Dziś prezentujemy ostatnią część materiałów poświęconych dawnej medycynie - mimo zapowiedzi, ostatecznie postanowiliśmy zamknąć tę część serii, w dwóch częściach. Kontynuować będziemy zatem podróż po ludowych praktykach medycznych, wyjaśniając przy okazji ich znaczenie, wzbogacając treść prezentowanego materiału o ilustracje, zaczerpnięte z dawnych poradników dla medyków.
Człowiek jako symboliczne odzwierciedlenie kosmosu. Ilustracja przedstawia także przypisanie czterech żywiołów poszczególnym częściom ciała.
Kolejną grupę
preparatów, wykorzystywanych w ludowych terapiach, (silnie nacechowanych
mediacyjnie), stanowiły środki przygotowywane z części ciał zmarłych.
Przytoczyć mogę jednak kilka przykładów pochodzących z kręgów kultury
europejskiej:
- W Finlandii, w
przypadku przeziębienia zalecano choremu wypicie kieliszka wódki, do której
wsypano trzy szczypty ziemi, pobranej z cmentarza ( mamy tu do czynienia ze
zdwojeniem elementów mediacyjnych - ziemia pobrana z miejsca poświęconego
zmarłym, dodana do napoju uważanego za wprawiającego w stan mediacji) [1].
W
przypadku trzech kolejnych przykładów, dotyczących terenów Słowiańszczyzny,
wybór kategorii zmarłych, od których miano pobrać „składniki”, niezbędne w
zalecanej „terapii”, posiadał swoje znaczenie.
Następuje tutaj bowiem, odwołanie do stanu pogranicza – stanu marginesu,
odnoszącego się zarówno do chorego (aktualnie przebywającego nim), jak i nieboszczyka (zmarłego w stanie „zawieszenia”,
a zatem tak naprawdę nie przynależącego do żadnego ze światów):
- Na kołtun należy „postarać się o płód
przedwczesny, poroniony, który nie był chrzczony, z niego zrobić proszek i dać
choremu do wypicia [2]. - Dziecko którego nie ochrzczono („kto nie ma
imienia ten się nie narodził”).
- Na różę: „weź nić ze sznura wisielca, dodaj doń
zioła zerwane na skrzyżowaniu miedz w południe dnia św. Jerzego [3]. - Wisielec,
to zmarły który nie został należycie pochowany, a zatem w ludowym sposobie
myślenia – nie jest on do końca martwy.
- Włos „żenichy” zmarłej podczas własnego wesela jest najlepszym środkiem
na ból głowy (należy go przykładać do skroni) [4]. -
Dziewczyna, która zmarła panną – nie została mężatką, a zatem nie miała swego
obrzędu inicjacyjnego (kto nie był inicjowany ten nie będzie nigdy dorosły lecz
na zawsze zostanie dzieckiem).
Sytuacje graniczne, w wymiarze
symbolicznym podkreślać miały także miejsce i czas, w okolicach których
należało zbierać zioła, bądź dokonywać poszczególnych rytów. Granice w kulturze
ludowej wyznaczały: mosty, okna, próg, rozdroża, skrzyżowania; zaś daty to, te
przypisane okresowi przesilenia poszczególnych pór roku, a także pory dnia i
nocy - północ, południe, zmierzch, świt. A oto i przykłady pochodzące z kultury
polskiej:
- Aby poprawić cerę, należy „o wschodzie, w dzień św. Jerzego albo św.
Wita udać się na dziewiątą miedzę i tam obmyć twarz mlekiem cielnej krowy [5].
- Zioła do leczenia grypy zrywać należy w
miejscu, gdzie schodzą się trzy płoty, w święto maryjne (2 II, 25 III lub 15
VIII, albo o północy, w wigilię dnia urodzin św. Jana Chrzciciela [6].
- Lekarstwo na „zubiszcze” (zapalenie
migdałków) należy dziecku podawać „postawiwszy jedną nogę na progu” [7].
-Dziecko, które w nocy płacze, należy wynieść
na podwórze i następnie wnieść je do domu, podając kolejno z rąk do rąk przez
trzy progi [8].
Podobne
praktyki były znane także na ziemiach Wielkopolski Wschodniej, dodać do nich
należy także jeden ze sposób pozbywania się na tych ternach kołtuna, które
zazwyczaj pozostawało otoczone swoistym ceremoniałem. Najpierw pozwalano
kołtunowi się „wywić” z ciała ludzkiego, co zazwyczaj zajmować miało około
roku. Następnie – gdy uznano, że „n „nadszedł już czas” - przykładano na pierś sierść bydlęcą w woreczku tak długo, jak długo sierść
się nie zbiła; nie czesano oczywiście głowy, szyto specjalny czepek i noszono
aż do zwinięcia się kołtuna. Nigdy kołtuna – pod groźbą ciężkiej choroby – nie
obcinano nożyczkami, lecz bądź upalano rozpalonym żelazem i to w soboty
najlepiej lub- najlepiej – w Wielki Piątek przed wschodem słońca, bądź też
ucinano kamykami na kamieniu [9].
Schemat upuszczania krwi.
Podstawę ludowych praktyk medycznych
stanowiła zasada oddziaływania na siebie dychotomii, które to z kolei można
podzielić na następujące kategorie:
a)
Prawe-lewe.
