Przed nami kolejna odsłona cyklu o rycerzach i rabusiach, tym razem nieco nietypowa gdyż opowiadać będziemy o wydarzeniach i postaciach z późniejszej epoki, niż dotychczas z reguły omawiane. Poświęcimy nieco uwagi opowieściom zaczerpniętym z folkloru, a nawet pojawi się wątek pewnego powstania chłopskiego.
Zapraszamy do lektury!
Materiały na naszej stronie zostają opublikowane w charakterze pro publico bono.
Stanisław Warszycki - Srogi pan z Dankowa w świetle
historycznych faktów i podań ludowych.
Portret Stanisława Warszyckiego.
Stanisław
Warszycki III (1599–1681): senator i wojewoda mazowiecki, kasztelan krakowski,
miecznik łęczycki, wojewoda sandomierski, marszałek Trybunału Głównego
Koronnego, starosta piotrkowski.
Przyszedł na świat jako syn podskarbiego Andrzeja Warszyckiego, brata
podskarbiego koronnego Stanisława Warszyckiego. Historyk i regionalista, Bohdan
Baranowski przedstawił, i ocenił jego osobę (podobnie jak przedstawicieli jego
rodu) następującymi słowy: Stanisław Warszycki dość wyraźnie odcinał sie od typowego
światka siedemnastowiecznej magnaterii polskiej. Nie wywodził się on z
rodu, który by mógł się poszczycić długotrwałą senatorską parantelą. Rodzina Warszyckich
należała co prawda już w końcu XV w. do zamożnego ziemiaństwa, ale daleko jej
było do magnaterii. Do wysokich godności doszedł stryj kasztelana, również
Stanisław. Był on jednym z najbardziej zaufanych współpracowników Zygmunta III,
piastował godność kasztelana warszawskiego, wojewody podlaskiego i podskarbiego
koronnego. Prawdopodobnie część jego znacznej fortuny przeszła na bratańców,
synów Jędrzeja podkomorzego sieradzkiego. Wszyscy oni uchodzili za gorących i
bezkrytycznych zwolenników dworu królewskiego, dzięki czemu doszli do znacznych
zaszczytów oraz wyraźnie powiększali swoje majątki[1].
Wg
niektórych przekazów zamek w Dankowie należeć miał do stryja naszego bohatera,
który podczas rokoszu Zebrzydowskiego przez trzy miesiące, miał gościć na owym
dworze króla Zygmunta III Wazę wraz z jego świtą. Inne wersje sugerują
natomiast, iż w tamtych czasach zamek, jak i przyległe do niego włości miały
stanowić własność Andrzeja – czyli ojca, Stanisława III.
XIX-wieczna
tradycja przypisuje Stanisławowi III Warszyckiemu modernizację zamkowych
fortyfikacji, a nawet jego obronę przed atakiem szwedzkiego okupanta.
Inwestowanie w
rozwój posiadanych przez siebie majątków można uznać za jedną z zalet, którymi
mógł poszczycić się ów postępowy szlachcic: w
swych majątkach zakładał stawy, kanały, rozwijał w swych włościach tkactwo,
garncarstwo, budował cegielnie i popierał handel. Gdy w czasie „potopu” Szwedzi
zajęli zamek w Pilicy i osadzili w nim załogę pod dowództwem Lindorna,
Warszycki przejął zamek. Potem również odpędził Szwedów spod Dankowa[2].
Podkreśla
się, że w 1665 roku Danków był jednym z najnowocześniej umocnionych, i u
zbrojonych zamków –twierdzą trudną do zdobycia, co czyniło go jednym z
nielicznych nie zaatakowanych i niezajętych przez Szwedów polskich miast i
miejsc. Szwedzi doceniali potencjał
tegoż miejsca, a nosząc się z jego zdobyciem dokładnie szacowali potencjale
straty. I tutaj bez wątpienia należy dopatrywać się powodów, dla których
zamczysko miało nie zostać w ogóle zaatakowane. Prawdopodobnie wpływ na decyzję
o zaniechaniu ataku miały przynieść pertraktacje pomiędzy Stanisławem Warszyckim, a dowódcami
szwedzkich wojsk. Tak więc do ataku na zamek prawdopodobnie wcale nie doszło[3].
Postać Warszyckiego, a dokładniej:
okazane przez niego wsparcie, miało odgrywać znaczącą rolę w trakcie obrony Klasztoru na Jasnej Górze. W
tym celu z Dankowa miało zostać nadesłane 12 dział, oraz stado wołów, które
miały wesprzeć w walce tamtejszych obrońców.
W
1657 roku dankowskie mury miały gościć w
swoim obrębie powracającego do kraju króla Jana Kazimierza, wraz z jego dworem
i senatorami. Tym samem przez kolejne kilka miesięcy uczyniło to Danków centrum
polityczno-administracyjne Rzeczypospolitej Obojga Narodów[4].
Sam
Stanisław Warszycki miał wsławić się w trakcie trwania tejże wojny walkami na
terenach Księstwa Siewierskiego.
Wykorzystał to oberlejtnant i arianin Orzechowski, który zaatakował dobra
Warszyckiego. Zaciężni żołdacy Orzechowskiego pokonali kasztelana, Wraszycki
pozwał Orzechowskiego przed trybunał, który skazał buntownika na karę śmierci.
Orzechowski próbował wpłynąć na decyzję trybunału poprzez uruchomienie swoich
wpływów u króla i królowej. Warszycki chciał odstąpić od domagania się
wykonania wyroku tylko wówczas, gdy Orzechowski wyrzeknie się arianizmu.
Skazany nie zgodził się jednak na tę propozycję, i został rozstrzelany na zamku[5].
