Wyjątkowo przerywamy, rozpoczęty przez nas materiał
związany z zabytkami architektury szlacheckiej Regionu, aby – nieco wakacyjnie
zaprezentować czytelnikom kolejny odcinek cyklu Archiwum X Wielkopolski Wschodniej. Przez okres wakacyjny,
raz w miesiącu ukazywać się będą kolejne
jego odsłony.
W tym tygodniu przyjrzymy się tajemniczym pochówkom
na terenie naszego Regionu, zajrzymy także na chwilę „po sąsiedzku” na tereny
Ziemi Sieradzkiej. Poodkrywajmy trochę tajemnic skrywanych przez zmarłych:
będzie trochę podań, podejrzeń o wątki masońskie, a przede wszystkim tajemnic
pogrzebanych na zawsze z ich zmarłymi bohaterami.
Wszystkie wykorzystane przez nas materiały, zostają
opublikowane u nas w charakterze pro
publico bono.
Tajemnice, na zawsze pogrzebane.
Piramida Łakińskiego w okolicach Wągrowca.
Swoją podróż po intrygujących nas
miejscach, związanych z tajemniczymi pochówkami zacznijmy od Łazisk koło
Wągrowca. I choć wspominaliśmy o nim przy okazji tradycji pochówków w tradycji
szlacheckiej[1], zasłużył na to by znaleźć
się w dzisiejszym rankingu.
Mowa będzie tutaj o piramidzie
Franciszka Łakińskiego w okolicach Wągrowca, która powstała ok. 1845 roku. Nie jest to jedyna budowla tego typu w Polsce, warto tutaj przytoczyć także
przykłady z terenów spoza Wielkopolski, znajdujących się w: Rożnowie (grobowiec
rodziny von Ebenów), Zagórzanach (grób rodziny Skrzyńskich), Krynicy (grobisko
ariańskie, wybudowane z inicjatywy Pawła Orzechowskiego), oraz Rapie (tam
spoczywa baron von Fahrenheid).
Łakiński był rotmistrzem wojsk napoleońskich, a gdy
zmarł w 1845 roku, zgodnie z jego wolą pochowano go w nietypowym grobowcu
Dlaczego zażyczył sobie złożenia ciała w tak nietypowy sposób? Poszukiwanie
odpowiedzi na to pytanie spędza sen z powiek, wielu miłośnikom tajemnic. Istnieją
przypuszczenia, jakoby kształt grobowców, wzorowany na egipskie monumentalne
budowle, miał za zadanie wpłynąć na proces mumifikowania zwłok. Słychać także teorie,
o związkach z lożą masońską…
Prócz tajemniczego grobowca w skład kompleksu wchodzi także nie mniej
tajemnicza kolumna, co do przeznaczenia której pojawia się kilka teorii: wg
jednej z nich miał pod nią zostać pochowany koń należący do rotmistrza; inna
wersja zakłada że znajduje się pod nią grobowiec w którym pochowani zostali
wojacy polegli za wolność ojczyzny; w końcu wspomina się, iż mógł to być słup
graniczny.
Z miejscem związana jest także
przepowiednia, jakoby: Polska
miała odzyskać niepodległość z chwilą gdy drzewa przerosną wierzchołek
grobowca-piramidy – co zresztą spełniło się w 1918 roku, po zakończeniu I Wojny
Światowej[2].
Ponadto
okoliczne relacje wspominać mają, iż w okolicach pojawiać się ma duch samego
Łakińskiego, który pojawia się tam w charakterze mrocznego jeźdźca, czasem
słychać jedynie odgłos kopyt dosiadanego przez niego wierzchowca.
Przenieśmy
się na chwile do Koźmina, skąd pochodzi kolejna interesująca nas w tym temacie relacja...dodajmy:
z dreszczykiem. Swego czasu właścicielem tutejszych dóbr miejskich stał się pewien
Feldmarszałek, któremu zdarzyło się odwiedzić miejsce spoczynku Alexandra
Przyjemskiego. Zaskoczony nad wyraz dobrym stanem, w jakim zachowało się ciało zmarłego,
postanowił: pociągnąć mumię szlachcica za wąsy, aby przekonać się jak mocno
trzymają się zwłok. Wówczas wg relacji mieszkańca Koźmina – Koteckiego, a także
i innych świadków: oczy zmarłego miały wówczas nagle otworzyć się. Wystraszony
Feldmarszałek czym prędzej opuścił kościół, a wkrótce i same miasto – bowiem (jak
twierdzili niektórzy), po wydarzeniu tym nie miał okazji zaznać spokoju nawet
we własnym pałacu. Jedne relacje twierdzą, iż od tamtej pory miał pojawiać się w
Koźminie rzadko, inni kolei twierdzić, że wcale miał już nie postawić stopy na
tej ziemi[3]. Ot,
taka anegdota…
Pora teraz zajrzeć do Radlina, gdzie
znajdować się ma mumia „białej damy, która nie straszy” - jak ją określił Jerzy
Sobczak w swej książce[4].
