poniedziałek, 13 lipca 2020

Rośliny i zioła w folklorze Wielkopolski Wschodniej, cz.4: zioła i rośliny wszelakie (odsłona druga).



Oddajemy do rąk czytelników ostatnią część naszego regionalnego zielnika opracowanego na podstawie badań i pracy A. Fischera. Zdajemy sobie sprawę, że nie uwzględniliśmy tutaj wszystkich gatunków, które wykorzystywane były w praktyce ludowej, jednak wówczas cykl naszych artykułów musiałby być znacznie obszerniejszy. Skupiliśmy się zatem na tych gatunkach, których przykłady praktycznego zastosowania, uwzględniał w swej pracy przytoczony autor. Dalsze informacje o nich, jak i innych (niewspomnianych) gatunkach, czytelnicy odnajdą w publikowanych na łamach naszego portalu tekstach, dotyczących medycyny i magii ludowej.






Rozchodnik ostry. Rozchodnik był używany jako środek leczniczy przy różnego rodzaju dolegliwościach np. w okolicach Lwowa kąpano w nim dzieci chore na tzw. „angielską chorobę” (tzn. krzywicę); gdzie indziej stosowany był jako lek na: bóle gardła, bóle zębów, głowy bądź kości. W Wielkopolsce znajdował zastosowanie do nacierania guzów na szyi i in­nych miejsc opuchniętych [1].
            W weterynarii ludowej zioło to stosowane było (w zależności od części kraju): przy chorobach wymion krów, oraz przy okazji wszelkich innych problemów związanych z wydojem. W Wielkopolsce uważano, że: gdy mleko u krowy się psuje, trzeba doić przez wianek z rozchodnika [2]. Podobnie było w przypadku innego przedstawiciela gatunku tych roślin tj. Rozchodnika płasko listnego: na Kaszubach święcone wianki z rozchodnika i macierzanki wkłada się do sitka i przecedza przez nie mleko, aby się mleko w lecie nie psuło. Podobnie gdy się masło nie chce ubić, wrzuca się kawałek wianka do maślniczki [3].


(Rzepik pospolity).

            Śmietannik. Różnym gatunkom roślin przypisywano działanie po­legające na poprawie ilości produkowanego mleka oraz jakości wytwa­rzanego z niego nabiału, nazywając te rośliny „śmietannikiem” (ludność ukraińska – „śmietannyk”).
W zebranych materiałach mamy do czynienia z rzepikiem pospolitym Agrimonia eupatoria L., kozibrodem Tragopogon spp., krwawnikiem Achil­lea millefolium L. i siedmiopaleczni­kiem błotnym Comarum plaustre L. Agrimonia eupatoria L., „śmietan­nyk”, „śmietannik” [39]. Rzadziej spotyka się nazwę „masłecznik” [4].
            W zależności od części kraju istniały różne praktyki mające na celu podniesienia mleczności  krów, czy też bezpośredniego wpłynięcia na jakość pozyskiwanego od nich mleka. Czasem okadzano zwierzęta tym zielem, a gdzie indziej podawano im je do spożycia bezpośrednio w paszy. O śmietanniku pisze też Szulczewski, nie będąc pewnym, o który ga­tunek chodzi – Comarum palustre lub Geum rivale (na dodatek podaje jeszcze, że w słowniku Majewskiego pod tą nazwą są także Agrimonia eupatoria, Parnassia palustris, Oenothera biennis). Podaje on, że liść wło­żony do kierenki (naczynia, w którym robi się masło), powoduje szybkie tworzenie się masła (Wielkopolska) [5].
            Śmietannik miał posiadać wedle kultury ludowej zastosowanie nie tylko w weterynarii, a oto i przykład z terenów Konina: Na reumatyzm, różne bóle w kościach, fluksje w twarzy okadza się miejsca cierpiące śmietannikiem święconym na Boże Ciało. Okadzanie takie wywołuje spotnienie miejsc bolących, bo odbywa się pod przykryciem, przynosi więc zazwyczaj chwilową ulgę [6].





                Szałwia.  W woj. krakowskim szałwia wykorzystywana była jako przyprawa do rosołu. Niektóre źródła wzmiankują jakoby  w dawnej kuchni polskiej z szałwii sporządzano gołąbki: W liściach kapusty lub szałwji robi lud tzw. gołąb­ki z kaszy – w tej wzmiance chodzi o jakiś gatunek krajowy, bo szałwia lekarska ma zbyt małe liście, aby robić z niej gołąbki [7]. W lecznictwie ludowym zioło to znajdywało zastosowanie jako lek na bóle: gardła, bądź zębów, a także stanów zapalnych dziąseł. Z okolic Dębicza w pow. średzkim Kolberg miał odnotować następującą receptę ludową na ból gardła: gotują szałwję, w ten ukrop leją ocet i trochę miodu – płuczą tem gardło [8].