Biorąc
pod uwagę fakty, o których sobie wspomnieliśmy, jesteśmy w stanie przedstawić w
zarysie sylwetkę Stanisława Warszyckiego, jako: zasłużony mąż stanu, oraz
dobroczyńca Kościoła (wielokrotny jego dobroczyńca).
W tym miejscu
jednak warto wspomnieć o innych źródłach, które stawiają postać tego samego
człowieka w zupełnie innym świetle. Przytaczany przeze mnie wcześniej B.
Baranowski miał oceniać go w następujący sposób:
Politykiem był Warszycki dość miernym. Wojskowymi
sprawami się specjalnie nie prał, chociaż miał pewne zasługi w walkach z najazdem szwedzkim, kiedy
to przez cały czas wiernie stał po stronie Jana Kazimierza. Natomiast całą
swoją energię kładł na sprawy gospodarcze. Z tego też powodu spotkał się on z
zarzutem, że zbyt wiele czasu poświęcał
na zarząd swych majątków, a nie na załatwianie spraw publicznych. Posiadając
jednak znaczną gotówkę mógł zawsze w odpowiednim momencie pożyczyć pieniądze
stale będąc w kłopotach finansowych monarchom.[6] Ten ostatni
aspekt był zarazem powodem dla którego, choć zmieniali się monarchowie, to
Warszycki umiejąc w sobie wiadomy sposób
zadbać o własne interesy, wciąż posiadał na scenie politycznej dość znaczące
wpływy.
Inne
ze źródeł, na które się powołuję,
pisywało o nim: pan możny i skoligacony,
dumny, gwałtowny, dokonywał napadów zbójeckich, procesował się. Księża i
zakonnicy wychwalali go, pisywali na jego cześć penegiryki bo był fundatorem
wielu kościołów i klasztorów, słynął ze swej pobożności[7].
Skąd
takie rozbieżności? Baranowski wyjaśniał:
W wypowiedziach różnego rodzaju panegirzystów czy
hojnie obdarowanych przedstawicieli władz kościelnych zachowała się pamięć o
Warszyckim, jako o mężu wielkich cnót i nieposzlakowanej opinii. Stąd też i
liczni późniejsi autorzy w sposób dość pozytywny oceniali postać kasztelana.
Jednoczenie jednak cały szereg autorów, zarówno cudzoziemskich podróżników, jak
i Polaków, wystawiało mu niezbyt dobrą opinię[8].
Anna Stanisławska przeszła do historii jako pierwsza znana z imienia i nazwiska polska poetka.
Nie miała niestety szczęścia w miłości: pierwszy mąż okazał się patologicznym sadystą, kolejne dwa małżeństwa choć szczęśliwe okazały się krótkie. Ostatecznie Anna dożyła swych dni jako wdowa.
Pytanie
brzmi ile w tego typu opowieściach tkwi ziarnka prawdy, a ile z nich powstało
pod wpływem rozpowszechnianych przez jego wrogów politycznych plotek?
Jakkolwiek by nie było Warszycki zapisał się w przekazach ludowych niezbyt
pochlebnie. W kolejnych opowieściach, które pragnę przytoczyć czytelnikom
postać Warszyckiego jawi się jako okrutny tyran, który nie szczędzi ani swych
poddanych, ani najbliższych członków rodziny. Pierwszy przykład niechaj stanowi
przekaz z okolic zamku w Ogrodzieńcu, którego właścicielem po zakończeniu
Potopu Szwedzkiego został właśnie Warszycki:
Stanisław Warszycki, był człowiekiem zamożnym, ale
złego charakteru. Srogi i nielitościwy był zarówno dla służby jak i dla swoich
kolejnych żon. Jedną ponoć za niewierność żywcem zamurował i wysadził tę część
zamku, inną chłostał publicznie. Dopóki... nie spotkał swojej Heleny i nie
został pantoflarzem. Jednak na starość co złe, to wróciło. Obiecawszy swej
córce Barbarze część swego ogromnego majątku jako posag, nie podarował jej nic.
Bo chciwy był. Podobno do dziś pilnuje swoich skarbów, których dotąd nikt nie
odnalazł. Podczas księżycowych nocy pojawia się pod postacią czarnego psa,
obwiązanego brzęczącym łańcuchem, pilnującego dostępu do swoich kosztowności[9].
Także w opowieściach z
Dankowa Warszycki jawi się wręcz jako patologiczny sadysta. Znęcać się miał nad
swymi kolejnymi żonami, synami (nawet gdy mieli być już dorośli), a nawet jedną
z synowych. Nie oszczędzał służby, ani
poddanych. Ponoć w trakcie wymierzanej kary chłosty miał osobiście liczyć razy
zadawane skazanemu, a pod sam koniec stwierdzając swą pomyłkę, nakazywał
rozpoczynać karę od początku. Co więcej twierdzić miał, że karę wymierzał „dla
dobra” skazanego, lub całej społeczności – „dla przykładu”. Wdawać by się
mogło, iż karanie „niepokornych dusz” postrzegać miał jako własne powołanie,
gdyż niektóre przekazy sugerują, iż w trakcie wymierzania kar, miał nawet
zwracać się do Boga: prosząc go, aby wciąż dodawał mu sił (jako słudze swemu),
by mógł z powodzeniem kontynuować swoją misję. Takież to miało być dla niego
bolesne…[10]
Z innych źródeł
wiemy, że gdy w miasteczku kasztelana – Mrzygłodzie – pewien mieszczanin
pozwolił sobie na dowcip: ”Pan Warszycki wyssał kobyle cycki”, z rozkazu
kasztelana został skazany na rozerwanie przez cztery konie. Groźny magnat nie
zawahał się nawet przed zabójstwem szlachcianki Magdaleny Konopańskiej i
samowolnym uwięzieniem jej matki, co zresztą spowodowało później dla niego pewne komplikacje prawne i z
pewnością kosztowało go niemało gorsza i zachodów, aby całą sprawę zatuszować[11].
