środa, 7 czerwca 2017

Co u Wielkopolan w polu piszczy?



Po kilkutygodniowej przerwie powracamy do tematu bestiariusza wielkopolskiego.  Dzisiejszy artykuł poświęcony będzie tematyce polnych duchów. Rzecz jasna ze sferą urodzaju, miały związek ostatnio omawiane przez nas istoty, jednakże, ze względu na ich bliskie „pokrewieństwo” zdecydowaliśmy się omówić  je osobno. Jak wówczas wykazaliśmy, okazało się, iż posiadały one także charakter „domowych” duchów, z kolei te, dzisiaj prezentowane za swoją domenę  uważały  głównie polne obszary.
Przestrzegając zasad dobrego wychowania, pozwolimy sobie najpierw od przedstawienia kobiecych postaci  tego dziwacznego (jak się okaże) panteonu polnych bytów. W swojej pracy staramy się bowiem unikać pojęć, „demonów”, oraz „demonologii”,  choć pojawiają się one w naukach traktujących o dawnych wierzeniach. Powodem tego typu stanowiska jest fakt, iż słowo „demon” posiada silne konotacje z religią chrześcijańską, w której to pojęcie to rozumiane jest silnie pejoratywnie. Istoty wywodzące się z mitologii ludowej, w swej pogańskiej genezie postrzegane były pozytywnie, a charakter ich postrzegania zmienił się dopiero pod wpływem propagowanych przez kościół nauk. Tak jest w przypadku prezentowanych poniżej stworzeń.






"Opętany" - Jacek Malczewski.


„Rodowód” południc przedstawić można następująco:  były to bowiem byty, o charakterze solarnym, będące uosobieniem sił przyrody, wywodzące się z epoki przedchrześcijańskiej, jako duchy opiekuńcze wegetacji zbóż i innych roślin uprawnych, przybierające różnej postaci kształty antropomorficzne, zoomorficzne, teratologiczne [1].
Wierzono, iż wywodziły się głównie z dusz kobiet zmarłych po zaręczeniu się, ale przed ślubem, w trakcie ślubu albo krótko po weselu [2].  Dlaczego? Wynika to z charakteru i symboliki tzw. obrzędów przejścia, jakim bez wątpienia były:  chrzciny, zaślubiny, oraz rytuały związane z wkroczeniem w dorosłość.  Ich celem była zmiana pozycji społecznej przez inicjowanego. Zanim dopełniły się wszystkie związane z tym formalności osoba taka przebywała w swoistym stanie „zawieszenia”, to znaczy, że nie przysługiwał jej już poprzedni statut, ale jednocześnie nie należała do grupy, której członkiem miała się stać.  W przypadku dziewcząt tego typu sytuacja tyczyła się panien młodych, które nie przeszedłszy jeszcze obrzędu oczepin, ale mając już za sobą zaślubiny nie należały już do panien na wydaniu, ale nie były zaliczane w poczet mężatek. Podobnie było w przypadku nieochrzczonych jeszcze dzieci, wierzono bowiem, iż rodząc się pochodziły one z innego świata niż doczesny. Chrzest miał na celu nie tylko włączenie ich do grona wierzących, ale także do społeczności ludzkiej w ogóle.  Ze względu owy, wspomniany przeze mnie stan „zawieszenia”, osoby takie były szczególnie podatne na oddziaływanie negatywnych mocy, dlatego starano się różnymi sposobami zapewnić im ochronę. Lecz nie zawsze okazywała się ona skuteczna, dlatego też w wierzeniach ludowych wiele istnień zradzało się z dusz poronionych, bądź nieochrzczonych dzieci, panien, które nie zdołały zmienić swego stanu społecznego, a także samobójców, czy też osób zmarłych gwałtowną śmiercią (w przypadku tych ostatnich, chodzi o brak odpowiedniego rytuału pochówkowego, umożliwiającego „przejście na drugą stronę”).

„Imię” południcy jasno wskazuje na porę, kiedy to miały uaktywniać się owe istoty.  W  zależności od regionu Polski istniały pewne różnice w nazewnictwie, pozwolę sobie wymienić tutaj jedynie te, występujące w sąsiednich regionach w stosunku do Wschodniej Wielkopolski): przepołnica (reg. łęczycki), przypołudnica (reg.sieradzki),  rżana baba (różne regiony Wielkopolski) [3].





"Boginki w dziewannach" - Jacek Malczewski.


