poniedziałek, 29 kwietnia 2019

Zapomniana tradycja "kazań" z kiermaszy strżackich w Tłokini Wielkiej.



Dziś z radością pragniemy poinformować czytelników o kilku małych dla naszej strony jubileuszach, oraz materiale, który na dziś przygotowaliśmy. Po pierwsze materiał, który dziś oddajemy do rąk czytelników jest 100 materiałem udostepnionym na naszej stronie :)
A już niebawem, w przyszłym tygodniu miną dwa lata, od aktywnego funkcjonowania naszej strony! Co prawda profil Face Book zaistniał nieco wcześniej, to jednak dopiero w marcu 2017 roku doszło do założenia portalu, na którym prezentujemy filmy, i artykuły związane z Wielkopolską Wschodnią. Pierwsze materiały zaczęły pojawiać się jednak dopiero w maju 2017, i dotyczyły podań i legend naszego Regionu (co nasi najwierniejsi czytelnicy, mamy nadzieję pamiętają).

Dziś przedstawiamy fragmenty książki Pani Małgorzaty Judasz, pt. "Ochotnicza Straż Pożarna w Tłokini Wielkiej w latach 1913-2013", a dokładniej poświęcimy uwagę zapomnianej tradycji "kazań", które były wygłaszane jeszcze po wojnie, w trakcie kiermaszy strażackich organizowanych przez OSP w Tłokini wielkiej. Autorce dziękujemy serdecznie, za podzielenie się z nami materiałami na ten temat, zaznaczamy także, że fragmenty ksiązki, jak i wykorzystane z niej fotografie, są zamieszczane przez nas w charakterze pro pulico bono.





Nietypową imprezą strażacką, urządzaną w okolicy prawdopodobnie tylko Tłokini były tzw. kiermasze.
Kiermasz zaczynał się przed popołudniem objazdem konnym całej okolicy: Tłokiniach, Opatówku, Szulcu, Borowie i Zmyślance. Kilku druhów jadących na koniach głośno przez tubę zapowiadało imprezę: „Ochotnicza Straż w Tłokini urządza wielki kiermasz”.
Po zebraniu się publiczności organizowano kiermasz po koguta – żywego, przybranego wstążkami ptaka, który rzekomo był świadkiem wszystkich wydarzeń w wiosce. Następnie jeden z druhów „w imieniu koguta” publicznie wygłaszał tzw. „kazanie”. Nazywano tak specjalnie napisany na tę okazję tekst, często wierszowany, który w satyryczny sposób ukazywał życie codzienne w Tłokini, jej mieszkańców, nietypowe wydarzenia w wiosce, wyśmiewał przywary ludzkie. Podczas „kazania”, lub po ni wybrani druhowie zbierali datki – tzw. „tacę”. W międzyczasie odbywała się zabawa dla dzieci z tzw. „Bartkiem”. Jeden ze strażaków odpowiednio przebrany „Bartek” biegał pomiędzy dziećmi z workiem pełnym blaszanych rupieci, bawił się z nimi i co jakiś czas rzucał im go pod nogi. Dzieci z piskiem uciekały, y po chwili znów gonić „Bartka”. Po wysłuchaniu „kazania” wybierano „króla” kiermaszu i przenoszono się na salę, gdzie ucinano głowę kogutowi za wszystkie winy mieszkańców wioski. Po czym rozpoczynała się strażacka zabawa taneczna, często z bufetem prowadzonym przez druhów. Pieniądze zebrane „z tacy”, z wstępu na zabawę i dochód z bufetu były przeznaczane na rzecz straży.
Pisanie „kazań” wymagało specjalnego talentu literackiego, zmysłu obserwacji, poczucia humoru, oraz dużego taktu i dyplomacji. Wszyscy z cierpliwością słuchali, co wygłosi „kogut”, ale strażacy musieli uważać, by zbytnio nie urazić nikogo. W 1933 r., „dopisane do kiermaszu samowolnie nie potrzebnych rzeczy bez wiedzy zarządu” kosztowało Adama Sztrajta utratę funkcji sekretarza w Zarządzie straży.
Kiermasze odbywały się raz do roku latem lub jesienią. Zachowały się zapiski o kiermaszach odbywających się w latach 1933-1938. Wzmianki o organizacji  kiermaszu z 1933 r. pozwalają przypuszczać, że strażacy mieli już w tym doświadczenie i nie była to pierwsza taka impreza. Kiermasze z czasów powojennych pamiętają jeszcze  niektórzy mieszkańcy Tłokini w średnim wieku. Ostatni kiermasz odbył się w roku 1959. Zaprzestanie organizowania kiermaszy miało być związane z kwestiami politycznymi. Otóż Józef Suchorski wygłaszając kiermaszowe „kazanie” nosił czerwoną chusteczkę.  Możliwe, że przedstawiciele władz uznali to za wyśmiewanie się panującego ustroju i zakazali podobnych wystąpień.
Istnieją przypuszczenia, że kiermasze, lub tylko zabawy z „Bartkiem” wywodziły się z czeskiej tradycji i związane były z osadnikami czeskimi w Tłokini.





