Oddajemy do rąk czytelników ostatnią część naszego regionalnego zielnika opracowanego na podstawie badań i pracy A. Fischera. Zdajemy sobie sprawę, że nie uwzględniliśmy tutaj wszystkich gatunków, które wykorzystywane były w praktyce ludowej, jednak wówczas cykl naszych artykułów musiałby być znacznie obszerniejszy. Skupiliśmy się zatem na tych gatunkach, których przykłady praktycznego zastosowania, uwzględniał w swej pracy przytoczony autor. Dalsze informacje o nich, jak i innych (niewspomnianych) gatunkach, czytelnicy odnajdą w publikowanych na łamach naszego portalu tekstach, dotyczących medycyny i magii ludowej.
Rozchodnik
ostry. Rozchodnik był
używany jako środek leczniczy przy różnego rodzaju dolegliwościach np. w
okolicach Lwowa kąpano w nim dzieci chore na tzw. „angielską chorobę” (tzn.
krzywicę); gdzie indziej stosowany był jako lek na: bóle gardła, bóle zębów,
głowy bądź kości. W Wielkopolsce znajdował zastosowanie do nacierania guzów na
szyi i innych miejsc opuchniętych [1].
W
weterynarii ludowej zioło to stosowane było (w zależności od części kraju):
przy chorobach wymion krów, oraz przy okazji wszelkich innych problemów
związanych z wydojem. W Wielkopolsce uważano, że: gdy mleko u krowy się psuje, trzeba doić przez wianek z rozchodnika
[2]. Podobnie było w przypadku innego przedstawiciela gatunku tych roślin tj.
Rozchodnika płasko listnego: na Kaszubach
święcone wianki z rozchodnika i macierzanki wkłada się do sitka i przecedza
przez nie mleko, aby się mleko w lecie nie psuło. Podobnie gdy się masło nie
chce ubić, wrzuca się kawałek wianka do maślniczki [3].
(Rzepik pospolity).
Śmietannik. Różnym gatunkom roślin przypisywano działanie polegające na poprawie
ilości produkowanego mleka oraz jakości wytwarzanego z niego nabiału,
nazywając te rośliny „śmietannikiem” (ludność ukraińska – „śmietannyk”).
W
zebranych materiałach mamy do czynienia z rzepikiem pospolitym Agrimonia
eupatoria L., kozibrodem Tragopogon spp., krwawnikiem Achillea millefolium L.
i siedmiopalecznikiem błotnym Comarum plaustre L. Agrimonia eupatoria L.,
„śmietannyk”, „śmietannik”
[39]. Rzadziej spotyka się nazwę „masłecznik” [4].
W
zależności od części kraju istniały różne praktyki mające na celu podniesienia
mleczności krów, czy też bezpośredniego
wpłynięcia na jakość pozyskiwanego od nich mleka. Czasem okadzano zwierzęta tym
zielem, a gdzie indziej podawano im je do spożycia bezpośrednio w paszy. O śmietanniku pisze też Szulczewski, nie
będąc pewnym, o który gatunek chodzi – Comarum palustre lub Geum rivale (na
dodatek podaje jeszcze, że w słowniku Majewskiego pod tą nazwą są także
Agrimonia eupatoria, Parnassia palustris, Oenothera biennis). Podaje on, że
liść włożony do kierenki (naczynia, w którym robi się masło), powoduje szybkie
tworzenie się masła (Wielkopolska) [5].
Śmietannik
miał posiadać wedle kultury ludowej zastosowanie nie tylko w weterynarii, a oto
i przykład z terenów Konina: Na
reumatyzm, różne bóle w kościach, fluksje w twarzy okadza się miejsca cierpiące
śmietannikiem święconym na Boże Ciało. Okadzanie takie wywołuje spotnienie
miejsc bolących, bo odbywa się pod przykryciem, przynosi więc zazwyczaj
chwilową ulgę [6].
Szałwia.
W woj. krakowskim szałwia wykorzystywana była jako przyprawa do rosołu.
