od razu zjeżdżał do domu gdzie miała się odbyć główna biesiada. Po
drodze odwiedzano wiele karczm, gdzie pito
i jedzono za pieniądze głównego drużby, lub swaszek. W praktyce dawało
to czas, pozostałym w domu weselnym kucharkom, oraz pozostałym domownikom do
przygotowania głównej uczty weselnej. Posiłek spożywany w dniu, w którym miał
miejsce ślub młodej pary, nazywano zazwyczaj Małym Obiadem; podczas gdy ten do
którego zasiadano następnego dnia (kiedy miały miejsce oczepiny) – nazywano
Dużym Obiadem.
Pierwszego dnia, biesiadę spożywano
na koszt rodziny panny młodej, ale i
także (aż do dnia oczepin) – za pieniądze starszego drużby (często fundował on
poczęstunek w karczmach, w których zatrzymywano się w drodze z kościoła).
Swaszki i druchny, także pomagały w przygotowywaniu posiłków, które spożywano we wszystkie dni wesela – zwłaszcza
poczęstunku, dla gości przed wyruszeniem na ślub. Poza tym (jak to sobie
zasygnalizowaliśmy w poprzedniej części), pokarmy spożywane w trakcie wesela,
często były sporządzane z produktów, które ofiarowywali zaproszeni goście.
Do weselnego stołu zasiadano w
ściśle określonej kolejności – przy jednym stole zasiadali gospodarze z żonami,
przy drugim młodzież, a para młoda wraz z drużyną weselną u końcu stołu [38].
W okolicach Kalisza, zgromadzonym
gościom, podczas pierwszego dnia wesela podano: rosół, „kwaśne”, czyli czernina z kaczki bądź gęsi, z ryżem, kluski,
kapusta, długi groch, czyli fasola i gotowane mięso przeważnie wieprzowe [39].
Drugiego dnia, na „wielki obiad” jadano z
reguły ot samo, ale dochodziły też potrawy takie jak: gotowane na twardo jagły
(symbol płodności), flaki („bebechy”), które także zasypywano jagłami [40],
poza tym jedzono ciasta, chleb, ser, wypiekano także pieczywo obrzędowe zwane
„kołaczami”.
Na
Krajnie: na menu weselne składały się
czernina z kaczej lub rzadziej z baraniej krwi, kapusta na słodko, czyli
parzybroda, kluski jęczmienne wielkości pierogów, grochówka, także groch na
gęsto, kluski ziemniaczane, zapiekane w tłuszczu ziemniaki, potrawy mięsne; z
ciast najbardziej popularna była drożdżówka i słodkie bułeczki; pito wódkę i
gęsie wino, czyli mieszanina wina i kompotu z suszonych owoców; jako zakąskę do
wódki używano słoniny maczanej w occie; pito też kawę zbożową i zakwas
buraczany [41].
Uroczystość weselną rozpoczynała orację
weselna, wygłaszana przez starszego drużbę. Poza tym miał on obowiązek usługiwać
gościom, a także płacić za poczęstunki dobywające się w karczmie – powinność ta
ciążyła na nim, do chwili oczepin panny młodej, która miała nastąpić dopiero
kolejnego dnia. Niemniej, funkcja jaką pełnił wówczas, nie ograniczała się
jedynie do roznoszenia potraw, czy napełniania pustych kielichów gości – przez
większość czasu, odgrywał on bowiem rolę kogoś, kogo obecnie nazwalibyśmy –
wodzirejem.
Ponadto, pod koniec pierwszego dnia
wesela krążył wokół gości – podając: im mydło ręcznik i miednicę z wodą, w
której goście mogli obmyć ręce. Czynność ta stawała się pretekstem do zbierania
stosownych datków: dla kucharki, muzykantów, dla młodych – na nowe
gospodarstwo, a także dla niego samego – stanowiły rekompensatę, za wydatki
poniesione z okazji organizacji wesela [42]. W okolicach Kalisza, ręcznikiem
który drużba podawał wówczas biesiadnikom, przewiązany był specjalnie
przeznaczony do tego celu: „koziołek”- mątewka [43]. Kolejną osobą, upoważnioną
do zbierania do weselnych datków, była oczywiście – panna młoda.