W
podaniach ludowych, a dokładniej w ich interpretacji zachował się bardzo
ciekawy motyw dotyczący powodów, dla których miałby wygasnąć ród Warszyckich.
Wg jednej z opowieści stało się to za sprawą klątwy, jaką rzucić miał na ród
Warszyckiego, zamęczony przezeń pewien stary lirnika (podanie to przedstawiamy
w artykule na naszej stronie, do którego czytelnicy znajdą odnośnik w przypisie
nr[12]).
I choć istotnie
ród Warszyckich miał wygasnąć niewiele pokoleń po niesławnym Stanisławie, to
jednak, to jednak jego dzieje przedstawiają się inaczej, niż chciałoby
wspomniane podanie (patrz przypis[13]).
Warszycki
pragnący zachować ciągłość rodu, jak najbardziej zabiegał o jego przetrwanie,
początkowo pokładając nadzieje w swoim synu Janie Kazimierzu, który to uchodzić
miał za niemniejszego sadystę niż własny ojciec: syn kasztelna, Jan Kazimierz, był zupełnym kretynem, o wyraźnie
zboczonych skłonnościach. Dla jego fortuny wydano za niego młodą i subtelną wojewodziankę
kijowską Annę Stanisławską, jedną z pierwszych polskich poetek, która zresztą
później uciekła od małżonka. A o manierach tego potwora z bajek Ezopa
wspominała w swej wierszowanej biografii:
Czy się z tygrysami rodził,
Albo niedźwiedziami chodził
Zresztą nie
tylko dawna małżonka, ale również cała opinia publiczna kpiła sobie z
małżeńskich niepowodzeń zdegenerowanego kasztelanica. Warszycki chciał zdobyć
dla swego syna różne godności, zarówno publiczne, jak i wojskowe. Piastował on
więc godność starosty ojcowskiego. Ojciec wystarał się mu o dowództwo chorągwi, ale delegacja,
która przybyła na dwór kasztelana napotkała na poważne trudności, bo kandydat
do godności wojskowych w żaden sposób nie mógł zrozumieć, jaka jest różnica
między chorągwią-oddziałem, a chorągwią „karmazynową, aksamitną z ogonkami”,
która by się „nadto przygodziła nakryć, gdyby ima była”. Jan Kazimierz
Warszycki umarł bezpotomnie (choć potem jeszcze jedno małżeństwo był
zawarł – przyp. autorki). Chcąc utrzymać ciągłość
rodu kasztelan krakowski wydał jedną ze swych córek, podobno wbrew jej woli, za
swego bratańca Michała Warszyckiego. Chociaż otrzymano specjalne pozwolenie
władz kościelnych opinia publiczna gorszyła ie tym „kazirodczym” małżeństwem.
Młodzi Warszyccy doczekali się kilkorga dzieci, ale synowie ich zmarli
bezpotomnie, i wielką fortunę dziadka wnuczki wniosły w posagu swym małżonkom[14].
Warto
chwilę zatrzymać się przy wątku domniemanej choroby psychicznej, na którą wg
przekazów prawdopodobnie cierpieć miał syn Stanisława. Mianowicie: możliwym
jest, iż w obrębie tej rodziny, z jakiegoś powodu, mogło dojść do przekazywania
jakiejś choroby psychicznej. Zapoznając się ze źródłami dotyczącymi dziejów
losów omawianych przedstawicieli rodu, natrafiłam na podobne sugestie
dotyczące także Emercjanny Warszyckiej –
wnuczki Stanisława (patrz [15] ).
Jeśliby zatem przekazywana dziedzicznie choroba psychiczna dotknęła zarówno Jana
Kazimierza, jak i Emercjannę, to nie
wykluczone, że chorować na nią mógłby sam Stanisław III Warszycki. Być może w
tym wątku doszukiwać należy się podstaw powstawania makabrycznych podań na jego
temat.
Twierdza Danków.
Kultura
ludowa zachowała wiele tego typu opowieści związanych z osobą Stanisława
Warszyckiego. Jego pokutująca dusza pojawiać się miała w Ogrodzieńcu pod
postacią upiornego czarnego psa, ale najwięcej tego typu historii zachowało się
w okolicach Dankowa. Według przekazów Warszycki miał wchodzić w konszachty z
diabłami, które miały mu pomagać w budowaniu zamkowych fortyfikacji, a nawet
miał im kazać zawrócić bieg samej Liswarty (sic!). Piekielni pomocnicy mieli w
pewnym momencie dość współpracy z zachłannym i niegodziwym szlachcicem, i w
końcu zabrać jego duszę do piekła. Według niektórych historii duch Warszyckiego
ma pojawiać się w okolicach Dankowa pod postacią widmowego jeźdźca (patrz[16]),
zaś zgromadzonych przez niego tamtejszych skarbów strzec miały siły nieczyste.
Niezwykłych opowieści na temat pozwanych z tamtejszym zamkiem i postacią
Warszyckiego jest sporo, niektóre są dość osobliwe (patrz[17]).
Poniżej
przedstawiamy te, których czytelnicy nie przeczytają w znajdujących się w
przypisach odnośnikach, do powiązanych z tym tematem artykułów.