Schemat:
Prawe – męskie –
dobro - światło
Lewe – żeńskie –
zło - ciemność
W pierwszej kolejności przychodzą
nam tutaj na myśl wszelkie praktyki , mające na celu zapewnienie potomkowi
oczekiwanej płci (kobieta pragnąca mieć syna powinna w trakcie współżycia leżeć
na prawym boku, lub trzymać męża za prawe jądro – kobieta oczekująca córki,
powinna czynić podobnie, jednak kierunkować swoje zachowania ku lewej stronie).
Zasada ta posiadała swoje zastosowanie
także w słowiańskich praktykach medycznych:
- Brud spod paznokci lewej ręki wrzucony do wódki
powoduje u osoby, która te wódkę wypije, bóle głowy i ślepotę; brud spod
paznokcia prawej ręki odwrotnie – przypadłość tę leczy [10].
- Kto spożyje mały palec lewej reki nieżywo
urodzonego dziecka, i do tego o północy, na
krzyżowej drodze, zwrócony na północ, będzie mógł bezkarnie krzywdzić
śpiących [11].
Warto zwrócić
uwagę na fakt, że drugi z przytoczonych przykładów stanowi swoistą kombinację
zasada ludowej magii, oraz medycyny, o których już do tej pory zdołaliśmy sobie
powiedzieć.
b)
Cisza – Halas.
Schemat:
Hałas – życie -
wiosna – płodność – jasność.
Cisza – śmierć –
zima – bezpłodność– ciemność.
Dychotomię tę
zilustrować mogą przykłady pochodzące ze słowiańszczyzny, kiedy to w niektórych
regionach pokutować miały następujące przekonania: brak hałasu w trakcie
wesela, pokutować mógł na niepłodność u panny młodej, zaś brak płaczu u dziecka
w trakcie chrztu mogło oznaczać, iż będzie się ono słabo „chować” – a nawet
jego śmierć [12].
c)
Otwarte-zamknięte.
Najlepsze
przykłady, nawiązujące do tego o czym tutaj mowa, pochodzić będą z czynnościami
magicznymi mającymi na celu ułatwienie kobiecie porodu, bądź umierania choremu
(otwieranie i zamykanie drzwi, lub zawiązywanie, lub rozwiązywanie węzłów).
W medycynie
ludowej Wschodniej Wielkopolski, przykład stanowić będzie tutaj zastosowanie pajęczyny (ugniecionej wraz z
odrobiną chleba), jako środka mającego na celu przyspieszenia gojenia ran.
Terapia ta nie była pozbawiona sensu -
gdyż występowanie w składzie pajęczyny penicyliny mogło wpływać na jej
powodzenie. Ponadto dochodzi tutaj także sens symboliczny: pajęczyna miała na
celu zatkać-zamykać określone dolegliwości (w tym przypadku powstałe rany)–
stąd znajdujemy racjonalne (dla kultury ludowej) wyjaśnienie, dlaczego
stosowano ją także jako okłady na brzuch, w przypadku leczenia rozwolnienia [13].
A
oto i inne metody polegające na „zatykaniu” choroby, pochodzące z okolic Kalisza:
Na wrzody i
rany przykładano marchew tartą, liście cebuli i kapusty, z rozczynu chleba
razowego, lub tak zwanej „maści ogrodowej”. Powszechne było oczywiście
przykładanie na otwarte rany pajęczyny z chlebem. Spotyka się też przykładanie
surowych tartych ziemniaków [14].
a)
Na
zewnątrz - do wewnątrz.
Schemat:
Orbis
exterior (świat zewnętrzny) – na zewnątrz – dalekie – śmierć.
Orbis
interior (świat wewnętrzny) – do wewnątrz – bliskie- życie.
W toku myślenia ludowego wszystko to
co znajduje się w obrębie środka danej wspólnoty uchodzi za święte, znane,
oswojone – jego przeciwieństwo stanowić będzie, to co przychodzi zza granic
wsi, czyli ze świata, który w mistycznym wyrazie zamieszkały miał być przez
wszelkie złowrogie człowiekowi siły.
Toteż – aby
uleczyć chorego, należało przegnać choroby z jego ciała, co też miały na celu wszelkiego
rodzaju formułki słowne („zamówienia”), o których wspomnieliśmy sobie
rozprawiając w temacie poświęconym genezie chorób. Przykładem pochodzącym z
terenów Wielkopolski Wschodniej będzie następujące zaklęcie, pochodzące z
Dobrzycy:
W imię Ojca i Syna i Ducha ŚW. Nie mecz, nie dręcz,
nie trzęś, nie ograżaj, idź na lasy, idź na bory, na wody zimne, na pieruny na
gorące, z pomocą Boską, z Matką Boską, ze wszystkimi świętymi, z aniołami
bożymi [15].
b)
Tył
– przód, oraz prawe - lewe.
Obydwie
te pary przeciwieństw wynikać będą z pozytywnego, oraz negatywnego cechowania
poszczególnych kierunków świata:
Pozytywne: przód
– życie – prawe – południe – góra - przyszłość – męskie.
Negatywne: tył –
śmierć – lewe – północ – dół - przeszłość – kobiece.
Przekonania te swoje przekonania
odnajdą w następujących rytuałach magicznych, pochodzących z terenów
słowiańszczyzny:
- Martwa kości! Ubywaj, jak umarły w grobie” -
Wymówiwszy te słowa trzykrotnie, rzuca się kość poza siebie i odchodzi nie
oglądając się” [16].
- Na „zimnice”: „Stanąć twarzą na południe i
trzykrotnie powtórzyć: „Idź na lasy, bólu z głowy”, po czym jeszcze
siedmiokrotnie: „Jak ty, słonce, grzejesz, niech i mnie ciepło będzie”. Następnie
odpluń w tył, przez lewe ramie [17].