„Kazania” na kiermasze strażackie w latach 1945-1959
ze zbiorów OSP w Tłokini Wielkiej.

           
Uszanowanie dla publiczności!
proszę szanownych gości, słyszałem o waszej zabawie,
ale pozwólcie, że się państwu przedstawię.
Jestem pan Nuta
i słyszałem jaka jest poruta waszego koguta.
Wasz kogut mnie tu zaprosił,
by przez usta moje wielki i tradycyjny kiermasz gościł.
Jest to tradycja sięgająca dalekiej pamięci,
po której wielu obywateli do koguta straci chęci.

Przeszło 10 lat kogut był zamknięty w lesie,
dostawał on do picia trochę wody
i oczekiwał dzisiejszej swobody.
Chociaż nikt z nim nie rozmawiał i po wsiach nie spacerował,
ale na dzisiejszą tradycję dużo zanotował.
I mnie poprosił bym państwu ogłosił,
więc ogłaszam te nowiny,
proszę na mnie. […] robić,
[…] jest moja robota,
lecz poruta waszego koguta,
który dzisiaj może piać,
a jemu to pasuje[…].
Kogut prosił,
że kto jest przez niego podpatrzony,
by się nie unosił, a gdy się uniesie,
to by obmyć swoje winy, śmierć poniesie.
Leciał kogut przez Tłokinię, będzie czytał litaniję.
Co się stało, to się stało,
wykradł kogut z domu ciało,
bo mu się tak chciało.
Była jego taka heca,
Kropnął kurczę do Dobrzeca,
kogut z kurką tak się kłoci,
kiedy kurczę nam powróci.
Taka jest poruta naszego koguta.
Zaczął kogut udział brać
I orkiestra musi grać.

Poszedł kogut do ciotki, będzie czytał dalsze plotki.
I lecąc po dole, jakie by odegrać role.
I tak się trzepotał, że w trzy miejsca latał.
Nie mówił ani słówka, poszedł spacerkiem do Opatówka.
Szedł spacerem,
i ludzie myślą, że jest oficerem.
Był z niego takie taki łobuz,
że aż wskoczył w autobus.
Była u niego taka technika,
że z przodu u autobusu przed gośćmi drzwi zamyka.
To jest taka poruta naszego koguta.
Zaczął kogut piać, orkiestra proszę grać.

Z niego była taka krowa, że puścił się do Kozianowa.
Przed sąsiadem tak się żali, że szoferzy tak kazali,
i tak bęble
do Kalisza wywiózł meble.
 Tak mu się stale śni,
Że lepiej jest siedzieć na wsi.
Przeleciał przez [całą] Tłokinię
I nigdy […] nie […] nię.
I miał takie pianie, że wygonił z domu […].
Był z niego kawał niezdary,
że obsadził to [na?] Winiary [?]
i tak sobie w palcach dłubie,
że już są po ślubie.
nie tak ta jego córka,
jak to z okien górka.
Kogut się pyta,
Kiedy dostanie ten kapitał.
A kurczynce […]
jak rodzina cała wyrzuci [?].
Taka jest poruta
dzisiejszego koguta.
Orkiestra grać.

Przelatywał kogut całą wieś i wyprawiał różne figi,
bo obmiatał z wiatraka [?] śmigi.
Z gospodarza bystra głowa
Powiedział on do koguta takie słowa:
„Ty kogucie precz  stąd.
Ja przerobię wiatrak na prąd,
Bo z tym wiatrem to za wiele.
Na prąd się lepiej miele”.
I taką śpiewał pieśń:
„ja wezmę młynarzy cześć”.
I na młyn swój zaprasza,
lecz jego mąka to raczej kasza.
Sześciu młynarzy tak się naradzali
i klientów okradali,
za to wszystko cierpiał stary,
i nakładali mu różne kary.
Raz na kontrol przyjechali
i koncesję odebrali.
Taka jest poruta naszego koguta.

Był w Tłokini kogut gruby
zdobył we wsi trochę próby
i meldował maliny,
że tylko ma cztery kliny.
A kawał jest z niego niezdary
Ma malin trzy hektary.
Chodzi i kuca, a sąsiadom dokucza.
Jak się kogut rozkokocił,
To […] nosił.
A stare kokocisko
Tyle się trzepało [?]
[że mu się nie dało].
Taka jest poruta tradycyjnego koguta.