                Kocanki piaskowe. W lecznictwie ludowym rośliny te stosowane były jako środek przeciwko tzw. „suchotom”: Wywar z kocanki i innych ziół z poświęco­nego wianka, zmieszanych z siemieniem, rozkrojoną na czworo cebulą oraz ospą żytnią wlewa się suchotnikom do kąpieli [9] (Dębicz, pow. średzki), w innych częściach kraju miały by stosowane także na dolegliwości takie jak: bóle brzucha, oraz żołądka, oraz białe upławy u kobiet. W weterynarii ludowej, z wspomnianych powyżej okolic Wielkopolski: kocanki i inne rośliny z poświęconego wianka przygotowane w formie wywaru z siemieniem, rozkrojoną na czworo cebulą oraz ospą żytnią podaje się krowie po ocieleniu lub w przypadku choroby [10].



                Barwinek. Ze względu na swe znaczenie w ludowej erotyce bywa nazywany także czasem lubiczem lub lubystkiem [11]. Polski przekład Albertusa Magnusa (1698) zaleca barwinek do używania w potrawach w celu wzniecania miłości między małżonkami [12].
Wierzono także, że jest stosowany przez czarownice, w odprawianych przez nie rytuałach magicznych, ale i także gdzieniegdzie: stosowano go jako środek apotropeiczny przeciwko działaniom czarownic (np. w okolicach Wadowic). W niektórych regionach wianki na głowach panny młodej oraz jej druhen powinny być uwite właśnie z tejże rośliny, a o tym iż panna młoda powinna mieć tę roślinę posadzoną w swym ogródku pisywaliśmy wcześniej, przy okazji omawiania ruty.
            Barwinek jako zioło lecznicze znajdował także swoje zastosowanie w lecznictwie ludowym – zwłaszcza: powszechnie w całej Polsce celem leczniczego wywoła­nia kołtuna [13]. Mówi już o tym Compendium medicum (1719), że barwinek pity powoduje zrośnięcie się kołtuna, a odwarem myta głowa kołtunieje. Podobnie we współczesnych ludowych wierzeniach, np. w Lubelskiem, istnieje przekonanie, że w razie łamania w głowie należy zapuścić koł­tun. Ból głowy jest bowiem jakby tym kołtunem wewnętrznym, czyli gośćcem (gościec), który trzeba wydobyć na zewnątrz. Dlatego moczy się barwinek w wódce, polewa się tym nastojem głowę i w ten sposób wywija się kołtun na wierzch. Potem nie można go ruszać, ani czesać, ani myć, póki się kołtun nie wystoi, bo inaczej sprzeciwia się, wraca i włazi w oczy lub głowę i jeszcze gorzej łamie. Prócz tego zlewania głowy okowitą, w której moczono barwinek, istnieje też zabieg w in­nej formie, a mianowicie skrapianie włosów odwarem z barwinku (pow. Konin) [14].



 
            Dzięgiel leśny.  W kulturze ludowej stosowany był jako środek przeciwdziałający wszelkim działaniom magicznym, mającym na celu zaszkodzić zarówno człowiekowi, jak i jego domostwu. Syreński miał to potwierdzać, odnotowując w swej pracy co następuje: Nadto pomaga szcze­gólnie na czary, z powodu których człowiek wymiotuje takie rzeczy jak myszy, jaszczurki, nietoperze, węże, żaby, igły, noże, gwoździe i brzytwy. W ogóle wyprowadza żaby, węże, salamandry lub inne zwierzęta, gdyby się w kim zalęgły same z wód lub z zadania złego człowieka. Również  strachy i cienie oraz sny straszliwe odpędza [15].
            Wg starych zielników dzięgiel miał chronić nie tylko przed urokami, ale także przed wszelakimi chorobami, które mogłyby zagrozić człowiekowi. Ponadto stosowany w odpowiedni sposób miał pomagać w następujące sposoby: przywracać utraconą pamięć, wpływać pozytywnie na samopoczucie (w dzisiejszym kontekście należy rozumieć ten wątek, iż roślina ta pomagała leczyć depresję), leczyć zadane rany, oraz bóle wszelakie, etc.
Koło Łowicza używa się go na wzmocnie­nie żołądka, a w pow. Konin nalewkę dzięglową stosuje się przeciw bo­leściom żołądkowym [16].




                Kopytnik. Przez wiele pokoleń uważany był za ziele magiczne, stosowane zarówno przez czarownice, jak i przeciętnych mieszkańców wsi, jako środek przeciwdziałający wszelkim urokom. Dostrzegano także właściwości lecznicze tej rośliny, np. w okolicach pow. Złoczów uważano że: choć jagody tej rośliny są trujące, to już odwar z niej samej stanowi antidotum przeciw truciźnie [17].  W zależności od regionu kraju, roślina ta była postrzegana jako lekarstwo na różnorakie choroby i dolegliwości, np. na reumatyzmy, różne bóle w kościach, fluksje w twarzy okadza się miejsca cierpiące kopytnikiem święconym na Boże Ciało. Takie okadzanie wywołuje spotnienie miejsc bolących, bo odbywa się pod przykryciem i przynosi zazwyczaj chwilową ulgę (pow. Konin) [18].