Przepisywanie negatywnych stron
świata - sferze kobiecej, zaś pozytywnych – męskiej, daje się w zilustrować,
wraz z powiązaną z sobą symboliką następującym schematem:
Męskie – niebo –
ogień – bezpłodność - słońce.
Żeńskie – ziemia
– woda – płodność – księżyc.
Jego
wytłumaczenie przedstawia się następująco: za „nieczyste” uchodzą, te elementy
otaczającego nas świata, które w wymiarze symbolicznym odnoszą się do sfery
płodności (co automatycznie przypisuje je do domeny kobiecej – uznawanej za
gorszą, kalającą). Wynikało to z przekonania, że za czasów rajskich nie było
śmierci – nie było zatem konieczności zabiegania o potomstwo. Sytuacja uległa
zmianie z chwilą popełnienia grzechu pierworodnego.
Jak
wynika z powyższego schematu - żywioły wody, oraz ziemi powiązane są z płodnością,
przez wzgląd na zawieranie przez nie (w myśleniu mistycznym), pierwiastków
życia. Słońce z kolei łączone z żywiołem ogni, nie zawsze kojarzono z
odrodzeniem (jak to ma miejsce, w przypadku motywu feniksa), lecz – jedynie
oczyszczeniem. Dowód na to stanowi,
występujący w niektórych regionach świata zwyczaj, zgodnie z którym mężczyzna
odbywszy stosunek z kobietą, w sposób symboliczny „oczyszczał” swoją duszę
i ciało – poprzez zwrócenie twarzy ku
słońcu [46]. Ponadto słońce, w swym
wymiarze symbolicznym, powiązane ze sferą niebiańską (uraniczną), kojarzone
było z dominującym w panteonie bóstw, bogiem męskim (do wyjątków należą:
celtycka bogini Epona, oraz japońska Amaterasu). Tymczasem ziemię kojarzono z
boginią matką-ziemią (wyjątkiem w mitologii egipskiej był bóg Geb, podczas gdy
jego partnerka Nut, powiązana była ze sferą niebiańską – lecz nie solarną!).
Słońce
kojarzono ze zmartwychwstaniem, gdyż nocą ustępując miejsca na niebie
księżycowi, w wierzeniach stępować miało do krainy umarłych, by następnie
każdego ranka z niej powrócić i świecić na niebie (królować) żywym. Tymczasem
księżycowi powierzano pieczę nad krainą umarłych, czas gdy świecił na nocnym
niebie miał być najczęstszą porą, kiedy to miały pojawiać się najróżniejszego
rodzaju istoty nadprzyrodzone (jednakże ich wzmożona aktywność przypadać miała
na okres nowiu). Księżyc był postrzegany nie tylko jako „pan umarłych”, lecz
także „mąż wszystkich kobiet” – bowiem płodność wiązano właśnie z symboliką
księżyca, z którą z kolei wiązano cykl rozrodczy kobiety, a nawet
zaobserwowano, że niektóre rośliny rosną lepiej, bądź zyskują dodatkowe
właściwości właśnie dzięki jego wpływu [18] [19] [20].
Schemat stawiania baniek.
Ostatnie z zasad jakie zostały nam
do omówienia, odnosić się będą do mocy słowa, oraz liczb. W przypadku
pierwszego z nich - zostało już wiele wyjaśnione w trakcie naszych poprzednich
artykułów, jednakże najprościej sprawę ujmując wierzono: iż każde słowo posiada
moc, zatem należy wypowiadać słowa zaklęć, życzeń, oraz uroków z rozwagą.
Inaczej mogłyby one obrócić się przeciwko wypowiadającemu je człowiekowi.
Wierzono, że posiada moc sprawczą – a w przypadku poznania imienia danej
istoty, bądź poznania genezy powstania konkretnej choroby – dawało szansę ją
pokonać, przepędzić. Wypowiadanie jakichkolwiek zaklęć (w tym przypadku formuł
leczniczych) wiązało się z przekonaniem, że zaczerpnięta w ten sposób moc
pochodzić będzie od istot, które wzywa się sobie do pomocy. Dlatego też w
przypadku zamówień pojawiają się odwołania do postaci boskich, bądź świętych.
Jednakże – jak zaznaczał J. Burszta,
„zamówienia” (w czasach przeprowadzania przez niego badań), stanowiły na
terenach zarówno polskich, jak i ogólnie pojmowanej słowiańszczyzny -
rzadkość. Podobnie rzecz się miała z rozpisywaniem diagramów, które opierały się na kombinacjach zapisu hasła
uważanego za dające moc zwalczania chorób, oraz złych mocy.
Nie bez znaczenia pozostawało także
znaczenie liczb, wyznaczające częstokrotność wykonywanych w trakcie rytuałów
leczniczych gestów, czy też określająca ilość składników danego preparatu. Bez
wątpienia przeważała tutaj liczba 3, oraz jej wielokrotności, a także
powtórzenia. Wynikało to z przekonania, że jest ona liczbą dokonała -
symbolizującą trójdzielność wszechświata, Trójcę Świętą, etapy życia człowieka:
dzieciństwo, młodość starość; a także
aspekty: duchowość, fizyczność, umysłowość. Czasem pojawiała się także liczba 7
- stanowiąca kombinację omawianej przed chwilą „trójki”, oraz innej liczby
doskonałej „czwórki” (cztery pory roku, cztery strony świata, choć w kulturze
azjatyckiej liczba ta okryta jest tabu – gdyż w językach takich jak np.
japoński i chiński, wypowiada się ją podobnie jak słowo „śmierć”).