Ciało
skrywające kolejną tajemnicę znajduje się radlińskiej krypcie, pisywaliśmy o
niej w artykule poświęconym Białym i Czarnym Damom w następujący sposób: co ciekawe, wiadomo, jak wyglądała –na podstawie pośmiertnego portretu,
jednakże nie sposób ustalić jej tożsamości. Miejscowe opowieści chcą łączyć ją
z rodem Sapiehów, choć datowanie jej portretu wskazuje na drugą połowę XVII w.
,a zatem przypada na okres, gdy w Radlinie, jeszcze nie było Sapiehów!.
Jej ciało spoczywa w trumnie,
odziane w białą suknię, wyszywaną złotymi nićmi. Nie mniej interesujące, co tożsamość
samej zmarłej, jest znalezisko spoczywające na jej piersi. A dokładniej jest
nim drewniane pudełeczko, którego zawartością wg przeprowadzonych badań jest…
ludzkie serce. Do kogo ono mogło należeć i dlaczego pochowano je w ten sposób,
waz z zmarłą? Trudno teraz znaleźć odpowiedzi na te pytania, jednak wszystkie
te tajemnice dały pożywkę podaniu, wg którego dziewczyna miała należeć do rodu
Sapiechów (cóż, legendy lubią rządzić się swymi prawami, choć nigdy nic nie
wiadomo). Jej przeznaczeniem miało być poślubienie starszego, bogatego
kandydata do jej ręki, lecz jak wiadomo serce nie sługa – ona sama pokochała
młodszego, który miał nie być jej pisany. A że legendy lubią tragiczne finały,
tak i tu mówi się o pojedynku o serce tajemniczej damy, w którym zginął jej
ukochany. Jego serce odpowiednio spreparowano i złożono do grobu wraz z ciałem
dziewczyn[5].
Eligiusz Kor-Walczak w swej książce: „Opowieści
czterech jeźdźców”, tak też przedstawił
podanie związane z postacią tajemniczej dziewczyny. Jest to zarazem druga
tajemnicza historia, której pisarz poświęcił uwagę na kartach swej książki.
Jeden Romeo i aż dwie Julie – czyli niezwykła
historia miłosna z tragicznym finałem.
Kościół p.w. św. Marcina i św. Stanisława w Goszczanowie.
Pora teraz przenieść się na sąsiednią
Ziemię Sieradzką, do Goszczanowa. Zazwyczaj staramy się trzymać przyjętych,
przedrozbiorowych granic historycznych dla terenów Wielkopolski Wschodniej,
jednak historia, którą chcemy przedstawić naszym czytelnikom jest tak ciekawa,
że warto o niej wspomnieć. Tym bardziej, iż opisywał ją w swej książce odnośnie
podań kaliskich Eligiusz Kor-Walczak; ponadto miejsce, gdzie rozgrywać się
będzie miejsce przytaczanej tutaj historii, i związanej z nią intrygi, za
czasów zaborów zaliczane było w granice Guberni Kaliskiej. Warto zapoznać się z
tym przypadkiem, choćby po to, aby uzmysłowić sobie, jak bardzo na przestrzeni
dziejów może zmieniać się forma podania, jak bardzo mieszać się mogą w nim
fakty, i prawda historyczna.
Zaznaczam także, że w dalszej części swej
pracy powoływać się będę w dużej mierze
na ustalenia Grupy Historycznej
Schondorf.
Podanie, od którego rozpoczniemy
nasze rozważania skupia się na postaci młodego szlachcica Stanisława
Poniatowskiego - syna Adama Poniatowskiego, chorążego Ziemi Sieradzkiej,
właściciela Poniatowa, Goszczanowa i innych
okolicznych ziem. Jego historia rozpoczyna się z chwilą gdy podczas walk z
Turkami dostał się do niewoli, którą przyszło mu odbyć w pałacu muzułmańskiego
wielmoża. Tam też los na dobre złączył jego ścieżki, a następnie
przypieczętował uczuciem z dwoma córkami pana, którego niewolnikiem stał
się Poniatowski. I mimo, iż na przestrzeni lat spędzonych w obcym kraju udało
mu się zdobyć miłość pięknych Turczynek; a także szacunek i zaufanie ich ojca –
tęsknota za ojczyzną przezwycięzyła. To właśnie dlatego, przy pomocy swych
kochanek, udało mu się wraz z nimi zbiec z niewoli, i po długiej pełnej przygód
tułaczce dotrzeć na łono ojczyzny.
