Gruszczyńscy – rodzinka, z którą nie chciałbyś mieć
na pieńku.
Jan Gruszczyński.
Kolejni bohaterowie naszej opowieści
o rycerzach i rabusiach wywodzili się z rodu Gruszczyńskich herbu Poraj, i to oni właśnie w latach 1456-1488
byli właścicielami zamku w Odolanowie [1].
Ich
przodkowie władali kiedyś Gruszczynem pod Poznaniem, skąd wzięli swoje
nazwisko. Bezpośrednio wywodzili się jednak z podkaliskich Iwanowic, gdzie
znaleźli się na początku XV w. prawdopodobnie przez ożenek. Iwanowiccy
Gruszczyńscy mieli pięciu synów. Trzej z nich – Jan, Andrzej i Maciej – zostali
księżmi. Największą karierę zrobił oczywiście Jan – został kanclerzem
królewskim, biskupem krakowskim i w końcu arcybiskupem gnieźnieńskim. W
dyplomacji polskiej w czasach króla Kazimierza obecność Gruszczyskiego widzimy
na każdym kroku – dążył do zakończenia konfliktu z Zakonem, pragnął
zjednoczenia Pomorza z Polską, uczestniczył w decydujących pertraktacjach ze
Związkiem Pruskim. Z drugiej zaś strony w 1460 r. objął za zgodą króla, ale bez
pisemnego zezwolenia papieskiego – katedrę krakowską, nie mając listu odbył
ingres i zaczął sie uważać za biskupa krakowskiego, co doprowadziło do
trwającego trzy lata ostrego sporu z kapitułą i Rzymem. Gdy w 1464 r. zmarł w
Uniejowie arcybiskup gnieźnieński Jan Sprowski, Gruszczyński został
przeniesiony na katedrę gnieźnieńską, został więc prymasem Polski. Swojemu
następcy na ziemi krakowskiej zostawił jednak ograbione wszystkie włości i
dwory biskupie. Ponoć dobra kościelne zostawiał na cele państwowe, nie
pozostawił też w spokoju skarbca katedralnego, a zobowiązania i długi, jakie
zaciągnął, spłacać mieli jego kolejni następcy jeszcze w XVI wieku [2].
Jan znany był z tego, że lubił
kontrolować swoich braci, mieć ich blisko siebie, tak by móc zawsze mieć na
nich oko. Dobitnie uwidaczniało się to w przypadku dwóch pozostałych braci,
którym przypadła w udziale kariera kościelna, a których osadził na kanoniach w
Gnieźnie. Kolejnemu z braci – Bartłomiejowi, kasztelanowi kaliskiemu i podkomorzemu
sieradzkiemu kupił Odolanów, Koźmin i przylegające do nich wsie. Najmłodszemu z
braci – Mikołajowi: któremu pozostawił rodzinne Iwanowice. Najmłodsza latorośl
rodu miała jednak opinię hulaki, swawolnika, nierządnika i osoby niezbyt
wiernej w dotrzymywaniu powierzonych mu
tajemnic [3].
Wszystko zmieniło się wraz ze
śmiercią najstarszego z braci 8 października 1473 r., jak podsumowywał to M.
Olejniczak: od tego momentu zaczyna się
prawdziwy kryminał z rycerskimi chuliganami w rolach głównych. Kryminał, który
potrwa aż do roku 1526 [4].
Najpierw zaczęło się od rodzimych
swar o majątek po zmarłym dostojniku kościelnym, pomiędzy Bartoszem, a
Mikołajem – którzy nie bawiąc się w ceremoniały, ani nie bacząc na zajmowane
przez zmarłego stanowisko i zasługi – wyprawili mu w rodzimych Iwanowicach
najtańszy z możliwych pogrzebów [5]. W dalszej kolejności rozkradli wszelkie
dobra pozostałe po bracie – nie zwrócili zagrabianych dóbr nawet wówczas, gdy
domagała się tego kapituła gnieźnieńska. Doszło nawet do tego że arcybiskup
gnieźnieński rzucił klątwę na Mikołaja Gruszczyńskiego – jednak za nic nie
powstrzymało to rabusiowych zapędów owego awanturnika [6].
