niedziela, 12 maja 2019

Uzupełnienie do obrzędowości: notatki z Kolberga i nie tylko, cz. 2.



W tym tygodniu prezentujemy dalszy ciąg materiałów zaczerpniętych z zapisków O. Kolberga, oraz pionierek archeologii i etnografii Wielkopolski: Jadwigi Szeptyckiej z Szembeków, oraz Zofii Szembekówny  (biografie obydwu sióstr, a także ich matki zostały przedstawione w naszym cyklu "Damy wielkopolski Wschodniej"). Poprzednio przedstawiliśmy materiały odnoszące się do roku obrzędowego na wsi naszego Regionu, w ówczesnych w/w autorom czasach. Dziś skupimy się na obrzędowości rodzinnej.


.


Narodziny - chrzest.



Powitanie nowego członka społeczności zawsze było dużym wydarzeniem. Tu: "U Todorsa", ilustracja autorstwa M.E. Andriolliego.


            Podobnie jak ma to miejsce w dzisiejszych czasach: nowo narodzone dziecko, witane było na tym świecie podarkami, które otrzymywać miało od najbliższych krewnych. O tym, jak to się odbywało świadczy przykład z Dębicza: kum daje babce (akuszerce) kilka trojaków, dla dziecka zaś talara, wyżej wspomnianego wiąże w róg poduszki, we wstążki niekiedy ustrojonej. Gdy dziecko urośnie od dwóch lat, to krzaśna (chrzestna) uszyje mu i da koszulę, sukienkę perkalikową i czapeczkę pstrą na główkę[1].
            Inne praktyki związane z wtajemniczeniem dziecka do społeczności lokalnej, pochodzą z okolic m. in. Czeszewa. Gdy wybierano się na chrzest oseska, odgrywano następującą scenkę: kum niby „przypadkiem” zabierał opatulonego w poduszkę malucha, lecz przekroczywszy próg domu, jakby zdając sobie sprawę ze swego „roztargnienia”, pytał: „A nie zapomnieliśmy tu czego?”. Wówczas rodzice wypowiadali imię dziecka przystępującego do chrztu, bo o nie tutaj chodziło[2].
Do innych obrzędów, związanych z włączaniem dziecka do społeczności lokalnej zaliczyć należy praktyki z okolic Mrozowa, o których wspominać miał O. Kolberg: kiedy wracają z dzieckiem nowonarodzenem od chrztu św z kościoła do domu, wtenczas, jeżeli dziecko jest chłopcem, rozwiązują prędko w domu jego nóżki  i takowe kładą na stół, ażeby chłopiec ten w przyszłości był dobrym gospodarzem. Jeśli zaś dziecko jest dziewczątkiem, wtedy kładą je z poduszką pod miśnik, na ten cel, żeby nauczyło się dobrze myć statki (naczynia gospodarskie)[3].



Zaloty – ślub – wesele.



 Ryciny przedstawiające nakrycia głowy panien młodych z Siemianic. Od lewej - moda wcześniejsza; z prawej - współcześniejszy czasom J. Szeptyckiej z Szembeków styl nakrycia głowy Młodej.

            Zrękowiny. Zalotnicy przybyli do domu dziewczyny w okolicach Pleszewa i Kotlina, na swoje zapytanie o pannę na wydaniu mogli oczekiwać dwojakiej odpowiedzi. Jeśli dziewczyna była przychylna ich wizycie - odpowiadała wówczas (niejako drocząc się z nimi): „bo ja wiem?”. Gdy była przeciwna propozycji zamążpójścia mówiła wówczas wprost: „jeszcze się żenić nie będę”[4].
            Ciekawym aktem, podkreślającym akceptację kandydata, i zarazem zapowiadającym wspólną przyszłość pary, odnaleźć można w zapiskach dotyczących okolic Targoszyc, i Ochli: przy zaręczynach (śrędziny), rodzice jej [panny] dzielą chleb na dwoje i jedną połowę dają jemu (narzeczonemu), druga zaś jej (narzeczonej) do zjedzenia. Potem podają im kieliszek wódki który on do niej wychyla do połowy, oddając jej resztę, by zeń drugą do niego połowę wypiła[5].
           