Jednak z największymi
przeciwnościami losy przyszło mu zmierzyć się po powrocie do ojcowskiego
majątku. Tam właśnie Stanisław Poniatowski przekonał się, jak wielkie zmiany
zaszły w rodzimych włościach podczas jego nieobecności. Pierwszą z nich była
wiadomość o śmierci ojca, który zmarł podczas nieobecności syna; a jeszcze
wcześniej fundując w jego intencji kościół p.w. św. Marcina i św. Stanisława w
Goszczanowie.
Okazało się także, iż przyjdzie mu
stoczyć zaciętą walkę o ojcowski majątek. Wg podania zaciekłym wrogiem
Stanisława Poniatowskiego miała okazać się jego macocha – kobieta którą w
trosce o przetrwanie rodu ojciec Stanisława poślubił, a następnie doczekał się z nią dwóch córek. Ostatecznie
młodemu szlachcicowi udało się pozyskać własnych sojuszników, którzy wciąż
pozostawali lojalni zarówno jemu samemu, jak i zmarłemu ojcu – i to za ich
pomocą, udało im się pokonać spiskującą przeciwko niemu macochę.
Gdy wydawało się, że już nic nie
jest w stanie stanąć na drodze stanisławowemu szczęściu, pojawiła się kolejna
przeszkoda, którą wytoczyli przeciwko niemu niedawni przeciwnicy. Zgodnie z opowieścią: Stanisław miał sprowadził
ze sobą z dalekiej podróży, aż dwie kochanki. Jednak w prawie polskim nie było miejsca na
poligamię – a przecież obowiązkiem jego, jako głowy rodu, było jego
przedłużenie. Powinien był zatem ożenić się i zatroszczyć o przyjście na świat
kolejnego pokolenia Poniatowskich.
Do tego dochodziła jeszcze kwestia
wiary. Obydwie siostry były z pochodzenia muzułmankami – czyli dla rodaków
Stanisława: innowiercami. Oczekiwano zatem, iż: jeśli Stanisław zamierzał
poślubić jedną z sióstr – to jego wybranka powinna zostać ochrzczona, tak aby
ich potomkowie przyszli na świat jako pełnoprawni chrześcijanie. Na kwestie te skwapliwe kładli nacisk
przeciwnicy „nowego pana na włościach”, ze „złą macochą” na czele. Jeśli
Stanisławowi zależało na zachowaniu pozycji i majątku musiał ulec tej presji, i
podjąć trudną decyzję.
Cóż było robić? Stanisław niebawem
stanął na ślubnym kobiercu z jedną z Turczynek, wybór ten okupiony został
cierpieniem każdej ze stron owego miłosnego trójkąta. Posiadał on także jeszcze
jedną cenę. W czasie wesela doszło jednak do nieoczekiwanego zwrotu wydarzeń: w
trakcie weselnej uczty obie siostry nagle opadły bez zmysłów - jedna w ramiona
swego małżonka, druga u ich stóp. Szybko okazało się, że wino, które wypiły ze
swych kielichach było zatrute.
Pytanie, na które obecnie próżno szukać
odpowiedzi brzmi: kto je zatruł? Czy trucizna została dodana do napoju przez
obydwie siostry, które nie mogły pogodzić się z podjętą przez Stanisław decyzją,
i wiążącą się z nią myślą, że tylko jednej z nich przepadnie zaszczyt zostania
jego żoną? Czy może uczyniła to jedna z nich w akcie zemsty? A może za ich
śmiercią stała intryga uknuta przez „złą macochę”, i jej sojuszników?
Niektóre źródła tego podania, kończą
swą opowieść wzmianką romantycznym motywem jakoby: duchy obu sióstr pojawiać
się miały pośród okolicznych pól, w charakterze rodzimych duchów polnych –
południc. Ciała ich zaś spocząć miały w krypcie goszczanowskiego kościoła.
„Z prochu powstałeś, w proch się obrócisz”.
Krypty goszczanowskiego kościoła gdzie spoczywają członkowie rodu Poniatowskich.
Podanie, podaniem – ale czas
dowiedzieć się ile w nim faktów, które mogłyby mieć przełożenie w rzeczywistości. „Dochodzenie”
to jest nie mniej fascynujące, obfitujące w liczne zwroty akcji, co samo
podanie.