Mikołaj
postanowił przejąć z rąk brata Bartłomieja
dobra koźmińskie i odolanowskie. Czekał tylko na odpowiedni moment. Kiedy raz
zdarzyło się, że Bartłomiej pojechał do Żelazna na ziemi wieluńskiej, skąd
pochodziła jego żona, Mikołaj przy udziale mieszczan, którym musiał chyba
nieźle naobiecywać, napadł i dobył Koźmin i Odolanów. Od tego czasu Mikołaja
nazywano powszechnie Kośmidrem, co miało oznaczać człowieka zjawiającego się
nieoczekiwanie i w różnych miejscach. Koźmina Mikołaj jednak długo nie utrzymał,
a sprawa ta znalazła swój finał przed sądem królewskim. Ponieważ Mikołaj mimo wezwań nie zjawiał sie na
rozprawach, proces zatem przegrał. Aby jednak wywinąć się do odpowiedzialności,
pan na Odolanowie postanowił znaleźć sobie opiekuna, pod którego skrzydła
będzie mógł się w razie czego schować. Ofiarował zatem swoje usługi królowi
węgierskiemu Maciejowi Korwinowi, władającego przejściowo Śląskiem [7].
Poraj - herb rodowy Gruszczyńskich.
Ostatecznie kostucha upomniała się o
niego w 1476 roku, jednak Mikołaj zostawił po sobie godnego następcę: syna
Wawrzyńca, który nie tylko odziedziczył po nim przydomek, ale i zbójecki
charakter. Wraz z księciem oleśnickim Konradem, oraz Krzysztofem Szafrańcem
stworzyli zbójeckie trio, które cieszyło się nieciekawą sławą.
Podczas
gdy Szafrańca złapano, osądzono i skazano w 1484 r., młody Kośmider wciąż z lubością parał się
zbójeckim rzemiosłem, toczył wojnę o majątek nie tylko z krewnymi, ale i z
przedstawicielami kościoła: biskupem poznańskim Urielem Górką i kapitułą
gnieźnieńską. Dokonywał najazdów zbrojnych os Śremu po Włocławek.
Chcąc położyć kres jego poczynaniom król Kazimierz Jagiellończyk nakazał
staroście generalnemu Wielkopolski pojmanie rycerza-rozbójnika – jednak ten
zbiegł z zasadzki, z czasem znajdując sobie siedzibę w Sułowie pod Miliczem [8].
Tamtejszy zamek od dawna uchodził za
siedzibę rycerzy-rabusiów, zaś sam Kośmider zajmował go do 1485 roku, kiedy to odebrany
mu został przez namiestnika króla Węgier. Od tamtej pory Kośmider dawał o sobie
znać w okolicach Kluczborka, Uniejowa, w okolicach rodzimych Iwanowicach – w
końcu w 1488 udało mu się powrócić do zamku Sułowie, który to został mu
ostatecznie odebrany przez Jana Tarnaka, wspieranego przez Wrocławian. W 1500
roku rozebrano zarówno sam zamek, jak i wykonano wyrok na Wawrzyńcu, skazującym
go na szubienicę [9].
Wawrzyniec nie był jedynym synem
Mikołaja „Koświdra” Gruszczyńskiego, gdyż ojciec jego z małżeństwa z Katarzyną
Gruszczyńską doczekał się także synów: Jana (także zwanego Kośmidrem), oraz
Mikołaja [10].
Tymczasem Bartłomiej Gruszczyński z
pierwszego małżeństwa z Zofią z Oporowa doczekał się trojga dzieci: Jana,
Małgorzatę i Katarzynę. Zaś z drugiego małżeństwa zawartego z Jadwigą z
Żelaznej następującej gromadki potomków: Macieja, Piotra, Bartłomieja, Wojciecha,
Marcina i Barbarę [11].
Jeden
z jego synów został księdzem, pozostali zaś - podobnie jak niegdyś Mikołaj i
Bartłomiej toczyli ze sobą zaciekłe utarczki o schedę po zmarłym krewnym. Cóż:
prawo karmy – chciałoby się rzec…
W końcu w 1513 r. bracia dokonali
podziału majątku. Trzej z nich – Piotr, Wojciech i Marcin – osiedli jako
współdziedzice na zamku w Koźminie. Okazali się wielkimi draniami (szczególnie
Marcin, który wyjątkową antypatią darzył kler), nie umieli też żyć w zgodzie, a
spółka tak im dokuczała, że w 1519 r. zaczęli pozbywać się majątku. Wreszcie
cały klucz nabył od nich Łukasz Górka – największy wówczas wielmoża
wielkopolski. Było to w roku 1526. I tak kończą sie dzieje Gruszczyńskich.