Jak już zostało wspomniane powyżej – południce potrafiły przybierać różnorakie postaci. Na terenie Wielkopolski widywano je zazwyczaj w kobiecej formie, choć w zależności od części regionu wyobrażano ją sobie zgoła inaczej. W okolicy Sulmierzyc (powiat krotoszyński) południcę przedstawiano jako młode, śliczne i pięknie przyodziane dziewczę, przepasane złotym albo srebrnym pasem, za którym połyskiwał sztylet; natomiast w okolicy Strzelna nadawano jej postać kobiety starej i brzydkiej, odzianej w łachmany, która, niby wdowa, miała prawo zbierać kłosy na ścierniskach [4].
W innych częściach Wielkopolski pojawiało się jeszcze jedno wyobrażenie południcy, przedstawiające ją jako kobiecą postać, z owiniętą bandażami, bądź innymi łachmanami głową [5].

Istoty te miały w zwyczaju upatrywać swoje ofiary w dzieciach, które to podstępnie wabiły do siebie, a następnie porywały. Kolejnymi celami południc byli  pracujących w polach chłopi, oraz parobkowie.  I znów w zależności od regionu opisy ich praktyk, w stosunku do ofiar różnią się od siebie. Najczęściej jednak wymienia się motywy: paraliżu ciała ofiary; ból w kościach, mięśniach, a także głowy, oraz zamroczenie umysłu. W obecnych czasach, z punktu widzenia medycyny daje się wytłumaczyć  owe objawy udarem cieplnym. Wyjaśnienie to ma sens, biorąc pod uwagę, iż kiedyś pracowano przy żniwach od rana do wieczora, nie bacząc na skwar, a jak wiadomo najbardziej niebezpieczne dla człowieka (pod względem temperatury) godziny, w ciągu upalnych dni, przypadają właśnie na okolice południa.   




Tradycja ludowa przypisuje tę porę dnia południcom, natomiast w okolicach Sulmierzyc  wierzono, że wieczorami na swój łów wyruszały ich siostry zwane wieczornicami [6]. Wyglądem oraz pełnioną funkcją przypominać miały swoje krewniaczki, różnić je miała jedynie pora występowania. W jednej z publikacji poświęconych słowiańskiemu bestiariuszowi napotkać można na pokrewne omawianym istotom określenie północnic. Miały one w zwyczaju wabić do siebie młodzieńców, nie tylko swoją urodą, ale także faktem prania przez siebie bielizny nago nad brzegiem rzeki [7]. Nie jest jednak dla nas pewnym, czy wątek ten można odnieść w stosunku do wielkopolskich wieczornic, czy raczej do ich krewnych wywodzących się z innego regionu Polski.
O sulmierzyckich południcach oraz wieczornicach wspominał także A. Brückner. Jednakże badacz słowiańszczyzny powątpiewał w ich istnienie, a przynajmniej opis wyglądu: opasane złotym pasem z błyszczącymi sztyletami, prześladują mężczyzn, lecz i rad udzielają, występują jako południce lub wieczornice, w Sulmierzycach w Poznańskim, ale ten opis z opery silnie mi literaturą trąci, więc mu nie dowierzam [8]   
Operą na którą powoływał się autor był oczywiście „Straszny dwór”, jednakże nie zgodzę się ze stwierdzeniem  negującym istnienie wspomnianych istot.  Oczywiście, autorzy sztuk  powieści, poezji na potrzeby fabularne nie rzadko adaptowali wątki zaczerpnięte z ludowego folkloru. Dochodziło wówczas do ich przekoloryzowania, jednakże nie oznacza to że wybrane motywy pojawiające się w literaturze nie były tożsame z wyobraźnią ludową. Przytoczone opisy południc pojawiają się w relacjach na temat tych istot, chociażby z różnych części Polski, a zatem uznać je można za autentyczne.

Wśród dalszych i bliższych krewnych południc, zamieszkujących obszary Wielkopolski wymienić można na pewno smolnice, które każdemu spotkanemu w południe, niepracującemu człowiekowi zarzucały na głowę garnek z gotującą się smołą [9]. Istoty te jednak miały w zwyczaju uobecniać się w południowo-zachodniej części krainy.