Weselne
zabawy opierały się na obowiązkowych tańcach, oraz przyśpiewkach. Zaczynając
ten wątek, od omawiania, instrumentów, na których przygrywała biesiadnikom
kapela, należy wymienić następujące przykłady:
- harmonia, basy, skrzypce, klarnet (Ułanów, pow.
gnieźnieński);
- basy, skrzypce, bęben i harmonia (Dolany, pow. słupecki);
- skrzypce, klarnet, bęben (Jaroszyn, pow. koniński) [44].
- skrzypce, bęben, basy, czasem - klarnet, tamburyn, oraz
harmonia (okolice Kalisza) [45].
Zaś tańcami, do których najczęściej
przygrywano na weselach, odbywających się na terenach naszego Regionu były:
- „przodek”;
- „wałek” - tańczył go jeden z młodzieńców, mając za
„partnerkę” - właśnie wałek, który w wybranym przez siebie momencie tańca,
wyrzucał przez okno - a zaraz potem zmuszony był wymykać się pozostałym
ścigającym go tancerzom [46].
- „deptany” – wygrywany w rytm szybkiego walca.
Ponadto, w Dobieszewie tańczono: wiwaty, polki, walczyki,
oberki; tymczasem w Chorzeminie tańczono „miotlarza”. Polegał on na tym, że
kobiety i mężczyźni tańczyli go osobno, w dwóch rzędach. Jeden z tańczących
miał za „partnerkę” - miotłę, którą w pewnym momencie wypuszczał z rąk i „porywał”
partnerkę, jednemu z tańczących mężczyzn. Temu komu ją podebrał, musiał zostać
kolejnym „miotlarzem” [47]. Ponadto, w okolicach tych wykonywano także:
oberki, krakowiaki i mazurki. Zaś w okolicach Lądka (pow. słupecki) tańczono:
polki, kujawiaki, krakowiaki, oraz tzw. „okrągły” [48].
Z kolei, w okolicach Kalisza tańczono: oberki, polki oraz
charakterystyczny dla tegoż regionu taniec - „w dónicy”. Tańczono go parami w kółko, w jednym miejscu, przy stopniowo
wzrastającej szybkości. Sztuka w tym tańcu polegała na tym, by nie potrącić
żadnej sąsiedniej pary [49]. Ponadto, na tych terenach znane były także
tańce, takie jak: „mietlarz”, „ojciec wielki”, czy w końcu „tolija” – „prowadzący”
go wymyślał jakieś komiczne sytuacje, a pozostali musieli je za nim powtarzać
np. przeskakiwanie przez krzesło, całować wskazaną swaszkę, etc. [50].
Koziołek weselny z Wolicy, pow. Kalisz.
W drugim dniu wesela, przeważnie
miały miejsce „oczepiny” – rytuał włączający oficjalnie pannę młodą do grona zamężnych kobiet. Na
Krajnie, tego wieczoru przed obiadem panna młoda musiała wnieść do izby
weselnej na łopacie do chleba pieczeń, która była przygotowana w piecu
chlebowym znajdującym się zwykle poza chałupą. Takie wnoszenie pieczeni było
pokazem zręczności młodej małżonki [51].
Sam obrzęd „oczepin” polegał on na
założeniu na jej głowę czepka – nakrycia głowy zarezerwowanego dla zamężnych
kobiet… ale i także, dla panien uwiedzionych, którym także obcinano warkocze i
zakładano czepce [52]. W pow. konińskim obrzęd ten nazywano „okapinami”, gdyż czepek na terenie Wielkopolski znany był
najczęściej pod nazwą kopki lub kapki [53]. Sama czynność obrzędowego nakładania czepka nosiła nazwę czepienia,
czasem babienia [54]. W powiecie
krotoszyńskim i gostyńskim czynność zdejmowania wianka z głowy panny młodej,
poprzedzająca oczepiny, zwała się „wybieraniem wionka” [55].
