Po kilkutygodniowej przerwie powracamy do tematu
bestiariusza wielkopolskiego. Dzisiejszy
artykuł poświęcony będzie tematyce polnych duchów. Rzecz jasna ze sferą
urodzaju, miały związek ostatnio omawiane przez nas istoty, jednakże, ze
względu na ich bliskie „pokrewieństwo” zdecydowaliśmy się omówić je osobno. Jak wówczas wykazaliśmy, okazało się,
iż posiadały one także charakter „domowych” duchów, z kolei te, dzisiaj
prezentowane za swoją domenę uważały głównie polne obszary.
Przestrzegając zasad dobrego wychowania, pozwolimy
sobie najpierw od przedstawienia kobiecych postaci tego dziwacznego (jak się okaże) panteonu
polnych bytów. W swojej pracy staramy się bowiem unikać pojęć, „demonów”, oraz
„demonologii”, choć pojawiają się one w
naukach traktujących o dawnych wierzeniach. Powodem tego typu stanowiska jest
fakt, iż słowo „demon” posiada silne konotacje z religią chrześcijańską, w
której to pojęcie to rozumiane jest silnie pejoratywnie. Istoty wywodzące się z
mitologii ludowej, w swej pogańskiej genezie postrzegane były pozytywnie, a
charakter ich postrzegania zmienił się dopiero pod wpływem propagowanych przez
kościół nauk. Tak jest w przypadku prezentowanych poniżej stworzeń.
"Opętany" - Jacek Malczewski.
„Rodowód” południc przedstawić można
następująco: były to bowiem byty, o
charakterze solarnym, będące uosobieniem sił przyrody, wywodzące się z epoki
przedchrześcijańskiej, jako duchy opiekuńcze wegetacji zbóż i innych roślin
uprawnych, przybierające różnej postaci kształty antropomorficzne,
zoomorficzne, teratologiczne [1].
Wierzono, iż wywodziły się głównie z dusz kobiet
zmarłych po zaręczeniu się, ale przed ślubem, w trakcie ślubu albo krótko po
weselu
[2]. Dlaczego? Wynika to z charakteru i
symboliki tzw. obrzędów przejścia, jakim bez wątpienia były: chrzciny, zaślubiny, oraz rytuały związane z
wkroczeniem w dorosłość. Ich celem była
zmiana pozycji społecznej przez inicjowanego. Zanim dopełniły się wszystkie
związane z tym formalności osoba taka przebywała w swoistym stanie
„zawieszenia”, to znaczy, że nie przysługiwał jej już poprzedni statut, ale
jednocześnie nie należała do grupy, której członkiem miała się stać. W przypadku dziewcząt tego typu sytuacja
tyczyła się panien młodych, które nie przeszedłszy jeszcze obrzędu oczepin, ale
mając już za sobą zaślubiny nie należały już do panien na wydaniu, ale nie były
zaliczane w poczet mężatek. Podobnie było w przypadku nieochrzczonych jeszcze
dzieci, wierzono bowiem, iż rodząc się pochodziły one z innego świata niż doczesny.
Chrzest miał na celu nie tylko włączenie ich do grona wierzących, ale także do
społeczności ludzkiej w ogóle. Ze
względu owy, wspomniany przeze mnie stan „zawieszenia”, osoby takie były
szczególnie podatne na oddziaływanie negatywnych mocy, dlatego starano się
różnymi sposobami zapewnić im ochronę. Lecz nie zawsze okazywała się ona
skuteczna, dlatego też w wierzeniach ludowych wiele istnień zradzało się z dusz
poronionych, bądź nieochrzczonych dzieci, panien, które nie zdołały zmienić
swego stanu społecznego, a także samobójców, czy też osób zmarłych gwałtowną
śmiercią (w przypadku tych ostatnich, chodzi o brak odpowiedniego rytuału
pochówkowego, umożliwiającego „przejście na drugą stronę”).