Kolejne dwie postaci, które pozostały nam do przedstawienia, budzą pewne wątpliwości – jeśli rzecz jasna chodzi o ich wschodniowielkopolski rodowód. Pierwszą z nich jest zagacz. Przyznamy szczerze, że prezentowana na naszej stronie wizualizacja tejże istoty jest oparta na wyłącznie autorskim wyobrażeniu, nie udało nam się bowiem dotrzeć do ludowego opisu jej wyglądu. Źródła podają, iż jego funkcją w kulturze, było odgrywanie roli straszaka, którym matki straszyły swoje bardziej niepokorne dzieci:  Nie chodź w żyto, bo  cię zagacz schwyto!” [10].
Gdyby spróbować wskazać zasięg występowania przekonań ludowych na temat tego stwora warto wymienić  trasę z Rogoźna do Poznania, w okolicy Skoków i Murowanej Gośliny [11] [12]. A zatem tereny zachodniej Wielkopolski. Zatem wydawać by się mogło, iż nie powinniśmy podążać jego tropem. Postanowiliśmy jednak zaryzykować. Dlaczego? Głównie przez fakt, iż samo Rogoźno znajduje się niemalże przy samej granicy zachodniej, oraz wschodniej Wielkopolski. Istnieje zatem cień szansy, że w odleglejszych czasach zasięg „występowania” zagacza mógł być rozpościerać się także na interesujące nas tereny. Nawet jeśli nie, fakt usytuowania Rogoźna przy samej granicy sprawia, że wątki ludowe związane z jego istnieniem mogły pojawiać się w przygranicznych wsiach. W przekazach ustnych zachowało się niestety zbyt mało dowodów, by do końca potwierdzić to stwierdzenie, bądź je obalić.







Postacią, która dostarczyła nam kolejnych wątpliwości jest przytaczany w poprzedniej części bestiariusza płonnik. Barbara i Adam Podgórscy wskazując obszar jego występowania podają ziemie wielkopolskie, jak i sąsiadujące z nimi obszary Śląska [13]. Jednakże granica pomiędzy obydwoma wymienionymi krainami jest rozległa, ponadto obejmuje swym zasięgiem tereny należące zarówno do Zachodniej jak i Wschodniej Wielkopolski. Czy można zaliczyć do tego obszaru interesujące nas ziemie? Pewności nie mamy, jednakże podejmując się zadania rekonstrukcji bestiariusza wschodniej Wielkopolski, postanawiamy po raz kolejny zaryzykować i włączyć płonnika w poczet tropionych przez nas istot.

Powołując się na przytaczaną poprzednio etymologię miana owej istoty, należy rozumieć ją jako postać łupieżcy. Wierzono, że płonnik ograbia swoich  sąsiadów z bogactwa ich plonów, by przynieść korzyść wyłącznie sobie. Osoba taka była postrzegana przez lokalną społeczność, jako czarownik, który zawarł pakt z diabłem, dzięki temu posiadł nadprzyrodzoną moc, która przynosić mu miała wyżej wymienioną korzyść.



Płonnika wyobrażano sobie wielorako, najczęściej pod postacią czarnego psa, który czasem posiadać mógł ludzką głowę, tudzież innego fantastycznego stwora.  Ochronę przed działaniami płonników stanowić miały wbite w ziemię, na granicy pola poświęcone w kościele gałązki, mogły być one ułożone w kształt krzyża [14].

Dowodami na to, iż wierzenia dotyczące płonnika mogły dotyczyć terenów Wschodniej Wielkopolski są przekazy pochodzące z okolic Strzelna, Mogilna i Kruszwicy [15]. Wyobrażano go sobie jako postać półudzką i półdiablą. Mówiono o nim, że jest czarno odziany i jedną stopę ma ludzką, a drugą – psią [!]. Opowiadano, że w wigilię św. Jana przed wschodem słońca, na ukos prze chodzi przez łan zboża i sierpem wycina wąziutką ścieżynę. Idąc zbiera kłosów plon. Pozostają w łanie całe pasma o pustych kłosach [16]. W innych wersjach opowieści tego typu dodaje się, że podczas gdy pozostali gospodarze zbierali zboże o pustych kłosach , w domu płonnika sypało się skradzione ziarna z sufitu [17] [18].
Zarówno Wróblewski, jak i Baranowski tłumaczą pochodzenia tego typu wierzeń z czasów pogańskich, dopatrując się w postaci płonnika dawnego opiekuna urodzaju. Z czasem jednak, pod wpływem chrześcijańskiej doktryny zmienił się jeno jego charakter, podobnie zresztą jak w przypadku większości wierzeń, na temat nadprzyrodzonych istot zrodzonych w wierzeniach pogańskich. [19] [20]. [kultura 439, baranowski – 109].


Autor: Marta Kaleta.



Przypisy.