Na Pałukach istniał obyczaj
odgrywania przed „oczepinami”, pewnej scenki: najczęściej wówczas przebierano się za Żydów, którzy za
pokrojoną w talarki marchew i brukiew (imitującą monety) chcieli kupić pannę
młodą [56]. Podobny zwyczaj znany był także w okolicach wsi: Modrze, oraz
Wronczyn (Zachodnia Wielkopolska). Scenariusz tego typu zabaw wyglądał
następująco: grupa starszych gospodarzy, przebranych za Żydów starało się
targować o „jałowicę” tzn. pannę młodą.
Potrząsając workiem pełnym rzekomych monet, targowali się z drużbą o
dziewczynę wymieniając jej wady, podczas gdy zamężne kobiety broniły jej –
wymieniając zalety. W końcu drużba
dobijał targu, płacąc prawdziwymi pieniędzmi,
wyśmiewanych Żydów wypędzano z izby, po czym następował taniec drużby z
jałoszką, która podczas tańca udawała kulawą, na co drużba uważając się za
oszukanego przy kupnie, wpadał w gniew [57]. Po tym zazwyczaj następował rytuał
„oczepin”.
W przeszłości, odbywał się on w
komorze, zaś w jego uczestniczeniu miały prawo brać udział wyłącznie kobiety
zamężne, ew. drużba, bądź brat panny młodej. Warkocz młodej ucinano przed
założeniem czepca, a w trakcie jego nakładania śpiewano pieśń o chmielu, lub
rozmarynie – które mogły być wykonywane i śpiewane, jedynie przez mężatki.
Dopiero w późniejszych pokoleniach, pojawiła się tendencja do przenoszenia
omawianego rytuału na środek izby weselnej – co z kolei oznaczało, że jego
świadkami mogli być wszyscy biesiadnicy [58].
Podobnie, jak to ma miejsce obecnym
czasy - „oczepiny” zwykle rozpoczynano
po północy, a zwyczaj ten zwykła poprzedzać tzw. „składka na czepek”. W pow.
krotoszyńskim: starsza druhna kładła na stole przed panem
młodym talerz z zatkniętym na koziołku (drewniany patyk o trzech samorodnych
odnogach) jabłkiem, przystrojonym bogato w rozmaryn i pozłotko. Następnie
pozdrawiając wszystkich „pochwalonym” przemawiała [59] rymowaną przyśpiewką. Po
skończonej śpiewce zebrani składali na talerzu datki pieniężne, po czym druhna zsypywała
zawartość do fartuszka młodej. Jabłkiem dzielili się młodzi po połowie.
Wspólnie spożyte jabłko miało im zapewnić szczęście w miłości [60]. Z czasem wykupywanie czepca zastąpiło
wykupywanie bucika panny młodej, podobnie gdy – z chwilą, gdy stało się na
wsiach popularnym, branie ślubu w białej sukni i welonie, pojawiła się kolejna
zabawa o matrymonialnym charakterze wróżebnym. Polega ona na tym, że odpięty z
chwilą oczepin welon młodej, zostaje podrzucony do góry – ta z panien, która go
pochwyci, powinna (w powszechnym przekonaniu) najprędzej ze wszystkich wyjść za
mąż.
Nieodłączny element w trakcie
trwania całego rytuału „oczepin”, stanowiły tańce oraz śpiew. Przed oczepinami
młoda tańczyła z pannami druhnami
(nawiązywało to do jej stanu społecznego, który właśnie opuszczała), po nich
zaś tańczyć mogła jedynie w towarzystwie mężatek (bowiem od tej pory, należała
już do ich grona). W nawiązaniu do tego co już powiedzieliśmy, warto przytoczyć
przykład pochodzący z okolic Dębicza k. Środy Wlkp. Trzykrotnie miała wówczas
sytuacja, podczas której młoda tańczyła z pannami, które śpiewały że należy ona
do nich - po chwili „odbijały” ja mężatki, odśpiewując im, że wcale nie, gdyż
młoda należy już „do nich”. Zabawa
kończyła się na pozostaniu panny młodej w gronie mężatek [61].