Paprotka zwyczajna.  Paprocie bez względu na gatunek postrzegane były w wielu kulturach jako rośliny związane ze sferą magii, oraz innych niezwykłych istot (w folklorze góralskim liście paproci stanowić miały pokarm dla dziwożon). Syreński zaleca słać nią, bo węże do niej nie przystępują, a wedle Haura korzeń warzony w ługu dębowym z wódką i krwią – dla mężczyzny z psa, a dla kobiety z suki – przykładany oddala czary, przez które człowiek został po­kurczony [19].
Najbardziej rozpowszechnione podania na temat tych roślin sugerują, jakoby w wigilię św. Jana rozkwitać miał tajemniczy kwiat paproci (choć opowieści z niektórych części kraju sugerują, jakoby nie był to jedyny czas, kiedy miałby ona zakwitać). Kwiat ten miał rzekomo zakwitać na czerwono, bądź złoto, a jaśnieć miał tak jasno, jakby dopiero co spadła z nieba gwiazda. Zapewniać swemu znalazcy moc leczenia wszelkich chorób, zaś w przypadku gdy była nim kobieta – poznania arkanów wiedzy magicznej. Z kolei szczęście przynosić miał wówczas, gdy został zerwany dłonią dziewicy.
Dotrzeć do niego wcale nie było łatwo, bowiem dostępu strzec miały nieczyste siły, które ze wszystkich sił starały się nie dopuścić do cennego znaleziska możliwie żadnego ze śmiertelników [20]. Dlatego też:  trzeba się więc albo opasać bylicą, albo mieć ziele świę­tojańskie w ręku, aby diabeł siedzący w korzeniu bzu lub przestępie nie wyprowadził na mokradła i bagna. (…) Niekiedy zalecają wyprawiać się po kwiat paproci zupełnie nago albo też w makutrze na głowie, albo wreszcie należy wdziać na siebie paski świę­cone, szkaplerze, różańce, koronki, a nawet habit zakonny. Po czym trze­ba kredą siedem razy święconą w dniu Trzech Króli opisać potrójne koło, aby diabeł nie miał przystępu i potem nie mógł kwiatu odebrać (pow. Rzeszów i Biała) [21].
            Poza ludowymi wierzeniami związanymi ze sferą magiczną, rośliny te posiadały zastosowanie w medycynie, oraz weterynarii ludowej. Za przykłady niechaj posłużą doniesienia z terenów naszego Regonu: w pow. Konin odwar z korzenia służy
jako lekarstwo przeciw puchlinie. (…) Odwar paprotki dodany do glinki, którą się wylepia izbę, wypędza robactwo
[22].




                Jasnota. Jej zwyczajowa nazwa brzmi: głucha pokrzywa biała (okolice Konina), lub podobne. W okolicach Lwowa z jej liści przyrządzano potrawę podobną do szpinaku. W wierzeniach ludowych roślina ta była postrzegana jako środek zapobiegający urokom, zwłaszcza tym rzucanym przez czarownice na mleko (by je „popsuć”). W medycynie ludowej, w zależności od regionu, stosowana była jako środek na: kaszel, boleści w piersiach i oczyszczanie krwi, białe upławy u kobiet (odwar z korzeni tej rośliny, okolice Konina).




                Lilia złotołów. Gdzieniegdzie w folklorze Polskim nazywana była także lilią św. Józefa, w przeszłości hodowano zazwyczaj jej trzy gatunki, tj.: l. białą, l. tygrysią, l. bulwkową. Na temat tej rośliny istniało wiele interesujących przekonań m.in.: wianek tych ziół, zawieszony na zewnętrznej ścia­nie chaty, chroni od piorunów (Bieliny, pow. Nisko, woj. lwowskie). Lud wierzy, że kropla rosy w kielichu lilii jest łzą Najświętszej Panny Maryi wylaną nad ludzką nędzą (Prusy Zach.). Lilia wyrasta na grobie niewinnej osoby, sadzi się ją również na grobach dziewczą. Ma niezwykłą siłę mogącą wzbudzić miłość (pow. Czarnków, woj. poznańskie) [23]. Płatkom, lub liściom lilii maczanych w spirytusie, lub innych płynach przypisywano moc przeciwdziałania wielu chorobom, lub też dolegliwościom, w tym gojenia ran np. iście białej lilii moczone w oliwie oraz woszczynie przykłada się do ran z oparzelizny  [24].




Robinia akacjowa. Bywa nazywana także aka­cją fałszywą lub grochodrzewem (…). Lud opowiada, że w Jankowie pod Gnieznem znajduje się w parku akacja szczególnie ulubiona przez czarownice. Jeśli kto w nocy tamtę­dy przechodzi, czarownice pod postacią czarnych kotów ścigają go aż do mieszkania. Jeśli ich nie odegnać, będą przychodziły każdej nocy, aby ludziom wydrapać oczy. (…)
Polacy nadniemeńscy nazywają robinię szaleniec i uważają ją za niezawodny środek zapobiegawczy przeciw wściekliźnie od ukąszenia psa wściekłego [25 ].





