W tym tygodniu prezentujemy dalszy ciąg materiałów zaczerpniętych z zapisków O. Kolberga, oraz pionierek archeologii i etnografii Wielkopolski: Jadwigi Szeptyckiej z Szembeków, oraz Zofii Szembekówny (biografie obydwu sióstr, a także ich matki zostały przedstawione w naszym cyklu "Damy wielkopolski Wschodniej"). Poprzednio przedstawiliśmy materiały odnoszące się do roku obrzędowego na wsi naszego Regionu, w ówczesnych w/w autorom czasach. Dziś skupimy się na obrzędowości rodzinnej.
.
Narodziny - chrzest.
Powitanie nowego członka społeczności zawsze było dużym wydarzeniem. Tu: "U Todorsa", ilustracja autorstwa M.E. Andriolliego.
Podobnie jak ma to miejsce w
dzisiejszych czasach: nowo narodzone dziecko, witane było na tym świecie
podarkami, które otrzymywać miało od najbliższych krewnych. O tym, jak to się
odbywało świadczy przykład z Dębicza: kum
daje babce (akuszerce) kilka trojaków, dla dziecka zaś talara, wyżej
wspomnianego wiąże w róg poduszki, we wstążki niekiedy ustrojonej. Gdy dziecko
urośnie od dwóch lat, to krzaśna (chrzestna) uszyje mu i da koszulę, sukienkę
perkalikową i czapeczkę pstrą na główkę.
Inne praktyki związane z
wtajemniczeniem dziecka do społeczności lokalnej, pochodzą z okolic m. in.
Czeszewa. Gdy wybierano się na chrzest oseska, odgrywano następującą scenkę:
kum niby „przypadkiem” zabierał opatulonego w poduszkę malucha, lecz
przekroczywszy próg domu, jakby zdając sobie sprawę ze swego „roztargnienia”,
pytał: „A nie zapomnieliśmy tu czego?”. Wówczas rodzice wypowiadali imię
dziecka przystępującego do chrztu, bo o nie tutaj chodziło.
Do innych obrzędów, związanych z
włączaniem dziecka do społeczności lokalnej zaliczyć należy praktyki z okolic
Mrozowa, o których wspominać miał O. Kolberg: kiedy wracają z dzieckiem nowonarodzenem od chrztu św z kościoła do
domu, wtenczas, jeżeli dziecko jest chłopcem, rozwiązują prędko w domu jego
nóżki i takowe kładą na stół, ażeby
chłopiec ten w przyszłości był dobrym gospodarzem. Jeśli zaś dziecko jest
dziewczątkiem, wtedy kładą je z poduszką pod miśnik, na ten cel, żeby nauczyło
się dobrze myć statki (naczynia gospodarskie).
Zaloty – ślub – wesele.
Ryciny przedstawiające nakrycia głowy panien młodych z Siemianic. Od lewej - moda wcześniejsza; z prawej - współcześniejszy czasom J. Szeptyckiej z Szembeków styl nakrycia głowy Młodej.
Zrękowiny.
Zalotnicy przybyli do domu dziewczyny w okolicach Pleszewa i Kotlina, na
swoje zapytanie o pannę na wydaniu mogli oczekiwać dwojakiej odpowiedzi. Jeśli
dziewczyna była przychylna ich wizycie - odpowiadała wówczas (niejako drocząc
się z nimi): „bo ja wiem?”. Gdy była przeciwna propozycji zamążpójścia mówiła
wówczas wprost: „jeszcze się żenić nie będę”.
Ciekawym aktem, podkreślającym
akceptację kandydata, i zarazem zapowiadającym wspólną przyszłość pary,
odnaleźć można w zapiskach dotyczących okolic Targoszyc, i Ochli: przy zaręczynach (śrędziny), rodzice jej
[panny] dzielą chleb na dwoje i jedną
połowę dają jemu (narzeczonemu), druga zaś jej (narzeczonej) do zjedzenia.
Potem podają im kieliszek wódki który on do niej wychyla do połowy, oddając jej
resztę, by zeń drugą do niego połowę wypiła.