W trakcie „oczepin” znaczącą rolę
odgrywały także rekwizyty – tak jak wspominane do tej pory: wianek, welon, czepiec,
warkocz, bucik. Ostatni z nich stanowić będzie rózga weselna, o której
znaczeniu obrzędowym właśnie sobie opowiemy.
W okolicach Kalisza nazywano ją „gaikiem”, bądź „jabłonią” –
jak to miało miejsce w Zadowicach. Była
to mała choinka ubierana w słodycze, świecidełka czasem i papierosy dla
młodzianów (Ołobok), a czasem i świeczki [62].
Według relacji
iż powiatu krotoszyńskiego, drużba podczas tańca młodej z niewiastami po
oczepinach „biega za nią i czepi ją
piórem czyli gęsim skrzydłem (tj. ponad jej głową zamiata żartem z niej niby
czepek), trzymając w drugiej ręce „światło” (rózgę)… Nabiegawszy się z ową
gałązką (którą już miał zapaloną w komorze przy oczepinach, rzuci on ją potem,
„ćpi” byle gdzie (mianowicie gdy się świeczki wypalą), częstokroć na podwórze, gdzie ją ludzie podepczą [63].
Po oczepinach często miały miejsce zabawy
opierające się na zasadzie maskarad. W ich trakcie panna młoda wraz z towarzyszącymi
jej zamężnymi kobietami okrywała się prześcieradłem, lub przebierała za „baby”.
Zadaniem pana młodego było poprawnie, rozpoznać wśród rzeczonego grona swoją żonę.
Jeśli odgadł niepoprawnie, winien był „zapłacić” pozostałym mężatkom flaszkę wódki. Czasem
okazywało się, że w ogóle nie było jej pośród przebranych, gdyż ukrywała się w
komorze, innym znów razem umawiała się z nim na podpowiedź, w postaci umówionego
znaku [64] [65].
Ponadto, na Krajnie istniał także
zwyczaj, następujący po oczepinach, zgodnie z którym panna młoda przebierała
się – zamieniając swój ślubny strój, na tradycyjny
ubiór świąteczny [66]. W Dolanach po
oczepinach przynoszono młodemu na talerzu przybrany wstążeczkami gotowany
świński ogon, młodej natomiast strojną laleczkę [67]. Panna moda
zobowiązana była także odtańczyć „oczepinowy taniec” z każdym, kto oferował jej
datek. Po zakończonej zabawie młody mąż
musiał wykupić swoją żonę [68].
Na krajeńskim
weselu pojawiała się też grupa przebierańców nazywana maszkami weselnymi.
Przebierańcy rozśmieszali gości, wprowadzali elementy komiczne. Maszki w
karykaturalny sposób prezentowały parę małżeńską [69]. Ich obecność, była także powszechna na
pałuckich weselach [70]. Na weselu
pojawiali się też zagludocze, czyli ludzie nie zaproszeni na biesiadę
weselną. Częstowano ich plackiem i wódką. Ignorowanie zagludoczy było
niegrzeczne, a źle potraktowani mogli wyrządzić w zagrodzie jakieś
szkody. Po weselu drużba wkładał pod łóżko małżonków czapkę, co miało
zagwarantować pierworodnego potomka płci męskiej [71]. Być może ostatni
przykład w swej istocie nawiązuje, do praktykowanego w przeszłości zwyczaju
„pokładzin”?
„Właściwą” biesiadę weselną nazywano
„czołem”- podczas, gdy zwyczaj zwany dziś poprawinami, nazywano ongiś „ogonem”.
Nazwa wzięła się stąd, że: na znak
zakończenia wesela pojawiał się wtedy na półmisku gotowany świński ogon
przybrany zieleniną. Jednakże żal za długim ceremoniałem weselnym przebija z
tradycyjnej kaliskiej śpiewki:
Co to za
wesele co go tylko na dwa dni
Żeby
było tydzień to by było ładnij [72].