Następni z nich przyjęli nazwisko Koźmińcy – od Koźmina i rozsypali się po
całej Wielkopolsce
[12]. I kto to wie: może ktoś z czytelników, jest nawet potomkiem owej
awanturniczej rodziny?
Mikołaj Przedpełkowic – wielkopolski mistrz intryg.
Łodzia - herb rodowy Mikołaja Przedpełkowica.
Mikołaj Przedpełkowic może rabusiem nie był, ale był jedną z
istotniejszych postaci na ówczesnej scenie politycznej. I choć związany był
przede wszystkim z zachodnią częścią Wielkopolski, to pamiętać należy, iż od
1286 roku pełnił stanowisko wojewody kaliskiego-gnieźnieńskiego. I z tego też
powodu znalazł się w naszym zestawieniu. Przyjrzymy się zatem (w zarysie) życiu
tej interesującej postaci.
Przyszedł on na świat jako potomek
znamienitego rodu Łodziów, których wcześniejsze losy nie są dokładnie znane.
Pierwszą wybitną postacią, która jako pierwsza z rodu odegrała znaczenie na
tamtejszej scenie politycznej był bez wątpienia dziad naszego bohatera – Hugon.
Należał on do grupy, która w latach
30-tych XIII wieku poparła starania księcia śląskiego Henryka Brodatego o
opanowanie Wielkopolski w walkach z niezbyt lubianym przez rycerstwo księciem
tej dzielnicy, Władysławem Odonicem [13].
(…) Już po śmierci Brodatego i
objęciu rządów przez jego syna, Henryka Pobożnego – Hugon oddać im musiał poważne
usługi. Wprawdzie zmarł niedługo przed 1241 rokiem, ale Pobożny pamiętał o jego
zasługach, obdarowując jego syna, Przedpełka sowitym, pięciowioskowym nadaniem
na obszarze Wielkopolski [14].
Synowi jego przyszło dorobić się nie
mniej imponującej kariery politycznej.
Kiedy
Pobożnemu przyszło polec w starciu z
Mongołami pod Legnicą i Śląsk pogrążył się w chaosie, Przedpełk wolał pogodzić
się z synami nieżyjącego również Odonica, Przemysłem I i Bolesławem Pobożnym.
Pod rządami obu tych książąt Przedpełk (Bniński z Kurnika herbu
Łodzia – przyp. autorki) zrobił prawdziwą
karierę: w 1244 roku był kasztelanem w Przemecie, w 1245 kasztelanem w
Zbąszyniu, w 1246 występował jako kasztelan gnieźnieński, w 1248 poznański, a
zakończył ową wspinaczkę po urzędach w 1252, kiedy to objął trzymaną już do
śmierci najwyższą godność w Wielkopolsce, mianowicie wojewody poznańskiego. Już
z samych awansów wynika, że należał do wąskiego grona najbardziej zaufanych
ludzi z otoczenia Przemysła I i Bolesława, zgodnie też twierdzi się, iż położył
podwaliny pod późniejsze wielkie znaczenie swojej rodziny w Wielkopolsce [15].
Zmarł ok. 1273 roku pozostawiając po
sobie kilku synów: Bodzętę, Wincentego (kanclerza wielkopolskiego i proboszcza
poznańskiego), Mirosława (podczaszego kaliskiego w 1282, podkomorzego
gnieźnieńskiego w 1288, wreszcie kasztelana bnińskiego od 1294), Jarosława oraz
pierwszego właściciela miasta Gostynia – wojewodę kaliskiego Mikołaja
Przedpełkowica [16].
Jeszcze za życia swego ojca Mikołaj
został obdarzony przez Bolesława Pobożnego urzędem podkomorzego poznańskiego,
ofiarowano mu także wieś Sufczyn – jednakże po śmierci Przedpełka zdegradowano go do niższego raną w hierarchii
urzędów, stanowiska: łowczego poznańskiego [17].
Najprawdopodobniej właśnie to stało się jedną z przyczyn
sympatii, jaką w przyszłości rycerz miał darzyć sympatią Przemysława II, u boku
którego dokonał wielu znaczących sukcesów. Poparł on młodego księcia w buncie
przeciwko stryjowi, za co w 1277 roku otrzymał on pod swoją pieczę dzielnicę
poznańską, a także urząd tamtejszego sędziego [18].
Gostyń w Zachodniej Wielkopolsce - miasto, z którym mocno był związany Mikołaj Przedpełkowic.