W krypcie goszczanowskiego kościoła
znajdują się ciała przedstawicieli rodu Poniatowskich, szczególną uwagę
zwracają dwa z nich, które według opowieści należeć mają do Turczynek, które
sprowadził ze sobą w te strony Stanisław Poniatowski. O stanie, w jakim się
znajdują odnajdujemy informacje w relacjach autorstwa Grupy Schondorf. Oto
pierwsza z nich:
Siostry leżały obie w niedużej piwniczce, pod ołtarzem głównym. Jedna
siostra po prawej stronie krypty, druga po lewej. Ta po lewej jest, nazwę to „zdemolowana”
i w nieładzie. O ile pamiętam głowa w nienaturalnej pozycji. Ta po prawej
natomiast wygląda zupełnie inaczej. Leży dumnie w białej niegdyś sukni (panna
młoda?) Miała jeszcze wtedy widoczne długie czarne włosy i zadbane nadal
paznokcie, do tego długie, czarne rzęsy i brwi. Mimo, że ciało
wysuszone na wiór wyglądała jakby spała.
Czemu taka różnica między nimi? Czy były
zabalsamowane? Przypominam, że legenda mówi, że zmarły w tym samym niemal
momencie. Mieszkańcy twierdzą, że to Niemcy zniszczyli tą jedną mumie. Czemu to
zrobili? Z ciekawości? Chcieli ją zbadać? Czemu drugą oszczędzili? Podobno
pijany Niemiec z pobliskiej plebani gdzie mieścił się posterunek żandarmerii
miał tańczyć z mumią i wkrótce umrzeć. Klątwa czy bakterie? A może było trochę
inaczej? [6]
Nieco dalej autor przytacza swoje
wrażenia, po powrocie w to miejsce po ponad trzydziestu latach:
Znowu
coś się zmieniło, a może moja pamięć, bo byłem pewny, że 30 lat temu mumia
leżała nieco inaczej. Pamiętam jeszcze te włosy, brwi, dziś nie ma już po nich
śladu. Pamiętam też białą suknie, dziś widzę jakieś jej szczątki, kawałki
materiału. Pamiętam, że miała twarz bez śladu rozkładu, dziś niemal czaszka
prześwituje przez skórę. Pamiętam bardzo wyraźne paznokcie u nóg i rąk, dziś
są, ale niemal się w proch rozpadły. Nie wiem czy to wina rozkładu ciała,
czy może kiedyś chowało się zmarłych z rękami w jakimś nieładzie. Dziś
splata się palce jak do modlitwy, ona ma dłonie jakby trzymała coś w rękach,
może kiedyś miała w nich świecę? Zaraz przed łokciami na obu rękach związane
jej jakieś wstążeczki. Ma długie delikatne palce, nadal widać w nich piękno,
śmierć nie zabrała im jednak urody. Była drobna i pewnie szczupła, musiała być
pewnie bardzo piękna. Nie wiem czy buty czas zniszczył czy była pochowana boso.
Stopy są dobrze zachowane jednak już nie takie jak widziałem 32 lata temu.
Jednak z biegiem lat powoli dziewczyna zamienia się w pył. Trumna ma
oznaczenia, jakieś nierozpoznane dekoracje, choć jest stosunkowo skromna.
Jednak widać na niej jakby tapicerskie gwoździki, więc musiała być pewnie obita
jakimś materiałem, który dziś już nie istnieje. Widać na trumnie jakby
inicjały, może herb rodu Poniatowskich. Taki herb dziś stoi oparty o ścianę. Co
zauważyłem, ma 9 palców u rąk, brakuje serdecznego palca od lewej ręki, nie
wiemy czy odpadł przez te wszystkie wieki, czy go za życia już nie miała.
Mimo 400 lat, mimo rozkładu, mimo śmierci, nadal jest piękna w swoim
rodzaju[7].
Domniemane goszczanowskie Turczynki, zdjęcie z pierwszej połowy XX w.
W dalszej części swego dochodzenia,
autor artykułu rozważając możliwość potencjalnego wpływu trucizny na
balsamujące się zwłoki, przytacza następujący przykład:
Napoleon Bonaparte umiera 5 maja 1821 roku. Oficjalna przyczyna zgonu
rak żołądka. Jednak 19 lat później, kiedy otwarto trumnę cesarza oczom ich
ukazały się nienaruszone zwłoki Napoleona! Zmarły wyglądał jakby dopiero, co
był pochowany! Wtedy też narodziła się teoria, że Napoleon został otruty a
użyta trucizna to arszenik, który już wtedy znany był właśnie ze
swych właściwości konserwujących. W 1955 roku ukazały się wspomnienia
służącego Napoleona, który opisując ostatnie chwilę życia Cesarza ujawnił
objawy zatrucia arszenikiem. Dopiero w 2001 Pascal Kintz badając próbki włosów
napoleona udowodnił niezwykły poziom trucizny przekraczający od 7-38 razy przewyższające normy!
