Dziś z radością pragniemy poinformować czytelników o kilku małych dla naszej strony jubileuszach, oraz materiale, który na dziś przygotowaliśmy. Po pierwsze materiał, który dziś oddajemy do rąk czytelników jest 100 materiałem udostepnionym na naszej stronie :)
A już niebawem, w przyszłym tygodniu miną dwa lata, od aktywnego funkcjonowania naszej strony! Co prawda profil Face Book zaistniał nieco wcześniej, to jednak dopiero w marcu 2017 roku doszło do założenia portalu, na którym prezentujemy filmy, i artykuły związane z Wielkopolską Wschodnią. Pierwsze materiały zaczęły pojawiać się jednak dopiero w maju 2017, i dotyczyły podań i legend naszego Regionu (co nasi najwierniejsi czytelnicy, mamy nadzieję pamiętają).
Dziś przedstawiamy fragmenty książki Pani Małgorzaty Judasz, pt. "Ochotnicza Straż
Pożarna w Tłokini Wielkiej w latach 1913-2013", a dokładniej poświęcimy uwagę zapomnianej tradycji "kazań", które były wygłaszane jeszcze po wojnie, w trakcie kiermaszy strażackich organizowanych przez OSP w Tłokini wielkiej. Autorce dziękujemy serdecznie, za podzielenie się z nami materiałami na ten temat, zaznaczamy także, że fragmenty ksiązki, jak i wykorzystane z niej fotografie, są zamieszczane przez nas w charakterze pro pulico bono.
Nietypową imprezą strażacką, urządzaną w
okolicy prawdopodobnie tylko Tłokini były tzw. kiermasze.
Kiermasz zaczynał się przed popołudniem
objazdem konnym całej okolicy: Tłokiniach, Opatówku, Szulcu, Borowie i
Zmyślance. Kilku druhów jadących na koniach głośno przez tubę zapowiadało
imprezę: „Ochotnicza Straż w Tłokini urządza wielki kiermasz”.
Po zebraniu się publiczności organizowano
kiermasz po koguta – żywego, przybranego wstążkami ptaka, który rzekomo był
świadkiem wszystkich wydarzeń w wiosce. Następnie jeden z druhów „w imieniu
koguta” publicznie wygłaszał tzw. „kazanie”. Nazywano tak specjalnie napisany
na tę okazję tekst, często wierszowany, który w satyryczny sposób ukazywał
życie codzienne w Tłokini, jej mieszkańców, nietypowe wydarzenia w wiosce,
wyśmiewał przywary ludzkie. Podczas „kazania”, lub po ni wybrani druhowie
zbierali datki – tzw. „tacę”. W międzyczasie odbywała się zabawa dla dzieci z
tzw. „Bartkiem”. Jeden ze strażaków odpowiednio przebrany „Bartek” biegał
pomiędzy dziećmi z workiem pełnym blaszanych rupieci, bawił się z nimi i co
jakiś czas rzucał im go pod nogi. Dzieci z piskiem uciekały, y po chwili znów
gonić „Bartka”. Po wysłuchaniu „kazania” wybierano „króla” kiermaszu i
przenoszono się na salę, gdzie ucinano głowę kogutowi za wszystkie winy
mieszkańców wioski. Po czym rozpoczynała się strażacka zabawa taneczna, często
z bufetem prowadzonym przez druhów. Pieniądze zebrane „z tacy”, z wstępu na
zabawę i dochód z bufetu były przeznaczane na rzecz straży.
Pisanie „kazań” wymagało specjalnego
talentu literackiego, zmysłu obserwacji, poczucia humoru, oraz dużego taktu i
dyplomacji. Wszyscy z cierpliwością słuchali, co wygłosi „kogut”, ale strażacy
musieli uważać, by zbytnio nie urazić nikogo. W 1933 r., „dopisane do kiermaszu
samowolnie nie potrzebnych rzeczy bez wiedzy zarządu” kosztowało Adama Sztrajta
utratę funkcji sekretarza w Zarządzie straży.
Kiermasze odbywały się raz do roku latem
lub jesienią. Zachowały się zapiski o kiermaszach odbywających się w latach
1933-1938. Wzmianki o organizacji
kiermaszu z 1933 r. pozwalają przypuszczać, że strażacy mieli już w tym
doświadczenie i nie była to pierwsza taka impreza. Kiermasze z czasów
powojennych pamiętają jeszcze niektórzy
mieszkańcy Tłokini w średnim wieku. Ostatni kiermasz odbył się w roku 1959.
Zaprzestanie organizowania kiermaszy miało być związane z kwestiami
politycznymi. Otóż Józef Suchorski wygłaszając kiermaszowe „kazanie” nosił czerwoną
chusteczkę. Możliwe, że przedstawiciele
władz uznali to za wyśmiewanie się panującego ustroju i zakazali podobnych wystąpień.
Istnieją przypuszczenia, że kiermasze,
lub tylko zabawy z „Bartkiem” wywodziły się z czeskiej tradycji i związane były
z osadnikami czeskimi w Tłokini.
