Na chwilę przerywamy cykl dotyczący monografii Załęcza Wielkiego, tylko po to aby w ostatnie dwa przedświąteczne tygodnie skupić się na tematyce Bożego Narodzenia. Ostatnia część dot. Załęcza ukaże się u nas po Nowym Roku, poniżej przedstawiamy zwyczaje i scenariusze związane z wigilijnym kolędowaniem. Materia głównie dotyczy Ziemi Wieluńskiej, choć pojawiają się wzmianki wskazujące na pow. kaliski (tak bowiem czynił autor materiału źródłowego).
Materiały opublikowane przez nas zamieszczone są w charakterze pro publico bono.
Wg badań terenowych przeprowadzonych przez Jana
Piotra Dekowskiego przedstawienia kolędnicze, mające miejsce podczas wieczoru
wigilijnego (pomiędzy spożyciem wieczerzy, a pójściem na pasterkę), związane z
tzw. pochodem „wilijorzy”, występowały na obszarach powiatów zarówno:
wieluńskiego, jak i kaliskiego[1].
Autor artykułu wyróżniał pośród nich trzy grupy, które nazywać miano kolejno: pasterzami,
Herodami, bądź Józefkami.
„Pasterze” składać się mieli z grupy od
5 do 8 kawalerów, bądź chłopców ucharakteryzowanych stosownie do odgrywanych
przez siebie ról: ubrani byli w wełniane czapki, i kapoty podpasane powrósłem,
czasem mieli dodatkowo hałasować strzelając z bata, jeden z nich nosić miał
przy sobie skrzyneczkę na datki.
Spośród
nich wszystkich wyróżniała się postać tego, który pozostawał przebrany za
anioła; zaś w przypadku wsi Wróblew, jeden z owych kolędników miał chodzić przebrany za niedźwiedzia. Ubrany miał być w
wywrócony na drugą stronę kożuch, przepasany powrozem, a w swym zachowaniu
uobecniać się miał figlarny charakter
tejże postaci[2].
Postać niedźwiedzia była bardzo charakterystyczną dla pochodów przebierańców na
terenie pozostałych obszarów Wielkopolski, jednak jak wynika z pracy
Dekowskiego: na obszarze Ziemi Wieluńskiej motyw ten był raczej rzadszy.
Przebierańcy
chadzali od chaty do chaty w obrębie (najczęściej) danej wsi, śpiewając
pastorałki, bądź kolędy takie jak: „Dzisiaj w Betlejem”, „Chrystus się
narodził”, lub „Wśród nocnej ciszy”[3].
Na zakończenie śpiewu, chłopiec przebrany za anioła miał zapytywać: czy
mieszkające w danym domu dzieci, oraz dziewczęta umieją dobrze pacierz – jeśli
okazywało się, że nie: smagał je batem. W przypadku gdy w danym gospodarstwie
zamieszkiwały panny niezbyt lubiane wśród przybyłych kawalerów, to ci często
zwykli płatać im dość nieprzyjemne figle jak gliną, bądź wapnem okna – stąd
nazywano im „mazgierami”[4].
W grupie Józefków do gromady
kolędników, liczącej sobie 5-7 osób, zaliczano postaci: św. Józefa, anioła,
chłopa, diabła, Żyda, żołnierza; rzadziej: dziada z batem, diablątka, skarbnika,
Żydówkę, lub babę zbierającą dary. Dekowski powołując się na przeprowadzone
przez siebie badania terenowe, wymieniał następujące wsie, w których w
omawianym okresie pojawiały się grupy kolędnicze tego typu: Bolesławiec,
Chróścin, Czarnożyły, Mieleszyn, Młyńsk, Ożarów i Wróblew; natomiast z pow. kaliskiego: Chełmce, oraz Jagodziniec [5].
Postacią centralną był św. Józef
przypominający (co zresztą zauważa sam autor) św. Mikołaja, z tradycyjnych
przedstawień jego jako biskupa. Miał on
na sobie białą bluzę lub koszulę ściągniętą
skórzanym pasem, Rzadziej biały płaszcz ozdobiony po bokach futerkiem króliczym.
Na głowie miał wysoką biskupią tiarę, spod której wychylały się bujne kędziory
imitowane przy pomocy lnianego włókna. Z pakuł lnianych miał również brodę i
wąsy. W ręku trzymał pastorał[6].