Ogłosił
kiedyś Warszycki, że wyprawia ucztę dla wszystkich dziadów i
żebraków z okolicy. Przyszło ich wielu. W łachmanach nie mogli wejść do
salonów w pięknym zamku. Kasztelan kazał więc gościom wykąpać się przed
ucztą a po kąpieli czekały na nich nowe wspaniale szaty. Nie pomogły lamenty i
łacze żebraków przeczuwających jakis podstęp. Okazało się, że stare łachmany
pozostawione przed łaźnią przepadły bez wieści. Sprytny gospodarz nieźle
wyszedł na swojej wspaniałomyślności . W łachmanach znajdowały się wyżebrane
przez lata pieniądze, które przezorni żebracy trzymali zawsze przy sobie .
Podobno trapiony wyrzutami sumienia magnat zagrabione dziadom pieniądze
przeznaczył na ufundowanie w Pilicy przytułku dla ubogich.
Pewnego razu
kasztelan zaprosił dziadów na ucztę. Podano okraszoną kaszę i
drewniane łyżki ponoć metrowej długości. Miał to być kolejny „żart"
naszego bohatera. Jak tu jeść takim narzędziem ? Tym razem trafił swój na
swego. Goście dobrali się w pary i karmili nawzajem stojąc w odpowiedniej
odległości.
Do zamku
Warszyckiego przybyła cyganka przepowiadająca przyszłość. Magnat kazał
przyprowadzić piękną, źrebną klacz i nakazał cygance aby określiła
płeć źrebięcia. Cyganka coś tam powiedziała będąc pewna że zanim
klacz się oźrebi ona będzie daleko. Tymczasem Warszycki kazał natychmiast konia
zabić i sprawdzić prawdziwość przepowiedni. Tutaj spotykamy już dwie wersje
zakończenia opowieści - zgadła i otrzymała sowita nagrodę - nie zgadła i
została ciężko ukarana . A karać kasztelan potrafił.
Nie lubił
Warszycki sług bożych.Nie on jeden zresztą w tych czasach.Podobno spotkał się
kiedyś na drodze z jadącym również powozem księdzem. Droga wąska a żaden
ustąpić nie chce. Stali by pewnie długo naprzeciwko siebie gdyby kasztelan nie
nakazał sługom wywrócenia do rowu księżego powozu wraz z zawartością...
Niewątpliwie był do takiego czynu zdolnym skoro według kolejnej opowieści
potrafił własna żonę publicznie wychłostać za nieposłuszeństwo. Scysja z
księdzem kosztowała go ponoć z wyroku sądu biskupiego postawienie trzech
kościołów ale cóż to za kara dla magnata, który jak sądzono mógł przejechać od
Krakowa do Warszawy nie opuszczając swoich włości[18].
Podsumowując
wątek postaci Stanisława Warszyckiego, a dokładniej podań z nim związanych
warto powołać się na spostrzeżenia, przytaczanego już przeze mnie wielokrotnie
Bohdana Baranowskiego. Wg badacza: motyw złego pana znęcającego się nad swymi poddanymi jest motywem uniwersalnym,
pojawiającym się w wielu częściach kraju. Co więcej autor: zwracał uwagę na
fakt, że niektóre motywy mogą być reliktami, odnoszącymi się do dawnych
tradycji tzn. historii odnoszących się do wcześniejszych opowieści, związanych
z zupełnie innymi, lecz równie okrutnymi postaciami, których tożsamości uległy
zatarciu w pamięci lokalnej społeczności. Ich cechy i przypisywane im czyny
zostały przypisane wyłącznie Warszyckiemu (w tym przypadku). Pamiętajmy, że
podania to swego rodzaju „kronika ludu”, jednak jest ona na tyle wadliwa, że
często fakty historyczne pod wpływem kolejnych pokoleń zostają w niej zmieniane,
ulegają zatarciu, bądź przeinaczeniu[19]. Nie
chcę tu wybielać postaci Warszyckiego, gdyż nie będąc z wykształcenia
historykiem, nie jestem w stanie ocenić jego postaci w świetle materiału
archiwalnego, do którego i tak nie mam dostępu. Chodzi mi jednak tutaj o
zwrócenie uwagi czytelnika na mechanizmy tworzenia się podań o tego typu
charakterze.
Ponadto
motywy opowieści o Warszyckim, jako „złym panu” zaczęły pojawiać się (w nieco zmienionej
formie) w innych, sąsiednich częściach regionu np. koło Widawy Warszyckiego zastąpiono
Wężyckim (dawnym jej właścicielem), a w Bratoszewicach w pow. brzyńskim zły Pn
miał być wnukiem hetmana Czarnieckiego. Z czasem ludowe opowieści o „złym panie”,
zostały przeniesione na grunt miejski, gdzie złego pana-szlachcica, zastąpił „zły
fabrykant”.
Geneza diabła widoradzkiego.
Pozostając w temacie „złego pana”,
którego postać została utrwalona w lokalnych przekazach jako demonicznej siły
nawiedzającej okolice, warto przytoczyć tutaj podania pochodzące ze wsi
Widoradz, położnej podobnie jak Danków, także na obszarze Ziemi Wieluńskiej.
W
obrębie wsi, jak i w jej okolicach krążyć mają bowiem opowieści o moczarach,
które pochłonąć miały zmierzające na Wieluń wojska tatarskie, oraz pewnym
zamieszkującym je „diable”. Bardzo
rzadko używa się w odniesieniu do niego miana „Rokita”, częściej mówi się po prostu
o „diable Widoradzkim”. W jednym ze spisanych przez siebie źródeł O. Kolberg
sugerował, iż mógł on przybierać postać skrzydlatego konia, który topił w
bagnach pijanych bywalców pobliskiej karczmy.
Jednakże
postać jego wzorowana może być na srogim dziedzicu-rozbójniku zwanym
Widoradzem, którego srogość wzbudzać miała wśród okolicznych chłopów taki lęk,
iż miało nawet swego czasu funkcjonować powiedzenie / treść modlitwy: Od głodu, powietrza, ognia, wojny i od
Widoradza zachowaj nas Panie..."[20].