Ubiór. W Dębiczu w niedzielę, w którą przypadała uroczystość zaślubin: młoda-panna ubiera się przy pomocy swachen; przyczem, rozpuściwszy jej włosy na ramiona, przypinają jej nagłowie ozdobę czyli koronę złożoną ze (w)stęgów jasnych (błękitnych), zielonych, białych i w ogóle bladych, w duże fałdy czyli pukle (nie zaś w drobne karby) spiętych; a cała głowę obmają zielonością tj. rozmarynem i merdą (myrtem). Spódnik jej bywa zwykle zielony lub niebieski. Swachny zaś w stroju swoim, a osobliwie we wstęgach, mają i czerwoną także barwę, a głowa ich całą w zieleń i kwiaty ubrana, wygląda jak kwieciste rzeszoto[6].
W okolicach Targoszyc i Ochli: ubiór weselny młodej i druhen jest to ubiór świąteczny; prócz tego każda z nich ma na czapce białej (tiulowej, krepowej) wieniec przypięty; jest to prosta gałązka rozmarynu z dwiema wstążkami barwy zielnej, czerwonej, fijałkowem, białej itd. U młodej jednak równie jak i u młodego, brak jest czerwonej barwy[7]. Od zaręczyn aż do końca wesela pan młody na czapce, oraz panna młoda na kapce przypiętą gałązkę rozmarynu na zielonej wstążce. Pod Koźminem w pośrodku małej tiulowej kapki czyli capeczki, zakładają pannie młodej do ślub złota koronę (szychową) mającą dwa cale średnicy i dwa cale wysokości[8].
            We wsi Topola Wielka: młoda-panna różni się tylko tem od inszych panien, iż ma wieniec zielony, li tylko z białemi, albo i niebieskiemi wstążkami na głowie[9].
            W okolicach Sieroszewic młoda ubierała do ślubu: wstążki różnokolorowe (przeważnie zielone) karbowane dość dużymi karbami w trzy rzędy w podłuż nad czołem, a na wierzch całą głowę rozmarynem przyozdobi; zielone wstęgi spadają obok rozpuszczonych włosów na plecy. Trzy owe rzędy powstały z trzech zkarbowanych zielonych wstążek (czasami atoli bywa tylko jedna wstążka, zielona gładka, a pełno rozmarynu). Przodziewa ona nadto fałdzistą suknię zieloną tybetową, a na kibić kładzie koszule stanik pstry (Fijałkowo-, niebiesko, -żóło kratkowany) na stanik zaś granatowy nowy kabat.  Podobnież stroją się i swachny, z tą tylko różnicą, że mogą mieć w ubraniu i wstążkę czerwoną, której to barwy młoda-panna niema, aby jej się gorączka nie przydała. Zawsze też swachny mają na glowie ubranie z trzech wstążek (np. czerwona, błękitna i żółta, lub czerwona, biała i fijałkowa, lub też pstre, nakrapiane, kratkowane itp.), a spód kin błękitny, różowy lub pstry[10].
            Strój drużby z Miłosławia charakteryzował się tym, iż mężczyzna ów zakładał na głowę czapkę z wełny siwego barana ze wstęgami. Podobne siwe czapeczki mieli zakładać drużynnicy pana młodego ze wsi Chwalibogów – z tą różnicą, iż ich nakrycia głowy ozdobione miały być pawimi piórami[11].