Niektóre źródła wzmiankują jakoby w
dawnej kuchni polskiej z szałwii sporządzano gołąbki: W liściach kapusty lub szałwji robi lud tzw. gołąbki z kaszy – w tej
wzmiance chodzi o jakiś gatunek krajowy, bo szałwia lekarska ma zbyt małe
liście, aby robić z niej gołąbki [7]. W lecznictwie ludowym zioło to
znajdywało zastosowanie jako lek na bóle: gardła, bądź zębów, a także stanów
zapalnych dziąseł. Z okolic Dębicza w pow. średzkim Kolberg miał odnotować
następującą receptę ludową na ból gardła: gotują
szałwję, w ten ukrop leją ocet i trochę miodu – płuczą tem gardło [8].
Kocanki piaskowe. W lecznictwie ludowym rośliny te
stosowane były jako środek przeciwko tzw. „suchotom”: Wywar z kocanki i innych ziół z poświęconego wianka, zmieszanych z
siemieniem, rozkrojoną na czworo cebulą oraz ospą żytnią wlewa się suchotnikom
do kąpieli [9] (Dębicz, pow. średzki), w innych częściach kraju miały by
stosowane także na dolegliwości takie jak: bóle brzucha, oraz żołądka, oraz
białe upławy u kobiet. W weterynarii ludowej, z wspomnianych powyżej okolic
Wielkopolski: kocanki i inne rośliny z
poświęconego wianka przygotowane w formie wywaru z siemieniem, rozkrojoną na
czworo cebulą oraz ospą żytnią podaje się krowie po ocieleniu lub w przypadku
choroby [10].
Barwinek. Ze
względu na swe znaczenie w ludowej erotyce bywa nazywany także czasem lubiczem
lub lubystkiem [11]. Polski przekład Albertusa Magnusa (1698) zaleca barwinek
do używania w potrawach w celu wzniecania miłości między małżonkami [12].
Wierzono także, że jest stosowany
przez czarownice, w odprawianych przez nie rytuałach magicznych, ale i także
gdzieniegdzie: stosowano go jako środek apotropeiczny przeciwko działaniom
czarownic (np. w okolicach Wadowic). W niektórych regionach wianki na głowach
panny młodej oraz jej druhen powinny być uwite właśnie z tejże rośliny, a o tym
iż panna młoda powinna mieć tę roślinę posadzoną w swym ogródku pisywaliśmy
wcześniej, przy okazji omawiania ruty.
Barwinek
jako zioło lecznicze znajdował także swoje zastosowanie w lecznictwie ludowym –
zwłaszcza: powszechnie w całej Polsce
celem leczniczego wywołania kołtuna [13]. Mówi już o tym Compendium medicum
(1719), że barwinek pity powoduje zrośnięcie się kołtuna, a odwarem myta głowa
kołtunieje. Podobnie we współczesnych ludowych wierzeniach, np. w Lubelskiem,
istnieje przekonanie, że w razie łamania w głowie należy zapuścić kołtun. Ból
głowy jest bowiem jakby tym kołtunem wewnętrznym, czyli gośćcem (gościec),
który trzeba wydobyć na zewnątrz. Dlatego moczy się barwinek w wódce, polewa
się tym nastojem głowę i w ten sposób wywija się kołtun na wierzch. Potem nie
można go ruszać, ani czesać, ani myć, póki się kołtun nie wystoi, bo inaczej
sprzeciwia się, wraca i włazi w oczy lub głowę i jeszcze gorzej łamie. Prócz
tego zlewania głowy okowitą, w której moczono barwinek, istnieje też zabieg w
innej formie, a mianowicie skrapianie włosów odwarem z barwinku (pow. Konin) [14].