Ubiór. W Dębiczu w
niedzielę, w którą przypadała uroczystość zaślubin: młoda-panna ubiera się przy pomocy swachen; przyczem, rozpuściwszy jej
włosy na ramiona, przypinają jej nagłowie ozdobę czyli koronę złożoną ze
(w)stęgów jasnych (błękitnych), zielonych, białych i w ogóle bladych, w duże
fałdy czyli pukle (nie zaś w drobne karby) spiętych; a cała głowę obmają
zielonością tj. rozmarynem i merdą (myrtem). Spódnik jej bywa zwykle zielony
lub niebieski. Swachny zaś w stroju swoim, a osobliwie we wstęgach, mają i
czerwoną także barwę, a głowa ich całą w zieleń i kwiaty ubrana, wygląda jak
kwieciste rzeszoto.
W
okolicach Targoszyc i Ochli: ubiór
weselny młodej i druhen jest to ubiór świąteczny; prócz tego każda z nich ma na
czapce białej (tiulowej, krepowej) wieniec przypięty; jest to prosta gałązka
rozmarynu z dwiema wstążkami barwy zielnej, czerwonej, fijałkowem, białej itd.
U młodej jednak równie jak i u młodego, brak jest czerwonej barwy.
Od zaręczyn aż do końca wesela pan młody na czapce, oraz panna młoda na kapce
przypiętą gałązkę rozmarynu na zielonej wstążce. Pod Koźminem w pośrodku małej
tiulowej kapki czyli capeczki, zakładają pannie młodej do ślub złota koronę
(szychową) mającą dwa cale średnicy i dwa cale wysokości.
We wsi Topola Wielka: młoda-panna różni się tylko tem od inszych
panien, iż ma wieniec zielony, li tylko z białemi, albo i niebieskiemi
wstążkami na głowie.
W okolicach Sieroszewic młoda
ubierała do ślubu: wstążki różnokolorowe
(przeważnie zielone) karbowane dość dużymi karbami w trzy rzędy w podłuż nad
czołem, a na wierzch całą głowę rozmarynem przyozdobi; zielone wstęgi spadają
obok rozpuszczonych włosów na plecy. Trzy owe rzędy powstały z trzech
zkarbowanych zielonych wstążek (czasami atoli bywa tylko jedna wstążka, zielona
gładka, a pełno rozmarynu). Przodziewa ona nadto fałdzistą suknię zieloną
tybetową, a na kibić kładzie koszule stanik pstry (Fijałkowo-, niebiesko, -żóło
kratkowany) na stanik zaś granatowy nowy kabat.
Podobnież stroją się i swachny, z tą tylko różnicą, że mogą mieć w
ubraniu i wstążkę czerwoną, której to barwy młoda-panna niema, aby jej się
gorączka nie przydała. Zawsze też swachny mają na glowie ubranie z trzech
wstążek (np. czerwona, błękitna i żółta, lub czerwona, biała i fijałkowa, lub
też pstre, nakrapiane, kratkowane itp.), a spód kin błękitny, różowy lub pstry.
Strój drużby z Miłosławia
charakteryzował się tym, iż mężczyzna ów zakładał na głowę czapkę z wełny
siwego barana ze wstęgami. Podobne siwe czapeczki mieli zakładać drużynnicy
pana młodego ze wsi Chwalibogów – z tą różnicą, iż ich nakrycia głowy ozdobione
miały być pawimi piórami.
Ceremonia
zaślubin. W
Sieroszewicach przez czas zapowiedzi
panna-młoda sama bieli domek z zewnątrz i wewnątrz, pierze swe panieńskie
kapeczki, prasuje i oddaje ze szczerym bólem młodszej siostrze.
Co zaś się tyczy samych zaślubin,
Kolberg przytaczał następujące zwyczaje:
po nabożeństwie (którego [młodzi] wysłuchali
klęcząc pod, lub w samem prezbiterium), drużba poprowadziwszy młodego do ołtarza, idzie potem i bierze
zamiast młodego swachnę, niby to myląc się, lecz ta mu się wydziera; bierze
następnie i drugą swachnę, która również umyka; wreszcie pannę młodą, i
poprowadzą do boku młodego. Swachna jednak pierwsza, w duszy się o tą omyłkę
nie gniewa; jest ona bowiem przepowiednią, że teraz na nią przypadnie kolej
zameżcia.
Jadwiga z Szembeków Szeptycka w swej
pracy poświęconej m. in. zwyczajom rodzimych Siemianowic, odnotowała iż: w
trakcie ślubu kładziono tam na głowy parze młodej wieńce mirtowe z białymi
wstążeczkami. Dokładniej: nakładał je ksiądz, a zdejmowali druh i druhna. Co
więcej: przeddzień uroczystości: panna młoda chodziła po wsi, zaglądała również
do dworu, tym samym częstując napotkanych tam ludzi ciastem ozdobionym
migdałami i rodzynkami – w ten sposób zbierała ona pieniądze na własne wesele.