Łowcy teorii spisku byli w swoim żywiole, udowadniało to, że Napoleon został
zamordowany. Jednak czy aby na pewno? W tamtych czasach medycyna stosowała np.
arszenik np. na choroby weneryczne np. kiłę. Czy Cesarz był zarażony tą
chorobą? Możliwe, w końcu słynął z rozpustnego stylu życia. Jednak obronić go
może jeszcze jeden fakt. Arszeniku używano także do pomady do włosów, którą
używał Napoleon. Wiec do organizmu mogła sie dostać ta trucizna kilkoma
sposobami. Jedno jest pewne, taka dawka (nie była śmiertelna, ale
podawana systematycznie) niezwykle trwale zakonserwowała zwłoki[8].
A zatem wydaje się, iż ten fragment
opowieści zdaje się zyskiwać na autentyczności. Pamiętajmy jednak, iż powód
zachowania zwłok w takim, a nie innym stanie mógł być zgoła inny: w tradycji
szlacheckiej, zwłaszcza u zamożniejszej szlachty, oraz magnaterii istniał
zwyczaj balsamowania zwłok. Po części wiązało się to z faktem od chwili
śmierci, aż do wystawnego, często ociekającego przepychem pogrzebu mijało sporo
czasu – trzeba zatem było zadbać o to, aby zwłoki zachowały się w dobrym
stanie. Inną kwestią jest także, znane od starożytności dążenie ludzkości do
dbałości o dobry stan zwłok swoich
bliskich – pojawia się tutaj zatem aspekt wierzeniowy, ideologiczny. Zmarły
powinien wyglądać tak jakby jedynie spał, a kondycja jego ducha miała
przełożenie na stan jego ducha (zgodnie ze starymi wierzeniami
eschatologicznymi). W kontekście kultury chrześcijańskiej chodziło także o jak
najlepsze zachowanie ciała, do czasu Zmartwychwstania, zgodnie z doktryną:
mającego mieć miejsce po ponownym zstąpieniu na ten świat Jezusa Chrystusa.
Pamiętajmy
też, iż proces konserwacji zwłok w omawianym kontekście mogli pozwolić sobie
jedynie najbogatsi.
Pozostaje jeszcze kwestia degradacji
stanu zwłok. Nie jest pewnym na ile opowieść o zuchwałym, roztańczonym
hitlerowcu jest prawdziwa – na pewno przysłużyła się ona do wyjaśnienia
gorszego stanu ciała jednej z „sióstr”, ale czy jest wyjaśnieniem prawdziwym?
Na pewno wpływ na zachowanie goszczanowskich mumii miały wpływ czynniki
środowiskowe (miejsce ułożenia ciała), jak i zewnętrzne (przenosiny, coraz
częstsze wizyty osób odwiedzających kryptę). Nie jest też do końca pewnym, czy ciała dwóch kobiet, o których
mowa na pewno należą do legendarnych Turczynek, gdyż trudno oszacować tożsamość
nie tylko ich, ale i pozostałych znajdujących się w krypcie zwłok. To czy:
istotnie mumie należały do orientalnych piękności (ich pochodzenie mogło zostać
z jakiegoś powodu zostać dopisane przez podanie – ale o tym za chwilę), mogłyby
wyjaśnić specjalistyczne badania antropologiczne, i genetyczne.
Oddzielając ziarno od plew – czyli: ile w tej
opowieści jest prawdy, a ile bajania?
Mumia kobiety.
W obalaniu kolejnych faktów i mitów
uobecniających się w poruszanej opowieści pomoże nam powołanie się na inne niż
przedstawiona na samym początku, wersji znanego podania. Zapoznajmy się zatem z
nimi.
„Gazeta
Codzienna” z 1859 roku potwierdza, że i owszem: Stanisław sprowadzić miał do
Poniatowa obydwie tureckie siostry. Obydwie z nich miały dokonać żywota w
Goszczanowie, jednakże… nie ma tutaj wzmianki „z dreszczykiem” na temat
wspólnej śmierci sióstr, w trakcie trwania wesela.
Co
więcej źródło to mąci nam coraz bardziej gdyż sugeruje iż ciała obydwu
Turczynek miały spocząć w krypcie w 1609 roku (dosłownie: artykuł miejscowi
wydarzenia 250 lat, przed jego opublikowaniem) – podczas gdy powstanie
kościoła, jak i krypty datowane jest dopiero na ok. 1666 rok! Nie możliwym jest
zatem, aby ciała zostały w nim złożone w tamtym okresie.