Widok na: budynek Urzędu Miasta i Kościół p.w. Świętego Ducha.
Po
śmierci Bolesława Pobożnego Mikołaj wspierał Przemysława II, w działaniach
mających na celu zjednoczenie całej Wielkopolski. Doniosłym krokiem w zespoleniu obu dzielnic stał się zawarty 15 lutego
1282 roku układ w Kępnie, otwierający Przemysłowi drogę do sukcesji po również
nie posiadającym męskiego potomka Mściwoju (Mściwoj II, władca Pomorza
Gdańskiego – przyp. autorki). Nie znamy
niestety bliższych szczegółów technicznych poprzedzających zawarcie tego
układu, pewnym jest tylko, iż ze strony wielkopolskiej prowadził wstępne
rozmowy właśnie sędzia Mikołaj. O jego roli najlepiej świadczy fakt, iż w końcu
1281 roku udający się już do Kępna Mściwoj nadał Przedpełkowicowi za liczne
usługi pomorski majątek Starą Kiszewę z bagatela, 16 jeziorami.
Zasługi Mikołaja potrafił ocenić i Przemysł II. Przy najbliższej okazji,
kiedy tylko zawakował urząd palatyna kalisko-gnieźnieńskiego jednego z dwu
(obok poznańskiego) wojewodów w Wielkopolsce, natychmiast powierzył go naszemu
Łodzi. Stało się to w 1284 roku i od tej pory Mikołaj wysunął się na czoło
możnych wielkopolskich, dystansując coraz wyraźniej nawet swojego kolegę,
wojewodę poznańskiego [19] [20].
Zgodnie z powszechnie obowiązującym
w świadomości historyków poglądem: po tragicznej
śmierci Przemysła II w 1296 roku Mikołaj wraz z całym swoim rodem poparł
kandydaturę Władysława Łokietka. Jeszcze w kwietniu tego roku miał Mikołaj w
interesie tego księcia jeździć do Gdańska, w ogóle do 1300 roku widzi się same
tylko przejawy współpracy Łokietka i Przedpełkowica. Nie potrafią więc
historycy wyjaśnić, dlaczego w początkach 1299 roku doszło do pozbawienia
Mikołaja trzymanej już blisko 15 lat palacji kaliskiej. Ponieważ w tym samym
1299 roku raz jeszcze – z tytułem byłego wojewody – wystąpił on przy Łokietku,
degradacja Łodzica stanowi dla wszystkich badaczy zagadkę, której na dobrą
sprawę nikt jeszcze nie próbował rozwiązać [21].
Chcąc uniknąć zapożyczania obszerniejszego
cytatu, to właśnie tam odsyłamy czytelników, chcących dokładnie zgłębić
szczegóły owej historii. W tym miejscu ważnym jest aby wiedzieć, iż
konspiracyjna działalność polityczna Mikołaja Przedpełkowica, u boku Władysława
Łokietka, w dużej mierze opierała się na działalności konspiracyjnej. Celem jej
było osłabienie wpływów tegoż władcy w regionie Wielkopolski – na czym
skorzystać miał popierany przez Mikołaja, oraz jego sojuszników: Henryk III
głogowski [22].
Omawiana przez nas postać rycerza,
odegrała także znaczącą rolę w stronnictwie pro czeskim. Owocem owego
ugrupowania był fakt, iż gdy Łokietek utracił władzę nad Wielkopolską (1300 r.),
władzę nad tym regionem przekazano czeskiemu królowi Wacławowi II [23].
Wspomniana działalność polityczna
Mikołaja Przedpełkowica miała niewątpliwy wpływ na utratę przez niego, w nie do
końca jasnych okolicznościach urzędu wojewody w 1299 roku, zaś w 1300 roku
powrócił na urząd kaliski [24].
W następnych
latach wraz ze swymi braćmi i krewnym współpracował z kolejnym starostami
Wacława w Wielkopolsce, poświadczał ich pisma, a także samodzielnie wykonywał
pewne uprawnienia przysługujące panującemu. Do dziś zachowała się znaczna
liczba dokumentów wystawianych przez Mikołaja Przedpełkowica, spisywanych przez
pisarzy jego dworu i uwierzytelnionych kilkoma posiadanymi przezeń pieczęciami.