„Imię” południcy
jasno wskazuje na porę, kiedy to miały uaktywniać się owe istoty. W zależności od regionu Polski istniały pewne różnice
w nazewnictwie, pozwolę sobie wymienić tutaj jedynie te, występujące w
sąsiednich regionach w stosunku do Wschodniej Wielkopolski): przepołnica (reg.
łęczycki), przypołudnica (reg.sieradzki),
rżana baba (różne regiony Wielkopolski) [3].
"Boginki w dziewannach" - Jacek Malczewski.
Jak już zostało
wspomniane powyżej – południce potrafiły przybierać różnorakie postaci. Na
terenie Wielkopolski widywano je zazwyczaj w kobiecej formie, choć w zależności
od części regionu wyobrażano ją sobie zgoła inaczej. W okolicy Sulmierzyc (powiat krotoszyński) południcę przedstawiano jako
młode, śliczne i pięknie przyodziane dziewczę, przepasane złotym albo srebrnym
pasem, za którym połyskiwał sztylet; natomiast w okolicy Strzelna nadawano jej
postać kobiety starej i brzydkiej, odzianej w łachmany, która, niby wdowa,
miała prawo zbierać kłosy na ścierniskach [4].
W innych
częściach Wielkopolski pojawiało się jeszcze jedno wyobrażenie południcy,
przedstawiające ją jako kobiecą postać, z owiniętą bandażami, bądź innymi
łachmanami głową [5].
Istoty te miały
w zwyczaju upatrywać swoje ofiary w dzieciach, które to podstępnie wabiły do
siebie, a następnie porywały. Kolejnymi celami południc byli pracujących w polach chłopi, oraz parobkowie. I znów w zależności od regionu opisy ich
praktyk, w stosunku do ofiar różnią się od siebie. Najczęściej jednak wymienia
się motywy: paraliżu ciała ofiary; ból w kościach, mięśniach, a także głowy,
oraz zamroczenie umysłu. W obecnych czasach, z punktu widzenia medycyny daje
się wytłumaczyć owe objawy udarem
cieplnym. Wyjaśnienie to ma sens, biorąc pod uwagę, iż kiedyś pracowano przy
żniwach od rana do wieczora, nie bacząc na skwar, a jak wiadomo najbardziej
niebezpieczne dla człowieka (pod względem temperatury) godziny, w ciągu
upalnych dni, przypadają właśnie na okolice południa.
Tradycja ludowa
przypisuje tę porę dnia południcom, natomiast w okolicach Sulmierzyc wierzono, że wieczorami na swój łów wyruszały
ich siostry zwane wieczornicami [6].
Wyglądem oraz pełnioną funkcją przypominać miały swoje krewniaczki, różnić je
miała jedynie pora występowania. W jednej z publikacji poświęconych
słowiańskiemu bestiariuszowi napotkać można na pokrewne omawianym istotom
określenie północnic. Miały one w
zwyczaju wabić do siebie młodzieńców, nie tylko swoją urodą, ale także faktem
prania przez siebie bielizny nago nad brzegiem rzeki [7]. Nie jest jednak dla
nas pewnym, czy wątek ten można odnieść w stosunku do wielkopolskich wieczornic,
czy raczej do ich krewnych wywodzących się z innego regionu Polski.
O sulmierzyckich
południcach oraz wieczornicach wspominał także A. Brückner.
Jednakże badacz słowiańszczyzny powątpiewał w ich istnienie, a przynajmniej
opis wyglądu: opasane złotym pasem z błyszczącymi sztyletami,
prześladują mężczyzn, lecz i rad udzielają, występują jako południce lub
wieczornice, w Sulmierzycach w Poznańskim, ale ten opis z opery silnie mi
literaturą trąci, więc mu nie dowierzam [8]
Operą na
którą powoływał się autor był oczywiście „Straszny dwór”, jednakże nie zgodzę
się ze stwierdzeniem negującym istnienie
wspomnianych istot. Oczywiście, autorzy
sztuk powieści, poezji na potrzeby
fabularne nie rzadko adaptowali wątki zaczerpnięte z ludowego folkloru. Dochodziło
wówczas do ich przekoloryzowania, jednakże nie oznacza to że wybrane motywy
pojawiające się w literaturze nie były tożsame z wyobraźnią ludową. Przytoczone
opisy południc pojawiają się w relacjach na temat tych istot, chociażby z
różnych części Polski, a zatem uznać je można za autentyczne.