Natomiast
z tego samego źródła dowiadujemy się, że jedno z ciał domniemanych sióstr
znajdowało się w gorszym stanie, już wówczas… a zatem teoria o szalonym Niemcu,
który miałby naruszyć spoczynek sióstr, zupełnie już traci na wiarygodności[9]!
Kolejnym źródłem pochodzenia podania, na
które powołała się Grupa Schondorf, i my także je tutaj przytoczymy jest
opowiadanie historyczne Józefa Kobierzyckiego pt. „Goszczanowskie Turczynki”,
opublikowane w 1922 roku w „Ziemi Sieradzkiej”.
Podobnie
jak poprzednio wspomniany, także i ten tekst
próbuje umiejscowić wydarzenia w konkretnym miejscu na osi czasu. Jako
czas w którym rozgrywają się omawiane wydarzenia pojawia się rok 1648
– nie ma to jednak żadnego potwierdzenia
w źródłach.
Poznajemy za to kolejne konkrety dotyczące
bohaterów: Stanisław miał posiadać siostrę Annę; a tajemnicze Turczynki imiona: Sulejka i Fatyma/Fatima. I tutaj pojawia się
wersja dotycząca wątku, jakoby obie siostry miały pokochać Stanisława. Jednakże
ostatecznie to Sulejka została jego żoną, i powiła mu dzieci, których imiona i
nazwiska, a także późniejsze tytuły, zostały dla potwierdzenia autentyczności
historii, wymienione przez autora. Wszystko pięknie się niby układa w całość –
opowieść wydaje się zyskiwać na wiarygodności. Jednak znów pojawia się znajomy
problem… Informacje te nijak się mają do rzeczywistości, którą odsłaniają nam
archiwalia.
Nie ma owy o tym, jakoby Stanisław pojął
za żonę Turczynkę – a nawet jeśli to nie ma o niej najmniejszej wzmianki w
źródłach. Te z kolei wzmiankują o Annie/Mariannie Łętkowskiej – postaci już
najbardziej autentycznej. Wynika z tego, że to ona była jedyną żoną Stanisława.
Jeśli ten zawierając z nią związek małżeński był wdowcem – nic o tym nie wiemy.
Nie zgadzają się także tożsamości dzieci dziedzica, bowiem ze związku z
Łętkowską Poniatowski miał doczekać się jedynie dwóch potomków: Macieja i
Andrzeja.
No dobrze, wróćmy znów do faktów znanych
z opowiadania Kobierzyckiego: jeśli Stanisław ożenił się z Sulejką, to co stać
się miało z Fatimą? I tutaj znów nie ma mowy o tragicznym finale, morderstwie.
Turczynka żyć miała przez pewien czas w Goszczanowie wraz z siostrą i szwagrem, po czym zmarła… Tak po prostu,
jako przyczyny zgonu wymienione zostały: suchoty i tęsknota za krajem[10].
Zagadkę stanowić mogą wspomniane imiona
sióstr – zauważmy: pojawiające się dopiero w późniejszym źródle. Grupa
Schondorf próbowała wyjaśnić je w następujący sposób:
Spróbowaliśmy odnaleźć znaczenie
imienia Sulejka, jednak w krajach muzułmańskich nie ma takiego imienia. Suhair,
Suhajla, Suhajma, Sumaija, to podobnie brzmiące imiona żeńskie do Sulejki,
jednak to imię nie pochodzi z krajów muzułmańskich. Jedynym odnalezionym śladem
znaczenia imienia Sulejka jest Zulejka, co ciekawe imię pochodzi z Węgier! A
dosłownie imię Sulejka pojawia się u naszych sąsiadów w Bułgarii, Czechach,
Macedonii, Rusi, Serbii, Słowenii. Czy to nie jest dowód „pożyczenia sobie
imienia”, które było nieco egzotyczne, ale i jednocześnie brzmiało swojsko? Cóż
za dziwny zbieg okoliczności! Z imieniem Fatyna jest jeszcze łatwiej. Imię
Fatyna znaczy zniewalająca, jednak uważamy, że imię dla naszej drugiej siostry
zapożyczono od Fatimy – dosłownie: przyzwyczajenie, Fatima, była córką Proroka
Muhammada[11].