Ceremonia zaślubin. W Sieroszewicach przez czas zapowiedzi panna-młoda sama bieli domek z zewnątrz i wewnątrz, pierze swe panieńskie kapeczki, prasuje i oddaje ze szczerym bólem młodszej siostrze[12].
Co zaś się tyczy samych zaślubin, Kolberg przytaczał następujące zwyczaje: po nabożeństwie (którego [młodzi] wysłuchali klęcząc pod, lub w samem prezbiterium), drużba poprowadziwszy  młodego do ołtarza, idzie potem i bierze zamiast młodego swachnę, niby to myląc się, lecz ta mu się wydziera; bierze następnie i drugą swachnę, która również umyka; wreszcie pannę młodą, i poprowadzą do boku młodego. Swachna jednak pierwsza, w duszy się o tą omyłkę nie gniewa; jest ona bowiem przepowiednią, że teraz na nią przypadnie kolej zameżcia[13].
Jadwiga z Szembeków Szeptycka w swej pracy poświęconej m. in. zwyczajom rodzimych Siemianowic, odnotowała iż: w trakcie ślubu kładziono tam na głowy parze młodej wieńce mirtowe z białymi wstążeczkami. Dokładniej: nakładał je ksiądz, a zdejmowali druh i druhna. Co więcej: przeddzień uroczystości: panna młoda chodziła po wsi, zaglądała również do dworu, tym samym częstując napotkanych tam ludzi ciastem ozdobionym migdałami i rodzynkami – w ten sposób zbierała ona pieniądze na własne wesele[14].





Stroje druhów weselnych z opracowanych przez J. Szeptycką materiałów etnograficznych. Rysunki dotyczą wsi (od lewej u góry): Siemianice, Opatów; (u lewej, od lewej): Mianowice, Parczew (starszy i młodszy drużba).

Uczta weselna. W Targoszycach i Ochli: przy kolacyji drużba, który musi przy wszystkim obstać (zarządzać), nosi wszystkie strawy i przy tem różne wygaduje dziwactwa i żartobliwe słówka. I tak: podając rosół, odzywa się: Proszę – na tę rosę; bo to rosa, padała koniowi z nosa. Podając czarną polewkę (czerninę) mówi: Proszę na tę kałużę; bo tej kałuży nie zdużę (podołam); do schabu: na górę nie wlizę, kamienia nie ugryzę. Przy rozdaniu flaków: Proszę na te flaki, z kowalowej waki (suki). Przy jaglanej kaszy: Proszę na te jagły; bo te jagły, to się będą dobrze jadły[15].
Na tych też obszarach ciastem (plackiem) podawanym w trakcie uczty weselnej były: u bogatszych gospodarzy – ciasto pieczone na blasze, kołacz pszenny wielki, z przyprawami korzennymi; u mniej zamożnych kołacz z razowej mąki pszennej. Ponadto: proszeni goście (kobiety, gospodynie) przynoszą na wesele do domu weselnego po jednej gęsi żywej. Po weselu zaś spożywają  gęś (zwykle tę samą) pieczoną, lecz bez pierza, dróbek i krwi (które były użyte dla biesiadników na czerninę)[16].
Pod Krotoszynem, na weselu we wsi Wziąchowie, bywa na objad czernina z gęsi lub wieprzowa, pieczeń wołowa, skopowa i wieprzowa, króliki pieczone cebulką i czosnkiem, placki pszenne (blachy pod te placki, szerokie są na łokieć, długie na półtora łokcia; do placka biorą krokosz podobny do szafranu i bobek tłuczony tj. koszenie czyli ziarnka), jaglana kasza ze śliwkami[17]. Czerninę z gęsi podawano na obiad weselny w wielu częściach regionu, m. in. także w okolicach Środy i Zaniemyśla.
            W okolicach Siemianowic podawano też rosół z białą fasolą, tj.: jedzono rosół, a do niego zajadano fasolę z mięsem[18]. Tam też zanim drużba wniósł rosół, dostawał od kucharek (niby przez przypadek garniec z popiołem). Wnosząc go do izby biesiadnej zwoływał: na ustęp, parachfijanie! – Rozleję, poleję, wyleję; rosół na ziemi, a mięso w kieszeni[19]. Powiedziawszy to z hukiem rozbijał ów garnek o ziemię.  
            Tymczasem w okolicach Gniezna i Trzemeszna w po weselny poniedziałek, zgodnie z przyjętą tradycją podawana miała być polewka piwna[20].