Na pograniczu wieluńsko-sieradzkim
we wsi Leliwie, pow. sieradzki, „wiliorze” prowadzili ze sobą maszkarę, która
okryta była szarą płachtą i miała na kiju łeb z rogami oraz ruchomą paszczę.
Miała to być według informatorów krowa, dla której w czasie występów domagali
się wody, a gdy ją otrzymali w ceberku, dla żartów, rozlewali ją po izbie[7].
Zjawienie się Józefków w domu
zwiastowało najpierw wkroczenie anioła, który zwiastował narodziny Jezusa, po
nim wkraczał św. Józef, a za nim inni przebierańcy. Odśpiewawszy kolędy takie
jak: „Wśród nocnej ciszy”, „Chrystus się narodził”, następowała dalsza część
„przedstawienia”, w której św. Józef
odpytywał dzieci ze znajomości pacierza, bądź pytał czy były grzeczne.
Jeśli tak to otrzymywały prezenty, a jeśli nie to czekało je bicie rózgą, bądź
pasem[8].
Ostatnią grupą byli tzw. Herodowie,
zwani także Wojskiem Herodowym. Autor przytaczanej przeze mnie publikacji,
wymieniał następujące wsie, w których dane mu było badać ów zwyczaj:
Aleksandrów, Czarnożyły, Czastary, Dalachów, Dzietrzniki, Janowiec, Kamion,
Kluski, Komorniki, Konopnica, Kowale, Łagiewniki, Mieleszyn Mierzyce, Młyńsk,
Mokrsk, Praszka, Raduszyce, Rychłocice, Sławików, Wójcin[9].
Do postaci uobecniających się w
herodowych przedstawieniach zaliczano m.in.: króla Heroda, marszałka dworu,
anioła, diabła, Żyda, śmierć; rzadziej: Turka (Dzietrzniki, Praszka), lub św.
Mikołaja (Czastary)[10].
Warto
w tym miejscu zwrócić uwagę na dwie z wymienionych postaci, będących
stereotypowym, a zarazem komicznym przedstawieniem postaci „obcego”. Aktora
odgrywającego postać Żyda charakteryzowano w następujący sposób: ubierano w
powłóczysty płaszcz, doprawiano brodę, dawano laskę na której się podpierał,
dźwigać miał także na swych plecach wór wypełniony: sieczką i skorupami[11].
Postać
Turka odwoływała się do Wielkopolskiej tradycji straży Turków przy Grobie
Jezusa ( Dekowski zwracał uwagę, iż zwyczaj ten na Ziemi Wieluńskiej
charakterystyczny był głównie dla okolic Praszki). W przedstawieniach
kolędniczych jawił się jako mściciel stojący w obronie Chrystusa, wyzywając
przy tym Heroda na pojedynek. Ubrany był podobnie jak marszałek dworu, wyróżniać
miał go od niego wykonany z papieru hełm, bądź turban zwinięty z kolorowej
chusty[12].
Niekiedy
w grupie herodowej występowała tzw. „koza”. Zwyczaj ten zarejestrowano w
Konopnicy, Kluskach, Niechmirowie, Rychłocicach. Za maszkarę tę przebierał się
jeden kawalerów. Odziany był on w płachtę lub kożuch, spod którego wysuwał się
łeb kozi wystrugany z drewna i osadzony na drągu [13].
Zarówno „koza”, jak i wspominana wcześniej „krowa” były odpowiednikami,
znanego w innych częściach Polski „turonia”, jednak na podstawie
przeprowadzonych przeze mnie badań, by był on znany w regionie Wielkopolski.
Obecność herodów w domostwie opierała
się na odegraniu przedstawienia, bardzo często o charakterze humorystycznym,
dopiero po zakończeniu którego następowało śpiewanie kolęd. W zamian, jak
poprzednio omawiane grupy otrzymywali drobne podarki, pieniądze, które potem
między sobą dzielili. Poniżej przytaczam dwa dialogi, zaczerpnięte z pracy
Dekowskiego.
Wersja z Mieleszyna[14]
ANIOŁ
WSZEDŁSZY DO IZBY MÓWIŁ:
Gloria,
gloria, in exelcis Deo.
Dzieciątko się narodziło
Cały świat oswobodziło.