Zmarł 8 czerwca 1305 roku. Wielki majątek Mikołaja uległ podziałowi między jego
licznych synów. Najstarszy z nich Jakub, kanonik poznański i scholastyk
gnieźnieński, objął w 1315 roku ojcowskie dobra pomorskie, by rok później
scedować je Krzyżakom. Z młodszych synów Wojciech pisał się z Krosna pod Mosiną
i Gostynia. Żaden jednak nie dostąpił większych godności niż Mikołaj
Przedpełkowic [
25].
Wchodził
więc w skład różnych sądów, zatwierdzał nadania różnych osób, a także, patrząc
z dzisiejszego punktu widzenia, brał łapówki. W 1304 roku otrzymał bowiem od
klasztoru w Łeknie, w podzięce za pomyślny dla klasztoru wyrok, dożywotnie
posiadanie części wsi. Taka forma wyrażania wdzięczności świadczyła wówczas o
niekwestionowanym stanowisku Mikołaja w Wielkopolsce [26].
Mikołaj zmarł 8 czerwca 1305 roku w trudnym i przełomowym momencie w dziejach
Wielkopolski, kiedy panowanie czeskich Przemyślidów nie tylko w Polsce ale i w
Czechach chyliło się ku upadkowi. Bezpotomna śmierć Wacława III (21 czerwca
1305 roku) stała się sygnałem do walki o spadek po nim, angażując kilka dworów
europejskich. W Polsce wykorzystał to powracający z wygnania Władysław
Łokietek, jednak Wielkopolanie – wśród kierownictwa których znalazł się brat
zmarłego, późniejszy kasztelan poznański Przedpełk ze Spławia – przywołali na
tron oczekującego ciągle swojej okazji Henryka głogowskiego [27].
Ci o których pamięć przetrwała w legendach.
W podobnym mundurze mógł "grasować" wielkopolski Janosik - rozbójnik Szpik z okolic Kępna.
Postaci rycerzy w oczywisty sposób
zapisały się w opowieści przekazywane przez folklor ustny. Znalazło się tam
miejsce dla postaci, których zarówno imiona, jak i związana z nimi historia,
zatarły się w pamięci ludu. Ich cieniem są relacje dotyczące tych miejsc, w
których pojawiają się miały tajemnicze postaci w zbroi, ale nikt już nie
potrafi wyjaśnić: dlaczego miałby pokutować po śmierci, błąkając się po ziemskim
padole. Czasem z postacią ducha rycerza wiąże się mniej, lub bardziej tragiczna
historia.
Kilka tego typu wzmianek udało nam
się odnotować w poszczególnych częściach naszego cyklu „Wielkopolskie Wakacje z
Duchami”. Kto nie zdołał się z nimi jeszcze zapoznać – serdecznie do tego
zapraszamy!
Na
uwagę zasługuje z pewnością opowieść pochodząca z Mikorzyna nad jez.
Ślesińskim, której bohaterami byli: piękna Klara, Biały Rycerz, oraz rycerz-rozbójnik Garca (Garczyński).
Podanie na ich temat zostało już przez nas opisane we wspomnianym dziale.
Tymczasem pozwolimy sobie
przedstawić jeszcze jedną opowieść, której wcześniej nie publikowaliśmy na
łamach naszego portalu. Dotyczyć będzie ona postaci młodego rozbójnika,
żyjącego w czasach zaboru pruskiego, grasującego w okolicach Kępna – którego to
czyny pozwalają nam przyrównać go do znanego Janosika. I choć z trudem zaliczyć go w poczet rycerzy, wspominamy przez wzgląd na poruszany tutaj przez nas także motyw rabusiów.
Według spisanej przez Eligiusza
Kor-Walczaka wersji podania, jego bohater posługiwać się miał pseudonimem Szpik (być może było to także jego nazwisko) [28], początkowo miał on z powodzeniem służyć w
oddziałach pruskiego zaborcy. Tak było do czasu gdy z jakiegoś powodu schwytano
jego własnego ojcu, i z rozkazu dowódców
wymierzano mu surową karę. Szpik będąc świadkiem tego zdarzenia nie zawahała
się zabić jego oprawcy – a będąc doskonałym strzelcem, poradził sobie w
wyznaczonym zadaniu znakomicie.
Od
tamtej pory uznany za banitę, przyłączył się do bandy rabusiów grasujących na granicy
Wielkopolski, Śląska i Królestwa. Niczym słynny Janosik: zabierał bogatym, i
pomagał biednym - nawet jeśli ci okazaliby się poczciwymi Niemcami. Jego
znakiem rozpoznawczym był noszony przez niego niemiecki mundur z epoki, z
charakterystycznym trójkątnym kapeluszem. Ubiór ów pozbawiony był jednak wojskowych
odznaczeń - gdyż Szpik mając siebie za zupełnie wolnego, nie zamierzał
podkreślać swej podległości komukolwiek.