            Podczas oczepin w Targoszycach, z panną młodą tańczyły kobiety zamężne-gospodynie. Tymczasem drużba biegając za nią ją „czepi” – piórem czyli gęsiem skrzydłem tj. ponad jej głową zamiata żartem z niej niby czepek, trzymając w drugiej ręce światło. Tak się nazywa zrobiona przez druhnę starszą Świercza, czyli wierzchołek ścięty ze Sośni, mający 4,5,6, do 10 odnóg czy gałązek, a na wierzchu każdej odnogi przywiązana jest świeczka. Zamiast tej gałązki z odnogami, trzyma drużba po niektórych wsiach jarmuż albo badyl z kapusty, na który kilka (zwykle sześć) świeczek nawtykają. Nabiegawszy się z ową gałązką (którą już miał zapaloną w komorze przy oczepinach), rzuci on ją potem, ćpi byle gdzie (mianowicie gdy się świeczki wypalą), częstokroć na podwórze, gdzie ją ludzie podepną (depcą)[21].
            Tymczasem w Sieroszewicach, podczas tańca poprzedzającego oczepiny panna młoda zaczynała utykać, kuleć. Wówczas zabierano ją do izby, gdzie poddawana zostawała omawianemu rytuałowi inicjacyjnemu, po którym przystępując do tańca, poruszała się poprawnie. Drużba sugerował wówczas swoją wypowiedzią, iż panna młoda została przez niego „naprawiona” poprzez ryt oczepin.
            Podobnie było w Karsewie w pow. gnieźnieńskim, gdzie młoda przystępując do tańca, zwykła utykać na jedną nogę, aż do chwili młody nie zwrócił się do niej słowami: „Chodź tu żono!”[22].W okolicach Gniezna obowiązywał także obyczaj zgodnie z którym z chwilą gdy młoda udawała się do komory, gdzie miały odbyć się jej oczepiny - podbiegali młodzieńcy i zabierali jej jeden z bucików, który potem powinna była wykupić od nich gorzałką[23].
            Dość nietypowy fakt uobecniał się  w obrzędowości weselnej w Czeszewie, gdzie „dla żartów” urządzano także „oczepiny pana młodego”. Kolberg opisywał to następująco: kładą mu stary kaptur (skórzaną czapkę z futrem) przewrócony na głowę i w pas go przewiązując długiem powrósłem, które się za nim wlecze i które mu baby zapalają przez psotę, gdy mężczyźni z nim tańczą „ przodka”[24].
W Pigłowicach, Dębiczu w trakcie wesela znany był zwyczaj targowanie się o żonę, wymieniając przy tym jej wady i zalety. Panu młodemu powierzano także zadanie, polegające na poprawnym odgadnięciu: która z przebranych (osłoniętych prześcieradłem kobiet), jest jego żoną – zabawa ta jednak była dość powszechnie znana na obszarze całego regionu.
W Siemianicach zabawę ten zapowiadał rytualny taniec i śpiew „ze świeczkami”, mający miejsce tuż przed oczepinami. Wzmiankę o nim odnajdujemy w „Dalszych Przyczynkach…” autorstwa Zofii Szembekówny. Co więcej zwyczaj ten - jak wiemy, był obecny na weselu jej siostry Jadwigi Szeptyckiej[25].
W Mikstacie do zabaw weselnych należał także zwyczaj, zgodnie z którym kobiety wchodząc do izby z brzytwami, miały przystępować do golenia mężczyzn – a oni powinni byli wówczas wykupywać się flaszkami[26].
O rozrywkach weselnych w Samostrzelu i Mrozowie, O. Kolberg pisywał następująco: częstują gości miodem i winem. Po oczepieniu i odejściu panny-młodej, szwachny i inne dziewczęta ubiegają się o to, która pierwsza z ich usiądzie na stołku z którego  panna-młoda wstała, wyciągając z tego wróżbę rychłego i pomyślnego za-mąż-pójścia[27].


Śmierć i pogrzeb.


 Hans Grien Baldung -Trzy pory życia i śmierć.