Rzecz jasna, w ludowej medycynie
oraz magii pojawiały się także odniesienia do liczb parzystych, głownie do
„dwójki”, oraz jej iloczynów: 4, 88, etc. Jednakże istotniejszą rolę odgrywać
miały w tym przypadku liczby właśnie nieparzyste, gdyż oznaczały one nadchodzące
zmiany. Czynnik powodujący zmiany był istotny dla chorego, któremu zależało
przecież , aby wyjść ze stanu choroby; podobnie jak dla panny która wykonując
dla siebie wróżbę matrymonialną, opierającą się na mocy liczb, oczekiwała jej
nieparzystego wyniku – przeciwny oznaczał by dla niej trwanie w stanie
panieństwa. Z tego samego względu w baśniach pojawia się często motyw trzech
braci, wg którego głównym bohaterem pozostawać będzie najmłodszy z nich
(opowieść tyczy się bowiem jego inicjacji – przemiany). Nieparzysta liczba
potraw na wigilijnym stole miała nawiązywać do zmiany – która to jednak okazać
się mogła dla rolnika zarówno pomyślna, jak i zgubna w skutkach. W związku z
czym – aby zapobiec niepomyślnemu wynikowi wróżby: symbolicznie podrzucano ku
górze odrobinę „nieparzystej potrawy”. Dbano jednak o tym by liczba gości przy
stole była zawsze parzysta – w przeciwnym razie ktoś mógłby umrzeć. Starano się
zatem zapobiec ewentualnej zmianie, zapraszając do stołu gościa, dzięki któremu
liczba biesiadników pozostawałaby parzystą. Obwiązywano nogi od stołu łańcuchem,
tworząc tym samym zamknięty krąg, którego celem było właśnie zabezpieczenie
przed śmiercią [21].
Kończąc powyższą dygresję, której
celem było wszak dokładniejsze wyjaśnienie znaczenia liczb w myśleniu
religijno-magicznym powróćmy do ludowych zabiegów medycznych. Odwołując się do
3 i jej wielokrotności, powtórzeń trzeba zaznaczyć, iż stosowano ją w przypadku
chorób, z którymi związane dolegliwości
dawało się łato zlokalizować (np. bóle: gardła, zęba, oraz zranienia); z
kolei liczba 7, stosowana była w przypadkach schorzeń ogólnych (febra,
żółtaczka, epilepsja) [22].
A oto i
przykłady pochodzące z terenów Polski i Słowiańszczyzny, przytoczone przez L.
Stommę:
- Ból zębów
przechodzi, gdy się ich dotknie trzy razy kością z cmentarza; na choroby gardła
pomagać ma trzykrotne obmycie się w potoku [23].
- Na puchlinę pomaga następujący środek:
„ugotować razem dziewięć czubków z choiny, dziewięć gałązek z wiśni, dziewięć
gałązek z wiśni, dziewięć gałązek z gruszek i dziewięć z jabłoni, trzy kamienie
rozpalić, wlać na nie odwar, i tym się naparzać [24].
A
oto i przykłady z terenów Wschodniej
Wielkopolski:
- Kolberg zanotował następująca receptę na
oberwanie: czarny kamyszek (bezoar, niedokos żelaza), znaleziony na polu lub
zakupiony w aptece, utrzeć w donicy lub w białej misce z dodatkiem odrobiny
mleka. „Potem cochrze [trze] się to mocno, zrobi się to mliko czerwoniuśkie jak
krew, a wtedy się sleje [zleje] w garnyszek półkwadratowy, zagotuje się, wleje
na to masła lub smalcu, albo tłustego i da się ciepło wypić choremu. Daje
się zwykle trzy razy po półkwadratowym
garnku” (Dębicz, powiat średzki) [25].
- Na suchoty: dobrze się odżywiać, jeść jajka trzepane z
tłuszczem, pić świeże mleko, tłuszcz z psa, gotować siemię lnianie pić je trzy
razy dziennie (Sławsk ,pow.
koniński) [26].
- Leczenie
żołądka i dwunastnicy: surową biała kapustę pokroić na kawałki i
trzy raz przepuścić przez maszynkę do mięsa. Następnie wydusić przez czystą
flanelę i otrzymany sok zmieszany z ciepła wodą pić przed jedzeniem trzy razy
dziennie. Inni znów używali do tego zamiast kapusty – surowych ziemniaków (Mieścisko, powiat wągrowiecki) [27].
-Leczenie
postrzału: zanurzyć trzykrotnie na moment
palec we wrzątku, następnie połowami rozdartej, jeszcze ciepłej zielonej
żaby obozy chore miejsce, owinąć czystą
szmatą i trzymać tak długo, aż okład zupełnie wyschnie (Słowików, pow.
mogileński) [28]. Słowem komentarza: z wykorzystywaniem żaby, w ludowych
praktykach naszego Regionu pisywaliśmy przy okazji pierwszej części
Bestiariusza, poświęconej straszydłom. Tam też zostaje przytoczona opowieść
naszej informatorki, wg której: aby uchronić się przed urokiem rzuconym przez
wiedźmę - należało rozedrzeć żabę (wcześniej wyhodowaną pod doniczką, trzymaną
w sieni) i rzucić ją w twarz czarownicy (Tyniec, Kalisz).
- Przestrach u
dzieci: nalej wody na łyżkę i włóż dwie
słomki na krzyż. Roztop wosku z gromnicy i jak dziecko uśnie – trzymaj łyżkę
nad dzieckiem, polej po tych słomkach roztopionym woskiem na krzyż trzy razy. Łyżkę
trzymaj w lewej ręce, a lej po sobie (Konińskie)[29].