Stroje druhów weselnych z opracowanych przez J. Szeptycką materiałów etnograficznych. Rysunki dotyczą wsi (od lewej u góry): Siemianice, Opatów; (u lewej, od lewej): Mianowice, Parczew (starszy i młodszy drużba).
Uczta
weselna. W Targoszycach i
Ochli: przy kolacyji drużba, który musi
przy wszystkim obstać (zarządzać), nosi wszystkie strawy i przy tem różne
wygaduje dziwactwa i żartobliwe słówka. I tak: podając rosół, odzywa się:
Proszę – na tę rosę; bo to rosa, padała koniowi z nosa. Podając czarną polewkę
(czerninę) mówi: Proszę na tę kałużę; bo tej kałuży nie zdużę (podołam); do
schabu: na górę nie wlizę, kamienia nie ugryzę. Przy rozdaniu flaków: Proszę na
te flaki, z kowalowej waki (suki). Przy jaglanej kaszy: Proszę na te jagły; bo
te jagły, to się będą dobrze jadły.
Na tych też obszarach ciastem (plackiem)
podawanym w trakcie uczty weselnej były: u bogatszych gospodarzy – ciasto
pieczone na blasze, kołacz pszenny wielki, z przyprawami korzennymi; u mniej
zamożnych kołacz z razowej mąki pszennej. Ponadto: proszeni goście (kobiety, gospodynie) przynoszą na wesele do domu
weselnego po jednej gęsi żywej. Po weselu zaś spożywają gęś (zwykle tę samą) pieczoną, lecz bez
pierza, dróbek i krwi (które były użyte dla biesiadników na czerninę).
Pod Krotoszynem,
na weselu we wsi Wziąchowie, bywa na objad czernina z gęsi lub wieprzowa, pieczeń wołowa, skopowa i wieprzowa, króliki
pieczone cebulką i czosnkiem, placki pszenne (blachy pod te placki, szerokie są
na łokieć, długie na półtora łokcia; do placka biorą krokosz podobny do
szafranu i bobek tłuczony tj. koszenie czyli ziarnka), jaglana kasza ze
śliwkami. Czerninę z gęsi
podawano na obiad weselny w wielu częściach regionu, m. in. także w okolicach
Środy i Zaniemyśla.
W okolicach Siemianowic podawano też
rosół z białą fasolą, tj.: jedzono rosół, a do niego zajadano fasolę z mięsem.
Tam też zanim drużba wniósł rosół, dostawał od kucharek (niby przez przypadek
garniec z popiołem). Wnosząc go do izby biesiadnej zwoływał: na ustęp, parachfijanie! – Rozleję, poleję,
wyleję; rosół na ziemi, a mięso w kieszeni.
Powiedziawszy to z hukiem rozbijał ów garnek o ziemię.
Tymczasem w okolicach Gniezna i
Trzemeszna w po weselny poniedziałek, zgodnie z przyjętą tradycją podawana
miała być polewka piwna.
Podczas oczepin w Targoszycach, z
panną młodą tańczyły kobiety zamężne-gospodynie. Tymczasem drużba biegając za
nią ją „czepi” – piórem czyli gęsiem
skrzydłem tj. ponad jej głową zamiata żartem z niej niby czepek, trzymając w
drugiej ręce światło. Tak się nazywa zrobiona przez druhnę starszą Świercza,
czyli wierzchołek ścięty ze Sośni, mający 4,5,6, do 10 odnóg czy gałązek, a na
wierzchu każdej odnogi przywiązana jest świeczka. Zamiast tej gałązki z
odnogami, trzyma drużba po niektórych wsiach jarmuż albo badyl z kapusty, na
który kilka (zwykle sześć) świeczek nawtykają. Nabiegawszy się z ową gałązką
(którą już miał zapaloną w komorze przy oczepinach), rzuci on ją potem, ćpi
byle gdzie (mianowicie gdy się świeczki wypalą), częstokroć na podwórze, gdzie
ją ludzie podepną (depcą).