[1] B. i A. Podgórscy, Wielka Księga demonów polskich. Leksykon i antologia demonologii ludowej, Katowice 2005, Wydawnictwo KOS, s.362.
[2] Tamże.
[3] B. Baranowski, W kręgu upiorów i wilkołaków, Łódź 1981, Wydawnictwo Łódzkie, s. 103.
[4] T. Wróblewski, Demony i wyobrażenia demonologiczne, [w:] Kultura ludowa Wielkopolski, t. III, J. Burszta (red.), Poznań 1967, Wydawnictwo Poznańskie, s. 440.
[5] W. Łysiak, W kręgu wielkopolskich demonów i przekonań niedemonicznych, Międzychód 1993, Wydawnictwo "Eco", s. 102.
[6] zob. B. Baranowski, dz. cyt., s. 107.
[7] zob. P. Zych, W. Vargas, Bestiariusz słowiański. Część druga. Rzecz o biziach, kadukach i samojadkach, Olszanica 2016, BOSZ, s. 159.
[8] A. Brückner, Mitologia słowiańska i polska, Warszawa 1985, PWN, s. 317.
[9] W. Łysak, dz. cyt.,  s. 104.
[10] T. Wróblewski, dz. cyt., s. 440.
[11] Tamże.
[12] W. Łysak, dz. cyt.,  s. 104.
[13] B. i A. Pogórscy, dz. cyt., s. 354.
[14] zob. P. Zych, W. Vargas, Bestiariusz słowiański. Rzecz o skrzatach, wodnikach i rusałkach, Olszanica 2015, BOSZ, s. 146.
[15] W. Łysak, dz. cyt.,  s. 45.
[16] T. Wróblewski, dz. cyt., s. 440.
[17] Tamże.
[18] W. Łysak, dz. cyt.,  s. 45.
[19] zob. T. Wróblewski, dz. cyt., s. 439.
[20] zob. B. Baranowski, dz. cyt., s. 109.


Bibliografia

1. Baranowski Bohdan, W kręgu upiorów i wilkołaków, Łódź 1981, Wydawnictwo Łódzkie.
2. Brückner Aleksander, Mitologia słowiańska i polska, Warszawa 1985, PWN.
3. Burszta Józef, Obraz kultury ludowej regionu kaliskiego w „Dziełach” Oskara Kolberga, „Rocznik Kaliski”, t. III, 1970.
4. Gieysztor Aleksander, Mitologia Słowian, Warszawa 1986, Wydawnictwo Artystyczne i Filmowe.
5. O. Kolberg, Dzieła Wszystkie. Kaliskie i Sieradzkie, t. XLVII,  Wrocław-Poznań 1967, Polskie Wydawnictwo Muzyczne: Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza.


6. Łowmiański Henryk, Religia Słowian i jej upadek, Warszawa 1979, PWN.
7. Łysiak Wojciech, W kręgu wielkopolskich demonów i przekonań niedemonicznych, Międzychód 1993, Wydawnictwo "Eco".
8. Moszyński Kazimierz, Kultura Ludowa Słowian, t. II, Kraków 1934, Polska Akademia Umiejętności.
9. Pełka Leonard, Polska Demonologia Ludowa, Warszawa 1987, Iskry.
10. Podgórscy Barbara i Adam, Wielka Księga demonów polskich. Leksykon i antologia demonologii ludowej, Katowice 2005, Wydawnictwo KOS.
11. Wróblewski Tadeusz, Demony i wyobrażenia demonologiczne, [w:] Kultura ludowa Wielkopolski, t. III, J. Burszta (red.), Poznań 1967, Wydawnictwo Poznańskie.
12. Zych Paweł, Vargas Witold, Bestiariusz słowiański. Rzecz o skrzatach, wodnikach i rusałkach, Olszanica 2015, BOSZ.
13. Zych Paweł, Vargas Witold, Bestiariusz słowiański. Część druga. Rzecz o biziach, kadukach i samojadkach, Olszanica 2016, BOSZ.



Źródła ilustracji:

"Opętany", oraz "Boginki w dziewannach":
http://www.dotknijkultury.pl/pl/poprzednie-edycje/2013/adaptacje/rusalki-jacka-malczewskiego

Pozostałe ilusracje:
 
 Zych Paweł, Vargas Witold, Bestiariusz słowiański. Rzecz o skrzatach, wodnikach i rusałkach, Olszanica 2015, BOSZ.
Zych Paweł, Vargas Witold, Bestiariusz słowiański. Część druga. Rzecz o biziach, kadukach i samojadkach, Olszanica 2016, BOSZ.