Kim była ów sroga postać, która tak
bardzo dała się we znaki mieszkańcom okolic? Prawdopodobnie był to XV – wieczny
rycerz, mający swą siedzibę na grodzisku w Widoradzu. Jego postać w podaniach
opisywana jest także w następujący
sposób:
szlachcic w czarnej kapocie i na
czarnym koniu" i dalej "kubek w kubek do Boruty podobny, tylko, że
konno jeździ polując na pijanych, tym bowiem nade wszystko dokucza. Nurza w
błocie, topi w rzece lub wiesza na suchych wierzbach". Ktoś inny z tego
okresu dodał, że diabeł "zanurzał i pomazał błotem obłąkanych wśród nocy
idących włościan i podróżnych" i "wzrok otumaniał, tak, że chłop z
tydzień chodził dookoła chałupy swej, a trafić nie mógł[21].
Przywódcy Powstania Chłopskiego z XVII w.
Rabacja chłopska 1846 r. , Jan Lorentowicz.
Pora
teraz zmienić część Regionu Wielkopolski Wschodniej, a także charakter postaci
i wydarzeń, których stała się ona inicjatorem. Postać Wojciecha Kułakowskiego, czy Piotra Grzybowskiego znacząco będzie
bowiem wyróżniać się spośród postaci, które przedstawialiśmy naszym czytelnikom
do tej pory.
W 1651 r. w lasach w pobliżu
Królikowa wybuchło największe w dziejach Wielkopolski powstanie chłopskie.
Stało się to wtedy, gdy opat Jan Zapolski przystępując do
budowy nowego kościoła w Lądzie nałożył na chłopów w dobrach klasztornych nowe
ciężary oraz zażądał dodatkowej pracy przy rozbiórce starej świątyni i
zwózce materiałów budowlanych. Wywołało to niezadowolenie wśród
chłopów. Dodatkowo chłopskiemu buntowi sprzyjała działalność
spiskowa wysłanników Bohdana Chmielnickiego, którzy próbowali wszczynać
powstania chłopskie w różnych częściach kraju, aby odciążyć tym powstanie
kozackie na Ukrainie.
Jeden z przywódców buntu – Wojciech Kołakowski został pojmany. Ujawniono również plan działań powstańców. Wówczas drugi dowódca ruchu, rotmistrz Piotr Grzybowski rozpoczął walkę. Zorganizował w obozie koło Królikowa około 2000 chłopów, okopał się w lesie, skąd podejmował zbrojne napady na okoliczne dwory i majątki. Ponieważ wojska królewskie znajdowały się w tym czasie na Ukrainie zaangażowane w wojnie z Bohdanem Chmielnickim, dla stłumienia buntu biskup poznański Kazimierz Czartoryski przysłał oddział złożony z 300 dragonów, a brat królewski Karol Waza, oddział 200 jeźdźców. Na czele wojsk stanął Jan Zapolski, uderzył na obóz powstańczy doszczętnie go niszcząc. Większość chłopów ratowała się ucieczką. Zbiegł również przywódca powstania Piotr Grzybowski.
Jeden z przywódców buntu – Wojciech Kołakowski został pojmany. Ujawniono również plan działań powstańców. Wówczas drugi dowódca ruchu, rotmistrz Piotr Grzybowski rozpoczął walkę. Zorganizował w obozie koło Królikowa około 2000 chłopów, okopał się w lesie, skąd podejmował zbrojne napady na okoliczne dwory i majątki. Ponieważ wojska królewskie znajdowały się w tym czasie na Ukrainie zaangażowane w wojnie z Bohdanem Chmielnickim, dla stłumienia buntu biskup poznański Kazimierz Czartoryski przysłał oddział złożony z 300 dragonów, a brat królewski Karol Waza, oddział 200 jeźdźców. Na czele wojsk stanął Jan Zapolski, uderzył na obóz powstańczy doszczętnie go niszcząc. Większość chłopów ratowała się ucieczką. Zbiegł również przywódca powstania Piotr Grzybowski.
Jedno ze źródeł tamtego okresu opisuje działalność
szpiegów Chmielnickiego.
,,W przeszły piątek [tj.2 czerwca 1651r.] przysłali tu [do
Kalisza] więźnia, którego pojmał pan Niedźwiecki, arendarz [dzierżawca]
królikowski. Mianuje się on Kułakowskim [Kołakowskim], szlachcicem z woj.
sieradzkiego, herbu Strzała rozdarta. Wolska go urodziła. Służył ostatnio pod
chorągwią pana Butlera, który w Ostrzeszowie miał stanowisko. Tamże naszedł go
niejaki Piotr Grzybowski, który udawał, że z więzienia pogańskiego wyszedł i na
okup żebrał. Miał on listy świadeczne z pieczęciami i podpisami hetmanów
koronnych, ale ich nie pokazywał w domach szlacheckich, tylko gdzie panów nie
zastał lub na domatora albo prostaka trafił; stąd wnioskowano, że są zmyślone.