Dzięgiel leśny. W kulturze ludowej stosowany był jako środek
przeciwdziałający wszelkim działaniom magicznym, mającym na celu zaszkodzić
zarówno człowiekowi, jak i jego domostwu. Syreński miał to potwierdzać,
odnotowując w swej pracy co następuje: Nadto
pomaga szczególnie na czary, z powodu których człowiek wymiotuje takie rzeczy
jak myszy, jaszczurki, nietoperze, węże, żaby, igły, noże, gwoździe i brzytwy.
W ogóle wyprowadza żaby, węże, salamandry lub inne zwierzęta, gdyby się w kim
zalęgły same z wód lub z zadania złego człowieka. Również strachy i cienie oraz sny straszliwe odpędza
[15].
Wg
starych zielników dzięgiel miał chronić nie tylko przed urokami, ale także
przed wszelakimi chorobami, które mogłyby zagrozić człowiekowi. Ponadto
stosowany w odpowiedni sposób miał pomagać w następujące sposoby: przywracać
utraconą pamięć, wpływać pozytywnie na samopoczucie (w dzisiejszym kontekście
należy rozumieć ten wątek, iż roślina ta pomagała leczyć depresję), leczyć
zadane rany, oraz bóle wszelakie, etc.
Koło
Łowicza używa się go na wzmocnienie żołądka, a w pow. Konin nalewkę dzięglową
stosuje się przeciw boleściom żołądkowym [16].
Kopytnik. Przez wiele pokoleń uważany był za ziele
magiczne, stosowane zarówno przez czarownice, jak i przeciętnych mieszkańców
wsi, jako środek przeciwdziałający wszelkim urokom. Dostrzegano także
właściwości lecznicze tej rośliny, np. w okolicach pow. Złoczów uważano że:
choć jagody tej rośliny są trujące, to już odwar z niej samej stanowi antidotum
przeciw truciźnie [17]. W zależności od
regionu kraju, roślina ta była postrzegana jako lekarstwo na różnorakie choroby
i dolegliwości, np. na reumatyzmy, różne
bóle w kościach, fluksje w twarzy okadza się miejsca cierpiące kopytnikiem święconym na Boże Ciało. Takie okadzanie wywołuje spotnienie miejsc bolących, bo odbywa się pod przykryciem i przynosi zazwyczaj chwilową ulgę (pow. Konin) [18].
Paprotka zwyczajna. Paprocie bez względu na gatunek postrzegane
były w wielu kulturach jako rośliny związane ze sferą magii, oraz innych
niezwykłych istot (w folklorze góralskim liście paproci stanowić miały pokarm
dla dziwożon). Syreński zaleca słać nią, bo węże do niej nie przystępują, a
wedle Haura korzeń warzony w ługu dębowym z wódką i krwią – dla mężczyzny z
psa, a dla kobiety z suki – przykładany oddala czary, przez które człowiek
został pokurczony [19].
Najbardziej
rozpowszechnione podania na temat tych roślin sugerują, jakoby w wigilię św.
Jana rozkwitać miał tajemniczy kwiat paproci (choć opowieści z niektórych
części kraju sugerują, jakoby nie był to jedyny czas, kiedy miałby ona zakwitać).
Kwiat ten miał rzekomo zakwitać na czerwono, bądź złoto, a jaśnieć miał tak
jasno, jakby dopiero co spadła z nieba gwiazda. Zapewniać swemu znalazcy moc
leczenia wszelkich chorób, zaś w przypadku gdy była nim kobieta – poznania
arkanów wiedzy magicznej. Z kolei szczęście przynosić miał wówczas, gdy został
zerwany dłonią dziewicy.
Dotrzeć do
niego wcale nie było łatwo, bowiem dostępu strzec miały nieczyste siły, które
ze wszystkich sił starały się nie dopuścić do cennego znaleziska możliwie
żadnego ze śmiertelników [20]. Dlatego też:
trzeba się więc albo opasać
bylicą, albo mieć ziele świętojańskie w ręku, aby diabeł siedzący w korzeniu
bzu lub przestępie nie wyprowadził na mokradła i bagna. (…) Niekiedy zalecają
wyprawiać się po kwiat paproci zupełnie nago albo też w makutrze na głowie,
albo wreszcie należy wdziać na siebie paski święcone, szkaplerze, różańce,
koronki, a nawet habit zakonny. Po czym trzeba kredą siedem razy święconą w
dniu Trzech Króli opisać potrójne koło, aby diabeł nie miał przystępu i potem
nie mógł kwiatu odebrać (pow. Rzeszów i Biała) [21].