- W przypadku
ugryzień wściekłego psa: nazbierać
robaków, „maikami” zwanych, odciąwszy niepotrzebne łapki, namoczyć resztę w
okowicie i tym trzy razy dziennie smarować chorego (Kaliskie) [30].
Praktyki medyczne ludu wschodniowielkopolskiego.
Metody
leczenia ran od broni wszelakiej.
W
medycynie ludowej znano wiele sposobów, za pomocą których starano się zwalczyć
choroby. Wiele z nich opierało się na
magicznych (symbolicznych) zasadach, które wyjaśnialiśmy sobie w
poprzednim podrozdziale - często też ludowa „kuracja” zakładała łączenie ze
sobą części składowych, pochodzących z różnych omawianych grup. W końcu chcąc
wyleczyć chorego uciekano się naprzemiennie do metod opierających na prymitywnych zabiegach (chirurgicznych),
zielarstwie – a w końcu, także i magii.
Do
fizycznych sposobów pozywania się chorób z ciała pacjenta należałoby wymienić
ich: wysysanie, wyciskanie, wytrząsanie (potrząsanie ciałem pacjenta),
podawanie środków przeczyszczających/wymiotnych, dmuchanie, ocieranie,
zlizywanie / zmywanie, okadzanie, gryzienie, kłucie, drapanie, bicie,
przypiekanie ogniem, stawanie baniek.
A oto i
przykłady z terenów naszego Regionu –
jak przyjdzie się przekonać czytelnikowi, wiele z metod prócz fizycznej
skuteczności w leczeniu określonych
schorzeń, posiadała także magiczne konotacje:
Babcia
informatorki usuwała z oczu ości jęczmienia, kawałki metalu czy szkła przy
pomocy swego języka. Innym przykładem jest usuwanie kurzajek przez ich
nakłuwanie, przy czym wypływającą krew zbiera się do czerwonej chustki i tę
wrzuca, szybko zapominając gdzie (Rożanna, pow. mogileński) [31].
-Innym sposobem pozbycia się kurzajek jest obecnie
obcięcie ich brzytwą i przypalanie tych miejsc okowitą (kolskie) [32].
Przejdźmy
teraz do omawiania praktyk, opierających się przede wszystkim na wymiarze
symbolicznym. Pierwszą kategorię przykładów stanowić będą te, których rola
opierać się będzie na przeniesienie choroby poza otoczenie pacjenta. Prócz
przytaczanych przez nas dotychczas formuł słownych, należy wspomnieć także o
rytuałach mających na celu przenieść chorobę i związane z nią dolegliwości na:
drzewo, rzecz, człowieka, bądź inną istotę.
Odnosząc
się do pierwszej z wymienionych grup, przytoczmy taki oto przykład pochodzący z
Kaliskiego:
Aby „zgubić”
– „zimną febrę” dużym gwoździem, jakim przybijają gonty na
dachu, trzeba zrobić w wierzbie dziurę; chory powinien trzy razy chuchnąć w
wywierconą dziurę i natychmiast tym samym gwoździem zabić dziurę. Wierzba w
kilka dni uschnie, lecz chory będzie wyleczony [33].
Mamy tutaj do czynienia z następującymi motywami:
po pierwsze – pojawia się tutaj omawiana
przez nas kategoria „zamknięte-otwarte”, która w tym przypadku zakłada
„uwięzienie” choroby, bądź „odesłanie” jej do świata zmarłych oraz istot
nadprzyrodzonych. Wierzba jest tutaj nie bez znaczenia – od dawien, dawna
postrzegana była jako drzewo skupiające wokół siebie nadprzyrodzone istoty, oaz
sama w sobie – będąca zarazem portalem (przejściem), do świata duchów (jeśli
posiadała w swym pniu duży otwór). Sugeruje to także, że choroba ta mogła w
kulturze omawianego Regionu posiadać przypisaną jej przez kulturę ludową
personifikację – być postrzegana jako byt sam w sobie, a nie jedynie jako zbiór
dolegliwości. Poza tym (co się pojawiało już we wcześniej przytaczanych przeze
mnie przykładach tego typu) – mamy tutaj do czynienia z magią podobieństw i
styczności (zależności). Tak długo bowiem choroba miała nękać chorego, póki
powiązane z nim poprzez ryt drzewo nie obumarło, zabierając je ze sobą.
Ponadto na tereny Wschodniej
Wielkopolski, mógł przywędrować znany na Kujawach zwyczaj pozbywania się
choroby poprzez przenoszenie jej tym razem nie na roślinę – lecz przedmiot:
- Aby pozbyć się
kurzajek – zawiązać należało tyle supełków ile kurzajek się miało, a następnie
schować ową nitkę w niedostępnym miejscu – kiedy ona zgnije, to kurzajki
znikną. Nie wolno było jednak liczyć komuś innemu ile tych kurzajek było, bo by
się to na niego przeniosło [34].
W końcu – choroby można się było
pozbyć przenosząc ją na inną osobę, lub zwierzę. W poniższych przykładach
pojawiać się odniesienia do omawianych przez nas reguł: naśladownictwa,
styczności, kierunków świata, miejsc i czasu granicznego, magią liczb, poprzez
styczność ze sferą śmierci. W końcu także – poprzez rytuały opierające się na
rytualnym wykorzystaniu pochodnych, oraz fragmentów ciała ludzkiego uznawanych
za „marginalne”: włosy, paznokcie, mocz, krew.