[Ponownie] w Poznaniu, w pół rynku, u Jakuba Kołodzieja, w małym domeczku
stanąwszy gospodą, podpoiwszy tego Kułakowskiego, namawiał Grzybowski do swej
kompanii, obiecując bogate łupy a potem nagrodę , jeżeli będzie przy nim statecznie
trwał, nie wydawał, w robocie szczerze pomagał. A robota ta być miała:
teraz dwory i domy szlacheckie podczas żebrania szpiegować, o dostatkach się
pytać, chłopy przeciwko panom buntować, a zwłaszcza tam, gdzie dola poddanych
ciężka. Powiedział, że ich tu w Wielkiej Polsce [Wielkopolsce] pod Grzybowskim
ma być 80, a po całej Polsce 2000, nad którymi pułkownik Stanienko stoi. Innych
z kompanii Grzybowskiego zna kilkunastu, ale nie wie jako ich zowią, tylko
wymienił: Ostrowskich dwóch ( jeden starszy brodę ma czarną, wozi się na
kolasie myszatą szkapą, drugi młodszy, który go stryjem zowie ), trzeciego
Ostrołeckiego, czwartego Piaseckiego. Wszyscy oni postanowili, że teraz, gdy
się powiaty ruszać będą, zejdą się do wsi między Ciążeniem a Lądem i tam
uczyniwszy naradę, gdzie komu Grzybowski każe pójść, gumna [stodoły],
wsie, miasta palić, domy i dwory szlacheckie rabować, chłopy burzyć, jednym
słowem wszystko złe robić będą. Wczoraj sądziliśmy tego Kułakowskiego i jest
skazany na tortury”
[22].
O podkaliskich
rycerzach-rabusiach słów kilka.
Ilustracja z artykułu Piotra Sobolewskiego, "Poleciały głowy".
Na sam koniec pragniemy przytoczyć
jeszcze jeden obszerniejszy cytat nawiązujący do naszej serii, będący
fragmentem artykułu Piotra Sobolewskiego pt: ”Poleciały głowy”, niedawno
opublikowanym w tygodniku Życie Kalisza.
Pojawią się w nim wzmianki na temat bandy rabusiów, o których jeszcze, w toku
naszych rozważań sobie nie
wspominaliśmy:
Niezłym
ziółkiem był też niejaki (imienia tego jegomościa nie przekazały kroniki)
Sulimowski – syn Mikołaja herbu Otręby. Ojciec gdzieś tam za Przemyślem „żył na
kocią łapę z urodziwą niewiastą”. Zrodzony z tego niekonwencjonalnego (wówczas)
związku synalek w roku 1614 trafił do Wielkopolski, gdzie założył czteroosobową
grupę, której celem było równie niekonwencjonalne pomnażanie dóbr własnych.
Skład osobowy bandy: Sulimowski, Kotowiecki (z podkaliskiego, a jakże,
Kotowiecka), Piorunowski z Piorunowa pod Sieradzem i Niewiadomski (adekwatnie
do nazwiska - nie wiemy o nim niczego więcej). W ramach prowadzonej przez
siebie działalności gospodarczej postanowili oni najechać i obrabować dwór
dzierżawcy podkaliskich Borzęcic (koło Koźmina) – Jana Falęckiego. Ale ktoś
gdzieś się za wcześnie wygadał i tenże Falęcki podjął rabusiów odpowiednio do
charakteru wizyty. Sulimowskiemu udało się wprawdzie zbiec, ale pan dzierżawca
nie odpuścił. Tak długo tropił i nękał zbója, aż w końcu go dopadł i postawił
przed kaliskim sądem. Dalszego ciągu pewno się już domyślamy – w grodzie nad
Prosną katowski topór pozbawił Sulimowskiego kluczowej dla dalszej egzystencji
części ciała (być może wspomniana szubienica z powodu nadmiernej eksploatacji
już się zdążyła zepsuć). Najbardziej zagadkowy jest natomiast finał tej
historii – oto kiedy z ziemskiego padołu zszedł był (miejmy nadzieję, że w
sposób naturalny) i ojciec herszta bandy, jego ciało przewieziono z ziemi
przemyskiej do Wielkopolski i pochowano w… Borzęcicach[23].
Przypisy.
[1]
B. Baranowski, Ludowa tradycja o złym panu Warszyckim”, [w:]
Łódzkie Studia Etnograficzne, t. VI, Łódź 1964, s. 106.
[2] Zamek w Ogrodzieńcu, zbójnictwo szlacheckie, wielkopański bandyta –
Stanisław Warszycki: https://www.zbojnickiszlak.pl/index.php?menu=d&id_menu=1723 (stan na dnia 20.101.2019).
[3] Zob. R. Herman, Zamek w
Dankowie. Tajemnice przeszłości od średniowiecza do XVII wieku, Lipie-Łódź
2015, s. 52–77, 81.
A. Kobus, Wazowie w dankowskiej rezydencji
Warszyckich, [w:] „Fakty i mity z historii Dankowa, red. Wojciech Dudak,
Tadeusz Grabarczyk, Lipie-Łódź 2015, s. 27–37.
[4]
Zob. Tamże.
[5]
Zamek
w Ogrodzieńcu, zbójnictwo szlacheckie, wielkopański bandyta – Stanisław Warszycki.
[6]
B. Baranowski, dz. cyt., s. 107.
[7]
Zamek
w Ogrodzieńcu, zbójnictwo szlacheckie, wielkopański bandyta – Stanisław Warszycki.
[8]
B. Baranowski, dz. cyt., s. 110.
[9]
Zamek
w Ogrodzieńcu, zbójnictwo szlacheckie, wielkopański bandyta – Stanisław Warszycki.
[10]
B. Baranowski, dz. cyt., .s 108.
[11]
Zob. tamże.