Poza
ludowymi wierzeniami związanymi ze sferą magiczną, rośliny te posiadały
zastosowanie w medycynie, oraz weterynarii ludowej. Za przykłady niechaj
posłużą doniesienia z terenów naszego Regonu: w pow. Konin odwar z korzenia służy
jako lekarstwo przeciw puchlinie. (…) Odwar paprotki dodany do glinki, którą się wylepia izbę, wypędza robactwo [22].
jako lekarstwo przeciw puchlinie. (…) Odwar paprotki dodany do glinki, którą się wylepia izbę, wypędza robactwo [22].
Jasnota. Jej zwyczajowa nazwa brzmi: głucha
pokrzywa biała (okolice Konina), lub podobne. W okolicach Lwowa z jej liści
przyrządzano potrawę podobną do szpinaku. W wierzeniach ludowych roślina ta
była postrzegana jako środek zapobiegający urokom, zwłaszcza tym rzucanym przez
czarownice na mleko (by je „popsuć”). W medycynie ludowej, w zależności od
regionu, stosowana była jako środek na: kaszel, boleści w piersiach i
oczyszczanie krwi, białe upławy u kobiet (odwar z korzeni tej rośliny, okolice
Konina).
Lilia złotołów. Gdzieniegdzie w folklorze Polskim
nazywana była także lilią św. Józefa, w przeszłości hodowano zazwyczaj jej trzy
gatunki, tj.: l. białą, l. tygrysią, l. bulwkową. Na temat tej rośliny istniało
wiele interesujących przekonań m.in.: wianek
tych ziół, zawieszony na zewnętrznej ścianie chaty, chroni od piorunów
(Bieliny, pow. Nisko, woj. lwowskie). Lud wierzy, że kropla rosy w kielichu
lilii jest łzą Najświętszej Panny Maryi wylaną nad ludzką nędzą (Prusy Zach.).
Lilia wyrasta na grobie niewinnej osoby, sadzi się ją również na grobach
dziewczą. Ma niezwykłą siłę mogącą wzbudzić miłość (pow. Czarnków, woj.
poznańskie) [23]. Płatkom, lub liściom lilii maczanych w spirytusie, lub
innych płynach przypisywano moc przeciwdziałania wielu chorobom, lub też
dolegliwościom, w tym gojenia ran np. iście
białej lilii moczone w oliwie oraz woszczynie przykłada się do ran z oparzelizny [24].
Robinia akacjowa. Bywa
nazywana także akacją fałszywą lub grochodrzewem (…). Lud
opowiada, że w Jankowie pod Gnieznem znajduje się w parku akacja szczególnie
ulubiona przez czarownice. Jeśli kto w nocy tamtędy przechodzi, czarownice pod
postacią czarnych kotów ścigają go aż do mieszkania. Jeśli ich nie odegnać,
będą przychodziły każdej nocy, aby ludziom wydrapać oczy. (…)
Polacy nadniemeńscy nazywają robinię
szaleniec i uważają ją za niezawodny środek zapobiegawczy przeciw wściekliźnie
od ukąszenia psa wściekłego
[25 ].
Mirt. Podobnie jak zioła takie jak:
rozmaryn, czy ruta posiada swoje miejsce
i znaczenie w obrzędowości weselnej. W wielu regionach kraju wykonuje
się z niego najróżniejsze ozdoby jak: wianki i bukiety dla pary młodej oraz ich
drużyny. Listki mirtowe ze ślubnego
wianka skuteczne są na zimnicę [26]. Niekiedy nawet, jak na Podolu: zmarłą
pannę chowano w mirtowym wianku na głowie; gdzieindziej zaś roślina stawała się
przybraniem do trumny, w której chowano zmarłego kawalera. Mirt miał także
znaczenie we wszelakiego rodzaju wróżbach o znaczeniu matrymonialnym, czynionym
o różnych porach w roku (w zależności od regionu kraju). W lecznictwie ludowym naszego regionu mirt
znajdował zastosowanie w następujących przypadkach odnotowanych przez A.