Kogut nocą przez Tłokinię przelatywał
i o nowego inżyniera się dopytywał.
Ktoś mu podpowiedział,
że inżynier w cieplarni siedział.
Kogut do cieplarni się udaje
i śpiącego inżyniera zastaje.
Był już niedaleko […]
[…] inżynierze […]
[na wsi ognia]
Ja już byłem na kontroli […]
A wy zawsze pilnujecie cieplarni z góry.
Aby inżynier był kryty
postawił kogutom liter […].
Kogut był łapownik stary
i przyjął te dary.
I tak sobie popijali,
a w tym czasie syreną zagrali.
Pan inżynier to usłyszał,
był tak pijany, że ledwo dyszał.
Żona go w przykrej sytuacji ratowała
i komendanta zaalarmowała.
Kogut głosem syreny był spłoszony
i z ledwością wrócił w swoje strony.
To jest taka poruta łapownika koguta.





Bolała koguta gęba
I pojechał motorem do Kalisza wyrwać zęba.
I taka jego była praca,
gdzie się motor obraca.
Idąc z Kalisza do domu na piechotę,
myślał jaką zacząć robotę.
Była jego taka technika,
że leżał motor w rowie koło Olejnika.
Tak się kogut uradował,
że na nogach nie spacerował.
Ty kogucie taki wole,
powiedz co o naszej szkole.
Są tu w szkole takie ramy,
że zamyka się wszystkie krany,
bo w kominie takie fugi,
że zamyka stale cugi.
I tak ją stale kusi, kusi,
niech ją dym udusi.
Co za diabelne kokoty,
że połamały w szkole płoty.
Taka jest robota
Chudego kokota.
Zatknął fugi, zakręcił krany, połamał szkole płoty
i wziął się za świeże roboty.
Niechaj jeszcze słynie,
znalazł się on w gminie.
Chciał zaciągnąć lampy i druty.
Kogut został wypruty.
Taka jest poruta mądrego koguta.

Nie szukajcie tej wymowy
Wracał kogut z Częstochowy
i natrafił na kunia
 i wpadł do pana Wojtunia.
I tak sobie spacerował,
że go z łachów i pieniędzy obrabował.
Wyglądał jak […],
Ubrał się w garnitur.
A te stare lumpy, podyktowała mu […],
Żeby włożył je pod łóżko.
Jego myśl
Co tu gryźć
i tak go zabawi.
Uciekł kogut do Wrocławia.
Kupił kogut kartofle upieczoną
i wraca z narzeczoną.
I tak mu czas szybko uchodzi,
pędzi kogut do Łodzi.
I tak sobie podczas podróży życie chwali,
milicjanci go złapali.
Popełnił on taki błąd,
że go złapał kaliski sąd.
Taka jest poruta kradzieży koguta.

[…] Proszę gości, a teraz będzie największa poruta,
bo zacznie się podział naszego koguta.
Panie Królu, dziś nam ogłoszony
Zdaniem publiczności i z mojej strony,
za swoje przewinienia kogut powinien być stracony.
Użyj do tego wszelkie sądu zwyczaje
-mówi Król- ja wyrok śmierci wydaję.
Tak kogucie, wyrok został ogłoszony,
obraziłeś tym pianiem niejednego człowieka,
za to cie sprawiedliwa kara czeka.
Chociaż jesteś przybrany w strój nowy,
to za swoje przewinienia musisz nadstawić głowy.
Kogut wyrok przyjmuje i swoim szanownych państwem [zostaje].
Grzebień ofiaruje wszystkim panienkom,
ma on zęby jak piły, by się czesać nie leniły.
Dziób wedle mego sumienia
daję panu Nucie za ogłoszenie mego przewinienia.
Uszy, choć mam małe, niech mają ci, co w chórze śpiewają.
Chociaż jestem po wyroku, ale oczy moje się weselą,
więc je daję starym kawalerom,
by nie narzekali i przez cztery oczy żon sobie szukali.
Język jest jeden, szkoda, że nie parka.
dostaje go tłokińska plotkarka,
a jest taki gad, że zna ją z tego cały powiat.
Szyję przyznaję tym gospodyniom,
co na publiczne miejsca wylewają pomyje.
Nogi niech tak będzie,
daję młodym kawalerom, żeby na zabawy mogli latać wszędzie.
Skrzydła by się starym pannom zdały,
żeby same na zabawy latały.
Piersi jest to grubsza część ciała
toteż panienkom się dostała,
by nie wypychały watą, bo wata zdrożała.
[Flaki?], dwunastnicę
Tym gospodyniom, co wysypują popiół na ulicę.
Serce, wątrobę, niech będzie w modzie,
daję tym co myślą o rozwodzie,
bo serca nie mają,
Niech się w kogucich kochają.
Tylna część ciała
stróżowi nocnemu by się zdała
aby się nie nudził
i w razie pożarów strażaków budził.
Podpowiedziała mi przepiórka,
że matkom mam dać swoje piórka,
lecz mam obawę,
by nie poszły córkom na wyprawę.
Proszę szanownych państwa, taka jest tradycja nasza.
Kogut już jest podzielony, ale na miłą zabawę zaprasza.


Źródło: Małgorzata Judasz, Ochotnicza Straż Pożarna w Tłokini Wielkiej w latach 1913-2013, EDYTOR, Kalisz 2013.