W tym miejscu pojawia się moje
jedyne zastrzeżenie, do ustaleń autora artykułu na który przez cały czas się
powołuję. Osobiście sprawdziłam etymologię obydwu imion, i jak podpowiada
Internet, okazuje się że imię Sulejki, może mieć orientalne pochodzenie. Jeśli
wpiszemy w przeglądarkę następujące warianty zapisu tegoż imienia: Zuleika,
Zuleyka, Zuleikha, Zuleykha – okaże się, iż przypuszcza się że może mieć ono
pochodzenie arabskie, bądź perskie (tłumaczone na angielski: („bright and
fair”, „brilliant beauty”).
Jednak
pojawiające się nagle imiona sióstr to nie jedyna zagwozdka, bowiem w
zależności od wersji zmienia się status dziewcząt (księżniczki, bądź córki
baszy, lub chana), jak i ich pochodzenie (najczęściej mówi się o Turczynkach,
ale i czasem wspominane są jako Tatarki).
Szczątki członków rodu Poniatowskich.
Rozbieżności te wynikają charakteru folkloru
słownego, który bardziej niż źródła pisane ma tendencję do przeinaczeń. Jego
zadaniem jest przekazywanie dalszym pokoleniom wiedzy na temat świata, prawideł
nim rządzących, ale i także utrwalanie pamięci na temat wydarzeń historycznych
(tych mających zarówno przełożenie na wydarzenia stricte historyczne pod
względem ogółu, jak i tych ważnych wyłącznie dla lokalnej społeczności jak np.
morderstwa, czy wyjaśnienie dlaczego dane miejsce jest nawiedzone). Czyli pokrótce: folklor ustny, to taki rodzaj
kroniki ludowej - posiadająca jednak tę
wadę, iż w każdej chwili oryginalna opowieść ulega z czasem przeinaczeniu (ktoś
coś dopowie, przeinaczy, jakiś fakt ulegnie zapomnieniu), a nawet skazać może
daną opowieść na zupełne zatarcie w pamięci ludowej.
Stąd też nie jest pewnym, czy w ogóle
dziewczęta były z pochodzenia Turczynkami, mogły po prostu pochodzić z daleka,
ale wyobraźnia ludowa mogła im dopisać orientalne pochodzenie. Z drugiej jednak
strony musiało być ono na tyle oryginalne, że zaczęto określać je Turczynkami,
bądź Tatarkami. A może zapamiętano fakt, iż Stanisław walczył przeciwko
muzułmanom, nawet dostał się w niewolę – i choć pojął za żony Polki, bądź inne
Europejki, późniejsza tradycja zmieniła ich pochodzenie na to orientalne,
właśnie przez pryzmat owych orientalnych wypraw młodego szlachcica? Może były
one Europejkami które także były tureckimi niewolnicami, brankami – a które
Stanisław sam uciekając z niewoli zabrał ze sobą? Lokalna społeczność
wiedziałaby w tym przypadku, iż młody pan przywiózł ze sobą dziewczęta z
Turcji, i choć pierwotnie ich narodowość była inna – to z czasem dopisano im
turecką, bądź tatarską.
Podobnie rzecz ma się z wymienionymi
imionami. Być może Kobierzecki sam im je nadał, by podkreślić ich orientalne
pochodzenie; a może udało mu się dotrzeć do funkcjonującej gdzieś wersji
podania, gdzie istotnie się zachowały? Jako etnolog zajmujący się badaniem
podań, spotkałam się z takimi przypadkami, gdzie jedno podanie może
funkcjonować w pamięci ludowej w kilku wersjach różniących się szczegółami i
faktami.
Co ciekawe: nie jest to jedyny przypadek w polskim
folklorze, gdy bohaterkami stają się egzotyczne piękności. Z zamkiem w Niedzicy,
a dokładniej ukrytym w nim skarbie wiąże się postać inkaskiej księżniczki -
Uminy, którą miał sprowadzić ze sobą w te strony jej ojciec o
awanturniczym usposobieniu, potomek ówczesnego rodu właścicieli zamku -
Sebastian Berzeviczy... jest to jednak opowieść na zupełnie inny temat, i
region.
Wiele do naszej sprawy zapewne wniósłby
wgląd w pełną dokumentację historii rodu, z tego okresu. Niestety poprzez
zawirowania historii wiele akt zaginęło
- ba, nie ma nawet pewności co do to tożsamości wszystkich osób pochowanych
w krypcie, poza faktem, iż należeli oni do familii Poniatowskich. Jednak na
podstawie tych, które się zachowały możemy ustalić kilka faktów. O większości z
nich już sobie powiedzieliśmy, pora teraz
wyjaśnić resztę kwestii związanych z członkami rodziny naszego bohatera.
Przynajmniej tych, o których wiemy, że istnieli naprawdę.