Wśród dalszych i
bliższych krewnych południc, zamieszkujących obszary Wielkopolski wymienić
można na pewno smolnice, które każdemu
spotkanemu w południe, niepracującemu człowiekowi zarzucały na głowę garnek z gotującą
się smołą [9]. Istoty te jednak miały w zwyczaju uobecniać się w
południowo-zachodniej części krainy.
Kolejne dwie
postaci, które pozostały nam do przedstawienia, budzą pewne wątpliwości – jeśli
rzecz jasna chodzi o ich wschodniowielkopolski rodowód. Pierwszą z nich jest zagacz. Przyznamy szczerze, że
prezentowana na naszej stronie wizualizacja tejże istoty jest oparta na
wyłącznie autorskim wyobrażeniu, nie udało nam się bowiem dotrzeć do ludowego
opisu jej wyglądu. Źródła podają, iż jego funkcją w kulturze, było odgrywanie
roli straszaka, którym matki straszyły swoje bardziej niepokorne dzieci: „Nie
chodź w żyto, bo cię zagacz schwyto!”
[10].
Gdyby
spróbować wskazać zasięg występowania przekonań ludowych na temat tego stwora
warto wymienić trasę z Rogoźna do
Poznania, w okolicy Skoków i Murowanej Gośliny [11] [12]. A zatem tereny
zachodniej Wielkopolski. Zatem wydawać by się mogło, iż nie powinniśmy podążać
jego tropem. Postanowiliśmy jednak zaryzykować. Dlaczego? Głównie przez fakt,
iż samo Rogoźno znajduje się niemalże przy samej granicy zachodniej, oraz
wschodniej Wielkopolski. Istnieje zatem cień szansy, że w odleglejszych czasach
zasięg „występowania” zagacza mógł być rozpościerać się także na interesujące
nas tereny. Nawet jeśli nie, fakt usytuowania Rogoźna przy samej granicy
sprawia, że wątki ludowe związane z jego istnieniem mogły pojawiać się w
przygranicznych wsiach. W przekazach ustnych zachowało się niestety zbyt mało
dowodów, by do końca potwierdzić to stwierdzenie, bądź je obalić.
Postacią, która
dostarczyła nam kolejnych wątpliwości jest przytaczany w poprzedniej części
bestiariusza płonnik. Barbara i Adam
Podgórscy wskazując obszar jego występowania podają ziemie wielkopolskie, jak i
sąsiadujące z nimi obszary Śląska [13]. Jednakże granica pomiędzy obydwoma
wymienionymi krainami jest rozległa, ponadto obejmuje swym zasięgiem tereny należące
zarówno do Zachodniej jak i Wschodniej Wielkopolski. Czy można zaliczyć do tego
obszaru interesujące nas ziemie? Pewności nie mamy, jednakże podejmując się
zadania rekonstrukcji bestiariusza wschodniej Wielkopolski, postanawiamy po raz
kolejny zaryzykować i włączyć płonnika w poczet tropionych przez nas istot.
Powołując się na
przytaczaną poprzednio etymologię miana owej istoty, należy rozumieć ją jako
postać łupieżcy. Wierzono, że płonnik ograbia swoich sąsiadów z bogactwa ich plonów, by przynieść
korzyść wyłącznie sobie. Osoba taka była postrzegana przez lokalną społeczność,
jako czarownik, który zawarł pakt z diabłem, dzięki temu posiadł nadprzyrodzoną
moc, która przynosić mu miała wyżej wymienioną korzyść.