- W Konińskim stosowano następującą receptę na
gruźlicę kręgosłupa: należało zebrać ziemię z dziewięciu kretowisk, przykładać
ją choremu w woreczku na piersi, następnie zanieść o 12 godzinie w nocy na
skrzyżowanie drogi, tam tę ziemię wyrzucić i uciec pod warunkiem nieoglądania
się wstecz. Chorobę zabierze pierwszy przechodzący przez to skrzyżowanie
człowiek [35].
- Reumatyzm leczono w ten sposób, że chory musiał trzykrotnie przed wschodem słońca
przeczołgać się przed otwór powstały w pniu rozdwojonego drzewa; bólu krzyża –
czołgając sie pod starymi pomnikami na cmentarzu. Można było chorobę zakopać
wraz z obciętymi włosami, paznokciami, krwią, czy moczem itp. Można też było
zniszczyć ją w całym domu przez polewanie kół wozu wodą pozostałą po myciu
nieboszczyka (Średzkie) [36].
Inne metody magiczne związane z
zwalczaniem choroby opierały się min.
na: kreśleniu na ciele chorego magicznych symboli; odstraszaniu choroby (np.
poprzez hałas, którego siły nadprzyrodzone, jak już sobie powiedzieliśmy – nie
lubią); czy też na obrzydzaniu jej
pobytu w ciele chorego (np. poprzez stosowanie w kuracji odchodów).
Schemat diagnozowania chorób oraz dolegliwości na podstawie barwy moczu.
W ludowym lecznictwie na terenie
Wschodniej Wielkopolski, stosowano także środki pochodzenia roślinnego (o
których opowiemy sobie w osobnym podrozdziale), oraz zwierzęcego – wierzono
wówczas w to, iż osoba leczona przejmie wówczas pożądaną cechę od danej istoty,
od której miałby pochodzić dany specyfik – co z kolei przyczynić się miało do
jej wyzdrowienia. A być może niektóre praktyki zakładały prosty związek
polegający wiarę, że na daną dolegliwość miał pomóc ten, a nie inny środek. Jak
się miało potem okazywać, część z nich posiadała faktyczną siłę działania –
inne działały na zasadzie „placebo”, jeśli wręcz – nie zaszkodziły bardziej
pacjentowi.
- Stosowanie skóry
z węgorza, do leczenia zwichniętej ręki, albo nogi – polegało na obwiązywaniu nią
tegoż miejsca, a następnie noszenie owego „opatrunku”, aż do czasu całkowitego ustąpienia
dolegliwości (Wągrowiec, Mogilno) [37].
- Żółcią cielęcą (rzadziej świńską) leczono
odmrożenia przez smarowanie i przypiekanie przy otwartych drzwiczkach pieca.
Podobnie leczono odmrożenia tłuszczem zajęczym zwanym skromem. Tłuszcz z
zabitego zająca lekko solono i przechowywano na strychach na wypadek chorób
(Wągrowieckie, Mogileńskie) [38].
- Reumatyzm powszechnie leczono przy
pomocy mrówek: w maju zbierano w lesie
mrówki do worka, zalewano gorącą wodą i
moczono w tym chore ręce i nogi [39].
- Z innych środków
można przykładowo wymienić następujące: leczenie odmrożeń nacieraniem
naftą lub ropą naftową i przypiekaniem przy ogni; powszechne (do dzisiaj)
leczenie liszai oraz jęczmienia na oku pocieraniem rosą z okna, wziętą przed
wschodem słońca, także kobylim mlekiem lub zgniłym jabłkiem (kiedyś rosą z
kamieni leczono wyrzuty skórne); stosowanie terpentyny na chore gardło,
zaziębienie, katar [40].
Na zakończenie tej części
publikacji, pozwolę dodać sobie jeszcze kilka ludowych „recept”, na wszelakie
dolegliwości:
- Lek na febrę: Trzeba róg szwu u dołu od koszuli uciąć od tej koszuli, spalić na
popiół i ten popiół wsypać do kieliszka wódki. Chory wypić ma tę wódkę duszkiem
i zaraz potem iść do gościńca na taniec aż do upadłego (Miłosław powiat
wrzesiński) [41].
- Według
zaleceń kowala (sic!) wziąć kawałek bursztynu, ubić go na pył świeżo wyklepaną
siekierą i pijać ten pył rozpuszczony w wodzie (Królikowo, pow. koniński)
[42].
- Szeroko znanym
i stosowanym sposobem leczenia raka było używanie grzyba rosnącego na brzozie [43].
- Leczenie
fistuły: okruchy i kwiaty z łąkowego siana zaparzać i przykładać na chore
miejsce, następnie robić okłady ze zsiadłego mleka. Po zebraniu się ropy i
pęknięciu – smarować zewnętrznie maścią ichtiolową (Słowików, powiat
mogileński) [44].
- Przy kokluszu pomaga: picie czystej, zdrowej
wody, wywożenie dziecka do lasu na czyste powietrze, smykanie gałązek brzeziny
przed ustami dziecka, aby tym oddychało, zrywanie wiosennych bazi, robienie
naparu i dawanie do wypicia (okolice Wrześni) [45].
Zielnik ludowy.
Cyrulik przy pracy - do obowiązków osób wykonujących tę profesję należało nie tylko mycie i golenie pacjentów, ale także przeprowadzanie preparacji czaszki, oraz obcinanie kończyn zainfekowanych gangreną.