            Mirt. Podobnie jak zioła takie jak: rozmaryn, czy ruta posiada swoje miejsce  i znaczenie w obrzędowości weselnej. W wielu regionach kraju wykonuje się z niego najróżniejsze ozdoby jak: wianki i bukiety dla pary młodej oraz ich drużyny. Listki mirtowe ze ślubnego wianka skuteczne są na zimnicę [26]. Niekiedy nawet, jak na Podolu: zmarłą pannę chowano w mirtowym wianku na głowie; gdzieindziej zaś roślina stawała się przybraniem do trumny, w której chowano zmarłego kawalera. Mirt miał także znaczenie we wszelakiego rodzaju wróżbach o znaczeniu matrymonialnym, czynionym o różnych porach w roku (w zależności od regionu kraju).  W lecznictwie ludowym naszego regionu mirt znajdował zastosowanie w następujących przypadkach odnotowanych przez A. Fischera:  Herbata z mirtu służy przeciw różnym chorobom niewieścim  [28] (okolice Żnina).



Wrotycz pospolity.

Wrotycz pospolity i wrotycz maruna.  W niektórych regionach kraju zioło to po poświęceniu w dniu M.B. Zielnej, przechowywany był w chałupie w celach ochronnych przeciwko uderzeniom pioruna, lub wszelkiego „złego”. W okolicach Lwowa i na terenach Rusi stosowany był jako środek na oczyszczenie krwi, zwłaszcza po porodzie, a także na wstrzymanie krwawienia miesięcznego. Także w okolicach Żnina stosowano go przy leczeniu wszelkich dolegliwości kobiecych (jako odwar z gatunku rośliny, zwanej: wrotycz maruna). W zależności od regionu kraju wrotycz pospolity stosowany był na różne dolegliwości, zwłaszcza związane z bólem brzucha, oraz chorobami układu pokarmowego [29]. W Gołuchowie: na wytępienie glist u dzieci podaje od­war z wrotyczu poświęconego w dniu M.B. Zielnej [30].
 W niektórych regionach kraju wrotycz maruna posiada magiczną moc, którą wspomaga swego posiadacza przy sprzedaży i kupnie. Gdzie indziej jeszcze wiążę się ją ze sferą śmierci, tak jest w przypadku okolic Tarnopola, gdzie długo konającym, w celu „ułatwienia” umierania, kładzie się pod pachę kwiat tej rośliny. We wsi Bruszewo jest ona uważana za ziele bardzo skuteczne od wszel­kich poruszeń i bólów brzucha, jednak językowo wiąże się z takimi wyrażeniami jak: śmierć, mór, martwy i mara” (Bru­szewo, pow. Wysokie Mazowieckie, woj. białostockie) [31].

Wrotycz maruna.



Bibliografia.


     Kujawska Monika (red.),  Rośliny w wierzeniach i zwyczajach ludowych. Słownik Adama Fischera, Prace i materiały etnograficzne t. XXXVII, Polskie Towarzystwo Ludoznawcze.



Źródła ilustracji:


Robinia akacjowa: https://www.mediastorehouse.com/uig/biology/botany-illustrations/black-locust-robinia-pseudoacacia-9497237.html 

Pozostałe ilustracje przedstawiające opisywane rośliny: Wikipedia. 



Przypisy.


  1. Zob. M. Kujawska (red.),  Rośliny w wierzeniach i zwyczajach ludowych. Słownik Adama Fischera, Prace i materiały etnograficzne t. XXXVII, Polskie Towarzystwo Ludoznawcze, s. 460.
  2. Tamże, s. 461.
  3. Tamże, s. 286.
  4. Tamże, s. 473.
  5. Zon. Tamże, s. 474.
  6. Tamże.
  7. Tamże.
  8. Tamże, s. 476.
  9. Tamże.
  10. Tamże, s. 390.
  11. Tamże,s. 391.
  12. Tamże, s. 74.
  13. Tamże.
  14. Tamże, s. 76.
  15. Tamże, s. 76-77.
  16. Tamże, s. 143.
  17. Tamże, s. 145.
  18. Zob. Tamże, s. 209.
  19. Tamże, s. 210.
  20. Tamże, s. 254.
  21. Zob. Tamże, s. 253-255.
  22. Tamże, s. 254.
  23. Tamże, s. 257.
  24. Tamże, s. 412.
  25. Tamże, s. 411.
  26. Tamże, s. 283-284.
  27. Tamże, s. 441-442.
  28. Tamże.
  29. Zob. tamże, s. 491-492.
  30. Tamże, s. 491.
  31. Tamże, s. 488.
 


poniedziałek, 6 lipca 2020

Rośliny i zioła w folklorze Wielkopolski Wschodniej, cz. 3: zioła i rośliny wszelakie (odsłona pierwsza).



W naszych pierwotnych założeniach cykl o roślinach w praktykach i wierzeniach naszego Regionu
miał liczyć sobie trzy części. Jednak mnogość materiału (choć i tak go okrawamy jak możemy) sprawiła, że ostatnia - trzecia odsłona cyklu, poświęcona ziołom i roślinom, które nie klasyfikują się do poprzednich kategorii, zostanie podzielona na dwie części. Dziś publikujemy pierwszą z nich.

Opisując wybrane przez nas gatunki ziół, staraliśmy skupiać się głównie na ich zastosowaniach praktykowanych na obszarach naszego Regionu. Wiele z nich było także święconych z okazji świąt takich jak: Boże Ciało, czy też Matki Boskiej Zielnej. Niektóre z nich miały za zadanie po prostu leczyć i chronić - inne zapewniać miłość, lub być elementami praktyk magicznych.