Tymczasem w Sieroszewicach, podczas
tańca poprzedzającego oczepiny panna młoda zaczynała utykać, kuleć. Wówczas
zabierano ją do izby, gdzie poddawana zostawała omawianemu rytuałowi
inicjacyjnemu, po którym przystępując do tańca, poruszała się poprawnie. Drużba
sugerował wówczas swoją wypowiedzią, iż panna młoda została przez niego
„naprawiona” poprzez ryt oczepin.
Podobnie było w Karsewie w pow.
gnieźnieńskim, gdzie młoda przystępując do tańca, zwykła utykać na jedną nogę,
aż do chwili młody nie zwrócił się do niej słowami: „Chodź tu żono!”.W
okolicach Gniezna obowiązywał także obyczaj zgodnie z którym z chwilą gdy młoda
udawała się do komory, gdzie miały odbyć się jej oczepiny - podbiegali
młodzieńcy i zabierali jej jeden z bucików, który potem powinna była wykupić od
nich gorzałką.
Dość nietypowy fakt uobecniał się w obrzędowości weselnej w Czeszewie, gdzie
„dla żartów” urządzano także „oczepiny pana młodego”. Kolberg opisywał to
następująco: kładą mu stary kaptur (skórzaną
czapkę z futrem) przewrócony na głowę i w pas go przewiązując długiem
powrósłem, które się za nim wlecze i które mu baby zapalają przez psotę, gdy
mężczyźni z nim tańczą „ przodka”.
W Pigłowicach, Dębiczu w trakcie wesela
znany był zwyczaj targowanie się o żonę, wymieniając przy tym jej wady i
zalety. Panu młodemu powierzano także zadanie, polegające na poprawnym
odgadnięciu: która z przebranych (osłoniętych prześcieradłem kobiet), jest jego
żoną – zabawa ta jednak była dość powszechnie znana na obszarze całego regionu.
W
Siemianicach zabawę ten zapowiadał rytualny taniec i śpiew „ze świeczkami”,
mający miejsce tuż przed oczepinami. Wzmiankę o nim odnajdujemy w „Dalszych
Przyczynkach…” autorstwa Zofii Szembekówny. Co więcej zwyczaj ten - jak wiemy,
był obecny na weselu jej siostry Jadwigi Szeptyckiej.
W Mikstacie do zabaw weselnych należał
także zwyczaj, zgodnie z którym kobiety wchodząc do izby z brzytwami, miały
przystępować do golenia mężczyzn – a oni powinni byli wówczas wykupywać się
flaszkami.
O rozrywkach weselnych w Samostrzelu i
Mrozowie, O. Kolberg pisywał następująco: częstują
gości miodem i winem. Po oczepieniu i odejściu panny-młodej, szwachny i inne
dziewczęta ubiegają się o to, która pierwsza z ich usiądzie na stołku z
którego panna-młoda wstała, wyciągając z
tego wróżbę rychłego i pomyślnego za-mąż-pójścia.
Śmierć i pogrzeb.
Hans Grien Baldung -Trzy pory życia i śmierć.
W okolicach Czeszewa, gdy ksiądz po
udzieleniu ostatniego namaszczenia opuszczał chorego, wkładano temu drugiemu do
dłoni gromnicę. Ustawiano także po jednej z tych świec, w każdym z czterech
kątów izby – aby: „odegnać czarta”.
Spoczywające w trumnie ciało
dziewczyny lub kawalera nieśli przyjaciele, których ci mieli za życia. Trumnę z
panną - nieśli chłopcy, zaś kawalera - dziewczęta. Ponadto: przed niemi niesie czworo dziewek na chustce
jedwabnej (na której biała jest położona), za każdy róg ją trzymając, koronę
czyli wieniec dziewiczy lub kawalerski (jest to girlanda zwinięta w koło z
kwiatków robionych, z wiszącą u niego białą lub niebieską wstążką, który kupują
za dwa złote), i wieniec ten w kościele zawieszają na ścianie blisko ołtarza
lub ambony.
Wg Jadwigi Szeptyckiej, w Siemianicach
panował podobny obyczaj, bowiem gdy: umierał chłopiec - to jego trumnę niosły
na cmentarz cztery dziewczynki w białych, komunijnych sukienkach komunijnych; a
gdy dziewczynka – jej ciałko było niesione przez czterech, odświętnie ubranych
chłopców. Ponadto trumny dzieci są zawsze zdobiono wieńcami z białymi kwiatami.
Hans Grien Baldung - Śmierć i i dziewczyna.
W Trzemesznie dziewczęta chowano w
fartuszkach – „aby miały w czym kwiatuszki dla Matki Boskiej nosić”.