Niektóre wersje podania wspominają, że
matka Stanisława zmarła „ze zgryzoty” niedługo po zaginięciu syna. Ojciec chcąc
zachować ciągłość rodu postanowił powtórnie się ożenić, a z nowego małżeństwa
przyszły na świat kolejne dzieci. Jednakże z akty jasno wynika, że: rodzicami
Stanisława byli: Adam Poniatowski i Anna Lipska h. grabie, miał on także
siostrę Annę. Brak jednak jakichkolwiek wzmianek, jakoby Adam miał zawierać
kolejny związek[12] –
wskazywałoby to na to, że wątek złej macochy jest zmyślony! Ot, dodany dla
poprawności schematu baśni i podań.
Wnioski.
Najnowsze odkrycie archeologiczne na Placu Kolegiackim w Poznaniu.
Miejsc o podobnym charakterze na
obszarze naszego Regionu jest z pewnością więcej, i jeśli tylko dotrzemy do
wzmianek na ten temat, mogą posłużyć za kolejny odcinek dla naszego cyklu.
Powróćmy jednak do naszego głównego tematu.
Trudno
odpowiedzieć ile prawdy kryje się w tajemnicy (domniemanych) goszczanowskich
Turczynek. Jak już dowiedliśmy podanie: zmieniało swoją formę na przestrzeni
lat, zmieniały się szczegóły, dochodziły nowe fakty. Dziś trudno stwierdzić,
jak brzmiała pierwotna wersja historii, ani co dało jej początek. Nawet nie ma
pewności, czy kobiety, których ciała spowiła legenda, istotnie była Turczynkami
– być może były po prostu, nieznanymi dziś z imienia członkiniami rody
Poniatowskich? Wiemy też, że motyw morderstwa, i postać złej teściowej są
raczej nowszymi wątkami, które uobecniają się w opowieści. Jedno jest pewne:
jest to historia, która rozpalała wyobraźnię ludzi od pokoleń, i zapewne
jeszcze długo tak pozostanie.
Jako
ciekawostkę warto jeszcze przytoczyć najnowsze doniesienia z terenów
Wielkopolski Zachodniej. Oto bowiem w Poznaniu, w ruinach kolegiaty na Placu
Kolegiackim, archeologowie natrafili na unikatowy, XVI-wieczny pochówek kobiety
w perłowym czepcu. Kim była tajemnicza niewiasta, jaka tajemnica została z nią
pogrzebana? Zapewne nigdy się tego nie dowiemy.
Bibliografia.
1.
Grupa Historyczna Schondorf, Goszczanowskie
Turczynki – tajemnica morderstwa sprzed 400 lat:
2.
Kor – Walczak Eligiusz, Opowieści
czterech jeźdźców. Baśnie i legendy Ziemi Kaliskiej.
3.
Sobczak Jerzy, Księga zjaw i duchów
wielkopolskich czyli Przewodnik po nawiedzanych zamkach, pałacach i dworach
oraz innych miejscach tajemnych, Poznań, Wydawnictwo Zysk i S-ka.
4.
Wakacje z duchami III: Białe i Czarne Damy, oraz feralne historie miłosne:
5.
Na ostatniej drodze życia, czyli rzecz o
ziemiańskim chowaniu zmarłych:
Spis i źródła
ilustracji.
1.
Piramida Łakińskiego koło Wągrowca.
2.
Kościół
w Goszczanowie.
3.
Goszczanowska
krypta:
5. Mumia Kobiety:
6.
Szczątki
członków rodu Poniatowskich:
7. Kobieta w perłowym czepcu:
[1] zob. Na
ostatniej drodze życia, czyli rzecz o ziemiańskim chowaniu zmarłych:
[2] Tamże.
[3] zob. M. Pietrowski
(red.), Koźmin Wielkopolski - nasza mała
ojczyzna. Materiały pomocnicze do realizacji edukacji regionalnej, Koźmin
Wielkopolski 2000.
[4] J. Sobczak, Księga zjaw i duchów wielkopolskich czyli Przewodnik po nawiedzanych
zamkach, pałacach i dworach oraz innych miejscach tajemnych, Poznań,
Wydawnictwo Zysk i S-ka.
[5] Wakacje
z duchami III: Białe i Czarne Damy, oraz feralne historie miłosne:
[6] Grupa Historyczna Schondorf, Goszczanowskie Turczynki – tajemnica
morderstwa sprzed 400 lat:
http://www.schondorf.pl/odkrycia/goszczanowskie-turczynki/
(stan na dnia 07.06.2019).
[7] Tamże
[8] Tamże.
[9] Zob.
tamże.
[10] Zob.
Tamże.
[11] Tamże.
[12] Zob.
Tamże.