[12]
Wakacje z duchami V: Niedokończone sprawy i osobliwości ze świata duchów:
[13] Potomkowie
kasztelana
Z pierwszego małżeństwa z Heleną z ks. Wiśniowieckich
kasztelan Stanisław Warszycki miał troje dzieci: Teresę Jadwigę wydaną za
Jędrzeja Firleja z Dąbrowicy, kasztelana lubelskiego, pana na Ogrodzieńcu, Jana
Kazimierza, późniejszego starostę ojcowskiego i Annę. Sadystyczne skłonności
Jana Kazimierza Warszyckiego szły w parze z kretynizmem i zboczonymi
skłonnościami. Mimo to, dla jego majątku, poślubiono mu w roku 1668
siedemnastoletnią Annę Stanisławską z Dunajgrodu, krewną drugiej żony
kasztelana Warszyckiego, córkę Michała wojewody kijowskiego i Krystyny
Szyszkowskiej. Związek ten skończył się w 1669 głośnym wówczas rozwodem Gdy
kasztelan, wobec bezdzietności córki Teresy Jadwigi i syna Jana Kazimierza,
stracił nadzieję na pozostawienie po sobie następcy, dla utrzymania ciągłości
rodu wydał młodszą córkę Annę za swego bratanka Michała Warszyckiego, syna
rodzonego brata Aleksandra i Walewskiej. Chociaż otrzymał specjalną dyspensę
władz kościelnych, opinia publiczna gorszyła się tym małżeństwem. Tymczasem Jan
Kazimierz Warszycki wstąpił w nowy związek małżeński. Nie znamy ani daty, ani
okoliczności, w jakich doszło do poślubienia przez niego Domiceli z Wielkiego
Chrząstowa Wierzbowskiej, córki Władysława wojewody brzeskiego kujawskiego i
Anny Renaty Sokołowskiej, kasztelanki bydgoskiej, siostry Stefana, biskupa
poznańskiego. Rezydencją Jana Kazimierza i Domiceli był zamek w Pilicy, o czym
wnioskujemy z wystawionego tam 25 stycznia 1682 roku dokumentu dotyczącego
sprzedaży gruntu w Jerzmanowicach pod budowę szpitala dla ubogich i kaplicy
fundowanych przez Jana Sroczyńskiego.W 1681 roku zmarł kasztelan Stanisław
Warszycki a w lipcu 1684 roku zakończył żywot Jan Kazimierz Warszycki. Obaj
pochowani zostali na Jasnej Górze. Wdowa przejęła zapisane jej przez teścia i
męża wszystkie ruchomości i dożywocia na całym majątku nieruchomym oraz
klejnoty rodzinne Wiśniowieckich i Warszyckich przypadłe jej mężowi z podziału
po śmierci kasztelana i sióstr - Anny zamężnej za Michałem Warszyckim i Teresy
Jadwigi Firlejowej. Rezydowała w ulubionym zamku w Pilicy lub w Dankowie.O tym,
że już wcześniej, za życia męża Domicela zarządzała majątkiem Warszyckich,
świadczy wystawiony w Pilicy 1 kwietnia 1682 roku rejestr klejnotów wydanych w
jej obecności Barbarze, córce Anny z Warszyckich i Michała Warszyckiego,
miecznika koronnego, która poślubiła w grudniu 1681 roku Kazimierza
Męcińskiego, starostę wieluńskiego. Anna Warszycka zmarła w roku 1681.Oprócz
córek, wspomnianej Barbary, nieletniej Heleny i Teresy poślubionej Janowi
Pieniążkowi, późniejszemu wojewodzie sieradzkiemu, pozostawiła dwóch synów -
Jerzego i Stanisława. Po śmierci Jana Kazimierza Warszyckiego wszyscy oni czuli
się prawnymi spadkobiercami fortuny Warszyckich, pokrzywdzonymi przez Domicelę.
Posypały się pozwy sądowe jednak rozprawy kończyły się wyrokami korzystnymi dla
Wierzbowskiej, wspieranej zapewne przez brata, biskupa Stefana Wierzbowskiego.
W roku 1692 Domicela zdecydowała się poślubić owdowiałego od ponad dziesięciu
lat Michała Warszyckiego, stryjecznego brata swego pierwszego męża. Intercyza
ślubna, spisana 10 października 1692 roku zapewniała obojgu wzajemne dożywocia.
Michał Warszycki walczył w randze pułkownika u boku Czarnieckiego, posłował na
sejmy z województwa krakowskiego, brał udział w kampanii wiedeńskiej, sejm roku
1690 mianował go posłem do kurfirsta brandenburskiego. W 1693 roku Michał
Warszycki został wojewodą sandomierskim. Przywilejem z 29 marca 1693 roku
Domicela stała się współposesorką dzierżawy Szyce i Kleszczowa, będących w
posesji męża. W lipcu 1693 roku Michał Warszycki, z żoną i nieletnią córką
Heleną, zawarł umowę z synami Jerzym i Stanisławem, córką Barbarą Męcińską i
Janem Pieniążkiem, wdowcem po córce Teresie, dotyczącą podziału spadku po Janie
Kazimierzu Warszyckim. Treści urnowy nie znamy, ale wiemy, że starościna
ojcowska nie wypuściła z rąk ani starostw, ani majętności dziedzicznych, a
przede wszystkim klejnotów. Walka pasierbów z macochą rozgorzała na nowo. Po
roku 1693 umiera Barbara Męcińska pozostawiając pięcioro dzieci, nie żyje już
najmłodsza Helena i trzecia córka Michała i Anny z Warszyckich, Teresa
Pieniążkowa. W dniu 10 maja 1697 roku zmarł w Częstochowie Michał Warszycki.