Zapraszamy do lektury! 





                Bluszczyk kurdybanek. Przez wzgląd na przyjemny zapach używany był jako przyprawa do zup, oraz mięs. Posiadał także swoje zastosowanie w medycynie ludowej: wśród ludu w pow. Żywiec krąży opowieść, że ziele ma na końcu korzonek ugryziony, bo ugryzł go cierpiący na zęby lub ból w boku św. Piotr, zapewne z zalecenia Chrystusa, jak o tym mówi opowieść z pow. Gorlice. Odtąd też bluszczyk zowie się zielem św. Piotra i bywa stosowany przeciw bólowi zębów [1]. Z kolei w okolicach Tarnobrzega stosowano tę roślinę jako roślinę mającą stanowić lekarstwo przeciwko bólowi głowy - dokładniej zalecano owijać bluszczykiem ową bolącą część ciała [2]. Ogólnie roślina ta była stosowana przeciwko wszelakim bólom wewnętrznym, powołując się na przykłady z naszego Regionu pozwolę sobie przytoczyć następujące metody odnotowane przez A. Fischera: zaparza się bluszczyk i robi się okłady na bolący brzuch (pow. Konin). Odwarem z bluszczyka trują solitera [tasiemca] (okolice Kalisza). Bluszczyk służy także jako środek przeciw zatrzymaniu moczu u koni (Wielkopolska) [3].



Rumianek.  Należy do ziół, które powinny być zebrane na św. Jana, a w pow. lubawskim nawet wcześniej, gdyż bowiem gdyby tak się nie stało: miała przyjść czarownica i “osmrodzić zioła”. Natomiast na Kaszubach wystrzegano się przed zbieraniem go w piątek, który przez wzgląd na pamiątkę śmierci Chrystusa, uważany był za dzień feralny, i mógł sprawić, że roślina ta utraciłaby swoją moc [4].  Psi rumianek, zwany też czasem końskim, służy do wróżb, jak np. w pow. Wieliczka. Dziewczęta obrywając liście kwiatu, mówią kolejno: „w głowie, mowie, myśli, w sercu, w tyłku”, a ostatni zerwany liść wskazuje, czy dziewczę wyjdzie za mąż. Dlatego też rumianek bywa także wspominany w pieśniach weselnych, śpiewanych w pierwszy wieczór u panny młodej (Lubelskie, Mazowsze) [5].
    W lecznictwie ludowym znajdował on szerokie zastosowanie, w zależności od regionu kraju leczono nim najróżniejsze dolegliwości, np. w okolicach Kalisza przemywano nim: rany i wrzody (oprócz liszajów) [6].





            Grążel żółty. Bywa bardzo często mylony z lilią wodną, zaś na obszarach pow. konińskiego, i ogólnie: Ziemi Kaliskiej, roślina ta otrzymała ludową nazwę brzmiącą: “bonowie”. Niektóre źródła sugerują, iż w latach głodu zrywane kwiaty tych roślin służyły za pożywienie dla ludzi [7]. W niektórych częściach Polski grążel znajdował zastosowanie w medycynie ludowej, zaś co się tyczy terenów Wielkopolski Wschodniej, to istnieją przesłanki sugerujące, iż były stosowane w celu rzucania uroków: niektóre wieśniaczki zwane czarownicami o północy zrywają w stawach roślinę zwaną bonowie (Nuphar), suszą ją i startą na proch wsypują do wódki. Wypicie tej wódki sprawia, że spojrzenie na znienawidzonego sąsiada i powiedzenie: „Diable wymieć mu koryta i spróbuj go”, sprawia, że cała zwierzyna należąca do niego zdechnie w przeciągu dwunastu godzin [8].




  
    Lubczyk (zwany także “lubieńcem”). Jak sama nazwa wskazuje: było to zioło, które prócz tego, że stanowiło aromatyczną przyprawę do potraw; czy też znajdowało zastosowanie w ziołolecznictwie; to przede wszystkim było postrzegane w kulturze ludowej jako afrodyzjak. W celu zapewnienia sobie powodzenia u płci przeciwnej, zalecano: zażywania kąpieli, do której dodano owego zioła; bądź dodawania jej do potraw osobie, o której względy zabiegano. Istniały także i inne praktyki, których podejmowano się na terenach Ziemi Kaliskiej: roślinę tę podczas pełni Księżyca zrywa się o północy, wymawiając następujące zaklęcie: „Lubieniec, ja cię rwę pięciu palcami, szóstą dłonią, niech się za przyjaźnią moją ludzie gonią”  [9].