Na Krajnie,
zwano je: „potarczynami” lub „potanycami” [73]. Podobnie
jak w innych częściach kraju – także i tu, zazwyczaj uczestniczyli nich już
najbliżsi krewni młodej pary, a celem
uczty było zjedzenie i wypicie resztek weselnych. Na zakończenie uroczystości
weselnych młodzi, otrzymywali od rodziców błogosławieństwo, po którym zgodnie z
obrzędową tradycją następowały przenosiny młodej żony, do domy jej męża.
Autor: Marta Kaleta.
Przypisy.
[1] zob. A. Wojciechowska, Zwyczaje i obrzędy weselne, [w:] Kultura
ludowa Wielkopolski, t. III, J. Burszta (red.), Poznań 1967, Wydawnictwo
Poznańskie, s. 148.
[2] zob.
A. Jabłońska-Ważny, Zwyczaje i obrzędy weselne, [w:] Zachować żywy głos tradycji, Kalisz
2007, Muzeum Okręgowe Ziemi Kaliskiej, s. 15.
[3] W. Sobisiak, Ludowe zwyczaje prawne, [w:] Kultura ludowa Wielkopolski, t. III, J. Burszta (red.), Poznań 1967, Wydawnictwo Poznańskie, s. 204.
[3] W. Sobisiak, Ludowe zwyczaje prawne, [w:] Kultura ludowa Wielkopolski, t. III, J. Burszta (red.), Poznań 1967, Wydawnictwo Poznańskie, s. 204.
[4] A. Jabłońska-Ważny, dz.cyt., s. 16.
[5] zob. Tamże, s. 16-17.
[6] Tamże, s. 17.
[7] A. Wojciechowska, dz. cyt., s. 149.
[8] E. Rodek, Kultura
ludowa Krajny, (stan na dnia: 13.12.2017):
[9]
zob. Także, Strona
Internetowa Muzeum Krajny, Zwyczaje
weselne na Krajnie, (stan na dnia 13.12.2017):
[10] zob. A. Wojciechowska, dz. cyt., s. 149 -150.
[11] A. Jabłońska-Ważny, dz. cyt., s. 22.
[12] Strona Internetowa Krajny, dz. cyt.
[13] zob. A.
Wojciechowska, dz. cyt., s. 137-138.
[14] zob. A. Jabłońska-Ważny, dz. cyt., s. 8.
[15] Tamże, s. 3.
[16] zob. A.
Wojciechowska, dz. cyt., s.138.
[17] E. Rodek, Kultura ludowa północnej Wielkopolski:
[18]
A. Jabłońska-Ważny, dz. cyt., s. 9.
[19] E. Rodek, Kultura ludowa północnej Wielkopolski.
[20] zob. A. Jabłońska-Ważny, dz. cyt., s. 22-24.
[21] zob. A.
Wojciechowska, dz. cyt., s.153.
[22] Strona
Internetowa Muzeum Krajny.
[23] zob. A.
Wojciechowska, dz. cyt., s.153.
[24] A. Jabłońska-Ważny, dz. cyt., s. 28.
[25] E. Rodek, Kultura
ludowa Krajny.
[26] A. Wojciechowska, dz. cyt., s.154.
[27] Tamże.
[28] Tamże, s. 155.
[29] zob. Tamże.
[30] Tamże.
[31] Tamże, s. 156.
[32] zob. Tamże.
[33] A. Jabłońska-Ważny, dz. cyt., s. 30.
[34] zob. Tamże, s. 32.
[35] zob. A.
Wojciechowska, dz. cyt., s.153.
[36] zob. A. Jabłońska-Ważny, dz. cyt., s. 34.
[37] zob. Tamże, s. 36.
[38] zob. A. Wojciechowska,
dz. cyt., s.159.
[39] A. Jabłońska-Ważny, dz. cyt., s. 42.
[40] Tamże, s. 48.
[41] Strona
Internetowa Muzeum Krajny.
[42] zob. A.
Wojciechowska, dz. cyt., s.160-161.
[43] zob.
A. Jabłońska-Ważny, dz. cyt., s. 45.
[44] zob. A.
Wojciechowska, dz. cyt., s.141.
[45] zob.
A. Jabłońska-Ważny, dz. cyt., s. 8.
[46] zob. A.