Wiedza z dziedziny ziołolecznictwa
stanowiła podstawę dawnej medycyny (w tym także ludowej), a co ciekawe:
właściwości (niektórych) stosowanych wówczas ziół, znalazło swoje potwierdzenie
w medycynie akademickiej, w związku z powyższym stosowane one są jako składniki
współcześnie zalecanych leków. Podobnie jak niektóre badania, potwierdzają
przekonania dotyczące pewnych ziół - wg których aby mogły one nabyć swoje
lecznicze właściwości, powinny one być zrywane o określonej porze roku, dnia, a
nawet fazie księżyca (sic!).
Zioła
były stosowane w medycynie wiejskiej na wiele sposobów: naparów, nalewek,
okadzeń, etc. W przypadku tych ostatnich z wymienionych, warto wspomnieć iż do
ich wykonywania, korzystano z ziół poświęconych w święta takie jak: Boże Ciało,
bądź też dzień Matki Boskiej Zielnej. Istotnym było także, aby przygotowany do
poświęcenia wówczas wianek pozostawał wykonany z dziewięciu, bądź jedenastu
pomniejszych wianuszków, zawierających rośliny takie jak: rozchodnik, rosiczka,
„kurze ziele”, macierzanka, czarnyszka, „łzy Matki Boskiej”, marchwica,
kobylak, żywokost, rumianek i mięta (Sławsk, pow. koniński) [46].
Co się zaś tyczy innych ziół,
stosowanych w medycynie ludowej naszego Regionu, to poniżej prezentujemy listę
roślin, wraz ze skrótowym opisem - wyjaśniającym sposób ich podawania
pacjentowi, oraz nazw dolegliwości, na które owe zioła miały okazać się pomocne
(w oparciu o publikację prof. J. Burszty [47]):
Babka - na rany,
wrzody, odflegmienie płuc.
Bez czarny,
„hyczka” – kwiat i jagody jako herbata napotna; na chorobę płuc i bóle głowy.
Używany szeroko do zabiegów przesądnych.
Biedrzeniec –
herbata na chorobę płuc.
Brzozowe liście
– do zmywania liszai.
Chmiel - herbata
od przeziębienia.
Chrzan – nalewka
przeciw reumatyzmowi.
Czarcie żebro –
do kąpanie dzieci i chorych na gruźlicę, do kadzenia przy różnych chorobach,
szczególnie przeciw czarom ludzi i bydła.
Czarna jagoda -
przeciw biegunce, owsikom, chorobie nerek.
Czosnek ogrodowy
– „babskie ziółko”, przeciw zarazom i
sklerozie; „na żołądek” i przeciw kokluszowi u dzieci, przeciw żółtaczce.
Czyściec
„czyścowe ziele” – przeciw bólom głowy i
„przyrokom”.
Dziewanna – od
kaszlu i chorób płuc.
Dziurawiec,
„krzyżowe ziele” – przeciw róży, chorobom żołądka i wątroby, na brak apetytu,
„przeciw ciotom (Konińskie).
Gorczyca Czarna
– nalewka do nacierania przy reumatyzmie, „dobra na ból, wrzody i na suchoty,
bo grzeje”.
Jaskółcze ziele
- przeciw reumatyzmowi, nieżytowi żołądka i jelit.
Kolendra – „na
żołądek”.
Kopytnik –
przeciw kaszlowi.
Krwawnik - na choroby żołądka i płuc; też „na stawy”
(Blizanów, pow. kaliski).
Len – na wrzody,
rany, też do picia („na płuca, astmę; daje też lekki oddech – Leszczyńskie).
Lipa, kwiat – na
łamanie w krzyżach.
Łopian - do
usuwania łupieżu z głowy.
Macierzanka –
„dobra na leczenie brzucha” (Kaliskie), „kobietom na macicę, jak mają boleści
(Gnieźnieńskie).
Mięta - na
choroby żołądka, zatrzymanie „zwolnienie”, zdrowa na wszystko.
Pietruszka – na
chorobę pęcherza, „dobra też na gorączkę”.
Piołun - na regulacje
czynności żołądka i wątroby.
Podbiał - na rany, wrzody, przeciw kaszlowi.
Pokrzywa –„dobra
na ciśnienie krwi”, też przeciw reumatyzmowi.
Róża dzika, głóg
- na choroby serca, do kadzenia, do
spędzania róży.
Skrzyp, zwany
koszczką – „na biegunkę i na pęcherz” (Kaliskie).
Szalej, lulek –
na ból zębów, używany powszechnie do kadzenia.
Szałwia –
obmywanie ran, w chorobach dziąseł, żołądka.
Tatarak, taterak
– przeciw biegunce reumatyzmowi, służy
tez do kąpania dzieci, „dla wzmacniania kości” (Obornickie).
Tysiącznik,
centuria, „smakowe ziele” – „nie ma lepszego leku na żołądek”.
Wrotycz –
przeciw pasożytom, „na glisty”.
W końcu pozwolimy sobie także na
zaprezentowanie kilku przykładowych „recept” na wybrane kuracje, pochodzące z
terenów Wschodniej Wielkopolski:
- Użycie „czarciego ziela”, jako środka przeciw
bólowi głowy. Gotuje się zioła w wodzie i bez dolewania zimnej czeka się, aż
wystygnie. Wówczas myje się tą wodą dwa – trzy razy dziennie (Gnieźnieńskie) [48].
- Biegunkę u dzieci i dorosłych leczy się tatarką pospolitą. Bierze
się garść ziarna na trzy litry wody i gotuje przez 15 minut. Po ostudzeniu pije
się trzy razy dziennie po szklance przed jedzeniem (Mogileńskie) [49].