            W okolicach Czeszewa, gdy ksiądz po udzieleniu ostatniego namaszczenia opuszczał chorego, wkładano temu drugiemu do dłoni gromnicę. Ustawiano także po jednej z tych świec, w każdym z czterech kątów izby – aby: „odegnać czarta”[28].
            Spoczywające w trumnie ciało dziewczyny lub kawalera nieśli przyjaciele, których ci mieli za życia. Trumnę z panną - nieśli chłopcy, zaś kawalera - dziewczęta. Ponadto: przed niemi niesie czworo dziewek na chustce jedwabnej (na której biała jest położona), za każdy róg ją trzymając, koronę czyli wieniec dziewiczy lub kawalerski (jest to girlanda zwinięta w koło z kwiatków robionych, z wiszącą u niego białą lub niebieską wstążką, który kupują za dwa złote), i wieniec ten w kościele zawieszają na ścianie blisko ołtarza lub ambony[29].
Wg Jadwigi Szeptyckiej, w Siemianicach panował podobny obyczaj, bowiem gdy: umierał chłopiec - to jego trumnę niosły na cmentarz cztery dziewczynki w białych, komunijnych sukienkach komunijnych; a gdy dziewczynka – jej ciałko było niesione przez czterech, odświętnie ubranych chłopców. Ponadto trumny dzieci są zawsze zdobiono wieńcami z białymi kwiatami[30].



 Hans Grien Baldung - Śmierć i i dziewczyna.


W Trzemesznie dziewczęta chowano w fartuszkach – „aby miały w czym kwiatuszki dla Matki Boskiej nosić”[31]. 
Warto tutaj przytoczyć dość ciekawy przykład praktyk, odnotowanych przez Zofię Szembekównę, pochodzący z okolic wymienionego tutaj Trzemeszna. Mianowicie wierzono, iż gdy wypadają zęby powinno się je wrzucić w szczelinę spróchniałego drzewa - by ich po śmierci nie musieć długo szukać[32].
Co ciekawe, w kulturze ludowej przywiązywano sporą wagę nie tylko do zębów, ale i paznokci - wierzono, że należy je przechowywać, a następnie wkładać zmarłemu do trumny, aby mógł się wspinać na lodową/szklaną górę (motyw występujący także na obszarze Wielkopolski). Kolejnym „artefaktem” miały być także i włosy – wątek ten dokładniej omówiliśmy w artykule poświęconym omawianiu roli ziemiańskich dzieci w chrześcijańskich rytuałach. Tutaj przypomnijmy jedynie, że w kulturze słowiańskiej: pieczołowicie przechowywano  kosmyki obcięte małym dzieciom – najczęściej składano je pod progiem domu, bądź w kącie izby – istotnym było jednak to, aby dziecko, nawet najmniejsze miało świadomość ich przechowywania, by móc wrócić po nie nawet w razie własnej śmierci. Działo się tak dlatego, że włosy, paznokcie i zęby postrzegane były postrzegane w kulturze jako siła życiowa  - szerzej pisywaliśmy o tym w artykule poświęconym ciału ludzkiemu, w serii dotyczącej medycyny ludowej.
Pozostając przy omawianiu praktyk magicznych, związanych z ciałem zmarłego powróćmy na chwilę jeszcze do Czeszewa, gdzie: jeżeli komuś z rodziny umarłego coś skradziono np. płótno, sukno, naczynie, lub inny jaki przedmiot domowego użytku, natenczas kładą umarłemu w trumnę taki sam przedmiot, jaki zaginał lub onego kawałek, w przekonaniu, że w miarę jak rzecz ta w grobie złożona przechodzić będzie w zepsucie, złodziej wówczas schnąc z wolna zacznie i w końcu umrze[33].





 Śmierć, faun i dziewczyna - obraz ze zbiorów Muzeum Miasta Łodzi, Pałac Poznańskiego.