„Kazania” na kiermasze strażackie w latach 1945-1959
ze zbiorów OSP w Tłokini Wielkiej.
Uszanowanie dla
publiczności!
proszę
szanownych gości, słyszałem o waszej zabawie,
ale pozwólcie,
że się państwu przedstawię.
Jestem pan Nuta
i słyszałem jaka
jest poruta waszego koguta.
Wasz kogut mnie
tu zaprosił,
by przez usta
moje wielki i tradycyjny kiermasz gościł.
Jest to tradycja
sięgająca dalekiej pamięci,
po której wielu
obywateli do koguta straci chęci.
Przeszło 10 lat
kogut był zamknięty w lesie,
dostawał on do
picia trochę wody
i oczekiwał
dzisiejszej swobody.
Chociaż nikt z
nim nie rozmawiał i po wsiach nie spacerował,
ale na
dzisiejszą tradycję dużo zanotował.
I mnie poprosił
bym państwu ogłosił,
więc ogłaszam te
nowiny,
proszę na mnie.
[…] robić,
[…] jest moja
robota,
lecz poruta
waszego koguta,
który dzisiaj
może piać,
a jemu to
pasuje[…].
Kogut prosił,
że kto jest
przez niego podpatrzony,
by się nie
unosił, a gdy się uniesie,
to by obmyć
swoje winy, śmierć poniesie.
Leciał kogut
przez Tłokinię, będzie czytał litaniję.
Co się stało, to
się stało,
wykradł kogut z
domu ciało,
bo mu się tak
chciało.
Była jego taka
heca,
Kropnął kurczę
do Dobrzeca,
kogut z kurką
tak się kłoci,
kiedy kurczę nam
powróci.
Taka jest poruta
naszego koguta.
Zaczął kogut
udział brać
I orkiestra musi
grać.
Poszedł kogut do
ciotki, będzie czytał dalsze plotki.
I lecąc po dole,
jakie by odegrać role.
I tak się
trzepotał, że w trzy miejsca latał.
Nie mówił ani
słówka, poszedł spacerkiem do Opatówka.
Szedł spacerem,
i ludzie myślą,
że jest oficerem.
Był z niego
takie taki łobuz,
że aż wskoczył w
autobus.
Była u niego
taka technika,
że z przodu u
autobusu przed gośćmi drzwi zamyka.
To jest taka
poruta naszego koguta.
Zaczął kogut
piać, orkiestra proszę grać.
Z niego była
taka krowa, że puścił się do Kozianowa.
Przed sąsiadem
tak się żali, że szoferzy tak kazali,
i tak bęble
do Kalisza
wywiózł meble.
Tak mu się stale śni,
Że lepiej jest
siedzieć na wsi.
Przeleciał przez
[całą] Tłokinię
I nigdy […] nie
[…] nię.
I miał takie
pianie, że wygonił z domu […].
Był z niego
kawał niezdary,
że obsadził to
[na?] Winiary [?]
i tak sobie w
palcach dłubie,
że już są po
ślubie.
nie tak ta jego
córka,
jak to z okien
górka.
Kogut się pyta,
Kiedy dostanie
ten kapitał.
A kurczynce […]
jak rodzina cała
wyrzuci [?].
Taka jest poruta
dzisiejszego
koguta.
Orkiestra grać.
Przelatywał
kogut całą wieś i wyprawiał różne figi,
bo obmiatał z
wiatraka [?] śmigi.
Z gospodarza
bystra głowa
Powiedział on do
koguta takie słowa:
„Ty kogucie
precz stąd.
Ja przerobię
wiatrak na prąd,
Bo z tym wiatrem
to za wiele.
Na prąd się
lepiej miele”.
I taką śpiewał
pieśń:
„ja wezmę
młynarzy cześć”.
I na młyn swój
zaprasza,
lecz jego mąka
to raczej kasza.
Sześciu młynarzy
tak się naradzali
i klientów
okradali,
za to wszystko
cierpiał stary,
i nakładali mu
różne kary.
Raz na kontrol
przyjechali
i koncesję odebrali.
Taka jest poruta
naszego koguta.
Był w Tłokini
kogut gruby
zdobył we wsi
trochę próby
i meldował
maliny,
że tylko ma
cztery kliny.
A kawał jest z
niego niezdary
Ma malin trzy
hektary.
Chodzi i kuca, a
sąsiadom dokucza.
Jak się kogut
rozkokocił,
To […] nosił.
A stare kokocisko
Tyle się
trzepało [?]
[że mu się nie
dało].
Taka jest poruta
tradycyjnego koguta.
Kogut nocą przez
Tłokinię przelatywał
i o nowego
inżyniera się dopytywał.
Ktoś mu
podpowiedział,
że inżynier w
cieplarni siedział.
Kogut do
cieplarni się udaje
i śpiącego
inżyniera zastaje.
Był już
niedaleko […]
[…] inżynierze
[…]
[na wsi ognia]
Ja już byłem na
kontroli […]
A wy zawsze
pilnujecie cieplarni z góry.
Aby inżynier był
kryty
postawił kogutom
liter […].
Kogut był
łapownik stary
i przyjął te
dary.