    Macierzanka. Należała do ziół święconych w dniu Matki Boskiej Zielnej, lub też na Boże Ciało. Uważano ją za roślinę przydatną na wszelakie dolegliwości. Na obszarach naszego Regionu herbata z macierzanki wykorzystywana jest w: chorobach serca (Ziemia Kaliska) (...). Na reumatyzm i różne bóle w kościach okadza się miejsca cierpiące macierzanką (T. serpyllum) święconą na Boże Ciało. Okadzanie odbywa się pod okryciem, więc wywołuje poty i przynosi chwilową ulgę (pow. Konin) (...). Na maciczne cierpienia piją odwar z macierzanki, a jeśli kobieta ma poród trudny, robią naparzania z tej rośliny (pow. Konin) [10]. Warto zwrócić tutaj uwagę na fakt, że macierzanka, w różnych częściach Polski była wykorzystywana przy “problemach kobiecych”, czy też sferą związaną z macierzyństwem, połogiem. W Kieleckim: kąpieli w niej zażywać miały kobiety pragnące zajść w ciążę. W innych regionach tego typu kąpiele były przeznaczone dla nowonarodzonych dzieci, a jeszcze gdzie indziej: w domach gdzie znajdował się noworodek, aby uchronić go od uroku, wieszano w oknach właśnie te zioła, poświęcone w dniu Bożego Ciała [11]. 




    Mięta. Najczęściej używana jest w formie naparu lub odwaru. Stosowana jest głównie przeciw bólom brzucha (konin, Żnin). (...) Na ból brzucha u dziecka podaje mu się do picia rumianek, a brzuch okłada materacykiem z mięty żabiej skropionej octem lub okowitą; kąpie się je także w ziołach. Innym sposobem na kolkę brzuszną jest wódka z pieprzem albo mieszaniną z sadzy, octu, oliwy i wódki. Później okłada się brzuch ciepłym popiołem (pow. Konin) [12].
    Mięta posiadała także i inne zastosowania: na terenach Ziemi Kaliskiej parzono nią garnki, w celu uniknięcia psucia się w nich mleka. Podobnie w pow. krakowskim: latem aby zapobiec zważeniu się mleka, dodawano do niego odrobinę listków mięty [13]. 

    




Przestęp biały. Nazwa pospolita tego gatunku wywodzi się najprawdopodobniej od nazwy ludowej: „ma nazwę od przestąpienia przykazania boskiego” [14] (okolice Krakowa).  Ze względu na swoje podobieństwo do korzenia mandragory, niekiedy był mylony z tą rośliną: „korzeń przestępu ma być zupełnie podobny do dziecka, a więc posiada głowę, oczy, uszy, brzuch”, ze względu na pewne podobieństwo z owocami pokrzyku był zaś mylony właśnie z tą rośliną. „Wierzą, że ta roślina jest albo męska albo żeńska” (powszechnie) [15].
    W lecznictwie ludowym naszego Regionu: jego liście były przykładane bezpośrednio na świeże rany (okolice Konina), zaś w weterynarii: smażony korzeń leczy ranę końskiego kopyta powstałą z “zagwożdżenia” [16] (także okolice Konina). W innych częściach kraju okadzano nim krowy, którym czarownice “odebrały” mleko. 
    Ze względu na pewne niuanse wyglądu części tej rośliny, o których powiedzieliśmy sobie na początku: oczywistym staje się fakt, iż łączona była ona ze sferą działalności czarownic. W różnych częściach kraju wierzono, że dobrze jest nosić przy sobie fragment części tej rośliny poświęconej w dniu Matki Boskiej Zielnej, aby uchronić się przed działaniem uroków. Tymczasem gdzie indziej jednak uważano że tego dnia tylko czarownice mają prawo je święcić: „Baby czarownice trzymają u siebie przestęp w chałupie, rośnie o u nich byle gdzie, nawet w garnkach bez ziemi. Na każdym nowiu dają czarownice przestęp krowom i kadzą je nim. Taka krowa odbiera mleko każdej innej krowie, z którą się spotyka” [17]. Znajduje to potwierdzenie, w przeświadczeniach pochodzących z terenów Ziemi Kaliskiej: „Rośliny tej używają kobiety znachorki do swych praktyk, lecz krzak, który ma im posłużyć do czarów, muszą koniecznie chować w ukryciu przed okiem ludzkim. Skoro więc wieśniaczka weźmie kawałek owego przestępu, okadzi nim krowę, puści ją wraz z drugiemi w pole do stada gromadzkiego, wtedy wszystko mleko ściągnie krowa jej do siebie” [18].





   
            Przytulia. Na terenach naszego kraju występuje ponad dwadzieścia gatunków tej rośliny. Zazwyczaj w praktykach ludowych pojawiają się odwołania do przytulii zwyczajnej, jednakże w źródłach natrafić można na wyjątki od tej reguły, jak chociażby: przytulia właściwa (G. verum) włożona do butów podróżnego, chroni od znużenia (okolice Sieradza) i odświeża zmęczone nogi (Ziemia Kaliska) [19].