Fischera: Herbata z mirtu służy przeciw różnym chorobom niewieścim [28] (okolice Żnina).
Wrotycz pospolity.
Wrotycz pospolity i wrotycz maruna. W niektórych regionach kraju zioło to po
poświęceniu w dniu M.B. Zielnej, przechowywany był w chałupie w celach
ochronnych przeciwko uderzeniom pioruna, lub wszelkiego „złego”. W okolicach
Lwowa i na terenach Rusi stosowany był jako środek na oczyszczenie krwi,
zwłaszcza po porodzie, a także na wstrzymanie krwawienia miesięcznego. Także w
okolicach Żnina stosowano go przy leczeniu wszelkich dolegliwości kobiecych
(jako odwar z gatunku rośliny, zwanej: wrotycz maruna). W zależności od regionu
kraju wrotycz pospolity stosowany był na różne dolegliwości, zwłaszcza związane
z bólem brzucha, oraz chorobami układu pokarmowego [29]. W Gołuchowie: na wytępienie glist u dzieci podaje odwar
z wrotyczu poświęconego w dniu M.B. Zielnej [30].
W niektórych regionach kraju wrotycz maruna
posiada magiczną moc, którą wspomaga swego posiadacza przy sprzedaży i kupnie.
Gdzie indziej jeszcze wiążę się ją ze sferą śmierci, tak jest w przypadku okolic
Tarnopola, gdzie długo konającym, w celu „ułatwienia” umierania, kładzie się
pod pachę kwiat tej rośliny. We wsi
Bruszewo jest ona uważana za ziele bardzo skuteczne od wszelkich poruszeń i
bólów brzucha, jednak językowo wiąże się z takimi wyrażeniami jak: śmierć, mór,
martwy i mara” (Bruszewo, pow. Wysokie Mazowieckie, woj. białostockie)
[31].
Wrotycz maruna.
Bibliografia.
Kujawska Monika (red.), Rośliny w wierzeniach i zwyczajach ludowych. Słownik Adama Fischera, Prace i materiały etnograficzne t. XXXVII, Polskie Towarzystwo Ludoznawcze.
Źródła ilustracji:
Robinia akacjowa: https://www.mediastorehouse.com/uig/biology/botany-illustrations/black-locust-robinia-pseudoacacia-9497237.html
Pozostałe ilustracje przedstawiające opisywane rośliny: Wikipedia.
Przypisy.
- Zob. M. Kujawska (red.), Rośliny w wierzeniach i zwyczajach ludowych. Słownik Adama Fischera, Prace i materiały etnograficzne t. XXXVII, Polskie Towarzystwo Ludoznawcze, s. 460.
- Tamże, s. 461.
- Tamże, s. 286.
- Tamże, s. 473.
- Zon. Tamże, s. 474.
- Tamże.
- Tamże.
- Tamże, s. 476.
- Tamże.
- Tamże, s. 390.
- Tamże,s. 391.
- Tamże, s. 74.
- Tamże.
- Tamże, s. 76.
- Tamże, s. 76-77.
- Tamże, s. 143.
- Tamże, s. 145.
- Zob. Tamże, s. 209.
- Tamże, s. 210.
- Tamże, s. 254.
- Zob. Tamże, s. 253-255.
- Tamże, s. 254.
- Tamże, s. 257.
- Tamże, s. 412.
- Tamże, s. 411.
- Tamże, s. 283-284.
- Tamże, s. 441-442.
- Tamże.
- Zob. tamże, s. 491-492.
- Tamże, s. 491.
- Tamże, s. 488.