- Katar żołądka leczy się następująco: wydrąża się
nasiona dzikiej róży i zlewa w butelce
ze spirytusem. Po dziesięciu dniach bierze się raz dziennie 10 kropel
zwiększając stopniowo dawkę d dwudziestu kropel (Brzeźno Stare, pow.
Wągrowiecki)
[50].
- Leczenie ischiasu: należy obedrzeć wiosną korę z
jałowca i wysuszyć. Garść takiej kory wrzuca się do trzech litrów wody i gotuje
pod przykryciem, odstawia i studzi. Pije się trzy razy dziennie przed
jedzeniem, zjadając przy tym siedem
ziaren tegoż jałowca (Słowikowo, pow. Mogileński) [51].
Autor: Marta Kaleta.
Przypisy.
01. Zob. M. Haavio, Mitologia fińska, Państwowy Instytut
Wydawniczy 1979.
02. L. Stomma, Tablice Mendelejewa, [w:] Antropologia
kultury wsi polskiej XIX wieku. Oraz wybrane eseje, Łódź 2002, Wydawca
Piotr Dopierała, s. 192.
03. Tamże.
04. Tamże.
05. Tamże, s. 191.
06. Tamże, s. 192.
07. Tamże, s. 191.
08. Tamże.
09. J. Burszta, Lecznictwo ludowe, [w:] Kultura
ludowa Wielkopolski, t. III, J. Burszta (red.), Poznań 1967, Wydawnictwo
Poznańskie, s. 447.
10. L. Stomma, dz.
cyt., s. 203.
11. Tamże.
12. Zob. L. Stomma,
dz. cyt.
13. Zob. Tamże, s.
234-235.
14. J. Burszta, dz.
cyt., s. 427.
15. Tamże, s. 415.
16. L. Stomma, dz.
cyt., s. 218.
17. Tamże.
18. Zob. Tamże, s.
223-224.
19. zob. M. Eliade, rozdziały: Słońce i kulty solarne, oraz Księżyc
i mistyka lunarna, [w:] Traktat o historii religii, Łódź 1993,
Wydawnictwo Opus.
20.
Zob.
P. Kowalski, hasła: słońce i księżyc, [w:] dz. cyt.
21. Zob. K. Moszyński, rozdziały: Wierzenia o niebie i słońcu, oraz Wierzenia o księżycu [w:] Kultura Ludowa Słowian, t. II, Kraków 1934, Polska Akademia Umiejętności
22. Zob. L. Stomma,
dz. cyt., s. 212.
23. Zob. Tamże.
24. Tamże, s. 209.
25. Tamże.
26. J. Burszta, dz.
cyt. ,s. 425.
27. Tamże, s. 426.
28. Tamże.
29. Tamże, s. 427.
30. Tamże.
31. Tamże, s. 426.
32. Tamże, s. 427.
33. Tamże.
34. Tamże, s. 418.
35. Tamże.
36. Tamże, s. 419.
37. Tamże.
38. Zob. Tamże, s.
424.
39. Tamże.
40. Tamże.
41. Tamże, s. 425.
42. Tamże, s. 426.
43. Tamże.
44. Zob. Tamże.
45. Tamże.
46. Tamże, s. 427.
47. Zob. Tamże, s.
420.
48. Zob. Tamże, s.
422.
49. Tamże, s. 422.
50. Tamże, s. 423.
51. Tamże.
52. Tamże.
Bibliografia.
1.
Burszta
Józef, Lecznictwo ludowe, [w:] Kultura
ludowa Wielkopolski, t. III, J. Burszta (red.), Poznań 1967, Wydawnictwo
Poznańskie.
2.
Eliade
Mircea, Traktat o historii religii, Łódź 1993, Wydawnictwo Opus.
3.
Haavio
Martti, Mitologia fińska, Państwowy
Instytut Wydawniczy 1979.
4.
Kowalski
Piotr, Leksykon znaki świata: omen,
przesąd, znaczenia, Wrocław-Warszawa 1998, PWN.
5. Le Goff Jacques, Truong Nicolas, Historia ciała w średniowieczu, Czytelnik.
6.
Łeńska-Bąk
Katarzyna, Sztandara Magdalena (red.), Wokół choroby, medycyny i praktyk
leczniczych. Teorie – konteksty – interpretacje, Opole 2009, Wydawnictwo
Uniwersytetu Opolskiego.
7.
Moszyński
Kazimierz, Kultura Ludowa Słowian, t.
II, Kraków 1934, Polska Akademia Umiejętności.
8. Płonka-Syroka Bożena, Medycyna w historii i kulturze, Wydawnictwo DiG 2016.
9.
Stomma
Ludwik, Tablice Mendelejewa, [w:] Antropologia
kultury wsi polskiej XIX wieku. Oraz wybrane eseje, Łódź 2002, Wydawca
Piotr Dopierała.
10.
Szumowski
Władysław, Historia medycyny
filozoficznie ujęta, Wydawnictwo Marek Derewiecki.
Spis ilustracji.
Człowiek
jako symboliczne odzwierciedlenie kosmosu:
A. Paluch,
Etnologiczny
atlas ciała ludzkiego i chorób, Wrocław 1995,
Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego.
Schemat upuszczania krwi:
Tamże.
Schemat stawiania baniek:
Tamże.
Metody
leczenia ran od broni wszelakiej:
Schemat diagnozowania chorób oraz dolegliwości
na podstawie barwy moczu:
Cyrulik przy pracy:
Tamże.