Rozmaryn. Choć roślina ta znalazła zastosowanie zarówno jako przyprawa, bądź element  niektórych praktyk zielarskich, to w pamięci kultury ludowej zdołał zapisać się jako roślina obrzędowa, związana z magią miłosną. W trakcie obrzędowości weselnej wieńce z niego wykonane zdobiły parę młodą, odniesienia do niego pojawiały się w słowach pieśni weselnych. Trzeba jednak też zaznaczyć, iż odgrywał on rolę w przypadku panien, oraz kawalerów, którym nie dane było nigdy stanąć na ślubnym kobiercu. Działo się tak za sprawą, iż w przypadku tych osób pogrzeb uważany był za swego rodzaju “substytut wesela” (pisałam o tym w materiałach  związanych z obrzędowością pogrzebową, jak i ślubną), stąd też obecność rozmarynu w kontekście omawianych sytuacji. Zdobiono nim wówczas trumny panien oraz kawalerów, wkładano im go do trumien, a także sadzono bezpośrednio na grobach (zwłaszcza dziewcząt). 
Na terenach Wielkopolskich (o czym wspominał Kolberg, w jednym z tomów swych “Dzieł…”, poświęconego Wielkiemu Księstwu Poznańskiemu), bywał też używany w magii miłosnej: jeśli dziewczynie uda się zatknąć gałązkę rozmarynu w koszulę na piersiach pożądanego chłopca, wówczas może mieć pewność, że ten odwzajemni jej miłość [20].
Ponadto w medycynie ludowej z okolic Gołuchowa, odwar z tej rośliny był stosowany na pozbycie się duszności.





  

Ruta. Stosowana była w przypadku zapobiegania m.in. chorobom zakaźnym ( tych przypadkach stosowano odwar), przykładowo: na ziemi kaliskiej za jej pomocą leczono odrę i ospę u dzieci [21]. Roślina ta służy do neutralizowania popędu płciowego u kobiet i mężczyzn. Jest na to ludowe powiedzenie: „ruta umniejsza mężczyznom Wenery, a białogłowym dodaje cery” [22]. Ponadto w niektórych regionach kraju za jej pomocą leczono także niektóre dolegliwości kobiece, czy też choroby skóry. Ponadto (jak odnotował to Oskar Kolberg, w jednym z tomów swych “Dzieł…” poświęconych Księstwu Poznańskiemu) rucie przypisywano właściwość neutralizowania jadu węża: ruta pomocna jest jedynie do zaklęć przeciw ukąszeniu węża, „a jej sok wpuszczony w blizny i pęknięcie lubo ich nie goi, ale miłość i opiekę drugich sprowadza” [23].
            Podobnie jak rozmaryn, tak i ruta odgrywała ważną rolę w obrzędach związanych z zamążpójściem. W ogródku panny na wydaniu powinny rosnąć zioła takie jak: rozmaryn, ruta, barwinek i tojad. Jednakże istniało pewne tabu zakazujące młodym pannom samodzielnego sadzenia, bądź siania ruty, oraz barwinka - w przeciwnym razie grozić im mogło staropanieństwo (stąd gdzieniegdzie istniało przekonanie, iż rutę sieją stare panny). Z kolei ruta wraz z tojadem posiadać miały jeszcze tę rzekomą właściwość, iż potrafiły neutralizować działanie wszelkich diabelskich mocy [24].  
Wracając do obrzędowości weselnej trzeba wspomnieć o roli, jaką w niej odkrywała ruta. Pojawia się ona nie tylko w pieśniach śpiewanych na tę okazję, ale także z niej wykonywano także weselne ozdoby, a niekiedy nawet: pleciono wianki, którymi para młoda  wymieniała się w trakcie zaślubin (zamiast obrączkami). Ponadto: w przypadku obrzędowości pogrzebowej wkładano ją zmarłym dzieciom do trumny, co sprawiać miało że ich ciała nie psuły się zbyt szybko i “ile możności nieskażone podążyły ku niebiosom” [25].  
              W kulturze ludowej znane są legendy i opowieści o rucie, które niejako tłumaczą jej specyficzny wygląd: „ruta była jednym z najdzielniejszych środków przeciw Bazyliszkowi. Gdzie się zjawiał ten potwór, samym wzrokiem zabijający ludzi, wpuszczano wiązkę ruty. To od spojrzenia zjadliwego zbieliła, ale za drugą wiązką zdychać musiał” (Wójcicki 1842 II: 296); „Ruta zasiała się z kropel krwi Chrystusa spadających na skałę, gdy szedł na Golgotę obciążony krzyżem. Gdziekolwiek upadła krwi jego kropla, tam urósł krzak ruciny i pokrył gałązki kropelkami łez. Na tę pamiątkę liście ruty mają kształt spadającej łzy (Żmudź) [26].



Chaber bławatek. Roślinę tę często zbierano w okolicach święta Bożego Ciała, aby udekorować nim ołtarze. W niektórych regionach przypisywano mu właściwości chroniące domostwo przed uderzeniem pioruna, dlatego też święcono go w trakcie obchodów wspomnianego święta, a następnie zatykano pod strzechą - gdzie indziej czyniono to w wigilię św. Jana. 
Bławatki służą także do wróżby, w tym celu wrzuca się bławat do rozkopanego mrowiska, a jeżeli ten zczerwienieje, ma to oznaczać, że dziewczyna wyjdzie za mąż (pow. Wieliczka). W związku z tym wymienia się bławatki czasem także w pieśniach (Wielkopolska) [27]. 
Ponadto w różnych regionach kraju chabry stosuje się w medycynie ludowej (głównie w przypadku chorób oczu), oraz weterynarii (choroby bydła).