Proszę o krzesło dla króla
KRÓL
GDY ZAJĄŁ MIEJSCE MÓWIŁ:
Na mój rozkaz, na moje wezwanie,
Niech tu przede mną marszałek stanie.
MARSZAŁEK:
Staję przed tobą najjaśniejszy panie,
Co tylko rozkażesz – wszystko się stanie.
KRÓL:
Idź do Betlejem i wszystkim dziatkom
Głowy pościnaj,
Jeśli spotkasz mego syna,
To go nie omijana moje prośby, na moje wezwanie,
Niech mi tu zaraz Żydzina stanie.
ŻYD:
Aj waj, bolom mnie nogi!
Ach jakie wy tu macie wysokie progi.
Ach jak macie w chałupie jasno,
Aż mi się w oczach zrobiło ciasno.
KRÓL:
Żydzie ilu jest bogów?
ŻYD:
Tyle ile w garnku pierogów.
KRÓL:
Żydzie jakie są bogi?
ŻYD:
Ruski, pruski i nasz
KRÓL:
Żydzie, gdzie ty byłeś?
ŻYD:
W Afryce, panie.
KRÓL:
Co tam słychać?
ŻYD:
Granie.
KRÓL:
Zagraj Żydzie!
ŻYD:
Aj, waj, nie
umie!
KRÓL:
To śpiewaj Żydzie
ŻYD:
Okociła mi się
koza
Za piecym na
grzędzie
Porodziła łyse
koźlę
Nie wiem co to będzie
Złapał Icek za
ogonek
A Moszek za
nóżki
Będą sobie przyświadcować
Jak poniosą
kózki.
DIABEŁ:
Niech będzie
pochwalony
Ja czarny
nieogolony
Te rany, które
mam na ciele
Nikt mi nie
zagoi
Gdzie stanę wszędzie
śmierć
Za mną stoi
ŚMIERĆ:
Ja biedna
kostusia tak zmarzłam
Aż króla Heroda
w zamku znalazłam
KRÓL:
Kostucho mam od
ciebie jedno: litości
Dam ci za to
purpury nakryjesz swoje kości.
ŚMIERĆ:
Ja w purpurach
nie chodziłam
I chodzić nie
będę
Nie takim królom
ścinałam głowy
I tobie ścinać
będę
DIABEŁ:
Moja dusza twoje
ciało.
ŚMIERĆ:
3 razy
powtarzała: Moja dusza twoje ciało.
Wersja z Praszki[15].
MARSZAŁEK
WSZEDŁSZY DO IZBY NAJPIERW ŚPIEWAŁ KOLĘDĘ: „MIZERNA CICHA, STAJENKA LICHA”, A
NASTĘPNIE ZWRACAŁ SIĘ DO DOMOWNIKÓW:
Ja minister
króla mego
Proszę o krzesło
dla niego.
PO TYCH SŁOWACH
WCHODZIŁ KRÓL Z TURKIEM. KRÓL ZAJMOWAL MIEJSCE, MÓWIŁ:
Jam król Herod z
ogromnego świata,
Złotymi laurami
przekwitają lata.
Mój lud, mój
wierny, mój kochany,
Nie lękam się
twogi ni zmiany.
Ja jestem królem
nad królami
I pan wielki nad
panami
Mam kraje
szerokie i ludne,
A w nich pola
uprawne i gaje cudne.
TUREK:
Jam Turek, z
dalekiej bogatej krainy,
Gdzie
najpiękniejsze rodzą się dziewczyny,
Ja Turek śmiały
do ciebie przystępuje
I mój ostry
miecz co pokazuje.
Ja chce z tobą
najpierw walki próbować,
A potem ciebie i
twój dwór wymordować.
KRÓL:
Turku poganinie
nie bądź tak zuchwały,
Jak wpadniesz w
moje ręce będziesz porąbany.
TUREK:
Ja poganin, ty
poganin, my pogany
Ach ty królu
Herodzie będziesz strasznie porąbany.
KRÓL:
A mam ci ja, mam
ci ja nielada frasunek,
Wzywam ciebie
diabła, przyjdź mi na ratunek.
DIABEŁ:
Ej myślałeś ty królu
Herodzie,
Że jesteś
nieśmiertelny w narodzie,
Za twe zbytki i
płochości,
Czekają cię
piekielne ciemności.
Już tu na tym oj
ziemskim padole,
Musisz
wycierpieć męczeńską dole.