I tak sobie
popijali,
a w tym czasie
syreną zagrali.
Pan inżynier to
usłyszał,
był tak pijany,
że ledwo dyszał.
Żona go w
przykrej sytuacji ratowała
i komendanta
zaalarmowała.
Kogut głosem
syreny był spłoszony
i z ledwością wrócił
w swoje strony.
To jest taka
poruta łapownika koguta.
Bolała koguta
gęba
I pojechał
motorem do Kalisza wyrwać zęba.
I taka jego była
praca,
gdzie się motor
obraca.
Idąc z Kalisza
do domu na piechotę,
myślał jaką
zacząć robotę.
Była jego taka
technika,
że leżał motor w
rowie koło Olejnika.
Tak się kogut
uradował,
że na nogach nie
spacerował.
Ty kogucie taki
wole,
powiedz co o
naszej szkole.
Są tu w szkole
takie ramy,
że zamyka się
wszystkie krany,
bo w kominie
takie fugi,
że zamyka stale
cugi.
I tak ją stale
kusi, kusi,
niech ją dym
udusi.
Co za diabelne
kokoty,
że połamały w
szkole płoty.
Taka jest robota
Chudego kokota.
Zatknął fugi,
zakręcił krany, połamał szkole płoty
i wziął się za
świeże roboty.
Niechaj jeszcze słynie,
znalazł się on w
gminie.
Chciał zaciągnąć
lampy i druty.
Kogut został
wypruty.
Taka jest poruta
mądrego koguta.
Nie szukajcie
tej wymowy
Wracał kogut z
Częstochowy
i natrafił na
kunia
i wpadł do pana Wojtunia.
I tak sobie
spacerował,
że go z łachów i
pieniędzy obrabował.
Wyglądał jak
[…],
Ubrał się w
garnitur.
A te stare
lumpy, podyktowała mu […],
Żeby włożył je
pod łóżko.
Jego myśl
Co tu gryźć
i tak go zabawi.
Uciekł kogut do
Wrocławia.
Kupił kogut
kartofle upieczoną
i wraca z
narzeczoną.
I tak mu czas
szybko uchodzi,
pędzi kogut do
Łodzi.
I tak sobie
podczas podróży życie chwali,
milicjanci go
złapali.
Popełnił on taki
błąd,
że go złapał
kaliski sąd.
Taka jest poruta
kradzieży koguta.
[…] Proszę
gości, a teraz będzie największa poruta,
bo zacznie się
podział naszego koguta.
Panie Królu,
dziś nam ogłoszony
Zdaniem
publiczności i z mojej strony,
za swoje
przewinienia kogut powinien być stracony.
Użyj do tego
wszelkie sądu zwyczaje
-mówi Król- ja
wyrok śmierci wydaję.
Tak kogucie,
wyrok został ogłoszony,
obraziłeś tym
pianiem niejednego człowieka,
za to cie
sprawiedliwa kara czeka.
Chociaż jesteś
przybrany w strój nowy,
to za swoje
przewinienia musisz nadstawić głowy.
Kogut wyrok
przyjmuje i swoim szanownych państwem [zostaje].
Grzebień
ofiaruje wszystkim panienkom,
ma on zęby jak
piły, by się czesać nie leniły.
Dziób wedle mego
sumienia
daję panu Nucie
za ogłoszenie mego przewinienia.
Uszy, choć mam
małe, niech mają ci, co w chórze śpiewają.
Chociaż jestem
po wyroku, ale oczy moje się weselą,
więc je daję
starym kawalerom,
by nie narzekali
i przez cztery oczy żon sobie szukali.
Język jest
jeden, szkoda, że nie parka.
dostaje go
tłokińska plotkarka,
a jest taki gad,
że zna ją z tego cały powiat.
Szyję przyznaję
tym gospodyniom,
co na publiczne
miejsca wylewają pomyje.
Nogi niech tak
będzie,
daję młodym
kawalerom, żeby na zabawy mogli latać wszędzie.
Skrzydła by się
starym pannom zdały,
żeby same na
zabawy latały.
Piersi jest to
grubsza część ciała
toteż panienkom
się dostała,
by nie wypychały
watą, bo wata zdrożała.
[Flaki?],
dwunastnicę
Tym gospodyniom,
co wysypują popiół na ulicę.
Serce, wątrobę, niech
będzie w modzie,
daję tym co
myślą o rozwodzie,
bo serca nie
mają,
Niech się w
kogucich kochają.
Tylna część
ciała
stróżowi nocnemu
by się zdała
aby się nie
nudził
i w razie
pożarów strażaków budził.
Podpowiedziała
mi przepiórka,
że matkom mam
dać swoje piórka,
lecz mam obawę,
by nie poszły
córkom na wyprawę.
Proszę
szanownych państwa, taka jest tradycja nasza.
Kogut już jest
podzielony, ale na miłą zabawę zaprasza.
Źródło:
Małgorzata Judasz, Ochotnicza Straż
Pożarna w Tłokini Wielkiej w latach 1913-2013, EDYTOR, Kalisz 2013.