Formalnie spadkobiercami Michała i dziedzicami Pilicy byli jego synowie
Stanisław i Jerzy. Już 18 maja wdowa po Michale, przedkładając za pośrednictwem
swych pełnomocników umowę przedślubną, zapewniającą jej dożywocie na wszystkich
majątkach nieruchomych męża i własność pozostałych po nim ruchomości,
przeprowadziła intromisję - urzędowe przejęcie dóbr w posiadanie. W jej rękach
znalazł się dożywotnio majątek składający się z 15 kluczy ziemskich, z
pałacami, fortecami, a we własności cały majątek ruchomy, w tym skarbce po
książętach Zbaraskich, Wiśniowieckich i Warszyckich. Znowu ruszają pozwy
przeciwko Wierzbowskiej a w trakcie sporów Kazimierz Męciński pogodził się z
Domicelą z Wierzbowskich i pomimo to, że była macochą jego zmarłej żony przez
związek ślubny z Michałem Warszyckim, a wcześniej jego stryjenką zyskał jej
zgodę na zawarcie ślubów małżeńskich. Wydaje się, że wówczas, w roku 1699
doszło do wydzielenia części dóbr spadkobiercom Michała Warszyckiego, jego
synom - Jerzemu, Stanisławowi i zięciowi Pieniążkowi. Spadek przypadający po
Barbarze przeszedł na Kazimierza Męcińskiego. W listopadzie 1702 roku Kazimierz
Męciński spisał testament, którym wyznaczył trzem córkom posag po 160 000 złp.,
wyprawę i klejnoty po matce, do których nie mieli praw synowie.Kazimierz
Męciński starosta ojcowski zmarł w Żarkach 10 stycznia 1703 roku. Zapewne zaraz
po śmierci ojca zajął Józef Męciński, w imieniu własnym i nieletniego brata
Wojciecha, posiadłości ziemskie po ojcu, matce i macosze, która pozostała przy
dożywotniej posesji Łodygowic, połowy Mińska Mazowieckiego i starostwa
ojcowskiego. W 1704 roku jedynym dziedzicem Pilicy był Stanisław
Warszycki,który zmarł w roku 1706. Dobra pilickie przeszły na Anne z Zakliczyna
i jej córki Annę i Emerencjannę. Domicela z Wierzbowskich Męcińska, starościna
ojcowska zmarła wkrótce po 27 kwietnia 1707 roku w zamku w Pilicy, lub w
Krakowie. Ciało przewiezione zostało na Jasną Górę, ale O.O. Paulini czekali z
pogrzebem na decyzję rodziny i pokrycie kosztów pochówku wyliczonych na 5 000
złp. Pasierb Józef Męciński przybył na Jasną Górę dopiero 24 lipca i wyznaczył
datę pogrzebu na 8 sierpnia. Urodzona około 1690r., Agnieszka Emerencjanna z
Warszyckich,córka Stanisława Warszyckiego, miecznika koronnego i Anny z
Jordanów z Zakliczyna została właścicielką Pilicy w 1709 roku otrzymując ją w
wianie przy ślubie z Ludwikiem Pociejem
Źródło: http://www.jura-pilica.com/?1633-1717-warszyccy,24
(stan na dnia 20.10.2019).
[14]
B. Baranowski, dz, cyt., s. 109-110.
[15]
Damy Wielkopolski Wschodniej, cz. 2: Córki wielkich rodów:
[16]
Uzupełnienie dla: Wielkopolskie Wakacje z Duchami i bestiariusza, cz. I:
[17]
Wakacje z duchami V: Niedokończone sprawy i osobliwości ze świata duchów:
[18]
http://www.jura-pilica.com/?1633-1717-warszyccy,24
(stan na dnia 20.10. 2019).
[19]
Zob. B. Baranowski, dz. cyt., s. 114.
Zob. tamże.
[20]
http://www.historiawielunia.fora.pl/legendy,10/diabel-widoradzki,14.html
(stan na dnia 20.10.2019).
[21]
Tamże.
[22]
Powstanie Chłopskie 1615 r. – Królików:
http://bialobloty-bialobloty.blogspot.com/2018/01/powstanie-chopskie-1651-krolikow.html
(stan na dnia 20.10.2019).
[23]
P. Sobolewski, Poleciały głowy:
https://zyciekalisza.pl/artykul/polecialy-glowy/779261
(stan na dnia 20.10.2019).
Bibliografia.
1.
Baranowski
Bohdan, Ludowa tradycja o złym panu
Warszyckim”, [w:] Łódzkie Studia Etnograficzne, t. VI, Łódź 1964.
2.
Herman Radosław, Zamek w Dankowie. Tajemnice przeszłości od
średniowiecza do XVII wieku, Lipie-Łódź 2015.
3.
Historia Wielunia (forum), Diabeł Widoradzki:
4.
Jura-Pilica.pl:
5.
Kobus Andrzej, Wazowie w dankowskiej rezydencji Warszyckich, [w:] „Fakty i mity z
historii Dankowa, red. Wojciech Dudak, Tadeusz Grabarczyk, Lipie-Łódź 2015.
6.
Powstanie chłopskie 1615 r. – Królików:
7.
Region Wielkopolska Wschodnia, Damy Wielkopolski Wschodniej, cz. 2: Córki wielkich
rodów:
8.
Region
Wielkopolska Wschodnia: Wakacje z
duchami V: Niedokończone sprawy i osobliwości ze świata duchów:
9.
Region Wielkopolska Wschodnia, Uzupełnienie dla: Wielkopolskie Wakacje z Duchami i bestiariusza, cz.
I:
10. Sobolewski Piotr,
Poleciały głowy:
11. Zamek w
Ogrodzieńcu, zbójnictwo szlacheckie, wielkopański bandyta – Stanisław
Warszycki: https://www.zbojnickiszlak.pl/index.php?menu=d&id_menu=1723
Spis i źródła ilustracji.
1.
Stanisław
Warszycki:
2.
Anna
Stanisławska:
3.
Twierdza
Danków:
4.
Rabacja
chłopska 1846 r. , Jan
Lorentowicz.
5.
Ilustracja
z artykułu Piotra Sobolewskiego, "Poleciały głowy".