I
choć na bandę Szpika już od dłuższego czasu polowano, a nawet udało się
rozgromić pewną jej część większości
rabusiów wciąż nie pojmano, w tym ich samego herszta. Jak się w tego typu
opowieściach zdarza najczęściej: punktem zwrotnym w całej historii okazała się być
miłość. W tym przypadku wybranką serca Szpika pozostała piękna córka
miejscowego karczmarza - Małgorzatka. Ojciec
dziewczyny był jak najbardziej przeciwny uczuciu tychże dwojga – toteż
przyczynił się do wydania młodego rozbójnika, gdy ten przebywał w jego karczmie
na schadzce z ukochaną.
Gdy żołnierze otoczyli miejsce schadzki, na
zewnątrz wyszła tylko Małgorzatka, prosząc w imieniu swego wybranka, aby
wojskowi pozwolili im nacieszyć się sobą, chociaż przez tę ostatnią godzinę – a
wówczas Szpik da się pojmać bez rozlewu krwi. Przystano na ową prośbę, jednak
gdy minęła owa godzina, a bandyty wciąż nie było widać wojskowi wtargnęli do
środka karczmy. W jednej z izb zastali martwe ciała herszta bandy, oraz
Małgorzatki, którzy zakończyli swe życia, wypijając wspólnie zatrute wino.
Na
rozkaz namiestnika ciało kochanków zostało pogrzebane na skraju lasu, a ziemia
wyrównana – ale mieszkańcy mając w pamięci ich historię i dobroć
wielkopolskiego rozbójnika co zabierał bogatym a dawał biednym, usypali tym miejscu wysoki kopiec. Okoliczne podania
mówią, że gdy porastające w tym miejscu brzozy pokryją się listowiem zaczyna
straszyć – pojawiać się ma bowiem w tym miejscu para tragicznych kochanków.
Tym
oto baśniowym akcentem kończymy naszą podróż w czasie po panteonie wschodnio
wielkopolskich rycerzy, których postaci niewątpliwie odbiegały od stereotypowego
wyobrażenia o przedstawicielach tegoż stanu.
Przypisy.
[1]
zob. M. Olejniczak, Rycerski ród rabusiów
czyli fascynujące dzieje Gruszczyńskich, [w:] Między Prosną a Baryczą, Polskie Towarzystwo
Turystyczno-Krajoznawcze, Ostrów Wielkopolski 2001, s. 74.
[2]
Tamże, s. 74-75.
[3]
zob. Tamże, s. 75.
[4]
Tamże, s. 76.
[5]
zob. Tamże.
[6]
Tamże.
[7]
Tamże.
[8]
zob. Tamże, s. 77.
[9]zob.
Tamże.
[10]
zob. Genealogia:
[11]
zob. Tamże.
[12]
M. Olejniczak, dz. cyt., s. 77.
[13] Poczet Sobiepanów, „Przedpełkowic”:
[14]
Tamże.
[15]
Tamże.
[16]
Geni.com, Przedpełk Bniński z Kurnika, h.
Łodzia:
[17]
zob. Poczet Sobiepanów, dz. cyt.
[18]
zob. Tamże.
[19]
Tamże.
[20]
Tamże:
Bibliografia.
1.
Genealogia:
2.
Geni.
Com,
Przedpełk Bniński z Kurnika, h. Łodzia:
5.
Olejniczak
Marek, Między Prosną a Baryczą, Polskie
Towarzystwo Turystyczno-Krajoznawcze, Ostrów Wielkopolski 2001.
6.
Poczet Sobiepanów, „Przedpełkowic”:
Spis ilustracji.
1.
Jan Gruszczyński:
Olejniczak
Marek,Między Prosną a Baryczą, Polskie
Towarzystwo Turystyczno-Krajoznawcze, Ostrów Wielkopolski 2001.
2.
Poraj – herb Gruszczyńskich:
3.
Łodzia – herb rodowy Mikołaja Przedpełkowica:
4.
Gostyń:
budynek Urzędu Miasta i Kościół p.w.
Świętego Ducha:
5.
Mundury
pruskie:
https://strategie.net.pl/viewtopic.php?f=156&t=10818&start=30