[1] O. Kolberg, Dzieła Wszystkie: Wielkie Księstwo Poznańskie, cz. 2, t. X, Wrocław-Poznań, Polskie Towarzystwo Ludoznawcze 1963, s. 167.
[2] Tegoż, Dzieła Wszystkie: Wielkie Księstwo Poznańskie, cz. 3, t. XI, Wrocław-Poznań, Polskie Towarzystwo Ludoznawcze 1963, s. 163.
[3] Tamże, s. 162.
[4] Tegoż, Dzieła wszystkie…, t. X, s. 269
[5] Tegoż, Dzieła wszystkie…, t. X, 237.
[6] Tegoż, Dzieła Wszystkie: Wielkie Księstwo Poznańskie, cz. 1, t. IX, Wrocław-Poznań, Polskie Towarzystwo Ludoznawcze 1963, s. 227.
[7] Tegoż, Dzieła wszystkie…, t. X, s. 241.
[8] Tamże, s. 241-242 (przypisy).
[9] Tamże, s. 252.
[10] Tamże, s. 271-271.
[11] Tamże, s. 325.
[12] Tegoż, Dzieła wszystkie…, t. X, s. 256.
[13] Tegoż, Dzieła wszystkie…, t. IX, s. 233.
[14] Zob. J. Szeptycka z Szembeków, Przyczynki do etnografii Wielkopolski, [w:] „Materiały Antropologiczno-Archeologiczne i Etnograficzne”, t. VIII, 1906.
[15] O. Kolberg, Dzieła wszystkie…, t. X, s. 244.
[16] Tamże, s. 243 (przypisy).
[17] Tamże.
[18] Zob. Tamże, t. X, s. 277.
[19] Tamże.
[20] Tegoż, Dzieła wszystkie…, t. XI, s. 62.
[21] Tegoż, Tegoż, Dzieła wszystkie…, t. X, s. 249.
[22] Zob. Tegoż, Dzieła wszystkie…, t. XI, s. 96.
[23] Zob. Tamże.
[24] Tegoż, Dzieła wszystkie…, t. XI, s. 185.
[25] Zob. Z. Szembekówna, Dalsze Przyczynki do etnografii Wielkopolski, [w:] „Materiały Antropologiczno-Archeologiczne i Etnograficzne”, t. XII, 1912.
[26] O. Kolberg, Dzieła wszystkie…, t. X, s. 319.
[27] Tegoż, Dzieła wszystkie…, t. XI, s. 203.
[28] Zob. Tamże, s. 162.
[29] Tamże, s. 163.
[30] Zob. J. Szeptycka z Szembeków, dz. cyt.
[31]Zob. Tamże
[32] Zob. Z. Szembekówna, dz. cyt.
[33] Tamże, s. 165



Bibliografia.

1.      Kolberg Oskar, Dzieła Wszystkie: Wielkie Księstwo Poznańskie, cz. 1, t. IX, Wrocław-Poznań, Polskie Towarzystwo Ludoznawcze, 1963.
2.      Kolberg Oskar, Dzieła Wszystkie: Wielkie Księstwo Poznańskie, cz. 2, t. X, Wrocław-Poznań, Polskie Towarzystwo Ludoznawcze, 1963.
3.      Kolberg Oskar, Dzieła Wszystkie: Wielkie Księstwo Poznańskie, cz. 3, t. XI, Wrocław-Poznań, Polskie Towarzystwo Ludoznawcze, 1963.
4.      Szembekówna Zofia, Dalsze Przyczynki do etnografii Wielkopolski, [w:] „Materiały Antropologiczno-Archeologiczne i Etnograficzne”, t. XII, 1912.
5.      Szeptycka z Szembeków Jadwiga, Przyczynki do etnografii Wielkopolski, [w:] „Materiały Antropologiczno-Archeologiczne i Etnograficzne”, t. VIII, 1906.


Spis i źródła ilustracji.

1.      Narodziny – tu: „ U Todrosa”, ilustracja M. E. Andriolli:
2.      Nakrycia głowy  panien młodych z Siemianic:
Jadwiga Szeptycka z Szembeków, Przyczynki do etnografii Wielkopolski, [w:] „Materiały Antropologiczno-Archeologiczne i Etnograficzne”, t. VIII, 1906.
3.      Stroje druhów weselnych:
Tamże.
4.      Hans Grien Baldung – Trzy pory życia i śmierć
5.      Hans Grien Baldung – Dziewczyna i śmierć:
Obraz ze zbiorów Muzeum Miasta Łodzi, Pałac Poznańskiego. Fotografia autorki.