Płonnika
wyobrażano sobie wielorako, najczęściej pod postacią czarnego psa, który czasem
posiadać mógł ludzką głowę, tudzież innego fantastycznego stwora. Ochronę przed działaniami płonników stanowić
miały wbite w ziemię, na granicy pola poświęcone w kościele gałązki, mogły być
one ułożone w kształt krzyża [14].
Dowodami na to,
iż wierzenia dotyczące płonnika mogły dotyczyć terenów Wschodniej Wielkopolski
są przekazy pochodzące z okolic Strzelna, Mogilna i Kruszwicy [15]. Wyobrażano go sobie jako postać półudzką
i półdiablą. Mówiono o nim, że jest czarno odziany i jedną stopę ma ludzką, a
drugą – psią [!]. Opowiadano, że w wigilię św. Jana przed wschodem słońca, na
ukos prze chodzi przez łan zboża i sierpem wycina wąziutką ścieżynę. Idąc
zbiera kłosów plon. Pozostają w łanie całe pasma o pustych kłosach [16]. W
innych wersjach opowieści tego typu dodaje się, że podczas gdy pozostali
gospodarze zbierali zboże o pustych kłosach , w domu płonnika sypało się skradzione
ziarna z sufitu [17] [18].
Zarówno
Wróblewski, jak i Baranowski tłumaczą pochodzenia tego typu wierzeń z czasów
pogańskich, dopatrując się w postaci płonnika dawnego opiekuna urodzaju. Z
czasem jednak, pod wpływem chrześcijańskiej doktryny zmienił się jeno jego
charakter, podobnie zresztą jak w przypadku większości wierzeń, na temat
nadprzyrodzonych istot zrodzonych w wierzeniach pogańskich. [19] [20]. [kultura
439, baranowski – 109].
Autor: Marta Kaleta.
Przypisy.
[1]
B. i A. Podgórscy, Wielka Księga demonów polskich.
Leksykon i antologia demonologii ludowej,
Katowice 2005, Wydawnictwo KOS, s.362.
[2]
Tamże.
[3]
B. Baranowski, W kręgu upiorów i wilkołaków, Łódź 1981, Wydawnictwo Łódzkie, s. 103.
[4]
T. Wróblewski, Demony i wyobrażenia demonologiczne, [w:] Kultura ludowa
Wielkopolski, t. III, J. Burszta (red.), Poznań 1967, Wydawnictwo
Poznańskie,
s. 440.
[5]
W. Łysiak, W kręgu wielkopolskich demonów i
przekonań niedemonicznych,
Międzychód 1993, Wydawnictwo "Eco", s. 102.
[6]
zob. B. Baranowski, dz. cyt., s. 107.
[7]
zob. P. Zych, W. Vargas, Bestiariusz
słowiański. Część druga. Rzecz o biziach, kadukach i samojadkach, Olszanica 2016, BOSZ, s. 159.
[8]
A. Brückner, Mitologia
słowiańska i polska, Warszawa 1985, PWN, s. 317.
[9]
W. Łysak, dz. cyt., s. 104.
[10]
T. Wróblewski, dz. cyt., s. 440.
[11]
Tamże.
[12]
W. Łysak, dz. cyt., s. 104.
[13]
B. i A. Pogórscy, dz. cyt., s. 354.
[14]
zob. P. Zych, W. Vargas, Bestiariusz
słowiański. Rzecz o skrzatach, wodnikach i rusałkach, Olszanica 2015, BOSZ, s. 146.
[15]
W. Łysak, dz. cyt., s. 45.
[16]
T. Wróblewski, dz. cyt., s. 440.
[17]
Tamże.
[18]
W. Łysak, dz. cyt., s. 45.
[19]
zob. T. Wróblewski, dz. cyt., s. 439.
[20]
zob. B. Baranowski, dz. cyt., s. 109.