Wojciechowska, dz. cyt., s.162.
[47] zob. Tamże.
[48] zob. Tamże, s. 163.
[49] A. Jabłońska-Ważny, dz. cyt., s. 41.
[50] zob. Tamże, s. 46.
[51] Strona Internetowa Muzeum Krajny.
[52] zob. A.
Wojciechowska, dz. cyt., s.163.
[53] Tamże.
[54] Tamże.
[55] Tamże.
[56] E. Rodek, Kultura ludowa północnej Wielkopolski.
[57] A. Wojciechowska, dz. cyt., s.168.
[58] zob. Tamże, s. 167.
[59] Tamże, s. 164.
[60] Tamże, s. 165.
[61] zob. Tamże, s. 166.
[62] A. Jabłońska-Ważny, dz. cyt., s. 50.
[63] zob. A. Wojciechowska, dz. cyt., s.168.
[64] zob. Tamże.
[65] zob. A. Jabłońska-Ważny, dz. cyt., s. 61.
[66] zob. E. Rodek, Kultura ludowa Krajny.
[67] A. Wojciechowska, dz. cyt., s.169.
[68] E. Rodek, Kultura
ludowa Krajny.
[69] Tamże.
[70] Tejże,
Kultura
ludowa północnej Wielkopolski.
[7q] Tejże, Kultura
ludowa Krajny.
[72] A. Jabłońska-Ważny, dz. cyt., s. 65.
[73] Strona Internetowa Muzeum Krajny.
Bibliografia.
1.
Jabłońska-Ważny Anna, Zwyczaje i obrzędy weselne, [w:] Zachować żywy głos tradycji, Kalisz
2007, Muzeum Okręgowe Ziemi Kaliskiej.
2.
Kukier
Ryszard, Kultura ludowa mieszkańców Krajny Złotowskiej, [w:] Ziemia
Złotowska, red. Wojciech Wrzesiński, Gdańsk 1969.
3.
Niedźwiecki
Jan, Zarys wybranych zagadnień tradycyjnej kultury Krajniaków Złotowskich,
„Koszalińskie Zeszyty Muzealne” 1973, nr 3.
4. Sobisiak Walerian, Ludowe zwyczaje prawne, [w:] Kultura ludowa Wielkopolski, t. III, J. Burszta (red.), Poznań 1967, Wydawnictwo Poznańskie.
4. Sobisiak Walerian, Ludowe zwyczaje prawne, [w:] Kultura ludowa Wielkopolski, t. III, J. Burszta (red.), Poznań 1967, Wydawnictwo Poznańskie.
5.
Wojciechowska Aleksandra, Zwyczaje i obrzędy weselne, [w:] Kultura ludowa Wielkopolski, t. III, J.
Burszta (red.), Poznań 1967, Wydawnictwo Poznańskie.
6.
Wyrwa
Andrzej (red.), Studia i materiały do
dziejów Pałuk, Tom V. Współczesne środowisko naturalne, osadnictwo, folklor
Pałuk, Poznań 2003, Wydawnictwo
Naukowe Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza.
Źródła internetowe:
1.
Rodek
Ewa, Kultura ludowa Krajny:
2.
Rodek
Ewa, Kultura
ludowa północnej Wielkopolski:
3.
Strona
Internetowa Muzeum Krajny, Zwyczaje
weselne na Krajnie:
Spis Ilustracji.
1.
Wschodniowielkopolska
para młoda: źródło własne.
2.
Szlaban
weselny, Kosmów, pow. Kalisz, 1967 rok: A. Jabłońska-Ważny, Zwyczaje i obrzędy weselne, [w:] Zachować żywy głos tradycji, Kalisz
2007, Muzeum Okręgowe Ziemi Kaliskiej.
3.
Kapela ludowa z Ołoboku, pow. Ostrów: B. Andrzejczak , Obrzędy i obyczaje doroczne w Kaliskiem, [w:] Literatura ludowa, nr.1-2, Warszawa
1964, Polskie Towarzystwo Ludoznawcze.
4.
Koziołek
weselny z Wolicy, pow. Kalisz: tamże.