Spójrz, spójrz
na ten kij dębowy,
A i na ten
łańcuch stalowy,
Który wisi nad
tobą.
KRÓL:
A idź precz, idź
precz ty piekielniku,
Wolałbym śmierć
niż ciebie grzeszniku.
ŚMIERĆ:
Jestem królu
Herodzie, wielki panie,
Na twoje prośby
i zawołanie,
Czterdzieści par
butów zdarłam,
Zanim cię tutaj
znalazłam.
KRÓL:
Kostucho,
kostucho daruj życie,
Ja cię
wynagrodzę znakomicie,
W purpurę
odzieję twoje kości
I dam ci darów w
obfitości.
ŚMIERĆ:
Ja w purpurze
nigdy nie chodziłam,
I chodzić nie
będę
Nie takim królom
ścinałam głowy
I tobie ścinać
będę
Ostatnie słowa
wypowiadam
I kosę na szyję zakładam.
MARSZAŁEK:
Nie bój się
królu, królu morowy,
Bo ja tu stoję u
twojej głowy
U twojej głowy,
u twego boku,
I nie odejdę
stąd ani kroku.
KRÓL:
Marszałku wezwij
Żyda!
MARSZAŁEK:
Żydzie do króla!
ŻYD:
Idę panie, idę
przez te progi,
Ale się boję o
moje nogi
KRÓL:
Żydzie gdzieś ty
był?
ŻYD:
W bożnicy, panie
3 RAZY TO
POWTARZANO
KRÓL:
Coś ty tam
robił?
ŻYD:
Modliłem się
panie, żeby te króle
Wszystkie w
piekle pozdychali.
KRÓL:
Coś powiedział
Żydzie?
ŻYD:
Żeby te króle
miały dobrze.
KRÓL:
Żydzie, ile masz
dzieci?
ŻYD:
Tyle ile w kącie
śmieci,
Śura to porka i
dzieci ośmioro
To razem
dziesięcioro.
KRÓL:
Żydzie, kto ci
nabił te garbice?
ŻYD:
Oj co to króla
obchodzi?
KRÓL:
Mów Żydzie!
ŻYD:
Szedym przez
ulice
Spotkały mnei
dwie pannice
I nabiły mi te
garbice
KRÓL:
Śpiewaj Żydzie!
ŻYD:
Nu, co będzie!
PO NAMYŚLE
ŚPIEWAŁ:
Jechołym przez
Wisłę, paliłem cygaro,
Iskra mi upadła,
Wisła się zapala,
Aj waj, aj waj,
Wisła się zapala
Te praszkowskie
panny wysokiego czoła
Wiazly na
furmanke, połamały koła
Aw waj, aj waj
gwałtu, połamały koła
NA ZAKOŃCZENIE
MÓWILI LUB ŚPIEWALI:
Do widzenia,
szczęść wam Boże,
Niech wam Pan
Bóg dopomoże,
My z herodami
powrócimy,
Zdrowia,
szczęścia wam życyzmy.
Wiwat, wiwat,
już idziemy,
Za kolędę
dziękujemy,
Za narodzenie
Chrystusa,
Będzie w niebie
wasza dusza.
Przypisy.
[1] Zob. Jan
Piotr Dekowski, O widowiskach
kolędniczych w wieluńskiem, [w:] Prace i materiały Muzeum Archeologicznego
i Etnograficznego w Łodzi. Seria Etnograficzna nr 16., Łódź 1972, s. 65.
[2] Zob. Tamże,
s. 67.
[3] Zob.
tamże.
[4] Tamże.
[5] Zob. tamże,
s. 68-69.
[6] Tamże,
s. 68.
[7] Tamże (przypisy).
[8] Zob.
Tamże, s. 69.
[9] Tamże,
s. 75.
[10] Zob.
tamże, s. 69.
[11] Zob.
Tamże, s. 70.
[12] Zob.
tamże.
[13] Tamże,
s. 72.
[14] Tamże,
s. 81.
[15] Tamże,
s. 78-80.
Bibliografia i źródło ilustracji.
Jan
Piotr Dekowski, O widowiskach
kolędniczych w wieluńskiem, [w:] Prace i materiały Muzeum Archeologicznego
i Etnograficznego w Łodzi. Seria Etnograficzna nr 16., Łódź 1972.