Bibliografia
1. Baranowski Bohdan, W kręgu upiorów i wilkołaków, Łódź 1981,
Wydawnictwo Łódzkie.
2. Brückner
Aleksander, Mitologia słowiańska
i polska, Warszawa 1985, PWN.
3. Burszta Józef, Obraz
kultury ludowej regionu kaliskiego w „Dziełach” Oskara Kolberga,
„Rocznik Kaliski”, t. III, 1970.
4. Gieysztor Aleksander, Mitologia
Słowian, Warszawa 1986, Wydawnictwo Artystyczne i Filmowe.
5. O. Kolberg, Dzieła Wszystkie. Kaliskie i Sieradzkie, t. XLVII, Wrocław-Poznań 1967, Polskie Wydawnictwo Muzyczne: Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza.
5. O. Kolberg, Dzieła Wszystkie. Kaliskie i Sieradzkie, t. XLVII, Wrocław-Poznań 1967, Polskie Wydawnictwo Muzyczne: Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza.
6. Łowmiański Henryk, Religia
Słowian i jej upadek, Warszawa 1979, PWN.
7. Łysiak Wojciech, W kręgu wielkopolskich demonów i przekonań niedemonicznych, Międzychód 1993, Wydawnictwo "Eco".
7. Łysiak Wojciech, W kręgu wielkopolskich demonów i przekonań niedemonicznych, Międzychód 1993, Wydawnictwo "Eco".
8. Moszyński Kazimierz, Kultura Ludowa Słowian, t. II, Kraków 1934, Polska Akademia Umiejętności.
9. Pełka Leonard, Polska Demonologia Ludowa, Warszawa
1987, Iskry.
10. Podgórscy Barbara i Adam, Wielka Księga demonów polskich. Leksykon i antologia demonologii ludowej, Katowice 2005, Wydawnictwo KOS.
11. Wróblewski Tadeusz, Demony i wyobrażenia demonologiczne, [w:] Kultura ludowa Wielkopolski, t. III, J. Burszta (red.), Poznań 1967, Wydawnictwo Poznańskie.
12. Zych Paweł, Vargas Witold, Bestiariusz słowiański. Rzecz o skrzatach, wodnikach i rusałkach, Olszanica 2015, BOSZ.
13. Zych Paweł, Vargas Witold, Bestiariusz słowiański. Część druga. Rzecz o biziach, kadukach i samojadkach, Olszanica 2016, BOSZ.
10. Podgórscy Barbara i Adam, Wielka Księga demonów polskich. Leksykon i antologia demonologii ludowej, Katowice 2005, Wydawnictwo KOS.
11. Wróblewski Tadeusz, Demony i wyobrażenia demonologiczne, [w:] Kultura ludowa Wielkopolski, t. III, J. Burszta (red.), Poznań 1967, Wydawnictwo Poznańskie.
12. Zych Paweł, Vargas Witold, Bestiariusz słowiański. Rzecz o skrzatach, wodnikach i rusałkach, Olszanica 2015, BOSZ.
13. Zych Paweł, Vargas Witold, Bestiariusz słowiański. Część druga. Rzecz o biziach, kadukach i samojadkach, Olszanica 2016, BOSZ.
Źródła ilustracji:
"Opętany", oraz "Boginki w dziewannach":
http://www.dotknijkultury.pl/pl/poprzednie-edycje/2013/adaptacje/rusalki-jacka-malczewskiego
Pozostałe ilusracje:
Zych Paweł, Vargas Witold, Bestiariusz słowiański. Rzecz o skrzatach,
wodnikach i rusałkach, Olszanica 2015, BOSZ.
Zych Paweł, Vargas Witold, Bestiariusz słowiański. Część druga. Rzecz o biziach, kadukach i samojadkach, Olszanica 2016, BOSZ.
Zych Paweł, Vargas Witold, Bestiariusz słowiański. Część druga. Rzecz o biziach, kadukach i samojadkach, Olszanica 2016, BOSZ.