Warto tutaj przytoczyć dość ciekawy
przykład praktyk, odnotowanych przez Zofię Szembekównę, pochodzący z okolic
wymienionego tutaj Trzemeszna. Mianowicie wierzono, iż gdy wypadają zęby
powinno się je wrzucić w szczelinę spróchniałego drzewa - by ich po śmierci nie
musieć długo szukać.
Co ciekawe, w kulturze ludowej
przywiązywano sporą wagę nie tylko do zębów, ale i paznokci - wierzono, że
należy je przechowywać, a następnie wkładać zmarłemu do trumny, aby mógł się
wspinać na lodową/szklaną górę (motyw występujący także na obszarze
Wielkopolski). Kolejnym „artefaktem” miały być także i włosy – wątek ten
dokładniej omówiliśmy w artykule poświęconym omawianiu roli ziemiańskich dzieci
w chrześcijańskich rytuałach. Tutaj przypomnijmy jedynie, że w kulturze
słowiańskiej: pieczołowicie przechowywano
kosmyki obcięte małym dzieciom – najczęściej składano je pod progiem
domu, bądź w kącie izby – istotnym było jednak to, aby dziecko, nawet
najmniejsze miało świadomość ich przechowywania, by móc wrócić po nie nawet w
razie własnej śmierci. Działo się tak dlatego, że włosy, paznokcie i zęby
postrzegane były postrzegane w kulturze jako siła życiowa - szerzej pisywaliśmy o tym w artykule
poświęconym ciału ludzkiemu, w serii dotyczącej medycyny ludowej.
Pozostając przy omawianiu praktyk
magicznych, związanych z ciałem zmarłego powróćmy na chwilę jeszcze do Czeszewa,
gdzie: jeżeli komuś z rodziny umarłego
coś skradziono np. płótno, sukno, naczynie, lub inny jaki przedmiot domowego
użytku, natenczas kładą umarłemu w trumnę taki sam przedmiot, jaki zaginał lub
onego kawałek, w przekonaniu, że w miarę jak rzecz ta w grobie złożona
przechodzić będzie w zepsucie, złodziej wówczas schnąc z wolna zacznie i w
końcu umrze.
Śmierć, faun i dziewczyna - obraz ze zbiorów Muzeum Miasta Łodzi, Pałac Poznańskiego.
Zob. Z.
Szembekówna,
Dalsze Przyczynki do etnografii
Wielkopolski, [w:] „Materiały Antropologiczno-Archeologiczne i
Etnograficzne”, t. XII, 1912.
Bibliografia.
1.
Kolberg
Oskar, Dzieła Wszystkie: Wielkie Księstwo
Poznańskie, cz. 1, t. IX, Wrocław-Poznań, Polskie Towarzystwo Ludoznawcze,
1963.
2.
Kolberg
Oskar, Dzieła Wszystkie: Wielkie Księstwo
Poznańskie, cz. 2, t. X, Wrocław-Poznań, Polskie Towarzystwo Ludoznawcze,
1963.
3.
Kolberg
Oskar, Dzieła Wszystkie: Wielkie Księstwo
Poznańskie, cz. 3, t. XI, Wrocław-Poznań, Polskie Towarzystwo Ludoznawcze,
1963.
4.
Szembekówna
Zofia, Dalsze Przyczynki do etnografii
Wielkopolski, [w:] „Materiały Antropologiczno-Archeologiczne i
Etnograficzne”, t. XII, 1912.
5.
Szeptycka
z Szembeków Jadwiga, Przyczynki do
etnografii Wielkopolski, [w:] „Materiały Antropologiczno-Archeologiczne i
Etnograficzne”, t. VIII, 1906.
Spis i źródła ilustracji.
1.
Narodziny
– tu: „ U Todrosa”, ilustracja M. E. Andriolli:
2.
Nakrycia
głowy panien młodych z Siemianic:
Jadwiga
Szeptycka z Szembeków, Przyczynki do
etnografii Wielkopolski, [w:] „Materiały Antropologiczno-Archeologiczne i
Etnograficzne”, t. VIII, 1906.
3.
Stroje
druhów weselnych:
Tamże.
4.
Hans
Grien Baldung – Trzy pory życia i śmierć
5.
Hans
Grien Baldung – Dziewczyna i śmierć:
Obraz
ze zbiorów Muzeum Miasta Łodzi, Pałac Poznańskiego. Fotografia autorki.