Orlik pospolity. W staropolskich wierzeniach roślinie tej przypisywano: łagodzenie dolegliwości porodowych (przez spożycie jej ziaren), ochronę przed wpływem negatywnych czarów (zwłaszcza tych  odbierających męską potencję, czy też urokami rzucanymi na bydło) [28]. W czasach nam współcześniejszych przeświadczenia ludowe związane z tą rośliną zachowały się głównie na obszarach Podhala. W Wielkopolsce miano niegdyś dodawać orlika krowom do paszy, żeby chronić je przed czarownicami, które chcą im odebrać mleko [29].




  
    Podbiał pospolity. Podbiał należy do tych roślin, które po pewnej przyprawie nadawały się jako jarzyny. Pewne echa tego spotykamy w ironicznej nazwie kapusta sterników nadawanej podbiałowi przez Polaków nad Niemnem [30]. Główne lecznicze zastosowanie tej rośliny w zielarstwie opierało się na leczeniu chorób układu oddechowego. Niekiedy zaś wedle opinii owczarzy wielkopolskich palenie podbiału zaostrzać miało  rozum.
Podbiał ma nadto jeszcze drugie ogólne zastosowanie, a mianowicie przeciw wszelkim wrzodom i ranom. Świeże liście podbiału przykłada się na czyraki i wrzody na ciele, liście bowiem wyciągają materię i szybko goją. Liście spełniają tu rolę środka osłaniającego, łagodzącego i odwilżającego. (...) Liście podbiału przykłada się także do ran z oparzenia (pow. Konin) [31].





  
            Babka. W lecznictwie ludowym wykorzystywano głównie trzy gatunki tejże rośliny: b. średnią, b. większą i b. lancetowatą (pospolicie nazywaną “języczki”). O powszechności użycia tych roślin świadczy cytat: „O skuteczności tej rośliny wie już każde dziecko. Przykłada się świeże liście do ran”. Całe, potłuczone lub rozdrobnione liście przykładane są do ran, obtarć i stosowane przy chorobach skóry.  Babkę przykłada się na rany, ale tylko te
zadane sierpem i kosą (pow. Konin) [32]. W innych regionach Polski w zależności od gatunku tej rośliny stosowano ją także na dolegliwości takie jak: biegunka, choroby układu oddechowego, bóle zębów, reumatyzm.
 
 

             

 Centuria. Na terenach polskich rosną trzy gatunki z rodzaju tej rośliny: c. podpolita (zwana także “tysięcznikiem”), c. nadbrzeżna, c. nadobna. Zioło to jest wykorzystywane do wyroku lekarstw, przede wszystkim tych na wzmocnienie żołądka. Na terenach naszego regionu istniało przekonanie sugerujące, że: żucie liści tysiącznika w czasie upału gasi pragnienie [33]. 




    Jemioła.  W polskiej medycynie ludowej odgrywała ona rolę przede wszystkim w leczeniu chorób dziecięcych, oraz dolegliwości kobiecych. Ponadto: starsze źródła podają również, że odwaru z jemioły i jej jagód używają kobiety wewnętrznie przy wywoływaniu poronienia [34]. W Wielkopolsce wierzono, iż powoduje ona, że: zwierzęta stają się posłuszne. Krowę, która sprawia problemy, należy uderzyć trzy razy rózgą z jemioły (...) Jemiołę dodaje się świniom do paszy, aby chronić je przed chorobami [35].


CDN.



Bibliografia.
 

Kujawska Monika (red.),  Rośliny w wierzeniach i zwyczajach ludowych. Słownik Adama Fischera, Prace i materiały etnograficzne t. XXXVII, Polskie Towarzystwo Ludoznawcze.


Spis i źródła ilustracji.
1.    Orlik pospolity:
2.    Pozostałe:
Wikipedia.


   Przypisy

  1. M. Kujawska (red.),  Rośliny w wierzeniach i zwyczajach ludowych. Słownik Adama Fischera, Prace i materiały etnograficzne t. XXXVII, Polskie Towarzystwo Ludoznawcze, s. 89.
  2. zob. tamże.
  3. Tamże, s. 90.
  4. Tamże, s. 290.
  5. Tamże.
  6. zob. Tamże, s. 292.
  7. zob. tamże, s. 375. 
  8. Tamże, s. 376.
  9. Tamże, s. 420.
  10. Tamże, s. 421-424.
  11. zob. Tamże, s. 423-424.
  12. Tamże, s. 438. 
  13. zob. tamże, s. 440. 
  14. Tamże, s. 450.
  15. Tamże.
  16. Tamże, s. 451.
  17. Tamże.
  18. Tamże.
  19. Tamże, s. 454.
  20. Tamże, s. 463.
  21. zob. tamże, s. 466.
  22. Tamże, s. 467.
  23. Tamże.
  24. zob. Tamże, s. 468.
  25. Tamże, s. 469.
  26. Tamże.
  27. Tamże, s. 114.
  28. zob. tamże, s. 239.
  29. Tamże. 
  30. Tamże, s. 263.
  31. Tamże, s. 264.
  32. Tamże, s. 336-338.
  33. zob. tamże, s. 357.
  34. Tamże, s. 383.
  35. Tamże, s.384.